Gore! Gore!
W oddali łuna
krwista,
a noc taka mglista.
Gore! Gore!
Ruczają się, aby
gasić,
by dobytku cennego nie stracić.
Gore! Gore!
Rąk do
pracy przybywa,
ogień woda powoli skrywa.
Gore! Gore!
Lecz
wybucha ponownie płomieniem,
gdy twarze ludzi okrywają się
cieniem.
Gore! Gore!
Przybywają żołnierze,
lecz nikt koni
im nie bierze.
Gore! Gore!
Patrzą tylko z daleka,
a płomień
trawi, ucieka
I zamyka krąg.