Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Iluzja [zak] do LW
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > W Labiryncie Wyobraźni
Sol z Ludzi Lodu
Moje opowiadanko. Ta Sol nie

jest mną
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> ale po prostu lubię to imię. Zapraszam do czytania, kto ma

ochotę i do komentowania, także kto ma ochotę:) Miłego czytania


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>





Dwie kobiety stały na skarpie. Mocny

wiatr targał ich włosami, chcąc pokazać, że nikt go nie potrafi zatrzymać.

Nawet niecierpliwe dłonie postaci odgarniające kosmyki za uszy. Spoglądały w

dal nic nie widzącym wzrokiem. Patrzyły, ale nic nie widziały. Mocno

świecące słońce usilnie starało się zwrócić ich uwagę. Za nimi stał dom.

Właściwie malutki domek z dwoma kondygnacjami i 3 pokoikami na każdym z

nich. Obskurny widok jaki sobą prezentował nie zachęcał do wstąpienia do

środka. Wyższa z kobiet spojrzała na swoją towarzyszkę, a ta lekko skinęła

głową. Odwróciły się. Niższa uniosła dłoń i od niechcenia, ale z ulgą, jakby

czekała na to od dawna, pstryknęła palcami.




****************************************************************

****


Dwie dziewczynki stojące obok siebie, milczące, ale znające

się lepiej niż matka z własną córką, stały przed małym budynkiem, zwanym

szkołą. Obydwie dziewczynki miały spokojny wyraz twarzy, a zarazem

wyrażający zniecierpliwienie. Wyczuć można było, że to czekanie je irytuje.

Jak długo można się ubierać.
-Nareszcie – powiedziała wyższa

– Teraz przynajmniej będzie się coś działo, ne Villemo?
Ta,

skinęła tylko głową. Wiatr dmuchnął ze wszystkich sił. Wiedział, on zawsze

wszystko wiedział. Pytać nie musiał, bo przeszłość i teraźniejszość nie mają

przed nim tajemnic. Przyszłość...była niczym próżnia. Niezbadana póki nie

nadejdzie. Obydwie wprawiły swoje nogi w ruch. Powoli, spokojnie. Podążały

za grupą na końcu. Nie lubiły ścisku i szczebiocących innych dziewczyn. Same

też nie lubiły się śmiać. Lubiły swoje towarzystwo, chodź mało się do siebie

odzywały. Może właśnie to je tak do siebie przyciągało? Polna droga

prowadząca pod górę, wprost do Chaty – obiektu ich paru godzinnej

wycieczki. Jeszcze parę kroków i ujrzą słynna Zagubioną Chatę. Właściwie to

owy domek tam nie stał, tylko pojawiał się od czasu do czasu. Jakby był

zaczarowany. Nikt nie wiedział, dlaczego tak się dzieje, ani kiedy się

pojawi. Ostatni raz zmaterializował się jakieś 74 lata temu. Prezentował

sobą ruinę. Zielona farba, która była niegdyś wspaniale intensywna, teraz

ledwo widać ją było pomiędzy wcięciami desek. Okiennice resztkami sił

wisiały na skorozjowanych zawiasach i przy każdym silnym podmuchu wiatru

podnosiły się z głośną skargą i z jeszcze większą powracały na uprzednie

miejsce. Jedynie słynna pół obręcz nadal tkwiła nieprzerwanie od stuleci

przed drzwiami budynku, i zapewne w jego wnętrzu również- druga pół obręcz.

Pierwsza teleportowała się nauczycielka, a za nią ciekawi uczniowie.

Ostatnia była najcichsza dziewczynka ze wszystkich, Villemo, Sol, jej równie

cicha koleżanka teleportowała się chwilę przed nią. Żałowała, że to zrobiła.

Od pierwszego spojrzenia. Od pierwszego zapachu jaki tu poczuła. Zgnilizna

i rozkład... Czego? Tego dokładnie nie potrafiła określić. Nie podobało jej

się tu. Czuła, że z każdego kąta tego starego budynku sączy się,

nieprzerwanie, nienawiść w pierwotnej formie. Surowe i wyniosłe postacie na

portretach zdawały się prychać na głupią paplaninę nauczycielki. Uważnie

obserwowały każdego. Jakby czekają. Gdyby tylko mogły, zaczęłyby tupać

wyrażając tym swoje zniecierpliwienie. Wreszcie pojawiła się Villemo. Widać

było, że oczy każdej postaci z portretu skierowały się na nią. Z lekką

obawą...? Sol potrząsnęła przecząco głową. Przecież to tylko obrazy –

zganiła się w duchu. Villemo zaś zdawała się niczego nie dostrzegać. Jakby

wydawało jej się to naturalne... Z ust nauczycielki wypływały potoki słów, a

uczniowie ściśnięci w kupkę, ani śnili się od siebie odsunąć – im

także nie podobało się to miejsce. Nie...nie wiedzieli, że coś się tu czai,

ale sam wygląd napawał im strachem. Podążyli w stronę schodów. Stare

drewniane schody, zdawały się być jednak nie naruszone przez ząb czasu.

Jakby ktoś podtrzymywał je w tym momencie, w którym wchodzili. Ani razu nie

skrzypnęły... wyglądały jakby ktoś je wczoraj skonstruował z dębowego

drzewa, i jedyną rzeczą jaka temu zaprzeczała był parocentymetrowy kurz

spoczywający wygodnie na każdym stopniu. Miękki niczym puch, doskonale

wyciszający kroki... Doszli na półpiętro, ale wnęce, która się na nim

znajdowała, nie poświęcili ani minuty. Po prostu wspięli się dalej. W

przeciwieństwie do Villemo, która powolnym krokiem, nie tłumacząc nic

nikomu, zaczęła się jej przyglądać. Rozważała coś. Myślała o czymś

intensywnie. Sol widziała, że włosy na jej rękach lekko zjeżyły się. Nie

lubiła siostry w tym stanie, więc odeszła pospiesznie za grupą. Dziewczyna

zaś zaczęła badać wnękę. Wyciągnęła przed siebie ramię, ale napotkała opór.

Jej dłoń zatrzymała się na wyimaginowanej szybie. Delikatnie poruszyła

dłonią, sprawiając, że dotykała teraz ‘przeszkody’ jedynie

opuszkami palców. Po chwili zastanowienia opuściła dłoń niżej. Dotykając

zimnej krawędzi wnęki. Gładziła ją z niemym uwielbieniem. Wyłupane kamienie

w tym miejscu były ostre, Villemo wiedziała o tym. Zgrabnymi ruchami omijała

je, wiedziała co się stanie jeśli dotknie, któregoś z nich. Nie chciała

tego. Przymknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu. Wyglądała w tym momencie

doroślej niż nie jeden pracujący człowiek, poważniej...smutniej... Opuściła

szybko dłoń i westchnęła z rezygnacją. Kiwnęła głową na znak zgody. Ponownie

wyciągnęła dłoń jakby chciała się z kimś przywitać. Przez ułamek sekundy

widziała dzieje tego domu, jego horror i poniżenie, psychodeliczne modły,

maniakalne śmiechy, szalone oczy mieszkańców...i przez ułamek sekundy czuła

lodowaty podmuch przenikający jej dłoń. Gdy spuściła ramię wzdłuż tułowia

nic już nie czuła, ale wiedziała, że wiele może. Nie wiedziała jednak, że

ktoś skrzyżował palce...
Podczas, gdy Villemo badała wnękę, grupa uczniów

weszła do pokoju. Sol wyłapała między wierszami, że był to gabinet

właściciela. Oj tak, to na pewno był gabinet – pomyślała Sol. Przed

jej oczami widniała niesamowita scena. Niebieskie postacie, dużo niebieskich

postaci.
Trzy prowadzące, dwie kobiety i mężczyzna, patrzyli na ścianę

za nią. Odwróciła się gwałtownie. Przy ścianie stał rząd krzeseł. Zasiadały

na nich osoby z portretów. Te same wyniosłe, zimne twarze. Haczykowate,

arystokratyczne nosy... a więc to były ich rozrywki... Nikt nie zwracał na

nią uwagi, chociaż była pewna, że w momencie jak grupa opuściła pokój,

nabrała niebieskich kolorów. Odsunęła się pod ścianę z krzesłami, starając

się nie zasłaniać nikomu. Całą trójka ukłoniła się. Kobiety wyglądały na

wiedźmy. Długie czarne włosy, zmierzwione przez wiatr, czarne oczy –

magia czy rzeczywistość? Długie spódnice nie ukazujące nawet skrawka buta.

Mężczyzna, można powiedzieć ideał. Miała niejasne przeczucie, że wiedziała

co się stanie. Kobiety odeszły w stronę okna i poczęły się rozbierać.

Powoli, zmysłowo pozbywały się każdej części garderoby, starając się

zainteresować swoją osobą Mężczyznę. On zaś stał i patrzył na nie obojętnym,

trenowanym wzrokiem. Napięcie wzrosło, atmosfera zagęściła się. Jednak

arystokraci jak siedzieli sztywno tak nawet głowy nie przekręcili, czy

włosów nie poprawili. Wiedźmy, gdy skończyły się rozbierać podeszły do

Mężczyzny. Czas na niego. Powoli zdejmowały jego ubranie, starając się

drażnić każdy kawałek jego ciała. Szaty opadły na podłogę. Sol nerwowo

wyłamywała sobie palce. Wiedziała, kto to jest. Właśnie to sobie uzmysłowiła

i zdała sobie sprawę, że ta scena nie została przeznaczona dla niej...


Wyższa kobieta podeszła do mężczyzny, wspięła się na palce i dotknęła

swoimi wargami warg mężczyzny. Nie czuła odzewu. Spróbowała ponownie.

Mężczyzna zaś uniósł dłoń i władczym ruchem odepchnął ją na bok. Przewróciła

się, wiedziała, że tak będzie i uśmiechnęła się. Bożek podszedł do niższej i

wskazał ją palcem. Wplótł dłonie w jej rozpuszczone włosy i pocałował.

Puścił delikatnie. Z cienia wyłonił się płaski kamień. Zakrzepła krew,

czarne świece, odwrócony krzyż... Arystokracja wykazała zainteresowanie...

wszyscy wstrzymali oddech, na to czekali. Na bezbożny akt wykonany na ich

oczach, na bestialski czyn jaki zaraz nastąpi. A wtedy linia pęknie i świat

zaleje ciemnością. Rozkazał położyć się na nim. Sam zaś stanął obok.

Dziewczyna bez lęku uczyniła jego polecenie. Obok Mężczyzny pojawił się

malutki drewniany stolik z prymitywnymi przyrządami lekarskimi. Brudny od

zakrzepłej na nim krwi skalpel, miniaturowe widły, na których dostrzec można

było resztki jakiegoś mięsa, trzymających się uparcie metalu, mające na celu

przypominanie zamierzchłych tortur... Wziął skalpel do ręki, pogładził

dziewczynę po biodrze. Zadrżała... Potem wszystko potoczyło się bardzo

szybko. Szybciej niż można tego było się spodziewać, patrząc na początek

leniwie postępującej ceremonii ofiary. Szybko przecinał skórę za uszami, pod

oczami i na nosie. Wykreślił znak między piersiami i okrążył pępek.

Dziewczyna ani razu nie krzyknęła, choć obficie sącząca się z jej ciała krew

pozostawiała ślady na naznaczonym kamieniu...powoli wpisywała się w

historię. Mężczyzna rytualnie wymienił przyrządy i chwycił zwinnym ruchem za

widełki, po czym bez chwili zastanowienia wbił je w kolana dziewczyny. Na

chwilę na jej twarzy widać było bolesny skurcz, jednak nie krzyknęła...

Wiedziała, że nie wolno, inaczej zginie za szybko. Zaproponowała swoją

ofiarę z chęcią i oddaniem, nie po to, by teraz krzyczeć...
Wiatr zawył z

zawodu. Teraźniejszy chciał zobaczyć wszystko...ponownie. Do pokoju weszła

Villemo. Zdawała się nie widzieć rozgrywającej sceny, a i Sol przestała

cokolwiek dostrzegać.
-Zostajemy tu na noc.
-Nie – zaoponowała

zdecydowanie wyższa z dziewczyn. – Czuje niepokój, niepokój ten wzmaga

się z każdą sekundą spędzoną w tym domu. Śniłam, że śnię... w tym śnie

spałyśmy tu... Ale dla ciebie był on wieczny.
Villemo nie trzeba dwa razy

powtarzać. Nic nie powiedziała, nie dała nawet żadnego znaku, ale Sol

wiedziała, że zmieniła zdanie.




****************************************************************

****


Wyższa z kobiet uniosła do góry dłoń, obok twarzy. Środkowym

palcem pociągnęła po linii nosa, pozostawiając delikatnie czerwony ślad.

Wyszeptała coś cicho. Nic, co mogło być przeznaczone dla uszów ludzi.

Wiedźmy..., które rządziły światami i żywiołami. Z chęcią wykorzystywały je

do pomocy, zemst. Największą jednak przyjemność sprawiało im to, że

potrafiły tak przerazić, że dorosły mężczyzna, uważający, że niczego się nie

przestraszy, chowa się pod stołem, szczęka zębami i dygocze nogami. Kobiety

odwróciły się w stronę domku. Wyższa dokończyła szeptać słowa i machnęła

dłonią, jakby do kogoś machała. Zielony domek... zniknął. Po chwili także i

one.



********************************************************

************



Dwie kobiety stojące na skarpie. Wysoka i trochę

niższa. Przed nimi stoi piękny zielony domek, z długą już historią.

Pomalowany na zielony kolor, zachęcał swym spokojem. Jednak coś nie

pasowało. Nie było gromadki dzieci bawiących się przed domkiem. Nie było

matki, która śpiewając wesoło rozwieszałaby pranie na sznurkach

bieliźnianych. Okiennice były zamknięte. Czasami obydwie zastanawiały się po

co one w ogóle są jak się ich nie otwiera, ani nawet nie uchyla. Kobiety

kiwnęły głowami. Postąpiły krok do przodu. Przeszły barierę. W tym samym

momencie ktoś wyszedł z domu. Złożył im uniżony ukłon i poprowadził do

drzwi. Portal... już tam był. Stawali kolejno; Villemo, Sol, sługa.

Prowadził dalej, schodami na górę. Żywy portret na półpiętrze. Złe oczy i

wyraz twarzy. Nienawiść promieniująca od tej osoby. Tak gęsta, że aż

namacalna. Nikt jednak się tym nie przejmował... To tylko obraz, nie liczyło

się, że za nim jest wnęka... Sługa otworzył drzwi. Weszły opanowane, gotowe

na wszystko. Rozejrzały się po sali.... Pod ścianą z drzwiami stał rząd

krzeseł...



Jeszcze raz proszę o komentarze
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> A jeśli ktoś ma jeszcze ochotę poczytać opowiadania, to

zapraszam na mój drugi temat
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> lol adres
href='http://www.harrypotter.org.pl/forum/http://www.magiczne.pl/index.php?showtopic=1828'

target='_blank'>jest tutaj


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> jeśli ktoś chce to miłego czytania
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
Agrado
Jakieś takie monotonne mi sie wydaje. To

znaczy nie wiem jak to precyzyjnie okreslić, ale chodzi mi o to, że niektóre

konstrukcje aż rażą. Nie uważam się za eksperta w tych sprawach, ale według

mnie ciężko się czyta. Monotonne zdania. Akcja owszem - jakaś jest, ale

według mnie mało czytelna.

W dodatku radziłbym podzielic tekst na

akapity, co by się łątwiej czytało.

No sorki, takie moje zdanie, co

nie znaczy, że inne opowiadania mi sie nie beda podobać. Zaraz do nich

zerknę.

Pozdrawiam.
Sol z Ludzi Lodu
Nie ma za co sorki, przecież po to daję

tutaj ten fic żeby można było wyrazić opinię na jego temat, ne? I dzięki, że

mimo wszystko przetrwałeś do końca
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> Ale jednego nie rozumiem(może zbyt tępa jestem:P) Ciężko bo

cięzko? Czy ciężko, bo wizualnie jest nieciekawe? Aaa chyba się już

domyśliłam o co, ale jednak proszę o potwierdzenie lol
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
Agrado
A więć potwierdzam
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>

Zdecydowanie lepiej by się czytało gdybyś podzieliła

to na akapity.

I kilka błędów do poprawy
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>


align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Nie było gromadki dzieci bawiących się przed

domek

class='postcolor'>

Chyba powinno

być:


width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

Nie było gromadki dzieci

bawiących się przed domkiem

class='postcolor'>

Next:


div>
cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Trzy prowadzące, dwie kobity i

mężczyzna, patrzyli na ścianę za nią

class='postcolor'>

Powinno byc

chyba:


width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
e>


I nie za bardzo rozumiem

ten początek:

QUOTE


id='QUOTE'>kobiety

align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Trzy

prowadzące...

class='postcolor'>

I tego nie

rozumiem:


width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

Nikt nie zwracał na nią

uwagi, chociaż była pewna, że w momencie jak grupa opuściła pokój, nabrała

niebieskich kolorów

class='postcolor'>

I bym trochę ostatni akapicik

zmienił. BO taki trochę według mnie mało

czytelny.

Pozdrawiam.

To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.