Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Kirkengaard [ZAK] do LW
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > W Labiryncie Wyobraźni
matoos
Kap. Kap. Kap. Zaciskam pięści z całej

siły, aby powstrzymać swój gniew. Kap. Kap. Kap. Krew ścieka z nich,

łaskocząc mnie nieznośnie. Kap. Kap. Kap. Nee przyjmuje kolejne ciosy, nie

cofając się nawet o milimetr, z bezwzględnym opanowaniem czekając na błąd

przeciwniczki. Kap. Kap. Kap.

Nie potrafię się

powstrzymać.

Czuję, jak budzi się we mnie bestia, spychając mój umysł

w ciemność i mgłę. Z ostatnim jękiem z moich ust wydobywa się także ostatnie

tchnienie, kiedy lekko przykurczając nogi zaczynam biec. Bieg po wolność.

Bieg po siłę. Bieg po zwycięstwo.

Nic tylko bieg.

Widzę, jak

moja siostra wykorzystuje nieuwagę przeciwniczki przerażonej moim krzykiem.

Dwa taneczne kroki i jeden cios. A potem brzęk tłuczonej szyby, kiedy biedna

dziewczyna wypada przez okno na znajdujący się dwa piętra niżej bruk. Nikt

już nie zwraca na to uwagi, nie wiem nawet, czy ktoś sprzątnął ciało

wczorajszego przeciwnika. Zresztą, nic mnie to nie obchodzi. Teraz jest

tylko Nee. Prawie pieszczotliwym ruchem uderzam ją w lewy bark. Chyba

złamałem jej kość. Dobrze. Teraz półobrót. Unik. I cios. Moja siostra upada

na podłogę, na której przed chwilą pokonała kolejną w swoim życiu

przeciwniczkę. A ja kiedy to widzę, budzę się. Powstrzymuję nogę, która

uniosła się o kilka centymetrów gotowa do zadania ostatecznego ciosu.

Rozluźniam pięści, powoli odzyskując kontrolę nad swoim ciałem... Jak

człowiek badający językiem szparę po brakującym zębie wkraczam w coraz to

dalsze zakątki swojego umysłu, sprawdzając czy wściekłość wyparowała,

zostawiając miejsce dla kontroli. Wdech. Powoli, nie zważając na drżenie

kończyn, siadam na podłodze. Wydech. Koncentruję się na barku Nee. Wdech.

Wraz z wydechem odpycham od siebie negatywne uczucia, przyciskam dłoń do

złamanej kości. Przecięła koszulę, plamiąc ją krwią. Źle. Starając się

zrobić to jak najszybciej, wpycham kość na miejsce, otaczające ją tkanki

zmuszam do zrośnięcia się. Nee zemdlała. Może to i lepiej... Patrzę, jak

rana zasklepia się, jak znika siniak. Oddycham już spokojnie, nie ma we mnie

śladu demona. Wstaję i odchodzę, zostawiając opiekę nad siostrą służącym.

Wydech.


*

Nee przebudziła się, odruchowo sięgając ręką do

barku. Nie wyczuła zgrubienia, najwyraźniej San miał na tyle opanowania żeby

uleczyć ją przed odejściem. Odetchnęła z ulgą. Jej brat nie zawsze potrafił

to zrobić. Wyciągnęła rękę i zadzwoniła na służącą. Ta weszła szybko, jakby

czekała za drzwiami. Może i tak było.
- Gdzie on teraz jest? - spytała

Nee, sprawdzając czy bark jest w pełni sprawny. Kolejnego dnia spodziewała

się silnego przeciwnika, nie mogła pozwolić sobie na kontuzję.
- Odszedł

w stronę góry Jifu. Czyli tak jak zwykle, pani.
- Dziękuję, możesz

odejść. Przyślij tu O. Niech przyniesie mi moją suknię. Zieloną, ze smokami.

Mamy dziś święto spadającego kwiecia.
- Tak, pani - służąca ukłoniła się

i wyszła.
Nee znowu westchnęła. Opętanie jej brata sprawiało rodzinie

kłopoty już od trzystu lat... Ale co można było zrobić? Egzorcyzmy nie

pomagały, a zajęcie rodziny wykluczało podróże w poszukiwaniu innych

sposobów. Najgorsze w całej sytuacji było to, że San potrzebował walki. A to

ona była nastarsza z rodu Kirk... To ona musiała ścierać się codziennie z

jednym przeciwnikiem. Jej brat będzie czekał, aż ktoś ją pokona, ale nikomu

się to nie udało od co najmniej pół tysiąca lat. Może gdyby jej ojciec wciąż

żył... Pogrążyła się w rozmyślaniach, jednocześnie przygotowując się

psychicznie na jutrzejszą walkę.Tymczasem do bram miasta otaczającego

Kirkengaard zbliżał się jeździec na białym koniu...



Dzięki za

wytknięcie błędów Iney
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> Aczkolwiek wprowadziłem tylko te poprawki z którymi się

zgadzam.
Psychopatka
e ty dupo... dasz dyle co kot napłakał i

domagasz sie komentarzy. poczekam na wiecej...


a słowo

Kirkengaard kojarzy mi sie z S. Kierkegaard'em - i nie wiem czy masz

jakies przykre wspomnienia z lat szkolnych zwiazane z tekstami tego pana.

czy to przypadek... w kazdym razie niepozytywnie mi sie kojarzy.
Agrado
Duzo tego
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> Jak na razie fajne. Tak miejscami mi Kingiem zalatuje, co mi

się podoba. Czekam na kolejny part.
matoos
Jejej, Psycho, w jakim zalotnym nastroju

dzisiaj jesteś... Już dawno nikt nie nazwał mnie tak pieszczotliwie dupą


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> Czyżby to zwiastowało zamianę odwiecznych ról kobiety i

mężczyzny?
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>

A Kirkengaard to nazwa zamku. Rodzina nazywa się

Kirk, to jej zamek musi nazywać się Kirkengaard, prawda?
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>




Kontrola. Krok. Krok. Półobrót. Cios.

Oddech.


Nee obserwowała jak jej brat trenuje. Nogi niosły go z

jednej strony sali na drugą, jak w morderczym tańcu. Z zamkniętymi oczami

atakował wyimaginowane cele, nawet na chwilę nie zmieniając rytmu

oddychania. Przez chwilę wydawało jej się że się zachwiał, ale to była tylko

finta, zwód po którym jej brat wykonał prawie niemożliwe uderzenie z

półobrotu. Jakiś czas tylko patrzyła bez słowa, ale nie trwało to długo.

Zaczęła śpiewać, dostosowując pieśń do jego ruchów.

Jeszcze kiedyś

cię zrozumiem
Cios. Krok. Krok. Wdech. Półobrót. Cios. Wydech.

Krok.

Jeszcze kiedyś dotknąć zdążę
Kopnięcie. Krok. Cios.

Wydech. Unik. Wykrok. Obrót. Cios.

Jeszcze kiedyś cię

poczuję
Wdech. Obrót. Kopnięcie. Unik. Cios. Wydech. Cios.

Blok.

Jeszcze znajdę cel twych dążeń
Wdech. Unik. Cios. Blok.

Kopnięcie. Półobrót. Cios. Wydech.

Słyszę śpiew. Cudowna muzyka unosi

moje serce jak świetlista fala, pozbawia wszelkich barier. Uderzam, prawie

czując jak moja dłoń rozrywa ciało przeciwnika. Niestety, to tylko moja

chora wyobraźnia podpowiada mi obrazy które chciałbym ujrzeć. Nie będzie mi

dane walczyć. Dziś, jutro, nigdy. Nikt nie pokona mojej siostry. Zbyt wiele

lat, zbyt wielu wojowników. Jak ślicznie unosi się jej pieśń, jak dobrze mi

przy niej tańczyć. Jak szybko moje dłonie gładzą powietrze, układając

fantastyczne kształty, głaszcząc niewidzialne zwierzęta. Czuję wewnątrz ten

wspaniały rytm, tą kolejną próbę osłabienia mnie przez moją siostrę Tak

bardzo ją kocham. Staram się powstrzymać przed odruchowymi zmianami rytmu,

niech myśli że wpadłem w jej małą pułapkę...


San zmienił styl.

Teraz wyglądał jak dostojny żuraw czekający w spokoju na niczego nieświadomą

ofiarę. Delikatnie gładził końcami palców stóp podłogę, a jednocześnie jego

ręka kreśliła w powietrzu nieokreślone wzory, hipnotyzując, zapraszając do

zabawy. Nee wkroczyła na tatami, odruchowo dostosowując się do stylu walki

brata. Zmieniła się w nurt rzeki starający się go porwać. Rozluźniła mięśnie

i przyjmowała jego ciosy z delikatnością matki myjącej dziecko. Obejmowała

atakujące ją dłonie i zmieniała ich kierunek. Obracała się jak fryga,

zmuszając go do pójścia za nią, do zmiany stylu. Teraz był tygrysem, jego

szpony chciały ją zniszczyć, rozerwać. Ona zmieniła się w małego kotka,

uciekała ze śmiechem przed jego atakami, toczyła się po ziemi, zachęcając do

zabawy. San przyskakiwał do niej, wyprowadzał kilka ciosów po czym był znów

zmuszony do odwrotu. Znów zmienił styl. Przestał używać rąk, zaczął uderzać

nogami. Rytmicznie obracał się i wyprowadzał kopnięcie po czym wykonywał

umykający oczom piruet i atakował znowu. Nee cały czas śpiewając fruwała

dookoła niego, zachowując się bardziej jak jedwabna chusta niż jak żywa

istota. Delikatnymi dotknięciami kierowała jego kopnięcia w bezpieczne

okolice, sama używając stóp żeby wybić go z równowagi. Tanecznymi krokami

uciekała przed nim, wymuszając odpowiedni dystans. Jeśli ktokolwiek

zajrzałby w tej chwili do sali treningowej nigdy nie byłby do końca pewien

czy to co widział było walką czy tańcem...

Jednak taki stan rzeczy

nie mógł trwać długo.

Nee siedziała w pozycji lotosu, koncentrując

energię w okolicach splotu słonecznego. Jej przeciwnik, Karn, krążył po

See'tar jak rozdrażniony kot, czekając na odgłos dzwonu. Wreszcie dało

się słyszeć głuche uderzenie a potem miedziane echo kiedy drżenie

rozchodziło się po całej powierzchni wielkiego instrumentu. Walka mogła się

rozpocząć. Nee spojrzała na Sana. Stał w pewnym oddaleniu od See'tar

obserwując i analizując. Jego palce zaciskały się spazmatycznie w pięści,

otwierając stare rany. Jak co dzień. Karn stanął w miejscu i wyciągnął z

pochwy miecz. Promienie słońca zatańczyły na obnażonym ostrzu, przyprawiając

kobietę o gęsią skórkę. Wspomnienia w jej myślach wybuchły bólem i

przerażeniem. Przypomniała sobie jakie to uczucie, czuć w piersi kawał

zimnego metalu... Oddaliła od siebie te myśli, oczyściła umysł,

skoncentrowała się na przeciwniku, który właśnie ruszył niespiesznie w jej

stronę. I uderzył, paskudnym skośnym cięciem, mającym pozbawić ją ręki.

Jednak ona zawirowała w umykającym oczom piruecie i znalazła się po jego

drugiej stronie, zaskoczona łatwością z jaką przyszło jej wygrać tę walkę.

Uderzyła aby ją zakończyć. Jednak radość była przedwczesna, bo Karn przyjął

jej cios na metalową pochwę miecza. I natychmiast zaatakował z półobrotu,

zmuszając ją do wykonywania kolejnych obrotów i uników. Powoli ustawiał ją

dokładnie tam gdzie chciał ją mieć. Nee nie mogła na to pozwolić. Przy

jednym z kolejnych piruetów nagle zmieniła rytm, stanęła w miejscu

pozwalając ostrzu miecza przejść przed nią. Czuła jak sztych zahacza o

wierzchnią warstwę jej szaty, usłyszała zaskoczone stęknięcie przeciwnika,

który rozpaczliwie próbował odwrócić cięcie. Ale było za późno. Zrobiła krok

w przód i szybkim kopnięciem złamała mu kolano. Następnie z półobrotu

uderzyła łokciem w szyję pozbawiając Karna tchu. Smutek rozbłysł w jej

oczach fioletowym światłem kiedy podskoczyła lekko jak motyl i uderzyła

kolanem w jego brodę, odrzucając jego głowę do tyłu i łamiąc mu kark. Zanim

upadł na See'tar był już martwy. Nee natychmiast odwróciła się i rzuciła

okiem na Sana. Najwyraźniej jeszcze nad sobą panował. Dobrze. Dziś obędzie

się bez dodatkowych problemów.
Psychopatka

poczatek tego odcinka - ze tak to

nazwe skojarzyl mi sie z pewnym milym panem ktory gosci miedzy innymi na

mych rysunkach i to sprawilo ze opowiadanie zaczelo mi sie podobac. Niezle

opisy i nawet niebanalne.
Czekam na wiecej dupo
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>
matoos
Dzięki Psycholu, moja ty stopo kochana


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>

Tym razem krótko bo mi na więcej natchnienia zbrakło.

Następnym razem więcej. Zostały jeszcze ze 3 party do

końca.



***

- W naszej wiosce ludzie tacy jak ten który

wjechał wedle przez bramę na białej kobyle określani byli mianem

"Przytrupów". Widać było kostuchę w ich oczach, ledwie z koń

zeszli. Wszyscy oni do Kirkengaardu zdążali, w pośpiechu niemożebnym... -

Opowiadający staruszek wysmarkał się głośno w palce, przyprawiając Selkę o

dreszcz. Nie żeby była szczególnie wrażliwa. Po prostu miała czułe uszy.

Nadstawiła ich więc i słuchała dalej.
- Jakem mówił, do zamku wszyscy

ciągnęli jako do miodu pszczoły! I żaden nie wrócił. Ino raz zdarzyło

się, że koń przyniósł jednego nazad do wioski. Ale kołowaty jakiś był, musi

czarownica z Kirków w głowie mu namieszała, zaraza jedna.
- To strasznie

ciekawe dziadygo, ale o tym rycerzu na białym koniu prawić miałeś!

Zmiarkowałam od razu że on inny niż wszyscy. Szparko na koniu cwałował a i

czystszy był niźli większość tej chołoty którą tutaj morowe wiatry ściągają.

Nijak go do nich przyrównać nie można!
- Prawaś, moście panienko, toż

niedawno to było, dotąd pamiętam że jak wjechał to słoneczko od zbroi prosto

w oczy mi zaświeciło! Jakby czyścił ją codziennie, albo i po kilka razy.

Musem magiczna to zbroja była. A i rycerz magiczny, od razu wiedział kędy na

zamek jechać, nawet nie zatrzymał się żeby o drogę spytać jak reszta.

Paladdyn to jakiś musiał być, jako żywo. Żal go, już trzeci dzionek mija jak

nie wraca. Ani chybi zginął jak reszta.
Selka przestała słuchać. Po

pierwsze nie wierzyła żeby ten człowiek mógł zginąć tak jak reszta.

Pamiętała jak dziś oczy, które przeszyły ją błękitnym spojrzeniem,

przyprawiając o miły dreszcz przesuwający się jak wąż wzdłuż kręgosłupa.

Było w nich coś... Niesamowitego, jak głos w jej głowie mówiący jej że musi

za nim pojechać. Już dawno przestała się mu opierać. Problemem było tylko

jak to zrobić, żeby ominąć kolejkę czekających na walki. Pogłoski o skarbie

Kirków, bardzo prawdopodobne nawiasem mówiąc, ściągały do Kirkengaardu

zabijaków z całego świata. Nieraz nawet magicy przybywali żeby stanąć w

szranki z panią zamku. Ale nikomu nie udało się wygrać. Selka nie kwapiła

się do bitki, więc miała zamiar dostać się tam w inny sposób. Pierwsze próby

skończyły się niepowodzeniem. Rodzina Kirk nie zatrudniała - ani pokojówek,

ani stajennych, ani służących. Nie zamawiali jedzenia, a przynajmniej nie w

wiosce, bo raz na miesiąc do zamku wjeżdżała kareta zaprzężona w cztery

rumaki. Nikt nie wiedział co przywoziła. A o dostaniu się na nią nie było

mowy - zawsze była strzeżona przez przynajmniej sześciu żołnierzy. Dlatego

Selka wpadła na inny pomysł. Dostanie się na Kirkengaard dzięki kanałom

odprowadzającym wodę. I zrobi to dziś w nocy - inaczej nigdy się nie

zdecyduje, nie dowie co się stało z tajemniczym rycerzem na białym koniu,

który jednym spojrzeniem zabrał jej serce...

***

Kolejna

walka, kolejny cios, każdy kolejny przeciwnik którego pokonuje moja siostra

zwiększa jej siłę. I moją wściekłość. Gdybym tylko mógł uderzyć, na chwilę

się rozluźnić, zaatakować. Ale muszę się powstrzymać - nie wolno uwolnić

demona. Nie wolno słuchać głosów mówiących o pocie, euforii i walce walce

walce! O krwi i bólu. O zwycięstwie. Byle wytrwać do treningu. Taniec

bez końca, figury, piruety i obroty pozwolą mi się wyciszyć. Opanować. Może

Nee zaśpiewa, tak bardzo to lubię. I ona o tym wie, pomimo że nigdy nie

odezwałem się do niej ani słowem. Już ponad trzy dni minęły od ostatniego

ataku i moja siostra ma nadzieję że może to oznaka powolnego zdrowienia, ale

ja wiem że jest inaczej, czuję jak demon śmieje się w kułak gdzieś w

mrocznych, pokrytych pajęczyną zakamarkach mojej duszy. Nee walczy a ja znów

zaciskam dłonie w pięści dodając kolejne blizny do mojej kolekcji.



Dzisiejszy przeciwnik był bardzo finezyjny. Nie używał broni, a

to świadczyło o dobrym wyszkoleniu. Albo o totalnej głupocie. Nee nie

zastanawiała się nad tym. Była szczęśliwa. San nie miał ataku już od trzech

dni, być może w końcu uda mu się przezwyciężyć śpiącego w nim demona...

Zatańczyła dookoła szczupłego mężczyzny o nieproporcjonalnie długich rękach,

i wyprowadziła szybki cios na podbródek, jednocześnie fingując kopnięcie w

podbrzusze. Nie dał się nabrać, odskoczył jak na sprężynie po czym od razu

wrócił w umykającym oczom piruecie. Jego lewa ręka ze świstem przecinając

powietrze zdążała w stronę Nee, gdy tymczasem druga krążyła w okolicach

serca gotowa do bloku. Był bardzo szybki, ale i tak zbyt wolny. Kobieta

uderzyła w jego blok i natychmiast kopnęła go w kostkę, wybijając z rytmu,

oszałamiając na moment na tyle długi że mogła spokojnie wyprowadzić cios

prosto w lewe oko. Wbiła kciuk aż do mózgu i wycofała rękę. Służący zabrali

ciało. Minęła czwarta walka podczas której San powstrzymał się od

ingerencji.




Bez jaj... 120

czytań i żadnych wpisów poza Psycho i Agrado. Ludzie bądźcie mili, napiszcie

co myślicie, ja po to to zamieszczam żeby waszą opinię usłyszeć (między

innymi
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>)
Aeth
Heh, ja się przyznam, że po prostu nie

wiem, co napisać. Że mi się podoba, to chyba nie trzeba wspominać. Widać po

tym opowiadaniu z daleka, że jest bardzo dobre. Powinieneś, Matoos, częściej

pisać, bo miło czytać takie dopracowane (tylko przecinków mało


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/> ) twory. Wciągajęce i intrygujące. Świetne, szczegółowe

opisy walk, uczuć, jest i stylizacja. No cóż tu więcej potrzeba? Dawaj

szybko resztę
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/> .
Madame Rosmerta
tak, tak, dawaj i to szybko

!!!!!!!!!

Strasznie mi się

podoba, mimo, że raczej nie gustuję w literaturze tego typu.
A to jest

bardzo ciekawe i ma (przynajmniej dla mnie) Coś niezwykle świeżego i

porywającego..
Czekam na reszte

Tylko nie myślcie, że słodzę ;P
matoos
Okej dziś trochę więcej. Dzięki za

komentarze
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>


_______

Nee znowu obserwowała trening

swego brata. Już po kilku jego ruchach rozpoznała Wietrzny Taniec i

zaproszenie do zabawy, jednak nie podniosła się.
- Nie mogę ci dziś

zaśpiewać San. Czekam na wizytę Bezdźwięcznych. - powiedziała, starając się

ukryć grymas bólu. Jej brat nie dał się oszukać.
- Po tylu latach nadal

nie rozumiem jak możesz utzrzymywać z nimi kontakt. Nie mów mi że nie

czujesz bijącego od nich smrodu. Jest zupełnie jak zapach otwartego po kilku

latach grobu.
- Są nam potrzebni.
- Możemy znaleźć innych

dostawców.
Nie drąż tego tematu bracie. Proszę cię nie zmuszaj mnie żebym

znowu musiała cię oszukiwać. Ból który mnie przepełnia jest nie do

zniesienia, ale nie mogę ci o tym powiedzieć...
- Nie chcę o tym

rozmawiać. Powiedz mi, gdzie nauczyłeś się Wietrznego Tańca?
Tym razem

przyszła kolej Sana na grymas bólu.
- Nie pamiętam. I nie próbuję sobie

przypomnieć. To boli.
Wiem, ukochany bracie. Wiem o tym jak nikt na

świecie.
- Więc nie rób tego. - Nee podniosła głowę, jakby nasłuchując. -

Oto są. Muszę ich przyjąć. Mam nadzieję że nie będziesz wychodzić poza tą

salę, tak jak cię prosiłam.
San skinął lekko głową, więc podniosła się i

odwróciła. Zdążając w stronę sali wejściowej zastanawiała się ile lat minęło

od kiedy ostatni raz jej brat pytał o Bezdźwięcznych. Nie mniej niż pół

wieku. Otarła łzę, która wypłynęła jej z oka, parząc policzek. Tak długo...

Przekroczyła próg i zamknęła za sobą drzwi. Natychmiast w jej głowie rozległ

się głos, mroczny i ciężki jak bezksiężycowa noc.
- Stwierdzenie.

Burza uczuć. Brak gotowości.

- Nie, jestem przygotowana. To tylko

chwilowa słabość.
- Pytanie. Kłotnia z bratem. Demon.
- Demon

zdaje się wycofywać. Nie kłociłam się z Sanem. Staram się tego unikać - Nee

uśmiechnęła się lekko. - Sami wiecie jakie to niebezpieczne. Ale dość

pogaduszek. Przyszliście tu w konkretnym celu. Nie jest to miłe ani dla mnie

ani dla was. Więc przejdźmy do rzeczy i miejmy to już za sobą.
-

Skrucha. Przeprosiny. Gotowość.
- Ja też jestem gotowa -

powiedziała Nee i otworzyła myśli. Jej umysł ogarnęła zbawienna ciemność, w

chwilę po tym jak poczuła strach pierwszej ofiary z zeszłego

tygodnia.

***

Czuję jak pot spływa mi po plecach łaskocząc

stare blizny. Zasklepione od dawna ale nadal bolesne. Gdybym tylko wiedział,

skąd się tam wzięły. Staram się o tym nie myśleć, skupiony na nowo odkrytym

Wietrznym Tańcu. Styl walki idealny dla mej siostry - lekki i szybki jak

poranny skowronek. A zarazem zabójczy bardziej niż stalowe ostrza. Moja

stopa służy jako przeciwwaga dla reszty ciała i bez problemu przeskakuję z

jednej na drugą, wykonując w powietrzu dwa kopnięcia. Pewne lądowanie i dwa

szybkie ciosy na wysokości nerek. Obrót, krok i kopnięcie. Tak, idealny styl

walki dla mojej siostry. Ja zawsze przedkładałem brutalność nad finezję. A

może tylko tak mi się wydaje? Pot zalewa mi oczy, więc podnoszę dłoń aby go

otrzeć i siadam w pozycji lotosu. Pora na chwilę medytacji. Przez chwilę

zastanawiam się nad przywołaniem sobie książki, ale zmieniam zdanie. Chcę po

prostu pomyśleć. Jednak nie jest mi to dane. Kątem oka dostrzegam ruch.

Odruchowo wstaję i przybieram pozycję obronną. Ktoś jest na górnym balkonie

tego pokoju. Czuję to. Skupienie i kotrola oddechu.

Skok.


***

"Zauważył mnie, do jasnej cholery zobaczył

mnie!" - przelatywało przez głowę Selki jak wiatr przez pole po

sianokosach. Była na siebie wściekła. Mało że kanały okazały się kiepskim

pomysłem - były strzeżone przez dobrze wyszkolonych żołnierzy - to teraz po

tylu godzinach skradania się i krycia zdradziła się bo nie patrzyła jak

lezie... Jak nic przyjdzie jej tu zginąć, jeśli okaże się że dziwnie ubrany

mężczyzna na dole ją zobaczył. Ale nie da się tak łatwo. Wyjęła dwa sztylety

z pochw przypiętych po wewnętrznych stronach przedramienia. Ostrza błysnęły

w półmroku, odbijając światło wiszących tu i ówdzie pochodni. Przyczaiła

się, nasłuchując. Po chwili w jej uszach zabrzmiały kroki. Mężczyzna okazał

się idiotą - w ogóle się nie krył. Uśmiechnęła się lekko, pozwalając sobie

na iskierkę nadziei. Może jeszcze uda się jej wyjść z tego żywo. Po

dźwiękach oceniła odległość i skoczyła, uderzając na wydechu, lewą ręką.

Gdyby jej przeciwnik był zwykłym człowiekiem, zginąłby zanim zdążyłby

krzyknąć. Jednak ten mężczyzna najwyraźniej nie był. Uniknął ciosu,

przestawiając tylko lekko nogę i z półobrotu kopnął ją w nerkę. Selka była

weteranką wielu walk, zablokowała kopnięcie prawą dłonią, obracając sztylet

tak, żeby móc dźgnąć kiedy tylko poczuje że noga przeciwnika zwiotczała. Nie

była więc przygotowana na uderzenie w twarz jego lewą ręką. Nigdy nie

widziała kogoś tak szybkiego! Potoczyła się po kamiennej podłodze,

boleśnie ocierając łokcie. Sztylet z lewej dłoni gdzieś się zapodział,

musiał jej wypaść kiedy ten dziwny człowiek ją kopnął. Wstała i wypluła krew

która zebrała się w jej ustach podczas upadku. I natychmiast odskoczyła bo

przeciwnik nie czekał aż się pozbiera tylko od razu atakował. Musiała cały

czas się cofać unikając ciosów. Sztylet nie dawał jej żadnej przewagi,

mężczyzna był po prostu zbyt szybki. W końcu uderzyła plecami w ścianę,

podczas kolejnego uniku. A wtedy ją dopadł. Uderzył w żołądek, wybił

powietrze z płuc, pozbawił tchu. Selka upadła po raz kolejny, pewna że tym

razem już nie wstanie. Jednak cios którego oczekiwała z napiętymi wszystkimi

mięśniami nie nastąpił. Podniosła głowę. Mężczyzna patrzył na nią z

niedowierzaniem. Usłyszała jego głos, niski i dziwnie drżący.
- Nee? Co

tu robisz siostro?
Najwyraźniej wziął ją za kogoś innego. Dobrze.

Uderzyła z prawej sztyletem który trzymała nadal w

dłoni.

***

Z łatwością blokuję cios dziwnego noża,

uderzając kobietę w nadgarstek. To nie może być moja siostra, jest zbyt

wolna. Nie jest dla mnie zadnym wyzwaniem. Ale to uderzające podobieństwo...

Ten sam głęboki, melancholijny błękit w jej oczach, pełne usta i lekko

skośne oczy, przypominające kształtem migdały... Kiedy jej broń upada na

ziemię, podnosi się i patrzy na mnie ze zdumieniem. Na co czeka? Ach, myśli

że ją zabiję. Nie zrobię tego. Czułbym się jakbym mordował Nee. Co mam

zrobić? Pytania przebiegają moje myśli szybko jak pioruny w czasie burzy.

Gdybym tylko mógł spytać o zdanie moją siostrę... Smutek szarpie moje

wnętrzności, jak pies który dorwał się w końcu do padliny, ale podejmuję

decyzję.


***

Dziwny mężczyzna stał i patrzył na nią z

błyskiem w oczach. Chyba się nad czymś zastanawiał, bo po wybiciu jej ostrza

z ręki nie poruszył się nawet o centymetr... Po chwili odezwał się,

przyprawiając Selkę o drżenie. Jego głos brzmiał tak niesamowicie...
- Po

co tu przyszłaś? Czego chcesz?
Co miała mu odpowiedzieć? Kłamstwo nie

wchodziło w rachubę - Selka czuła że ten człowiek wykryłby je bezwzględnie.


- Panie, czemu mnie nie zabiłeś? Wiem, żeś miał szansę... Ja bitna

kobieta jestem, nie boję się śmierci. Ale tego co zrobiłeś nie rozumiem.

Masz mnie na swej łasce i w ostatniej chwili powstrzymujesz się...
-

Nie... Nie zadawaj mi pytań. Jestem gospodarzem tego domu a ty jesteś tu

intruzem. Więc odpowiadaj. Po co przyszłaś.
- Szukam jednego człowieka.

Wjechał tutaj kilka dni temu na białym koniu i w zbroi świetlistej. Chcę

wiedzieć co się z nim stało.
- Rycerz? Trzy dni temu moja siostra go

zabiła. Przybył aby ją wyzwać.
Selka zatoczyła się jak uderzona. To

niemożliwe. On nie mógł po prostu umrzeć jak cała reszta tych rębajłów...

Nie, ten człowiek na pewno kłamał. Nagle domyśliła się po co ją

oszczędził.
- Nie wierzę ci. Skoroś mnie nie zabił, to może się choć

przedstawisz, żebym wiedziała kto mnie chędożyć będzie?
- Chędożyć?
-

A jak? Po coś mnie poniechał jak nie po to żeby sobie ulżyć? Znam ja was,

nie martw się. Ale ostrzegam że nie poddam się bezwolnie. Będę walczyć. I

jak tylko gardę obniżysz gardło ci przegryzę.
Mężczyzna patrzył przez

chwilę na nią jak na wariatkę, po czym wybuchnął śmiechem. Śmiał się jak

szalony, a echo zwielokrotniało jeszcze jego rechot, sprawiając że brzmiał

on jakby po całym zamku ganiała się banda trefnisiów, głośno ciesząc się z

opowiedzianego dowcipu. Nagle jednak pochylił się, a głos uwiązł mu w

gardle. Zacisnął mocno pięści. Selka zobaczyła dwie kropelki krwi ściekające

po palcach. Po chwili mężczyzna wyprostował się i spojrzał wprost na

nią.
- Jestem San. Choć, zaprowadzę cię do twojego rycerza.
Agrado
Z każdym partem coraz lepiej. Jakieś tam

drobne literówki były i chyba powtózenie (albo to z powodu godziny mi się

dwoi w oczach
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>)
Ale mniejsza z tym. Opowiadanko naprawdę w porządku.

Czekam na dalszy ciąg.
Psychopatka
Huh.. prosiles o komentarz. Oto i on.



Wiesz pewnie ze uwielbiam tego typu klimaty, wiec sama tematyka

sprawia ze opowiadanei jest wyjatkowo na tak.
Poza tym podobal mi sie

komentarz bohaterki, zwiazany z chedozeniem =D
I fajna jest sprawa

mieszanie jezyka "zwyczajnego" ze staropolskim.
Czekam na

wiecej i pozdrawiam.
iney
przejrzałam dokładnie pierwszy part.

intrygujący, ale te przecinki... wstawiłam wszystkie brakujące na czerwono,

może jak przeczytasz, to będziesz w stanie wprowadzić te same poprawki w

następnych częściach.


align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Kap. Kap. Kap. Zaciskam pięści z całej

siły, aby powstrzymać swój gniew. Kap. Kap.

Kap. Krew ścieka z nich, łaskocząc mnie nieznośnie. Kap. Kap. Kap. Nee

przyjmuje kolejne ciosy,  nie cofając

się nawet o milimetr, z bezwzględnym opanowaniem czekając na błąd

przeciwniczki. Kap. Kap. Kap.

Nie potrafię się

powstrzymać.

Czuję,  jak budzi

się we mnie bestia, spychając mój umysł w ciemność i mgłę. Z ostatnim jękiem

z moich ust wydobywa się także ostatnie tchnienie, kiedy lekko przykurczając

nogi , zaczynam biec. Bieg po wolność. Bieg

po siłę. Bieg po zwycięstwo.

Nic tylko biegnąć.
style='color:red'>biec!!!


Widzę
style='color:red'>,
  jak moja siostra wykorzystuje nieuwagę

przeciwniczki przerażonej moim krzykiem. Dwa taneczne kroki i jeden cios. A

potem brzęk tłuczonej szyby,  kiedy

biedna dziewczyna wypada przez okno na znajdujący się dwa piętra niżej bruk.

Nikt już nie zwraca na to uwagi, nie wiem nawet
style='color:red'>,
  czy ktoś sprzątnął ciało wczorajszego

przeciwnika. Zresztą, nic mnie to nie obchodzi. Teraz jest tylko Nee. Prawie

pieszczotliwym ruchem uderzam ją w lewy bark. Chyba złamałem jej kość.

Dobrze. Teraz półobrót. Unik. I cios. Moja siostra upada na podłogę
style='color:red'>,
  na której przed chwilą pokonała kolejną w

swoim życiu przeciwniczkę. A ja kiedy to widzę, budzę się. Powstrzymuję

nogę, która uniosła się o kilka centymetrów gotowa do zadania ostatecznego

ciosu. Rozluźniam pięści, powoli odzyskując kontrolę nad swoim ciałem... Jak

człowiek badający językiem szparę po brakującym zębie wkraczam w coraz to

dalsze zakątki swojego umysłu, 

sprawdzając czy wściekłość wyparowała, zostawiając miejsce dla kontroli.

Wdech. Powoli, nie zważając na drżenie kończyn, siadam na podłodze. Wydech.

Koncentruję się na barku Nee. Wdech. Wraz z wydechem odpycham od siebie

negatywne uczucia, przyciskam dłoń do złamanej kości. Przecięła koszulę,

plamiąc ją krwią. Źle. Starając się zrobić to jak najszybciej
style='color:red'>,
wpycham kość na miejsce, otaczające ją tkanki

zmuszam do zrośnięcia się. Nee zemdlała. Może to i lepiej... Patrzę
style='color:red'>,
  jak rana zasklepia się, jak znika siniak.

Oddycham już spokojnie, nie ma we mnie śladu demona. Wstaję i odchodzę,

zostawiając opiekę nad siostrą służącym. Wydech.

*

Nee

przebudziła się, odruchowo sięgając ręką do barku. Nie wyczuła zgrubienia,

najwyraźniej San miał na tyle opanowania
style='color:red'>,
  żeby uleczyć ją przed odejściem.

Odetchnęła z ulgą. Jej brat nie zawsze potrafił to zrobić. Wyciągnęła rękę i

zadzwoniła na służącą. Ta weszła szybko, jakby czekała za drzwiami. Może i

tak było.
- Gdzie on teraz jest? - spytała Nee, sprawdzając czy bark jest

w pełni sprawny. Kolejnego dnia spodziewała się silnego przeciwnika, nie

mogła pozwolić sobie na kontuzję.
- Odszedł w stronę góry Jifu. Czyli tak

jak zwykle, pani.
- Dziękuję, możesz odejść. Przyślij tu O. Niech

przyniesie mi moją suknię. Zieloną, ze smokami. Mamy dziś święto spadającego

kwiecia.
- Tak, pani.tu bez kropki 

- służąca ukłoniła się i wyszła.
Nee znowu westchnęła. Opętanie jej brata

sprawiało rodzinie kłopoty już od trzystu lat... Ale co można było zrobić?

Egzorcyzmy nie pomagały, a zajęcie rodziny wykluczało podróże w poszukiwaniu

innych sposobów. Najgorsze w całej sytuacji było to, że San potrzebował

walki. A to ona była nastarsza z rodu Kirk... To ona musiała ścierać się

codziennie z jednym przeciwnikiem. Jej brat będzie czekał
style='color:red'>,
  aż ktoś ją pokona, ale nikomu się to nie

udało od co najmniej pół tysiąca lat. Może gdyby jej ojciec wciąż żył...

Pogrążyła się w rozmyślaniach, jednocześnie przygotowując się psychicznie na

jutrzejszą walkę.Tymczasem do bram miasta otaczającego Kirkengaard zbliżał

się jeździec na białym koniu...

class='postcolor'>

co do dalszych

partów:

część 2


align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Czuła jak sztych zachacza
style='color:red'>zahacza
o wierzchnią warstwę jej szaty, usłyszała

zaskoczone stęknięcie preciwnika
style='color:red'>przeciwnika
, który rozpaczliwie póróbował
style='color:red'>próbował
odwrócić

cięcie.

class='postcolor'>

to jedno takie fatalne zdanie,

chyba pisane w pośpiechu...

część

3


width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

Nastawiła
style='color:red'>nadstawiła

ich więc i słuchała

dalej.

class='postcolor'>

border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>który jednym spojrzeniem zabrał
style='color:red'>może lepiej skradł?

jej

serce...

class='postcolor'>

border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Minęła czwarta walka w której
style='color:red'>podczas której

San powstrzymał się od

ingerencji.

class='postcolor'>

jak zapewne zauważyłeś, po

pierwszym parcie zrezygnowałam z wstawiania przecinków i wyszło, że nie ma

prawie żadnych błędów
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/laugh.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='laugh.gif'

/> za czwartego wezmę się, jak znajdę jeszcze chwilkę czasu.

ale skończmy już z tą małostkowością!
tak bardziej ogólnie, to

ogromnie podobają mi się opisy walk... masz do tego smykałkę. ja też tak

chcę
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/cry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />

czasem aż mnie coś bierze, jak nie umiem opisać jakichś tam ruchów, które

mam przed oczami. poza tym całkiem nieźle ci idzie stylizacja na gwarę (choć

sporo brakuje jej do doskonałości).
no i ciekawe było, przyznam.
sory,

że taka surowa byłam.
to wszystko z miłości
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/wub.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wub.gif' />


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
iney
Łał...
Świetny... Part czwarty był po

prostu świetny. Już nie mogę się doczekać następnego!
Co do błędów,

pomijając przecinki (może innym razem, jakoś nie mam do nich teraz serca


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> ):


align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'> Po tylu latach nadal nie rozumiem jak możesz

utzrzymywać utrzymywać z nimi

kontakt.

class='postcolor'>


border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Tym razem przyszła kolej Sana na grymas

bólu.

class='postcolor'>
Głupio to brzmi...
Może lepiej

np.

Tym razem to San wykrzywił twarz w grymasie

bólu.


width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

Otarła łzę, która wypłynęła

jej z oka,

class='postcolor'>
Lepiej

Otarła łzę, która

wypłynęła z jej oka.

Albo w ogóle

która stoczyła się po jej

policzku
[To już takie moje typowe czepialstwo i pedantyzm


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> ]


align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Wyjęła dwa sztylety z pochw
style='color:red'> z pochew
przypiętych po wewnętrznych stronach

przedramienia.

class='postcolor'>


border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Choć Chodź,

zaprowadzę cię do twojego rycerza.

class='postcolor'>

To ostatnie chyba z

roztargnienia
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>

Najbardziej podoba mi się klimat twojego opowiadania

i jego język - taki bardzo potoczysty i ekspresyjny. A w tym parcie (znaczy

się, w ostatnim) - opisywanie przebiegu wydarzeń z dwóch perspektyw. Jak na

mój gust mogłoby być w nim więcej opisów otoczenia i wyglądu postaci (ja

gustuję w tego typu rzeczach po prostu
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/> ), choć może nie ma sensu za bardzo się w to wgłębiać, jeśli

ma to być dość krótki fick.
To tyle. Czekam na więcej i ani mi się waż

nie kończyć tego opowiadania!!!
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/mad.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />



src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
matoos
Skończę, skończę... Wszystkie zaczęte

kiedyś skończę
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>

Sorki, ale poprzeniego parta jeszcze nie zdążyłem

poprawić uwzględniając twoje zastrzeżenia.

To jest przedostatni part.

Nie zdążyłem go jeszcze dobrze poprawić, a dzisiaj wyjeżdżam, więc po

powrocie spodziewam się wytknięcia wszystkich literówek, powtórzeń i innych

błędów
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>


__________________________

Powietrze w

sali pojedynków jest chłodne jak zawsze. To efekt magii spowijającej

See'tar. Kobieta podobna do mojej siostry idzie o kilka kroków za mną,

chyba chcąc przekonać się na własne oczy o mojej prawdomówności. To dobrze.

Gestem wskazuję okno - tam spadło ciało rycerza trzy dni temu. Chyba nie

przedstawia sobą najładniejszego widoku, bo dziewczyna nagle blednie i pada

na posadzkę. Uśmiech sam wypełza mi na usta kiedy widzę jak cierpi

i...

NIE! Nie teraz... nie...


***

Selka upadła

na posadzkę i wymiotowała, jakby nigdy nie miała przestać. To naprawdę był

wstrząs. Ciało jej rycerza było... To było nie do opisania. Najpierw

zmasakrowane podczas upadku na ziemię z dużej wysokości, po trzech dniach

zostało rozwleczone po całym dziedzińcu. Tu i ówdzie walały się jelita nadal

pokryte krwią... Na wszystkich bogów, ona nadal wyglądała na ciepłą!

Nagle odgłos upadku zwrócił uwagę kobiety. To San przewrócił się i wił w

paroksyzmach bólu na podłodze, przewracając okoliczne sprzęty. Selka wstała

z sercem przepełnionym chęcią zemsty. Zemsty za straconą miłość, za ból, za

smutek i za całe zło jakie świat jej uczynił. Wyjęła z pochew sztylety.

Podeszła do mężczyzny i patrząc mu w oczy pchnęła go prosto w

serce.

***

Nee przebudziła się - a raczej została przebudzona

- nagle i brutalnie. Powietrze dookoła wypełniało nieziemskie wycie. Żadna

szyba w zamku nie była cała. Ale to nie było ważne, bo kobieta rozpoznała

głos. To był San. Natychmiast ruszyła przed siebie, starając się

zidentyfikować kierunek z którego dochodził ją krzyk. I nagle zrozumiała. To

był pokój pojedynków. Przecież miał zostać w sali treningowej! Przez

głowę przelatywała jej ogromna ilość myśli ale tylko jedna była na tyle

silna żeby sprowokować ją do działania. Jej brat był w niebezpieczeństwie.

Biegła, przecinając gęste od starożytnej magii powietrze dłońmi, nie

zważając na suknię zachaczającą o wszystkie nierówne kawałki muru. A kiedy

dotarła na miejsce, z jej ust wyrwał się cichy jęk. Spóźniła się. Usiadła i

oparła się o ścianę. I tak nie mogła już nic zrobić. Jej umysł zalały

wspomnienia.

***

Lord Kirk patrzył z zadowoleniem na swoje

dzieci, bawiące się radośnie na trawie. San właśnie wytężał wszystkie siły,

z dziecięcym uporem próbując trafić pięścią uciekającą ze śmiechem Nee. Nie

mogło mu się udać - starsza Nee była pierworodną, więc od urodzenia była

szkolona we wszystkich sztukach walki. Zadanie spoczywające od pokoleń na

rodzinie Kirk nie znało wyjątków. Każdy pierworodny musiał codziennie

staczać walki z każdym kto tego zażądał, aby dostarczyć energii Krellowi,

ich własnemu krwiożerczemu bogu. "Ale już niedługo", pomyślał do

siebie Redan, uśmiechając się pod wąsem. "Już za tydzień, kiedy Nee

skończy osiemnaście lat, odprawimy rytuał i w końcu będziemy

wolni".

Błysk.
Ojciec nie wiedział wtedy jak to się

skończy. Że zamiast nas uwolnić, skaże na wieczne potępienie. A Krell

zapewne śmiał się na swoim tronie z czaszek, kiedy obserwował rytuał, który

miał go pozbawić władzy nad nami.
Błysk.

Powietrze w

krypcie było zgęstniałe, jakby ciężkie od wielu istnień które tu spoczywały.

Nee medytowała na środku komnaty w pozycji lotosu. Jej nagie ciało spływało

potem. Niedługo miał ropocząć się rytuał, który albo uwolni Kirków od władzy

ich odwiecznego prześladowcy, albo ją zabije. Zabrzmiał gong. Kobieta

odrzuciła do tyłu włosy i położyła się z szeroko rozrzuconymi ramionami, tak

jak ją nauczono. Do wyrysowanego dookoła niej kręgu wszedł jej ojciec. Na

twarzy miał żelazną maskę, a dookoła jego dłoni tańczyły magiczne światła,

rzucające na ścianę dziwne cienie, toczące ciągle bezgłośną walkę. Z każdym

jego ruchem powietrze dookoła wypełniało się zapachem ozonu. Nee zamknęła

oczy. Nie będzie na to patrzeć. Wsłuchała się w głos ojca.
- Tarev naak

ter geedan arket! Przywołuję cię do tego kręgu, duchu śmierci. Wejdź i

towarzysz nam na drodze ku przeznaczeniu. Neetak naak ter geedan arket!

Przywołuję cię do tego kręgu, duchu miłości. Wejdź i połącz nas

nierozerwalnymi więzami. Kroten naak ter geedan arket! Przywołuję cię

do tego kręgu, duchu pokoju. Wejdź i przynieś nam swoje uspokajające

tchnienie. Reket ter arket gedan nee! Zakazuję ci wstępu do tego kręgu,

duchu nienawiści i wojny. Odejdź i zabierz ze sobą przekleństwo wiszące nad

nami. Przyjmij niewinną krew jako ofiarę przebłagalną.
Ojciec podszedł do

niej i płynnym, umykającym oczom ruchem wbił rytualny sztylet w jej serce,

aż po rękojeść. Nie zawachał się ani przez chwilę, Nee czuła to wyraźnie. I

wtedy pod jej powiekami rozbłysł mrok nienawiści. Czuła jak życie wycieka z

niej razem z krwią, jak spływa po żelaznym ostrzu i szerokim strumieniem

wylewa się na posadzkę komnaty. I jak wraca do niej czucie, kiedy

sprzeciwiła się pętającym ją więzom zaklęcia. Podniosła rękę i, żałując że

nie widzi twarzy swojego ojca, wydobyła sztylet ze swej piersi. A następnie

wbiła mu pod brodę, wrażając ostrze aż do mózgu. Przepełniała ją zimna

nienawiść. Gdzieś na granicy świadomości słyszała głuchy, paskudny

śmiech.

Błysk.
Gdybym tylko wiedziała jak wiele zmieni moja

nienawiść do ojca... Powstrzymałabym się, przyjęła śmierć z radością. Ale

było zbyt późno, a ja byłam zbyt młoda... Od początku życia przygotowywana

tylko do tego żeby stać się ofiarą przebłągalną nie mogłam znieść hipokryzji

mojej rodziny. Wszyscy twierdzili że mnie kochają, że to wielka ofiara. A

ten skurwiel nawet się nie zawachał, wbijając mi sztylet w serce. Nawet

teraz moja nienawiść nie wygasła do końca. I tak stałam się żywym trupem,

który się nie starzeje i nie zazna odpoczynku, dopóki ktoś nie pokona go w

uczciwej walce... A mój brat został opętany przez demona wojny, boga któremu

oddawaliśmy wszystkie uczucia strachu zaczerpnięte od naszych niezliczonych

ofiar. Moje ręce i ręce całej mojej rodziny są splamione krwią, ale nie

pozwolę zabrać Sana. Nigdy na to nie pozwolę! Nee westchnęła do siebie,

kiedy czas zawirował i powróciły najnowsze wspomnienia.

Wspomnienia

o Bezdźwięcznych...
Błysk.
iskra
U ła. Całkiem nieźle. No dobra, nawet

więcej - podoba się. Choć do zachwytu jestem daleko. Szczególnie, że coś

zapominasz o przecinkach (gdzieś nawet kropki nie było
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>). Sam mówiłeś mi kiedyś (albo mówił mi to Ikar, nie pamiętam

zresztą kto, ale mniejsza o to), że trzeba part sprawdzić kilkakrotnie

jzanim się doda, a sam wszystko robisz "hop ciup". Oj bzy bzy,

nieładnie (: Trza bić =P

Aha, i kiedy San mówi w pierwszej osobie to

jakby... no sama nie wiem... jakby coś było nie tak. Nie bardzo mi się

"jego" słowa podobają.


border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>[...]przelatywało przez głowę Selki jak wiatr

przez pole po sianokosach

class='postcolor'>
a haa haa haa!

(:

pozdrawiam, miściu
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>
Aeth
No, bardzo ładnie. Lubię, kiedy wszystko

wyjaśnia się powoli, nieśpiesznie. Podoba mi się klimat, zresztą jak mówiłam

wcześniej.
Jednak jest parę rzeczy, na które trzeba zwrócić uwagę. Na

pewno są to te nieszczęsne przecinki, oraz pewne drobnijesze sprawy,

np.


width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

Nie zawachał się ani przez

chwilę

class='postcolor'>


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>

Czekam z niecierpliwością na ostatnią część


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
matoos
Dzięki za wszystkie komentarze. Teraz czekam

na commenty dotyczące opowiadania jako całości. Czy to przedsawia sobą jakiś

sens, czy ma odpowiednio wciągający scenariusz i tym podobne


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>


_________________________________

Wędrowie

c poruszył się. Jego służba dobiegała końca. Wyczuł zgrubienie

rzeczywistości w jednym ze światów które podlegały jego jurysdykcji.

Wyżlebiona milionami lat skóra odpadała z niego płatami kiedy zmieniał

kształt, aby przystosować go do panującego w miejscu do którego zdążał

infotypu. Długie włosy pocięły pustkę Limbo na mniejsze kawałki, kiedy

poruszył głową. Nie robił tego od tak dawna... Końcówkami palców dotknął

pieszczotliwie tablicy kontrolnej i przeniósł się

do innego świata.

Natychmiast zwinął swe efemeryczne skrzydła. Rzeczywistość tego miejsca była

bardzo mocno napięta, nie powinien jej nadwerężać. Będzie musiał dotrzeć na

miejsce spotkania pieszo. Ruszył przed siebie. W stronę strzelającego w

niebo słupa światła.

***

Błysk!

Bezdźwięczni

pojawili się kilka dni później. Pierwsze spotkanie nie przebiegło łatwo. Ich

przedstawiciel starał się porozumieć, ale Nee była zbyt oszalała z

wściekłości aby go słuchać. Zaatakowała i zabiła. A on wdarł się przemocą do

jej umysłu i pozwolił jej po raz drugi posmakować śmierci. Zanim odszedł w

niebyt dowiedziała się wiele o nich i ich hierarchii – skomplikowanej

jak w pszczelim ulu. Przynieśli ze sobą odpowiedzi na problemy o których

myślała. Starali się unikać Sana, kontaktowali się tylko z kobietą. W

niezwykle dziwny sposób wsuwali swe myśli bezpośrednio wgłąb jej umysłu.

Towarzyszące temu uczucie było bardzo nieprzyjemne, ale Nee znosiła je. Nie

miała innego wyjścia. Bezdźwięczni pozwalali nadal dostarczać uczucia

strachu do Krella. A to było konieczne. Bez tego starzeliby się, a ponieważ

oboje byli nieśmiertelni, w końcu rozsypaliby się w pył. Ich ciała nie miały

prawa wytrzymać milionów lat walki. Dzięki ciągłemu dostarczaniu nienawiści

i strachu ich własnemu, zapomnianemu bogu, mogli zatrzymać swoje starzenie

się w miejscu i czekać aż narodzi się ktoś kto będzie mógł ich pokonać. I

czekali. San co jakiś czas tracił pamięć, ale Nee pamiętała każdą godzinę z

siedmiu tysięcy lat które przeżyła...

Błysk

Wróciła do

rzeczywistości. San przestał krzyczeć. Unosił się kilkanaście metrów nad

ziemią, cały promieniując jasnym, oślepiającym światłem. „Wygląda

jakby na coś czekał” – przemknęło przez głowę Nee, kiedy

spojrzała na jego twarz. To było zaskoczenie. Wydawało jej się, że kiedy jej

brat zostanie zabity, uwolni z siebie Krella – a ten zniszczy świat,

wykonując tym samym zadanie dla którego powstał... Jednak stało się inaczej.

Nie była pewna co to oznacza. I czy cieszyć się z tego czy płakać.

Przyjęłaby zniszczenie świata z radością, po tylu latach czekała na śmierć

jak na wybawienie. Wstała z miejsca i ruszyła na górę. Może uda się jej

porozmawiać z Sanem.

***

Wędrowiec spojrzał w górę, z podziwem

obserwując architekturę zamku przed którym stał. Piękne flanki, wspaniale

zaprojektowane wieżyczki, wszystko idealnie ze sobą współgrało, tworząc

razem obraz porażający swoim ponurym pięknem. Ale nie przybył tu aby dziwić

się kunsztowi budowniczych. Czuł coraz silniej wezwanie, a Wzywający był już

bardzo blisko. Jednak dotarcie do niego przedstawiało problem. Wędrowiec

skoncentrował się, i ryzykując zapadnięcie się rzeczywistości w której

przebywał

zmienił ją nieco. Rozejrzał się. Stał na podwórcu zamku

który wcześniej obserwował. A nad nim lewitował w powietrzu Wzywający.

Wędrowiec rozpostarł skrzydła i wzniósł się na wysokość jego twarzy.
-

Oto przybyłem, na mocy układu zawartego u korzeni tego świata. Nadszedł czas

aby dokonało się oczyszczenie. – powiedział metalicznym głosem, po

czym odczytał pragnienia Sana.

***

Nee obserwowała ze

zdziwieniem jak znikąd na zamkowym podwórcu pojawił się ciemnowłosy

mężczyzna. Jak uniósł się w powietrze i spojrzał na twarz Sana. Powiedział

coś, a w chwilę potem jakby się zachwiał... Rozpostarł ramiona i przytulił

jej brata, jak matka.

***

Wściekłość opada i czuję

otaczające mnie ramiona. Nienawiść znika. Ja... Nie żyję... Pamiętam jak ta

dziwna kobieta wbiła we mnie sztylet. Mroczne światło... I śmierć.

Pamiętam! Pamiętam wszystko. Moja siostra... Nee... I Selka. Dwie osoby,

jedna dusza. Kto mnie przebudził?


***

Wędrowiec opadł na

dziedziniec, cały czas trzymając Sana w ramionach. Nadeszła pora. Uniósł

głowę i krzyknął, a potem zniszczył panującą w tym świecie

rzeczywistość.


style='font-size:14pt;line-height:100%'>Koniec




Epilo

g

Nee ćwiczyła z Sanem w ogrodzie zamku. Mały robił się coraz

silniejszy, każdy jej cios był blokowany i natychmiast następował kontratak.

Pomimo swego młodego wieku jej brat coraz lepiej radził sobie z Wietrznym

Tańcem. Jednak nadal był taki młody. Uśmiechnęła się pod nosem i powaliła go

na ziemię.
- Hej! Tak nie można, to nie był Wietrzny Taniec –

oburzył się chłopak. Nee roześmiała się.
- Myślisz że w prawdziwej walce

ktokolwiek będzie się cały czas stosował do zasad? – przypomniała mu,

jednocześnie mierzwiąc jego włosy dłonią. San przyjął pieszczotę z powagą na

twarzy, nadal naburmuszony.
- Ale... – zaczął, ale przerwał mu głos

ojca.
- Nee, San, wracajcie do domu, zbiera się na burzę! –

mówił, a raczej krzyczał z okna północnej wieży. Dziewczyna spojrzała do

góry. Rzeczywiście chmury nie wyglądały zbyt ładnie. Chwyciła brata za rękę

i razem ruszyli w stronę głosu ojca. Ich serca przepełnione były szczęściem

i miłością.
iney
Co do przedostatniego

parta:


width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE


id='QUOTE'>wypełza

class='postcolor'>

wpełza

<

/div>
cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>ona nadal wyglądała na

ciepłą

class='postcolor'>

Hm... Nie od razu skojarzyłam,

że chodzi ci o krew... Coś mi tu nie pasuje to

zdanie...


width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

nie była

cała

class='postcolor'>

Może: nie pozostała

cała


width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

dochodził ją krzyk.


class='postcolor'>

bez

"ją"



align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>zachaczającą



class='postcolor'>

zahaczającą


cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>była szkolona


class='postcolor'>

Może: szkolono ją. Często zdarza

ci się, że powtarzasz konstrukcję strony biernej (a przez to i wyraz

"być"), popracuj nad tym.


border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>istnień które tu

spoczywały

class='postcolor'>

1)przecinek przed

"które"
2)tak w ogóle to to zdanie jest dość niejasne...




width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

Nie zawachał się ani przez

chwilę,

class='postcolor'>

nie zawahał

Co do

ostatniego parta:


align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Wyżlebiona milionami lat skóra odpadała z

niego płatami kiedy zmieniał kształt, aby przystosować go do panującego w

miejscu do którego zdążał infotypu

class='postcolor'>

Pierwsza część coś mi nie

pasuje, ale powiedzmy, że to przenośnia
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>. Natomiast to, co następuje po przecinku, jest dla mnie

kompletnie niezrozumiałe... Chyba, jeśli dobrze zrozumiałam sens, powinno

być tak:

aby przystosować go do infotypu panującego w miejscu, do

którego zdążał

Hm?


align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Bez tego starzeliby się, a ponieważ oboje

byli nieśmiertelni, w końcu rozsypaliby się w

pył

class='postcolor'>

Czy oboje to Nee i San? Znów nie

jest do końca jednoznaczne.


border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>w stronę głosu

ojca

class='postcolor'>

w stronę, z której dobiegał głos

ojca

Poza tym znów sporo przecinków brakuje... Jestem pewna, że sam

dojdziesz gdzie, jak się postarasz
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>

A teraz bardziej ogólnie. No, nieźle


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/> Cała historia, klimat i postacie wydały mi się odrobinkę

"magnowe" i tak też sobie to wszystko wyobraziłam


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> Nie zgadzam się z iskrą, bo mi akurat fragmenty myśli Sana

bardzo się spodobały - zwłaszcza w moim ulubionym parcie czwartym


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> Część ostatnia i epilog są całkiem ładne i pozostawiają miłe

wrażenie... Jeśli już bawimy się w oceny, to było to - jak na twoje

możliwości - opowiadanie na mocną czwórkę. No, może piątkę z minusem...


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
Dzięki wielkie, że skończyłeś... I to w terminie


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.