Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Każdy Ma Uczucia... [ZAK] do LW
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > W Labiryncie Wyobraźni
kelyy
Taki opow na polski, do szkoły

przeczytajcie i oceńcie. Nie jest najwyższego polotu, ale wydaje mi sie, że

nie jest najgorszy...




"...Odkąd sięgała pamięcią

zawsze wszystko miała. Od dzieciństwa niczego jej nie brakowało, może

dlatego nie miała przyjaciół...? Ale to nie była jej wina, cóż... Wiedziała,

że jest dumna, że trudno z nią wytrzymać, i to ją bolało, tak bardzo chciała

mieć przyjaciółkę... Tak bardzo..."


W Watford, małym

brytyjskim miasteczku, przy Hampton Street 8, w dużym wystawnym domu ciągle

paliło się światło. Cathy jeszcze nie spała pogrążona w ponurych

rozmyślaniach. Była ładną blondynką o szarych oczach i zadartym nosie. Miała

piętnaście lat. Jej rodzice byli bardzo zamożni. Matka znana dziennikarka, a

ojciec słynny biznesmen robiący jakieś zagraniczne interesy. Trzeba było

przyznać, że państwu Andrey dobrze się powodziło. To napawało Cathy dumą.

Uważała, że jest lepsza od innych, bo ma droższe ciuchy, a jej rodzice

bardziej nowoczesny samochód. Nie chciała przyznać nawet przed samą sobą, że

cierpiała z powodu swojego charakteru. Była zbyt dumna, żeby to zrobić. Mimo

to nie potrafiła się zmienić, gdyby rodzice poświęcaliby jej trochę więcej

czasu może byłaby inna... Nie wiedziała, że niedługo to wszystko się

zmieni...
- Panienko Catherine! - gosposia wyrwała Cathy z

zamyślenia. Nie cierpiała gdy ktoś tak do niej wołał. - Pora gasić

światło.
- Karen! Ile razy cię prosiłam, żebyś się tak do mnie nie

zwracała!
- Przepraszam panienkę! - Po chwili rozległo się ciche

pukanie do drzwi i zanim Karen usłyszała odpowiedź już była w środku. Była

to miła kobieta o kasztanowych włosach i ciemnobrązowych oczach.
-

Proszę już się kłaść. - powiedziała z uśmiechem.
- Czy mama już wróciła?

- w odpowiedzi spytała Cathy.
- Tak, ale była zbyt wyczerpana, żeby do

panienki zajrzeć. Właśnie wróciła z Londynu i życzy sobie spokoju.
-

Dobrze, już gaszę światło. - znudzonym głosem odpowiedziała Cathy.
Był

jasny poranek, a słońce zaglądało w okna. Cathy z ociąganiem wstała z łóżka

i spojrzała na zegarek. Była o dziwo w dobrym humorze kiedy schodziła na dół

na śniadanie. Zobaczyła Karen jak zwykle krzątającą się przy kuchni i swoją

matkę, która szykowała się do pracy.
- Ty jeszcze w domu? - Cathy spytała

ją zdziwiona.
- No jak widzisz jeszcze nie. Ubieraj się to cię podwiozę.

- pani Andrey nawet na nią nie spojrzała.
- Dobrze, tylko zjem śniadanie.


- Masz piętnaście minut. Czekam w samochodzie. - odpowiedziała jej matka

i wyszła.
Piętnaście minut później Cathy siedziała z matką w samochodzie

jadąc w kierunku szkoły. Dojechały równo z dzwonkiem, więc popędziła w

kierunku klasy. Weszła do sali i zajęła swoje miejsce, a obok niej usiadła

jak zwykle, nudna ruda Miranda.
- Cześć! - rzuciła przypatrując się

Cathy, która popatrzyła na nią znudzonym wzrokiem i nic nie

powiedziała.
- Cisza! Chcę wam coś powiedzieć!!! - pani

Doth próbowała uspokoić klasę, która nie zwracała na nią najmniejszej uwagi.

- Chciałam wam kogoś przedstawić, ale widzę, że nie jesteście

zainteresowani. - powiedziała cicho z błyskiem w oczach. Klasa popatrzała na

nią zaciekawionym wzrokiem i momentalnie ucichła.
- Tak lepiej. Poznajcie

Veronique Abercley, waszą nową koleżankę. - powiedziała wskazując na chudą,

wysoką brunetkę o wielkich błękitnych oczach. Cathy z zainteresowaniem

zaczęła się jej przyglądać, zastanawiając się jaka może być ta dziewczyna.

Wyglądała nieciekawie w długiej szarej spódnicy i lekko przybrudzonej

beżowej bluzce, ale Cathy dostrzegła w niej coś intrygującego, coś co ją do

niej ciągnęło...
- Veronique, usiądź w ostatniej ławce, wszystkie są

zajęte.
Lekcja potoczyła się dość spokojnie, ale każdy co chwila rzucał

jej ukradkowe spojrzenia. Cathy postanowiła, że skoro wreszcie ma szansę

wyrwać się ze szponów tej rudej Mirandy, na następnej lekcji dosiądzie się

do Veronique. Na przerwie podeszła do niej i uśmiechnęła się. Sama się tym

zdziwiła, przecież zawsze była taka oschła i dumna...
- Cześć! Jestem

Cathy - zagadnęła i wyciągnęła do niej rękę.
- Veronique - odpowiedziała

krótko i uścisnęła jej dłoń. - Miło cię poznać.
Cathy starała się być

miła, choć nie bardzo jej to wychodziło, sama nie wiedziała czemu, ale

chciała się z nią zaprzyjaźnić z tą intrygującą brunetką...
- Czy

mogłabym usiąść z tobą na następnej lekcji? - zagadnęła śmiało.
- Jeśli

chcesz... - Veronique nagle się zmieszała. - Dobra - dodała po chwili.
-

Dzięki.
Dzień minął dość spokojnie, dziewczyny gadały wesoło na

przerwach, widać, było, że przypadły sobie do gustu. Wszyscy się dziwili tej

nagłej przemianie Cathy, która zwykle była nieprzystępna i ponura, a teraz

gada w najlepsze z prawie nieznajomą dziewczyną.
Cathy natomiast

zauważyła, że Veronique niechętnie mówi o sobie, za to ona zwierzała się tak

jak jeszcze nikomu innemu. Mówiła o swoich kłopotach, braku zainteresowania

ze strony rodziców, o tym wszystkim, o czym dotychczas nie chciała przyznać

się nawet przed samą sobą. Kiedy zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec

lekcji, Cathy zagadnęła wesoło:
- Gdzie mieszkasz? Może odprowadzić cię

do domu?
- Eee...ja? Nie, nie trzeba... Ja wracam autobusem - Veronique

nagle spuściła wzrok.
- Dobra, w porządku. - odpowiedziała Cathy, chociaż

mina jej nieco zrzedła.
W posępnym nastroju wracała do domu. Jej dobry

humor nagle gdzieś zniknął. Zastanawiała się dlaczego Veronique tak mało

opowiada o sobie i czemu tak się zmieszała kiedy spytała ją gdzie mieszka.

Nie umiała odpowiedzieć na te pytania.
Taka sytuacja powtarzała się

przez najbliższe parę dni, niby było wszystko w porządku, ale kiedy pytała

się o cos związanego z rodziną Veronique, ta natychmiast milkła i stawała

się posępna. W końcu Cathy postanowiła śledzić ją w drodze powrotnej do

domu. Z początku miała wątpliwości, czy to w porządku, ale w końcu nie miała

innego wyjścia... Jak postanowiła, tak też zrobiła. Kiedy Veronique

wychodziła ze szkoły, Cathy niezauważona poszła za nią. Doszły do przystanku

autobusowego i wsiadły do autobusu. Kiedy kontroler zaczął sprawdzać bilety,

Cathy szybko wygrzebała jakiś z kieszeni, wciąż bacznie obserwując

Veronique. Ta sprawiała wrażenie lekko zdenerwowanej. Kiedy kontroler

podszedł do niej, powiedział:
- A panna znów nie ma biletu? Nie mogę tego

dłużej tolerować, tym razem będzie trzeba zapłacić karę.
- Ale ja... -

Veronique sprawiała wrażenie bliskiej płaczu, ale Cathy szybko zreflektowała

się o co chodzi i powiedziała.
- Ja zapłacę - Veronique popatrzała na nią

zdumiona, ale ona szybko uregulowała należności.
- No i widzisz, już po

sprawie - Cathy starała się nieco poprawić jej humor, ale ona popatrzyła się

nią i zmieszana wyszeptała:
- Dzięki...
W milczeniu minęły kilka

przystanków. Na kolejnym Veronique szybko wysiadła, ale Cathy popędziła za

nią. Dogoniła ja dopiero pod furtką jakiejś rudery z obdrapanymi ścianami.

Popatrzyła na nią ze zdziwieniem, a ona się rozpłakała.
- To dlatego

byłaś taka zmieszana za każdym razem, kiedy pytałam o twoją rodzinę i twój

dom... - niepewnie powiedziała.
- Tego chciałaś!? - krzyknęła przez

łzy Veronique. - Teraz już wiesz! Zadowolona?
- Ja...
- Teraz

wracaj sobie do swoich nadzianych rodziców i nabijaj się, proszę

bardzo!!!
- Ja nie wiedziałam - wyszeptała Cathy. - Dlaczego

mi nie powiedziałaś? Pomogłabym ci.
- Nie chcę niczyjej litości! -

krzyknęła Veronique i pognała w stronę swojego domu.
Wtedy Cathy podjęła

jedną z najważniejszych decyzji w swoim życiu. Pobiegła za nią. Było dużo

łez, przykrych słów i krzyków, ale wiedziała, że gdyby tego nie zrobiła,

żałowałaby do końca życia.
Od tamtej pory minął rok, a Veronique i

Cathy są nadal przyjaciółkami. Jej Rodzice kiedy tylko dowiedzieli się o

kłopotach Veronique, kupili jej rodzinie przyzwoite mieszkanie, a jej ojciec

znalazł pracę dla rodziców jej przyjaciółki. Cathy nie mogła uwierzyć, że

jej rodziców stać na taki gest.
- Dziękuję wam - wyszeptała cicho.
-

To my ci dziękujemy córeczko, gdyby nie ty, nigdy byśmy się na to nie

zdobyli. - Cathy wiedziała, że teraz może na nich liczyć.

Zawsze...




KONIEC
skicia
Historia, która zdarza się dość często. Z

główną bohaterką może utożsamiać się wiele osób, taka niestety jest

rzeczywistość. W Twojej pracy jest kilka błędów:


cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Mimo to nie potrafiła się zmienić, gdyby

rodzice poświęcaliby jej trochę więcej czasu może byłaby inna... Nie

wiedziała, że niedługo to wszystko się

zmieni...

class='postcolor'> Powtórzenie, było ich więcej, ale

wszytskich nie daję. Zdarzyły się też literówki. Ogólnie nie jest źle.
Miaka
Opowiadanie jest bardzo ciekawe, szybko

się czyta, znalazłam tylko jeden błąd, który najbardzej rzucił mi się w

oczy:


width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

Klasa
style='color:red'> popatrzała
na nią zaciekawionym wzrokiem i

momentalnie ucichła.

class='postcolor'>
popatrzyła

Jednak to

zakończenie(moim zdaniem) jest trochę nierealne. Nie sądzę, żeby Rodzice

Cathy zafundowali jej koleżance mieszkanie (zazwyczaj bogatsi ludzie nie

rozumieją potrzeb tych uboższych). No, ale w opowiadaniach wszystko jest

możliwe
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>
Kira
wiesz co Ci powiem... pewnie wiesz. jest

banalnie aż do bólu i mało orygianlnie, zbyt oczywiście, troche zanadto

cukierkowo i prostolinijnie. poza tym tak jakoś nijako. ale prostota

przemawia czasem bardziej niz filozoficzno-psychologiczne wywody, silacące

sie na nietypowość i tak dalej. moze nikt nie uwierzy, moze pomyślicie, ze

sie nabijam, ale tak jakos, sama w zasadzie nie wiem dlaczego, pod koniec

bezwiednie łza zakręciła mi sie w oku. (( a moze to tylko alergia daje o

sobie znać? ))
kelyy
Wiem, że banał, wiem, że prostolinijne, ale takie właśnie miało być. To nie miał być jak to Kira nazwała wywód filozoficzno-psychologiczny, tylko zwykła jednopartówka, która niesie ze sobą jakiś sens. Wkleiłam tylko, żeby zobaczyć czy się do czegoś nadaje, ale jeżeli nie jest złe, to można zanieść na lekcje. dzięki ;*

BTW Kira tyle, że zazwyczaj banały nosi się na j. polski, i dostaje się za to całkiem pozytywne ocenki niż siakieś wywody, bo nauczycielki zazwtczaj wolą jak się pisze prostym stylem i bez jakiś udziwnień.

pozdrooffka
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.