przeczytały go nowe osoby i jak najbardziej wyczerpująco oceniły. Nie chcę,
żeby pojawiały sie takie komentarze, jakie były wszechobecne na poprzednim
forum. Ten fock to moje pierwsze opowiadanie i niestety od czasu jego
napisania cierpię na brak weny. Zaczynam już od tego wariować. Chce coś
napisać a nie mogę..brrrr. No ale coź nie będę sie tutaj rozwodziła na temat
moich flustracji
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'>
Nie zdziwię sie jeżli po przeczytaniu tego fficka najdzie was ochota na
śmiech
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'>
Misunderstood
Dziewczyna, która weszła do pokoju miała
długie, sięgające ramion, jasnobrązowe włosy oraz duże, zielone oczy. Ubrana
była w krótkie, czarne szorty i fioletową koszulkę bez rękawów. Mimo, iż
wydawała się sympatyczna, było w niej coś niepokojącego. Udawała... bez
wątpienia nie zachowywała się naturalnie. Nikt z obecnych w pomieszczeniu
osób nie mógł tego jednak zauważyć. Nieznajoma była mistrzynią w swej
sztuce. Szybko rozejrzała się po pokoju, jakby rozpoznając teren, po czym
przywołała na usta swój najbardziej czarujący uśmiech. Mimo, iż wydawała się
szczęśliwa, jej oczy pozostały czujne i zdecydowane...
Harry spojrzał
w stronę drzwi. Stała w nich jakaś nieznajoma dziewczyna. Sprawiała wrażenie
bardzo sympatycznej. Uśmiechnęła się, a on odwzajemnił ten uśmiech. Zaraz
potem spostrzegł odznakę przypiętą do jej ubrania. Przedstawiała węża na
zielonym tle. Nastrój chłopaka natychmiast się zmienił. Ślizgoni mieli
najgorszą reputacje w szkole. Byli złośliwi, przebiegli i okrutni, jednak ta
dziewczyna zupełnie nie pasowała do tego opisu.
-Potter, prof.
McGonagall chce cię widzieć. Chodzi o jakieś sprawy organizacyjne związane z
tegorocznymi rozgrywkami Quidditcha- powiedziała nieznajoma.
-A...tak już
idę- odpowiedział i podążył za dziewczyną. Wstając napotkał piorunujący
wzrok Rona, jednak nie zwrócił na to uwagi. Idąc w stronę boiska do gry ,
Harry i jego towarzyszka nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Szli w
milczeniu. Kiedy zbliżali się do wyjścia, zza rogu wyłonił się Draco
Malfoy.
-A któż to? Potter?- wycedził, po czym spojrzał na dziewczynę
stojąca obok niego- Nadine, co ty do cholery wyprawiasz? Urządzasz sobie
romantyczne spacerki z Potterem? Musimy pogadać...natychmiast- dodał widząc
minę dziewczyny.
-Wybacz Draco, ale TERAZ jestem zajęta -odpowiedziała
patrząc mu prosto w oczy. Nie była ani trochę zdenerwowana. Jej wzrok zdawał
się doprowadzać Malfoy'a do szału.
-Słuchaj, swoich zdolności możesz
sobie używać na kimś innym, ale nie na mnie. Nic mnie nie obchodzi to, że
jesteś zajęta. Musze ci coś powiedzieć, bo najwyraźniej nie zrozumiałaś
tego, o czym wcześniej rozmawialiśmy.
-NIE MAM TERAZ CZASU , rozumiesz?
Spotkamy się wieczorem w dormitorium- mówiąc to, posłała Draconowi lodowate
spojrzenie, po czym zaczęła schodzić ze schodów. Harry podążył za nią. Był
ciekaw, o czym tak pilnie Malfoy chciał porozmawiać z ta dziewczyną i co
miało oznaczać owe zdanie: "swoich zdolności możesz sobie używać na
kimś innym". Jakich zdolności?
-Ee...Nadine nie musisz odprowadzać
mnie na boisko. Dzięki, że mnie poinformowałaś o zebraniu.
-Nie ma za co-
uśmiechnęła się- musiałam wrócić do zamku po odznakę (znasz przepisy), więc
prof. McGonagall poprosiła mnie, żebym przy okazji zawołała ciebie-
wyjaśniła dziewczyna.
- Zaraz, zaraz. Czyli ty też uczestniczysz w
zebraniu?
- Jasne, gram na pozycji szukającego- powiedziała Nadine,
posyłając Harry'emu słodki uśmiech. W tym momencie chłopak poczuł, nie
wiedząc czemu, że w tym roku bardzo trudno będzie wygrać mecz ze Ślizgonami.
Draco siedział na kanapie przed
kominkiem bezmyślnie wpatrując się w ogień. Było to jedyne miejsce w
dormitorium, w którym można było się ogrzać. Rozmyślał o Nadine. Ośmieszyła
go. Ośmieszyła i upokorzyła. Tak, i to przed kim? Przed jego największym
wrogiem. Niech ją szlag! Jeszcze tego pożałuje! Nikt nigdy nie
sprzeciwiał się Draconowi., nikt nie odważył się zaprotestować czy wyrazić
odmienne zdanie kiedy on był w pobliżu. Ta dziewczyna była inna.
Najwyraźniej za cel postawiła sobie wkurzanie Malfoy'a. W głębi serca
wiedział jednak, że ona taka po prostu jest. Nie daje sobą pomiatać i jeżeli
ma inne zdanie, mówi o tym otwarcie. Nienawidził jej, ale jednocześnie ta
jej odmienność intrygowała go. Przerwał swoje rozmyślania, bowiem usłyszał
dźwięk otwieranych drzwi.
Nadine weszła do dormitorium i pierwszą
osoba, którą zobaczyła był Draco wygodnie rozłożony na kanapie przed
kominkiem. Zdawał się na nią czekać.
- No więc? Udała się twoja randka z
Potterem?- spytał ironicznym głosem.
- Przestań się zgrywać-
odpowiedziała- miałam spotkanie związane z Quidditchem. Musieliśmy wszystko
uzgodnić. Ty- spojrzała na Malfoy'a- oczywiście, nie zostałeś
zaproszony, jako, że wyrzucono cię drużyny, kiedy zrobiłeś z siebie idiotę
i nie złapałeś znicza, fruwającego nad twoim uchem- posłała mu jadowite
spojrzenie. "Zaraz ja zabiję"- pomyślał Draco. Zerwał się z
kanapy, podbiegł do dziewczyny, chwycił ją za rękę i mocno wykręcił.
-
To był ostatni raz kiedy powiedziałaś do mnie cos takiego. Jasne? I nie waż
się już nigdy więcej ośmieszać mnie przed Potterem. Rozumiesz?
Nadine
nawet nie drgnęła. Zamiast tego posłała mu ironiczny uśmieszek.
- Bo co
mi zrobisz? Wezwiesz na pomoc swojego niezawodnego tatusia albo naślesz na
mnie Crayb'a i Goyl'a? Nie zapominaj o moich zdolnościach. Może
chcesz, żebym ci je zademonstrowała?
Chłopak momentalnie puścił jej
rękę.
- Myślisz, że jesteś sprytna, co? Ale ja nie jestem taki głupi jak
myślisz. Wiem jaka naprawdę jesteś i co zamierzasz.
- Hmm...ciekawe. Więc
co według ciebie zamierzam?
- To proste. Podoba ci się Potter. Grasz więc
przed nim tą swoją żałosną rolę dziewczyny, która nie wiadomo dlaczego
została przydzielona do Slytherinu. Jest przecież taka miła, sympatyczna i w
ogóle fajna. Tiara chyba musiała się pomylić- powiedział Draco. Nadine
milczała.
- Nie rozumiem co ty w nim widzisz- ciągnął dalej Malfoy- na
świecie jest przecież tylu interesujących chłopaków- starał się sprawiać
wrażenie jakby mówił to od niechcenia, jednak tak naprawdę bardzo zależało
mu na szczerej odpowiedzi.
- To proste. Wszyscy faceci, których dotąd
poznałam są za głupi, żeby zawracać sobie nimi głowę- powiedziała Nadine z
przekąsem, patrząc wymownie w stronę Draca- jednak Harry jest inny,
mądrzejszy. W tym momencie Malfoy zrobił się cały czerwony z wściekłości,
zacisną ręce w pięści i już miał zamiar jej odpowiedzieć, kiedy przyszło mu
coś do głowy. "Nie, nie zrobię jej tej satysfakcji. Gdybym się wkurzył
wprawiłbym ja tylko w jeszcze większa radość". Powstrzymał się więc i
powiedział:
- Ty chyba lubisz mnie denerwować. Niestety tym razem ci się
to nie udało- mówiąc do wyszedł, pozostawiając dziewczynę
samą.
-Harry, pogięło cię? Dobra, rozumiem, że
musiałeś jej towarzyszyć aż na boisko, ale żeby się do niej uśmiechać? Co ty
zwariowałeś? Przecież ta dziewczyna jest ze Slytherinu!- powiedział Ron
z wyrzutem.
-Uspokój się i nie mów tak głośno. Wiem, że jest ze
Slytherinu, ale nie zauważyłem jej odznaki, kiedy weszła do dormitorium. A
poza tym ona jest...inna- odpowiedział Harry.
- Wiem, że jest inna. W
końcu jest w tym samym domu co Malfoy. Pewnie jest taka jak on.
- Nie o
to mi chodziło, Nadine jest inna niż wszyscy Ślizgoni.
- Nadine? Więc
zdążyłeś już się z nią zaprzyjaźnić. No to fajnie- powiedział Ron z irytacją
w głosie.
- Posłuchaj, kiedy zbliżaliśmy się do wyjścia spotkaliśmy
Malfoy'a- Harry opowiedział przyjacielowi o spotkaniu dziewczyny i
Dracona.
- Odezwała się tak do niego? Naprawdę?- najwyraźniej Ron był pod
wrażeniem- chyba zaczynam ją lubić.
-A żebyś widział minę Draca-
roześmiał się Harry. Nie powiedział jednak przyjacielowi o owym zdaniu, w
którym Malfoy wspomniał cos o tajemniczych zdolnościach Nadine.
Był to dzień 1 grudnia. Śnieg pokrył białą zasłoną puchu cały
zamek i tereny wokół niego.
W dormitorium Slytherinu panował straszny
ziąb. Uczniowie zbijali się w małe grupki, mając nadzieję, że to ich chociaż
trochę ogrzeje. Na kanapie przed kominkiem wraz z kilkoma innymi
szczęściarzami siedziała Nadine. Była całkowicie pochłonięta lekturą grubej
księgi. W tym momencie z sypialni chłopców wynurzyła się jakaś postać i
skierowała prosto w stronę dziewczyny.
- Co mamy pierwsze?
-
Hmm...niech pomyślę. Śniadanie?- odpowiedziała lekko znudzonym tonem nie
odrywając wzroku od tomiska spoczywającego na jej kolanach.
- Pytałem na
poważnie- odpowiedział chłopak spokojnym głosem. Przez głowę przemknęła mu
myśl: "Nie daj się sprowokować".
- Nie wiem Draco, co ja
jestem? Informacja? Nie masz swojego planu?- mówiąc to wstała i nie
zaszczycając Malfoy'a ani jednym spojrzeniem wyszła z dormitorium.
Szła szybko w stronę Wielkiej Sali. Nie znosiła Ślizgonów, mimo, iż
była do nich podobna, działali jej na nerwy. Zachowywali się tak głupio i
dziecinnie. Ona natomiast była inna. Oprócz tego, iż posiadała takie zalety
jak spryt i przebiegłość, cechowała ją także inteligencja, błyskotliwość i
ambicja. Całkiem niedawno odkryła, że kiedy jest sama staje się zupełnie
normalną, spokojniejszą i milszą osobą. Wystarczy jednak, ze wejdzie do
dormitorium Slytherinu- od razu ujawniają się w niej jakieś drapieżne
instynkty. Przed nią pojawiła się nagle jakaś postać. Nadine rozpoznała ją,
ale nie zwróciła na to uwagi.
- Cześć- odezwała się Pansy- Idziesz na
śniadanie? Ostrzegam cię, nie ma tam nikogo z naszego domu, tylko sami
Gryffoni, Potter i ta jago paczka.
- Wiesz, jestem strasznie głodna,
więc chyba zaryzykuję- odpowiedziała, nawet się nie zatrzymując.
"Idiotka"- pomyślała o Pansy. Biorąc pod uwagę cechy charakteru te
dwie dziewczyny powinny były się zaprzyjaźnić. Nadine jednak uważała ją za
głupią gęś bez osobowości. Podobnie jak Malfoy Pansy często zasłaniała się
swoją bogata rodzinką, co wzbudzało jawną litość dziewczyny.
- Cześć
Nadine!- usłyszała czyjś głos. Odwróciła się, żeby zobaczyć kto to. Przy
wejściu do Wielkiej Sali stali Ron i Harry.
Wyraz twarzy
Nadine natychmiast się zmienił. Przybrała ona miły, sympatyczny wygląd.
Pewnym siebie, wesołym krokiem i z uśmiechem na ustach dziewczyna ruszyła w
stronę dwójki przyjaciół.
- Część wam- przywitała ich.
- Cześć- Harry
uśmiechnął się do niej- E...to jest mój kolega...
- Ron- dokończyła
Nadine- Tak wiem. Jesteście przecież najsławniejszymi osobami w szkole. Pod
wpływem tego pochlebstwa przyjaciel Harry'ego posłał dziewczynie ciepły
uśmiech.
"Podziałało- pomyślała- biedny Weasley, zawsze w cieniu
Pottera. Wystarczyło powiedzieć mu byle jaki komplement, aby stał się milszy
i bardziej cię polubił" W tym momencie w polu widzenia pojawił się
Draco. Przechodząc obok Nadine nie powiedział nic, przybrał jednak
pogardliwą pozę i wydał z siebie jakiś dziwny dźwięk, coś jakby
prychnięcie.
- Kretyn- powiedziała odprowadzając go wzrokiem.
- Chyba
za sobą nie przepadacie- odezwał się Ron- Właściwie to nie wiem, dlaczego
jesteś w Slytherinie. Wydajesz się zupełnie inna niż ludzie z twojego
domu.
- Często sama zastanawiałam się nad tym- odpowiedziała dziewczyna
starając się przybrać wyraz zadumy na twarzy- To chyba ze względu na moją
ambicję. Kurcze, tylko nie pomyślcie sobie, że jestem zarozumiała- mówiąc to
uśmiechnęła się.
- No co ty- powiedział Harry- Słuchaj Nadine, dzisiaj
wieczorem idziemy do Hagrida. Może e... wybrałabyś się z nami?- dodał
niepewnie.
- Jasne, bardzo chętnie- zgodziła się, co wywołało zadowolenie
na twarzy Pottera- Sorry, ale muszę już iść. Spotkamy się dzisiaj po
lekcjach przy wyjściu z zamku. OK.?
- OK- odpowiedzieli chórem obaj
przyjaciele. Nadine posłała im ostatni uśmiech po czym odeszła w stronę
stołu Slytherinu.
- No to ja już wiem, co tu się święci- powiedział Ron
szelmowsko.
- Przestań dobra?- Harry wydawał się nieco zdenerwowany- Ona
jest po prostu fajną dziewczyną. Pomyślałem, że dobrze byłoby ją poznać
lepiej.
- Dobra, dobra- ja już wiem swoje- powiedział jego przyjaciel
pod nosem.
Idąc w stronę stołu Nadine nie mogła powstrzymać
uśmiechu, który wypłyną na jej twarz. Wszystko poszło jak z płatka. Weasley
zadawał dokładnie te pytania, na które z góry przygotowała sobie odpowiedzi.
Jej zadowolenie nie mogło ujść uwagi Draca. Z braku miejsca musiała usiąść
naprzeciwko niego.
- Można wiedzieć cóż cię tak ucieszyło?- zapytał-
Czyżby Potter zaprosił cię na PRAWDZIWĄ randkę?
- Coś w tym rodzaju. I
wiesz co? Możesz sobie oszczędzić takich głupich numerów, jak przy wejściu
do Wielkiej Sali. Albo nie. Tak naprawdę ułatwiłeś mi sprawę, więc możesz
częściej robić takie dziecinne rzeczy. Draco poczerwieniał.
- A gdzież to
się wybieracie, jeżeli można wiedzieć?- zapytał z udawana uprzejmością.
-
Nie twoja sprawa. A właściwie dlaczego cię to tak interesuje? Czyżbyś był
zazdrosny, Dracusiu?- zasyczała
- Ja? Mianowicie o co? Bo chyba nie o
ciebie?- wybuchnął śmiechem- Masz za wysokie mniemanie o sobie.
- Nie
wydaje mi się- mówiąc to Nadine wstała od stołu- A teraz wybacz, ale za pięć
minut mamy transmutację... z Gryffonami- dodała, po czym wyszła z sali.
Harry, Ron i Hermiona pojawili się punktualnie o
szóstej przy wyjściu z zamku. Nadine już na nich czekała. Po wstępnym
przywitaniu cała czwórka ruszyła w stronę chatki Hagrida. Jednak rozmowa
jakoś się nie kleiła. "Wymyśl coś do cholery"- myślała gorączkowo
Nadine.
Pierwszy raz w życiu nie wiedziała co powiedzieć. Syknęła ze
zniecierpliwienia. "Eureka! Już wiem"- przeleciała jej przez
głowę myśl szybka niczym błyskawica.
- Harry, słyszałam, że znasz mowę
węży. Może powiesz mi o tym coś więcej? No wiesz, jak to się dzieje, że
możesz porozumiewać się z tymi zwierzętami, skąd się o tym dowiedziałeś
itp.- zapytała, usiłując sprawić, by na jej twarzy rysowała się błagalna
prośba. Chłopak widząc to zaczął szczegółowo opowiadać, o tym jak uwolnił
wielkiego boa z klatki w zoo, jak pokonał bazyliszka w komnacie tajemnic
itd. Od czasu do czasu przerywał mu Ron, wtrącając jakieś śmieszne
komentarze i sprawiając, że wszyscy wybuchali śmiechem. To sprawiło, że
nastrój momentalnie się poprawił. Gawędząc wesoło stanęli przed chatką.
Hermiona zapukała, a po chwili drzwi otworzył im wielki, swojsko wyglądający
mężczyzna.
- Witajcie- przywitał ich- A kogóż to przyprowadziliście ze
sobą?- zapytał patrząc w stronę Nadine. W chwilę potem spostrzegł odznakę,
przypiętą do jej płaszcza. Twarz Hagrida przybrała na moment groźny wygląd,
ale zaraz potem wygładziła się.
- Więc, e... jesteś z Slytherinu- bąknął-
mam nadzieję, że nie przyjaźnisz się z Malfoy'em, bo inaczej będziesz
musiała e...
- No jasne, że Nadine nie przyjaźni się z tym kretynem-
wtrącił szybko Harry- Myśli o nim to samo, co my.
- W takim razie
rozgość się- powiedział już wyraźniej milszy Hagrid biorąc od niej
płaszcz.
Cała czwórka usiadła za wielkim, dębowym stołem, stojącym na
środku pokoju. Zaczęli rozmawiać o szkole, jak się tu dostali, co lubią,
czego nienawidzą itp. Tymczasem ich wielki przyjaciel przygotowywał jakiś
smakowicie pachnący trunek. Chwilę później podał im to z zagadkową miną.
- Hagridzie, co to jest?- spytał podejrzliwie Ron.
- Nie mogę
powiedzieć, to moja tajemnica- odpowiedział olbrzym z błyskiem w oczach-
Pijcie- dodał. Po kolei wszyscy pociągnęli małe łyczki.
- Hmm...
niezwykle orzeźwiające i rozgrzewające. Chyba wiem, co to jest. To...-
Nadine odezwała się pierwsza
- Ciii!!!- szybko przerwał jej
Hagrid- nie chcę, żeby ktokolwiek się dowiedział. Chociaż... nie
podejrzewałem, że jakaś osoba, szczególnie ze Slytherinu, będzie wiedziała
co to jest- dodał, patrząc z uznaniem na dziewczynę. "Ha, ty też jesteś
już mój kochaneczku- pomyślała Nadine z satysfakcją- Została mi już tylko
Hermiona, a reszta Gryffonów na pewno nie będzie miała nic przeciwko"
Wtedy przypomniała sobie Draca. Co on powie? Co zrobi reszta Ślizgonów,
kiedy się dowiedzą, że...
- Hey Nadine! Śpisz?- wydzierał się Ron
wymachując jej ręka przed oczami.
- Odczep się ode mnie, dobra?-
warknęła, nie panując nad swoją odpowiedzią.
W pomieszczeniu zrobiło się
cicho. Słychać było tylko ogień trzaskający na kominku i ujadanie Kła na
zewnątrz. "Cholera"- pomyślała Nadine- Co ja
narobiłam!"
- E... przepraszam Ron- wymamrotała- Strasznie nie
lubię, jak ktoś przeszkadza mi w myśleniu. Staję się wtedy zła. Wiesz jak to
jest, wyobrażasz sobie jakąś rzecz, aż tu ktoś nagle macha ci ręką przed
oczami. Naprawdę jest mi przykro, nie chciałam cię urazić, ale kiedy zdarza
się cos takiego, po prostu nie panuję nad sobą- spojrzała na niego
błagalnie. Wypadła doskonale. Sprawiła, że to Ron poczuł się winny, a Harry
w duchu przyznawał jej rację.
- To ja przepraszam, Nadine- powiedział
Weasley ze skruszona miną- nie wiem jak to jest komuś przerywać bo sam
niezbyt często myślę. Ostatnia uwaga sprawiła, że cała piątka się
roześmiała. Zdawało się, że wszystko wróciło do normy.
Na dworze
było okropnie zimno. Draco przytulony do jednej ze ścian chatki Hagrida czuł
jak mróz przenika go do szpiku kości. Mimo, iż zdawało mu się, że niedługo
zamarznie, postanowił zostać i zobaczyć, co robi Nadine. Wstydził przyznać
się, nawet sam przed sobą, że przyszedł tu za nią z powodu zwyczajnej
zazdrości. Chłopak spojrzał przez szybę. Dziewczyna siedziała obok
Harry'ego. Rozmawiali ze sobą i głośno się śmiali. W środku panowała
wspaniała atmosfera. Mogło się zdawać, że cała piątka czuje się ze sobą
wprost cudownie. Draco zobaczył jednak coś, co tylko on mógł ujrzeć. Znał
dobrze tę zielonooką dziewczynę, wiedział jaka jest, można nawet zaryzykować
stwierdzenie, że czytał w jej myślach. Widział, jak czujnie rozglądała się
po pomieszczeniu, badając każdą rzecz, w nim się znajdującą. Zauważył, że
stara się nad sobą panować, że cały czas udaje. "Przeklęta
hipokrytka"- pomyślał. Kiedy widział, jak Nadine powstrzymuje swoje
uczucia, miał ochotę ja udusić. "Niech teraz coś się wydarzy, niech się
chociaż raz pomyli, zrobi coś niezaplanowanego, cokolwiek"- modlił się
w duchu. Wtedy nagle zauważył, iż wszystkie osoby zgromadzone w
pomieszczeniu zamilkły i wpatrywały się w Nadine. Dziewczyna zaczęła cos
wyjaśniać, tłumaczyć. Po chwili na twarzach pozostałych osób zagościł
uśmiech. Wszystko wróciło do normy, no prawie wszystko. Draco mógł zobaczyć
na twarzy swojej "znajomej" wyraźne postanowienie, że już nigdy w
życiu nie dopuści do takiej sytuacji. Poczuł jak ogarnia go ogromna złość.
Znowu jej się udało! Trzeba przyznać, że kiedy udawała, była
perfekcyjna, umiała samym tylko wyrazem twarzy sprawić, aby jakaś osoba
poczuła się winna. "No i jeszcze te jej zdolności"- pomyślał
Draco. Przez chwilę chłopak rozważał, czy nie powiedzieć Harry'emu jaka
naprawdę jest jego nowa koleżanka, jednak po dłuższym namyśle doszedł do
wniosku, że Potter z pewnością by w to nie uwierzył, poza tym nie zamierzał
robić niczego, co mogłoby wyjść na dobre jego największemu wrogowi. Po
chwili Malfoy zdecydował się wrócić do szkoły. Popatrzył jeszcze przez
moment na śmiejąca się Nadine po czym odszedł wolno w stronę zamku.
"Muszę bardziej nad sobą panować- myślała Nadine- już nigdy
więcej nie mogę dopuścić do takiej sytuacji." Mimo, iż Harry znowu
śmiał się do niej, zdawała sobie sprawę, że coś popsuła, bezpowrotnie.
Postanowiła to nadrobić. Brała czynny udział w rozmowie, sypała żartami jak
z rękawa, jednym słowem starała się zrobić wszystko, aby pozostałe osoby
zapomniały o tym, jak odezwała się do Rona. W pewniej chwili naszło ją
dziwne uczucie. Poczuła się zmęczona tym ciągłym udawaniem, miała ochotę być
sobą, zachowywać się tak, jak chce. Jednak już w następnym momencie
powiedziała sobie stanowczo, że to niemożliwe. Żeby osiągnąć swój cel musi
ponieść pewne ofiary. Odruchowo spojrzała w stronę okna, tak jakby coś ja do
tego zmuszało. Zdążyła zauważyć blond czuprynę, która zaraz potem zniknęła.
"Malfoy?"- pomyślała. Miała ochotę głośno się roześmiać,
jednak powstrzymała się od tego.
Ze zdziwieniem stwierdziła, że zrobiło
jej się miło i jakoś tak... cieplej na sercu. Draco przyszedł za nią do
chatki! Niewiarygodne! Bez względu na to co mówił, był o nią
zazdrosny!
"Ha! Teraz będę się mogła nad nim
znęcać!"- pomyślała z satysfakcją. Nie mogła się już tego
doczekać.
Nadine weszła do dormitorium i
tak, jak się spodziewała zobaczyła Malfoy'a siedzącego przed kominkiem.
Spojrzał w jej stronę.
- Coś długo trwała ta randka- powiedział.
Dziewczyna zdziwiła się. W jego głosie nie było ani trochę ironii, tylko
jakby... zmęczenie i rezygnacja- jak wykorzystaliście ten cudowny czas?-
mówił dalej nawet bez cienia ciekawości.
- Dlaczego pytasz? Spędziłeś
przecież cały wieczór pod oknem podglądając co robię- odpowiedziała. Chwila
na którą czekała, chwila kiedy chciała poznęcać się nad Draconem wreszcie
nadeszła, lecz co dziwne Nadine nie czuła z tego powodu żadnej satysfakcji.
Malfoy drgnął i podniósł wzrok.
- Skąd o tym wiesz?- warknął.
-
Ach Draco ja mam wiele ukrytych zdolności, o których nie wiesz. Oprócz tych
złych jestem... jasnowidzem- dodała szeptem, jakby chcąc wywołać uczucie
grozy. Chłopak zorientował się, że dziewczyna robi sobie żarty. Ogarnęła go
złość. Teraz kiedy wiedziała, o jego "wypadzie", będzie mogła go
poniżać, wyśmiewać się i ośmieszać przed innymi. Na początku chciał jej coś
odpowiedzieć, coś chamskiego, jednak po chwili zrezygnował. Wiedział, że aby
ją zdenerwować wystarczy udawać, iż te słowa nie wywarły na nim żadnego
wrażenia. Nadine nie znosiła być ignorowana. Liczyła na kłótnię, w której
mogłaby poniżyć swego przeciwnika.
- Wiesz co? Żal mi ciebie- powiedział
powoli, patrząc jej wyzywająco w oczy. Były one złowrogie i czujne, ale
zarazem tajemnicze. Draco obserwował z rosnącym zadowoleniem, jak twarz
dziewczyny staję się coraz bardziej czerwona.
- Żal? A można wiedzieć
dlaczego?- zapytała, z trudem powstrzymując się by nie skoczyć na
Malfoy'a i nie wydrapać mu oczu.
- Tak, żal mi ciebie, ponieważ
zachowujesz się jak zupełnie inna osoba. Nie potrafisz, a może nie chcesz
być sobą. Grasz swoją śmieszną rolę, co wzbudza we mnie tylko i wyłącznie
litość- mówił rozkoszując się wrażeniem jakie jego słowa wywarły na Nadine.
"Tym razem to ja wygrałem"- pomyślał.
Dziewczyna wpatrywała
się w Dracona, jakby miała ochotę go zabić. Pewnie wydawało mu się, iż
wygrał. Jeżeli tak, to był w błędzie.
- Jeżeli tak bardzo mnie
nienawidzisz i czujesz do mnie tylko litość, dlaczego więc dzisiaj wieczorem
poszedłeś za mną do chatki tego olbrzyma? Dlaczego to wszystko tak bardzo
cię interesuje? Dlaczego ciągle wypytujesz mnie o spotkania z Harrym,
udając, że robisz to tylko i wyłącznie po to, żeby się pośmiać? Może
odpowiesz mi na to pytanie?- zapytała ze złością- Mam dosyć twojego
wścibstwa i pytań o moje prywatne sprawy. Czemu po prostu się nie odczepisz,
co?- te słowa wyleciały z niej z szybkością błyskawicy
Draco stał nic nie
mówiąc.
- To do siebie powinieneś czuć litość- zakończyła. Chwilę
patrzyli na siebie, nie wymawiając ani jednego słowa. Nadine czekała na to,
co powie Malfoy, kiedy jednak nic nie zrobił, powiedziała ze
zniecierpliwieniem:
- Nieważne, po co ja to w ogóle mówię.
Po czym
odeszła w stronę sypialni dziewcząt.
Draco wpatrywał się w ścianę,
jakby licząc na to, że ona mu odpowie. Usiłował znaleźć wyjaśnienia na
pytanie postawione przez Nadine. Dlaczego to wszystko, tak bardzo go
obchodzi? Dlaczego włóczy się za nią i bez przerwy zasypuje pytaniami?
Odpowiedź, która nasunęła mu się na myśl wydawała się śmieszna. Wybuchnął
rechotem. "Ona najwyraźniej myśli, że się w niej zakochałem". Po
chwili, zamilkł, jakby nad czymś się zastanawiając. Jego twarz przybrała
poważny wygląd. Nie to przecież nie możliwe...- pomyślał z lekkim niepokojem
po czym odszedł w stronę sypialni.
Dni, które potem nadeszły nie
należały do najłatwiejszych dla Nadine. Po ostatniej kłótni z Malfoy'em,
chłopak prawie w ogóle z nią nie rozmawiał. Traktował dziewczynę jak
powietrze. Poza zdawkowym "cześć", wypowiadanym z pogardą, wcale
się nie odzywał.
Na początku Nadine była zadowolona z takiego obrotu
sprawy. Nikt jej nie wypytywał, nie śledził, nie naprzykrzał się. Jednak z
czasem zaczęło jej brakować kłótni z Draconem, chwili, gdy wchodziła do
dormitorium i widziała go, jak siedział na kanapie przed kominkiem, czekając
aż przyjdzie. Nie chciała się do tego przyznać, nawet przed samą sobą.
O
wiele bardziej zadowolona była ze swojej znajomości z Harrym. Od jakiegoś
czasu byli prawie nierozłączni. Chodzili razem na zajęcia, a potem długo
rozmawiali, stojąc przy schodach do poszczególnych dormitoriów. Te spotkania
stały się już niemal regułą. Codziennie, punktualnie o 21, gdy kończyły się
lekcje, szli zgodnie w stronę lochów Snap'a, po czym siadali na
stopniach i długo dyskutowali. Z czasem, kiedy Nadine lepiej poznała
Harry'ego, ten chłopak zaczął ją jeszcze bardziej intrygować. Miał w
sobie wiele tajemnic, które chciała poznać. Liczyła się z tym, że wszyscy
Ślizgoni odwrócą się do niej plecami, z chwilą, w której zacznie oficjalnie
chodzić z Potterem, lecz nie dbała o to. Nigdy nie przejmowała się opinią
ludzi, zwłaszcza tych, których uważała za głupich. Nie wątpiła, że moment,
na który tak długo czekała wkrótce nadejdzie.
Harry i Ron siedzieli
w dormitorium Gryffindoru, odrabiając pracę domową z jednego z przedmiotów.
Nauka jakoś im nie szła, odłożyli więc pergaminy i wygodnie rozsiedli się na
kanapie przed kominkiem.
- Nie znoszę wróżbiarstwa. To najgorszy
przedmiot na świecie- powiedział Ron znudzonym głosem.
- Zapominasz o
eliksirach- wtrącił Harry.
- Możesz mi nie przypominać? Dzisiejsza
lekcja to był koszmar. Gdyby nie Nadine z pewnością wylałbym całą zawartość
kociołka na siebie albo dodał jakiegoś zupełnie niepotrzebnego składnika.
- Szczerze mówiąc, to nie zauważyłem żebyś tam cokolwiek robił-
powiedział jego przyjaciel żartobliwym tonem.
- E...- Ron był
zakłopotany- w gruncie rzeczy tak było. Nadine sama zrobiła ten eliksir.
Wstyd się przyznać, ale ja po prostu stałem i patrzyłem, jak przygotowywała
poszczególne składniki i wrzucała je do kociołka. Kiedy inni męczyli się- my
mieliśmy już gotowy wywar i mogliśmy odpocząć- Harry milczał. Nadine była
świetna z eliksirów, przejawiała więc typowo ślizgońskie zainteresowania.
Trochę go to niepokoiło. Po takiej dziewczynie jak ona bardziej spodziewałby
się uzdolnień w kierunku transmutacji, czy chociażby wróżbiarstwa. Martwił
się też tym incydentem u Hagrida. Nadine sprawiała wtedy wrażenie jakby
puściły jej nerwy.
- Ron- zapytał przyjaciela- co myślisz o owym zajściu
u Hagrida?
- O tym, co powiedziała Nadine? Wcale się jej nie dziwię.
Zachowywałem się jak kretyn- odpowiedział beztrosko przyjaciel- Każdy by się
zdenerwował w takiej sytuacji.
Ta odpowiedź uspokoiła Harry'ego.
"Czym ja się w ogóle martwię- skarcił siebie w duchu- przecież ona
nigdy w życiu by mnie nie okłamała. Po prostu nie jest taka".
-
A dlaczego ty się tak o nią wypytujesz, co?- zapytał Weasley- Już dawno
zauważyłem jak wodzisz za nią wzrokiem i przyglądasz się na...- nie zdążył
dokończyć, bo dostał w głowę książką do transmutacji.
Był 15 grudnia. Zbliżały się Święta Bożego
Narodzenia, a wraz z nimi- bal. Kiedy Dumbledore ogłosił, iż w tym roku
odbędzie się zabawa, w szkole zapanowała gorączkowa atmosfera. Na
korytarzach widać było małe grupki dziewcząt i chłopców, którzy żywo o czymś
dyskutowali, chichocząc przy tym jak pięcioletnie dzieci. Takie zachowanie
niezmiernie denerwowało Nadine. Szła ona właśnie korytarzem, kiedy zobaczyła
dwie rozmawiające koleżanki i chłopaka, który najwyraźniej był bardzo
zakłopotany i zawstydzony. Po chwili przyjaciółki wybuchnęły śmiechem
sprawiając, iż twarz młodzieńca pokryła się szkarłatem. "Idiotki"-
pomyślała, przechodząc obok nich i posyłając im spojrzenie pełne litości.
Miała po dziurki w nosie tych wszystkich wygłupów. Zdawało się, że uczniowie
Hogwartu powariowali. Dziewczyny, i to nawet te ze Slytherinu, zachowywały
się jak kretynki. Nadine od początku wiedziała z kim uda się na bal. Była
całkowicie pewna, że wszystko co sobie obmyśliła, pójdzie zgodnie z planem.
Nie mogło przecież zdarzyć się inaczej. Weszła do dormitorium. Znajdowało
się tam pełno ludzi, którzy oczywiście dyskutowali o zabawie.
- Nie
macie innych tematów do rozmowy?- zapytała ze złością rzucając książki na
kanapę i kierując się z powrotem w stronę drzwi. Nie zamierzała zostać tam
ani minuty dłużej.
Wybiegając z pomieszczenia wpadła na jakąś osobę
idąca równie szybko jak ona.
- Uważaj jak chodzisz- powiedziała schylając
się, aby podnieść swoje rzeczy.
- Do Pottera z pewnością byś się tak nie
odezwała- usłyszała znajomy głos. Podniosła oczy. Draco. Opierał się o
ścianę i patrzył na nią spokojnym, badawczym wzrokiem. To nieoczekiwane
spotkanie trochę ja speszyło. Szybko jednak odzyskała swoja zwykłą pewność
siebie.
- Niestety nie ma teraz czasu na rozmowy z idiotami. Spieszę się-
powiedziała.
- Nie wątpię. Zapewne idziesz do Pottera. Nie będę cię więc
zatrzymywał- odparł tym swoim zwyczajnym, beznamiętnym głosem. Zirytowało ją
to. Była w podłym nastroju, a teraz jeszcze Malfoy stroi sobie żarty. Stała
chwilę zastanawiając się "A czemuż by nie...- myślała- już tak dawno
tego nie robiłam. Mały trening nie zaszkodzi". Nie mogła powstrzymać
upiornego, złośliwego uśmiechu, który wypłyną na jej twarz. Draco widząc to,
mimo woli się wzdrygnął. Jeszcze nigdy nie widział równie złowrogiego
wyrazu. Nadine podeszła do niego i spojrzała mu w oczy. Oboje stali tak
blisko, iż lekko dotykali się rękami.
- Powiedziałam ci już kiedyś-
zaczęła mówić głośno i wyraźnie- że nie lubię kiedy ktoś wtrąca się w moje
prywatne sprawy. Myślałam, że to zrozumiałeś, chyba jednak się myliłam.
Draco stał chwilę nie wiedząc co odpowiedzieć. Nagle poczuł straszny
ból. Z przerażeniem stwierdził, że zaczyna tracić wzrok. Złapał się za głowę
"Zabiję ją!"- przeleciało mu przez myśl. Usiłował zamachnąć
się i uderzyć Nadine, nie udało mu się jednak. Ból w głowie cały czas
narastał, zdawało się, że zaraz rozerwie mu czaszkę. Upadł na kolana. Po
krótkiej chwili usłyszał ironiczny, pełen satysfakcji głos:
- Właśnie o
to mi chodziło. Draco na kolanach proszący o przebaczenie.
Malfoy był
wściekły. Podniósł się z ziemi i zaczął biec na oślep. Jakby z oddali
przypłynął ku niemu złośliwy, szyderczy śmiech. Chłopak stawał się coraz
bardziej przestraszony, ale zarazem wściekły. Nie wiedział tak naprawdę, jak
wielką mocą dysponuje Nadine. Od ostatniego razu jej zdolności niezmiernie
się rozwinęły. Powoli zaczynał tracić poczucie rzeczywistości, nie wiedział
gdzie jest i co się dzieje. Nie miał już siły. Przyklęknął.
"Przestań"- z jego ust wydobył się błagalny szept. Wtedy
nieoczekiwanie ból ustąpił, a wzrok zaczął powracać. Obejrzał się.
Dziewczyna stała nieopodal uśmiechając się złośliwie.
- Mam nadzieję, że
teraz odczepisz się ode mnie. W przeciwnym razie będę musiała znowu troszkę
cię postraszyć- powiedziała. Odwróciła się i już chciała odejść, kiedy Draco
chwycił ją za rękę.
- To się tak nie skończy, pamiętaj. Pożałujesz tego.
Sprawię, że Potter cię znienawidzi- wysyczał.
- Ciekawa jestem jak to
zrobisz- przemówiła z ironią- a teraz puść mnie. Szarpnęła ręką po czym
odeszła w stronę Wielkiej Sali.
Szła szybko korytarzem. Była
zaczerwieniona a jej oczy świeciły jak gwiazdy. "Właściwie
niepotrzebnie to zrobiłam- myślała- wystarczyło trochę go postraszyć. Ale
przynajmniej teraz odczepi się ode mnie raz na zawsze". Poczuła się
dziwnie. Przecież tak naprawdę chciała się z nim zobaczyć, chociażby tylko
po to, żeby posłuchać jak się z niej naśmiewa. Wiedziała, że w
rzeczywistości był zazdrosny. Starał się to ukryć poprzez swoje ironiczne
komentarze. Teraz kiedy wreszcie odezwał się po dwóch tygodniach milczenia
ona zrobiła taki numer. Przecież nie chciała, tak wyszło. "To wszystko
przez niego. Jego zachowanie zawsze doprowadza mnie do szału- myślała ze
złością- Nie ma co się nad tym zastanawiać. Zrobiłam to i nic już tego nie
zmieni". Nagle zdała sobie sprawę jak musi wyglądać: czerwona i
spocona. Postanowiła jak najszybciej doprowadzić się do porządku. Skierowała
swe kroki w stronę łazienki.
Draco wpadł do dormitorium szybko jak
błyskawica i zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu. Jego zachowanie
wywołało zarówno zaciekawienie jak i zbiorowy wybuch śmiechu. Nie zwracał na
to uwagi. Usiadł na kanapie i zaczął wpatrywać się w ogień. Robił tak zawsze
gdy miał jakiś problem. "Muszę coś wymyślić- zastanawiał się
gorączkowo- Ona jeszcze tego pożałuje. Kłopot w tym, że tak mało czasu
zostało do wyjazdu z Hogwartu. Niedługo święta". Naraz przypomniał
sobie o czymś. Bal. No jasne! Dużo ludzi, wszyscy będą widzieć. Wprost
wymarzone miejsce na skompromitowanie Nadine i przekreślenie jej szans u
Pottera. W jednej chwili podjął decyzję o pozostaniu w szkole podczas świąt.
Problemem było tylko co zrobić. Jednak już w następnej chwili odpowiedz
nadeszła sama. W przeciągu pięciu minut Draco miał już opracowany dokładny
plan. Zadowolony z tego wyszedł z dormitorium i skierował swe kroki się w
stronę Wielkiej Sali, aby tam dopracować szczegółowo swój projekt.
Weszła do łazienki i stanęła przed lustrem. Była cała czerwona.
Odkręciła wodę chcąc się umyć kiedy nagle usłyszała za sobą jakiś szelest.
Odwróciła się. Niedaleko, opierając się o drzwi ubikacji stała Hermiona
Granger. "A co ona tu robi? Powinna siedzieć teraz w bibliotece-
pomyślała złośliwie Nadine.
- Cześć- powiedziała zmuszając się do
uśmiechu.
- Witaj- odpowiedziała jej dziewczyna- Wszystko w porządku?
Dziwnie wyglądasz- spojrzała na nią badawczym wzrokiem.
- Nie, wszystko
jest ok. Postanowiłam trochę pobiegać po zamku, aby schudnąć na bal-
wytłumaczyła Nadine.
"Boże co za kretyńskie
usprawiedliwienie"- przeleciało jej przez głowę.
- Ty?- Hermiona
uśmiechnęła się - przecież i tak jesteś szczupła. To raczej ja powinnam
zacząć trenować.
- E tam, nie przesadzaj- odpowiedziała- A tak odnośnie
zabawy: wiesz już z kim pójdziesz?
Dziewczyna lekko się
zaczerwieniła
- Zaprosił mnie Ron- powiedziała cicho, spuszczając wzrok.
"To piękne, chyba zaraz się rozpłaczę- pomyślała Nadine powstrzymując
się, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- A ja chyba w ten wieczór zostanę w
dormitorium i będę się nudziła ja diabli- wyszeptała, przybierając smętny
wyraz twarzy. "Hermiona na pewno poinformuje Harry'ego o tym, że
jeszcze nie mam pary"- przeleciało jej przez głowę.
- Chyba
żartujesz! Na pewno dostaniesz masę zaproszeń. Ja nawet mogę ci już
zagwarantować jedno- odpowiedziała Granger tajemniczym głosem. "Ja tez
mogę"- dopowiedziała sobie Nadine w myślach.
- Sorry, ale muszę już
iść. Spotkamy się pewnie dzisiaj wieczorem u Hagrida. Na razie!-
pożegnała się i szybko wybiegła z łazienki. Nareszcie uwolniła się od tej
kujonki! Postanowiła udać się do Wielkiej Sali. A nuż spotka
Harry'ego...
W Wielkiej Sali nie było jednak nikogo. Nadine
przez chwilę zastanawiała się, czy nie wrócić do dormitorium, jednak niechęć
przed możliwym spotkaniem z Malfoy'em powstrzymała ją od tego. Podeszła
wolno do wielkiej choinki stojącej w lewym rogu pomieszczenia, przy stole
Gryffindoru i usiadła na jednym z krzeseł. Rozejrzała się wokoło. Sala była
udekorowana różnymi zaczarowanymi świecidełkami. Największe wrażenie robiło
jednak drzewko, na które teraz spoglądała dziewczyna. Z sufitu spadały na
nią płatki śniegu (oczywiście zaczarowane J). Panowała zupełna cisza
przerywana tylko odgłosem ognia trzaskającego w kominku. Ta cudowna
atmosfera działała uspokajająco na stargane nerwy Nadine. Dziewczyna
zamknęła oczy i wbrew całej swojej naturze dała się ponieść wspaniałemu
nastrojowi chwili. Wiedziała co zaraz nastąpi, nie chciała jednak, nie miała
siły zrezygnować z tego wspaniałego uczucia, które ją wypełniało. Westchnęła
głęboko i zaczęła śpiewać starą piosenkę, jaką nauczyła ją mama, gdy Nadine
była jeszcze mała. Mama... Cisza została przerwana przez piękną melodię,
najpierw unoszącą się lekko w przestrzeni, potem rozbrzmiewającą coraz
głośniej...
When the cold of winter comes
Starless night will
cover day
In the veiling of the sun
We will walk in bitter
rain
But in dreams
I still hear your name
And in dreams
We
will meet again
When the seas and mountains fall
And we come to
end of days
In the dark I hear a call
Calling me there
I will
go there
And back again...
Po wpływem piosenki nawiedziły ją
wspomnienia. Wspomnienia domu, mamy, tej wspaniałej atmosfery i poczucia
bezpieczeństwa. Zamknęła powieki, chciała powstrzymać łzy napływające do
oczu, nie zdołała...
Nie widziała pewnej osoby, która weszła do sali
podczas, gdy ona śpiewała. Osoba ta szybkim krokiem zbliżyła się do
dziewczyny chcąc jej coś powiedzieć, kiedy jednak zobaczyła łzy spływające
po jej policzkach stanęła jak sparaliżowana. Wpatrywała się chwilę w
zadziwiający obraz, który zobaczyła, po czym w złowrogich, szarych oczach
tej osoby, pojawił się jakiś wesoły, ciepły ognik. Tajemniczy jegomość
popatrzył jeszcze chwilę na dziewczynę, po czym odszedł spokojnym, cichym
krokiem w stronę wyjścia. Ale Nadine miała zamknięte powieki i nie wiedziała
co się wokół niej dzieje...
Harry szedł szybko w stronę biblioteki.
Miał tam zamiar spotkać się z Hermioną. Pchnął duże, kwadratowe drzwi i
rozejrzał się po pomieszczeniu. Jego koleżanka siedziała przy małym stoliku,
nieco odizolowanym od reszty. Ruszył w tamtą stronę. Już miał powiedzieć
"cześć", ale Hermiona odezwała się pierwsza.
- Zaprosiłeś już
ją?- zapytała, nie podnosząc oczu znad wielkiej, starej księgi spoczywającej
na stole.
- Kogo?- odpowiedział chłopak
- Nie udawaj, że nie wiesz.
Mówię o Nadine- powiedziała dziewczyna z nutką zniecierpliwienia w głosie.
Harry spojrzał na nią. Była zdenerwowana, a to zdarzało jej się bardzo
rzadko.
- Co ci jest?- wyszeptał tak, aby nikt inny tego nie
usłyszał.
- Nieważnie. Zadałam ci pytanie. Zaprosiłeś ją?
Chłopak
chciał ponownie zapytać Hermionę, co ją ugryzło, ale ton głosu dziewczyny
sprawił, że zrezygnował z tego.
- Nie- powiedział szczerze.
- No więc
kiedy zamierzasz to zrobić?
- Dzisiaj wieczorem po spotkaniu u Hagrida-
spokojny głos Harry'ego nie zdradzał, jak bardzo chłopak się denerwował-
Ale co jeśli ktoś ją już zaprosił?
- Nie martw się. Rozmawiałam z nią
dzisiaj. Nie dostała jeszcze żadnego zaproszenia- Hermiona zrobiła krótką
pauzę- Przynajmniej tak powiedziała...
Harry spojrzał na koleżankę i w
jego oczach pojawiły się gniewne błyski.
- Co sugerujesz?- zapytał ze
złością.
- Nic, ja tylko mówię, jak było- dziewczyna chciała wstać ale
Harry zastąpił jej drogę.
- Myślisz, że cię okłamała i robiła to już
wcześniej?
- Będę szczera- zaczęła Hermiona- Na początku ją lubiłam, ale
z czasem zdałam sobie sprawę, że jest w niej coś dziwnego. Harry, pomyśl,
ona jest ze Slytherinu! Musiał być jakiś powód, że umieszczono ją akurat
tam- dziewczyna mówiła bardzo głośno i zdecydowanie.
- Wcześniej tak nie
myślałaś.
- Tak, ale... dzisiaj spotkałam ją w łazience. Była bardzo
spocona i czerwona i miała takie... dziwne oczy. Przez chwilę nawet bałam
się jej. Powiedziała, że biegała po zamku, żeby schudnąć na bal. Nie
uważasz, że to trochę dziwne?
- Nie- przemówił Harry tak spokojnym
głosem, że Hermiona popatrzyła na niego ze zdziwieniem- Ufam jej. Słuchaj,
ona nie jest taka jak reszta Ślizgonów. Dostała się do tego domu tylko i
wyłącznie ze względu na swoją ambicję.
- Jesteś pewny? Popatrz, ja też
jestem ambitna, ale jakoś Tiara umieściła mnie w Gryffindorze- Harry nagle
przypomniał sobie o zdolnościach, które rzekomo posiadała Nadine.
Zaniepokoiło go to. Jednak już w następnej chwili pozbył się wątpliwości.
"Ufam jej, bez względu na to mówi Hermiona".
- Twoje oskarżenia
są bezpodstawne. Jeszcze przekonasz się, że byłaś w błędzie- powiedział do
koleżanki.
Hermiona podeszła do niego i położyła mu rękę na
ramieniu.
- Harry, ja cię nie oskarżam- odpowiedziała- Po prostu martwię
się o ciebie. Jestem twoją przyjaciółką i zawsze możesz liczyć na moją
pomoc. Być może jestem w błędzie, ale mimo to ufam swojej intuicji-
popatrzyła na niego z uśmiechem po czym wyszła, zabierając ze sobą wszystkie
swoje książki.
- A praca domowa?- zdążył krzyknąć za nią chłopak
-
Nie sądzę, żebyśmy w obecnej sytuacji byli zdolni się skoncentrować- to był
koniec ich rozmowy.
Harry wyszedł z biblioteki kilka minut później.
Nie wiedział tak naprawdę co ze sobą zrobić. Rozmowa z Hermioną zasiała w
nim ziarnko niepewności, którego pomimo wielkich chęci, nie mógł do końca
wyplenić. Nie wiedział jak znalazł się w pobliżu Wielkiej Sali. Już miał
zamiar skierować swe kroki w stronę dormitorium kiedy zobaczył wychodzącą z
sali postać. Był to Malfoy. Harry ze zdziwieniem stwierdził, że jego
największy wróg tym razem nie ma zaciętego i wyniosłego wyrazu twarzy, lecz
wydaje się jakby zamyślony. W tym momencie Draco dojrzał Pottera i na jego
ustach z powrotem pojawił się szyderczy uśmieszek.
- Potter- przemówił-
Jest jedna rzecz, o którą już dawno chciałem cię zapytać. Mianowicie z kim
idziesz na bal? Wiesz, zastanawiałem się, czy wybierzesz tą szlamę Granger,
czy może siostrunię swojego kumpla- Ginny?
- To nie twoja sprawa Malfoy-
odpowiedział Harry- Mogę ci tylko powiedzieć, że nie idę z żadną z
nich.
- W takim razie już wiem- Draco zrobił pauzę- czyżbyś zamierzał
pójść na bal z Nadine?
- Powiem jeszcze raz: to nie twoja sprawa- Harry
zaczynał się denerwować.
- Spokojnie, spokojnie Potter. Nic ci nie
zrobię- zaśmiał się Malfoy- Już sobie idę. I życzę udanej randki z tą
hipokrytką- zakończył po czym zniknął w czeluściach lochów
Sneap'a.
Hipokrytką? Co Malfoy miał na myśli, mówiąc te słowa? I
dlaczego wydawał się taki zamyślony i zmieszany, gdy wychodził z sali? Takie
pytania chodziły po głowie Harry'emu, kiedy zaintrygowany przekroczył
próg Wielkiej Sali, aby sprawdzić, co było powodem tego "innego"
stanu Malfoy'a. Natychmiast dostrzegł jakąś postać siedzącą przy stole
Gryffindoru. Zaczął iść w tamtą stronę. Z każdym krokiem upewniał się w
swoim przeświadczeniu, że jest to Nadine. Kiedy jednak podszedł
wystarczająco blisko, zobaczył, że ona podobnie jak Malfoy, jest zamyślona,
a na jej policzkach znać ślady łez.
- Nadine?- raczej stwierdził niż
zapytał.
Dziewczyna szybko odwróciła głowę. Harry'emu wydawało się,
że dostrzegł w jej oczach strach.
- Czy Malfoy coś ci zrobił?- zapytał,
kiedy wreszcie stanął naprzeciwko niej.
- Malfoy?- zapytała. Wydawała się
być bardzo zaskoczona.
- Tak, widziałem go jak wychodził z Sali. Był
jakiś taki zamyślony. Nie wiedziałem dlaczego, więc przyszedłem tu, aby
sprawdzić, czy nie dzieje się coś dziwnego. Potem zobaczyłem ciebie.
Płakałaś?- dodał po dłuższej przerwie.
W głowie Nadine w jednej chwili
zapanował zamęt. "Draco był w Sali. Najprawdopodobniej widział, jak
płakałam. Są dwie możliwości, co teraz może zrobić. Albo nagłośni tą sprawę
i wyśmieje mnie przed całą szkołą albo zatrzyma to dla siebie i w
przyszłości wykorzysta. Albo też... będzie starał się dowiedzieć, dlaczego
płakałam i w tym celu będzie chciał ze mną porozmawiać"- zastanawiała
się. Ostatnia myśl wydała jej się jednak absurdalna. "Nie po tym co mu
zrobiłam. Teraz na pewno będzie chciał się zemścić. Muszę go jakoś
powstrzymać...Bosh, jaka ja jestem głupia!"
- Nadine, wszystko w
porządku?- z zamyślenia wyrwał ją głos Harry'ego. Nauczona
doświadczeniem, najpierw zrobiła dwa głębokie wdechy i dopiero potem
odpowiedziała.
- Pokłóciliśmy się- zaczęła mówić powoli, wykrzywiając
twarz tak, jakby zaraz miała się rozpłakać- On....powiedział- głośno
przełknęła ślinę, starając sprawiać wrażenie, że nie może mówić dalej.
-
W porządku. Nie musisz nic wyjaśniać. Wiem jaki okrutny potrafi być Malfoy-
Harry bez problemu nabrał się na jej sztuczki. Podszedł do Nadine i mocno ją
przytulił.
Stali tak razem przez jakiś czas, nie wiedząc, że są
obserwowani. Bowiem obok Wielkiej Sali przechodził właśnie pewien jasnowłosy
chłopak o szarych oczach. Owa postać wydawała się ogromnie wściekła.
Zacisnęła ręce w pięści, po czym odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem
zniknęła w ciemnościach. A Nadine i Harry stali jeszcze przez parę minut
splecieni w nierozerwalnym uścisku...
Sol szła szybko korytarzem. Z
każdym jej krokiem rozlegało się głuche dudnienie. "Mogliby
przynajmniej położyć tu jakieś dywany"- przeleciało jej przez głowę.
Przyspieszyła. Musiała jak najszybciej odnaleźć tę zielonooką brunetkę-
Nadine. Miała jej do przekazania kilka ważnych informacji...Weszła do
dormitorium Slytherinu i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie było jej.
Jedyną osobą znajdującą się w pokoju był Draco- zabójczo przystojny J
blondyn, którego Sol znała z widzenia. Nigdy jednak nie zamienili ze sobą
słowa. Malfoy jakby jej nie zauważał. Często jednak przebywał z Nadine.
Spotkania te na ogół kończyły się kłótniami. Sol była uważną obserwatorką.
Wiedziała co kryje się za tymi wszystkim wymówkami i pytaniami- zazdrość.
Owego popołudnia, 15 grudnia, nadarzyła się wspaniała okazja, aby poznać
bliżej Dracona. Przypadkowo usłyszana rozmowa w bibliotece sprawiła, iż Sol
poczuła się wybranką losu. Chciała jak najszybciej porozmawiać z Nadine-
jedyną osobą, z którą Malfoy miał ścisły kontakt. Postanowiła usiąść i
poczekać, aż jej koleżanka raczy się zjawić.
Czuła jego obecność
zanim jeszcze położyła rękę na klamce. Był tam. Pewnie siedział na kanapie
przed kominkiem- jak zawsze. Przez chwilę wahała się czy to na pewno dobry
pomysł, aby teraz się z nim zobaczyć. Jednak jej ambicja i upór sprawiły, że
nie zastanawiając się dłużej otworzyła drzwi i weszła do dormitorium. Tak
jak się spodziewała siedział na kanapie. Z chwilą kiedy przekroczyła próg
odwrócił się w jej stronę. Ich spojrzenia spotkały się. Patrzyli na siebie
przez chwilę. Panowała zupełna cisza. Nadine otworzyła usta, aby coś
powiedzieć, jednak w tym momencie dostrzegła jeszcze jedną postać znajdującą
się w pokoju. Była to brunetka o intensywnych, niebieskich oczach. Nadine
znała ją z widzenia, nigdy jednak te dwie dziewczyny ze sobą nie rozmawiały.
Odwróciła wzrok w stronę Draca. Patrzył w ogień. Poczuła się zrezygnowana.
Popsuła wszystko. Nagle jednak przypomniała sobie, co ON jej zrobił. "O
czym ja w ogóle myślę. Malfoy to mój wróg, nienawidzę go. Jest dla mnie
nikim. Jak ja w ogóle mogłam tak o sobie pomyśleć. Jak ja w ogóle mogłam
sobie pozwolić na tą chwilę słabości w Wielkiej Sali..." Odżyły w niej
dawne uczucia i urazy. "Nigdy nie dam mu wygrać. Nie pozwolę, aby w
jakiekolwiek dziedzinie był lepszy ode mnie. Nigdy". Jej twarz
przybrała na nowo wyraz zaciętości i zdecydowania.
- Nadine?-
odezwała się owa brunetka siedzącą przy stole.
- Tak? Czego chcesz?-
zapytała ostro dziewczyna. Sol poczuła, jak narasta w niej gniew.
"Chyba jednak nic jej nie powiem". W tej chwili zobaczyła jednak
Draca, który zerkał na nią z ciekawością.
- Chciałabym z tobą
porozmawiać. Mam...pewne informacje- dodała ściszając głos.
- Nie wydaje
mi się, aby jakiekolwiek informacje były na tyle ważne, aby zwrócić moją
uwagę w tej chwili- odparła dziewczyna patrząc Sol prosto w oczy. W tej
chwili usłyszała cichy, szyderczy śmiech.
- Traktujesz wszystkich z góry
Nadine. Kiedyś odbije się to na tobie. Pożałujesz wówczas , że nie
zachowywałaś się wobec nich lepiej- powiedział Draco. Chłopak cały czas
patrzył w ogień, nie odwracając wzroku.
- Dziękuję za radę. Na pewno się
do niej zastosuję- zwróciła się ponownie do Sol- Więc co to za ważne
informacje?
- Lepiej będzie, jak wyjdziemy na korytarz- odpowiedziała
dziewczyna.
-Nie ma takiej potrzeby. Owy młodzieniec gapiący się w ogień
na pewno zostawi nas same- powiedziała ironicznie zielonooka brunetka.
Draco bez słowa wstał z kanapy i podszedł w stronę drzwi do sypialni
chłopców. Zanim jednak nacisnął klamkę, odwrócił się o spojrzał na
Nadine.
- Pożałujesz tego. Zapłacisz za wszystko- powiedział uśmiechając
się lekko- Już niedługo.
- Draco proszę cię nie strasz mnie, bo wywołuje
to tylko i wyłącznie uczucie litości i wielką ochotę, aby się roześmiać-
odpowiedziała.
- Jeszcze zobaczymy- odparł.
- Chyba nie sądzisz, że
możesz mi dorównać? Swoją reputację zawdzięczasz tylko i wyłącznie nazwisku,
które nosisz. Ja mam jednak coś, czego ty nie posiadasz- talent. Zresztą mam
kilka innych atutów, które z pewnością znasz- mówiła to lekkim, żartobliwym
tonem. Nie wiedząc jednak czemu, z każdym jej słowem Draco czuł się tak,
jakby zimne ostrza wbijały się w jego serce.
- Myślisz, że jesteś
wszechwiedząca i dysponujesz najlepszymi umiejętnościami? Ja jednak znam
twoje słabe punkty i z czasem odkryję ich więcej. A wtedy staniesz się
bezbronna.
-Bezbronna? Nie ja tu jestem bezbronna Draco. Kilka razy
przekonałeś się już o tym. Chyba pamiętasz jak...- już miała zamiar
przypomnieć mu co wydarzyło się dzisiejszego ranka, kiedy przypomniała
sobie, że w pomieszczeniu znajduje się jeszcze jedna osoba- Zresztą
nieważne. Lepiej żebyś już poszedł- dokończyła rozkazującym tonem. Sol
wpatrywała się w tą dziewczynę o zimnych, zielonych oczach i nie mogła pojąć
dlaczego ona i Draco tak bardzo się nienawidzą. Chłopak przecież wyraźnie
był o nią zazdrosny. Czyżby Nadine nie potrafiła tego dostrzec? A może po
prostu była za bardzo ambitna? "To nawet lepiej, że ona i Malfoy się
nie lubią. Jest to dla mnie szansa i wykorzystam ją najlepiej jak
potrafię..."
Kiedy Draco zamknął za sobą drzwi Nadine szybko
odwróciła się w stronę nowo poznanej koleżanki i spojrzała na nią lodowatym
wzrokiem.
- Więc czego chcesz? Co to za informacje?- spytała.
- Byłam
dzisiaj w bibliotece i przypadkowo usłyszałam rozmowę...między Harrym a
Hermioną- Sol mówiła to bardzo powoli przechadzając się po dormitorium i
oglądając wszystkie przedmioty- A tak w ogóle to nazywam się...
- Nie
denerwuj mnie i mów szybciej. Nie mam czasu na rozmowy- Nadine wydawała się
zniecierpliwiona.
- Sol- nazywam się Sol- dokończyła nie przejmując się
słowami zielonookiej dziewczyny.
- W porządku Sol. Jeżeli chcesz się tak
bawić to poszukaj sobie kogoś innego. Do widzenia- Nadine skierowała swe
kroki się w stronę sypialni dziewcząt.
Sol zaklęła w myślach. "Nie
udało się. Muszę zmienić taktykę."
- Poczekaj!- krzyknęła-
Dobrze powiem ci, ale.. nie za darmo. Ty też będziesz musiała coś dla mnie
zrobić. Nadine roześmiała się. Nie był to jednak radosny, szczery
śmiech.
- Jesteś naiwna, jeżeli myślisz, że możesz mnie do czegokolwiek
zmusić. Ja nie wchodzę w żadne układy. Dziewczyna ponownie odwróciła się i
chciała odejść. "Jeżeli czegoś szybko nie zrobię mój plan legnie w
gruzach- Sol poczuła strach.- Nie mogę na to pozwolić. Ona jest jedyną
osobą, która może mi pomóc"
- Hermiona powiedziała, że ci nie ufa-
wyrecytowała szybko czekając jaki wywrze to efekt na dziewczynie. Nadine
zatrzymała się i chwilę stała w miejscu. Po paru sekundach odwróciła się i
spojrzała na koleżankę uważnym wzrokiem.
- Co jeszcze mówiła?
Sol
nareszcie poczuła się zadowolona. Udało się! Uśmiechnęła się
złośliwie.
- Najpierw muszę wiedzieć czy w zamian za informację zrobisz
coś dla mnie.
Stała chwilę w milczeniu czekając na reakcję Nadine. Ku jej
zdziwieniu dziewczyna odwzajemniła jej uśmiech.
- Jesteś do mnie trochę
podobna. Niczego nie robisz bezinteresowne- powiedziała- Dobrze, zrobię to
co chcesz, ale najpierw opowiedz mi, co dokładnie wydarzyło się w
bibliotece...
Sol opowiedziała jej o rozmowie między Harrym a
Hermioną. Dziewczyna zdawała się w ogóle nie przejmować tym, co usłyszała.
Siedziała i patrzyła w ogień.
- A ty co o tym sądzisz?- zwróciła się do
niebieskookiej brunetki.
- No cóż. Nie wiem dlaczego w ogóle zdajesz się
z Potterem i jego paczką. Przecież to banda kretynów- odpowiedziała.
Wściekły wzrok Nadine podpowiedział jej, że popełniła błąd. Desperacko
próbowała wybrnąć jakoś z tej sytuacji.
- Sama pomyśl. Sława
Harry'ego nie jest wynikiem jego własnych czynów. Przecież to matka
oddała za niego życie i to dzięki niej pokonał Voldemorta. On sam nie miał w
tym żadnego udziału- w miarę mówienia Sol stawała się coraz bardziej pewna
siebie- Weźmy taką Hermionę- kujonka i lizuska. A o Weasley'u to już w
ogóle nie warto mówić.
- Jesteś głupia- usłyszała w odpowiedzi- Nie
znasz Harry'ego. Myślisz tak samo jak Draco. Na dźwięk jego imienia Sol
uśmiechnęła się. Nadine poparzyła na nią uważniej.
- Nie wiem dlaczego
ale wydaje mi się, że twoja prośba ma coś wspólnego właśnie z nim. Czyż
nie?
Sol zamrugała oczami. Czy jej koleżanka umie czytać w myślach? Jakim
cudem domyśliła się, że chodzi o Malfoy'a? Stała przez chwilę nic nie
mówiąc.
- A więc mam rację. Czego dokładnie chcesz?- zwróciła się z
bezpośrednim pytaniem do dziewczyny- Może pragniesz, abym przekonała go,
żeby poszedł z tobą na bal?
- O to zatroszczę się sama- odpowiedziała- Na
razie masz mi go oficjalnie przedstawić.- Poczuła na sobie miażdżący wzrok
koleżanki.
- Kim ty niby jesteś żeby mi rozkazywać?- Nadine podeszła do
Sol i stanęła naprzeciwko niej- Nie znoszę, kiedy ktoś nie okazuje szacunku.
Zapamiętaj to sobie- popatrzyła jej głęboko w oczy. Nie wiadomo co by się
stało, gdyby w tym momencie w dormitorium nie pojawił się ponownie Malfoy.
- Ach Draco, dobrze, że jesteś- powiedziała Nadine przybierając miły
wyraz twarzy i modelując głos. Wszystko to robiła oczywiście sztucznie, tak,
aby było widać, że stroi sobie żarty- Chciałam ci przedstawić moją nową
serdeczna przyjaciółkę, która wręcz błagała mnie na kolanach, abym ci ją
przedstawiła. A ponieważ nasze stosunki układają się ostatnio wyjątkowo
dobrze, postanowiłam spełnić jej prośbę- ostatnie zdanie wypowiedziała z
wyraźną ironią- A więc oto Sol- zwróciła się teraz do koleżanki- Chyba nie
muszę ci przedstawiać owego chłopaka, bo na pewno znasz imię obiektu swoich
wzniosłych uczuć. A teraz zostawiam was samych, abyście mogli się lepiej
poznać. Zmęczyło mnie już udawanie- zakończyła monolog po czym parząc
szyderczo na koleżankę, odeszła w stronę sypialni dziewcząt.
-
Wykorzystaj dobrze czas, który ci pozostał, bo już wkrótce nie będziesz
mogła używać swoich talentów aktorskich na biednym Potterze. Twój niedoszły
chłopak wkrótce przekona się jaka jesteś- zdążył jeszcze krzyknąć za nią
Draco. W odpowiedzi usłyszał śmiech i odgłos zamykanych drzwi. Został sam na
sam z dziewczyną, która mogła okazać się przydatna. Spojrzał na nią i
uśmiechnął się. Jeżeli dobrze poprowadzi rozmowę być może wkrótce dowie się
wielu interesujących rzeczy...
Sol
popatrzyła niepewnie na Dracona. Z pewnością myślał o niej jak o najgorszej
kretynce. "Wszystko przez Nadine. Jeszcze jej się odwdzięczę"-
pomyślała.
- Więc zdążyłaś już poznać tę hipokrytkę, oszustkę, aktorkę i
oportunistkę w jednym?- zapytał.
- Dodałabym jeszcze zdrajczynię-
odpowiedziała czekając na to co powie Draco.
- Jeżeli tak mówisz to
znaczy, że jej w ogóle nie znasz. Można by powiedzieć o niej wiele okropnych
rzeczy, ale na pewno nie to, że jest zdrajczynią. Ona po prostu gra.
Sol
spuściła głowę. Popełniła kolejny błąd. Postanowiła przekonać go, że jednak
to ona ma rację.
- Może i przebywałam z nią bardzo krótko, ale zdążyłam
ją trochę poznać. Nadine nie gra. Podoba jej się Potter. Gdyby tak nie było
po co w ogóle zadawałaby się z Granger i Weasley'em? Jej uczucie jest
prawdziwe- zakończyła.
- Nie wypowiadaj się o osobach, których nie
znasz. Wiem jaka jest Nadine. Przez pięć lat obserwowałem jej zachowanie.
Potter jest dla niej kolejną zabawką. Problem w tym, że ona sama o tym nie
wie. Wydaje jej się, że to coś poważnego, że się zakochała. To nieprawda.
Pewnego dnia odkryje, że się myliła, a wtedy przekonasz się, że miałem
rację- Draco mówił to szybkim, urywanym głosem. Kiedy skończył to Sol była
tą, która się roześmiała.
- Nie rób sobie złudzeń. Wiem, że ci na niej
zależy. Sam bardzo chciałbyś wierzyć w to, co mówisz. Ale to wszystko tylko
domysły. Tak naprawdę w ogóle jej nie znasz.
Draco spojrzał gniewnie na
Sol.
- Jak śmiesz tak mówić. Jestem jedyną osoba, która wie jaka ona
naprawdę jest.
- Przyznaj się. To urażona duma. Dziewczyna, na której ci
zależy, Ślizgonka, wybrała Pottera- twojego odwiecznego wroga.
- Jesteś
głupia- powiedział- Nie masz pojęcia o stosunkach panujących pomiędzy mną a
Nadine.
- Jestem przede wszystkim dobrą obserwatorką. Zdążyłam zauważyć
kilka interesujących rzeczy. Mogę ci nawet powiedzieć. Otóż podczas waszej
dzisiejszej rozmowy, to ty byłeś tym, który szukał z nią kontaktu. To ty
cały czas zagadywałeś. Natomiast ona ignorowała ciebie Draco. Zupełnie jej
nie obchodziłeś.
- Przeceniasz swoje umiejętności Sol- odparł- Słowa to
nie wszystko. Są jeszcze spojrzenia, gesty. A to właśnie one mówią
najwięcej. Niestety jakoś nie umiałaś tego dostrzec.
- Masz na myśli te
żałosne, pełne litości spojrzenia, którymi cię obdarzała?- powiedziała
uśmiechając się przy tym złośliwie.
- Nie, mam na myśli...- usiłował
przywołać w pamięci jakiś szczególny, miły gest. Nie udało mu się. Sol
popatrzyła na niego ze zrozumieniem. Podeszła i położyła mu rękę na
ramieniu.
- Sam widzisz- przemówiła- Ona jest zdrajczynią- Draco chciał
zaprzeczyć, ale pewna część jego osoby podpowiedziała mu, że być może
dziewczyna ma rację. Być może w ogóle nie zna Nadine. Ona jest przecież
świetną aktorką. Być może to właśnie przed nim udaje rodowitą Ślizgonkę, a
swoje prawdziwe "ja" pokazuje tylko w obecności Pottera. Zresztą
nieważne. Termin jego zemsty staje się bliższy z każdą godziną, minutą,
sekundą. Nie dbał już o nic więcej. Tylko o zemstę... Odwrócił głowę w
kierunku Sol i zapytał:
- Czy zechciałabyś pójść ze mną na
bal?
Sol siedziała samotnie w
dormitorium. Była zadowolona a jednocześnie zaskoczona. Nie przypuszczała,
że Draco tak szybko zaprosi ją na bal. Przecież była dla niego zupełnie obcą
osobą. Oczywiście zgodziła się. Właśnie o to jej chodziło. W tym momencie do
pomieszczenia weszła Nadine. Spojrzała na siedzącą przy stole dziewczynę, a
na jej ustach pojawił się złośliwy uśmiech. Skierowała się do wyjścia.
-
Nic nie powiesz?- zapytała niebieskooka brunetka.
- A co mam powiedzieć?
Życzę szczęścia z Malfoy'em. Mam nadzieję, że pomimo moich uwag uda ci
się zaciągnąć go na bal. Bo nie wierzę, żeby sam dobrowolnie zaprosił
dziewczynę, której prawie nie zna- Sol wybuchnęła śmiechem.
- W takim
razie słabo go znasz. Pięć minut temu Draco zaproponował mi swoje
towarzystwo na zabawie- W tym momencie na twarzy Nadine pojawił się grymas,
jednak gdy tylko dziewczyna zdała sobie sprawę z jego istnienia- zaraz
zniknął. "Wcale mnie nie obchodzi Malfoy ani to, z kim pójdzie na
bal"- pomyślała, starając się w to uwierzyć.
- W takim razie musisz
być wniebowzięta. Tak bardzo pragnęłaś poznać Dracona. Jeszcze raz życzę wam
wszystkiego najlepszego- uśmiechnęła się złośliwie, zaraz jednak jej twarz
przybrała wyraz powagi- Jednak na twoim miejscu nie czułabym się zbyt pewna
siebie. Nie znasz go i nie łudź się, że kiedykolwiek będziesz dla niego tak
ważna jak ja byłam...do niedawna- dodała, po czym zaczęła iść w stronę
drzwi. Kiedy zamierzała je otworzyć usłyszała spokojny głos Sol.
-
Szkoda, że zamiast gonić za księżycem nie zwrócisz uwagi na gwiazdy-
Zielonooka brunetka stała chwilę nic nie mówiąc, po czym odwróciła głowę i
spojrzała na dziewczynę z ciekawością.
- Czyżbyś próbowała powiedzieć coś
mądrego? Nie wysilaj się- odparła.
- Próbowałam tylko skupić twoją uwagę
na rzeczach, które uważasz za mało ważne. Nawet nie wiesz co tracisz. Nie
widzisz? To się rozpada, jeżeli oczywiście już się tak nie stało.
Nadine
stała chwilę w milczeniu patrząc na języki ognia. Co chwilę przyjmowały inny
kształt. Raz się kurczyły, a za chwilę wznosiły aż pod dach kominka.
-
Wiem- powiedziała cichym, Sol miała nawet przez chwilę wrażenie, że smutnym,
głosem- Sama to zniszczyłam. Już od początku roku postępuje powolna śmierć
tego, co kiedyś było. Dzisiaj rano przekreśliłam jakiekolwiek szanse na
powrót do zdrowia. Ale to był mój wybór- dodała pewnym, silnym głosem-
Powstanie coś nowego, piękniejszego. A tamto odejdzie w zapomnienie-
zakończyła. Patrzyła ciągle w ogień. "Zupełnie jak Draco"-
przeleciało jej przez głowę, zaraz jednak ogarnęła ją złość. Oderwała wzrok
od płomieni- Zresztą nieważne. To moje życie, moja decyzja, mój wybór- Sol
nie powiedziała nic. Przez parę sekund wydawało jej się, że rozumie tę
dziewczynę o chłodnym spojrzeniu i zimnych, zielonych oczach. Malfoy miał
rację. Dopiero teraz potrafiła do dostrzec. Nadine otworzyła drzwi i zaraz
potem zniknęła w ciemnościach, pozostawiając swoją koleżankę pochłoniętą
myślami.
S