"EPOPEJA"
Dotknęła jego zakrwawionej dłoni,
Za nic by nie pomyślała, że go nieuchroni,
A jednak sztylet wróg wbił w jego serce,
A ona mogła tylko płakać w strasznej rozterce,
Uklękła przy nim w krwi cała,
I płakała, włosów z twarzy odrzucić nie chciała,
Różdżką dotknęła jego skroni,
Modląc się, że go obroni,
Przed złem koniecznym w tamtej krainie,
Szepcze mu, że ona też za niedługo zginie,
I będę razem już na wieki,
Będą razem wpływać do boskiej rzeki,
Która ich dusze oczyści na zawsze,
Będą razem, szczęśliwi, już zawsze,
I tylko bóg im będzie świadkiem,
I tylko on będzie mógł oglądać ich ukradkiem,
Nie zauważyła, że wróg się zbliża,
Że nieprzyjaciel szale przeważa,
Że jej ukochany na darmo oddał życie,
Za nią, za przyjaciół, za ich wspólne bycie,
Za coś, co dla niej teraz nie miało wartości,
Bo dla niej rzucone zostały już kości,
On umarł, a z nim jej serce i dusza,
Na chwilę zapadła głucha cisza,
A po niej krzyki i prośby o życie,
Czy aż tyle warte jest życie?
Dlaczego trzeba tak cierpieć?
To głupio musiało brzmieć,
Dla Śmierciożercy bez serca,
Który i tak pozbawi życia, duszy i serca,
Którego celem jest zagłada i władza nie lada,
Najgorszy potwór nią właśnie włada,
Morderstwa to zasada,
Potem gwałty i rozboje, taka prawda,
Że dla nich życie kogoś nic nie warte,
Jedno machnięcie różdżki, jedno słowo, takie proste,
Kobieta nadal klęczała,
I w swojej dłoni dłoń mężczyzny trzymała,
Nie poczuła nawet tego, że ktoś ją obserwuje,
Może, dlatego, że ona już normalnie nie czuje,
Zimno opanowało jej ciało,
Wiedziała, co się z nią działo,
Dementor za nią stanął, chłodem powiało,
Nawet głowy odwrócić jej się nie chciało,
Czekała na śmierć jak na wybawienie,
Skończy się w końcu całe to przedstawienie,
A ona obudzi się, jak co rano obok jego ciepłego ciała,
I przytuli się do niego jak kocica mała,
Spragniona pieszczot i komplementów,
Takie marzenia snuła już przed swoją śmiercią,
Ale jeszcze chciała zrobić coś przed śmiercią,
Chciała pomścić śmierć jej ukochanego,
Którego miała mieć dla siebie wiecznego,
Niestety, nie zdążyła,
Bo śmierć jej dołożyła,
Wyprzedziła ją o krok i zabrała w swój krąg,
Wieczny i bezpieczny krąg,
Zamknęła oczy, zobaczyła światło,
On szedł jej na spotkanie, zamazany jak nierealne tło,
Ale był tam i czekał bezpieczny,
Tylko dla niej stworzony,
Śmierć zebrała swe żniwo i jak sługa uniżony,
Wróciła w swe progi z polany,
Gdzie tylko ciała pozostawiła,
Zabrała, wszystkich, co broń zabiła,
Młodych i starych, silnych i słabych,
Sławnych i nic nie wartych,
Szkoda jej było tylko jednej pary,
Co walczyła o siebie niczym dwa wilczury,
Waleczne i śmiałe do czasu,
Dopóki jednego z nich sztyletem lasu,
Nie zabito i ciało hańbą okryto,
A druga nad nim klęczała, aż jej nie dobito,
Ich dusze do nieba poleciały,
A anioły im skrzydła ofiarowały,
Na ich nagrobkach napisano,
Ich imiona i dodano,
„ Z miłości narodził się świat cały,
Zaś dzięki ofiarności tych dwojga ludzi śmiałych,
Ty, co ten napis czytasz,
Żyjesz w pokoju i szczęście chwytasz”
„Ginny Weasley and Neville Longbottom”
The End.
„T.M.R.”
Oczy zaszły mgłą,
Ciemność zasłoniła obraz,
Ciche szmery słyszą moje obolałe uszy,
Dalekie i nieludzkie śmiechy,
Cieszą się one z mojego bólu,
Czy to już jest koniec?
Kolejne śmiertelne zaklęcie,
Ból ogarnia me ciało,
Tak to już koniec,
Powtarza jakiś znajomy głos,
Cichy płacz bardzo daleko stąd,
Daje o sobie znać, przypomina…
Ciche wołania moich ofiar i ich błagania o litość,
Ostatni ból, ostatni krzyk, ostatni wdech, umieram…
Nie czuję już bólu, tylko spokój,
wyrzuty sumienia ustały,
W ciemnościach dostrzegam nikłe światełko,
Czy tak wygląda śmierć?
Chyba tak… Widzę matkę ubraną w dziwną białą szatę
I jej piękne niebieskie oczy, obok niej ojciec jak zawsze
Dumny z siebie, ale tym razem z wesołymi ognikami w oczach,
Czekają na mnie, już zawszę będę szczęśliwy, nareszcie…
Wygrałeś Harry Potterze, wygrałeś ze mną,
Tomem Malvoro Riddle. Dziękuję, Ci za to,
Że jestem w końcu wolny, że mnie pokonałeś, że zniszczyłeś,
Że uwolniłeś od bólu i tych wiecznych krzyków moich
Ofiar i od słów twojej matki, dręczących moją duszę.
„ Nigdy nie zaznasz szczęścia i spokoju Tom,
Dopóki nie umrzesz z ręki wybrańca,
Dopiero wtedy dam Ci spokój na wieki”
Umarłem, ale czy aby na ZAWSZE???
„ Prawda o życiu”
Zero marzeń, zero wyobraźni,
Życie biegnące szybkim pustym tempem,
Ogłupiające media, szara rzeczywistość,
Dobijająca samotność, chorobliwa zazdrość,
Tyle uczuć mieszka w każdym człowieku,
Żadnej nadziei na lepsze,
Żadnych perspektyw na dalsze losy,
Nieubłagany czas zabiera nam młodość i radość,
Zabiera wszystko i wszystkich,
Których kochamy i szanujemy,
Ściągnij więc człowieku różowe okulary
I spójrz na świat oczami innych,
Których życie nauczyło wiele
I pokazało sens…
„ W pułapce”
Owijasz mnie sobie wokół palca,
Nie zważasz na moje uczucia,
Potem rzucasz i myślisz o innej,
Jesteś gorszy od najgorszego drania,
Co katuje ulicznych przechodniów,
Co okrada kasy bankowe,
Myślisz że jesteś bóstwem,
Najpiękniejszym, najlepszym ze wszystkich,
Ale tak naprawdę jesteś nikim,
Szarym bezwartościowym człowiekiem,
Bez uczuć, emocji i woli,
Kierowanym przez innych jak kukiełką,
Oni za sznurki twoje ciągną
I rozkazują twojej woli,
…bycie kimś…
Ale ty jesteś zerem…wyobraź to sobie…
…i uwierz…
…W PRAWDĘ!...
NIE SĄ TAKIEŚ ARCYDZIEŁA WIĘC CZEKAM NA KOMENTARZE...
