jest krótkie i nieciekawe, ale też chciałam coś napisać (a dokładniej ja i
Chmera). No to zaczynamy:
Harry otworzył oczy, pierwsze co poczuł to
okropny ból blizny. Zdał sobie sprawę, że znajduje się w miejscu
przypominającym krater wulkanu...co gorsza nie pamięta ja tu się znalazł.
Widok, który ujżał przed sobą sprawił, że oblał go zimny pot. Stał przed nim
sam Lord Voldemort, a za nim w rzędzie armia śmierciożerców. Nawet wodok
Czarnego Pana nie przeraził go tak bardzo jak widok uczniów Hogwartu, wśród
których dostrzegł swoich przyjaciół. W litą skałę wbudowane były cztery
olbrzymie klatki, a w każdej z nich byli zamknięci uczniowie jednego z
domów. Pod sklepieniem, w oddzielnych klatkach zawieszeni byli nauczyciele.
Dumbledore wisiał na przedzie.
-Ponownie się spotykamy- powiedział
Voldemort zwracając się do Harry'ego-do tej pory udawało ci się jakimś
cudem ujść z życiem, ale dzisiaj to się zmieni. Pewnie zastanawia cię
dlaczego od chwili twoich narodzin pragnę cię zabić. Dowiedz się wreszcie
prawdy o sobie Harry Potterze. Otóż jesteś dziedzicem Godryka Gryffindora i
ty jeden stoisz mi na przeszkodzie do prawnego objęcia kontroli nad
Hogwartem. Hogwart powinien być szkołą tylko dla wybranych, szkołą gdzie
naucza się czrnej magi, o wiele potężniejszej od waszych marnych sztuczek.
Pozbyłem się wszystkich Potterów, zostałeś mi tylko ty. Twoja matka nie
musiała zginąć, ale jak widać wyszło ci to na dobre. Gdyby nie ta szlama
byłbyś już martwy- na jego białej, woskowej twarzy pojawił się szyderczy
uśmiech.-Stoczymy teraz pojedynek na oczach wszystkich tu zedranych, chcę
żeby nie było wątpliwości, który z nas jest potężniejszy. Kiedy wygram zginą
wszyscy. Najpierw twoi przyjaciele Ron, Hermiona, Cho. Ty będziesz na to
wszystko patrzył, ponieważ zginiesz ostatni.
Harry patrzył w te płonące
nienawiścią oczy, zebrał w sobie całą odwagę i odpowiedział- A jeżeli
wygram?- (do okoła słychć było śmiech śmierciożerców) chłopiec powstał
czekając na odpowiedź.
-Jeżeli ty wygrasz?........Szczerze wątpie w taki
obrót sytułacji,.........ale niech będzie, wtedy uwolnię zakładników-
odpowiedział rozbawiony i z pogardą.
Harry spojrzał w stronę przyjaciół,
byli przerażeni. Nie miał innego wyboru, wiedział, że i tak zginie, ale nie
dawał nic po sobie poznać. Chcił zgińąć jak mężczyzna, dymny i wyprostowany,
walcząc do końca, tak jak jego ojciec. Czarny Pan nie czekał długo. Podniósł
różdżkęi krzyknął:
-Crucio!
Harry poczół jak ogarnia go straszliwy
ból, osunął się na kolana, jednak piekielny, przeszywający ból ustał tak
szybko jak się pojawił.
-Wiem, że bolało- zakpił Voldemort- jeśli się
poddasz zginiesz szybko i bezboleśnie.
-Nigdy- krzyknął Harry i ścisnął
różdżkę poszukując gorączkowo zaklęcia przydtnego mu w takiej sytułacji.
Chłopiec bił się z myślami, nie mógł użyć zaklęcia niewybaczalnego, nie był
taki jak on, nie był mordercą. Gonitwę myśli przerwało kolejne
zaklęcie.
-Crucio! Sam tego chciałeś głupi Gryfonie!
Straszliwy ból sprawił, że Harry zaczął krzyczeć. Krzyczał i krzyczał aż
w końcu ból minął. Kontem oka dostrzegł płaczącą Hermionę. Nie chcąc
przyznać się do bólu dźwignął się na nogi. Voldemort stał przed nim z
zagadkowym uśmiechem na ustach. Jego wzrok także powędrował w stronę
Hermiony. Machnął różdżką i dziewczyna pojawiła się obok
Harry'ego.
-Jak tak ci go żal , to może trochę pocierpisz za niego.
Crucio- rzucił w stronę Hermiony. Harry bez zastanowienia poderwał się i
zasłonił Hermionę własnym ciałem. J znowu zaczął zwijać się z bólu. Chłopiec
poczuł uścisk Hermiony, trzymała go do chwili, gdy przestał dygotać. Kiedy
otworzył oczy jej twarz była blada i lśniąca od łez. Czarny Pan wymówił
nieznane Harry'emu zaklęcie i Hermiona została przukuta do ściany.
-
Dość zabawy Potter- oprawca wydawał się rozbawiony- rozmyśliłem się,
zginiesz teraz. Czy masz mi coś do powiedzenia zanim umrzesz ?
Harry
stanął na nogach. jego oczy zwróciły się w stronę ostatniej osoby, którą
zobaczy przed śmiercią. "To koniec" pomyślał," zaraz spotkam
rodziców" ale nie chciał umierać z nienawiścią w sercu. Zaczął mówić
powoli i bardzo wyraźnie:
-Zabiłeś moich rodziców, skrzywdziłeś
przyjaciół, chcesz pozbawić mnie życia, lecz mimo to przebaczam ci- zamknął
oczy spodzewając się usłyszeć złowrogiego zaklęcia. Nic takiego nie
nastąpiło.
Otworzył oczy i zaniemówł z przerażenia. Wystraszonego
Voldemorta spowiło czerwone światło, a z jego ust padł długi, przenikliwy
krzyk. Wszędzie można było czuć gryzący dym i żar. Na miejscu, w którym stał
pozostała tylko garść popiołu, dłoń i krew. Harry stracił przytomność. Kiedy
się ocknął zobaczył nad sobą uśmiechniętą twarz Dumbledora, a za nim tłum
uczniów Hogwartu.
-Udało ci się Harry, dokonałeś dla wielu niemożliwego.
Lord Voldemort zniknął na zawsze- rzekł Dumbledore.
-Ale w jaki
sposób...
-Użyłeś najsilniejszej broni Harry, przebaczenia-ciągnął
profesor
-Ale...
-Voldemort odrodził się z kości ojca, ciała sługi i
krwi wroga, twojej krwi Harry. Z chwilą gdy mu przebaczyłeś przestałeś być
jego wrogiem więc zaklęcie zostało rozbite, to bardzo stara magia. Bo
widzisz Harry, magia nie znajduje się w różdżce, lecz w Tobie.
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'>