Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Komar Też Człowiek
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > W Labiryncie Wyobraźni
Annoaoi
To opowiadanie zostało napisane z myslą

o konkursie. Teraz chciałabym dowiedzieć się co o tym myślą inni. Wszelkie

wyszukiwanie błędów bardzo wskazane. To móje pierwsze skończone opowiadanie.

Jeżeli tutaj mozna publikować tylko ff, to bardzo przepraszam za pomyłkę...



Bardzo proszę o komentarze.

Podziękowania dla

Serathe, która zdążyła szybko znaleźć najważniejsze błędy i pomagała w

chwilach zwątpienia.

+++++++++++++++++++++++


/>"Komar też człowiek"

Potrafiła oblecieć dookoła

drzewo dużo szybciej, niż jakakolwiek inna. Odbyła podróż przez jezioro i

przeżyła. Udało jej się ustanowić rekord na jak najwyższy lot. Co więcej,

niektórzy opowiadali, że uciekła z sieci krzyżaka! Złośliwi dodają, że

pająka w ogóle tam nie było, ale i tak Turbolotka Bzzyt należała do

najbardziej znanych i odważnych komarzyc, jakie kiedykolwiek latały po tym

obszarze. Każdy, kto ją znał, wiedział, że lubiła ryzykowne i pełne przygód

życie. Miała dopiero trzy tygodnie, a udało jej się już okrążyć całe

jezioro. Przy okazji odkryła coś ważnego. Około pół dnia lotu od zbiornika

znajdowało się siedlisko dziwnych olbrzymów. Nie mieli oni żadnych skrzydeł

i chodzili tylko na dwóch odnóżach. A co najważniejsze, mieli bardzo smaczną

krew. Turbolotka nie musiała nawet zbytnio się trudzić w jej zdobyciu.

Istoty te nie miały gęstych futer, trzeba było jedynie uważać na ich długie,

przednie kończyny, które czasami poruszały się trochę zbyt energicznie.

/>Teraz panna Bzzyt wybierała się na zebranie, na którym miała opowiedzieć o

swoich odkryciach. Leciała dość szybko, uważając jednak na lekko zranione

skrzydełko. Powinna była zwracać baczniejszą uwagę na igły drzew.

Szczególnie gdy wlatywało się w nie z dużą szybkością. Jedynym

usprawiedliwieniem tego wypadku, który był omawiany już na pierwszych

lekcjach latania, była ucieczka przed ptakiem zamierzającym zjeść ją w

charakterze śniadania. Turbolotce udało się uciec, ale na samo wspomnienie

tego wydarzenia, troszkę trzęsły jej się skrzydełka. Ta okolica robiła się

coraz bardziej niebezpieczna.
Na szczęście tym razem udało jej się

dotrzeć na miejsce bez żadnych niemiłych niespodzianek. Prawie wszystkie

komarzyce już przybyły. Jak zwykle zbierały się w starym, spróchniałym pniu

drzewa. Żaden komar nie przychodził na zebrania, ponieważ uważani byli oni

za mało energicznych. Nie umieli rozstrzygać problemów, a na dodatek żyli

krócej i są roślinożerni. Mówiąc krótko, kobiety brały wszystkie sprawy w

swoje odnóża. Tak też było i tym razem.
Turbolotka osobiście nie lubiła

tych spotkań. Wolała podejmować śmiałe, szybkie decyzje, a tam najczęściej,

zanim większość dochodziła do porozumienia, mijało dość dużo czasu... Oparła

się na jakimś wystającym ze ściany kawałku drewna, tuż obok wejścia. Udało

jej się przylecieć tam na czas. Właśnie najstarsza i zarazem najmądrzejsza z

komarzyc - Grubobrzęczka Bzz, zaczęła swoją przemowę. Trzeba dodać, że dla

Bzzyt było to bardzo nudne wystąpienie. Powtarzano je prawie na każdym

zebraniu, a ona takiej monotonności nie lubiła. Nie rozumiała, po co tracić

czas na mówienie czegoś, co każdy i tak już słyszał…
- Może

skończmy z tym całym gadaniem i zaczniemy rozmawiać o czymś poważnym... -

Turbolotka przerwała przemówienie wyraźnym i donośnym głosem. Jednak po

chwili straciła część pewności siebie, gdy spojrzały na nią wszystkie małe,

choć doskonale wyraźne, czarne oczy. Nikt się nie odezwał. Większość owadów

była zdumiona tym pytaniem. Po chwili Bzzyt dokończyła:
- Nie rozumiem

po co tracimy na to czas. Chyba każdy już słyszał całe to gadanie o tym, jak

bardzo potrzebna jest krew. O oddalaniu się od jeziora też słyszałam co

najmniej osiem razy... Czy nie możemy po prosu przejść do tej części

rozmowy, która traktuje o naszych problemach?
Komarzyce powoli

zaczęły się otrząsać się z zaskoczenia. Rozległy się szepty. Mimo, że mówiły

cicho, po chwili wszystkie rozmowy zbiły się w głośny szmer. Jedni kręcili z

politowaniem głowami patrząc wymownie na Turbolotkę. Inni mówili z

rozdrażnieniem coś o młodych owadach i ich dziwnych pomysłach. Bzzyt poczuła

ogarniającą ją frustrację. Ona nie była aż tak młoda, żeby uważać ją za

jakąś smarkulę! Nie rozumiała także dlaczego starsze przedstawicielki

zgromadzenia nie chciały nawet słyszeć o zmianach i nowych rozwiązaniach...

Trzeba przecież iść z duchem czasu!
- Panno Bzzyt - zaczęła mówić

Brzęczka, która jako jedyna nie wyraziła jeszcze swojej opinii na temat

wypowiedzianych niedawno słów.
Przerwała jednak gdy zauważyła, że

wiele głów odwróciło się ze zdziwieniem w jej stronę. No tak. Zapomniała, że

Bzzyt to popularne nazwisko... Komary nie miały talentu do wymyślania

przydomków, dlatego większość z nich nazwała się tym pięknym i jakże

oryginalnym nazwiskiem. To stwarzało czasami małe problemy. Trudno było

zwrócić się do jednej osoby, a przy okazji nie zwoływać całego tłumu owadów.

Imiona też były bardzo wymyślne. Na szczęście na radzie nie znajdowały się

nawet dwa komary o takich samych przydomkach. Zostało to narzucone wszystkim

uczestnikom, po tym jak nie można było dociec kto o kim mówi w swoich

przemówieniach. Ale w niższych sferach prawie wszyscy mieli imiona typu :

Skrzydlatka, Skrzydlatek, Lotka, Lot czy Bagnolubka i Bagnolubek. Zawsze

istniały odpowiedniki żeńskie i męskie. Na szczęście te owady, które pełniły

jakąś ważną funkcję nadawały sobie nowe imię, albo przerabiały swoje dawne.

Grubobrzęczka odchrząknęła cicho i mówiła dalej:
- Panna Lotka Bzzyt,

oczywiście.
- Turbolotka - odparła z przyzwyczajenia komarzyca. Sama

urozmaiciła sobie swoje dawne imię.
- Panno Lotko - ciągnęła dalej Bzz

nie zważając na dopowiedź - Te przemówienia zawsze były i zawsze będą. Chyba

wiesz, co się może stać jeśli nie podziękujemy Wielkiej Wodzie za

schronienie? Nie chcesz chyba, by rzuciła ona na nas jakąś klątwę, prawda? A

przypominać o niebezpieczeństwach zawsze warto. Na dodatek proszę nie

przedstawiać się nikomu zmienionym imieniem, które nie zostało potwierdzone

przez radę. Czy teraz zrozumiałaś?
Bzzyt zastanowiła się chwilę.

Tak naprawdę to nadal nie miała pojęcia po co to wszystko, ale stojąca przed

nią komarzyca z pewnością czekała na jednoznaczną odpowiedź. Czasami

Turbolotka nie mogła pojąć zachowania starszych. Najpierw o coś cię pytali,

a jak odpowiedziałaś zgodnie z prawdą, która niezbyt ich zadowalała, to

dostawałaś karę... Przecież każdy komar powinien mieć prawo do swojego toku

myślenia. Tym razem jednak wolała bardziej się już nie narażać.
- Tak.

Teraz myślę, że to rzeczywiście jest bardzo potrzebne - po tych słowach

odetchnęła głęboko mając nadzieję, że nie zorientowali się, że nie mówi

prawdy. Ku jej zdziwieniu okazało się, że jej marny talent aktorski postarał

się tym razem i wszystkie komarzyce nie wyglądały na oburzone tak bardzo,

jak były wcześniej - Mam dla wam do przekazania ważną wiadomość. Otóż

niedawno postanowiłam...
- Wiemy, że udało ci się okrążyć całe jezioro.

Nie musisz się tutaj tym chwalić - przerwał jej jakiś oburzony głos

dobiegający ze środka sali
- ... dowiedzieć się co kryje się w

dalszych zakątkach tego lasu - niewzruszenie ciągnęła dalej, próbując nie

okazywać złości - Udało mi się odkryć coś strasznego, a zarazem dającego nam

wielką nadzieję na lepsze czasy. Odkryłam jakieś stado dziwnych, wysokich

stworzeń. Chodzą na dwóch odnóżach, a przede wszystkim mają bardzo dobrą

krew. Te olbrzymy mieszkają zaledwie pół dnia drogi stąd.
-

Olbrzymy?! Jakie olbrzymy?! Coś takiego nie istnieje. Wymyśliłaś

to, by zrobić jakąś sensację! - to był ponownie tamten oburzony głos - A

czy masz jakiś dowód na ich istnienie?
W tej chwili Turbolotka poczuła

jakby grunt usunął jej się spod nóg, a jej skrzydełka nie były zdolne do

ruchu. Oni jej nie uwierzą! Jak mogła zapomnieć o jakimś dowodzie? To

było pewne, że nie zaufają jej na słowo... Komarzyce nie należały do

towarzyskich i przyjaźnie nastawionych owadów. Na pierwszym miejscu stawiały

własne dobro i najczęściej podejmowały decyzje, które były dla nich jak

najdogodniejsze. Zgromadzenie zauważyło zdezorientowanie Bzzyt i na sali

zaczęły narastać pomruki oburzenia.
- Cisza! - Grubobrzęczka

szybko urwała denerwujące szepty. Sama natomiast zaczęła przyglądać się

uważnie Turbolotce - Co mówiłaś o tych olbrzymach?

*
Lotka

leciała z powrotem do siedliska tych dziwnych stworzeń. Nie wiedziała, czy

ma się cieszyć, czy też denerwować. Nie czuła ulgi. Wydawało jej się, że ma

całkowicie wypchany myślami umysł. Można było powiedzieć, że udało jej się

przekonać zgromadzenie, że takowe istoty zobaczyła. Nie uwierzyły jej

wszystkie komarzyce, ale większość z nich była zaciekawiona nowym odkryciem.

Szczególnie po tym jak uzupełniła swoją wypowiedź o kilka szczegółów.

Powiedziała o futrze olbrzymów, którego nie było prawie wcale, albo było

różnokolorowe i cienkie. Oprócz oczywiście głowy, która obfitowała w

różnorakie owłosienie. Wspomniała także coś ich zachowaniu - trzymaniu się w

stadach, mieszkaniu w dziwnych jaskiniach z dziurami i upodobaniu do

zbiorowego pływania. Ku jej zdziwieniu okazało się, że Bzz już o nich coś

słyszała. A raczej znalazła - wyryte w korze drzewnej rysunki. Grubobrzęczka

podejrzewała, że zostały one stworzone jakieś kilka lat temu przez podobne

do nich komarzyce. Wynikało z nich, że w tamtym czasie na tym obszarze

występowały takie stworzenia. Przewodnicząca zgromadzenia była bardzo

ciekawa czy rzeczywiście mogą być oni przydatni. Wysłała więc Lotkę na

powtórny, dokładniejszy patrol. Tym razem Turbolotka wędrowała z Długolatką

- o dwa tygodnie od niej starszą komarzycą, która miała potwierdzić relacje

z podróży na następnym zebraniu.
Na razie, chociaż nie zdarzyła się

jeszcze żadna niebezpieczna przygoda, podróż mijała w dość niemiłych

warunkach. Towarzyszki nie lubiły się nawzajem. Długolatka uważała, że Lotka

zachowywała się jak zarozumiały i nierozważny pseudoinsekt. Natomiast Bzzyt

nie pozostawała dłużna odpowiadając jej, że wolałaby być taka, niż latać jak

bojąca się o swoje skrzydełka damulka, która próbuje udawać prawdziwą

komarzycę. Skończyło się zachowaniem milczenia i obustronną obrazą. Ale

musiały lecieć dalej. Razem.
Po kilku godzinach udało im się dotrzeć

do celu. Po raz pierwszy oczom Długolatki ukazały się wielkie olbrzymy. Było

ich naprawdę bardzo dużo. Komarzyca była aż tak zaskoczona, że zaprzestała

lotu. Owszem, była przygotowana na spotkanie wielkiego stworzenia, ale nie

miała pojęcia, że będzie ich tutaj tak bardzo dużo... Myślała, że Turbolotka

naginała fakty mówiąc, że widziała tutaj całą plażę zatłoczoną wprost przez

te istoty.
- I co? Zaskoczona? Tak naprawdę to nigdy nie

wierzyłaś w ich istnienie, prawda? - zapytała Bzzyt widząc zdumienie

towarzyszki.
Długolatka nie odpowiedziała, tylko kiwnęła potakująco

głową.
- To co teraz robimy?
- Jak to co? - odpowiedziała

Bzzyt, a oczy zamigotały jej figlarnie. - Będziemy ich śledzić!


Po samym spojrzeniu komarzycy, Długolatka poczuła, że to będzie ciężki

dzień. Zastanawiała się, jak mogła przystać na tę podróż. Już po samym locie

była zmęczona. A na dodatek teraz będą ganiać za tymi olbrzymami, które, jak

zauważyła, chodziły bardzo szybko. Chcąc czy nie, poleciała za towarzyszką,

pogrążając się w coraz smętniejszych myślach.



*
- Nie. Nie ma mowy. I tak sprawdziliśmy

wystarczająco dużo.
- Nie ciekawi cię co tam jest?
- Może

ciekawi, ale nie aż tak, by tam wlatywać. Lotko, pomyśl choć trochę!

Dopiero co zaczęliśmy odkrywać, kim oni są. Zbyt prędko chcesz dostać się do

ich siedziby.
Dwa owady właśnie odpoczywały, siedząc na jakiejś

skale. Słońce zaczynało kryć się za horyzontem. Niebo mieniło się ciepłymi

kolorami. Komarzyce nie odpoczywały przez cały czas, który upłynął od

dzisiejszego zobaczenia olbrzymów na plaży. Udało im się dowiedzieć o wielu

rzeczach dotyczących tych stworzeń, ale mimo to wraz z tą wiedzą pojawiło

się mnóstwo innych pytań.
Olbrzymy mieszkały w dziwnych jaskiniach.

Stały one oddzielnie od siebie i miały bardzo proste ściany. Długolatka

stwierdziła, że "wyglądają jakby wyrastały z ziemi". Dodała też,

że prawdopodobnie olbrzymom udało się jakoś hodować te mieszkania.

"Przecież to niemożliwe, by cokolwiek miało tak podobne do siebie

wymiary i na dodatek samo ułożyło się w takich odstępach". Turbolotka

zastanowiła się, czy to może nie są jakieś dziuple, ale jej starsza

koleżanka prychnęła ironicznie, gdy tylko usłyszała tę wypowiedź.

"Przecież każdy wie, że dziuple są częścią drzewa... Widzisz gdzieś

jego dalszą część? Ja jej nie widzę. Zresztą to niemożliwe, by istniał tak

szeroki pień." Na tę uwagę Bzzyt naburmuszyła się i odparła, by panna

mądralińska znalazła jakieś oznaki życia w tych różnokolorowych blokach

kamieni. W końcu, jeśli olbrzymy zasadziły te mieszkania, to muszą one

rosnąć. A one w nawet najmniejszym stopniu roślin nie przypominały. Po

krótkich rozmyślaniach komarzyce zgodziły się nazwać je blokami skał albo po

prostu blokami.
Jednym z następnych i najbardziej ważnych odkryć

dotyczących nowopoznanych stworzeń, było chodzenie w małych grupach.

Najczęściej każda miała po kilka osobników. Widocznie te olbrzymy lubiły

swoje towarzystwo. Komarzyce zauważyły też, że niektóre z nich były

widocznie mniejsze do innych. Tym razem owady zgodziły się ze sobą, że muszą

to być młodsze osobniki. Najwidoczniej w tym gatunku dzieci dłużej

przebywały z matką.
Oprócz tych informacji zarejestrowano też, że

olbrzymy potrafią bardzo szybko i różnorodnie zmieniać futra. Lubią leżeć na

słońcu albo pływać dłuższy czas w wodzie. Mają także smaczną krew. Tym razem

to nie Turbolotka jej posmakowała. Długolatka chciała spróbować, czy

rzeczywiście jest dobra. Prawie przypłaciła to życiem. Mimo ostrzeżeń

młodszej koleżanki, zbyt długo wysysała krew. Olbrzymowi najwyraźniej bardzo

się to nie podobało, gdyż próbował ją z premedytacją rozgnieść. Po tym

wydarzeniu komary zdecydowały się odpocząć. Turbolotka próbowała namówić

towarzyszkę na jeszcze jedną krótką podróż. Długolatka nie dała się

przekonać, więc młodsza komarzyca musiała polecieć tam sama. Wysłanniczka

zgromadzenia w tym czasie wracała do domu, by opowiedzieć o wszystkim innym

komarom. Może pomijając to, że jeden z olbrzymów prawie ją rozgniótł…

Nie chciała przecież wyjść na niezdarę, która nie potrafi szybko latać.

/>
*
Bzzyt po pewnym

czasie udało się dolecieć do jakiegoś bloku. Dotarła tam śledząc olbrzyma.

Turbolotce wydawało się, że to ten sam, którego ugryzła Długolatka. Osobnik

stanął przed jakąś drewnianą deską, przyczepioną do szarych ścian bloku.

Bzzyt usłyszała jakieś ciche brzdęki i szczękanie, a potem zauważyła

wejście. Nie zastanawiając się ani chwili, szybko tam wleciała. Moment

później usłyszała jakiś głośny trzask i gdy się odwróciła nie było widać

żadnej dziury, przez którą tu się dostała. Dopiero teraz zaczęła się

zastanawiać, czy dobrze zrobiła wybierając się tutaj. Nie miała pojęcia co

tu może znaleźć. Na dodatek nikt nie wiedział gdzie ona dokładnie poszła.

Próbując odepchnąć od siebie wszystkie te złe myśli, pofrunęła naprzód.

Ogólnie porozglądała po wszystkich pomieszczeniach. Z zewnątrz blok wydawał

się mieć prostszą budowę... Turbolotka zauważyła też, że olbrzym miał tutaj

dużo różnorodnych przedmiotów.
Na początku Turbolotka udała się do

dziwnego, biało-niebieskiego miejsca. Udało jej się tam wlecieć przez jakąś

szparę. Później miała trudności z wydostaniem się stamtąd, ale jakoś sobie

poradziła. Najbardziej interesującą rzeczą, którą zobaczyła było kolejne,

dużo mniejsze pomieszczenie, którego wejście było wysoko w ścianie. Gdy

podleciała do niego bliżej, zobaczyła, że nadlatuje w jej stronę jakiś

komar. W jej głowie szybko przemknęła zawodząca myśl, że ktoś przed nią

odkrył i studiował zachowanie olbrzymów. Nagle w coś uderzyła. W tym samym

momencie co drugi owad. "Może tutaj jest jakaś niewidzialna

bariera?" Turbolotka pofrunęła trochę bardziej w prawo, drugi komar

zrobił to samo. Przesunęła się w lewo, sytuacja powtórzyła się. Nagle

komarzyca coś sobie uświadomiła : "To musi być... Moje odbicie!

Tylko jak udało się olbrzymom zrobić taką równą i dobrze odbijającą

otoczenie taflę?" Bzzyt przypomniała sobie, że dawno temu siedziała nad

jeziorem. Wtedy Turbolotka zobaczyła po raz pierwszy swoje odbicie. Ale

teraz było ono o wiele bardziej wyraźniejsze. "Czy to możliwe, by te

stworzenia znalazły sposób, na takie ujarzmienie tego płynu? Przecież to

jest twarde… Zupełnie nie przypomina wody. Ale jeżeli to nie jest z

tego zrobione, to co jeszcze mogłoby odbijać różne obrazy?" Komarzyca

zaczęła zdawać sobie sprawę, że może zobaczyć jeszcze dużo niezrozumiałych

dla niej rzeczy. Chyba zaczęła igrać ze stworzeniami dużo potężniejszymi od

niej... Z tą niezbyt szczęśliwą myślą Bzzyt rozejrzała się ostatni raz po

pomieszczeniu i poleciała na dalszy zwiad.
W innym pokoju znalazła

jakąś maszynę ziejącą chłodem. Olbrzym przetrzymywał tam jedzenie. Teraz

śledzona istota oglądała jakieś świecące pudło. To bardzo dziwne, ale

wydawało się, że w jego środku są pomniejszone wielkie stworzenia i różne

krajobrazy. Na dodatek to coś wydawało jakieś głośne odgłosy. Olbrzym cały

czas siedział w bezruchu i patrzył się na pudło. Po prostu. Turbolotka nie

miała pojęcia czemu to robi… Może ten czarny obiekt był jakimś innym

zwierzęciem albo rośliną? Może w tej chwili to pudło przekazuje olbrzymowi

jakieś informacje dotyczące tego, co ma robić w przyszłości? To były kolejne

pytania, na które komarzyca nie znała odpowiedzi. Wybrała się w podróż, by

dowiedzieć się czegoś więcej. Po całym dniu śledzenia ich, miała więcej

pytań niż na początku. Bzzyt nie miała ochoty dowiadywać się, co stałoby się

po kilku dniach. Była już zmęczona. Chciała wrócić do domu, ale nie miała

pojęcia, gdzie jest wyjście. Ta dziura zniknęła… Panna Bzzyt poczuła

się strasznie bezsilna. Jak nigdy w życiu. Po chwili jednak zmusiła się do

myślenia. "Przecież musi być jakieś wyjście! Udało ci się pokonać

tyle rekordów. Jeśli się zastanowisz to znajdziesz jakieś

rozwiązanie!" - komarzyca próbowała zmobilizować się do skupienia.

Po chwili udało jej się znaleźć wyjście z sytuacji. Przecież widziała otwory

w tamtej ścianie! Turbolotka szybko ruszyła do okna. Nagle usłyszała

jakiś syk. Poczuła, że jej ciało pokrywa się jakąś palącą cieczą. Odczuła

zawroty głowy. Przed oczami zaczęła widzieć czarne plamy. Ostatnimi siłami

doleciała do okna i usiadła na parapecie.
Po kilku minutach doszła do

siebie. "Tylko co to było?" Przelatywała obok człowieka i następne

co poczuła to ta paląca substancja. Turbolotka zatrzęsła się. "Coraz

więcej pytań, a coraz mniej odpowiedzi..." Odetchnęła głęboko i

pocieszyła się myślą, że zaraz stąd wyleci. Wzniosła się wyżej i zauważyła

znany krajobraz. Jezioro, drzewa, kilka chodzących wielkich stworzeń.

Zaczęło być już ciemno. Pofrunęła w ich kierunku. Nagle od czegoś się

odbiła. "Ale tutaj nic nie ma" - pomyślała rozpaczliwie.

Spróbowała wydostać się stąd ponownie. I tym razem coś jej przeszkodziło.

Poleciała jeszcze raz, następny i następny. Cały czas to samo. W końcu

komarzyca straciła rachubę, ile razy uderzyła w niewidzialną barierę.

Zmęczona i poobijana usiadła na parapecie. Zaczęła ogarniać ją panika.

"A jeśli jej tu nikt nie znajdzie? Jeśli zostanie na zawsze?"

Przez głowę przebiegały jej miliony myśli. Nagle zobaczyła olbrzyma i

uświadomiła sobie jak bardzo jest głodna. Patrząc się na jego rękę wydawało

jej się, że widzi pulsującą w niej krew. Nie bardzo wiedząc co robi

podleciała bliżej. Stłumiła cichy wewnętrzny głos, który mówił jej, by tego

nie robiła. Usiadła na jego ręce. Wbiła swoją igłę i zaczęła ssać. Odprężyła

się czując w sobie ciepły płyn. Poczuła lekki powiew powietrza i nagle

nastała ciemność...
*
Andrzej wybrał się nad jezioro.

Miał nadzieję, że uda mu się tutaj wypocząć. Niestety przyjechał sam. A to

od początku zwiastowało, że będzie mu się nudziło. Po kilku dniach

opierających się wyłącznie na pływaniu, mężczyzna całkowicie się tym

znudził. Na dodatek pogryzł go jakiś komar. Nawet udało mu się uciec! A

wszyscy mówili, że tutaj tych owadów nie było. Na szczęście Andrzej w to nie

uwierzył. Wziął ze sobą areozol przeciwko insektom. Jak się przed chwilą

okazało, wydał na marne piętnaście złotych. Psiknął na owada tym

specyfikiem. Jak na to zareagował komar? Troszkę się zachwiał i szybko

poleciał dalej. Następnym razem będzie trzeba kupić porządniejszy środek.

Wrócił do ponownego oglądania telewizji. Akurat leciał ciekawy film. Jednak

co chwila słyszał jakieś pukania. Okazało się, że to ten owad próbuje się

przebić przez okno. Prychnął z rozbawiania. Te komary były takie głupie!

Po kilkunastu stuknięciach jego wesołość przeszła w irytację. "Ile

można to robić? Niech to idiotyczne paskudztwo wreszcie

przestanie!" Ku jego rozradowaniu nastała cisza. Powrócił do

oglądania filmu. Nagle poczuł jakieś lekkie ukucie. Zauważył, że komar

właśnie pije jego krew. "Tego już za wiele!" Jednym ruchem

ręki, jakby z od niechcenia, klasnął w swoją skórę, miażdżąc owada w bardzo

nieprzyjemny sposób. Wreszcie mógł powrócić w spokoju do śledzenia fabuły

filmu.

KONIEC
Anita
Nie trzeba tylko ff. Inne interesujące też

mile widziane
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />


/>Długie, jednopartówka - plus i plus. Czekanie na następne party (zwłaszcza

dobrych ficków) bywa bardzo irytujące
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' /> Poza tym,

nie ma błedów ort. i int. na szczęście (przynajmniej ja ich nie zauważyłam).


Temat zarazem oryginalny i nieoryginalny. Tutaj niepodejmowany(to by

musiał być fart), natomiast w literaturze opowieść o małym stworku -

istniejącym, czy też wymyślonym przez autora - troszkę się

"przejadła". Żeby napisać coś takiego, trzeba mieć na celu coś

więcej, nie tylko świat widziany ze "zmniejszonego" punktu

widzenia... Coś, czego się w dodatku nie wymyśla, tylko co przychodzi z

natchnienia. Samo.
No i troszkę zgrzytnęłam zębami prz tej mowie

początkowej spotkania, która się tak bohaterce nie podobała - czasem chyba

lepiej coś ominąć, niż pisać takie prościutkie, banalne rzeczy...
To

znaczy można je pisać, ale w innym stylu. Jakby to nie było coś ważnego.

Rzecz w tym, że tutaj uznałam, że to jest jedna z rzeczy, które Autorka

miała do przekazania... No a na taką rolę, to wartość tego jest troszkę za

mała. (Nie wiem, czy przystępnie to wyjaśniłam, jak umiałam, tak zrobiłam


style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />)

/>Wszystko już było, więc na coś oryginalnego szanse są minimalne, problem w

tym żeby nie powtarzać tych "najznańszych" rzeczy


style='vertical-align:middle' alt='wink.gif' /> (już to

kiedyś pisałam)
Innymi słowy - trudno tu doszukiwać sie czegoś

"głębszego", jednak opowiadanko jest lekkie, proste i czyta się

dość łatwo. Bardzo dobry początek!
Więc pisz dalej,


border='0' style='vertical-align:middle' alt='czekolada.gif'

/> dla natchnienia (lub chwilki odpoczynku po twórczej pracy,

jak wolisz
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> )
Pozdrawiam.
P.S. Jaki konkurs masz na myśli?

/>
Annoaoi
Dzięki za komentarz. Już myslałam, że

nikomu się nie bedzie chciało napisać czegoś o moim opowiadanku^^

/>Następnym razem bedę publikować ff, a w nim myslę, że wymysliłam

oryginalnego
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> W każdym razie staram się.
Konkurs był "Zielone

pióro" i pani na polskim powiadomiła o nim klasę. Jakoś się zdecydował

napisać coś na niego... Dostałam nawet drugie miejsce ^^ A napisałam

opowiadanie na komputerze, więc pomyślałam, że zamieszczę je też tutaj, by

dowiedzieć się co myślą o nim inni ^^
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.