Nic nie poradzę na to, że piszę, gdy jestem zła. Gdy coś jest nie tak. Gdy mam o coś żal. Wychodzą z tego rzeczy dziwne. Potwory w dosłownym i przenośnym tego słowa znaczeniu. Trudno mi będąc szczęśliwa, pisać o szczęściu. Piszę o bólu. Bólu istnienia.
Ale to pomaga. Słowa leczą zranione serce.
Z góry też uprzedzam, że nie zawsze utożsamiam się z podmiotem lirycznym ani nie myślę w sposób, jaki wkładam mu do głowy, choć to o czym piszę, na pewno musiało mnie w jakiś sposób głęboko dotknąć.
Ja uronię dziś trzy łzy.
Bo miś jest bardzo nieszczęśliwy dziś.
Uderzę raz, dwa, może trzy.
Z nienawiścią - bólem - strachem.
Daj siłę, by móc trwać.
Daj wolę, by chcieć.
Kap, kap.
Chlap.
Zonk.
Łzy nie moje.
Kogoś.
Może Boga, jak jest.
Nie?
Ok,
To deszcz.
Krew?
... by śnić.
... by wyschnąć
Z wody łez rzek nienawiści nieprzebranych.
Tym razem moje były trzy.
Tylko trzy.
Edit:
Czy na tym forum przypadkiem nie jest coś nie tak?!? Dlaczego nic nikt w tej kwestii nie robi?