Tytuł: Zadzwonię.
Jest mi smutno. Nie wiem, dlaczego odczuwam pustkę. Posępność. Ogarnia mnie zawsze tuż nad ranem, kiedy leże w łóżku i odliczam czas, czekając na odgłos budzika. Jeszcze siedem minut. Potem wstanę, ubiorę się, umyję. Jeszcze sześć. Znowu zaczynam rozmyślać. To żałosne, jak bardzo się nad sobą użalam.
„Kochana Hermiono”.
Nie sądzę, żebym była kochana. Przez kogokolwiek, poza moimi rodzicami. Czasami nienawidzę listów. Są takie fałszywe.
„ Przepraszam, że tak długo nie pisałem, ale miałem ostatnio tyle pracy...”.
Ty nie pracujesz Wiktorze. Ty się zabawiasz. W najlepsze wraz z kumplami i Alison. To śmieszne. W całej tej aferze, to byłam zła tylko na siebie. Idiotka, sądziła, że komuś się może podobać. Paranoja. Czysta paranoja.
Czasami poza listami, to nienawidzę samej siebie.
Harry nie przysyła sów. To zrozumiałe, w jego sytuacji.
Jeszcze pięć minut.
Nie chce mi się nawet przeglądnąć w lustrze. Co z tego, że niedługo stuknie mi osiemnaście lat? Przez dwa tygodnie się raczej nie zmieniłam. To już dwa tygodnie...
- Zadzwonię do Ciebie- Ron udawał, że szuka czegoś w torbie, byleby tylko nie zauważyła delikatnego rumieńca pod piegami - ... po tym wszystkim.. wiesz, musimy... trzymać się razem! I ... się nie zostawiać... i... i właśnie!
Nie zostawiać się. Zadzwonię. Kłamca, kłamca, skończony kłamca ... ...
Nie lubię płakać. Nie lubię wylewać łez nad sobą samą. Zachowuję się jak rozpuszczony bachor. Mam przecież, wszytsko, czego mi trzeba, przyjaciół, dom, rodzinę.
Dlaczego jest mi tak smutno? Przecież jego telefon nie różni się od innych.
„ Co ty tu wyprawiasz??”
... nie chce cię słychać Ron. Mam prawo się mazgaić. Zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach. Ja nie jestem taka twarda jak sądzisz. Jestem wrażliwsza niż sądzisz. Gdybyś o tym wiedział, to nie zostawiłbyś mnie teraz. Harry nie może mnie pocieszyć. Tylko ty zostałeś, a jednak cię nie ma.
Kłamca.
„ Nie możesz płakać, z powodu jakiejś plotki! Niech sobie dziewczyny gadają, a ty rób swoje!”
Mądrala. Nigdy mnie nie pocieszałeś, tylko ganiłeś w chwilach słabości. Przez te wszystkie lata.
Zadzwonił. Budzik.
... wierszyk... był taki wierszyk...
- Była sobie Hermiona,
Która kochała Rona.
Ale się nie przyznała,
I z miotłą za nim latała.
Włosy jej dęba stawały,
Plotkarki uciechę miały.
Hermiona wciąż się wściekała,
Lecz Rona ciągle kochała.
Harry ze śmiechu się zwija,
Bo sprawa ta go bawiła.
A Ron mruczy po kryjomu,
Że kocha nie powie nikomu!
Pamiętam, że z początku miałam minę jak „żaba po lewatywie”... to było ... przed piątym rokiem? Czy szóstym? I dlaczego ja byłam wtedy przygnębiona...? Nic nie pamiętam. Tylko to jego skupienie w pociągu, skrobał i skrobał aż wyskrobał. Śmiałam się tak głośno, że aż zbiegli się inni prefekci...
Kto wprasza się od samego rana? Głupi dzwonek do drzwi...
- Tak?... ... Co ty tu...- co to za uczucie?
- No przecież mówiłem, że zadzwonię- odparł Ron, nieco urażony.
Dzwoń częściej Ron.
Koniec.