


Tytuł: Ósmy punkt
Autor: IHateSnakes
Tłumaczyła: blaire
Źródło: www.harrypotterfanfiction.com/
Opis: Dialog gdzie Harry daje Ronowi pewne wskazówki jak zdobyć Hermionę.
- Ron, wy dwoje znacie się już od jedenastu lat, a ty zrobiłeś wszystko tylko nie umówiłeś się z nią przez ostatnie cztery. Co jest w tym takiego trudnego?
- Harry, nie dręcz go.
- Kto kogo dręczy? Ron, czy ja ciebie dręczę?
- Tak.
- Mówiłam.
- Słuchaj Ron, lubisz ją, prawda?
- Taa.
- Właściwie, to kochasz ją, nie?
- Taak.
- Ok, to wszystko ma znaczenie. Teraz Ron, mam plan, po prostu osiem punktów i możesz mieć, to znaczy zdobyć Hermionę.
- Nie Harry! Nie następny plan.
- Ten nie może się nie udać, Gin.
- Dlaczego nie?
- Ponieważ już zadziałał.
- Co to znaczy zadziałał? Na kim?
- Na nas.
- Oh, ok.
- Teraz Ron... poczekaj chwilę, wezmę kawałek pergaminu i pióro.
- Użyj ołówka, Ron.
- Ok, tutaj Ron, zapisz. Punkt pierwszy. Umów się z nią.
- Mam to.
*** Ginny daje Ronowi ołówek. ***
- Numer drugi. Zapytaj się jej czy lubi... nie, zaczekaj...
- Dzięki, Ginny.
*** Odgłosy pisania ***
- Ok. Punkt drugi – poproś ją do tańca.
- Harry, ty mnie nigdy nie zaprosiłeś. Punktem drugim było migdalenie się
- No, musimy dostosować wszystko do osoby. Ok., więc, taniec.
- Harry, ja nie potrafię tańczyć.
- Oczywiście, że potrafisz, tańczyłeś na Balu Bożonarodzeniowym, prawda?
- To było siedem lat temy, Harry. I nie nazwałbym tego tańcem. To było raczej coś jak trzęsienie się.
- No a co z naszym weselem, wedy tańczyłeś.
- Harry, było późno w nocy i tańczyłem z George’m.
- Ron, myślałam, że to był Bill.
- Nie, Ginny, pamiętasz jak musiałem odpracować tydzień w ich sklepie aby zapłacić za zniszczoną kurtkę?
- Oh, prawda.
- Ok, więc Ginny, mogłabyś nauczyć Rona tańczyć?
- Pewnie, kiedy?
- Natychmiast.
- Harry, jestem w ósmym miesiącu ciąży, nie widzę własnych stóp i musze chodzić do toalety co sześć minut. Może powinieneś znaleźć kogoś innego.
- Przepraszam Ron, ona sprawia trudności.
*** Uderzenie ***
- Aua. To boli, Gin.
- Powiedz, że ci przykro.
- Przykro mi, Gin.
- Harry, nie możesz zorganizować całego spotkania Rona i Hermiony.
- Dlaczego nie? To jest idealne dla niej. Ona żyje i oddycha organizowaniem.
- A może wolałaby coś spontanicznego dla odmiany.
- No więc, możemy zrobić jakiś spontaniczny punkt.
*** Rozdrażnione westchnienie z kanapy. ***
- Harry, nie jestem pewien co do tego.
- Ron, nie chcesz chyba być trzydziestoletnim prawiczkiem, chcesz?
- HARRY!
- Kto powiedział, że jestem prawiczkiem?
- Ty. Chyba, że coś się zmieniło od zeszłego roku?
- Ok, jestem prawiczkiem, i co z tego?
- Ron, chcesz zdobyć Hermionę, prawda? Dlatego musisz myśleć jak Hermiona, musisz być Hermioną. Łapiesz? Musisz chcieć tego tak bardzo jakbyś mógł to spróbować.
- Niezbyt dobra metafora. On jest prawiczkiem, pamiętasz?
- Słusznie. Przepraszam Ron.
- Dobra Harry, jaki jest punkt trzeci?
- Ok, to jest dobre, myśl Ron. Skocentruj się. Punkt trzeci, uważaj, podczas tańca, całujesz ją w czubek głowy NASTĘPNIE pytasz się jej ‘czy to było ok?’ Gwarantuje, że działa!
- Harry, jestem półtorej głowy wyższy od Miony. To jedyne miejsce, które mógłbym dosięgnąć.
- No więc widzisz. Idealny plan. Boże, jestem dobry.
*** Uderzenie ***
- Hej, przestań.
- Przepraszam Ron, celowałam w Harry’ego.
- W porządku. Teraz mamy punkt piąty.
- Czwarty, Harry, jesteś teraz przy punkcie czwartym.
- Taak, prawda. Punkt czwarty jest podobny do trzeciego. Musisz zrobić to pierwsze, a potem zadać pytanie. Tak więc, przestajecie tańczyć.
- Ile razy mam całować czubek jej głowy?
- Powiedzmy, raz jak na razie. Ok, punkt czwarty. Przestajecie tańczyć. Wracając do stolika, delikatnie bierzesz ją za rękę, zatrzymujesz się, odwracasz się ku niej i trzymając jej dłonie w swoich, mówisz ‘nie masz nic przeciwko temu, prawda?’
- Ok, ok, momencik, um, co było po ‘delikatnie bierzesz ją za rękę?’
- Daj, zapiszę. Trzymaj. Ok, następny jest punkt piąty. Czyli: ‘Mogę cię pocałować?’ Eh? Co myślisz?
- Harry, właśnie ją pocałowałem, musze to robić znowu?
*** Harry spogląda na Ginny. Ona potrząsa głową. ***
- Ron, ten pierwszy był spontaniczny, pokaż mi, to był numer...uh...
- Trzeci, Harry. Pierwszy pocałunek to punkt trzeci.
- Dzięki Gin. Prawda, więc punkt piąty to drugi pocałunek. Ron, teraz musisz mi zaufać. Mieliście wino, mieliście steki, tańczyliście i pocałowałeś ją w głowę i trzymałeś ją za ręce. Teraz wracacie do stolika i macie trochę więcej wina...
- Harry, to dziecko urodzi się zanim dojdziesz do ósmego punktu.
- ...pochylasz się ku niej i mówisz coś zmysłowego jak...
- Jak, um, smakuje ci stek?
- Nooo... to nie jest dokładnie to co miałem na myśli, Ron.
*** Harry spoglada na Ginny. Ginny potrząsa głową. Harry także potrząsa swoją. ***
- Coś jak ‘Hermiona...
- Wiem, wiem. Powiem jej, że lubię jej piersi.
*** Uderzenie***
- Tym razem chciałaś trafić mnie, prawda siostrzyczko?
- Dokładnie Ronaldzie.
- Traktuj to poważnie Ron. Powiedz jej: ‘Miona, uważam, że jesteś atrakcyjna i naprawdę mnie podniecasz’.
***Uderzenie***
- CO JEST TERAZ NIE TAK?
- Harry jeśli powiedziałbyś tak do mnie na randce, wyszłabym za Michaela Cormera.
- W porządku, w porządku, wiec co ty proponujesz?
- Ron, popatrz jest w oczy i powiedz, że jest piękna.
***Przerwa***
- Ale co jeśli ona nie będzie ubrana elegancko i wyglądała... ha! Spudłowałaś.
- Na litość boską.
- Posłuchajcie, spójrzmy prawdzie w twarz. Hermiona i ja nigdy nie pobierzemy się.
- Ron, ja nie próbuje cię ożenić, ja próbuje pomóc ci zdobyć...
*** Uderzenie ***
- Ok, zasługiwałem na to. Zrozum Ron, dla każdego, łącznie z Hermioną jest oczywiste, że wy dwoje jesteście stworzeni dla siebie. Nie mam racji Gin?
- Pierwszy raz tego wieczoru, kochanie.
- Więc skończmy listę i później będziemy mogli przeprowadzić próbę. Co znowu?
- Na kim będę to próbował?
- Ginny zrobi to, prawda?
- Ona jest moją siostrą, Harry. Nie zamierzam mówić takich rzeczy do niej.
- Dlaczego nie? Po prostu udawaj, że ona to Hermiona. Spójrz – Harry szepnął Ronowi do ucha – teraz kiedy jest w ciąży, ma nawet piersi. He he he. Teraz zapytaj się czy zrobi to. Będzie lepiej wyglądać jeśli to wyjdzie od cienie.
- Ginny, poćwiczysz ze mną, kiedy już będę miał wszystkie osiem punktów?
- Pewnie Ron, czemu nie?
- Świetnie. Ok, teraz przechodzimy do tej trudnej części.
- Co?
- Nie panikuj, Ron, masz wspaniałego korepetytora.. Punkt szósty brzmi: ‘Chciałabyś pójść do mnie wypić kieliszek na dobranoc?
- Harry, nie sądzę aby Miona dała się nabrać. Co nie, Ginny?
*** Ginny gapi się na swojego brata, a Harry modli się o cierpliwość. ***
- Ron, ‘kieliszek na dobranoc’ to drink, który wypijecie w twoim mieszkaniu, tak jak likier pije się po obiedzie.
- Oh, rozumiem, ok, mogę to zrobić.
*** Ginny kontynuuje potrząsanie głową. ***
- Jeszcze tylko dwa, Ron, jeszcze tylko dwa.
- Do czego? Oh, prawda Harry, przepraszam. Mów dalej.
- Punkt numer siedem, Ron. Ten jest naprawdę ważny. Punkt numer siedem. Ron, zapisz to.
- Zapisałem, Harry widzisz, tu jest ‘7’. Czekam tylko na ciebie...
- Ron, punkt drugi to nie jest ‘migdalenie się do utraty zmysłów’. To było ze mną i Ginny.
- Jaki był punkt drugi?
Ginny i Harry powtarzają razem: “Poprosić ją do tańca”
- A prawda. W porządku, Harry, jaki jest siódmy?
- Punkt siódmy...
- HALO, jest ktoś w domu? Cześć Ginny, cześć Harry. Oh, Ron, co tutaj robisz?
- Jem obiad Hermiono, a wygląda, że co robię? A ty co robisz tutaj?
- Ginny zaprosiła mnie aby pogadać o liście, którą robi. Co to było, Gin?
- Tak, moja droga, co to była za lista nad którą masz pracować z Mioną?
- Muszę iść siusiu. Dlaczego nie poszłabyś razem ze mną, Hermiono?
- CO?
- Chodź, teraz.
*** Kobiety wychodzą.***
- Nie mogę uwierzyć. Ron, ona robi tę samą rzecz z Hermioną. To jest idealne.
- Dlaczego, ona zapyta się o te rzeczy zamiast mnie?
*** Harry uderza głowa o stół.***
- Nie Ron, Ginny przygotuje Hermionę. Ty zadasz pytanie, ona odpowie. Co mogło by być lepszego?
- Jesteś pewny tego co one robią, Harry? Nieważnie. Jaki jest punkt siódmy?
- Ok, punkt siódmy to: siadacie na kanapie i pytasz się czy możesz ją znowu pocałować.
- Rany, musiałam iść siusiu, dobrze, że Miona była tutaj.
- Co?
- Miona chcesz ciasta?
- Jasne Gin, dzięki.
- Więć, co u ciebie Hermiono?
- Jem ciasto Ronaldzie.
*** Harry szepcze Ronowi do ucha: ‘Zapytaj się o punkt pierwszy.’***
*** Ron odszeptuje: Nie, we jesteście tutaj.***
*** Harry szepcze groźnie: Ronald, zapytaj ją. ***
- Hermiona?
- Co jest Ron?
- Chciałabyś iść jutro ze mną na obiad? Znam świetne miejsce gdzie można potańczyć i ...
- Jasne, brzmi świetnie. Powinnam się jakoś specjalnie ubrać?
*** Ron roi gorączkowe gesty do Harry’ego kiedy Hermiona podnosi serwetkę.***
- Eee, Ron, kiedy ja i Ginny byliśmy tam, obowiązywały stroje pól oficjalne. Prawda Gin?
- Dokładnie Harry.
- Świetnie. O której godzinie? Wychodzę z pracy o szóstej.
*** Ron robi jeszcze bardziej gorączkowe gesty kiedy Hermiona zanosi swój talerz do zlewu.
- Noo więc, Ron pewnie chcesz dać Hermionie wystarczająco czasu aby wróciła do domu, odświeżyła się i tak dalej. Co nie Miona?
- Taak, Gin, to jest wizja. Możesz przyjść o ósmej Ron?
- Pewnie, ósma jest w sam raz.
- Świetnie. Powiedz Ron, miałbyś coś przeciwko odprowadzeniu mnie do domu? Nienawidzę uli nocą.
- Pewnie Miona, ale dlaczego nie możesz się po prostu telepo... Aua, Harry to boli.
- Przepraszam, stary, nie zauważyłem cię.
*** Harry porusza palcami obu rąk imitując spacer kiedy Hermiona zakłada płaszcz.***
- Harry, to twój dom, dlaczego ja miałbym...
- Dobranoc wszystkim. – Harry opuścił pokój.
- Dalej Ron, chodźmy.
_
_____
_
- Harry to mi pachnie katastrofa. Dlaczego to zrobiłeś?
- Dlaczego ja zrobiłem co? Co z tą ‘małą listą’ dla Miony?
- O czym ty mówisz Harry? To była świąteczna lista prezentów dla ciebie. Oh Harry, ty nie... Proszę powiedz mi... nieważna, dobranoc Harry.
_
_____
_
Następny wieczór
_
_____
_
- Ron, to było cudownie, jedzenie było wspaniałe. Byłeś tu już wcześniej?
- Nie, Harry i Ginny zasugerowali to miejsce. Cieszę się, że ci się podoba.
*** Hermiona rozgląda się dookoła sali, patrzy na zespół, na tańczących ludzi.***
- Miona, chciałabyś zatańczyć?
***Głos Rona załamał się na ‘chciałabyś’.***
- Z przyjemnością Ron. Dziekuję.
***Idą na parkiet. Ron robi zaimponował (i Hermionie) nie uderzając nikogo.***
***Rozpoczyna się naprawdę wolna i zmysłowa melodia. Ron chce zejść z parkietu jednak Hermiona przyciąga go do siebie bliżej i zaczynają tańczyć ‘wolny taniec’. ***
- Ron, to jest bardzo miłe, dlaczego nie robiliśmy tego wcześniej?
- Punkt trzeci, jaki był punkt trzeci?
- Słucham Ron?
- Oh, wybacz mi Miona, myślałem o... czymś w biurze.
- W biurze? Ron po prostu tańczmy, zostaw biuro do następnego tygodnia.
- Prawda, kochanie, przepraszam.
***Tańczą trochę.***
- Ron, co powiedziałeś do mnie?
- Powiedziałem ‘Prawda...eewww.’ Przepraszam Miona.
- Dlaczego? Nie kochasz mnie?
***Ron rozluźnia kołnierzyk, a la Rodney Dangerfield*.***
- Wiesz, że tak, Miona.
- Nie, Ron, nie wiem. To był pierwszy raz kiedy mi to powiedziałeś. Podobało mi się.
*** Uśmiechając się, Ron spogląda w dół, lekko całuje czubek głowy Hermiony i przyciąga ją bliżej... Hermiona obejmuje Rona, układając swoje ręce dookoła jego szyi. Muzyka przestaje grać.***
- To było miłe, Ron.
***Wracając z powrotem do stolika ich dłonie ocierając się o siebie i Ron bierze Hermionę za rękę.***
- W porządku, Miona?
***Hermiona patrzy na ich złączone dłonie.***
- Jak najlepszym.
*** Piją wino i Hermiona nachyla się w kierunku Rona poprzez stół.***
- Ron, bawiłam się wspaniale z tobą. Musimy to robić częściej.
- Miona, mogę cię pocałować?
- Tak.
***Całują się. Łokieć Rona ląduje w maśle.***
- Miona, chciałabyś iść do mnie na koszulę nocną?**
- Ron, co powiedziałeś?
- Powiedziałem: ‘Miona czy chciałabyś iść do mnie na koszulę nocną.’
- Masz na myśli ‘kieliszek na dobranoc’?
***Twarz Rona czerwienieje.***
- Przepraszam, właśnie to miałem na myśli.
***Hermiona rumieni się także.***
- Byłoby bardzo miło.
***Zbierają się do wyjścia, Ron płaci rachunek i opuszczają budynek. Trzymając się za ręce aportują się w mieszkaniu Rona.***
- Kurczę, jaki był punkt siódmy?
- Co powiedziałeś?
- Oh, um, powiedziałem, że tego wieczoru czułem się jak w niebie.
- Tak, ja też.
***Siadają razem na kanapie. Ron bierze Hermionę za rękę.***
- Hermiona, mogę pocałować cię znowu?
- Mmmm, myślałam, że nigdy nie zapytasz.
***Wiele pocałunków później.***
- Um, momencik Miona, muszę... um... zaf..., to znaczy załatwić się.
***Ron idzie do kominka w sypialnie i fiuka do Harry’ego.***
- Harry, jesteś tam?
- Ron, co się dzieje? Myślałem, że wyszliście z Hermioną.
- No właśnie. Harry, ona jest teraz w moim mieszkaniu, wszystko idzie tak jak zaplanowaliśmy. Ale nigdy nie powiedziałeś mi jaki jest ten punkt ósmy.
- Oh, taak, Punkt ósmy to...
- Harry, wody właśnie mi odeszły... oh, cześć Ron... musimy iść.Czuję skurcze.
- HARRY, jaki jest punkt ósmy?
- Przykro mi stary, ale muszę lecieć. Potrafisz wymyślić coś sam.
***Harry znika i Ron wraca do salonu, siada obok Hermiony.***
- Ron, czy rozmaiwałeś z kimś?
- Oh, uh, nie... Hermiono, czy chciałabyś... to znaczy, możemy, no wiesz...
***Hermiona bawi się włosami Rona, patrząc mu intensywnie w oczy.***
- Tak Ron? Co możemy?
- Czy chciałabyś...to znaczy, zostaniesz moją żoną?
- Tak Ron, zostanę. Czekałam strasznie długo na to pytanie. Czy jest coś jeszcze o co chciałbyś się mnie zapytać?
***Hermiona pochyla się i całuje Rona w usta.***
- Um, nie Miona, to już wszystko, właśnie ten ósmy...
Koniec
*amerykański komik
**gra słowna : night gown – koszula nocna; night cap – kieliszek na dobranoc, cap – czepek