Żadna rewelka. Opowiadanie dla mojej koleżanki, maschostki. Niestety nie mam możliwości przesłania jej tego, więc umieszczam na forum w oczekiwaniu, że znajdzie i doceni. Pomóz sobie, kochanie, jeszcze nie jest za późno...
Narazie umieszczam tylko prolog, ponieważ chciałabym wiedzieć, czy wsadzać dalej, czy dać sobie spokój.
Mile widziane byłyby komentarze czytelników.
PROLOG
Mam ochotę go dotknąć. Niepewnie obgryzam paznokcie, wpatrując się w niego łapczywie. W wyobraźni czuję, jak jego delikatna rękojeść chłodzi moją czerwoną, spuchniętą dłoń. Nieświadomie przebiegam palcami po gardle, wyobrażając sobie, iż to jego ostrze, delikatnie dzieli płaty mojej skóry. Pewnie nadal trwałabym w zadumie, pomału tonąc w morzu niepewności, dziwnych rozterek, gdyby nie nagły strumień światła, kłujący mnie w oczy.
- Pragniesz go mieć – mówi spokojny, wytrwały głos Tomka
Gorliwie kiwam głową, wykręcając palce różnorakie wzory, których niegdyś uczyłam się w przedszkolu.
- Dlaczego? – pyta.
Wzruszam beznamiętnie ramionami, starając się nie dopuścić do władzy, zżerającą mnie niecierpliwość. Mrużę oczy, starając się dostrzec twarz przyjaciela.
- Wiesz, Marlenko, wiesz…
Z ulgą przyjmuję zanik snopu jasności, który mnie ogarniał. Wyłączył lampę. Z ledwością udaje mi się dojrzeć cokolwiek poprzez żółte plamy, uporczywie zasłaniające mi widok.
- Weź go – mówi Tomek
Ogarnia mnie podniecenie. Z uśmiechem patrzę na twarze, śledzące każdy mój najdrobniejszy ruch. Bez wahania wstaje z krzesła, po czym zdążam ku metalowemu stolikowi, umieszczonemu dokładnie w środku naszego „Okręgu Władzy”. Niecierpliwie sięgam po leżący na nim przedmiot. Chichocze cicho, delikatnie posuwając palec wzdłuż gładkiej powierzchni. Oblizuję wargi w przewidywaniu. Szybko chwytam rękojeść i jednym, zdecydowanym ruchem, przebiegam ostrym końcem wzdłuż gładkiej skóry mojej szyi. Na darmo oczekuję, ciepłych strużek krwi.
- Co? – jęczę cicho
Ze zdumieniem patrzę, jak Tomek wstaje ze swojego fotela, po czym dwoma długimi krokami przemierza dzielącą nas odległość.
- Dlaczego, Marlenko? – pyta ponownie
Pragnę krzyczeć, wyzywać, bić… Jakby czytając moje myśli, Tomek szybko zabiera z mojej ręki srebrny przedmiot mojego podniecenia.
- Pomożemy Ci…
- Nie chce pomocy.
-… wyjść z tej…
- Nie chcę pomocy!
- … otchłani, Marlenko…
- Nie chcę pomocy! – wrzeszczę.
Z rozczarowaniem wpatruję się w sztuczny nóż, leżący płasko na podłodze. Nieświadomie zwracam objęcie Tomka.
- Nie chcę pomocy…
- Chcesz wolności… Damy Ci wolność…