Słońce zachodzi nad Zakazanym Lasem. Drzewa zielenią się pod jego ostatnimi promieniami. Zieleń... Kolor mojego Domu... Wiele lat poświęciłem, by udowodnić, że mój Dom nie jest siedliskiem wszelkiego zła. Oczywiście, zdarzają się zbłąkane owieczki, ale nie wszyscy tacy są... Głupie uprzedzenia. "Z czym kojarzy ci się Slytherin? Z przestępcami." A przecież wśród Ślizgonów było wielu wybitnych ludzi. Sam uczyłem wielu geniuszy... Ze Slytherinu, ale z innych Domów też się zdarzali...
Moi uczniowie. Ulubieni i najzdolniejsi. Merlinie, to musi być jakieś fatum! Wszyscy źle kończą. Albo przechodzą na Ciemną Stronę albo giną tragicznie...Sam nie wiem co lepsze.
Przed moimi oczami tańczą różne obrazy. Twarze studentów przemykają jedna po drugiej. Większość z nich stała się Śmierciożercami. A reszta-cóż, mieli piękne pogrzeby.
Nad drzewami wisi srebrna tarcza księżyca. Mój drugi ulubiony kolor... Ktoś wchodzi do mojego gabinetu. Po chwili słyszę głos Minerwy:
- Nie zadręczaj się tak. Nie możesz im pomóc-
Wyrzucam ze swoich Lily Evans, Toma Riddle'a i Severusa Snape'a. Kiedyś pokładałem w nich wielkie nadzieje. Teraz mogę być tylko rozczarowany.
- Tak, Horacy-mruczę do siebie- Nie możesz nic zrobić-