Tytułem wstępu. Te wierszyki to pastisze. Znacznie istotniejsza była dla mnie forma i naśladownictwo pewnego klimatu, słownictwa, sposobu pisania, niż przekazywanie jakichś przedwiecznych prawd czy najgłębszych przeżyć. Jakkolwiek wiersz nr. 1 ma pewne odniesienie do mocih przeżyć sprzed mniej więcej dwóch lat, kiedy obydwa wiersze powstały.
"Sromotna żałość duszy k'Tobie"
Wielki mi smutek uczyniłaś swym odjazdem nagłym
Który mię pozostawił w sromocie pogrążon
Demon zgryzoty dusi płomieniem zajadłym
Myśli błędne, tęskniące moją duszę drążą
Na te mury całun szary opadł
Bo bez Ciebie są ome jak ciało bez ducha
Nogi same wiodą gdziem Cię zwykł był spotkać
Ale Tyś już nie tam, nadaremno szukam...
Pełno dusz, a jakbym stanął pośród puszczy
Gwarów szum, a w uchu moim martwa cisza
Jakbym był w mieście, co je człek opuścił
Zostawiwszy martwe świątynie i zgliszcza
Jak wiek jest dzień każdy do powrotu Twego
W odmętach zgryzoty jak rozbitek tonę
Co czynisz? Co czujesz? Zanku nijakiego
Czy myśl Twoja. choć przypadkiem zbacza w moją stronę?
Nadzieja próżna, lecz czy bez niej żywy
Nie utraci rumieńca, trupem się okaże?
Tak więc czekam, sromoty znosząc złe przypływy
Bo gdy wrócisz błogość ból z oblicza zmaże.
Dobra, drugi dam pozniej, bo mi sie teraz nie chce.....