dominisia888
17.04.2006 12:23
Wczoraj po świątecznym śniadaniu w gronie kochanej rodzinki zaczęłam zastanawaić się czym są dla mnie święta, czym one są dla ludzi. Przez to myślenie na moim blogu pojawił się nowy wpis. Postanowiłam, że umieszczę go również tutaj. Czym dla Was są święta??
ps. przepraszam za wielokrpoki, wiem, że niektórych to irytuje, ale staram się ich nie używać, ale jak piszę o swoich uczuciach nie potrafię inaczej.
Święta... czym one tak naprawdę są.. czym są dla mnie? dla Ciebie? Czym są dla ludzi? Kilka lat temu mała Dominisia oczekiwała na Wielkanocny poranek, na to co przyniesie te dzień, taki inny niż wszystkie... zniecierpliwiona wstała wcześnie rano, budziła młodszego brata i wraz z nim udawała się na poszukiwanie prezentów, które jak co roku Wielkanocny Zajączek gdzieś ukrył... cóż to była za frajda... radość z odkrywania nowych ubrań, książek, zabawek, no i te słodycze... Dominisia troszkę podrosła... nadal z niecierpliwością czekała na święta post mijał na chodzeniu na Drogę Krzyżową, potem Niedziela Palmowa i w pierwszym rzędzie wraz z koleżankami stała z pięknie przystrojona palemką, Wielki Czwartek, Wielki Piątek aż wreszcie cudowna sobota kiedy można było wziąć przygotowany przez mamę koszyczek i pójść na święconkę... a potem niedzielny poranek i prezenty... znowu minęło kilka lat... Dominika ma lat 14 , uważa się za osobę prawie dorosłą... jak to śmiesznie brzmi w ustach dziecka... święta są już dla niej czymś innym... chwila zadumy, refleksji... Odwiedza Kościół w Wielki Czwartek, Piątek, Sobotę... i rezurekcje w /niedzielę rano/ ...jest taka dumna z tego, że może uczestniczyć w obrzędach Wielkiejnocy... miła kilka lat... Dominisia ma prawie lat 16-naście, przestała wierzyć w magię świąt, zgubiła gdzieś po drodze to czym one kiedyś dla niej były, traktuje je jako przykry obowiązek spowiedzi, trzeba znowu pójść do kościoła na święconkę... nie ma na to ochoty... zgubiła się wśród tego wyścigu szczurów, byleby tylko dostać się do najlepszego liceum, nic więcej się nie liczy... po co komu Bóg... Dziś ma prawie 18-naście, wcale nie uważa się za osobę dorosłą, jest zagubiona w świecie, w tym dorosłym świecie do którego tak bardzo chciała kiedyś należeć, a teraz marzy o tym by cofnąć czas by wrócić to beztroskich lat, kiedy święta były dla niej czymś ważnym... a czym one są teraz.... wcale już nie przykrym obowiązkiem, ale też nie radością... właśnie w tym roku odczuła potrzeb pójść do spowiedzi, nie było to przykrym obowiązkiem... smuci się na widok tych wszystkich szczerzących się do siebie ludzi... Dlaczego jesteśmy dla siebie mili dwa razy do roku? Dlaczego w innych dniach patrzy na sąsiada jakby był naszym największym wrogiem, a gdy przychodzą święta.... drażni ją atmosfera w domu... taka cukierkowa, miła... ma ochotę wszystkim w twarz wykrzyczeć co myśli o ich świętach... nie lubi świat... Ludzie zapomnieli o najważniejszej rzeczy w te święta, zapomnieli o Bogu... ona próbuje go odnaleźć... zaczyna rozumieć, czym powinny święta... nie tylko pogonią za prezentami, powinny być chwilą refleksji... refleksji nad własnym życiem, nad wiarą...
ren.Asiek
17.04.2006 13:13
Malowanie pisanek i strojenie koszyczka, a potem opróżnianie go w drodze powrotnej do domu ;P. To było dla mnie kiedyś najlepszym elementem świąt, no i zmieniło się tylko tyle, że już nie maluję jaj, a 'naklejam' na nie gotowe wzory. Nigdy nie odczuwałam jakiejś szczególnej atmosfery tego okresu ... zawsze bardziej zajmowały mnie święta Bożego Narodzenia.
A co do Kościoła. Nikt nigdy nie zmuszał mnie do uczestniczenia w tych wszystkich uroczystościach, a ja nigdy nie odczuwałam takiej potrzeby.
Świeta były przede wszystkim w domu.
A teraz nie czuję ich wcale.
pozdrawiam :-)
Na szczęście już prawie koniec. PO dzisiejszej dziczy jaka miała miejsce na osiedlu, człowiekowi się odechciewa, no i mi się odechciało jeszcze bardziej. Nienawidzę świąt. Wszystko musi być idealnie, żęby się zgadzało z jakąś tam tradycją, żeby ludzie nie gadali, że okna nie umyte, że koszyczek za mały...potem oczywiście konwersacje na temat wizyt w kościele - kto był i kto nie był (i jakim jest dzięki temu potępionym grzesznikiem, ble ble). Dziękuję, postoję. Święta spędzam z dala od domu.
Katarn90
18.04.2006 08:56
dla mnie Święta Wielkanocne nie mają takiego klimatu jak Boże Narodzenie (pasterka, wigilia, prezenty

), ale jestem świadom, że to najważniejsze święto w Kościele. No i ten cholerny dyngus, który nie ma nic wspólnego ze świętami.
a tam. te Twoje przemyślenia strasznie tendencyjne i mdłe.
w dodatku nie wiem co z nich miało wyniknąć, bo jakoś puenty nie widać. chyba, że puentą jest ta refleksja nad życiem. zaskakujące!
a ja jednak coś od siebie napiszę, choć pierwsza wypowiedź rzeczywiście błyskotliwa nie była i moja też pewnie nie będzie.
nie lubię Wielkanocy. zazwyczaj przelatuje mi jakoś bezboleśnie- dwa dni spędzone u Babci, wcześniej trochę posprzątać w domu, a w sobotę iść ze święconką.
a w tym roku idę do bierzmowania i jeszcze musiałam od czwartku do soboty siedzieć po dwie godziny w kościele. te oczywiste czytania, rytuały, które zajmują o wiele więcej czasu niż powinny... po prostu znienawidziłam chodzenie do TEGO kościoła jeszcze bardziej niż do tej pory. jak mam tu bywać co niedziela jeśli ten ksiądz jest dla mnie idiotą, który martwi się tylko o własny tyłek. a drugi po prostu idiotą.
ale pozatym święta nawet z religijnego pkt widzenia zaowocowały w pewne refleksje, dzięki Babci i Dziadkowi, którymi dzielić się nie będę.
Troszkę dziecinne to co piszesz. Chyba pierwszy raz w historii Twoich postów.
W Wielkanoc staram się skupić i przeżyć je jak umiem najlepiej. Staram się być dobrym chrześcijaninem i dużo czasu spędzam w kościele. Potrzebuje tego chyba i bardzo lubię te Święta. Koniec.
Katon - mam podobnie.
dobra , koniec olewki na kościół , brewiarz idzie w ruch i poraz kolejny próba jakiejś wew. odmiany. jak to wyjdzie - się zobaczy.
ach , i jeszczwe jedno.
mój największy dyplomatyczny sukces w życiu.
nakłonienie ojca na spowiedź.
ale ja ogólnie chyba jeszcze nie dorosłam, żeby przeżywać cokolwiek razem z Kościołem. nie potrafię.
Możliwe. A możliwe, że tak po prostu masz.
Wielkanoc lubię bardziej od chociazby Bożego Narodzenia, bo nie jest jeszcze tak do końca skomercjalizowana. Nikt jeszcze raczej nie wiesza na drzwiach wieńców z jajkami (dla ukazania jakże światecznej atmosfery), bądź nie kładzie na drzewkach sztucznych kurczaczków. Narazie. Być może to kwestia czasu.
Czwartek - porządkii żarcie... Duuużo żarcia. Babcia kocha gotować
Piątek - droga krzyżowa... Tylko czy to, aby nie było podytowane raczej chęcią niesiedzenia w domu?
Sobota - zasuwamy z koszyczkiem (jakże ślicznym) do kościoła. (poprę Potti - jak słuchać kogoś, kogo masz po prostu za idiotę...?)
Niedziela - rodzinne śniadanko (szkoda, że raz do roku...), a reszta niedzieli jak i pozostałych wolnych dni spędzona na kontemplacji z kuzynką.
Jestem jeszcze jak ta zagubiona owca. Czasem biegam do kościoła, bo mam nagły przypływ wiary, a czasem wale wszystko z góry na dół. Ale mam jeszcze czas na decyzję czy jestem prawdziwą Katoliczką, czy po prostu wierzącą...
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami
kliknij tutaj.
kulturystyka trening na masę