Neville obudził się wcześnie rano. Ze zdziwieniem odkrył, że jest w jakimś dziwnie urządzonym pokoiku. Kiedy próbował się przeciągnąć, jego ręka natknęła się na przeszkodę. Bardzo ładną przeszkodę. Obok niego leżała piękna dziewczyna. Na kremowej pościeli w kratkę wyglądała wprost cudownie. Miała długie, pofalowane i nieco potargane rude włosy i jasną, gładką skórę z niewielką ilością piegów. Z przerażeniem stwierdził, że nie widzi na jej ramionach śladu ubioru. Nagle odkrył, że sam też jest nagi. Gdy tylko ta myśl zalęgła się w jego mózgu dostał ataku gwałtownego kaszlu. Zaczął zwijać się i skręcać wydając przy tym odgłosy zdychającego trolla. Nie ma na świecie nikogo żywego, kto potrafiłby zignorować te dźwięki i kontynuować spanie. Ponieważ dziewczyna do żywych zdecydowanie należała otworzyła oczy, którymi zachwyciła Neville’a do tego stopnia, że znieruchomiał, a jego kaszel ustał.
- Coś ci jest, kochanie? – zapytała trochę ochryple rudowłosa piękność.
- E… - odparł inteligentnie mężczyzna pełen złych przeczuć. - Przepraszam… Ja… nie wiem co tu się wydarzyło. To znaczy wiem, albo może się domyślam… Bardzo panią przepraszam, ale… - Zaczął próby wyjaśniania dziwnej sytuacji. Ponieważ stracił pomysł na zakończenie tego chaotycznego zdania z zapałem zasymulował kolejny atak kaszlu.
- Gdzieś w mojej szafce jest trochę eliksiru... weź sobie i daj mi jeszcze chwilkę pospać – powiedziała cudowna dziewczyna obracając się na drugi bok, pokazując przy tym Neville’owi swoje zachwycające plecy.
- Jakiego eliksiru? – Zapytał zdziwionym głosem momentalnie przerywając kasłanie. – W jakiej szafce?
- Tego dymiącego, pieprzowego. Łyżeczka wystarczy… - mruczała coraz ciszej kobieta, przykrywając się szczelnie kołdrą. – w tej mojej dębowej przy łóżku – dodała odpowiadając na drugie pytanie.
- Zaraz, ale o co tu właściwie chodzi?
- Bottomku, proszę cię… daj mi chwilę pospać – burknęła w odpowiedzi dziewczyna.
Bottomku?! A cóż to za ksywka? A może to jego imię? Neville Longbottom, nie zdając sobie sprawy ze swojej tożsamości, czując się odrobinę nieswojo ułożył się na skrawku łóżka i spróbował zasnąć.
Za kilka godzin obudził się ponownie. Spojrzał dyskretnie na drugi brzeg łóżka. Nikogo tam nie było. Neville odetchnął z ulgą. Owszem, to miłe mieć przy swoim boku tak piękną kobietę, ale zdecydowanie mniej miło, kiedy się owej kobiety w ogóle nie zna. Uśmiechnął się do siebie. No tak, to był tylko dziwaczny sen. Z odprężoną miną rozejrzał się po pokoiku. Nagle zauważył rudy czubek głowy wystający zza drugiego brzegu łóżka.
- A! – wydał z siebie zdumiony okrzyk.
- Co ci znowu jest? – zapytała niezbyt troskliwym głosem dziewczyna pokazując kawałek pięknej twarzy. – Szukam ci tego eliksiru… Cenię sobie sen i nie mam zamiaru zarywać kolejnych nocy przez twoje przeziębienie – warknęła z powrotem chowając się za krawędzią łoża. Neville dostrzegł, że kobieta klęczy na podłodze przed szafką z dębu najwyraźniej w niej czegoś szukając.
- Nie, ja nie potrzebuję eliksiru! – zawołał z przerażeniem. – Ale proszę mi wytłumaczyć… o co tu właściwie chodzi? Co się dzieje? Ja naprawdę nie wiem...
Na te słowa rudowłosa kobieta wychyliła się znad łóżka na dłużej. Utkwiła w mężczyźnie swoje ciemne oczy, a jej wściekłość natychmiast przerodziła się w wielki niepokój.
- O, Boże…! Co ci jest, kochanie? – zapytała podnosząc się gwałtownie z podłogi i zbliżając do Neville’a. – Co się stało?
- Chciałbym się tego od pani dowiedzieć… - mruknął niewyraźnie mężczyzna, drapiąc się z roztargnieniem po głowie.
- Od jakiej pani? Przecież to ja, Ginny! Hej, nie poznajesz mnie? – w głosie kobiety było wyczuwalne drżenie. Niepokój przerodził się w prawdziwą panikę.
Neville nie wiedział, co odpowiedzieć na tak zadane pytanie, więc uznał za rozsądne zasymulowanie kolejnego dotkliwego napadu kaszlu… najwyżej zostanie struty jakimiś tajemniczymi eliksirami.
- Czy to jakiś żart? – zapytała jeszcze z nadzieją. Zamiast odpowiedzi usłyszała serię sztucznie brzmiących kaszlnięć – Do cholery, przestań wreszcie kasłać i mi to wszystko wytłumacz!
- Ale… co mam wytłumaczyć? – pisnął cicho skulony i przestraszony Neville.
- Nie, błagam, nie… - szepnęła wpatrując się załzawionymi oczami w swojego ukochanego. – Natychmiast do Świętego Munga… natychmiast…
Neville nie miał pojęcia, co to za święty, ale ubrał się w to, co podała mu nieznajoma piękność i pozwolił jej zaprowadzić się do niego. Czuł dziwny rodzaj pustki i niepokoju, chociaż kiedy rudowłosa kobieta ściskała go za rękę lub usiłowała objąć uspokajał się, czasami nawet odczuwał coś w rodzaju błogości. Może z powodu swojej uległej natury, a może przez niezidentyfikowane, ale bardzo przyjemne, uczucia do nieznajomej był gotów iść z nią nawet i do tego Munga. Kto wie, może zweryfikowałby poglądy, gdyby dowiedział się, że jest właśnie zaciągany do największego i najbardziej znanego magicznego szpitala na świecie…
c.d.n.