Hmmmm.... można w sumie to tak nazwać

cos dokleję.

Nie, to nie jest postać z HP. Ale można będzie zauważyć pewne podobieństwo.
***
Jesień z całą paletą swych barw, chyliła się powoli ku zimie. Zdradziecki mróz coraz bardziej rozszerzał okrutne, bezduszne rządy. Porwisty, chłodny wiatr wprawiał w ruch wszystkie liście, tworząc przecudne widowisko, zupełnie jak lalkarz pociągający za sznurki. Amy Lee uwielbiała przyrodę, szczególnie teraz, gdy natura zapadała w zimowe odrętwienie by powrócić wraz z wiosną i zachwycić wszystkich na nowo. Stała, więc na błoniach i żegnała zachodzące słońce, układające się do snu. Ostatnie, wielobarwne promienie kończącego się dnia tańczyły w jej ciemnych włosach, wydobywając z nich złociste refleksy. Z rozmarzeniem patrzyła w niebo, na którym widać już było ducha księżyca. Chwile zadumy zostały przerwane przez jakiś szelest. Dziewczyna poczuła złość, albowiem wiedziała, że zwiastuje on czyjeś przybycie. Nie lubiła, gdy ktoś naruszał jej terytorium. Rzuciła okiem na intruza, który najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że nie jest sam. Złość powoli ustępowała miejsca irytacji,
bo ostatnio Jake, chyba tak się ten "nowy" nazywał, ciągle ją prześladował. Co prawda większość dziewczyn wodziła za nim maślanym wzrokiem, lecz Amy zupełnie on nie obchodził. Kiedy w końcu raczył zauważyć jej obecność, obdarzyła go chłodnym spojrzeniem. Chłopak zupełnie ignorując jej wzrok,
zagadnął wesoło:
- Cześć, Amy. Nie przypuszczałem, że cię tu spotkam.
- Doprawdy? Jakoś specjanie mnie to nie dziwi. Mógłby zacząć używać swojego mózgu...w każdym razie do czego innego niż tani podryw - odparła.
- Co tak milutko? Nie wiedziałem, że masz taki ostry języczek. - powiedział zalotnie, porzucając poprzedni ton.
- Jeśli tylko na tyle cię stać radziłabym żebyś się zamknął. Jeszcze porazisz mnie inteligencją...
- Skoro tak uważasz...- rzekł ze stoickim niemal spokojem - W takim razie nie będę zabierał twego...cennego czasu. Żegnam.- z kurtuazją i jakby namaszczeniem pocałował jej dłoń.
Jak oparzona wyrwała rękę z jego uścisku. Jake bez słowa odszedł, zostawiając ją w stanie głębokiego obrzydzenia. Z niemałą satysfakcją spostrzegł, jak
nieciekawie teraz wygląda i uśmiechnął się złośliwie. Już on się postara, by
Amy Lee była jego. Ta chłodna i wyniosła dziewczyna rozpuści się w jego rękach. Nie bez powodu miał ksywę "Lodołamacz". Potrafił zdobyć każde niewieście serce. Wnerwiało go to, że pozostaje niewzruszona na jego urok. W głębi duszy na pewno była taka jak wszystkie. Mała, zagubiona dziewczynka potrzebująca silnych , męskich ramion. Wiedział, jak reagują na niego wszystkie kobiety. W końcu nie codziennie spotykają tak przystojnego, muskularnego bruneta o śniadej cerze i niesamowicie błękitnych oczach. Każda na niego poleci. Nie było
innej fizycznej możliwości.
***
Chyba już powoli jest co komentować.