najpierw zacznę od tytułu tematu: pierwsza, jakże wspaniała część serii "american pie". kto widział ten wie.
w każdym razie chodzi o to, co nas dziwnego w życiu spotkało.
Kiedy elva wspomniała o teleekspresie, mi się przypomniało o tym jak w nim byłem, a końcem tej skomplikowanej drogi skojarzeń było pewne wydarzenie z gimnźum...
Chodziłęm wtedy do gimnazjum nr 53 w Poznaniu. Dyrektor bardzo starał się, ażeby ta skzoła nazywała się "gimnazjum numer 53 im. Pawła Edmunda Strzeleckiego w Poznaniu" i udało mu się.
Powiedział, że w ten sam dzień, wraz z nadaniem patrona naszej szkole, odbędzie się uroczyste odsłonięcie pomnika tegoż człowieka. Rzekł, że będzie to trzymetrowy, wykonany z brązu odlew prawdziwego pomnika znajdującego się w Australii (tam, co on odkrył tą górę Kościuszki). no i czad, hu ha hu johny bravo, nadszedł D-day, wszyscy zgromadzili się przed szkołą, wszyscy uczniowie. Patrzą, a tam telewizja regionalna, teleexpres, wyborcza i sposnosorzy. Fotki walili, kręcili, dyro wywiady robił... normalnie szaleństwo.
No a my stoimy i czekamy aż dyro zrzuci tą płachtę wreszcie z tego - rzeczywiście - trzymetrowego posągu i nagle stało się.
Hymn szkoły poszedł, wszyscy fajnie śpiewali i było cool. Dyrektor puścił gadkę o tym jak się cieszy, flesze, srata tata i bum. Ściągnął płachtę i cała szkoła w śmiech. dwudziesto-centymetrowa figurka z brązu na szczycie wykonanej z kamienia 280 centymetrowej góry kościuszki.
My beka - normalnie nie szło nas uspokoić. Reporterzy parskali śmiechem, sponsorzy powaga, dyro czerwony jak burak udawał że nic się nie stało..
masakra. piękny dzień.