Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Abbey Road - The Beatles [26 Września 1969]
Magiczne Forum > Kultura > Muzyka > Magic Music
MisieK
Trudno jest pisać o czymś, co zostało opisane już setki, jeśli nie tysiące razy. Jeszcze trudniej po raz tysięczny powtórzyć, że to coś jest genialne. Ale spróbuję.
Do czasu wydania pierwszego albumu Beatlesi zdążyli zmienić obliczę rocka i stać się jego niekwestionowanymi królami. John i Paul zdążyli napisać najlepszą piosenkę świata(„A Day in the Life”) i chyba naprawdę byli wtedy popularniejsi od Jezusa. Najwyraźniej było im mało.
Pierwszy utwór pierwotnie miał być tylko piosenką do kampanii gubernatorskiej pewnego amerykańskiego ćpuna( i profesora Harvardu przy okazji). Mistrzowska gra Harrisona, McCartney na pianinie elektrycznym i Lennon z czymś na kształt ‘shoot…shoot…shoot’, to jak dla mnie klucz do sukcesu tej piosenki.
Harrisom błyszczy najjaśniej przy utworze numer dwa. Świetnie sprawdza się w roli wokalisty, o grze na gitarze nie wspominając. I refren:
You're asking me will my love grow
I don't know, I don't know
You stick around and it may show
I don't know, I don't know
Takie proste i tak niebanalne słowa pokazują, że Harrison także był utalentowanym songwriterem. A Sinatra stwierdził potem, że to najlepsza piosenka duetu L/MC.
Kiedy kończy się Something do akcji wkracza Paul. Maxwell's Silver Hammer, to wesoła i skoczna piosenka o tym jak to Maxwell Edison morduje swoją dziewczynę i nie tylko. Typowy przykład McCartneyowskiego stylu, który Brytyjczycy określają jako granny, a mi za cholerę nie pasuje stwierdzenie babciny.
Potem jest „Oh! Darling” piosenka, którą zna każdy, choć większość nie wie kto ją popełnił. Lennon twierdził, że być może jest to najlepsza piosenka Paula i dodał, że sam zaśpiewał by ją lepiej. Może i tak, ale to co robi McCartney przechodząc z gładkiego bluesowego wokalu przy „Believe me Darling”, w zdzieranie sobie gardła przy „When you told me/You didn't need me anymore”… Mistrzostwo świata.
Żeby tradycji stało się zadość teraz śpiewać będzie Ringo. Dodatkowo, po raz drugi(i ostatni) w swojej karierze wystąpi w roli songwritera. Solówka Harrisona jest jedną z moich ulubionych na płycie i jedną z moich ulubionych by Starr w ogóle. Pyzatym, jest to kolejna niby-dziecinna piosenka z dragami w tle.
Numer sześć to, długa jak na Żuki, hardrockowa piosenka, w której mamy do czynienia z 15 może słowami na krzyż, trzyminutowym powtarzaniem jednej nuty, ale i tak jest świetnie. I Paul szaleje na basie.
“Here Comes The Sun” to chyba najbardziej dopracowany i beztroski utwór na płycie. Zupełne przeciwieństwo poprzednika. Doskonałe wprowadzenie do drugiej, lepszej części płyty.
Lennon napisał „Because” na podstawie zagranej przez Yoko od tyłu sonaty Beethovena. Ta baśniowa ballada sprawia, że na te 2:46 odpływamy. Dodam, że ten patent z potrójnym nagrywaniem wokalu przez Paula, Johna i George’a, by uzyskać efekt śpiewającej dziewiątki, jest świetny – piąty Beatles szaleje.
Spokojna, piękna melodia w pierwszej części i bluesowe wymiatanie w drugiej – „You Never Give Me Your Money”. Idealnie zrównoważone proporcje – Żuki.
Gitara w „Sun King” troche jak u Hendrixa na “Are You Experienced”. I te wstawki po hiszpańsku czy jakimś innym języku.
Mr. Mustard i Pam to brat i siostra. Świetnie napędzają płytę i pokazują, że Beatlesi mają w sobie jeszcze coś z zadziory z pierwszych wydawnictw.
“She Came In Through The Bathroom Window” ma troche chory tekst. I co z tego skoro całość jest jak zwykle świetna.
Drugi medley to już rzeź. Szczytowy moment płyty. „Golden Slubmers” masakruje skrzypcami, fortepianem i chyba najpiękniejszym śpiewem Paula od początku kariery.
„Carry That Wright” i powtórka z “You Never…”, jak nigdy nic, autentycznie mnie wzrusza.
Na końcu szalej cała czwórka. Solówka na perce Ringa to mistrzostwo. Harrison też się nie oszczędza. I końcówka „The End” powinna być dla wszystkich jasna.
Całą płytę kończy 23 sekundowy „Her Majesty” – wyluzowany, fajny. Choć ja go omijam. Wolę wysłuchać ostatnich słów „The End” i utwierdzać się w przekonaniu, że nie będzie drugich The Beatles nie będzie nigdy i że już nigdy nie powstanie 13 tak doskonałych albumów a tym najdoskonalszym był ten, którego właśnie wysłuchałem.

a-must-see: http://www.youtube.com/watch?v=wBe85UKa1GQ
link jutro.
PrZeMeK Z.
Pod Beatlesami podpiszę się chętnie, choć znam ich tyle, co kot napłakał. Ale choćby przez te kilka piosenek i przez szacunek dla nich popieram.
Katon
Och, jak możesz skipować Her Majesty... => Profan =P

Cała płyta jest genialna, ale mi zdarza się słuchać czasem samej 'drugiej strony' słynnej. Dla mnie muzyczny ciąg wszechczasów. Jedno przechodzi w drugie, a każde lepsze, a wszystkie absolutne.
PrZeMeK Z.
Gupki Wy, przez Was strasznie się wciągnąłem w piosenki z tego albumu. No.

"Here Comes The Sun" jest piękne.
Katon
Między innymi po takim celom wymyśliłbyłżem tą inicjatywę.
Child
A mnie żadne krzyki i wrzaski nie przekonają, że White Album jest tak samo fajny jak Black Album tongue.gif
Ale czego bym nie powiedział, to i tak mnie reszta w kwestii Beatelsow przegada wink2.gif

Acz nie bede mial nic przeciwko, jezeli jakas plyta [a zapewne nie jedna trafi] 'najbardziej wplywowego zespolu wszechczasow' wyladuje w zestawieniu.
MisieK
jakaś?
wszystkie powinny.
Katon
Teoretycznie. Praktycznie oczywiście nie ma sensu umieszczanie wśród 50, albo nawet 100 albumów wszechczasów całej dyskografii The Beatles. Ale nie może też być mowy w postaci symbolicznego zaznaczenia ich obecności jedną płytą. "Sierżant" i "Rewolwer" po prostu muszą, co do s/t (białego) to jestem otwarty na dyskusje, bo nie uważam tej płyty za absolutnie doskonałą. Za niemal doskonałą jedynie. Tak czy siak ta dyskusja nas jeszcze czeka, nie ma co jej wyprzedzać.
MisieK
Dlatego napisałem, że powinny a nie muszą. Na tej samej zasadzie moglibnyśmy wsadzić prawie całego Dylana, połowe Pink Floydów, połowe Led Zeppelin, pare albumów Bossa i połowa top50 zapchana. A tu przecie chodzi głównie o edukacje muzyczną imo. I ja szczerze powiem bardziej bym się skłaniał ku temu zeby byl Sierzant i Biały a nie Sierzant i Rewolwer. Choć oczywiscie Rewolwer wybitny jest.
Creative
Ja się tu podpisuje! To jest ważny album i sądze, że każdy kto sie interesuje muzyką rockową, i jej słucha, powinien ta płyte znać.
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.