Tak jak obiecałam, wklejam kolejny rozdział. Byłby dzisiaj wcześniej, gdyby klawiatura mijego laptopa nie zaczęła wariowac chcąc mi całkowicei uniemożliwic używanie polskich liter ;P
Na szczęście wszystko jest już pod kontrolą i rozdział przetłumaczony. Moja beta zaginęła w akcji (pewnie uznała mnie za przypadek nie do odratowania

), więc zapewne znajdą się błędy. Mimo to, zachęcam do czytania
Do zlosnica-pospolita: Całkowicie szczerze odpowiadam, że chcę przetłumaczyc całkowicie to opowiadanie. Jestem świadoma jego długości i nie mam bladego bojęcia ile czasu mi to zajmie. Autorka - lilmisblack - pisała mi, że napisanie tego zajęło jej ponad 2 lata. Sama jest Hiszpanką i stwierdziła, że pewnie nie dałaby rady tego wszystkiego przetłumaczyc na swój ojczysty język. Prawdopodobnie uważa mnie za kamikaze

Trochę się za bardzo rozpisałam... Miłego czytania!!!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział 4
Na Misji.Co u licha się z nim działo?
Już od godziny krążył po pokoju i wciąż nie mógł się uspokoić. Przez całe życie miał pod kontrolą zarówno swój umysł, jak i ciało. Jednak w tej sytuacji, przy tej dziewczynie... Wszystko było inaczej. W jego rzeczywistości, inaczej zazwyczaj oznaczało źle.
Nauczył się myśleć przed jakimkolwiek działaniem i unikać uczuć, których nie można w łatwy sposób ukryć. Musiał zamykać umysł przed wszystkimi, a z każdą minutą stawało się to trudniejsze.
Za pierwszym razem nawet się nad tym nie zastanawiał. Wiedział, że było to jedyne wyjście, by oboje wyszli cało z tej sytuacji. Oczywiście sprawiło mu to przyjemność, ale nie miało żadnego znaczenia. Przyznał przed sobą, że myślał o niej po tamtej nocy, ale ich kontakt był tylko i wyłącznie fizyczny.
Była jego uczennicą, w dodatku jakieś dwadzieścia lat młodszą od niego. Była przestraszona i działała instynktownie. Co do diabła było z nim nie tak?
Wciąż nie mógł wyrzucić tego z głowy.
Próbował znaleźć sposób, żeby trzymać ją z dala od tych wszystkich spraw. Jednak musiał przekazać informacje Zakonowi. Jedyną możliwością by to zrobić był kontakt z nią. Nie można również pominąć faktu, że Czarny Pan uważa ją za jedną z nich. Po tamtej nocy pytał już co najmniej dwa razy, czy ją widział, bądź czy zdobył jakąś cenną informację. W dodatku zauważył Śmierciożerców śledzących go dzień i noc. Prawdopodobnie ją też mieli na oku. Nie było najmniejszej szansy by po prostu udawać spotkanie.
To nie było tak, że chciał ją znowu zobaczyć, bo wcale nie chciał. Po prostu nie miał innego wyjścia. Skontaktował się z nią pierwszej nocy, żeby ustalić szczegóły następnego spotkania. Miał wciąż nadzieję, że będzie mógł je później odwołać. Nie miał jednak takiego szczęścia.
Prawdę powiedziawszy, był zdziwiony widząc ją. Może myślał, że będzie się trzymała z dala od niego i nie opuści bezpiecznej kwatery Zakonu. Prawdopodobnie byłoby to najrozsądniejsze. Głęboko w środku był wdzięczny, że przyszła. Pragnął znów poczuć jej aksamitną skórę przy swojej. Gdy ich ciała się zetknęły musiał wytężyć wszystkie siły, żeby nie stracić nad sobą kontroli.
Słyszeć jej jęki, czuć jak drży pod jego dotykiem. Nie mógł sobie przypomnieć, by doświadczył kiedykolwiek w swoim życiu czegoś tak podniecającego. Gardło mu wyschło, a głos miał ochrypnięty gdy mówił to, co musiał jej przekazać. Jego palce drażniąc ją wciąż dawały rozkosz. Wiedział jak mocno próbowała skoncentrować się na jego słowach.
Gdy go dotknęła, cofnął się. Był świadomy, że całkowicie się zatraci, jeśli tego nie zrobi. Pragnienie tej bliskości aż bolało. Jeśli by zaczął, nie byłby w stanie przerwać. Nie mógł sobie pozwolić na tego typu zachowanie.
Jedna jego część krzyczała, że powinien trzymać się od niej z daleka, lecz druga już szukała pretekstu do kolejnego spotkania. Co się do diabła z nim działo?
Zebranie właśnie miało się zacząć. Już słyszał głosy za drzwiami sali. Wziął głęboki oddech i szczelniej zamknął umysł.
Zasiedli wokół stołu, wszyscy w maskach, czekając na przybycie ich Mistrza. Wszystko trwało około dwóch godzin, by każdy mógł zabrać głos. Poddano dyskusji nowe plany i omówiono misje wykonane od poprzedniego spotkania. Musiał wbijać sobie paznokcie w dłoń, żeby pozostać uważnym, mając nadzieję na zgromadzenie użytecznych informacji. Po zakończeniu Czarny Pan poprosił go jeszcze raz do swojej pracowni.
Wiedział, że musi coś powiedzieć.
-Dziewczyna przyznała, że planują powrót do Grimmauld Place, ale nie jest już ono chronione przez zaklęcie Fideliusa. Jeszcze nie padła decyzja, kiedy się przeniosą. To wszystko, co wiedziała.
Nie byłoby rozsądne ujawniać więcej dopóki nie wymyśli planu. Wymamrotał wymówkę i szybko skierował się do Spinners End.
Już przed drzwiami czuł zapach ważących się eliksirów. Przeklął pod nosem. Był zmęczony, lecz musiał jeszcze dodać kilka składników tej nocy.
Po kilku godzinach wreszcie położył się do łóżka. Jednak upragniony sen nie przychodził. Dokładnie jak kilku poprzednich nocy widział dziewczynę, gdy tylko zamknął oczy. Wstał i poszedł usiąść na kanapie przed kominkiem. Może pomocna będzie Ognista Whisky.
Wkrótce alkohol zmącił jasność umysłu. Wpatrując się w ogień nie mógł przestać o niej myśleć. Zastanawiał się jak by to było znów gładzić jej skórę. Nagle zaczął sobie wyobrażać co by się stało, gdyby się wtedy nie cofnął i pozwolił dotykać się w zamian. Niemal czuł na sobie jej ręce.
Zamknął oczy i ujrzał ją leżącą na podłodze pod nim. Nawet nie zauważył, że rozpina szaty.
Wydał jęk gdy oczami wyobraźni zobaczył, jak obejmuje jego biodra nogami. Jego ręka objęła poprzez materiał powiększającą się erekcję.
Wsunął palce pod bieliznę i delikatnie dotknął swojej męskości fantazjując, że to jej ręka i raz jeszcze jęknął. Zamknął palce wokół sterczącej erekcji i zaczął poruszać ręką. Na początku powoli, lecz szybko nabrał prędkości, gdy wyobraził sobie ją wijącą się pod nim i miotającą z rozkoszy.
Zagryzł dolną wargę, poruszając biodrami i wzdychając cicho. Nie trwało to długo. Gdy tylko zmysły wróciły mu po przeżytym orgazmie, zszokowany otworzył oczy.
Wstał i udał się do łazienki. Szybko wziął prysznic. Zimna woda przyprawiała go o dreszcze, ale jednocześnie uspakajała rozgorączkowane ciało.
Nie mógł uwierzyć w to co właśnie zrobił i to po tylu dniach próby kontroli nad sobą. Teraz wszystko będzie jeszcze trudniejsze. Będzie musiał się jeszcze bardziej skupić przy swoim Mistrzu, by nie dopuszczać jej do swoich myśli.
Dosyć tego. Musi znaleźć sposób, żeby trzymać ją z dala od tego wszystkiego i od niego. Znajdzie inny sposób na przekazywanie informacji i nie będzie musiał jej widzieć nigdy więcej. To zdecydowanie najlepsza decyzja.
Z tą myślą położył się znów do łóżka. Wreszcie zasnął, lecz rano po raz kolejny obudził się z erekcją.
Kolejna noc mijała niemalże tak jak poprzednia. Jednak ból ramienia wyrwał go ze snu. Podciągnął rękaw i zobaczył na skórze płonący Mroczny Znak.
Po kilku minutach stał ubrany przed Czarnym Panem pośród innych Śmierciożerców. Mistrz wyjaśnił im, że mają do wykonania zadanie.
Jeden z ich szpiegów w Ministerstwie został schwytany i musi być zastąpiony. Mieli się udać do Londynu i włamać do kilku wyznaczonych domów. Po nałożeniu klątwy Imperiusa mieli zostawić mieszkańców gotowych do wykonywania rozkazów.
Nie trzeba było wspominać, że jeśli którykolwiek z celów zwalczyłby klątwę, miał być zabity. Dobrze przynajmniej, że nie wielu czarodziejów potrafiło tego dokonać.
Na zewnątrz panował mrok. Zamaskowani szli razem w milczeniu. Tylko cichy trzask sygnalizował ich przybycie do stolicy. Podzielili się na trzy grupy.
Poszedł z sześcioma innymi mężczyznami w stronę małego domku, znajdującego sie ledwie kilkadziesiąt metrów przed nimi. Wyważyli drzwi i z różdżkami w gotowości weszli do środka.
Mieszkający tam czarodziej i czarownica zostali zbudzeni przez intruzów, ale nie mieli czasu, by jakkolwiek zareagować.
Krzyki po rzuconej klątwie Cruciatusa wypełniły pokój, jednak dzięki zaklęciu wyciszającemu nikt na zewnątrz nie był tego świadomy. Śmiejąc się razem z innymi odczekał kilka minut. Później zasugerował, by rzucić klątwę Imperiusa i opuścić dom zanim zostaną nakryci. Z pewną niechęcią zgodzili się i jeden z zamaskowanych rzucił urok. Zostawili ich leżących nieprzytomnie i wyszli, żeby dołączyć do pozostałych grup.
Był świadomy tego, co się stanie. Za każdym razem gdy udawali się na misję, tracili kontrolę nad sobą. Ta noc nie była wyjątkiem.
Pierwszą przypadkową ofiarą był Mugol idący ulicą. Wkrótce dołączyło do niego jeszcze kilku. Lewitowali ich ponad ziemią szukając więcej zabawek do tortur.
Nie mógł tam dłużej zostać. Był tym wszystkim zmęczony. Miał dość udawania, że jest tym samym mężczyzną co wiele lat temu.
Nie był dobrym człowiekiem. Co do tego nie miał najmniejszych wątpliwości. Wciąż uważał się za lepszego od większości ludzi i nadal wierzył, że pochodzenie czarodzieja ma znaczenie. Często był okrutny dla innych i napawał się ich poniżeniem. Z drugiej strony, torturowanie Mugoli nie stanowiło już dla niego pasjonującej rozrywki. Nie był taki jak reszta zamaskowanych mężczyzn, ale niewiele się od nich różnił.
Po prostu nie obchodziło go już to, co robili. Nie miał możliwości powstrzymania ich, więc nie było powodu, żeby zostać. Oczywiście, tak jak się od niego oczekiwało, wziął udział w części zabawy. Zaraz po tym odszedł. Wiedział, że nawet tego nie zauważą. Zbyt dobrze się bawili.
Od razu udał się na Spinner’s End. Na miejscu przypomniał sobie, że w Kwaterze Głównej zostawił księg. Była mu niezbędna do dalszego ważenia eliksiru, nad którym właśnie pracował. Sfrustrowany teleportował się.
To było dziwne znaleźć to miejsce tak opustoszałe. Zazwyczaj ludzie kręcili się po korytarzach o każdej porze. Teraz jedyną osobą obecną był Czarny Pan.
Poszedł do biblioteki starając się nie hałasować. Nie miał ochoty spotkać swojego Mistrza i zdecydowanie nie palił się do kolejnej rozmowy z nim.
W pokoju było ciemno. Rozpraszając mrok różdżką podszedł do biurka, przy którym wcześniej pracował. Przeglądając książki w poszukiwaniu swojej, natknął się na zwój pergaminu, którego wcześniej tam nie było. Było tam niepisane jego imię.
Rozwiną go i ku zdziwieni zobaczył, że nie ma tam nic napisane. Miał co do tego złe przeczucia. Już dawno temu nauczył się ufać swoim instynktom.
Po chwili przyłożył do pergaminu różdżkę i wyszeptał kilka słów. Nic się nie zmieniło. Wypróbował kolejne zaklęcie i jeszcze inne. W końcu, za czwartym razem, na powierzchni zaczęły pojawiać się słowa. Jedno spojrzenie wystarczyło by zbladł. Schował zwój do kieszeni i wybiegł z pokoju.
Miał powód, dla którego zniszczył pergamin użyty, żeby porozumieć się z Granger. Był to niezawodny sposób komunikacji, jednak potężny czarodziej mógłby szybko odkryć, co było na tam zapisane.
Ten, kto zostawił zwitek wśród jego rzeczy wiedział, że go znajdzie i odczyta. Ktoś sobie z nim igrał. Jednak miało go nie być aż do rana. Znalazł pergamin wcześniej niż to było zaplanowane. Może będzie jeszcze miał czas, by coś zrobić.
Opuścił Kwaterę Główną i gdy był wystarczająco daleko, po raz kolejny aportował się w lesie. Dostrzegł światła zapalone w chacie. Oczekując najgorszego pobiegł z różdżką w dłoni.
Otworzył drzwi, stanął i wciągnął powietrze widząc rozgrywającą się scenę.
Wewnątrz stał wysoki mężczyzna ubrany w czarny płaszcz i maskę Śmierciożercy. Odwrócony do niego tyłem próbował utrzymać kontrolę nad Granger.
Jedną rękę zaciskał jej na gardle przyciskając ją do ściany, a drugą trzymał skierowaną w nią różdżkę. Twarz miała zaczerwienioną i spuchniętą. Otwierała usta walcząc o każdy oddech. Machała w powietrzu nogami szukając jakiegokolwiek oparcia. Próbując się bronić, wbijała paznokcie w ramię napastnika aż do krwi.
Słyszał jego zimny śmiech, gdy wzmocnił ucisk dusząc ją.
-Właśnie to się dzieje, gdy ktoś wchodzi nam w drogę. Nie mogłem zabić cię za pierwszym razem. Teraz jednak już mi nie uciekniesz.
Wziął głęboki oddech i zebrał w sobie siły. Kierując różdżkę w stronę mężczyzny powiedział spokojnie:
-Nie powinieneś tego robić, Lucjuszu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeżeli będziecie komentowac, to kto wie, może i kolejny rozdział pojawi się szybciej }:>~
Dla zachęty: tytuł rozdziału 5 to "Książe w Lśniącej Zbroi"