Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Literatura Popularna
Magiczne Forum > Kultura > Kultura
PrZeMeK Z.
Literatura jako zjawisko związane z odbiorcą masowym istniała od zawsze. Im bliżej początków swojego istnienia, tym silniej związana była z "ludem" właśnie: najstarsze zachowane teksty polskie to przecież teksty liturgiczne i religijne, śpiewane przez ogół wiernych. Z biegiem czasu pewne gatunki zyskały, oczywiście, większą renomę i uznawane były za lepsze, jednak to, jak często twórcy albo i całe epoki sięgały do kultury mas w poszukiwaniu motywów i treści wskazuje, jak żywe i silne były związki twórczości z szerokim jej odbiorem.

Tymczasem wciąż pokutuje narodzony gdzieś w początkach XX wieku podział na literaturę "lepszą" i "gorszą", przy czym gorsza jest zwykle synonimem słowa "popularna". Ów pogardliwy nieco brak zainteresowania dotyka nieraz en masse całych gatunków lub dziedzin literatury (np. fantastyki). Co ciekawe, wiarę w ten podział wykazują nieraz nawet osoby dobrze wykształcone. Literatura (i kultura) masowa jest bez wartości, z definicji ogłupia odbiorcę, schlebia najniższym gustom...

Na forum o Harrym Potterze temat ten powinien być chyba szczególnie aktualny. Skąd się bierze problem? Czy podział na literaturę lepszą bądź gorszą ma sens? A jeśli tak, to czy nie należałoby wytyczyć innej linii podziału? Bardzo jestem ciekaw.
Katon
Gatunkizm to taki żywy trup, który niestety ciągle nawiedza salony, że tak powiem. Założenie, że nawet najmierniejsza powieść realistyczna z założenia jest dziełem większym i ważniejszym niż nawet najlepsze opowiadanie kryminalne jest bzdurnym przesądem, ma wszelkie cechy bzdurnego przesądu - łącznie z tym, że tak trudno go wykorzenić.
Miętówka
I łącznie z tym, Katonie, że ma podłoże jak najbardziej prawdziwe.
Gdyby nie to, polemizowałabym na temat tego, czy jest to bzdurny przesąd, użylabym raczej slowa "stereotyp". W tej sytuacji raczej średnio mi pasuje.
Kocham Twoje porównania, tak BTW

Hm... Przemku, a Ciebie co naszło, żeby takie tematy zakladać?
asiatal
Znowu forum jedzie równo z moim programem nauczania.
Dzisiaj miałam sprawdzian z WOKu o kulturze. Toteż zainteresował mnie ten temat.

Czyli Wy nie zgadzacie się ze słusznością podziału na kulturę masową i wyższą?
em
nie chodzi o podział, ale o wartościowanie, przynajmniej tak to rozumiem
Eva
Ja może się z tym podziałem zgadzam, natomiast nie odpowiadają mi do końca jego konsekwencje, czyli swego rodzaju pogarda dla literatury popularnej, jako tej mało ambitnej i typowo rozrywkowej. I tu pytanie - dlaczego coś ma być uznawane za gorsze jedynie z tej przyczyny, że zamiast przyprawiać duszę o cierpienie i katusze, sprawia przyjemność?
PrZeMeK Z.
Dokładnie, Ewo. Przy czym sprawa jest o tyle śmieszna, że pogarda dla kultury masowej jest zwykle podbudowana kompleksami gardzącego i niczym więcej.

Zdecydowanie bardziej odpowiada mi podział Barańczaka - cytuję:
"Znakiem ujemnym należałoby opatrzyć wszystkie te teksty kultury, których projektowane lub rzeczywiste społeczne oddziaływanie polega na tłumieniu samodzielności odbiorcy, na sprowadzaniu go do roli biernego, manipulowanego z zewnątrz receptora.
Znakiem dodatnim należałoby opatrzyć te wszystkie teksty kultury, których projektowane lub rzeczywiste oddziaływanie polega na ożywieniu aktywności i samodzielności umysłowej odbiorcy, na poszanowaniu jego prawa do własnego sądu, własnej decyzji i własnej oceny."

W obrębie literatury mamy obecnie do czynienia z sytuacją paradoksalną - teksty najpopularniejsze, a więc najszerzej oddziałujące (np. Brown) z racji swej "niższości" są ignorowane przez ludzi uważających siebie za inteligentnych, że już o środowisku naukowym nie wspomnę. Rozwarstwienie świadomości czytelniczej obu tych grup ("mas" i "elity") jest już na tyle duże, że co i rusz słychać opinie w rodzaju "nie mam pojęcia, co ludzie w tym widzą". A próby nawiązywania do gustów czytelnika masowego kończą się na Pilipiuku. Gdzie ludzie w rodzaju Umberto Eco, którzy na schemacie powieści kryminalnej budowali dzieła głębokie, a zarazem dostępne dla wszystkich?

Miętówko - to trzeba mieć jakieś inne motywacje do założenia tematu poza chęcią dyskutowania o danej kwestii?
Ina
Strasznie skomplikowana kwestia, Przemku.

Katonie, to nie jest gatunkizm, to jest obserwacja społeczna. Podział na gatunki i rodzaje literackie leży w samej literaturze. Podział na literaturę wysoką i niską to podział w świadomości społecznej.

1. Chyba każdy czuje, że ten podział istnieje. Pozostaje fakt, na ile wpływa on na nasze postrzeganie literatury. Wydaje mi się, że rozróżnienie na literaturę wysoką i literaturę popularną najwyraźniej zaznacza się w świadomości ludzi, którzy pretendują do bycia „elitą intelektualną” (ale nią nie są). Ewentualnie pokutuje wśród literaturoznawców o małych rozumkach. W takim wypadku łączy się z wartościowaniem, o czym pisała Aldona. Ma to oczywiście daleko idące konsekwencje dla rynku książki.

2. Druga kwestia do funkcja literatury. Podstawową funkcją jest rozrywka. Natomiast ludzie, którzy zajmują się badaniem literatury zawodowo, dla których literatura jest jednym z najważniejszych źródeł informacji o aktualnej myśli ludzkiej, poszukują w niej czegoś więcej niż rozrywki. Jeśli tego nie znajdują, umieszczają tekst w niższej kategorii. I faktycznie z takiego punktu widzenia podział ten jest słuszny. Ale dlaczego ma go przyjmować ktoś, kto nie potrzebuje tej drugiej czy trzeciej warstwy.

3. Czy Barańczak ma rację? Nie wiem. Chciałabym wiedzieć, co rozumie on przez „tłumienie samodzielności odbiorcy”. Jeśli w ten sposób odnosi się on do tradycyjnej, zrozumiałej narracji, to absolutnie się z nim nie zgadzam. Nowe formy narracji mogą pobudzać do myślenia, ale i przeciwnie – zasłaniać myśl, albo zgoła jej brak.
PrZeMeK Z.
3. No cóż, cytat pochodzi z książki „Czytelnik ubezwłasnowolniony” z roku 1983, więc Barańczak najprawdopodobniej myślał o cenzurze i komunistycznych mediach. Zrozumiałej narracji trudno coś zarzucić, myślę więc, że jeśli według Barańczakowego podziału oceniać dziś, na minus zasługiwałyby dzieła schematyczne, operujące nadmiernie stereotypami.

2. Czy stwierdzenie, że podstawową funkcją literatury jest rozrywka, nie jest aby zbyt śmiałe? Całej literatury? Co z tekstami liturgicznymi, exemplami, dziełami filozoficznymi? Z wnioskiem dotyczącym tego, że ktoś poszukujący wyłącznie rozrywki nie musi przyjmować wartościujących ocen specjalistów, zgadzam się.

1. Do tego punktu nie mam zasadniczo żadnych wniosków, ale nasunęła mi się pewna refleksja. W przeszłości o tym, co jest dobre, decydowała elita, kształtując świadomość literacką mas choćby przez dobór lektur szkolnych bądź finansowanie tego czy innego twórcy. Dziś doszło do rozdwojenia: z jednej strony ludzie zajmujący się literaturą starają się gusta kształtować „od góry”, z drugiej zaś prawa rynku dają władzę w tej materii odbiorcom. To, co podoba się wielu, jest dobre. Skutek owego rozdwojenia jest taki, że każda z grup zamyka się w swoim własnym światku.
Wydaje mi się, że wciąż brakuje głębszego spojrzenia na literaturę popularną – są opracowania socjologiczne, ale to za mało. Wystarczy spojrzeć choćby na środowisko fanów "Harry'ego Pottera", żeby zauważyć, jak wiele jest amatorskich prób badań literackich tego cyklu. Niektóre z editorials na Mugglenecie wykazują zaskakującą głębię spojrzenia – ujęcia porównawcze, historycznoliterackie, badania konstrukcji fabularnej... Niejako od dołu nadbudowała się refleksja literacka na poziomie wyższym od wielu profesjonalnych analiz tekstów literatury wysokiej, a tymczasem świat badaczy ledwie raczy zjawisko zauważać. Nie tędy droga. Dlaczego szczytem wysiłku badawczego nad cyklem o tak ogromnym oddziaływaniu społecznym jest wyliczenie nawiązań kulturowych? Nawet o opis funkcji tych nawiązań nikt się nie pokusił. Bo to przecież literatura gorsza.
Katon
Anglosasi mają pewne tradycje badania i doceniania literatury popularnej, John Granger wydał już o HP kilka książek i o ile większość wskazuje po prostu na chrześcijańskie aspekty całego cyklu, o tyle najnowsza bodajże wpisuje Rowling w ciąg angielskiej tradycji od Austen przez Dickensa, Chestertona aż do Lewisa, Tolkiena i dalej. No i z nieangielskich - do Dantego. W Polsce takie porównanie oburzałoby wielu ludzi, którzy odebraliby je jako sugestie, że porównuje się Rowling do Dantego, tak to właśnie działa.

Co do gatunkizmu - miałem na myśli dzielenie gatunków na 'wyższe' i 'niższe'. Podział na gatunki jest stary jak świat, ale ustawianie ich w pionowe struktury jest typowe dla elytarnego myślenia o literaturze.
Potti
hm, nawet zanim coś tam sobie wstępnie zaplanowałam nie ciągnęło mnie do zawodowego badania literatury, a nie widzę powodu, dla którego miałabym się ograniczać do szukania w niej rozrywki. podobnie nie wiążę bezpośrednio przyszłości np. z filmem, a jednak Antonioniego uwielbiam raczej nie za to, co równie dobrze może mi zapewnić głupi serial oglądany z dobrymi znajomymi.
zresztą nawet nie biorąc tego pod uwagę, przyjemność też nie pojawia się znikąd i w pewnym momencie wyciągamy wnioski z jej odczuwania, braku i stopnia w konkretnych przypadkach, wypracowujemy kryteria, robimy się coraz bardziej wymagający. a zatrzymanie się w punkcie "podoba mi się / nie podoba mi się" czy "dobrze mi się czyta / średnio mi się czyta" chyba nie jest najlepszym sposobem.

a co do samego podziału na literaturę wysoką i popularną, dla mnie wynika z niego jednak więcej dobrego- oszczędza czas. nie mam go na czytanie wszystkiego, co mi wpadnie w ręce ani wszystkiego, o czym się mówi (często niestety w taki sposób, że bez tego jasnego rozgraniczenia nadal pozostałoby błądzenie), a jednocześnie nie muszę nawiązywać do niczyich gustów. i pewnie nie widziałabym sensu w sięganiu po "Harry'ego Pottera", gdyby wyszedł teraz, tak jak nie chce mi się sprawdzać nowych książek fantastycznych, o których rozmawiacie, bo po drugiej stronie mam stertę pozycji, których nie potrafię nie uznać za ważniejsze (przy czym totalnie zawiera się w tym oczekiwanie, że dostarczą mi więcej przyjemności i biorąc pod uwagę to, co znam- nie przejechałam się na nim).
inna sprawa, że ta sterta jest w ogóle uboga w nową literaturę- z ostatnich dwóch dekad nie ma prawie nic (tzn. tej i poprzedniej).
Katon
Rozumiem, ale dlaczego ten podział ma iść gatunkowo? To zwykłe uprzedzenie, z gatunku tych, że oratorium zawsze będzie lepsze od piosenki, nawet jeśli napisze je Rubik. Można mieć gatunkowe upodobania i każdy jakieś tam ma, ale budowanie na ich podstawie podziału na 'wyższą' 'niższą' jest zupełnie absurdalne. Przez ostatnie dwie dekady science-fiction powiedziało nam o człowieku i cywilizacji znacznie więcej istotnych i prawdziwych rzeczy niż mainstream, chociażby biorąc takie kryterium.
Potti
jasne, że nie powinien iść gatunkowo. to był tylko (trochę niezręczny, bo mógł się kojarzyć z tym, co już padło na ten temat tutaj) przykład.
Katon
No to pełna zgoda. Ja uważam, że nie wszystko jest subiektywne i istnieją REALNIE rzeczy gorsze i lepsze, ale:
1) to zawsze będą pojęcia nieostre i z tym nawet taki paraplatonik jak ja musi się pogodzić,
2) nie ma sensu przeprowadzać tych podziałów wzdłuż pewnych założonych sobie wcześniej (zwykle debilnych) kryteriów; np. książka o losach XIXwiecznej rodziny zawsze będzie lepsza od książki o podróżach na Marsa - nikt tego nie wypowie explicite, ale tak właśnie myśli wielu krytyków, a jeśli już za XIXwieczną rodzinę podstawimy losy warszawskich gejów to hoho!
Lilith
QUOTE(Katon @ 15.11.2009 13:32)
a jeśli już za XIXwieczną rodzinę podstawimy losy warszawskich gejów to hoho!
*


no to już chyba tylko Kinga Dunin te hohohy by wznosiła wink2.gif
Katon
No nie tylko, niestety. Parę lat temu przetoczyła się przez Polskę fala 'odważnych' powieści o życiu gejów, grafomania niesłychana, ale recenzje były dobre, bo temat ważki i słuszny.
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.