Byłam żoną ministra. Ministrówna. Tak o mnie mówili. Ministrówna. Hm. Głupcy.
Życie nauczyło mnie naprawdę wiele o ludziach, a jeszcze więcej o polityce. Jedno jest pewne: nic nie jest pewne. Odstawiłam go od Dumbledore’a, jak odstawia się dziecko od piersi, powoli przekonując o własnej samodzielności. Dbałam o to by bawił się z odpowiednimi ludźmi, czasem karałam za niegrzeczne pomysły.
Wychowałam go do bycia Ministrem. Popijałam herbatę z Milicentą i jego szefem.
Starałam się, naprawdę, nawet w czasach zarazy, ale on był takim słabym człowiekiem.
Czasem też trzeba przegrać by wygrać. Ja osiągnęłam swój cel. Byłam idealną żoną.
Byłam żoną ministra.

Podziękowania za wenę kieruję ku Kremlowi i tamtejszej Boskiej Damie (nie żebym miała coś przeciwko niej osobiście)