Tak naprawdę to często zastanawiałam się na ile to, że Ginny jest denerwująca, wynika z faktu, że narracja jest prowadzona bardziej z punktu widzenia Harry'ego. No bo chłopak, zwłaszcza od piątego tomu, jest zakochany, przez co Ginny "wygląda" na lepszą i fajniejszą, niż to można wywnioskować z jej faktycznego zachowania i relacji z innymi bohaterami.
A Luna... Co prawda buja w obłokach notorycznie, ale z drugiej strony - zdaje sobie prawę z tego, co sie dzieje, i mądra z niej bestyjka, zwłaszcza w sytuacjach zagrożenia. Co się dziwić, w końcu jest z Ravenclawu

Tak czy owak wygrywa Luna, choć Ginny nie oceniam jakoś super-negatywnie. Tylko to raczej nie mój typ człowieka.