Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Smak zemsty - niedokończona historia...
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > W Labiryncie Wyobraźni
Milenka
Smak zemsty- niedokończona

historia...


Ten krzyk...Głośny i przenikliwy...Tak

przerażający...Jak zgrzyt żelaza po szkle...I ten strach. Wyczuwalny ze

wszystkich stron...Strach, który żyje swoim własnym życiem...Strach

galopujący po niebie...Wokół pełno krwi i rozkładających się tkanek...W

powietrzu unosił się zapach zgnilizny...i rozpaczy...tak, zapach

rozpaczy...Taki zwyczjny, choć nie do opisania...
A śnieg padał i

padał...Drzewa przybrały srebrne szaty,a jezioro pokryła śnieżnobiała tafla.

Nastała gwieździsta noc z księżycem w pełni. Srebrny księżycowy blask

oświetlał jej postać. Była piękna, tak niezwykła i tajemnicza jak

noc...Czarne włosy spływały falami na jej plecy, w świetle księżyca zdawały

się świecić granatowym, nikłym światłem. Płatki śniegu zdobiły jej czarny

płaszcz. Miała na imię Youhualte. Jej oczy pełne strachu i nienawiści

patrzyły przed siebie, przeszywały na wylot mgłę, która otaczała góry. Była

jak dzikie zwierzę. Kochała wolność i niezależność. Kierowała się instynktem

przetrwania.Mknęła na skrzydłach wiatru przez bezkresne pustkowia oraz

niezmierzone góry i lasy. Wtedy niczego się nie bała...Zdawała sobie

doskonale sprawę z ciemnej strony natury i żyła w zgodzie z nią. A ponadto

czerpała z niej siłę i magiczną moc. W końcu nie została wiedźmą od tak

sobie. Od lat rozwijała swe magiczne zdolności, nie bała się ciemności,

dzikich zwierząt ani czarnej magii. Wiedziała, że z ich strony nic jej nie

grozi. Bała się tylko zamknięcia, ograniczenia jej wolności i swobody. Nie

żywiła uczuć do nikogo, pożądała przystojnych mężczyzn, wykorzystywała ich w

celu zaspokojenia własnych pragnień, ale nigdy nie zostawała z żadnym na

dłużej. Wtedy byłaby od nich zależna, oni ograniczaliby jej możliwości...Nie

mogła na to pozwolić. Nie musiała spożywać żadnych pokarmów ani napojów,

karmiła się tylko zemstą, a pragnienie zaspakajała krwią swych ofiar. Była

niczym głodna bestia, wciąż pragnęła więcej i więcej...
Milenka
Okay. Następna część
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>

Jednak tej nocy zapragnęła czegoś innego. Poczuła

niepohamowaną żądzę panowania nad zimową aurą. Pragnęła, aby zima trwała

wiecznie. Chciała wiecznie tańczyć z cieniami wśród płatków śniegu, wśród

wichury, która targała jej włosy i syczała nad uchem. Nie liczyły się dla

niej pragnienia innych, myślała tylko o sobie. Pragnęła panować nad całym

światem, ale nie była jeszcze zbyt potężna...Była tylko maleńką cząstką

przyrody. Błąkała się po lesie, czerpiąc siłę z mrozu i zimna. Nagle poczuła

zapach krwi. Ludzkiej krwi! Zapomniała na chwilę o pragnieniu władzy,

liczyła się tylko żądza krwi. Zaczęła biec w nieznanym kierunku, kierując

się wyłącznie węchem, jak wilk, który wyczuwa ciemnościach swą

ofiarę...Znała Księżycowy Las na wskroś, mieszkała w nim od niepamiętnych

czasów...W końcu dotarła do rozległej polany, na śniegu leżał ranny

mężczyzna- "Proszę mi pomóc" -wyszeptał- Youhualte zaśmiała się

szyderczo i choro, jak istota z dna piekieł...,po czym pochyliła się nad

mężczyzną, wbijając mu kły w szyję. Mężczyzna krzyczał w agonii, błagając o

łaskę, jednak jego głos ginął w wielkim, ciemnym lesie, odbijał się hukiem

od gór...Youhualte nie znała litości. Jego krew bardzo jej smakowała, była

to krew człowieka dobrego. Uwielbiała krew dobrych ludzi, gdy ją piła

napawała się także smakiem zemsty. Gdy już się nasyciła, poczuła niesamowity

przypływ mocy- "To krew tego człowieka tak na mnie działa"

-stwierdziła- "Muszę to wykorzystać". Podniosła ręce w geście

rozkazu- "Potęgo czarnej magii, dopomóż mi"- wyszeptała. Gdy tylko

opuściła ręce zerwała się straszliwa burza śnieżna- "Tak!"

-krzyknęła. Śnieg szalała na wietrze, a on podniosła się do lotu. W euforii

szybowała ponad lasem, dostrzegając tylko szczyty gór. Była taka szczęśliwa,

w tym momencie liczyła się tylko śnieżyca i jej nocny lot.Ona już taka

była-żyła tylko i wyłącznie teraźniejszością, o przeszłości zapomniała, a o

przyszłość się nie martwiła...Śnieg zakrył ciało nieszczęśliwie zmarłego

mężczyzny. Wszystko wyglądało tak spokojnie...Biel zasłoniła miejsce jego

spoczynku. Śnieg przywołany przez Youhualte rozpuści szczątki mężczyzny i

nikt nigdy nie dowie się o jego tragedii...
-"Chcę by mróz i śnieg

zostały, ze mną na zawsze" -wyszeptała. Było wczesne popołudnie.

Promienie światła delikatnie przedzierały się pomiędzy gałęziami drzew, a

śnieg błyszczał w słońcu. Youhualte przeciągnęła się niczym kotka, mrużąc

oczy. Otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Natychmiast

wstała i popędziła w dal, szukając jakiejś kryjówki, w której mogłaby

przeczekać dzień. W końcu znalazła się w obszernej grocie. Położyła się na

ziemi i natychmiast zasnęła...
Było lato, a słońce paliło jej skórę.

Siedziała w lesie- sama. Wokół panowała cisza, nie słychać było nawet

słychać odgłosów natury; szumu wiatru, kapania wody czy śpiewu ptaków. Ta

cisza była tak przerażająca...przebijała jej ciało na wylot. W pewnej chwili

zobaczyła nad sobą mnóstwo ludzi. Szeptali coś między sobą. Była otoczona.

Nie mogła dostrzec wyrazu ich twarzy, widziała tylko jasny błysk w ich

oczach.- "Giń, wiedźmo!" -usłyszała
Gdy otworzyła oczy

panował już półmrok. Kropla wody spadła jej na czoło, mieszając się z

potem...-"To tylko sen"- odetchnęła z ulgą- "Zima jeszcze nie

powiedziała ostatniego słowa" -pomyślała, uśmiechając się do siebie.

Gdy wyszła z groty, rozejrzała się, miejsce, w którym się znajdowała było

puste, lecz wyczuwała duchy minionych zdarzeń. Wiedziała, że drzewa, na

które patrzy, były świadkami makabrycznych wydarzeń. Być może takich jak

tragedia poprzedniej nocy, a może jeszcze gorszych...To dziwne, ale odczuła

strach, powinna odczuwać satysfakcję czy nawet radość, a czuła tylko strach.

Czegoś jej brakowało- cierpiała. Była samotna w swoim bólu, sama w

ciemnościach. Chwiejnym krokiem ruszyła przed siebie, potknęła się i upadła.

Leżała na śniegu, a mróz przeszywał jej ciało. Zimno paraliżowało jej kości,

tylko na to czekała. Chciała uwolnić się od bólu, zarówno w sensie

fizycznym, jak i emocjonalnym.- "Nie wytrzymam tego "-wycharczała-

"Nie mogę tak żyć, pragnę rządzić światem ".Wpadła w

rozpacz...Leżała na śniegu, twarzą ku ziemi. Po paru godzinach przewróciła

się na plecy. Ze zdziwieniem stwierdziła, że ma mokre policzki. Lecz to nie

były łzy...Youhualte nie potrafiła wylewać łez,nie posiadała żadnych uczuć.

Nie umiała lubić, kochać, a nawet nienawidzić...potrafiła tylko pożądać

wszystkich i wszystko...Jej policzki były mokre z krwi, Youhualte płakała

krwią swych ofiar...

C.D.N.
Milenka
No dobra. Daję tą część o której

pisałam.

Usłyszała krakanie kruka. Zerwała się na równe nogi.-

"Anastsia?" -czy to była ona-zastanawiała się. Anastasia była

młodszą siostrą Youhualte, zamieniona w kruka przez potężnego maga-

Forgolla, chciał on też zniszczyć Youhualte, jednak nie udało mu się

zamienić ją w kruka czy jakiekolwiek inne zwierzę, natura nie mogła ją

skrzywdzić, przecież była jej cząstką...jej ciemną cząstką...Youhualte

obiecała sobie, że odczaruje siostrę, a potem razem zniszczą Forgolla i będą

rządzić światem...-"Anastasio, gdzie jesteś?" -westchnęła

Youhualte. Ruszyła w drogę, szła wolnym krokiem, a śnieg skrzypiał jej pod

nogami. Przypomniała sobie dawne czasy, kiedy była zwykła dziewczynką i wraz

ze siostrą bawiły się przed domem, nieopodal lasu. Już wtedy czuła jakąś

fizyczną więź z naturą...Mieszkały w pięknej willi z ogrodem, która

posiadała 12 sypialni, salę balową,saolon,bibliotekę,4 łazienki, ciemną

piwnice i obszerny strych. Ich pokój znajdował się na parterze, między

kuchnią i salonem.
Jej wspomnienia z dzieciństwa były mgliste i

niewyraźne. Im była potężniejsza tym bardziej te wspomnienia oddalały się od

niej. Kiedyś była człowiekiem, nazywała się Agnes, później przybrała imię

Youhualte, co oznaczało zło...,ale teraz musiała zapomnieć o tym kim była

żeby zostać wiedźmą... Wiedziała, że pewnego wieczora obudzi się i już nic

nie będzie pamiętała ze swego człowieczeństwa. To była cena, jaką miała

zapłacić za swą magiczną moc. Nie obawiała się braku wspomnień. One nic dla

niej nie znaczyły. Bała się tylko, że zapomni o Anastasii...- "Nie,

nigdy o niej nie zapomnę! Choćby nie wiadomo, co się stało!"

-pomyślała. Codziennie wpajała to sobie do głowy-myśl o siostrze...


-"O, Chaosie! Mój jedyny! Przenieś mnie do Anastasii!

O,Chaosie, mój najdroższy! Pomóż mi odnaleźć mą siostrę!"

-Youhualte wypowiedziała modlitwę. Wtem zerwał się wiatr i porwał ją do

góry. Unosiła się nad dolinami i polami aż wreszcie znalazła się w małym

ogródku. W oddali zobaczyła małą, drewniana chatkę. Wyczuła od niej jakąś

siłę. Podeszła bliżej. Chatkę otaczał niski, drewniany płot. I właśnie na

tym płocie siedział piękny kruk, jego czarne pióra błyszczały w świetle

księżyca...Anastasia...To była ona...Youhualte wiedziała to...Czuła

podobieństwo dusz...-"Anastasio? Poznajesz mnie? "-zapytała-kruk

otworzył dziób, jakby chciał coś powiedzieć, ale z jego gardła nie wydobył

się żaden dźwięk. Jednak Youhualte wiedziała, że siostra ją słyszy i

rozumie, tylko nie może odpowiedzieć...-"To ja

Youhualte...Agnes...Twoja siostra...".Kruk tylko smutno kiwnął głową,

na potwierdzenie tych

słów.-"O,Hekate!O,Azazelu!O,Lilith!O,Astaroth!O,Marduku

!Połączcie się! Zjednoczcie się! Zjednoczcie się i oddajcie

ciało tej oto Anastasii! Zaklinam was! Oddajcie ciało Anastasii!

"-Youhualte wzywała starożytne bóstwa, swoich patronów, dzięki którym

powstała. Nagle chmura cienia zawisła nad ziemią. Cała ciemność, cały mrok

skoncentrowany w jedną całość spowił ciało kruka.I zatarła się granica

między dobrem i złem...Forgoll wiedział, co robi zamieniając Anastasię w

kruka...Ona i Youhualte stanowiły niewyobrażalne i niewiarygodnie silne zło.

Chciał ochronić świat przed nimi...A teraz całe zło zostało

uwolnione....Puszka Pandory została otwarta...Powstała...Bogini

ciemności...Odrodziła się Astaroth...Piękna bogini-czarnowłosa o ostrych

rysach twarzy i wystających kościach policzkowych.

Anastasia...-"Anastasio..."-wyszeptała Youhualte -"Znowu

razem,moja droga Agnes...na wieki" -zaśmiała się Astaroth. Wyciągnęła

srebrny sztylet wysadzany rubinami. Sztylet stworzony z nienawiści, magii,

krwi i śmierci- "Tym zabijemy Forgolla! I całe dobro!

Zostaniemy tylko my...my i natura...już nikt nie przeciwstawi się nam,

Hekate..."-Astaroth przerwała w połowie zdania, uświadamiając sobie, że

powiedziała za dużo- "Co? Jestem Hekate?...Już niczego nie rozumię...

Jestem Youhualte...Jestem złem..."-"Agnes...Siostro...Ty i ja

jesteśmy wcieleniami pradawnych bogiń...Astaroth i Hekate...Jeseteś boginią

śmierci...i czarów...dlatego Forgoll nie mógł cię unicestwić...tak jak

mnie...czy wiesz co to znaczy przez 20 lat być uwięzioną w ciele

kruka?...nie...ja jestem tylko boginią pożądania...jesteś moją siostrą, więc

też pożądasz wszystko i wszystkich...Razem stworzymy

potęgę...".Youhualte spojrzała na siostrę...z zazdrością!

-"Anastasia jest taka piękna, piękniejsza niż ja...włosy niby takie

same...czarne...ale jej były dłuższe, bardziej gęste i

błyszczące...oczy...także w czarnych oprawach, ale jej były granatowe jak

nocne niebo...a moje takie białe jak śnieg...nie, jak śmierć...W końcu to

ona jest boginią pożądania...Astaroth..."
Milenka
Okay. Następny part. Mam nadzieję, że was

nie nudzę. Myślę, że tak skoro nikt tego nie czyta. No, ale cóż- takie jest

życie
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>

Hekate wezwała na pomoc magiczne moce, które

przeniosły ją i Astaroth do siedziby Forgolla. Jego zamek był otoczony fosą,

prowadził tam stary drewniany most. Siostry spojrzały przed siebie, zamek

był stary, porośnięty mchem od ciągłej wilgoci. Koloru surowej stali. Okna,

bogato zdobione, niegdyś granatowe, czas zniszczył ich świetność. Astaroth

spojrzała na swą siostrę, włosy opadły jej na oczy- "Teraz wszystko

zależy od ciebie"- powiedziała z dumą...ale i z nutką zazdrości.

Przeszły przez most, powoli, lecz pewnie. Razem, krok w krok. Astaroth

prowadziła. W końcu doszły do wielkiej srebrnej bramy, wokół czuły moce

Forgolla...Były wszędzie... Ale demoniczne siostry nie bały się, nie

odczuwały żadnych uczuć, poza pragnieniem zemsty i żądzą władzy... Hekate

spojrzała na bramę, a ta jakby ze strachu, otworzyła się zapraszająco.

Znalazły się w obszernej sali. Wszędzie wisiały obrazy, przedstawiające

mitycznych obrońców dobra...Podłoga, spróchniała i z wolna porośnięta mchem,

wydawała nieprzyjemny odgłos przy każdym kroku. Całe pomieszczenie zdawało

się być opuszczone przed kilkoma wiekami...Pożółkłe, niegdyś białe ściany,

kontrastowały z czarnym płaszczem Hekate i karmazynową peleryną jej siostry,

bogini pożądania. Wiedźmy dostrzegły maga, stał, wpatrując się w okno, jakby

oczekiwał ich wizyty.- "Biała magia nie pomogła mu zachować

młodości" -stwierdziła z satysfakcją Youhualte, ona ani Anastasia nic

się nie zestarzały przez te wszystkie lata, przeciwnie wypiękniały jeszcze,

dzięki potędze czarnej magii. A Forgoll, cóż, jego długie blond włosy

zmieniły kolor na śnieżnobiały, jak źrenice bogini śmierci... Jego twarz

pokryta była zmarszczkami, oczy straciły dawny błysk i zaciętość...-"A

więc znów się spotykamy..."-powiedział słabym głosem, chciał by to

zabrzmiało jak ostrzeżenie, jednak zdradziło tylko jego niepokój.-

"Wiedźmy! Wynoście się z mojego domu" -krzyknął i wyjął

ogromny miecz, zrobiony z białego kryształu. Hekate zaczęła śmiać się

demonicznie i szyderczo. Astaroth, na widok miecza, wzdrygnęła się na myśl,

że znów może zostać zamieniona w kruka albo jakieś inne zwierzę, ale po

chwili zawtórowała siostrze. Obie śmiały się, tak straszliwie, tak

przeraźliwie, że Forgoll wyzbył się wszelkich złudzeń na uratowanie swego

życie. Modlił się tylko o szybką i bezbolesną śmierć...Niestety nie była mu

ona pisana...Bo jak jeden stary czarownik może się przeciwstawić siłom

ciemności...?Spotkanie dwóch mocy, czarnej i białej magii...Niestety dobro

nie ma najmniejszych szans...Jak taka mała cząstka może pokonać potęgę

zła...?
Milenka
Och! Żeczywiście fabuła dziwaczna i

trochę śmieszna. Lubię takie dziwadła, bo mnie strasznie bawią. Żebyście już

nie marudzili daję zakończenie (ostatniego parta)

Hekate pierwsza

przerwała euforię śmiechu, podeszła do Forgolla- "Ten się śmieje, kto

się śmieje ostatni"- wycharczała mu nad uchem. Ten poczuł jej lodowaty

oddech na karku, przeraził się wizją, tego, co może go za chwilę

spotkać...-"Już nie jesteś taki sprytny" -szepnęła Astaroth,

przysuwając mu srebrny sztylet do gardła.- "Nędzniku!"

-krzyknęła- "Pozbawiłeś mnie mocy na 20 długich lat! I myślałeś, że

ujdzie ci to na sucho?!" Forgoll pokornie spuścił głowę, serce biło

mu jak oszalałe, setki myśli przebiegało przez jego głowę.- "Co się ze

mną stanie? Co?"- myślał gorączkowo. Astaroth i Hekate patrzyły po

sobie pytająco, zastanawiały się w jaki sposób zakończyć życie swojego

wroga...-"Nie piłam krwi od wieków" -odezwała się Astaroth. Jednym

potężnym cięciem obcięła kciuk Forgolla, który nawet nie krzyknął,

postanowił nie dać im tej satysfakcji. Jednak jego twarz zdradzała ogromne

cierpienie i przerażenie. Strużki krwi rozlały się wszędzie...Ciekły po

jasnych szatach nieszczęśnika. Astaroth i Hekate rzuciły się ku ranie, pijąc

łapczywie krew. Po chwili spojrzały po sobie, Hekate oblizała usta z krwi,

Astaroth podała jej sztylet. Bogini śmierci obcięła po kolei wszystkie palce

nieszczęsnego maga. Krew lała się strumieniami. Hekate wpadła w trans,

opętana żądzą zemsty cięła Forgolla gdzie popadło, pilnując przy tym aby go

przedwcześnie nie zabić. Zemsta...Smakowała jak najlepsza ambrozja...Owoc

zła i nienawiści...Wreście, zaspokoiwszy swój głód, padła zmęczona na

podłogę. Leżała w radosnym uniesieniu, raz po raz spoglądając na swą

siostrę. Forgoll wił się w agonii, niczym wąż. Już nie mógł się powstrzymać

od krzyku. Wył z bólu...Astaroth śmiała się demonicznym śmiechem. W końcu

znudzona tym widokiem, zakończyła męki nieprzyjaciela. Jednym potężnym

cięciem odrąbała mu głowę, kryształowy miecz, który kurczowo ściskał w ręce,

spadł na podłogę i roztrzaskał się na miliony małych kawałków. Tak stłukły

się nadzieje na uratowanie świata przed złem... Głowa Forgolla potoczyła się

po omszałej podłodze...A jego martwe oczy, skrzywione w niemej prośbie,

wpatrywały się w sufit...Hekate rzuciła się na jego ciało, wyrwała mu serce

z piersi...I pożarła...Nareście miała pewność, że nie wróci by znów dręczyć

ją i Astaroth. Pierwotne instynkty znów wzięły górę nad zdrowym

rozsądkiem...Obie boginie jeszcze długo wpatrywały się w zwłoki swego

prześladowcy, jakby nie mogąc uwierzyć, że wreszcie po tylu latach, przestał

im zagrażać...Był martwy....Jego dusza była martwa.... Białe włosy

pozlepiane krwią wyglądały jak rozgniecione glisty. Puste oczy, czarne jak

bezdenna otchłań wydawały się nadal cierpieć...Astaroth przywarła ciałem do

nieboszczyka, niczym nekrofil, widząc zaciekawione spojrzenie Hekate

wyjaśniła- "Jego moc należy teraz do mnie. Energia białej magii

zamieniona w moce ciemności".
One...Piękne, mroczne i

tajemnicze...Żyły, niby razem, ale odczuwały tylko jedność dusz. Fizycznie

nic je do siebie nie ciągnęło. Żadna nie zdobyła się na cieplejszy gest

wobec drugiej. Zero siostrzanej miłości czy choćby przywiązania...Łączyło

ich tylko pragnienie krwi i głód zemsty...
Stary zamek Forgolla stał się

ich nową siedzibą. Ukryta wśród gór i lasów, pod płaszczem mroku,

ponadczasowa budowla, była dla nich idealną kryjówką przed światem. Tam

obmyślały plan zniszczenia dobra i zawładnięcia ziemską egzystencją. Obie

były coraz bardziej spragnione zemsty i krwi...Podekscytowane na myśl o

zbliżającym się triumfie...Spały w niewielkiej komnacie w wieży. Na pięknym,

ręcznie rzeźbionym amarantowym tapczanie pod szmaragdowo-błękitnym

kocem...Komnata miała kształt pięciokąta i posiadała tylko jedno, małe

okienko.
Wreszcie nadszedł ten długo oczekiwany wieczór. Astaroth

przywdziała krwistoczerwoną, długą, koronkową suknię z głęboko wyciętym

dekoltem, który podkreślał jej piękna figurę. Hekate miała na sobie czarną

szatę ściśle przylegająca do ciała. Siostry wyruszyły na spotkanie dobra...


Jezioro Ledos było największym skupiskiem sił dobra, jakie znały.

Złocista tafla jeziora zdawała się patrzeć na nie z nienawiścią i pogardą.

Przybrzeżny, zielonkawo-szarawy tatarak szumiał złowrogo. Woda była

spieniona i niespokojna, wydawała się przejawiać uczucie strachu...Ciemna

niczym bezdenna otchłań. Las, który otaczał jezioro, wydawał się siostrom

przerażająco nieprzyjazny. Ciarki przeszły po ciele Astaroth, natomiast

Hekate była nieobecna duchem. Myśłami znalazła się w Księżycowym Lesie. Tak

jej go brakowało, zamek Forgolla był tylko ograniczonym skupiskiem komnat.

Księżycowy Las był nieprzebyty dla ludzi i wszystkich niedoskonałych

stworzeń. Tylko ona znała go i kochała...Ach, jak jej go brakowało! To

właśnie tam została wiedźmą...- "Hekate?" -głos siostry sprawił,

że powróciła. Nie odpowiedziała, ruszyła wolnym krokiem w głąb lasu, śnieg

chrupał pod jej stopami, wydając dźwięk przypominający łamanie kości...a

może tylko jej się tak zdawało...?Astaroth podążała za nią, jej piękne,

smukłe ciało zdawało się prześlizgiwać między drzewami i kępami krzewów. Jej

myśli ograniczały się do...Zakrwawionych zwłok. Oczyma wyobraźni widział

żyły, błękit płuc, jelita i inne martwe tkanki porozrzucane w nieładzie, a

ona trzyma serce, które wciąż jeszcze bije...Pożera je i rozkoszuje się

smakiem zemsty...

THE END
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.