Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Za głosem serca (zak)
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > W Labiryncie Wyobraźni
Pages: 1, 2
Nivery
Zmieniłam tytuł, ponieważ tamten nie był

odzwierciedleniem tego co mam zamiar napisać.

Za głosem

serca




PROLOG

Noc była bezchmurna i chłodna.

Wiatr raz po raz chłostał korony drzew, które bezwiednie uginały się pod

jego ciężarem. Księżyc świecił wysoko na niebie rozświetlając mrok gęstego

lasu. Od czasu do czasu słychać było pohukiwanie jakiejś sowy. W powietrzu

czuło się napięcie.
W samym środku lasu na małej polance stały na

przeciwko dwie postacie w czarnych pelerynach. Blask księżyca padał na ich

pełne napięcia twarze. Nie poruszały się. Stały tylko mierząc się wzrokiem.

Ciszę przerwał cichutki płacz. Mniejsza postać mocniej przytuliła do siebie

tobołek, który trzymała na rękach. Kiedy płacz ustał i najwyraźniej dziecko

zasnęło, wysoki mężczyzna przemówił zimnym, wypranym z uczuć tonem.
-

Możesz mi powiedzieć, dlaczego wezwałaś mnie tu w środku nocy?
- Tak.

Chciałam z tobą porozmawiać.
- Nie mamy, o czym rozmawiać. Raz już to

powiedziałem i więcej nie będę powtarzał. Jeżeli masz jakieś problemy z

mężem to wiedz, że ja ci nie pomogę – oznajmił kładąc nacisk na

ja-, Po co wzięłaś ze sobą tego bachora? – popatrzył z pogardą

na zawiniątko trzymane przez kobietę.
- On wcale nie jest bachorem!

– Krzyk wściekłości obudził dotychczas śpiące dziecko, a jego płacz

rozniósł się echem po lesie. Kobieta zaczęła kołysać syna, podczas gdy

mężczyzna mocniej opatulił się peleryną.
- No, więc powiesz mi wreszcie,

po co mnie tu ściągnęłaś? Nie mam zamiaru stać tu i zamarznąć na kość. Mam

dużo pracy.
- Chodzi o dziecko – powiedziała cicho.
- O

dziecko?! Nie… nie będziemy do tego wracać. Już wyraziłem w tej

kwestii swoje zdanie i nie mam najmniejszego zamiaru go zmieniać. Koniec

dyskusji.
- Ale ja mówię prawdę! Dlaczego mi nie wierzysz?!

Wiesz, że nigdy bym cię nie okłamała!
- Nie, powiadasz? –

warknął patrząc na nią z nienawiścią – Nie? Nie dość, że mnie

okłamałaś to jeszcze zdradziłaś, a teraz ośmielasz się mówić, iż mnie nie

okłamałaś?!
- Posłuchaj. To wcale nie było tak jak myślisz.

Ja…
- Nie! Nie chcę słuchać twoich kłamstw. Zdradzałaś mnie,

podczas gdy ja ciebie ślepo kochałem. Mówiłaś mi, że mnie kochasz, a za

moimi plecami sypiałaś z innym. I to jest prawda. Nie ma żadnej innej prawdy

i nie trudź się wymyślaniem jakiejś przekonującej bajeczki.
Kobieta

spojrzała na niego z potępieniem wyraźnie tracąc cierpliwość. Na miejsce

żalu wkroczyła nieopanowana furia. Z oczu ciskała na wszystkie strony

błyskawice, ale twarz pozostała nienaruszona.
- Nieprawda! To

nieprawda! Nigdy cię nie zdradziłam! Nigdy! Słyszysz?! - po

jej policzkach potoczyły się długo wstrzymywane łzy.- Jeżeli jesteś takim

aroganckim dupkiem, by tego nie zrozumieć to nie moja wina! Wiesz, co? -

spytała już bardziej opanowanym głosem - Jesteś ślepy. Jesteś bardzo ślepy.

- to powiedziawszy mocniej przytuliła wystraszone tym nagłym wybuchem

dziecko, odwróciła się i pobiegła w głąb czeluści lasu.

Nie wiedziała

jak trafiła do domu. Biegła przed siebie zaślepiona coraz to nowymi potokami

łez nie zważając na to, dokąd się udaje. Kiedy dotarła do drzwi frontowych i

bezszelestnie weszła do środka od razu udała się do pokoju dziecięcego.

Położyła dziecko do kołyski, opatuliła je mocno i wpatrywała się w teraz już

spokojną, uśpioną twarzyczkę syna, na którą spadały kruczoczarne włoski.

Wtem usłyszała za sobą szelest. Odwróciła się przestraszona i omal nie

wpadła na stojącego przy niej mężczyznę. Bez słowa rzuciła się w ramiona

męża. Rozszlochała się. Mąż nic nie mówiąc pogłaskał ją po plecach. Za

oknami zaczęło się błyskać. Deszcz najpierw delikatnie, a potem coraz

mocniej bębnił w okna.
- Nie mogę już tak żyć James. Nie chciał mnie

słuchać. Nigdy nie dowie się, jaka jest prawda. - wychrypiała pomiędzy

kolejnymi spazmami szlochu.
- Ciii… - James mocniej objął żonę

próbując ją uspokoić. Nagle za oknem przemknął cień, a za nim następny i

jeszcze jeden. James nie wiedział ile ich było, ale groziło im

niebezpieczeństwo. Nagle ogarnął go strach. Źle zrobił posyłając żonę na

spotkanie z tym bydlakiem myśląc, że wszystko się w końcu wytłumaczy. Nie

zważając na ostrzeżenia Dumbledore złamali zaklęcie Fidelusa, wiedząc jak

poważne niebezpieczeństwo im grozi. Odsunął od siebie żonę i popatrzył jej

prosto w oczy.
- Lily… posłuchaj mnie. Weź Harry’ego i

schowaj się gdzieś. - Kobieta popatrzała na niego przestraszonym wzrokiem. -

Oni tu są. Źle zrobiliśmy łamiąc te zaklęcie. Mogliśmy przewidzieć, że

Voldemort wykorzysta każdą sytuację. - potrząsnął lekko sparaliżowaną ze

strachu Lily - Idź! Trzeba chronić dziecko. - rozkazał.
- Ale..

ale… co będzie z tobą James? Boję się.
- Nie wolno ci się bać.

Musisz być silna, jeżeli masz chronić naszego syna. Ja odwrócę ich uwagę, a

ty niepostrzeżenie wyślizgnij się z domu wraz z dzieckiem. - Widząc, że

kobieta otwiera usta dodał szybko - Nic mi nie będzie! Najważniejszy

jest Harry. Idź już! - mówiąc to wziął śpiące dziecko i wcisnął jej w

ramiona. - Jeżeli coś mi się stanie… Nieważne. Biegnij prosto do

Dumbledora.
Po chwili kobieta została sama. Niewiele zapamiętała z tego,

co stało się później. Słyszała odgłosy walki. Krzyki wściekłości i bólu. Nie

wiedziała jak długo tam stoi dopóty, dopóki nie usłyszała krzyku swego męża.

Wiedziała, że to koniec. Zabili Jamesa. Odgłos zbliżających się kroków

otrzeźwił ją. Zanim zdążyła wykonać jakiś ruch drzwi do pokoju otworzyły się

z hukiem, a do środka nie wszedł nikt inny jak sam Lord Voldemort.

Sparaliżowana nagłym strachem o dziecko wrosła w ziemię. Nie mogła się

poruszać, więc wpatrywała się tylko w te szkarłatne zimne i mroczne oczy.

Voldemort spojrzał w bok i zanim zdała sobie sprawę z tego, co się dzieje

ktoś za nią wyszeptał Drętwota. Potem zaległa

ciemność.

CDN

*********************************
Proszę

śmiało komentować.
Jestem dziewczyną choć mój nick temu zaprzecza ^__^

Nivery
Okay. Napisałam dalszą część prologu, lecz

jest ona krótka. Wybaczcie...

- Nie, nie nie… to się nie stało

naprawdę. Ja tylko śnię. To sen. Koszmarny sen. Powiedzcie, że to się nigdy

nie wydarzyło… - Lily Potter leżała zwinięta w kłębek na jednym z

łóżek skrzydła szpitalnego. Płakała nieustannie od ponad godziny, kiedy to

się przebudziła i nawet ogromne wysiłki Dumbledora nic nie pomogły. Nie

chciała nikogo do siebie dopuścić i już po pół godziny profesor zaprzestał

wszelkich starań. Siedział przy niej po prostu i dzielił z nią ból.
-

Minervo trzeba jej powiedzieć, że Harry żyje. Nie mogę się z nią dogadać od

ponad godziny. - szepnął do siedzącej obok profesorki. - Jak tak dalej

pójdzie to Lily popadnie w depresje, a do tego z pewnością nie możemy

dopuścić. Musi być silna. Jeżeli nie dla siebie to przynajmniej ze względu

na dziecko.
- A może bym przyniosła tu małego Pottera? - odszepnęła

Minerva.
- Przynieś go. To powinno na nią wpłynąć.
Dumbledore patrzył

przez chwilę na odchodzącą McGonagall zastanawiając się, co teraz nastąpi.

Ostatnie godziny to wielka radość i chaos. Wszyscy świętują odejście z tego

świata Czarnego Pana. Nikt nawet nie przypuszcza, jakie nieszczęście

dotknęło kobietę płaczącą na łóżku, przy którym czuwał. Wszyscy mówią o

Chłopcu - Który - Przeżył. Tak, tak. Dumbledore nie wie jak to możliwe, że

zaledwie roczne dziecko nieposiadające żadnej magicznej mocy mogło zniszczyć

Lorda Voldemorta. Wielu już próbowało, a każdy nie wychodził z tego żywy.

Wiedział tylko, że coś musiało się stać skoro zaklęcie zabijające, jak

przypuszczał, odbiło się od młodego Pottera i ugodziło Voldemorta. W każdym

bądź razie w tym dziecku coś było. Coś tak wielkiego, że zdołał przeżyć

zaklęcie AVADA KEDAVRA z jedną tylko na czole blizną w kształcie

błyskawicy… Kiedy przybyli do Doliny Godrica zobaczyli prawie

zrujnowany dom, a wokół biegających śmierciożerców. Aurorzy nie zdołali

wszystkich wyłapać, ale tych, którym się nie poszczęściło od razu zawieziono

do Ministerstwa Magii. Ciało Jamesa znaleźli w salonie. Naokoło panował

totalny nieporządek. Koło ciała znaleźli kilkoro nieżywych popleczników

Czarnego Pana, którzy najprawdopodobniej zginęli w walce. Przeszukiwali cały

dom, a kiedy dotarli do pokoju dziecinnego pod ścianą leżała nieprzytomna

Lily. Zanim zdołali przedrzeć się do kołyski po drugiej stronie pokoju nie

wierzyli, że dziecko przeżyło. Cóż to było za zdumienie, kiedy odkryli

spokojnie śpiącego Harry’ego. Wyglądał zdrowo, ale gdy odwrócił się

przez sen z boku na plecy zobaczyli na jego czole bliznę w kształcie

błyskawicy… Dalsze rozmyślania przeszkodziło mu nadejście Minervy,

która niosła na rękach ów chłopca.

Nivery
Cześć! Jest to zakończenie prologu, a

następne party będę starała się wklejać całymi rozdziałami. Miłej lektury


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/happy.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='happy.gif'

/>

Dumbledore wstał i podszedł do MacGonagall. Wziął od

niej śpiące dziecko i przyjrzał mu się dokładnie. Niewątpliwie włosy musiał

mieć po ojcu. Jedwabne w dotyku i trochę rozwichrzone. Buzię miał uroczą,

kiedy spał. Na pewno urośnie na przystojnego mężczyznę, pomyślał. Rzucił

okiem na kobietę, leżącą na łóżku i stwierdził, że usnęła. Musiało już ją

zmęczyć to ciągłe płakanie. Ostrożnie podszedł do niej i potrząsnął ją lekko

wolną ręką.
- Lily… dziecko… zbudź się. - mówił półgłosem,

aby nie obudzić młodego Pottera, który smacznie spał wtulony w ramię starca.

Lily zamruczała coś, a potem otworzyła jedno oko.- Lily obudź się. Harry

żyje. On…
Nie zdążył dokończyć, bo kobieta usiadła jak sparzona.

Spojrzała na dziecko w ramionach Dumbledora i zaniosła się płaczem. Wzięła

go na ręce i mocno w siebie wtuliła.
- Harry… Harry… Nikt mi

ciebie nie odbierze kochanie… nikt! - Urwała i spojrzała na

profesora, a potem na Harry’ego. - Ale… ale jak? Przecież

Voldemort… chciał go zabić, prawda? Co się stało?
Dumbledore

odetchnął z ulgą. Widocznie Lily otrząsnęła się ze stanu całkowitej rozpaczy

i zaczęła jasno myśleć.
- Słuchaj, nie wiem, co się dokładnie stało, ale

mam przypuszczenia. Wiem tylko, że Voldemort chciał rzucić na

Harry’ego zabijające zaklęcie, ale ono w jakiś sposób się od niego

odbiło i ugodziło Czarnego Pana. Wszystko wytłumaczę ci jak dojdziesz do

siebie. Twoje ubrania… raczej to, co zdołaliśmy wyratować, przyniesie

ci Popy. Jak będziesz gotowa to przyjdź do mnie. Będę w swoim gabinecie. -

Wstał z zamiarem odejścia. Przy drzwiach zatrzymał się i dodał. - Musisz być

silna Lily. - spojrzał jej w oczy. - Zrób to. Dla Harry’ego.
To

powiedziawszy wyszedł z sali.

Gabinet Dumbledora

- To znaczy,

że Harry w jakiś sposób zdołał przeżyć zaklęcie AVADA KEDAVRA? - spytała z

niedowierzaniem Lily. Spojrzała na syna, który bawił się z Fawkesem, a potem

znów na Dumbledora siedzącego naprzeciwko niej. - Ale przecież to

niemożliwe. Nikt nigdy nie zdołał przeżyć tego zaklęcia.
- Wiem Lily. Ale

w jakiś sposób zdołał przeżyć.
Długo jeszcze tak rozmawiali. Kiedy

księżyc świecił już mocno na niebie, Dumbledore oznajmił:
- Przez

najbliższe tygodnie będzie trochę zamieszania. Powinnaś wyjechać z Harym do

Francji, albo gdzieś, gdziekolwiek z tego kraju. Tak będzie dla was

najlepiej. Przynajmniej na razie.
- Na jak długo mamy wyjechać?
-

Myślę, abyś wychowała syna w spokoju. Kiedy osiągnie wiek szkolny

przyjedziesz z nim do kraju. Chłopak rozpocznie naukę w Hogwarcie…


Nivery
Rozdział 1.

Londyn ok. 10

lat później

Gabinet dyrektora Hogwartu


- Nie możesz tego

zrobić Albusie! Nie możesz! Przecież wiesz, co mi zrobiła. Nie chcę

widzieć jej i tego bachora! - Severus Snape nauczyciel Eliksirów w

Hogwarcie trząsł się z wściekłości, siedząc w jednym z foteli w gabinecie

Dumbledora. Za biurkiem dyrektor patrzył na niego z powagą i nieskrywanym

współczuciem. Wesołe iskierki, które zawsze gościły w jego oczach

przygasły.
- Rozumiem cię Severusie, ale chłopak ma już prawie jedenaście

lat i musi iść do szkoły.
- Przecież może chodzić do innej szkoły.

Dlaczego akurat do Hogwartu?!
- Ponieważ ja tak zdecydowałem. Nie

zamierzam zmieniać zdania tylko, dlatego bo dorosły mężczyzna zachowuje się

jak dziecko obrażone na cały świat, ponieważ dziewczynka zabrała mu

lizaczka. - odpowiedział surowym głosem Dumbledore. - Jeżeli ci to nie

odpowiada to możesz opuścić Hogwart. Wiesz jednak, że takiego wyboru nie

masz.
- Albusie! To jest szantaż.
- Kiedy opuściłeś Voldemorta i

zgodziłeś się zostać naszym szpiegiem poinformowałem cię o pewnych

warunkach. Jeden z nich zabrania ci opuszczania Hogwartu, jeżeli ja sobie

tego nie zażyczę.
Zrezygnowany Mistrz Eliksirów ciężko oparł się o

fotel.
- Niech będzie. Chłopaka jakoś zniosę, ale dlaczego do diabła

postanowiłeś osadzić ją na posadzie nauczyciela Obrony Przed Czarną

Magią?!
- Wiesz, że Lily jest bardzo dobrą i wykwalifikowaną

czarownicą. Na czarnej magii zna się bardzo dobrze. Potrafi się dogadać z

dziećmi i nauczyć ich wszystkiego, co trzeba Severusie. Nadaje się na to

stanowisko jak nikt inny.
- Niech to szlag!
- Severusie!

Zachowuj się! - głos dyrektora podniósł się nieco.
- Jeżeli to

wszystko dyrektorze, to czy mogę odejść?
- Oczywiście.
-

Dziękuję.
Dumbledore patrzył za odchodzącym mężczyzną póki ten nie

zatrzasnął z hukiem drzwi. No Albusie, pomyślał, ciekawe czy twój plan się

powiedzie…

***

- Harry!
- Słucham mamo!
-

Spakowałeś się już?!
- Kończę!
Średniego wzrostu chłopak o

kruczoczarnych włosach pochylał się nad kufrem, do którego pakował

niezbędne rzeczy. Na wielkim łożu z baldachimem leżał list z czerwoną

pieczęcią. Harry włożył ostatnie ubrania i zatrzasnął wieko. Porwał z łóżka

kopertę i zszedł na dół do kuchni.
Lily Potter chodziła po ich

dotychczasowym mieszkaniu we Francji i sprawdzała czy wszystko zostało

zapakowane. Widząc zbiegającego na dół syna uśmiechnęła się promiennie.
-

Wszystko spakowane?
- Tak mamo. Nie mogę się doczekać, kiedy będziemy na

miejscu.
Lily podeszła do syna i złożyła na jego policzku czułego całusa.

Nie chciała go martwić, mówiąc, iż nie podziela jego entuzjazmu, więc

próbowała przywoływać uśmiech na twarzy kiedy tylko był w pobliżu.
-

Znieś swoje kufry kochanie. Zaraz jedziemy.
Harry posłusznie udał się na

górę, a po chwili oboje jechali taksówką na Stację kolejową. Na peronie

ósmym wsiedli do pociągu i znaleźli pusty przedział. Rozlokowali kufry na

półkach, zmachani usiedli na siedzeniach.
- Mamo?
- Tak?
- Będziemy

mieli prawdziwy czarodziejski dom, A nie mugolski, prawda?
- Tak

kochanie. Będzie to duży jednorodzinny domek z wielkim ogrodem. Kiedyś tam

mieszkaliśmy. Ja i twój ojciec dostaliśmy go w dniu ślubu od twoich

dziadków. - chcąc ukryć, przed synem jakie wrażenie zrobiły na niej te

wspomnienia zamknęła oczy, powstrzymując łzy. - Jest tam pięknie. Na pewno

ci się spodoba. Wybudowaliśmy tam nawet boisko do Quiditha. -

niepowstrzymane łzy spłynęły po jej policzkach.
- Mamo? Czemu płaczesz? -

spytał zaniepokojony chłopiec. - Nie płacz. Wszystko będzie w porządku.


- Nigdy nic nie będzie w porządku synku. - powiedziawszy to rozszlochała

się na oczach bardzo zaniepokojonego chłopaka. Harry wstał ze swego miejsca,

usiadł koło matki i mocno ją objął. Nic nie mówił. Wiedział, że mama musi

się czasem wypłakać. Położył swą głowę na ramię kobiety i patrzył na

śmigający krajobraz za oknem.
Tymczasem Lily pogrążyła się w

wspomnieniach, kiedy to razem z Jamesem oczekiwali narodzin dziecka. Jaką

wielką radość zobaczyła w jego oczach, gdy nadszedł czas rozwiązania.

Nie… nie będzie wspominać, bo to przynosi tylko ból. Najlepiej zrobi

skupiając się na tym, co ma nastąpić. Jedzie do Hogwartu by uczyć tam OPCM.

Dumbledore bardzo na to nalegał, choć nie wiedziała, dlaczego. W końcu

zgodziła się, kiedy dyrektor oznajmił jej, że nie ma na tą posadę żadnych

chętnych, a dzieci muszą uczyć się bronić przed czarną magią. Na pewno

zgodziłaby się wcześniej, gdyby nie było tam pewnego człowieka. Teraz jednak

będzie zmuszona widywać go codziennie. Ciekawe jak on zareagował, gdy

dowiedział się, kto ma zająć jego od dawna upragnione stanowisko, pomyślała.

Pewnie się wściekł i przez cały jej pobyt w Hogwarcie będzie jej docinał,

albo ją ignorował. Lily wolałaby oczywiście gdyby nią gardził niż gdyby nie

okazywał, że w ogóle wie o jej istnieniu. Najbardziej bała się jednak o

syna. Jak on go będzie traktował? Czy będzie go ignorował, czy może się na

nim odegra? Na samą myśl o tym zadrżała. Gdyby wiedział… och, gdyby

tylko wiedział. Ocknęła się z rozmyślań z zaskoczeniem stwierdzając, że za

oknami zrobiło się już całkiem ciemno. Natomiast na jej ramieniu bezwładnie

leżała główka syna, a jego pierś unosiła się w równomiernie zdradzając sen.

Uśmiechnęła się smutno i pogłaskała dziecko po głowie. Harry miał już prawie

jedenaście lat. Nie widziała nikogo poza nim. Kochała go bezinteresownie i

głęboko. On także bardzo ją kochał. Nie ukrywał tego. Odkąd skończył trzy

lata przychodził nieraz w nocy do jej pokoju i usypiał mocno w nią wtulony.

Nie mówili nic, tylko przytuleni zasypiali. Nawet, kiedy dorósł nie

zaniechał tego „rytuału”. Większość chłopców w jego wieku

zawstydziłaby się, ale nie Harry. Oparła głowę na piersi i odpłynęła w

krainę snu.

Obudziła się o świcie. Blade promienie słońca oświetlały

wnętrze przedziału. Widząc, że syn jeszcze śpi, wstała ostrożnie kładąc go

na siedzeniu. Wyjrzała przez okno i zobaczyła znajome lotnisko, przy którym

mieściła się Stacja Kolejowa.
- Harry. Obudź się kotku. Musimy już

wysiadać. Za pół godziny mamy samolot do Londynu.
Chłopak przeciągnął

się na niewygodnym siedzeniu i powoli z pewnym ociąganiem usiadł.
-

Juuuuż? - pytając ziewnął.
- Tak Harry. Pomóż mi z tymi bagażami.
W

samolocie było pełno ludzi. Zanim Lily zdążyła się dobrze rozsiąść,

spostrzegła, iż Harry smacznie sobie śpi na fotelu obok. Uśmiechnęła się.

Ostatni tydzień był naprawdę pracowity. Musieli znosić meble do sprzedaży,

pakować błyskotki i zabawki Harry’ego, a na domiar złego szukać kupca

na dom, w którym mieszkali. Musieli sprawić sobie paszport, na który czekali

dwa miesiące. Kiedy wszystko było już O.K okazało się, że pociąg, którym

mieli jechać aż do granicy wykoleił się niedaleko wsi Margyt, a na następny

musieli czekać trzy dni. Dumbledore pewnie się niepokoi. Spóźniają się ponad

tydzień. W Londynie będą musieli jechać na ulicę Pokątną, by zakupić

wszystkie potrzebne rzeczy do szkoły.

***

- Więc to jest nasz

nowy dom, mamo?
- Tak skarbie. To tutaj kiedyś mieszkaliśmy.
Lily i

Harry stali prze dużym jednorodzinnym domkiem, który otaczał wspaniały

ogród. Dzień był słoneczny i ciepły. Prosto z lotniska przyjechali do Doliny

Godrica, by rozpakować niezbędne rzeczy. Później zawiadomię Dumbledore,

pomyślała Lily. Dziesięć lat temu zanim wyjechała, kazała odnowić dom i cały

czas go pielęgnować wraz z ogrodem. Jak widać jej polecenia zostały

starannie wypełnione. Nikt, kto by teraz popatrzał na dom Potterów, nigdy by

nie uwierzył w to, co stało się dziesięć lat temu.
- Wchodzimy? -

spytała wesoło syna.
W holu czekały na nich trzy skrzaty.
- Dzień

dobry pani! Dzień dobry paniczu!- zawołały wszystkie chórem.
Lily

skinęła głową na znak powitania i spytała.
- Pokoje są gotowe? - spytała.

Kiedy skrzaty pokiwały głową zarządziła - Przygotujcie kąpiel dla mnie i dla

panicza. Następnie o ósmej podajcie kolację.
- Tak psze

pani!
Popchnęła Harry’ego w stronę schodów, zachęcając by szedł

dalej. Na górze mieściły się cztery sypialnie i łazienka. Dwa pokoje były

przeznaczone dla gości, a dwa dla Lily i chłopca. Pokój kobiety był duży.

Ściany koloru bladego różu kontrastowały z wielkim łożem z baldachimem, oraz

zasłonami na okna. Pod ścianą mieściła się toaletka. Dywan był bogato

zdobiony. Szafki zrobione z mahoniowego drewna pochodziły z okresu baroku.

Sypialnia chłopca była również duża, lecz ściany miały kolor szkarłatu

przetykanego srebrem i zielenią. Całość wyglądała bardzo imponująco. Tak jak

w pokoju Lily stało tam wielkie łoże. Szafki jednak, były nowe. Na półkach

mieściły się najróżniejsze zabawki.
Na dole zwiedzili kuchnię, salon,

bawialnię, jadalnię, aż w końcu znaleźli bibliotekę.
- To największa

biblioteka, jaką widziałem w życiu. - szepnął podekscytowany Harry.


Ogarnął wzrokiem pomieszczenie przywodzące na myśl lochy. Stało tam

dwanaście regałów po przynajmniej dziesięć półek. Tych książek jest chyba

tysiące, pomyślał.
- Choć Harry. Zaraz podają kolację.
Jadalnia była

ogromna. Na środku stał długi stół okryty białym obrusem. Lily zasiadła na

jednym końcu, a Harry na drugim. Po chwili do Sali weszły skrzaty niosąc

najróżniejsze potrawy. Kiedy wszystko ułożyli na stole, ukłoniły się i

wyszły.
- Mógłbym tak cały czas jadać. - powiedział już syty Harry.
-

Przyzwyczajaj się już d tego. Koniec z Hamburgerami i Chipsami. Teraz

będziesz jadał naturalne i niekoniecznie zdrowe posiłki - uśmiechnęła się do

syna. - Jutro jedziemy na Pokątną. Masz list z Hogwartu?
- Oh!

Całkiem o nim zapomniałem. Kiedy wyjeżdżaliśmy z Francji włożyłem go do

kieszeni i zupełnie o nim nie myślałem.- sięgnął do kieszeni czarnych

jeansów i wyciągnął z niej pogiętą kopertę. - Ups! Chyba się pogięło. -

dodał z figlarnym błyskiem w oczach.

***

Na ulicy Pokątnej jak

zwykle było tłoczno. Lily przypomniała sobie stare dobre czasy, kiedy to z

koleżankami wybierała się na zakupy. Kilkoro ludzi zaczepiło ich, albo

wołało „Patrzcie! to Harry Potter i jego matka!”.

Najczęściej jednak ludzie zaczynali chodzić za nimi, a potem niby przez

przypadek usiłowali zwrócić na siebie ich uwagę, wywracając się lu wpadając

na nich. Normalnie Lily denerwowałoby to, ale widząc pełną radości twarz

syna szybko o tym zapominała. Od dziecka Harry wiedział, że jest sławny w

świecie czarodziejów. Lily zawsze mu mówiła, że kiedy przybędą do Londynu

wszyscy będą na niego patrzeć. Kiedy skończyli zakupy wszystkich niezbędnych

rzeczy do szkoły, Lily wysłała syna do domu, a sama pojechała do

Hogwartu.

***

- Jest tu?! - wrzasnął Severus Snape na

McGonagall, która przed chwilą poinformowała go, że Lily Potter jest w

zamku. Odzyskawszy panowanie nad sobą spytał już normalnym głosem -

Przywiozła bach… dzieciaka?
- Nie Severusie jest sama. Obecnie w

gabinecie dyrektora. I jeżeli nie przestaniesz się tak wydzierać to na pewno

cię tam usłyszą. - przyjrzała się mu, a potem dodała. - Jutro rozpoczęcie

roku, więc doprowadź się do porządku. Masz wory pod oczami i wyglądasz tak

jakbyś dopiero, co wstał z łóżka Severusie. Do widzenia.
Dopiero po

słowach Minervy Severus zdał sobie sprawę, że, od kiedy dowiedział się, że

Lily będzie uczyć w szkole nie przespał spokojnie ani jednej nocy(Pewnie się

też nie mył- dop. autorki). Nie może ta dalej postępować tylko, dlatego, że

jakaś baba, którą zdążył wyrzucić ze swego życia, znowu się w nie pakuje.

Musi jak najszybciej doprowadzić się do porządku.

Mordoklejka
Świetne i takie... inne?
Bez wrednych Dursley'ów od których śniadanie mi sie cofa w żołądku.
Poza tym TYM RAZEM Harry ma przynajmniej "połowę rodziny", a nie jest samotnym, biednym dzieckiem, któremu należy współczuć na każdym kroku. I to mi sie podoba!! Czekam na next parta!
Cinija Nicija
No, no ludzie, nie potraficie powiedzieć

nic innego jak : "ja też" i "popieram"? Pachnie mi to

nabijaniem postów...
Na początku nie chciałam tu wejść, bo myślałam, że

to nie bdzie o HP, a jednak było. Myślę, że nie napisałaś, że to o HP, bo

ludzie by nie wchodzili? Dobre posunięcie.
Na początku prawie nic nie

zdradza
Skapnęłam się dopieri na 15 zdaniu!
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
Jak się zaczyna peleryny + dziecko, to od razu

zapachniało Potterem...
Ale nie wiedziałam, że to Snape! Prędzej

Voldemort.
Zalety:
- długie party
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
- niezbyt monotonna akcja
- w miarę oryginalne
-

nieoparte na zasadzie: co by było, gdyby...
- ortograficznych raczej

brak
- był tam jeden interpunkcyjny, jak Dumble rozmawia że Snaoe'm,

z tym lizaczkiem
- podoba mi się!
- brawo!
Nivery
No i wrocilam.
Nastepny rozdzial brdzie za jakies 3-4 dni, poniewaz mam problemy z komputerem i musze wszystko poustawiac. Pozdrawiam serdecznie!
Nivery
Rozdział 2.

Siedząc w

Wielkiej Sali na rozpoczęciu roku, Lily obserwowała jak jej dawna

nauczycielka prof. MacGonagall wprowadza na salę pierwszoroczniaków. Kiedy

zbliżyli się do stołka z tiarą uchwyciła spojrzenie syna i uśmiechnęła się

doń promiennie. Harry odpowiedział jej uśmiechem lekko zdenerwowanym, ale

nie widziała u niego takiego napięcia jak na dworcu Kings Kros. Zaczęła się

ceremonia przydziału. Minerva podeszła do stołka, wzięła listę

pierwszoroczniaków i zaczęła wyczytywać kolejno osoby.
- Malfoy

Draco! - zagrzmiała. Chudy, wysoki chłopak wyszedł z tłumku

przestraszonych nowo przybyłych uczniów i usiadł na stołku. McGonagall

włożyła mu na głowę tiarę przydziału.
- Slytherin!
Malfoy wstał

i z szerokim uśmiechem zasiadł przy stole Ślizgonów.
- Granger

Hermiona! - Lily obserwowała jak dziewczyna idzie w kierunku

MacGonagall. Tak jak wcześniejszy chłopiec usiadła na stołku i czekała aż

nauczycielka nałoży jej na głowę tiarę.
- Gryfindor!
Lily nie

patrzyła już na dziewczynę. Przyjrzała się uważnie otaczającym ją

nauczycielom. Nie miała za bardzo okazji by poznać wszystkich. Nagle

zamarła. Czarne jak otchłań oczy wpatrywały się w nią intensywnie, nie

kryjąc nienawiści i pogardy. Ich spojrzenia spotkały się. Zaschło jej w

gardle. Jego oczy zdawały się przewiercać ją na wylot.
- Potter

Harry!
Szybko odwróciła wzrok, by popatrzeć jak jej syn wkłada na

głowę tiarę. Uświadomiła sobie, że na Sali zapadła cisza. Wszyscy skierowali

wzrok na Harry’ego. Niektórzy tylko szeptali coś między sobą, ale nie

była w stanie usłyszeć tego, co mówią. Skierowała spojrzenie na syna. Według

niej siedział tam bardzo długo. Przynajmniej dłużej niż inni. Lily zaczęła

się denerwować. Miała nadzieję, że Harry nie trafi do tego domu, o którym

myślała. W końcu tiara krzyknęła, lecz zdawała się wahać.
-

Slytherin!
Jej najgorsze obawy się potwierdziły. Harry wstał i

skierował na nią niepewny wzrok. Skinęła mu tylko głową chcąc przez to

powiedzieć, że wszystko w porządku. Lecz tak nie było. Wszyscy wiedzą, że

ona i James chodzili do Gryfindoru. Miała jednak nadzieję, że nikt niczego

nie będzie podejrzewał. Spojrzała na Dumbledora, który od dłuższej chwili

przyglądał jej się. W jego oczach dostrzegła błysk zrozumienia i wiedziała

już, że on wie.
Kiedy ceremonia przydziału dobiegła końca Dumbledore

wstał by jak co roku przemówić.
- Moi drodzy! Witam wszystkich na

kolejnym roku w Hogwarcie. Jak wiecie jest zasada, która was obowiązuje, i

którą co roku ogłaszam. Oczywiście nie znaczy to, że możecie łamać inne

punkty regulaminu szkolnego. Jeszcze raz przypominam, że nie wolno wam

wchodzić do Zakazanego Lasu. Za złamanie tego regulaminu grozi wysoka kara,

więc odradziłbym robienie tego. Kto tam wejdzie niech wie, że

najprawdopodobniej nie wyjdze stamtąd żywy.- dodał już poważniejszym tonem.-

A teraz z wielką przyjemnością chciałbym przedstawić wam nową nauczycielkę

Obrony Przed Czarną Magią - Profesor Lily Potter…

***



On wie, pomyślała Lily idąc pustym korytarzem do gabinetu dyrektora.

To, dlatego mnie wezwał. Pewnie będzie żądał wyjaśnień. Zatrzymała się przed

chimerą. Wzięła głęboki oddech i podała hasło. Zanim weszła do gabinetu

zatrzymała się i próbowała uspokoić. Ostrożnie zapukała, a potem weszła do

środka. Gabinet wyglądał dokładnie tak, jak to sobie zapamiętała od

ostatniej wizyty. Dyrektor spojrzał na nią bacznie, a potem odezwał się.


- Jak widzę wiesz, po co cię wezwałem.- urwał i wstał.- Usiądź Lily.

Musimy porozmawiać...

Rozdział 3

Lochy

Do

diabła! Czy ten cholerny bachor musiał trafić do Slytherinu?! Do

jego domu! Nie dość, że będzie musiał pracować z jego matką, to jeszcze

los skazał go na odpowiedzialność względem młodego Pottera! Nie, nie

może się załamywać z powodu jednej porażki. A taką miał nadzieję, że

dzieciak znajdzie się w Gryfindorze. Już widział, jak co lekcję będzie

wyżywał się na Potterze, strach malujący się na twarzy chłopaka przed

każdymi następnymi zajęciami… Ach… to tylko marzenia… Jego

największym jednak problemem jest Lily. Tak, dzieciak jest tylko dodatkiem,

natomiast nowa nauczycielka, którą szczerze nienawidził i pogardzał, jest

dla niego utrapieniem. Przypomniał sobie jej zapach… lawenda. Dotyk

jej jedwabnej skóry i pięknych złocistych włosów… Nie! Nie może o

tym myśleć! To już skończone. Zdradziła go! Nie może o niej

myśleć!
Severus Snape chodził w kółko po swojej komnacie. W końcu

dał upust nerwom i zdjął maskę pozwalając by jego uczucia były widoczne. Na

jego twarzy pojawiła się najpierw rezygnacja, pogarda, rozmarzenie, a na

końcu bezsilna wściekłość. W pewnej chwili podszedł do kominka i zapadł się

w głębokim fotelu. Popatrzał na płomienie tańczące, jakby odprawiały swój

wieczny rytuał, wziął do ręki, stojące na stoliku kremowe piwo i zaczął

powoli opróżniać kufel. Kiedy skończył, wstał. Musiał spotkać się z

Dumbledorem i porozmawiać z nim na temat jego stosunków z Lily. Poprosi

go… Nie! Zażąda od niego, aby ukrócić jego spotkania z tą kobietą

do minimum. Dumbledore wie, jak cierpiał, kiedy dowiedział się, że pomylił

się, co do kobiety, którą bezinteresownie kochał. Jeszcze raz spojrzał na

płomienie, które już przygasały i opuścił kwaterę.

***



Tymczasem w gabinecie dyrektora, Lily z niepewną miną siedziała na

jednym z foteli naprzeciw Dumbledora, który po okrążeniu swojego gabinetu

usiadł za biurkiem. Bardzo zdenerwowana czekała na jego reakcję. Po kilku

minutach, pełnej napięcia ciszy chciała się odezwać, lecz dyrektor ją w tym

uprzedził.
- A więc to prawda, co mówiłaś.
- Tak - zdołała

wyksztusić. Ręce jej się trzęsły, a umysł zaćmiewała ciemna mgła. Nie była w

stanie myśleć. Wpatrywała się tępo w dyrektora.
- Najpierw chciałbym cię

przeprosić.
- Za co? - spytała oszołomiona, tym, iż zamiast wybuchnąć

dyrektor ją przeprasza.
- Może tego ci nie powiedziałem, ale zwątpiłem w

ciebie jedenaście lat temu. Naprawdę uwierzyłem, że zdradziłaś Severusa.

Chciałbym cię za to przeprosić. Wiem, że bardzo go kochałaś i być może nadal

go kochasz. Znając cię nie mogłem uwierzyć w to, co twierdził Severus. -

urwał i spojrzał jej w oczy - Powiedz mi teraz… kto jest prawdziwym

ojcem Harry’ego?
Lily milczała. Wiedziała, że Dumbledore domyśla

się prawdy, ale wiedziała też, że nie ma całkowitej pewności. Chciała mu

powiedzieć wszystko. Całą prawdę…, lecz nie mogła się na to zdobyć.

Kiedyś chciała, aby człowiek, którego kochała nad życie dowiedział się

wszystkiego. Nie chciał jej słuchać. Nie mogła powiedzieć tego nikomu oprócz

Severusa, nawet dyrektorowi.
- Lily proszę cię… nie utrudniaj

wszystkiego. Wyrzuć to z siebie. - nalegał - Kto jest ojcem chłopaka? -

dodał, już ostrzejszym tonem niż zamierzał. - Lily! Powiedz proszę, kto

jest prawdziwym ojcem Harry’ego! - zabrzmiało to jak rozkaz i

oboje doskonale o tym wiedzieli. Lily wiedziała, że nie ma szans na żadne

spory z dyrektorem, więc czując na policzkach palące łzy wykrzyknęła:
-

Severus! Severus Snape jest prawdziwym ojcem Harry’ego! -

łkała - Czy tego ode mnie chciałeś dyrektorze?! Tego chciałeś?!


- Przepraszam Lily. - powiedział Dumbledore ze współczuciem w oczach. -

Przepraszam. Usiądź. Mam jeszcze kilka pytań.
Kiedy Lily posłuchała

kontynuował.
- Czy Harry jest podobny do Jamesa Pottera, ponieważ

użyliście zaklęcia adopcyjnego?
- Tak
- Wiesz, jakie to

niebezpieczne, prawda? Oczywiście, że wiesz. Dlaczego zdecydowaliście się na

takie ryzyko? Zaklęcie adopcji jest bardzo złożone i jeden nieprawidłowy

ruch może spowodować śmierć matki, a wraz z nią dziecka. Wiesz ile

ryzykowałaś?
- Wiem dyrektorze. Musiałam to zrobić, ponieważ…


- Rozumiem. Nie musisz tłumaczyć. Chciałbym jednak, abyś wszystko mi

opowiedziała. Jak doszło do tego, że Severus myślał, że go zdradziłaś?
-

Dyrektorze, ja… ja nie mogę. Jeszcze nie. Proszę, niech mi pan da

czas…błagam.
Rozmawiając, nie zdawali sobie sprawy z obecności

czarodzieja, który pod drzwiami podsłuchiwał ich rozmowę, a po jego

policzkach spływały grube strumienie łez.

Rozdział 4.



Severus Snape wpadł jak burza do swojej kwatery. Podszedł do okna i

otworzył je. Popatrzył na księżyc, otoczony milionami gwiazd. Jego ręce

zacisnęły się na framudze okna z taką siłą, że pobielały mu knykcie.

Oddychał szybko, niespokojnie. Wierzchem dłoni mężczyzna otarł mokre od łez

policzki. Jak mogła? - pomyślał, zgrzytając z gniewu zębami. - Dlaczego mi

nie powiedziała? Przecież mogła mi powiedzieć, że spodziewa się dziecka.

MOJEGO dziecka. Gdybym wiedział… gdybym wiedział nigdy nie dopuściłbym

do rozwodu. No… może do rozwodu by doszło, bo nie wierzę, że ona mnie

nie zdradziła. Sypiała z Porterem za moimi plecami, a ja ślepo jej ufałem. W

czarnych jak otchłań oczach Severusa na nowo zalśniły łzy.
Przypomniał

sobie noc, kiedy dowiedział się od Peterwinga, że ten widział Lily i Jamesa

jak całowali się w parku. Severus nigdy by w to nie uwierzył, ale kiedy

Peter pokazał mu zdjęcie, na którym Lily i Jamek stoją w mocnym uścisku,

ogarnął go gniew, upokorzenie i żal. Czym prędzej pobiegł do domu. Kiedy

zastał Lily uśmiechniętą promiennie, pragnął żeby ów uśmiech zniknął z jej

twarzy na zawsze. Porwał ją jak burza do ich wspólnej sypialni i zaczął

zarzucać jej zdradę i kłamstwo. Kiedy Lily próbowała wszystkiemu zaprzeczyć,

wyzwał ją od najgorszych, a na koniec zażądał rozwodu. Nie słyszał jej

szlochu ani okrzyków protestu. Nie widział jej bladej twarzy, po której

spadały, co raz to nowe potoki łez. Słyszał tylko słowa Petera i widział

przed oczami żonę ściskającą Pottera.
Rozwód przebiegł cicho i

spokojnie. Oboje nie zamienili ze sobą słowa od pamiętnej nocy. Po miesiącu

Lily wyszła za Jamesa, a to był prawdziwy dla Severusa dowód na to, iż

postąpił dobrze. Mimo to zżerała go złość, ponieważ wiedział, że Potter od

lat szkolnych kochał jego byłą żonę, a teraz ma to, czego od zawsze pragnął.

Ma Lily. Na własność.
Może Dumbledore wierzy tej kłamliwej… suce,

ale ja tego nie zrobię. - pomyślał, zamykając okno i udając się do łazienki.

- Mam syna i Lily nie może temu zaprzeczyć. Jeżeli będzie chciała to zrobić,

zrobię prosty test krwi.

***

Po wyjściu z gabinetu

Dumbledore Lily udała się do swoich kwater. W pewien sposób odczuła ulgę po

wyżaleniu się dyrektorowi. Powiedziała mu o wszystkim, co ją dręczyło przez

te lata. Dumbledore słuchał i nie próbował ukryć współczucia, które malowało

się w jego oczach i na twarzy. Lily nienawidziła jak ktoś jej współczuje,

ale w gabinecie dyrektora nie miało to znaczenia.
Kiedy ułożyła plan

zajęć na drugiego września, z żalem udała się na patrolowanie korytarzy.

Dzisiaj ona i profesor McGonagall sprawowały dyżury. Spojrzała na plan i z

ulgą stwierdziła, że ani jednej nocy nie patroluje z Severusem.
Na

drugim piętrze spotkała Minerve i razem zniknęły w ciemnościach korytarzy.



***

Po wykonanej toalecie, Severus położył się do łóżka.

Cały czas myślał jakby się zemścić na jego byłej, niewiernej żonie. Chciał

również jak najwięcej czasu przebywać z synem. W końcu wpadł na doskonały

pomysł. Gasząc lampkę stojącą na komodzie koło łóżka Severus ze złośliwym

uśmieszkiem powiedział do siebie cicho.
- Ciekawe Lily, co powiesz na

to, abym zastosował mały szantaż. Harry James Potter tak naprawdę nazywa się

Harry… hm… jakby tu dać ci na drugie imię synu? Ach tak. Harry

Snivelus Evans - Snape. Co by pomyśleli sobie ludzie, dowiedziawszy się, że

sławny Potter nie jest Potterem? Oh Lily, ale to byłby skandal… -

Śmiejąc się zimno zapadł w głęboki sen.

Rano Severus był w wyjątkowo

świetnym - jak na niego - humorze. Idąc na lekcje, ani razu nie napomniał

żadnego ucznia, który biegał po korytarzu i nie miał na ustach paskudnego,

drwiącego uśmieszku. Podążając ku klasie eliksirów prawie się uśmiechnął

widząc z oddali klasę pierwszorocznych ślizgonów i gryfonów. Oczywiście nie

cieszył się na widok Gryfindoru, lecz na Slytherinu. Dokładniej mówiąc na

widok swojego syna - Harry’ego Jamesa Pottera. Severus musiał

przyznać, że Lily i James odwalili kawał dobrej roboty z zaklęciem adopcji.

Gdyby nie podsłuchał rozmowy w gabinecie, nigdy by nawet nie pomyślał, że

chłopak może być jego synem. Był uderzająco podobny do Pottera. Severusowi

śnił się (pierwszy raz w życiu coś mu się śniło) syn. W tym śnie patrzył na

chłopaka i zastanawiał się jakby wyglądał gdyby nie rzucono na niego

zaklęcia adopcji. Byłby podobny do Lily czy do niego? Miałby rysy

Snape’ów czy Evansów? Takie i inne pytania tłoczyły się we śnie

Severusa, a kiedy wstał miał migrenę. Ta jednak nie zepsuła mu humoru, ani

na sekundę. Severus miał teraz ważniejsze sprawy na głowie. Zamierzał

powiedzieć Lily, iż wie, kto jest prawdziwym ojcem Harry’ego. Najpierw

jednak chciał lepiej poznać chłopaka i dobrze mu się przyjrzeć. W końcu jest

jego ojcem i ma prawo do widywania syna, kiedy chce. Musi też wiedzieć, co

Harry’ego cieszy, a co smuci, co lubi, a czego nie, czym się

interesuje, a czym nie itd. Wszystkie te informacje przydadzą mu się na

przyszłość. Wczorajszego wieczoru, kiedy to dowiedział się, że ma syna,

wiadomość ta wpłynęła na życie Severusa. W końcu ma, dla kogo żyć. Ma kogoś,

kogo może kochać i opiekować się nim.
W klasie panowała idealna cisza,

kiedy Severus sprawdzał obecność i wygłaszał swoją coroczną mowę. Tak jak

dziś przemawiał cichym, niemal złowieszczym głosem, od którego wszystkie

dzieci dostawały gęsiej skórki, a na ich twarzach była widoczna trwoga.

Severus z dumą przyjrzał się swojemu synowi. Na jego twarzy nie dostrzegł

żadnego śladu świadczącego o strachu. Było zupełnie odwrotnie i Severus

uśmiechnął się w duchu zerkając na skupioną i zainteresowaną twarz chłopca.


- Dobrze. Widzę, że wszyscy zrozumieli - powiedział patrząc na uczniów -

Teraz przygotujemy Eliksir Energii, ale najpierw powiedzmy sobie coś o

eliksirach.
Odwrócił się od klasy i na tablicy napisał: Podstawowe

zasady przyrządzania eliksiru
- Proszę teraz bardzo uważnie mnie

słuchać.
- Aby zacząć przygotowywać jakikolwiek eliksir musicie

zaopatrzyć się w kociołek. Na pewno potrzebny wam będzie komplet szat

roboczych, a także rękawice ze smoczej skóry. Niewykluczone, że może wam się

przydać waga z odważnikami do odmierzania wielkości składników, jak również

zestaw szklanych lub kryształowych fiolek.
Znajomość
Pierwszą

podstawową zasadą przyrządzania jakiegokolwiek wywaru jest znajomość

pochodzenia jego składników. Dzięki temu możecie bez problemu robić eliksiry

własnej roboty, ale ostrzegam, trzeba znać składniki. Jeżeli już wiecie,

czego potrzebujecie do zrobienia eliksiru i znacie pochodzenie składników

możecie przystąpić do określania ich ilości - do tego może przydać się waga.


Proporcje
To wcale nie jest trudne. Musicie tylko przyjąć, że w

eliksirze musi się znaleźć dwa razy więcej produktów pochodzenia zwierzęcego

niż produktów pochodzenia roślinnego - trzeba pamiętać też, że w każdym

eliksirze powinna znaleźć się jakakolwiek ciecz; nawet w małych ilościach.

Do przyrządzenia Eliksiru Energii potrzebujecie składników: zwierzęcych -

sproszkowany ogon jaszczurki, dwoje oczu nietoperza, kroplę krwi jednorożca;

roślinne - 2 listki mandragory. W tym wywarze 2 listki mandragory ważą dwa

razy mniej niż pozostałe cztery składniki. Pamiętajcie o tej proporcji,

kiedy będziecie przyrządzać eliksir własnej roboty; nie przestrzeganie tej

zasady może skończyć się tragicznie.
Kolejność
Mogłoby wydawać się

to dziwne, ale w przyrządzaniu eliksirów liczy się też kolejność dodawania

składników. Najpierw powinniście wlać ciecz do kociołka. Następnie wrzucić

mniej ważny składnik zwierzęcy, a potem roślinny - zazwyczaj jest tylko

jeden, ale jeżeli jest ich więcej wrzućcie je wszystkie. Jeżeli są jeszcze

jakieś mniej ważne produkty zwierzęce należy je dodać. Na samym końcu

wrzucacie do naczynia najważniejszy składnik pochodzenia organicznego -

zazwyczaj zwierzęcy składnik jest najważniejszy.
Wyjątki
Od

powyższej reguły mogą występować wyjątki, np. "Co zrobić, kiedy

najważniejszym składnikiem jest ciecz?". Bez względu na wszystko ciecz

musi być dodana jako pierwsza. Może się też zdarzyć, że najważniejszym

składnikiem jest produkt pochodzenia roślinnego - robimy wszystko po kolei

(jak wyżej) i na samym końcu dodajemy najważniejszy składnik (nawet

roślinny).
Jak odgadnąć, który składnik jest najważniejszy?
Czasami

wystarczy wiedzieć, który składnik ma właściwości magiczne - ten będzie

najważniejszy. Często bywa też tak, że nazwa eliksiru wiele nam mówi (np.:

Eliksir Pieprzowy - wiadomo, że najważniejszy jest pieprz). Ale co zrobić,

kiedy nie ma żadnych produktów o właściwościach magicznych, albo jest ich

więcej niż jeden, a nazwa nic nam nie mówi? Wtedy najlepiej zajrzeć do

różnych ksiąg, gdzie opisuje się poszczególne składniki - tam znajdziecie

odpowiedź. Czasami też najlepszym rozwiązaniem jest zapytać się nauczyciela.


Po tej wyczerpującej przemowie Severus z irytacją stwierdził, że wszyscy

prawie śpią. Jedni leżą na ławach i chyba jednak usnęli, drudzy natomiast

próbowali sprawiać wrażenie zainteresowanych tym, co mówią, ale ziewanie i

klejące się powieki psuły cały efekt. Severusa ogarnął gniew. Powiedział tym

dzieciakom wszystko, co przed zrobieniem eliksiru będą musieli wiedzieć, a

oni to lekceważą. Myślał, że już stracił humor, ale kiedy zobaczył syna

wpatrującego się w niego z nieskrywanym zainteresowaniem odzyskał go

natychmiast. Podszedł do biurka, pacną ręką o blat i z zadowoleniem

stwierdził, że wszyscy, no prawie wszyscy, podskoczyli jak oparzeni i

usiedli poprawnie w ławkach.
- Niestety nie będę powtarzał tego, co

powiedziałem. Wszystko możecie przeczytać w podręcznikach. Mamy dzisiaj ze

sobą dwie lekcje. Do końca tej lekcji, widzę wszystkich z nosami w książkach

na pierwszym temacie, jasne?. Pięć minut przed lekcją przepytam kilka osób z

materiału, który przeczytacie. Natomiast na drugiej lekcji uwarzymy Eliksir

Energii.
Do końca lekcji Severus sprawdzał testy, które zrobił

piątoklasistom, by sprawdzić ile zapamiętali z czwartej klasy. Raz po raz

zerkał na uczniów, sprawdzając czy zastosowali się do jego poleceń. Pięć

minut przed końcem lekcji przepytał osoby, które podczas jego przemowy dały

mu odczuć brak zainteresowania i odebrał 45 punktów Gryfonom.
Kiedy

zabrzmiał dzwonek uczniowie z ulgą opuścili klasę i udali się na przerwę.


Druga lekcja okazała się triumfem dla Severusa. Prawie nikt nie zrobił

dobrze Eliksiru Energii. Z zadowoleniem stwierdził, że jego syn posiadł

umiejętność warzenia eliksirów po nim. Patrząc na perfekcyjnie zrobiony

wywar, Severus poczuł dumę. Wiedział już, że lubi chłopaka, może nawet

kocha…·

Rozdział 5.

Drugi września

był dla Lily udany. Z zaskoczeniem stwierdziła, że uczniowie przyjęli ją z

uśmiechem na twarzy, kiedy zapraszała ich do klasy. Lekcja poszła bardzo

sprawnie i spokojnie. Dzięki wrodzonemu talentowi do zaciekawienia

słuchaczy, Lily nie musiała nikogo napominać, bo uczniowie słuchali jej w

największym skupieniu. Później miała lekcję z piątoklasistami i również,

kiedy weszła do klasy, została przywitana uśmiechem uczniów.
- Proszę

usiąść. Zanim przejdziemy do lekcji sprawdzę listę obecności.
Kiedy

skończyła, wstała i jak to miała w zwyczaju, kiedy coś mówiła, przechadzała

się po klasie.
- Na dzisiejszej lekcji opowiemy sobie o Amuletach.

Amulet od łacińskiego słowa amuletum, czyli "sposób obrony", to

przedmiot, który według wierzeń w magiczny sposób chroni swego właściciela

przed złem. Amulety mają różne rozmiary i kształty, są wykonywane z

rozmaitych materiałów. Amuletami bywają małe wisiorki, pierścionki i

torebeczki z ziołami noszone na szyi dla ochrony przed chorobami, a także

spore statuetki albo portiery, które mają strzec całego domostwa, budynku

lub wioski. Babilończycy lubili nosić maleńkie gliniane wałeczki wysadzane

kosztownościami, stanowiące ochronę przed złymi duchami, Rzymianie zbierają

rzeźby Priapa, bożka pomyślności i płodności, natomiast Amerykanie wciąż

wieszają nad drzwiami podkowy, by odegnać niepowodzenie i nieproszonych

gości.
Amulety znane są dosłownie w każdej społeczności od początku

dziejów. Najwcześniejsze to prawdopodobnie kamienie lub kawałki metalu,

którym dla ich intensywnych kolorów lub niezwykłych kształtów przypisywano

magiczne właściwości. Jednak z biegiem czasu zaczęto nadawać amuletom

kształty zwierząt, bogów i bogiń albo magicznych znaków. Wyobrażenia rogów i

rąk symbolizujących płodność i życie, a także narysowane lub wyryte

wizerunki ludzkiego oka - wskazujące na nieustanną czujność - widnieją na

amuletach z całego świata. Wiele amuletów opatrzonych zostało magicznymi

słowami, zwięzłymi zaklęciami albo imionami bogów.
Kiedy skończyła

popatrzyła się na uczniów.
- Nie będę mówiła wszystkiego, ponieważ

będzie to wasze zadanie domowe. Na następną lekcję chciałabym, abyście

napisali referat na dwie stopy o amuletach. W referacie mają być zawarte

informacje takie jak: Gdzie można spotkać najwięcej amuletów, jak używamy

amuletów, jakie konsekwencje nosi ze sobą złe użycie amuletu oraz kto i w

którym roku próbował za pomocą amuletu przywołać duchy.
Na Sali

zapanował śmiech. Jeden z piątoklasistów podniósł do góry rękę.
- Tak? -

spytała Lily
- Pani profesor, kto mógłby pomyśleć, że przy pomocy

amuletu można przywołać duchy? - spytał się chudy, wysoki chłopak. Niektórzy

zaczęli chichotać, ale Lily uciszyła ich ruchem ręki - Przecież jak pani

mówiła, amulety służą do tak jakby ochrony. - kontynuował młodzieniec.
-

Tak. Był jednak człowiek, który wierzył, że za pomocą amuletu, mógłby się

skontaktować z istotami pozaziemskimi.
- Kto to był? - spytała jedna

uczennica, kryjąc chichot.
- To, kim on był, sami macie się dowiedzieć.

Powiem wam tylko, że to nie był mugol, lecz czarodziej, który uchodził za

inteligentnego i prawego człowieka.
- Naprawdę…
Do końca

lekcji Lily dyskutowała i żartowała z uczniami.

***

Późnym

wieczorem Dumbledore wezwał ją do gabinetu. Zapukała doń i weszła do środka.


- Ach… Witaj moja droga. - przywitał ją Dumbledore z ciepłym

uśmiechem.
- Dobry wieczór Albusie.
- Usiądź.
- Masz do mnie

jakąś sprawę?
- Nie - znowu się uśmiechnął - Tak się złożyło, że

staruszek taki jak ja, nie ma towarzystwa i chciałby sobie trochę

pogawędzić.
Lily uśmiechnęła się do dyrektora. Staruszek, pomyślała,

mimo swojego wieku wygląda wspaniale, a porusza się jak dwudziestoletni

chłopak.
- O czym to Albusie chciałbyś porozmawiać?
- Słyszałem

pogłoski, że jesteś wspaniałą nauczycielką. No… no… pierwszy

dzień, a już zrobiłaś taką euforię na uczniach. - zachichotał cicho.
-

Nie przesadzaj Albusie. Nie wiem, co uczniowie sobie mówią, ale na pewno nic

dobrego. Dzisiaj każdej klasie zadałam długi referat.
- To nie zmienia

faktu moja droga, że potrafisz zaciekawić słuchaczy. Jeżeli temat jest nudny

sam ton twojego głosu zachęca do słuchania. No dobrze. Nie wezwałem cię tu,

abyśmy rozmawiali o plotkach chodzących po szkole, ale o twoim synu.
- O

Harry’m? - zaniepokoiła się Lily - Co on takiego zrobił?
-

Spokojnie Lily. Nic nie zrobił. Po prostu chciałbym się, co nieco o nim

dowiedzieć.
- Och! Już myślałam, że coś przeskrobał. Wie pan…

on jest złotym dzieckiem, ale figlarz z niego większy od wszystkich

Huncwotów razem wziętych.
- Naprawdę? Myślę, że wiem, czego mniej więcej

się po nim spodziewać. A co z nauką? Uczył się czegoś przez te wszystkie

lata?
- Och! Naturalnie. Uwielbia książki. Pochłania trzy dziennie i

nigdy nie ma dosyć. Czyta o wszystkim, ale najbardziej interesują go…


- … eliksiry. - wpadł jej w słowo Dumbledore i uśmiechnął się. -

To chyba rodzinne u Snape’ów.
- Myślę, że tak.
- No dobrze,

już, co nieco wiem. Przepraszam, że cię tak o niego wypytuje, ale prof.

Binns chwalił go dzisiaj.
- Za co?
- Mówił, że Harry ma bardzo dużą

wiedzę o Historii Magii. Powiedział również, że zgłosił się na ochotnika, by

opowiedzieć uczniom o Merlinie. Powiedział też, że kiedy Harry zaczął

opowiadać wszyscy zaczęli go słuchać.
- To raczej ma po mnie. -

powiedziała Lily z uśmiechem.
Później rozmawiali o czasach, kiedy byli

młodzi. Wspominali figle, jakie wtedy robiono nauczycielom i o starych

przyjaciołach, którzy licznie zginęli w walce z Voldemortem.

***



Lily zmęczona wracała pustymi korytarzami do swoich kwater. Rozmowa

z Dumbledorem przypomniała jej stare dobre czasy, kiedy byli jeszcze młodzi.

Ile szalonych rzeczy się wtedy wyprawiało, pomyślała i uśmiechnęła się do

siebie, śledząc w pamięci wspomnienia. Nagle wpadła na coś… nie, na

kogoś i poleciała z impotentem na posadzkę. Kiedy podniosła wzrok, zauważyła

parę czarnych oczu wpatrujących się w nią z wściekłością.
Pola
Pierwsze co powiem to, to że żałuje, że nie przeczytałam tego wcześniej turned.gif
Może i tematyka nie jest orginalna, ale jest przedstawiona w bardzo sympatyczny sposób. ymm... kilka razy spotkałam się z przydziałem Pottera do Slytherin'u, ale tutaj jest o tyle dobrze że Potter nie jest taki jak Malfoy (chyba każdy łapie o co biega), za to czyta ksiązki i nie trzesie portkami na eliksirach (dobrze, dobrze duży plus dla autorki) tongue.gif co tu jeszcze dopisać, na literówki i ortografie nie zwracałam uwagi, a zdania wyglądaja apetycznie.
aaa... party są długie, ale może lepiej byłoby je wstawiać częściej?

życze Wesołych Świąt i duuuuużej ilości weny turned.gif
Klaud ze Slytha

cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE (Nivery @

22-12-2003 11:58)
Amuletami

bywają małe wisiorki, pierścionki i torebeczki z ziołami noszone na szyi dla

ochrony przed chorobami, a także spore statuetki albo portiery, które mają

strzec całego domostwa, budynku lub wioski.



Heh, co do

tych portierów... Słusznie mi się kojarzą z nazwiskie Potter?


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>


Trochę się zdziwiłam, że Potter został

przydzielony do Slytherinu, ale jak widać... fajnie to wychodzi. Mam tylko

nadzieję, że nie zrobi się z tego romans typu:

- Wybacz mi Lily...

Ja... wiesz... kocham Cię - rzekł Snape.
- Och... Severusie, ja Ciebie

też - odpowiedziała Lily.


Ale myślę, że czegoś takiego nie

będzie, bo jak narazie, jak na opowiadanie w świecie Harry'ego jest jak

najbardziej na poziomie.
Dobrze, że zachowałaś proporcje - dialogi i

opisy.

Pozdrawiam, pisz dalej
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
Mordoklejka
Nie wiem jak wam ale mi wydaje sie troche

mdłe.
Chociaż...kto wie co bedzie dale!!
WESOŁYCH

ŚWIĄT!!
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
Nivery
Rozdział 6.

- Co ty tu

robisz?!
- Patroluje korytarze. A czy ja mogę wiedzieć, co t y tu

robisz? – powiedział obojętnym, całkiem wypranym z uczuć głosem. Tylko

po wyrazie jego oczu można było zgadnąć, że jest wściekły.
Lily poczuła

lęk.
- Ja... ja... – jąkała się.
- Tak? – kucnął przy

niej i przybliżył twarz do jej twarzy tak, że prawie się stykały.


Poczuła jego gorący oddech i dreszcze podniecenia przebiegające przez

jej ciało. To śmieszne, pomyślała, nawet mnie nie dotyka. Minęło jedenaście

lat odkąd ostatni raz go widziała i była przekonana, że o nim zapomniała.

Okazało się jednak, że sama jego bliskość wywołuje w niej pożądanie i

odtwarza w pamięci pełne rozkoszy noce, które razem spędzili.


Wspomnienia musiały odbić się w jej oczach, bowiem Severus jakby na

zawołanie powiedział cicho i chrapliwie.
- Pamiętasz, prawda?
Musnął

ustami jej usta. Nie był to pocałunek, jednak Lily zaczęła trząść się z

pożądania. Uczucia sprzed jedenastu lat powróciły z niewiarygodną siłą. W

tej chwili zrozumiała, że tak naprawdę jej miłość do Severusa nigdy nie

ulotniła się, pomimo tego, iż przez lata próbowała sobie to wmówić. Jęknęła

z rozkoszy, gdy jej były mąż niepewnie pogłębił pocałunek i zarzuciła mu

ręce na szyję.
Cichutki, a jednak stanowczy głosik w umyśle Severusa

mówił mu, że nie powinien do tego dopuścić, że kobieta w jego ramionach

jedenaście lat temu go zdradziła i zataiła przed nim swój stan. Ten

cichutki, a jednak stanowczy głosik wystarczył, by Severus oprzytomniał.

Odepchnął od siebie ciepłą, tak bardzo przez niego pożądaną kobietę i z

zadowoleniem stwierdził, że miejsce pożądania zajęła furia. Przypomniał

sobie o postanowieniu jakie na siebie nałożył. To, że dał się ponieść

emocjom jeszcze o niczym nie świadczy. Popatrzył na zaskoczoną i zażenowaną

Lily, która już zdążyła się podnieść i starała się ukryć rumieńce,

odznaczające się szkarłatnymi plamami na jej bladej twarzy. Kiedy uspokoił

oddech, wstał i cofnął się o krok, całkiem obojętnym, jakby przed chwilą nic

się nie wydarzyło, głosem przemówił.
- Widzę, że pamiętasz. –

złowieszczo cicho dodał – Ja również pamiętam. Wszystko. Każdy dotyk,

smak..., a wiesz co najbardziej utknęło mi w pamięci?
Zahipnotyzowana

Lily z trudem zdołała wyksztusić odpowiedź, bowiem jeszcze nie ochłonęła po

minionym pocałunku.
- Nie...
- Nie? A więc ci powiem. –

powiedział, a potem bez ostrzeżenia jego głos stał się ostry i bardzo

nieprzyjemny – Otóż wciąż mam przed oczami twoją zdradę.
I zanim

Lily zdążyła zaoponować, rzucił brutalnie.
- Nie zaprzeczaj, bo

na własne oczy widziałem, jak obściskiwałaś się z Potterem.
- To

kłamstwa. Ja go tylko...
- Dosyć!
- Ale...
- Powiedziałem

dosyć! Przestań kłamać. Niby mam uwierzyć, że Potter od tak sobie żeni

się z kobietą, która oczekuje dziecka innego mężczyzny?! –

Ostatnie zdanie Severus wykrzyczał, zanim zdążył ugryźć się w język. Właśnie

dał Lily do zrozumienia, że wie o dziecku. Przecież to nie tak miało

być.
Lily zbladła jeszcze bardziej niż wydawało się to możliwe.


- S...skąd wiesz o dziecku? – spytała drżącym głosem.
Severus

zaklął pod nosem, bowiem jego była żona wyglądała tak, jakby miała zaraz

zemdleć. No cóż..., pomyślał, jeśli prać brudy to wszystkie.
- Niechcący

usłyszałem twoją rozmowę z Dumbledorem.
- Co?!
- Nie patrz tak na

mnie. Mówiliście trochę zbyt głośno. – To za mało powiedziane, bowiem

Severus bardzo dobrze pamiętał krzyki, wydobywające się z gabinetu

dyrektora. I szloch niewątpliwie należący do Lily.
- Ale to nie tak miało

być!
- No właśnie. – mruknął do siebie Severus, a potem już

wypranym z wszelkich uczuć głosem powiedział – Ale to nie zmienia

faktu, że mnie oszukałaś. Byłaś przy nadziei i nie powiedziałaś mi o tym. A

tego ci nie wybaczę.
W Lily po każdym jego słowie narastała

furia. Jak on śmie mówić jej, że ona zataiła przed nim fakt, iż spodziewa

się dziecka? Dokładanie pamiętała ile razy próbowała mu to powiedzieć. Ale

czy on jej wtedy słuchał? Nie. Więc jakim prawem zarzuca jej oszustwo?


Tej nocy, kiedy zarzucił jej zdradę błagała go, by jej wysłuchał. Jednak

on nie zważał na jej krzyki, tylko bezlitośnie wyrzucał jej wszystko, co

miał do powiedzenia, a na końcu zażądał rozwodu.
- A co byś zrobił,

gdybym ci o tym powiedziała? – spytała jak najspokojniej potrafiła w

tej sytuacji.
Severusa zatkało, bo rzeczywiście nie wiedział co by

zrobił. Lily widząc, że osiągnęła spodziewany efekt, ciągnęła.
- Powiem

ci co byś zrobił. Powiedziałbyś... nie, nie. Wykrzyczałbyś mi prosto w

twarz, że dziecko, którego się spodziewam nie jest twoje, a Jamesa.
-

Nieprawda! Poczekałbym z rozwodem dopóty, dopóki nie nadeszłoby

rozwiązanie. Miałbym wtedy pewność czy rzeczywiście dziecko jest moje. Wtedy

wszystko inaczej by się potoczyło.
- To znaczy jak?
- Do diabła!

Nie wiem! – zaczął się do niej

zbliżać.

***

Tymczasem w gabinecie

dyrektora.



- Minervo, jestem pewien, że oni się nadal

kochają.
- A ja uważam, że Severus nie jest w stanie przebaczyć Lily,

Albusie.
- Może... kiedy pożuci dumę i odważy się iść za głosem serca...

– Dumbledore urwał i mrugnął znacząco do Minervy – Chyba przyda

im się jakaś pomoc, nie sądzisz?
- Nie sądzę, by wtrącanie się do ich

prywatnego życia było właściwe. – zaoponowała McGonagall.
- Och

Minervo! Wyrzuć etykietę do kosza. Nie czas na przestrzeganie zasad

dobrego wychowania. – Widząc, że profesorka patrzy na niego z

oburzeniem, dodał – Czasem miłości trzeba pomóc. To nie tylko dla

dobra Severusa i Lily, ale także dla chłopca. Chyba lepiej by było, gdyby

miał obydwóch rodziców.
- No dobrze. – westchnęła –

Przekonałeś mnie. Co mamy zrobić?
- Najpierw dobrze by

było...

***

Lily z przerażeniem patrzyła na Severusa,

który z każdą chwilą był coraz bliżej. Próbowała się cofać, ale na

przeszkodzie stanęła ściana. W sumie to mogła uciec, bowiem Severus zbliżał

się niemiłosiernie wolno..., ale nie. Nie da mu tej satysfakcji. Nie okaże

przed nim strachu.
Severus Snape zobaczył błysk determinacji w oczach

Lily i o mało się nie roześmiał. Stanął przed nią, a ręce oparł po obu

stronach jej głowy tak, by nie mogła uciec.
- Wczoraj w nocy bardzo dużo

myślałem... o naszym synu.
Lily zadrżała. Co on kombinuje?
- I wiesz

co postanowiłem zrobić? – spytał, patrząc jej prosto w oczy. Dostrzegł

w nich lęk. – Otóż postanowiłem... nie, nie, nie. Chcę zawrzeć z tobą

układ.
- Jaki? – spytała niespokojnie Lily. Co też on u diabła

planuje?!
Kiedy Severus się odezwał, jego głos brzmiał stanowczo i

poważnie.
- Żądam, abyś jutro po lekcjach powiedziała naszemu synowi, kto

jest jego prawdziwym ojcem.
Świat wokół Lily zawirował z taką siłą, że

Severus musiał podtrzymać ją, aby nie upadła na ziemię.
- Nie mogę tego

zrobić. – wykrztusiła, gdy była już w stanie o własnych siłach

utrzymać się na nogach.
- Możesz i zrobisz! Jutro po lekcjach u mnie

w gabinecie. Albo mu powiesz kim jest jego prawdziwy ojciec i pozwolisz mi

się z nim widywać, albo wniosę sprawę do sądu, o przyznanie mi opieki nad

synem. Wybieraj sama. – to powiedziawszy, odwrócił się i odszedł,

zostawiając przerażoną i osłupioną Lily.
Pola
hm, cóż... nie wiem dlaczego, ale ten part

jakos nie przypadł mi do gustu, no ale poczekam co będzie dalej


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/turned.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='turned.gif'

/> wtedy ewentualnie ponarzekam
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/turned.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='turned.gif'

/>
Nivery
Rozdział 7.


Tej nocy Lily

źle spała. Nie. Ona w ogóle nie spała. Myślała. O tak. Musiała podjąć

decyzję. Bardzo dla niej ważną decyzję, która zadecyduje o przyszłości.

Miała dylemat. Jak ma powiedzieć synowi, że ojciec, który umarł, wcale nie

jest jego ojcem, a jego opiekun nim jest? Lily była w rozterce. Miała do

wyboru albo powiedzieć Harry’emu prawdę, albo zaryzykować i być może

stracić syna. Co było gorsze? Oczywiście ta druga możliwość. Bo tak czy siak

Harry i tak dowie się prawdy. Jeżeli sama mu nie powie, to na pewno zrobi to

Severus. Niech go diabli wezmą, pomyślała idąc na śniadanie. Nie miała

żadnego wyboru. Jej były małżonek potrafił trafić w czuły punkt.
Lily

usiadła między McGonagall i prof. Sprout. Popatrzyła na zapełnione po brzegi

półmiski i zebrało jej się na mdłości. Wcale nie miała apetytu. Była

zmęczona, niewyspana i porządnie wkurzona na człowieka, z którym kiedyś

dzieliła życie. Na mężczyznę, który przez stół uśmiechał się do niej

zjadliwie, wiedząc o jej porażce. Lily starała się nie patrzyć w stronę

Severusa, ale nie mogła się oprzeć, więc podjęła rozmowę z Minervą.



***

Natomiast Severus Snape po raz pierwszy od jedenastu lat

przespał spokojnie całą noc. Był szczęśliwy. Okropnie szczęśliwy. Od razu

wiedział, że Lily nie ma wyboru, chociaż z tego co wczoraj powiedział, dawał

jej go. Ale nie było mowy, że Lily wybierze tę drugą ewentualność. Jednak

mimo całej radości ze zwycięstwa, zamiast być wniebowzięty, w głębi duszy

czuł się pokonany. Dlaczego? Nie wiedział. Ale miał zamiar się tego

dowiedzieć. Siedząc przy stole nauczycielskim i patrząc na bladą, zmęczoną i

przygnębioną Lily poczuł wyrzuty sumienia.

***

Cały dzień

minął Lily okropnie. Bardzo okropnie. Nie mogła się skupić na lekcjach i

paplała coś czego później w ogóle nie pamiętała. Zadała jakieś prace domowe,

ale jakie i komu też nie wiedziała. Myślami ciągle była przy Severusie i

Harry’m. Jak jej syn zareaguje na prawdziwego ojca? Czy będzie miał do

niej pretensje, o to że żył w kłamstwie z nieświadomością tego, iż jego

biologiczny ojciec z nimi nie mieszka? Jak ona mu to wszystko wytłumaczy?


Takie pytania nurtowały ją przez cały dzień. Późnym popołudniem kiedy

lekcje się skończyły udała się do gabinetu Severusa. Była cała roztrzęsiona.

Zapukała trzy razy i nie czekając na zaproszenie weszła do środka.


Gabinet był mroczny. Jedynym źródłem światła był kominek, na którym

wesoło tańczyły płomienie. Lily rozejrzała się dokoła i zauważyła ciemne

masywne, mahoniowe biurko i czarny skórzany fotel, na którym wygodnie

rozpostarty mężczyzna przyglądał jej się uważnie.
- Usiądź. –

powiedział cicho, a po plecach Lily przebiegły ciarki.
Cały ten widok

wyglądał jak wyjęty z powieści fantastycznej. Poczuła, że włosy jeżą jej się

na karku. Wiedziała już jaką podjęła decyzję i wcale nie zamierzała jej

zmieniać. Wiedziała, że ryzykuje, ale o mężczyźnie, który siedział na fotelu

i przyglądał jej się z jakimś dziwnym wyrazem twarzy, chciała zapomnieć. Już

dość przez niego wycierpiała.
Zajęła miejsce na dużym krześle i spojrzała

na Severusa nieufnie.
- Podjęłam decyzję. – zaczęła – Wiem,

że dużo ryzykuję, ale nie zgadzam się na twoje warunki. Mogę powiedzieć

Harry’emu kto jest jego ojcem, ale nie pozwolę ci się z nim widywać.

– zakończyła drżącym szeptem, wiedząc jak zareaguje były

małżonek.
I wcale się nie pomyliła. Wręcz wyrwał się z fotela, okrążył

biurko i stanął nad nią, drżąc z wściekłości.
Severus takiego

obrotu zdarzeń nie przewidywał. Przez ułamek osłupiał, gdy powiedziała mu o

swoim postanowieniu, ale szybko się zreflektował, bowiem narastała w nim

coraz większa furia. Był wściekły i wcale tego nie ukrywał. Poderwał Lily z

krzesła i przygniótł ją własnym ciałem do biurka.
Lily nie mogła

złapać oddechu. Kant biurka boleśnie wbijał jej się w pupę, a napierające na

nią ciało uniemożliwiało najmniejszy ruch.
Toczył sobą wewnętrzną

walkę. Co raz bardziej był świadomy ciepłego ciała Lily i swego, aż do bólu

wielkiego pożądania. Całą siłą woli próbował przywrócić gniew, ale nie mógł.

Z cichym jękiem jedną ręką zmiótł wszystko co stało na biurku, położył Lily

na nim i nakrył ją swoim ciałem.
Próbowała się bronić, jednak

gwałtowne i namiętne pocałunki Severusa osłabiały jej wolę walki.

Nienawidziła siebie za tą słabość. Nienawidziła jego. Wiedziała, że nie

wygra. Kiedy jednym ruchem różdżki zdjął z niej ubranie, nie protestowała,

tylko jeszcze mocniej do niego przywarła.
Wchodził w nią brutalnie i

głęboko. Mimo siły jaką w to wkładał nie czuła bólu, lecz rozkoszne napięcie

które z każdą chwilą było coraz większe. Kiedy osiągnęła szczyt, krzyknęła i

mocno przywarła do kochanka, który znieruchomiał i wydał z siebie przeciągły

jęk.
Severus wiedział, że przytłacza Lily swym ciężarem. Co raz

bardziej był świadomy tego, co uczynił. Zgwałcił ją. Mimo tego, że wspólnie

z nim odbywała wędrówkę ku spełnieniu, na początku się broniła, a Severus z

rozmysłem osłabiał jej wolę, aż w końcu się poddała. Był to gwałt. Podniósł

się na łokciach i spojrzał na jej twarz. Lily płakała.
- Lily...




Nivery
Rozdział 8.

Severus nie wiedział

co powiedzieć. No bo jak to wytłumaczyć? To była tylko i wyłącznie jego

wina. Dał się ponieść emocjom. Zszedł z Lily, by jej nie przytłaczać swoim

ciężarem i położył się obok. Chcąc ją jakoś pocieszyć, wyciągnął rękę, by ją

objąć. Zanim zdążył ją dotknąć, wstała, pozbierała swoje porozrzucane rzeczy

i zaczęła się ubierać.
- Lily, musimy porozmawiać.
- Nie mamy o czym.

– powiedziała bezbarwnie nie przerywając czynności.
Severus nie

wiedząc co zrobić, również zaczął się ubierać. Chciał zobaczyć jej twarz,

zobaczyć jaki ból jej zadał, lecz kaskada długich lśniących włosów

uniemożliwiała mu to. Zanim się spostrzegł zamknęły się z trzaskiem drzwi i

został sam w gabinecie.

***

Następnego dnia Lily zaspała na

śniadanie. Obudziła się o ósmej. Stanąwszy przed lustrem, stwierdziła, że

wygląda okropnie. Całą noc wypłakiwała wszystkie troski, smutki i

cierpienia, jakie nieustannie towarzyszyły jej w ciągu jedenastu lat. Zanim

nadszedł sen, postanowiła, że już ani razu nie uroni łez, przez Severusa

Snape’a.
- Wyglądam jak jedno wielkie nieszczęście. –

powiedziała do siebie, widząc w lustrze wielkie szmaragdowe, zaczerwienione

i podpuchnięte po płaczu oczy. Jej włosy przypominały jedną wielką kopę

siana, a twarz miała tak bladą, że można by ją porównać do cery Severusa.


Lily starała się nie myśleć o wczorajszym wydarzeniu w gabinecie. Lecz

nie mogła. Ciągle myślami powracała do tego zdarzenia. Kiedy Severus

skończył, popłakała się. Nie z bólu, czy smutku. Popłakała się ze szczęścia,

ponieważ znów znalazła się w ramionach ukochanego.



***

Severusa dręczyły wyrzuty sumienia. Płakała... Sprawił

jej ból. Ale dlaczego? Przecież zasłużyła. Dlaczego czuje się tak okropnie?

W każdym bądź razie wczorajsze wydarzenie w jego gabinecie, nie miało wpływu

na sprawę dotyczącą ich syna. Severus mówił poważnie, że zamierza starać się

o przyznanie mu opieki nad dzieckiem, jeżeli Lily odmówi. I odmówiła, a on

po południu uda się do Ministerstwa i rozstrzygnie tą sprawę raz na zawsze.


Siedział w Wielkiej Sali. Spóźnił się na śniadanie i stwierdził, że

po Lily nie ma śladu. Poszukał wzrokiem syna. Siedział między Nottem, a

Ravlingiem. Mimo, iż Severus bardzo lubił Lucjusza, poczuł ulgę kiedy

spostrzegł, że Harry nie zadaje się z Malfoy’em. Nie lubił Dracona,

ale ze względu na jego ojca musiał go wyróżniać. Mimo braku apetytu wmusił w

siebie kilka kęsów jajecznicy na bekonie.

***

Lily

wybierając się na lekcje miała nadzieję, że dobrze zamaskowała swój stan.

Pod oczy nałożyła gruby makijaż, a na policzki róż. Wyglądała nawet całkiem

normalnie, poza tym, że normalnie się nie czuła. Była obolała i ledwo żyła.

A winę za to wszystko ponosił niejaki Severus Snape. Jej były małżonek.

Arogancki, przebiegły, nieznośny i... i... uroczy. Inaczej nie potrafiła go

określić. Uroczy. Tak, i taki słodko tajemniczy. Skarciła się w duchu za

takie rozmyślania i pośpieszyła do klasy OPCM.

Na drugim piętrze, za

zakrętem miała pecha, bo akurat tamtędy – co za zbieg okoliczności,

pomyślała kwaśno. – szedł obiekt jej rozmyślań. Szedł prosto, patrząc

na nią. Wyraz oczu i twarzy miał nieprzenikniony. Lily chciała go wyminąć,

lecz na jej ramieniu jak kleszcz zacisnęła się ręka Severusa. Nawet na niego

nie spojrzała.
- Cholera... – zaklął, kiedy Lily z całej siły

szarpnęła się próbując wyrwać. Obrócił ją stanowczo twarzą do siebie. Jak na

złość nie patrzyła mu w twarz, tylko wbiła wzrok w punkt, gdzieś nad jego

ramieniem. Postanowił stłumić zniecierpliwienie i zignorować upartość

kobiety. W końcu chciał jej coś uświadomić.
- Możesz mnie nie słuchać,

ale później nie miej do mnie pretensji, że cię nie uprzedziłem. Dzisiaj po

południu wybieram się do Ministerstwa, by upomnieć się o prawa rodzicielskie

względem Harry’ego.
Lily spojrzała na niego, upominając się w

myślach, że należy zachować spokój.
- Nie uwierzą ci. Harry jest wielce

podobny do Jamesa. – powiedziała oschle.
Severus zaśmiał się

zimno, a potem z ironią w głosie powiedział:
- Nie wiem jak we Francji,

ale u nas przez ostatnie jedenaście lat dużo się zmieniło. Powiem sędziemu,

że na dziecko zostało rzucone zaklęcie adopcji, a on już będzie wiedział jak

sprawdzić kto jest ojcem i zdemaskuje Harry’ego. Nie będzie już

podobny do Pottera. Będzie taki, jaki miał być zanim rzuciliście na niego to

przeklęte zaklęcie.
Lily z przerażeniem zaczęła zastanawiać się

nad konsekwencjami, jakie niesie jej pochopna decyzja. Chciała wszystko

cofnąć. Chciała powiedzieć Severusowi, że zgadza się na jego warunki, ale

jego już nie było. W korytarzu poza nią nie było nikogo.



***

Tak jak Severus postanowił, po południu wszedł do budynku

Ministerstwa i skierował się do Sądu rodzinnego. Na miejscu powitała go

sekretarka.
- Dzień dobry panu. Niestety będzie pan musiał poczekać jakiś

kwadrans, ponieważ pan Droido jest na konferencji.


Nivery
Rozdział 9.

Lily nie mogła

wytrzymać napięcia jakie towarzyszyło jej od rana. Była wystraszona i

wykończona. Próbowała złapać gdzieś Severusa i błagać go, by nie szedł do

Ministerstwa, ale ten jak na złość unikał jej. Nawet drań nie przyszedł na

obiad!
Siedziała na łóżku w swojej kwaterze, tępo wpatrując się w

niebo za oknem. Cała drżała. Severusa nigdzie nie było. Na pewno jest w

Ministerstwie – pomyślała, a w jej oczach zabłysły łzy. –

Dlaczego to robisz Severusie? Dlaczego chcesz mi odebrać syna? Jedyną osobę

dla której żyję? Z zemsty?
Coś mignęło przed szybą i rozmyślania Lily

pierzchły. Ni to zlękniona, ni to zaciekawiona podeszła do okna i otworzyła

je. Natychmiast do pokoju wleciała duża czarna sowa. Od razu ją rozpoznała.


- Witaj Anqulecie – powiedziała drżącym ze strachu głosem i

wyciągnęła ręce, by odwiązać list od nóżki ptaka.
Usiadła z powrotem

na łóżku i drżącymi rękami odwijała papierek. List był od Severusa.

Informował ją w nim, że ma czas do końca roku. Jeżeli nie powie

Harry’emu prawdy, pójdzie do Ministerstwa. I tyle.
Lily musiała

przeczytać kilkakrotnie list, by dotarł do niej jego sens. A więc jest

uratowana? Uśmiechnęła się, ale jej uśmiech szybko zgasł, gdy uświadomiła

sobie, że spokój będzie miała tylko do końca roku, bowiem później rozpoczną

się dopiero kłopoty. Po co u diabła ona tutaj przyjeżdżała? Przecież we

Francji było dobrze. Mieszkali w mugolskiej dzielnicy, w mugolskiej

rezydencji i obracali się w mugolskiej śmietance. Nie było żadnych poważnych

kłopotów. Do diabła! Teraz Lily nie była przestraszona, ona była

wściekła.
Zerwała się z łóżka i wyszła z pokoju.

***

Nie

mógł tego zrobić. Co się u czorta ze mną dzieje? – pomyślał wychodząc

spod prysznica. Owinął sobie ręcznik na biodrach, by zasłaniał te bardziej

intymne części jego ciała i zaczął nerwowo przechadzać się po swojej

komnacie.
Kiedy czekał na pana jakiegoś tam w Ministerstwie, dużo

rozmyślał. Po dwóch godzinach, gdy konferencja się skończyła podjął decyzję

i dosłownie uciekł, nie zważając na wołania zdezorientowanej sekretarki.

Poszedł do Hogsmade, z zamiarem upicia się, ale rozmyślił się i udał do

Hogwartu. Napisał do Lily list. Ciekawe jak zareaguje – pomyślał i

uśmiechnął się, bowiem dobrze wiedział jakiej reakcji się spodziewać.

Najpierw poczuje ulgę, bo nie poszedł do Ministerstwa, potem zacznie się

denerwować, bo do końca roku musi wszystko załatwić, a następnie wpadnie we

wściekłość i...
Trzask! Drzwi do komnaty Severusa otworzyły się z

hukiem. Do środka wpadła rozsierdzona dzika kotka.
- Severusie Snape.

– powiedziała zimno, podeszła do niego i machając przed jego nosem

kartką papieru, wysyczała mu prosto w twarz – Co to wszystko ma

znaczyć? Szantaż?
Severusa trochę zamurowało. Popatrzył na Lily.

Najwyraźniej zapomniała założyć szlafroka, gdyż na sobie miała różową,

prawie przezroczystą koszulkę na ramiączkach, mającą głęboki dekolt i

sięgającą niewiele za uda.
Pewna część jego ciała zaczęła się buntować.

Zdrajca! – pomyślał, nadaremnie próbując spojrzeć Lily w twarz,

lecz jego wzrok bezwiednie zsuwał się niżej.
- Nic nie

powiesz?! – krzyknęła.
Lily musiała długo wpatrywać się w

twarz Severusa, by uświadomić sobie gdzie spoczywa jego wzrok. Poszła za

jego spojrzeniem i sapnęła, bowiem głęboki dekolt jej koszuli nocnej obnażał

połowę piersi. Pod gorącym spojrzeniem Severusa obserwowała jak jej brodawki

twardnieją.
Chciała zakryć się rękami, ale wtedy spostrzegła, że Severus

jest prawie nagi. Tylko ręcznik, którym owinął się wokół bioder, był jego

okryciem. Popatrzyła na jego obnażony, umięśniony tors i poczuła skurcze

żołądka. Jak bardzo pragnęła by jego ramiona ją obejmowały. Zaraz skarciła

się w duchu za takie myśli, i właśnie wtedy Severus nachylił się i pocałował

ją. Zatopiła się w tym pocałunku.
Była zgubiona. Przestała myśleć.

Resztki jej oporu zniknęły i oplotła rękami szyję Severusa. Chciała, chciała

się z nim kochać, ale wiedziała, że nie może. Nadludzką siłą otrząsnęła się

z transu w jaki wprowadził ją pocałunek Severusa i odepchnęła go od siebie.


- Nigdy więcej tego nierób – wyksztusiła.
Severus spojrzał na

nią uważnie, a potem niespodziewanie zapytał zachrypniętym głosem.
-

Pragniesz mnie?
Patrzył na nią tak pałającym wzrokiem, że nie mogła

mu się oprzeć. Zanim zrozumiała co zrobiła, kiwnęła głową i szepnęła:
-

Tak.
- Więc o co chodzi? Dlaczego mnie odtrącasz? Przecież obydwoje

tego chcemy. – powiedział i na dowód swoich ostatnich słów odwinął

ręcznik z bioder.
O tak. Lily wiedziała. Mimowolnie popatrzyła na części

ciała osłonięte ręcznikiem i zaschło jej w ustach, bowiem doskonale widziała

dumnie sterczącą siłę pożądania Severusa.
Przestraszona swoją

słabością do byłego męża zaczęła się cofać, aż w końcu natrafiła plecami na

drzwi. Odwróciła się, by je otworzyć i uciec, ale Severus chwycił ją za

ramiona i odwrócił twarzą do siebie.
- Nie mogę Severusie.
-

Możesz i zrobisz to – powiedział z mocą i Lily wiedziała, że jest

stracona.





Mira
fick nawet fajnie napisany


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
tylko czy oni muszą tylko o jednym? (wiadomo o co chodzi


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/kiss.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='kiss.gif'

/> )
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/blink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='blink.gif'

/>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/blink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='blink.gif'

/>
człowieka zaczyna to zanudzać
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/dry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='dry.gif' />



ale generalnie to może byc
Nivery
Rozdział 10

Lily popatrzyła

na śpiącego mężczyznę, leżącego na łóżku. Wiedziała, że to co stało się

przed kilkoma godzinami, nie może się powtórzyć. Uległa mu, a nie powinna.

Starała się kontrolować, ale zmiękła pod namiętnymi pocałunkami Severusa.

Nic nie mogła na to poradzić. Wyszła, zamykając za sobą cichutko

drzwi.
Była noc. Lily wracała do swoich komnat. Owinęła się szatą, a

resztę odzienia niosła w ręku. Powinna trzymać się od Severusa z daleka.

Tak. To będzie najlepsze wyjście.
Położyła się do łóżka i momentalnie

zasnęła.

***

Severus obudził się wyjątkowo wypoczęty. Ziewnął

i wyciągną ramiona, by przytulić się do ciepłego ciała kobiety, jednak

trafił na puste poduszki. Zaskoczony usiadł. Był sam. Porozrzucane po pokoju

rzeczy Lily zniknęły, natomiast na jej poduszce leżała kartka papieru.

Podniósł ją i przeczytał.

Severusie.
Doszłam do wniosku, że

najlepiej będzie, jeżeli to, co się wczoraj stało, więcej się nie powtórzy.

Przysięgam, że będę cię do końca roku unikać. Byłabym wdzięczna, gdybyś ty

także tego spróbował.
Lily.


I tyle? Tak po prostu? –

pomyślał – Unikać. Ciekawe jak. Mimo, iż ten zamek jest duży to

przecież nie sposób unikać się na zebraniach, lub przy posiłkach. Czyżby

żałowała tego co się wczoraj stało?
Wściekły ubrał się i pospieszył na

lekcje.

***
Trzy miesiące później.

Lily była

koszmarnie głodna i zmęczona. Usiadła między McGonagall, a Sprout i zaczęła

z zapałem pałaszować kolację. Nie była taka głodna od... od... sama nie

wiedziała. Od dwóch miesięcy, była wiecznie zmęczona. Zasypiała na lekcję i

musiała poprosić skrzata, by ją rano budził. Widać posada nauczyciela wcale

nie jest taka łatwa jak się wydawała. Chodziła blada, miała wory pod oczami

i denerwowała się o byle co.
Dyrektor wezwał ją pewnego dnia do

gabinetu.
- Witaj Lily. Widzisz, wszyscy się o ciebie martwimy. Czy coś

jest nie w porządku?
- Nie, nie Albusie. Wszystko w porządku. Po

prostu jestem zmęczona.
- Na pewno? Wyglądasz jakbyś z miesiąc nie

spała. Jeżeli posada nauczyciela jest dla ciebie za bardzo męcząca, to mogę

znaleźć innego nauczyciela, chociaż wątpię czy takiego znajdę.
- Nic

mi nie jest. Naprawdę.
A jednak coś jej było. Nie mogła tego wytłumaczyć,

ale coś jej było. Zamiast się polepszać, tylko się pogarszało. Na kilku

lekcjach nawet zemdlała, a później zwalała wszystko na zmęczenie i nie

chciała iść do pielęgniarki.
Po skończonej kolacji poszła do swoich

kwater. Położyła się do łóżka, z zamiarem zaśnięcia, ale coś nie dawało jej

spokoju.
Był szósty grudzień. Grudzień. Niedługo dostanie...
- O

Boże!
Wszystko ułożyło się w całość. Mdlenia, zmęczenie, głód...


Wstała z łóżka, chwyciła szlafrok. Musiała porozmawiać z

Dumbledorem.

***
Pukanie.
- Proszę – powiedział siedzący

za biurkiem starzec.
Do pokoju wpadła Lily.
- Witaj L...
-

Profesorze! Musi mi pan pomóc.
Dumbledore zauważył, że Lily się

trzęsie.
- Usiądź proszę i uspokój się.
Kiedy spełniła jego prośbę i

wzięła kilka głębokich wdechów, Albus spytał:
- Co się stało

dziecino?
- Mam kłopoty – powiedziała patrząc na niego. Albus

uniósł brwi, dając jej znak, że czeka na wyjaśnienia.
Lily wzięła

jeszcze kilka głębokich wdechów i załamującym się głosem oznajmiła.
-

Jestem w ciąży. Noszę w sobie dziecko Severusa.




Mira
hehe, no to się poplatało!


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/ohmy.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='ohmy.gif'

/>

P.S. Szczesliwego Nowego Roku!
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>
Eva
Nie jest to nic powalajacego na kolana ale wciaga. Bledów nie mam ochoty wyszukiwac, i tak pewnie bym nic nie znalazla, moze z powodu tego taniego ruskiego szampana, a moze po prostu fabula jest ciekawa i nie zauwazam wiekszych byczkow. W kazdym razem czekam na nastepna czesc.
Nivery
Rozdział 11

W gabinecie

zaległa przeraźliwa cisza. Za oknami słychać było odgłosy dochodzące z

Zakazanego Lasu i zawodzenie wilków, które wyły do księżyca. Nawet

dotychczas wiercący się feniks, z zainteresowaniem począł przyglądać się

osobom siedzącym nieruchomo na fotelach. Tiara przedziału, która dotychczas

w ciszy przysłuchiwała się prowadzonej rozmowie zaczęła się niespokojnie

poruszać skrępowana pełną napięcia ciszą.
Dumbledore patrzył się tempo na

Lily. Na jego twarzy widniała troska, zamyślenie i radość? Lily poczęła się

zastanawiać po co u diabła tu przyszła. Radość? Z czego on się cieszy?


Uniosła brwi w niemym pytaniu, a dyrektor poderwał się z fotela, okrążył

biurko, nachylił się nad nią i z uśmiechem na ustach powiedział:
- Będzie

ślub.
Lily doznała wstrząsu. Ślub? Jaki ślub? Chyba Albus nie chce

powiedzieć, że ona i... ona i Severus... razem...
Albus widząc niepewność

kobiety dodał:
- Ty i Severus musicie się pobrać – uciszył

spojrzeniem Lily, która miała zamiar protestować i ciągnął – To jedyne

wyjście. Chyba, że usuniesz dziecko – spojrzał na nią uważnie –

Ale wiem, że tego nie zrobisz. Nie byłabyś zdolna do czegoś takiego. Więc

jedynym rozwiązaniem jest wasz ślub.
- Nie! Nie wyjdę za Severusa

Snape’a, a on mnie poprze.
- Wątpię. Wiesz jaki skandal wybuchnie?

Matka Harry’ego Pottera jest w ciąży. Ojciec nie znany –

zacytował wątłym głosem przypominającym głos Ritty Sketer (nie wiem jak się

pisze) – Pomyśl jakie będą tego następstwa. Zaczną grzebać w twojej

przeszłości Lily. A chyba wiesz co mogą odnaleźć... – spojrzał na nią

znacząco – A poza tym, widziałaś nagłówki gazet odkąd zjawiłaś się w

Anglii?
Lily pokręciła przecząco głową.
- Otóż w każdej gazecie

trąbią, że Harry Potter wraz z matką przyjechali po dziesięciu latach do

ojczyzny. Nawet snują domysły na temat, dlaczego wyjechaliście do Francji.


Lily w zadumie patrzyła na dyrektora siadającego na fotelu za biurkiem.

Ślub? O Boże! Po co ona tu przychodziła. Mogła tego nie robić. Wpędziła

się w niezłą kabałę.
Albus zaczął coś do niej mówić, ale w ogóle go nie

słuchała. Jak zareaguje Severus? Czy zrzuci na nią całą winę? Czy wyrazi

zgodę na ślub?
Lily wiedziała, że po jej byłym mężu można było się

wszystkiego spodziewać. Znała go bardzo dobrze. Pracowali razem dla

Voldemorta, a potem byli szpiegami Dumbledora. Zakochali się w sobie od

pierwszego wejrzenia. Lily dobrze to pamiętała.
Krąg śmierciożerców.

Prowadzili ją jacyś ludzie. Miała na głowie worek. Nic nie widziała.

Zatrzymano ją. Poczuła, że została sama. Nagle ktoś podszedł, złapał ją za

ramię i podwinął rękaw. Wiedziała co teraz nastąpi. Inicjacja. Usłyszała

głos Voldemorta.
- Panie i panowie. Dzisiaj w tą piękną noc przyjmiemy

w nasze kręgi nowego członka, a raczej członkinie.
Po zebranych

przeszedł śmiech. Przejął ją strach. Voldemort kontynuował swą

przemowę.
- Wystarczy. Nasza nowa członkini nazywa się Lily. Za chwilę

nastąpi inicjacja, a potem pokażemy oblicze naszej owieczki.

Zaczynajmy.
Lily do dzisiaj nie wiedziała, dlaczego przystąpiła do

Voldemorta. Po bolesnym napiętnowaniu, kiedy zdjęto worek z jej głowy, jej

spojrzenie padło na wysokiego mężczyznę, stojącego przed nią. Miał długie do

ramion czarne włosy. Czarne jak otchłań oczy. Poznała go. Przecież on

chodził do Slytherinu. Był o cztery lata od niej starszy, ale dobrze go

pamiętała, bowiem każdy znał małego, chudego, okropnie bladego Severusa

Snape’a. Tyle tylko, że w ciągu minionych lat wiele się zmienił. I

wtedy właśnie się w nim zakochała.

- Lily? – dobiegł ją

zatroskany głos dyrektora – Wszystko w porządku?
- Tak, tak.

Zamyśliłam się – powiedziała odzyskując równowagę psychiczną.
-

Pewnie mnie nie słuchałaś.
- Nie, przepraszam.
- Nic nie szkodzi.

Mówiłem tylko, że po ślubie dam wam do dyspozycji kwaterę, w której hmm...

będziecie mogli się czuć nieskrępowani. – na chwilę się nad czymś

dumał a potem spytał cicho – Lily, czy on... to znaczy Severus no

tego... wiesz. On to zrobił wbrew twojej woli?
Lily oblała się

szkarłatnym rumieńcem i przecząco pokręciła głową.
- To dobrze. Czy

powiedziałaś mu, że spodziewasz się dziecka?
- Co?! O Boże!

Nie!
- Spokojnie. Trzeba mu to powiedzieć. Zaraz go zawołam...
-

Nie!
Dumbledore popatrzył na nią ze zdumieniem.
- Usiądź

spokojnie. Nie martw się, wszystko będzie w porządku.
Podszedł do

kominka, rzucił do środka jakiś proszek i powiedział:
- Severusie,

mogę cię prosić na chwilkę?
Z kominka wyłonił się mężczyzna i zaczął

otrzepywać się z kurzu. Lily w tej chwili wolała by być gdziekolwiek, byle

ni tu. Zaczęło jej się kręcić przed oczami. Zemdlała.
Eva
Ta czesc troche mniej mi sie podoba. Nie

wiem, dlaczego.. Moze z powody tego Voldemorta. Jakos sobie jego nie

wyobrazam mowiacego:

align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'> Panie i panowie. Dzisiaj w tą piękną noc

przyjmiemy w nasze kręgi nowego członka, a raczej członkinie.
Po

zebranych przeszedł śmiech. Przejął ją strach. Voldemort kontynuował swą

przemowę.
- Wystarczy. Nasza nowa członkini nazywa się Lily. Za chwilę

nastąpi inicjacja, a potem pokażemy oblicze naszej owieczki.

Zaczynajmy.

class='postcolor'>

Tu mi cos nie gra. Nie pasuje mi

ta scena. Powinna byc bardziej.. mistyczna? deemoniczna? tajemnicza? I

raczej zamiast 'Po zebranych przeszedł śmiech' napisalabym

'Wszyscy zebrani zaniesli sie smiechem' albo cos w tym rodzaju.
Nivery
Rozdział 12

Powoli

otworzyła oczy. Bolała ją głowa, a żołądek buntował się. W pomieszczeniu w

którym się znalazła było ciemno. Widziała zarys postaci, wstającej i

podchodzącej do niej. Ktoś podsunął jej do ust szklankę wody. Napiła się i

jej żołądek zażądał natychmiastowego wypróżnienia. Chciała się podnieść, by

iść do łazienki, ale gdy tylko uniosła głowę zamroczył ją ból.
-

Spokojnie – ktoś szepnął. Przez pulsowanie w głowie zdołała jednak

rozpoznać głos Severusa.
- Zaraz zwymiotuję – wysapała próbując

powstrzymać żółć ciskającą jej się do gardła.
- Poczekaj chwilę,

zaraz przyjdę.
Chwila przez którą nie było przy niej mężczyzny wydawała

się wiecznością. Kiedy wreszcie pojawił się przy niej z wiaderkiem,

nachyliła się i dała nurka głową w wiadro. Gdy po kilku minutach wreszcie

uniosła głowę, zobaczyła klęczącego przy niej Severusa, który patrzył na nią

z niepokojem. Czując się o wiele lepiej zapytała:
- Co ja tu robię?

– zauważyła, że znajdują się w lochu, w kwaterze Severusa, a ona sama

leży w jego łóżku.
- Leżysz – padła odpowiedź.
- To

wiem, ale dlaczego leżę w twojej kwaterze i w twoim łóżku? – była

coraz bardziej zirytowana.
- A jak myślisz? – odpowiedział pytaniem

na pytanie Severus.
Lily jeszcze bardziej zirytował fakt, że jest

rozbawiony. Popatrzyła mu w oczy i dostrzegła nie tylko wesołość..., ale i

troskę. Zmusiła swój umysł do większego wysiłku i zaczęła sobie wszystko

przypominać. Jej kwatera... gabinet dyrektora... mężczyzna i kominek...

ciemność. O Boże! Czy on wie? Miała nadzieję, że Dumbledore nie

powiedział mu o dziecku i ślubie tylko zostawił to jej. Widać nadzieja matką

głupich, bowiem z oczu Severusa zniknęła troska i niepokój, a pojawił się

gniew.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? – spytał wzburzonym

głosem.
Lily postanowiła, że zachowa się tak jakby o niczym nie

wiedziała.
- O czym? – spytała niewinnie.
Severus

sapnął, złapał ją za ramiona i zaczął trząś.
- Nie udawaj głupiej.

Dobrze wiesz o czym mówię. O dziecku. Naszym dziecku – zaakcentował

– Dumbledore mi wszystko powiedział i żadne twoje wykręty tu nie

pomogą. Słyszysz? – zaczął nią trząś gwałtowniej – Weźmiemy

ślub. Z własnej woli lub nie, ale poślubisz mnie...
Lily jęknęła gdyż

znowu poczuła, że zbiera jej się na mdłości. Nie zwracając sobie zbytnio

uwagi na teraz już wrzeszczącego coś do niej Severusa, nachyliła się, a jej

ciałem wstrząsnęły konwulsje.
Mężczyzna zaklął gdy uświadomił sobie, że

jego była i tym samym przyszła małżonka wymiotuje mu prosto na szatę. Po

kilku minutach zaczął żałować, że odstawił wiadro na bok.
Wyczerpana Lily

uniosła się nieco i popatrzyła na miejsce gdzie wymiotowała. Tak się jakoś

niefortunnie złożyło, że szata Severusa była cała ubrudzona.
- Do

diabła! – osobnik płci męskiej wydał z siebie żałosny jęk i

popatrzył wściekle na kobietę.
- Nie patrz tak na mnie. To nie moja

wina. Mogłeś mną tak nie trząść – powiedziała i zaczęła ciężko

oddychać – Jeżeli nie chcesz kolejnej porcji to podaj mi

wiaderko.
Przerażony nie na żarty Severus szybko spełnił jej

polecenie.

***

Po godzinie trzydziestu minutach, oraz dwóch

pełnych wiaderkach, kiedy Severus już przebrany siedział koło łóżka, na

którym leżała, Lily wykorzystując poczucie winy i troskę mężczyzny zaczęła

mu komenderować.
- Mam ochotę na lody truskawkowe z ogórkami kiszonymi

– powiedziała przybierając minę, która świadczyła o jej chorobie.
-

Tak, tak... daj mi chwilkę – powiedział pospiesznie zbolały Severus i

wyszedł z kwatery.
Na początku Lily chciała zrobić mu na złość, ale z

czasem uświadomiła sobie, że naprawdę ma ochotę na ten dziwny posiłek. Jak

przyjdzie Severus będzie musiała mu powiedzieć, że chce coli, takiej

mugolskiej. A! Ma ochotę jeszcze na dużą zapiekankę z serem, szynką i

pomidorami, mniam... mniam, a może Hod – Doga? Jeszcze się

zastanowi.

***

O północy wykończony do cna możliwości Severus

patrzył na śpiącą kobietę. Musiał z nią porozmawiać. O ślubie. Ich ślubie.

Przysiadł na brzegu łóżka i w ostatniej chwili opanował się i zamiast nią

potrząsnąć nachylił się do jej ucha i szepnął:
- Lily kochanie, obudź

się – widząc, że to nic nie pomaga, bowiem kobieta mruknęła coś, czego

nie był w stanie zrozumieć i przewróciła się na drugi bok.
Severus

westchnął przeciągle i złożył na ustach Lily przeciągły, namiętny pocałunek.

Widać podziałało, bo krzyknęła przestraszona i uderzając go głową w brodę

usiadła jak parzona.
- Auu! – stęknął rozcierając sobie

podbródek – Za co?
- Co ty u diabła wyprawiasz?!
-

Muszę z tobą porozmawiać, a żeby to zrobić musisz być świadoma tego co

mówię.
- To nie mogłeś mnie obudzić słowami?
- Próbowałem,

ale tylko się przewróciłaś na drugi bok.
- To potrząsnąć?
- O

nie! Ostatnim razem jak tobą potrząsnąłem źle na tym wyszłem.
- Nie

dramatyzuj.
- Przejdźmy do rzeczy.
- Niech będzie.
-

Musisz powiedzieć wszystko Harry’emu.
- Okay.
-

Co?! – krzyknął zdumiony Severus. Spodziewał się protestów,

błagań, ale nie zgody!
- To co słyszysz. Zgadzam się, ale pod jednym

warunkiem.
- Jakim?
- Najpierw muszę poczuć się lepiej, a dobrze

zrobiłaby mi duża kanapka z...

Eva

align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>wyszlem

class='postcolor'>

WYSZEDLEM na Boga..!
Nivery

src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> Sorki, ale zawsze mam z tym problem
Szinga
Oh... Nivery ty jesteś najlepszą pisarką

ficków jaką znam... to było świetne!!! Jak ty to robisz, że tak

dobrze piszesz... mam nadzieję, że ślub się odbędzie (wcześniej czy później

- ale lepiej wcześniej
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>) i że będzie wspaniały...
Z niecierpliowością czekam na

następną część.
Nivery
Ja świetną pisarką?!


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/laugh.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='laugh.gif'

/> Przestań Szinga. Mój styl jest okropny, a ty tu coś




width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

Oh... Nivery ty jesteś

najlepszą pisarką ficków jaką znam... to było świetne!!!


class='postcolor'>

Chcesz przeczytać ficki jeszcze

lepszych? To przeczytaj Trylogię "Szczęśliwe dni..." lub

opowiadania Naji Snake
Szinga
Czytałam Nivery, czytałam. Fajne są, ale

i tak będę się dalej trzymała mojej wersji: Twoje jest the best :]
Nivery
Ale nie najlepsze
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>
Amelia_hwdp

border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Mój styl jest okropny, a ty tu

coś

class='postcolor'>

Widzę, że nie masz pojęcia o

swoim talencie
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> Bardzo ładnie opsiujesz uczucie, przedmioty, miejsca

wydarzenia itp. Twój styl jest na poziomie. Jesteś prfesjonalistką w pisaniu

ficków. Full wypas
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>
"Szczekam" na next parta.
Eva

align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'> Ja świetną pisarką?!  Przestań

Szinga.

class='postcolor'>

I w tym wlasnie momencie Nivery

przyznam ci racje!


align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Oh... Nivery ty jesteś najlepszą pisarką

ficków jaką znam... to było świetne!!!


class='postcolor'>

No nie przesadzajmy...

Przyjemnie sie czyta ale nie obrazajac nikogo nie jest to z pewnoscia

najlepsze opowiadanie jakie czytalam.


Meridien Auris
Ja uwielbiam te opowiadanie...


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
I z niecirpliwością czekam na dalszy ciąg.


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
Tylko żeby sięnie za szybko skończyło
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/cool.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='cool.gif'

/>

A tak pozatym Elvaralinde to są gusta i guściki i

trzeba to uszanować.
Nivery
Rozdział 13

Następnego dnia

Lily dostała list od Dumbledora, w którym pisze, że razem z Severusem mają

stawić się u niego w gabinecie o siódmej.
Poranek był bardzo ciężki.

Obudziły ją mdłości, które jak na złość raz po raz nabierały na sile. Biedny

Severus krzątał się wczoraj koło niej przez cały wieczór i znaczną część

nocy, a dzisiaj wyczerpany ledwo stał na nogach. Kiedy konwulsje przeszły,

ubrała się i poszła na lekcję. Nie chciała ściągać na siebie zbytniej uwagi,

ale kiedy na piątej lekcji zwymiotowała przy biurku, wszyscy zaczęli

krzyczeć i piszczeć, a nawet niektórzy pobiegli do pani Pomfrey.

Pielęgniarka mimo jej protestów zaprowadziła ją do Skrzydła Szpitalnego,

gdzie po kilkunastu minutach stwierdziła:
- Jest pani w ciąży.
- To

akurat wiem. Nie mogłaby pani dać mi coś na te mdłości?
- Hmm... tak,

ale czy mogę wiedzieć kto jest tatusiem? Mam pewne przypuszczenia, ale nie

jestem do końca pewna.
- Jak sądzę pani przypuszczenia są

prawdziwe.
- Naprawdę? – spytała zdziwiona – Ja... no... ja

nie mam nic przeciwko takim związkom, ale on jest... jest...
- No

jaki jest?
- Profesor Flitfick (nie wiem jak się pisze) jest...

karłem.
- Co?! – Wykrzyknęła przerażona Lily.
Ona i

nauczyciel od zaklęć?! Popatrzyła z niedowierzaniem na zaczerwienioną po

korzonki włosów pielęgniarkę.
- No wie pani... jest mały. Nie

wyobrażam sobie jak wy... no... wie pani.
- Słodki Jezu! Co też pani

do głowy przychodzi?!
- Niech się pani nie obraża. Nie mogę

powiedzieć, że nie chciałabym... to znaczy...
- Stop! Niech pani

przestanie paplać. Profesor F. wcale nie jest ojcem mojego dziecka.
-

O! Ale powiedziała pani...
- Tak, ale myślałam, że chodzi o kogoś

innego.
- Bardzo przepraszam za to natręctwo, ale wie pani... ja

zakochałam się w profesorze F. – ściszyła głos niemal do szeptu.
-

Spokojnie, i niech mi pani mówi po imieniu.
- Dobrze... Lily, ale

nie powie pani nikomu o moich uczuciach?
- Nie, nie powiem. A teraz

mogłabyś mi dać Poppy ten lek na mdłości?
- Tak tak, oczywiście.


Lily miała już wszystkiego serdecznie dosyć. Nie dość, że musi się

ożenić z Severusem – po raz drugi – to jeszcze będzie musiała

powiedzieć synowi o tym, że jego biologicznym ojcem jest jego opiekun domu,

a na domiar złego szkolna pielęgniarka myślała, iż ojcem jej dziecka jest

prof. F.!!! To już szczyt wszystkiego. Gdyby tylko miała jakąś

okazję zabrałaby syna i wyjechałaby z nim gdziekolwiek, byle jak najdalej od

tych wszystkich kłamstw i niedomówień.
Idąc ciemnym korytarzem do kwater

Severusa zastanawiała się nad powodem, dla którego dyrektor wezwał ich do

siebie. Na pewno chodzi o nasz ślub, pomyślała.
Otworzyła drzwi

sypialni.
- Severus!
Odpowiedziała jej cisza.
- Pewnie

jesteś już u dyrektora – mruknęła pod nosem i skierowała się do

gabinetu Dumbledore.

***

W gabinecie rozległo się pukanie.

Dotychczas chodzący w kółko Severus zajął miejsce na fotelu naprzeciwko

dyrektora i popatrzył na niego wyczekująco.
- Proszę –

powiedział Dumbledore patrząc uważnie na kobietę, która mocowała się przez

chwilę z wielkimi drzwiami.
- Przepraszam za spóźnienie

dyrektorze, ale zaszłam po Severusa i jak się okazało nie było go.
-

Severus był tu już wcześniej. Usiądź – poważny głos Albusa zaniepokoił

ją trochę.
Kiedy zajęła miejsce obok mężczyzny zapytał:
- Mam

zacząć od tej dobrej wiadomości, czy raczej od złej?
- Wolę dobrą.

Jak na razie nachodziły mnie same złe.
- Wliczasz w to ciążę? –

spytał Severus.
- Proszę mówić – powiedziała do dyrektora nie

zwracając uwagi na pytanie.
- A więc droga Lily. Dobrą wiadomością

jest to, że znalazłem na wasze stanowiska nauczycieli i będziecie mogli po

ślubie zamieszkać w Snape Hause.
- Co?! – krzyknęła zdumiona

kobieta i w tej samej chwili Severus zaczął klaskać.
Uśmiechnął się do

niej triumfalnie i rzekł:
- Albus chce ci zaoszczędzić zdrowia. Jesteś

przy nadziei i musisz dużo odpoczywać.
- A ty to niby po co?
-

Na pewno młode małżeństwo chciałoby spędzić ze sobą kilka miesięcy, prawda

Severusie?
- Nie!
- Tak!
Padły na raz dwie

odpowiedzi.
- Spokojnie, spokojnie. Już wszystko ustalone.

Wrócicie do pracy dopiero w przyszłym roku – zadecydował Dumbledore

patrząc na nich poważnie, choć iskierki tańczące w jego oczach mówiły, że

jest rozbawiony zaistniałą sytuacją.
- Ale mówiłeś Albusie, że nie

możesz znaleźć żadnego nauczyciela na stanowisko OPCM.
- Już się

znalazło – uciął krótko – Widzę, że ta wiadomość nie bardzo ci

się spodobała.
- Wolę nie znać tej złej – mruknęła.
- Tak

tak, ale na prośbę Severusa muszę ci ją przekazać.
- Proszę.
-

Otóż Severus prosił mnie...
- Do rzeczy.
- Dobrze. Tak więc

Severus...
- Panie dyrektorze – powiedziała zirytowana –

proszę przejść do meritum sprawy.
- Teraz, a raczej zaraz musisz

powiedzieć Harry’emu prawdę, ponieważ Severus chce, aby ślub odbył się

za trzy dni.
Lily sapnęła. Zamknęła na chwilę oczy, a potem znów je

otworzyła. Tak czy siak w końcu musiała to zrobić, ale żeby tak od razu za

trzy dni? Nie miała teraz sił, ani ochoty protestować, więc skinęła tylko

głową.
Dobrze. Niech Harry tu przyjdzie.
Lousie
Podoba mi się. Masz fajny styl. Czekam na

next parta.
Mira
ożenić się z Severusem?
czy może

raczej "wyjść za mąż"?
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>
silme
gratuluję fragmentu z Flitwickiem i

pielęgniarką. O mało z krzesła nie spadłam ze śmiechu, a poczucie humoru

bardzo w książkach (i opowiadaniach) cenię.
Podoba mi się to opowiadanko

- fabuła dość oryginalna, piszesz poprawnie stylistycznie, a co

najważniejsze strasznie mnie wciągnęło.
Meridien Auris

cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE (silme @ 10-01-2004

00:14)
gratuluję fragmentu

z Flitwickiem i pielęgniarką. O mało z krzesła nie spadłam ze śmiechu, a

poczucie humoru bardzo w książkach (i opowiadaniach) cenię.





Ooooo
Z tym się zgadzam w zupełności!
Szinga
To jest: Bardzo piękne, strasznie fajne,

po prostu swietne, maxymalnie czadowe itd.
Dzisiaj parcik był bardzo

fajny. Szkoda tylko, że krótki (też wybredzam...) Dobrze, że dajesz odcinki

tak często. To jest duży +
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
Czekam na next parta.
S.
Nivery
Rozdział 14.

Harry Potter

siedział przy kominku w pokoju wspólnym Ślizgonów i wpatrywał się w

płomienie tańczące na palenisku. W ogóle nie słuchał wesołego szczebiotu

kolegi, który od ponad półgodziny próbuje nawiązać z nim rozmowę i nie

zwraca uwagi na jego nieobecność. Bo Harry był nieobecny. Nie tyle ciałem co

duchem. Myślał. Coś go bardzo niepokoiło. Czuł, że będą kłopoty, ale jego

problem tkwił w tym, że nie wiedział jakie te kłopoty mają być. Przecież

dobrze się uczył, miał same najlepsze oceny, prócz kilku wypadów w nocy z

kolegami, nie złamał żadnego regulaminu szkolnego. A może nauczyciele

dowiedzieli się, że te nocne eskapady wcale nie miały nic wspólnego

lekcjami? Nie, to niemożliwie. Byli za bardzo ostrożni, by dać się złapać

nauczycielowi. Już on o to zadbał. Nie chciał bowiem, by mama była z niego

niezadowolona.
Odkąd przyjechał do Hogwartu wszystko toczyło się

wspaniale. Był najlepszy w klasie, wszyscy go lubili – nawet gryfoni,

ku ogólnemu zdziwieniu Ślizgonów – ale jedna rzecz zaczęła go

niepokoić. Od trzech miesięcy jego mama dziwnie się zachowywała. Martwił się

o nią. Pod jej oczami wyraźnie odznaczały się cienie, świadczące o zmęczeniu

i braku snu, chodziła spięta, mdlała na lekcjach – czego dowiedział

się od kolegów i czego sam był świadkiem – i co zdziwiło go

najbardziej, bardzo, ale to bardzo dużo jadła. Było to dziwne, ponieważ

zawsze dbała o figurę i nigdy nie jadła więcej niż by pomieściła. A teraz

zauważył, że opycha się jakby nie jadła od lat. Wyraźnie widział, że było

coś nie w porządku, ale kiedy poszedł do niej i spytał się o jej zdrowie

powiedziała:
- Och! To nic takiego kochanie. Naprawdę.

Wszystkiemu winne jest zmęczenie. Zacznę więcej sypiać i od razu mi się

polepszy. Zobaczysz.
Ale nie polepszyło się. Wręcz przeciwnie. I za

każdym razem kiedy pytał się o jej samopoczucie, odpowiadała to samo. Czyli,

że wszystko to wina przemęczenia.
Po piętnastu minutach Ślizgon poddał

się i zostawił Harry’ego swoim rozmyślaniom. Ten cały czas patrzył na

kominek, nawet nie zauważając, że został sam. Pogrążył się w rozmyślaniach

tak głęboko, że dopiero po kilku chwilach zorientował się, że w kminku

widnieje unosząca się głowa dyrektora Hogwartu.
- Harry?
-

Słucham? – spytał nieco zaskoczony tym zjawiskiem chłopak. W końcu

takie rzeczy nie są na porządku dziennym, jeżeli jest się przyzwyczajonym do

zupełnej, mugolskiej normalności.
- Chciałbym, abyś wszedł do mojego

gabinetu – widząc, że chłopak wstaje i kieruje się w stronę wyjścia z

pokoju wspólnego dodał – Harry?
- Tak? – zatrzymał

się.
- Przez kominek chłopcze.
Widząc, że młody Potter, a raczej

Snape, unosi w niemym pytaniu brwi, z zadowoleniem stwierdził, że Severus w

jego sytuacji zrobiłby zupełnie to samo.
- Chodzi mi o to, że nie

musisz wspinać się po piętrach żeby dotrzeć do mojego gabinetu. Wejdź po

prostu w kominek.
- Tu jest ogień – zaoponował Harry, ale

wiedział, że może zaufać dyrektorowi i posłusznie wszedł w

płomienie.
Uczucie było bardzo dziwne i spodobało mu się. Ogień nie

parzył go. Był ni to gorący ni to zimny. Taki... inny.
W gabinecie

zauważył dwie osoby. Mamę i opiekuna domu. Co miał sobie pomyśleć? Tylko

jedno. KŁOPOTY.
Stanął naprzeciw nim, skrzyżował ręce na piersi,

rozstawił szeroko nogi i spytał:
- No dobra. To, że jesteście tutaj

obydwoje, znaczy dla mnie jedno. Kłopoty przez duże K. Tak więc pytam was.

Co ja znowu przeskrobałem? – spojrzał na Lily poważnie i oznajmił

– Nie podpaliłem zamku, nie wysadziłem toalety w powietrze, nie

zrobiłem żadnego psikusa nauczycielom, nie podglądałem dziewczyn, nie

dostałem żadnego szlabanu ani złej oceny, nie... brakuje mi argumentów

– mruknął posępnie.
Severus nie mógł się powstrzymać. Chłopak

przybrał taką postawę, jaką on przybierał kiedy chciał z czegoś wybrnąć, i

jeszcze ten poważny ton... nie mógł się powstrzymać. Niemal ryknął wesołym i

szczerym śmiechem. Po chwili zorientował się, że zawtórowała mu Lily i

Dumbledore.
Harry popatrzył na nich oburzony i mruknął:
- Ach ci

dorośli... – co nie uszło uwagi słuchaczom, którzy zareagowali na to

jeszcze bardziej głośnym śmiechem.
P niecałych dziesięciu minutach, kiedy

wszyscy już zaczęli nad sobą panować i kiedy osoby przebywające w gabinecie

prócz Harry’ego przypomniały sobie co mają dziecku do przekazania

zapadła grobowa cisza.
- No więc? – spytał chłopak.
- No

to ja sobie pójdę. Mam ważną sprawę do Minervy. Trzymajcie się –

pożegnał się Dumbledore i wyszedł zostawiając ich samym sobie.


Lousie
Fajne. Czasami, ja zauważyłam dwa takie

przypadki, opuszczasz litery, ale to nic takiego, jak jest tego mało.

Opowiadanie( chyba już pisałam) mi się podoba więc czekam na next parta.
Szinga
Świetne Nivery, tylko

k-r-ó-t-k-i-e!!! Proszę, pisz dłuższe party, bo ja tu usycham z

ciekawości, co będzie dalej! Opowiadanie bardzo ciekawe, zwłaszcza te

podobieństwa w zachowaniu Harry'ego i Seva - po prostu komiczne!

Czekam na next parta.
S.
Outshined
Sam pomysł jest ciekawy i nowatorski.

Potrafisz zgrabnie posługiwać się językiem, ładnie opisujesz - raziły mnie

jednak wstawki typu "następnego dnia". Czasem brakuje przecinków,

literówki.
"Poszłem", "ożenić się z nim" - można

tego uniknąć, poza tym błędów nie robisz, styl ładny, lekki.
Fabuła -

jak już mówiłam pomysł ciekawy, ale później... Noc, ciąża, małżeństwo...

Można było to przewidzieć.
Sama "prawda Harry'emu"


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/laugh.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='laugh.gif'

/> ... Dumbledore wie, kiedy się wycofać
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>
Ogółem - sympatyczne, miło poczytać, ale w osobnym pliku

bym sobie tego nie zapisała.
Alisia
Już trzeci temat, w którym to piszę. W

trosce o moralność młodszych. A raczej jako sprzeciw demoralizacji młodszej

młodzierzy. Już wystaraczająco demoralizujemy się sami. Zaraz podam to do

rdzenia PIFI.
ROMANSE ZAZNACZA SIĘ W

OPISIE!!!!!!

border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Następnego dnia Lily dostała list od

Dumbledora, w którym pisze,

class='postcolor'>
JEST NAPISANE
Poza tym

opowiadanie na poziomie, literówki sie zdarzają i małe wpadki. Zmień to

szybko!
Nivery
Rozdział 15.

Harry z

zaciekawieniem spojrzał na dwójkę dorosłych. Przez chwilę wszyscy stali w

bezruchu. W końcu Lily wzięła głęboki wdech i powiedziała:
- No cóż...

nie masz kłopotów, ale mam za to dla ciebie wiadomość. Zła czy dobra to sam

zadecydujesz... – urwała.
- No... dalej – ponaglił ją

chłopak.
- Tak więc...
Jednak nie dane jej było dokończyć, bo ex

mistrz Eliksirów wtrącił się.
- Twoja mama i ja bierzemy ślub.
-

Co?! – krzyknął zdumiony i całkowicie zaszokowany Harry.
Cisza

jaka po tym zapadła, była nie do zniesienia. Lily ledwo się trzymała na

nogach z nadmiaru emocji, a Severus zaczął żałować, że to powiedział. Tą

przerażającą w swojej ciszy chwilę, przerwał śmiech chłopca:
- Ale

heca!
- Co?! – krzyknęli zdumieni.
- Mówię, że to

jest jak sen. Moja mama żeni się z moim opiekunem i jednakowo nauczycielem w

Hogwarcie – powiedział po czym znowu wybuchnął śmiechem.
- To

nie jest śmieszne Harry – skarciła go Lily.
I jej zaczęła się

udzielać wesołość syna. Nie dlatego, że uważała sytuację za zabawną, ale

dlatego, że poczuła ulgę. Ulgę na wieść, że Harry nie zareagował protestami

i krzykami. Wręcz przeciwnie, uznał tę wiadomość jako śmieszną, a nie

tragiczną. Jednak jak zareaguje na wieść, że Severus jest jego biologicznym

ojcem i że będzie miał brata albo siostrę? Spojrzała spod rzęs na stojącego

koło niej mężczyznę. Zauważyła, że ciepło się uśmiecha do dziecka, a ono

odwzajemnia jego uśmiech. Bała się chwili, w której uśmiech syna zamieni się

w grymas niedowierzania, kiedy dowie się prawdy.
- Jest jeszcze coś

– powiedziała niepewnie – W sumie to jeszcze dwie

wiadomości.
Poczuła, że Severus poruszył się niespokojnie. A więc i on

jest zdenerwowany. A to ciekawe.
- Może zacznę od tego, że spodziewam

się dziecka – wyksztusiła jednym tchem.
- Łał! A to

dopiero! – Harry znowu wybuchł śmiechem – Zawsze chciałem

mieć rodzeństwo!
Podbiegł do Lily i wtulił się w jej ramiona. Takiej

reakcji się nie spodziewała. Czy Harry myśli, że to są jakieś żarty? Jeżeli

tak, to szybko musi go wyprowadzić z błędu.
- Harry, kotku. To nie

są żarty. Ja naprawdę wychodzę za Severusa i spodziewam się jego

dziecka.
- Przecież wiem – powiedział chłopak, odsunął się od

Lily i zrobił buntowniczą minę – Ale jest jeden warunek.
- Tak?

– spytała zaniepokojona.
- Czy moi przyjaciele Andreas i

Hermiona mogą przyjechać do mnie na wakacje? – spytał błagalnym tonem,

ale w jego oczach paliły się chochlijskie iskierki.
O nie! Znowu!

Lily zaczęła się śmiać. Śmiała się i śmiała, aż w końcu zdała sobie sprawę,

że jej syn i Severus patrzą na nią jak na wariatkę.
- No i co

znowu jest w tym dziwnego? – spytał Harry.
- Po prostu nie mogę

się pozbyć wrażenia, że pomimo wszystko tak naprawdę cię nie znam.
- Jak

to nie! A kto mnie urodził, wychowywał?
- Nie to miałam na

myśli.
- Więc co? – dotychczas przysłuchujący się w milczeniu

Severus odezwał się.
- Po prostu spodziewałam się każdego innego

warunku, ale nie takiego.
- Ach ci dorośli... – znowu mruknął

Harry.
Lily zebrała się w sobie i z nieszczęściem pomyślała, że będzie

musiała przerwać ten wesoły nastrój.
- Tak jak mówiłam jest jeszcze

jedna...
- Twoja mama chce powiedzieć, że ślub odbędzie się za trzy dni

i że wybieramy się na miesiąc miodowy do domu. Wrócimy na stanowiska

nauczycieli w przyszłym roku.
Lily patrzyła na Severusa w osłupieniu. Co

też on gada? Przecież teraz nadszedł moment, aby powiedzieć Harry’emu

kto jest jego biologicznym ojcem. Przecież teraz miały rozpocząć się krzyki,

niedowierzania, i oskarżenia... Słodki Jezu!
Severus kątem oka

dostrzegł zdumioną minę Lily i czym prędzej powiedział do dziecka z

uśmiechem:
- To już wszystko Harry – ściszył głos, nachylił się do

niego i dodał – Mógłbyś zostawić mnie z twoją mamą sam na sam –

mrugnął znacząco.
Chłopak uśmiechnął się ze zrozumieniem, a potem

popatrzył na matkę.
- Jeżeli to już wszystko to się zmywam, mam

jeszcze lekcje do odrobienia – po czym jeszcze raz przytulił się do

kobiety.
- A pan niech dba o moją mamę – powiedział do Severusa

poważnym tonem, ale jego oczy podejrzanie się świeciły.
Severus na

początku był oszołomiony, ale po chwili po jego ciele rozlało się rozkoszne

ciepło, które pochodziło prosto z serca. Bo oto ten stojący przed nim

chłopiec tak jakby nigdy nic rzucił mu się w ramiona. Cóż to za radość

ogarnęła mężczyznę.
Na początku nie wiedział dlaczego przerwał Lily i

powiedział szybko pierwsze słowa, które nasunęły mu się na język. Teraz

przekonał się, że nie dopuścił, by dziecko znało prawdę, ponieważ już na

początku rozmowy dostrzegł w jego oczach sympatię i zaufanie. Severus nie

chciał stracić tego co osiągnął. Miał nadzieję, że z czasem zdobędzie też i

miłość chłopca. A wtedy delikatnie powie mu, kim jest.
Kiedy Harry był

już przy drzwiach, Lily powiedziała:
- Harry, nie mogę spełnić

twojego warunku.
- Dlaczego?
- W domu będzie małe dziecko i

oczekuję, że mi trochę pomożesz.
- Okej – powiedział, maskując

rozczarowanie – ale pod jednym warunkiem.
- Jakim znowu?
-

Nie będziesz mi kazała przewijać...
- Nie będę, obiecuję.
-

No to pa!
Kiedy dorośli zostali sami, Lily zwróciła się oburzona do

Severusa:
- Co cię napadło? Już miałam powiedzieć mu prawdę, a ty

wszystko popsułeś. Idiota! – syknęła mu w twarz.
- Spokojnie.

Wcale nie chcę, abyś wyjawiła dziecku prawdę.
- Co?!
- To

co słyszałaś – odpowiedział poważnie.
- Ty draniu!

– krzyknęła Lily i zaczęła okładać pięściami pierś mężczyzny –

To ja prawie mdleje z emocji! Jąkam się! A ty cholerna świnio tak po

prostu wycofałeś się! W ostatniej chwili!
Severus stał w miejscu

i patrzył na rozwścieczoną Lily, choć miał niejasne przeczucie, że

naprzeciwko niego stoi rozsierdzona kocica. Miast okazać strach, zaczął się

śmiać, co oczywiście jeszcze bardziej wściekło kobietę. Do tej pory

okładające go z całej siły piąstki, których prawie nie czuł, wycofały się.


Lily wiele nie myśląc zamachnęła nogą i z całej siły kopnęła Severusa.

Ten jęknął i złapał się za krocze.
Że też tam musiała trafić, do

diabła! – pomyślał ściskając się w spazmach bólu. Kiedy mógł już

złapać oddech, wyprostował się i popatrzył na przyglądającą mu się

triumfalnie Lily.
Bardzo chciał się na nią złościć, ale nie potrafił. W

końcu miała rację, czyż nie? Na pewno musiały ją wiele kosztować te

wyznania, a co dopiero, gdy ryzykowała utratę syna. Spojrzał na nią

figlarnie.
- Nie złość się złotko. Jak za każdym razem będziesz mnie

trafiać w krocze, to nie będę w stanie wypełnić małżeńskiego obowiązku w noc

poślubną – zakończył żałośnie.
Natomiast Lily popatrzyła na niego z

pogardą.
- Nawet o tym nie myśl. Nie będzie żadnej nocy poślubnej

– warknęła.
- Nie? – spytał zdumiony. Takiej odpowiedzi się

nie spodziewał, więc nic dziwnego, że osłupiał.
- Nie. Nie, nie i

jeszcze raz nie. To będzie małżeństwo czysto formalne.
- Żartujesz?

– zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie, więc Lily

powiedziała sucho:
- Nie żartuję. I koniec kropka – to

powiedziawszy wyszła z gabinetu, zostawiając Severusa w stanie kompletnego

oszołomienia.

***
Późną nocą leżąc, Severus zastanawiał się czy

jego przyszła żona również nie może spać. Dużo myślał o tej abstynencji od

uprawiania miłości, którą narzuciła mu Lily. Mimo, że bardzo go zaskoczyła,

był pewny, że te jej głupie postanowienie dotyczące ich czysto formalnego

małżeństwa, zmięknie pod wpływem jego umiejętności w sztuce uwodzenia. Znał

jej słabe punkty. Wystarczy, że ją dotknie, a od razu Lily zareaguje.

Zresztą on też. Severus pomyślał, że jego kociczka dobrze wiedziała, że

odmawiając mu, naraża się. I tak się właśnie stało, bowiem Severus wcale nie

chciał zrezygnować z rozkoszy małżeńskiego łoża. Wręcz przeciwnie. I dlatego

miał zamiar uwieść swoją żonę. Przecież nic nie wspominała o tym, że ma się

trzymać od niej z daleka. Uśmiechając się, Severus zapadł w głęboki i

spokojny sen.

***

Tymczasem Lily przewracała się z boku na

bok, nie mogąc zasnąć. Zastanawiała się dlaczego powiedziała Severusowi, że

nie będzie z nim sypiać. Dlaczego to powiedziała? Przecież chciała tego w

takim samym stopniu jak on. Więc dlaczego?
To było bardziej skomplikowane

niż myślała. Przecież nie tak miało być. Wszystko przez dyrektora. Gdyby nie

on, nie pracowałaby tutaj, Severus nie dowiedziałby się prawdy, nie byłaby w

ciąży, aż w końcu na pewno nie musiałaby wychodzić za byłego męża, którego

pragnęła i kochała. Żyłaby sobie w spokoju i każdego dnia miałaby normalne,

zwyczajne zajęcia. Oglądanie telewizji, zakupy, rozrywka itp. Lecz w głębi

duszy tak naprawdę nie chciała tej normalności. Pragnęła przygody. I teraz

ją ma. Doigrała się. Mówiąc Severusowi o separacji względem spraw łóżkowych

wiedziała, że jeżeli mąż będzie chciał się z nią przespać zmusi ją. Nie

fizycznie. Lecz psychicznie. Samymi choćby pocałunkami, czy słowami. Ulegnie

mu całkowicie. Przy nim traci głowę, serca zaczyna jej szybciej bić, a w

żyłach wrze jej krew. Nic nie mogła na to poradzić.
Chociaż nie. Już

wiedziała co zrobi. Po prostu się od niego odizoluje. Nie da mu

najmniejszych szans.
W końcu znalazłszy wygodną pozycję, zapadła w

sen.
Skejti- dawna Skejtmenka
No nareszcie!!

Już myślałam, że się nie doczekam. Tylko czemy Hermiona jest koleżanką

Harr'ego, jeżeli on jest Ślizgonem??
Czekam na next parta.
Mordoklejka

border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Tylko czemu Hermiona jest koleżanką

Harr'ego, jeżeli on jest

Ślizgonem??

class='postcolor'>

Gdzies wcześniej było napisane,

ze "przyjaźnił się Ku zdziwieniu ślizgonów również z Gryfonami"

czy cos takiego.
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/laugh.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='laugh.gif'

/>



align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>
align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Ja świetną pisarką?!  Przestań

Szinga. 

class='postcolor'>
I w tym wlasnie momencie Nivery

przyznam ci racje!


align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Oh... Nivery ty jesteś najlepszą pisarką

ficków jaką znam... to było świetne!!!




No nie przesadzajmy... Przyjemnie sie czyta ale nie obrazajac nikogo nie

jest to z pewnoscia najlepsze opowiadanie jakie czytalam.


class='postcolor'>

Elvaralinde, skoro sie tobie nie

podoba to po co to czytasz i komentujesz??
Ja przyznaje nie czytałam bo

mnie się nie podobało ale potem do tego wróciłam (przez przypadek kliknęłam)

i mi się spodobało.
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/laugh.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='laugh.gif'

/>
Poza tym może Nivery nie myśli, że źle opisze, tylko

jest skromna, co??
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/huh.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='huh.gif' />


Nivery
Nie przesadzajmy. Taka skromna to ja znowu

nie jestem. Po prostu uważam, że pisze zbyt dziecinnie, że tak powim.
Skejti- dawna Skejtmenka
Nivery mi się to

podoba. Bardzo mnie śmieszy to opowiadanie. proszę cię, anpisz jak

najszybciej next parta
Nivery
Chcę byście wiedzieli, że ten rozdział

jest bez większej cenzury. Jeżeli ktoś nie lubi pikantnych scen to niech

raczej nie bierze się za czytanie


Rozdział 16.

W

dzień ślubu Lily była kompletnie nieobecna duchem. Ciągle myślała o tym, że

zaraz po ceremoni zaślubin, razem z Severusem pojadą do Snape Hause i

zostaną tam zupełnie sami. Nie będzie tam żywego ducha, bowiem jak

powiedział Severus odwołał wszystkie skrzaty i dom będzie tylko i wyłącznie

do ich dyspozycji.
Ślub widziała jak przez mgłę. Kroczyła długim

czerwonym dywanem w stronę ołtarza, gdzie czekał już ksiądz i Severus. W

nawach siedzieli goście, lecz dla niej jedyną osobą, która istniała był

mężczyzna, który miał zostać jej mężem. Widziała przez łzy, które lały się

potoczkiem po jej policzkach przez całą ceremonię, jak Harry podaje im

ślubne obrączki. Potem był pocałunek przypieczętowujący ich związek. Severus

nie pocałował jej tak jak przystało dżentelmenowi, wręcz przeciwnie. Na

oczach wszystkich wziął ją w ramiona i złożył na jej ustach namiętny,

obiecujący rozkosze pocałunek. Kiedy w końcu się od niej oderwał szepnął

tak, aby tylko ona mogła go usłyszeć:
- Kocham cię.
Oczywiście Lily

nie wzięła sobie tego do serca. Po pierwsze była zbyt oszołomiona, by

zrozumieć głębię słów, przez niego wypowiedzianych, a po drugie on kieruje

się rządzą, która w jego mniemaniu była miłością.

***

Pociąg

Hogwart Expres mknął szybko przez łąki. W jednym z przedziałów Severus Snape

i teraz już Lily Potter-Snape siedzieli naprzeciw siebie. Nikt z nich nic

nie mówił. W pomieszczeniu panowała napięta cisza, która z każdą chwilą

zdawała się być coraz bardziej nieznośna. W końcu mężczyzna, by przerwać

milczenie zagadnął:
- Od czasu, kiedy ostatni raz byłem w Snape Hause

minęło wiele lat. Kazałem skrzatom posprzątać i przyszykować

pokoje.
Jedyną reakcją na te słowa było lekkie, prawie niewidoczne

skinienie głową. Widząc tą niezbyt gorliwą odpowiedź, Severus postanowił, że

wyrwie Lily z stanu odrętwienia.
- Twój pokój przylega do mojego. Między

nimi są drzwi, by można było przechodzić z jednego pokoju do drugiego i nie

zwrócić na siebie uwagi domowników.
Wyraźnie zauważył jak kobieta się

wzdrygnęła. Wzięła głęboki oddech i spytała zimno:
- Czy jest w nich

zamek?
- Jest...
- Więc daj mi klucz.
- Co?
- Klucz. Od drzwi -

ucięła krótko i wyciągnęła rękę w kierunku Severusa.
Rozumiejąc ten

wymowny gest mężczyzna wyjął z kieszeni pęk kluczy, odczepił jeden malutki i

wręczył go Lily. Ta pochwyciła go szybko i schowała do kieszeni.
- Nie

zamierzasz ze mną sypiać, prawda? - spytał zbolały Sev.
- Nie - warknęła,

odwróciła głowę w stronę okna i zaczęła studiować krajobraz na

zewnątrz.
Severus wiedział, że to już koniec rozmowy. Najgorsze było to,

iż od tygodnia chodził cały obolały z pożądania. Nawet eliksiry i zimne

prysznice nie zdołały mu pomóc. Oj biedny, biedny... Spojrzał tęsknie na

ciało swej uroczej żoneczki i zamknął oczy, bowiem miała na sobie obcisłe

jeansy i niewiele brakowało, by się na nią rzucił. Nie przeszkadzało mu to,

że są w pociągu. Posiadłby ją nawet i tu. Wsadził dłoń do kieszeni i zamknął

ją na pęku kluczy. Uśmiechnął się przebiegle. Będzie miał tę noc poślubną...

oj będzie...

***
Kiedy dojechali do Snape Hause był już wieczór. W

wejściu powitał ich cały rządek skrzatów, którzy wylewnie pozdrawiali

świeżych małżonków. W holu Lily zatrzymała się i spojrzała zdumiona na

Severusa.
- Nic się nie zmieniło.
- Mówiłem ci, że zaraz po naszym

rozwodzie nie bywałem tu prawie wcale. No może raz czy dwa by rzucić okiem

czy wszystko w porządku.
Lily nic nie mówiąc pomaszerowała ku schodom. Na

ich szczycie zatrzymała się i znów spojrzała na przyglądającego się jej

mężczyźnie.
- Które to mój pokój.
- Ach... pokój - Severus uśmiechnął

się uwodzicielsko - Umieściłem cię w pokoju, dla którego sama wymyśliłaś

nazwę. Naszą...
Lily spiekła raka i uciekła zanim Severus zdążył

dokończyć. Dobrze wiedziała, o jaki pokój chodzi. Wymyśliła tę nazwę w dwa

tygodnie po ich ślubie. Zatrzymała się przy drzwiach sypialni i weszła do

środka. Pokój był taki, jakim go zapamiętała. Po prostu cudowny. Jej wzrok

napotkał duże łoże zasłane dziewiczo białą pościelą. To tu straciła

dziewictwo i to tu przez okres małżeństwa zaznawała miłości z mężem.

"Rajska rozkosz". Tak. Ta nazwa idealnie pasowała do sypialni.

Wciągnęła w nozdrza znajomy zapach lawendy i uśmiechnęła się do siebie,

kiedy przypomniała sobie jak z Severusem potrafili wykorzystać łazienkę.

Kochali się wszędzie i na wiele sposobów. Mąż powoli i cierpliwie uczył ją

miłości cielesnej, a ona z chęcią w nich uczestniczyła. Było

wspaniale...
- Pamiętasz prawda? - doszedł ją ochrypły głos.
Odwróciła

się zaskoczona i wpadła na szeroką pierś Severusa. Ten wykorzystując okazję

zmiażdżył jej usta w brutalnym pocałunku. Wiedziała, że jest rozpalony. Ona

także mocno go pragnęła. Jęknęła cichutko, gdy poczuła, że jego język wnika

w nią i bawi się jej językiem. To było bardzo przyjemne, ale trwało

stanowczo za krótko. Gdy poczuła jak Severus odsuwa się od niej

zaprotestowała kręceniem głowy i przyciągnęła go do siebie.
- Poczekaj

kochanie - szepnął ochryple Sev - Poczekaj, bo inaczej rzucę się na ciebie w

tej chwili. Kiedy nadejdzie pora snu będziemy mieli dla siebie mnóstwo

czasu.
To ją ostudziło. Wróciła jej świadomość i przypomniała sobie o

swoim postanowieniu. Odepchnęła od siebie mężczyznę i spiekła raka na myśl,

że jeszcze przed chwilą garnęła się do niego.
Severus spojrzał na Lily

zdumiony, ale zaraz wszystko zrozumiał. Powróciła jej świadomość. Powoli

Sev, powoli... zganił się w duchu. Niespiesznie zbliżył się do kobiety.
-

Nie.
- Jeszcze zobaczymy kotku... - mówiąc to pocałował ją krótko lecz

namiętnie i wyszedł z pokoju.

***

Kolacja minęła w całkowitej

ciszy. Ani Severus ani Lily nic nie powiedzieli. Jedno udawało, że nie ma

drugiego, choć przyłapywali się na tym, iż rzucają sobie spojrzenia. Kiedy

skończyli posiłek Lily czym prędzej popędziła do swojej sypialni. Tam

zamknęła drzwi na klucz w obawie, że Severus przyjdzie i zacznie domagać się

swych małżeńskich praw. Zamknęła również małe drzwiczki dzielące ich

sypialnie i zaczęła się gotować do snu dobrze wiedząc, że dzisiejszej nocy

nie zmruży oka.
Natomiast Severus został na dole. Usadowił się w fotelu

przy kominku i powoli sączył brandy. Miał nadzieję, że jego żoneczka szybko

zaśnie. Po dwóch półgodzinie chwycił w rękę mały złoty kluczyk. Obracając go

w dłoniach uśmiechnął się przebiegle i wstał. Lily, Lily... pomyślał, w

całym tym zamieszaniu zapomniałaś o jednej ważnej rzeczy. Otóż o tym, że mam

zapasowy kluczyk do naszych drzwiczek. Zaśmiał się wesoło i skierował swe

kroki w stronę schodów. Zatrzymał się przy drzwiach prowadzących do pokoju

żony i delikatnie przekręcił gałkę. Mógł się tego spodziewać. Zamknęła

się.
Do uszu Lily dobiegł cichy zgrzyt. W pierwszej chwili myślała, że

się przesłyszała, ale rozlegające się przy jej łóżku kroki, utwierdziły ją w

przekonaniu, iż nie jest sama. Usiadła przestraszona i zobaczyła stojącą

przed nią postać. Jej krzyk został zduszony czułym pocałunkiem. Lily wyrwała

się z objęć mężczyzny i wrzasnęła.
- Co ty tu robisz?!
- Ciii... -

szepnął Severus - Chyba nie chcesz, żeby ktoś cię usłyszał?
- Nie

obchodzi mnie to. Chcę wiedzieć jak się tu dostałeś - powiedziała już nieco

ciszej, choć jej głos graniczył z krzykiem.
- Miałem to - zęby Severusa

błysnęły w uśmiechu - Nie poznajesz? Kluczyk. Zapasowy.
- Co?!
-

Nie mów mi, że zapomniałaś.
- Ja...
Wykorzystując zaskoczenie Lily

pchnął ją na łóżko i ułożył się obok niej. Zanim zdążyła zaprotestować

zamknął jej usta najbardziej czułym i uwodzicielskim pocałunkiem, na jaki

było go stać.
- Nie...
- Ciii.... pozwól sobie czuć - to mówiąc wziął

ją w ramiona i nakrył swym ciałem.
Lily z zaskoczeniem stwierdziła, że

był kompletnie nagi i gotowy. Jego pocałunki... gorące i namiętne rozpalały

w niej krew. Chciała czuć. Oj... jak bardzo chciało go czuć. Głęboko w

sobie. Ale dlaczego nie? Przecież był jej mężem. Dlaczego ma nie pozwolić

sobie na chwilę przyjemności? Lily postanowiła, że będzie się tym martwić

jutro. Dzisiejsza noc należy do nich.
Severus czując, że Lily poddała się

i zaczęła oddawać mu pocałunki z taką żarliwością jak on ją całował, zaczął

błądzić rękami po jej ciele. Wziął w dłoń jej pierś i zaczął muskać kciukiem

jej sutek. Lily wiła się pod nim z rozkoszy. Nie mogła tego dłużej

wytrzymać. W ślad za palcami poszły jego usta rozpalając w niej ogień równy

płomieniom piekła. Kiedy wziął sutek jej piersi w usta krzyknęła z rozkoszy.

Jego język sprawiał jej słodkie tortury. Kiedy skończył z jedną piersią

zajął się drugą z takim samym zapałem jak z pierwszą. Nie mogła tego

wytrzymać. I ona chciała go dotykać, lecz Severus uwięził jej ręce w mocnym

uścisku rąk. Lily poczuła się bardzo bezbronna.
- Teraz... - szepnęła

ochryple.
Severus słysząc ten błagalny szept położył jej ręce nad głową.

Ich palce tak jak rozognione spojrzenia skrzyżowały się. Wszedł w nią

delikatnie i głęboko, rozkoszując się każdym zmysłowym doznaniem. Ich biodra

poruszały się w rytmie starym jak świat. Patrzyli sobie w oczy jak ludzie

kochający się i ufający sobie bezgranicznie. Kiedy osiągnęli szczyt i

poszybowali ku gwiazdom, oboje wypowiedzieli te same magiczne słowa

"Kocham cię".
Dużo później, gdy leżeli w mocnym uścisku

wyczerpani miłosnymi zapasami, Severus niespodziewanie powiedział.
-

Opowiedz mi o tym.
- O czym? - spytała sennie Lily.
Twierdzisz, że

nigdy mnie nie zdradziłaś. Opowiedz mi o tym. Jak to się stało, że widziałem

cię w uścisku Pottera?
Skejti- dawna Skejtmenka
No nareszcie!! już myślałam, że sięnie doczekam. Pisz szybko następny part.
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.