Jednak chyba powinnam Was przeprosić. Przepraszam. Zarzekałam się, ze nie wrócę. Nie znam do konca siebie samej. Nie wiem na co mnie stać, jak długo umiem wytrwać w postanowieniu... chyba niedługo. Napisałam wiersz. Tak... a przyzekałam, że nie napisze...a jednak...czytajcie... rewelacja to nie jest...
Stałam tam niewzruszona
Widokiem nędzy
To co kiedyś było
Stanęło przed oczami
Krzyczało swoją bielą...
Przypomniałam sobie rękę
W smutny dzień trzymającą
Moją twarz ginącą w rozpaczy
Ocierającą mokre policzki...
Przypomniałam sobie usta
Szeptające o cichej muzyce
Wśród kwiatów...
Mówisz, że kochasz?
Czy to ma być parodia miłości?
Patrzę w Twoje oczy...
Jednak to prawda
To dzięki Tobie mogłam
Być dumna z tego, że
Urodziłam się i nie zniknę łam
Wraz z wiatrem w burzliwą noc
Teraz patrząc na to co odgrywa
Się na niewidzialnym ekranie
Powoli rozrywa mi się dusza
A ja żyłam nadzieją...
Ale nic nie obiecywałeś
Odstraszona śmiałością chwili
Chciałam odejść...
Ale jednak mnie dostrzegłeś
Mówiłeś słowami bezgłośnymi
„to nie miało znaczenia”
Powiedziałam tylko dwa słowa
Na śmierć tamtego początku
„To koniec”
Nie zrozumiałeś.
Ja nie umiem wybaczać..
Zapomniałeś?