Chciałbym wam opowiedzieć moją
historię. Nazywam się Sławek i mam dwanaście lat. Jestem głuchoniemy od
urodzenia, więc jedyną rzeczą, jaką mogę zrobić, by przekazać tę opowieść,
to napisać ją. Być może przeczyta ją kiedyś pewna osoba. To właśnie o niej
chcę wam opowiedzieć.
Zdarzyło się to dwa tygodnie temu. Powoli
zbliżała się wiosna. W moim ogrodzie robiło się coraz ładniej. Wychodziłem
tam, gdy tylko mój nauczyciel wychodził - jeszcze w kurtce, ale jednak. I
zostawałem, ile tylko mogłem.
Uwielbiam rozmawiać z kwiatkami.
Oczywiście, nie mogę usłyszeć, co do mnie mówią, ale mogę domyślić się,
obserwując, jak kołyszą się na wietrze. To prawie tak proste, jak domyślać
się, co mówią ludzie, obserwując ruch ich warg. Często zadziwiam ludzi, gdy
zachowuję się dokładnie tak, jakbym ich słyszał - jednak do moich uszu nie
dochodzi żaden szmer. Ale nie przeszkadza mi to za bardzo, bo przecież mogę
wyobrazić sobie, jaki on wydaje głos. Z kwiatkami jest trochę trudniej,
jednak daję sobie radę. Przekazują mi najróżniejsze opowieści, nieraz
ładniejsze od tych, które mogę przeczytać w moich książkach. Najbardziej
żałuję, że nie mogę im odpowiedzieć. Starałem porozumieć się z nimi językiem
migowym, ale mnie nie rozumieją. Dlatego próbuję kołysać się tak jak one,
ale to bardzo trudne. Boję się jednak, że zanim mi się uda, dorosnę. Dorośli
są dziwni. Nie mają czasu na nic. Nie potrafią rozmawiać z kwiatkami. Gorzej
- nawet próbują twierdzić, że kwiatki nie mówią. To zupełnie tak, jakbym ja
twierdził, że pies nie szczeka, mimo że go nie słyszę. Widzę przecież, że
mówi. Oni też widzą, że kwiatki mówią, jednak nie chcą się do tego przyznać.
Zupełnie nie wiem, dlaczego. Dorośli są dziwni...
Tego dnia
kwiatki skończyły mi opowiadać swą zimową historię. To naprawdę zajmujące
słuchać, jak roślinki radzą sobie w zimę. Bo one tak naprawdę nie umierają.
Jednak by opowiedzieć ich historię, musiałbym napisać całą książkę, ale to
nie jest teraz moim celem. Jeśli chcecie posłuchać, to poproście je pewnego
dnia, z pewnością chętnie wam opowiedzą. Moja opowieść jest o czymś innym. Z
pewnością znacie książkę „Piotruś Pan”. Ja też spotkałem
Piotrusia. Tyle, że miał na imię Magda...
Magda zjawiła się dokładnie
w tym momencie, kiedy kwiatki skończyły opowiadać. Obserwowałem ją, kiedy
wchodziła do mojego ogródka. Zresztą nie miała żadnych trudności w wejściu
do niego. Furtka zawsze jest otwarta. Magda podeszła do mnie i spytała się,
czemu siedzę i wpatruję się w kwiaty. Miała ładne usta. Wyobraziłem sobie
jej głos. Z pewnością nie miała więcej niż 11-13 lat. Była niższa ode mnie.
Powtórzyła pytanie. Teraz dopiero pokazałem na moje uszy i pokręciłem głową.
Zawsze tak robiłem z nowo poznaną osobą. To pozwalało im zrozumieć, że nie
jestem taki jak wszyscy. Popatrzyła na mnie przez chwilę i wyjęła z kieszeni
notesik. Nie miała długopisu, więc oferowałem jej swój. Zawsze noszę jeden
przy sobie; często mi się przydaje. Napisała: „Czy mogę
usiąść?”, więc pokiwałem głową. Usiadła obok mnie. „Co
robisz?” spytała. Wziąłem od niej notes i napisałem: „Oglądam
kwiatki”. Po chwili namysłu dopisałem: „Możesz mówić normalnie,
potrafię czytać z ruchu warg. Postaraj się tylko, by nie mówić zbyt
szybko”. Spojrzała na mnie. „Potrafisz mnie zrozumieć?”
spytała - pokiwałem głową - „Więc rozumiałeś moje pierwsze
słowa?” - znowu przytaknąłem – „Dlaczego nie
zareagowałeś?”. Odpisałem jej, że gdybym to zrobił, nie uwierzyłaby
później, że nie słyszę. „Cóż więc widzisz w tych kwiatkach?”
– odpisałem, że słucham ich opowieści. Nawet się nie zdziwiła. Żaden
dorosły z pewnością nie mógłby tego zrozumieć, ona natomiast po prostu
spytała się, o czym dzisiaj mówiły. Opisałem jej to krótko; Magda
przeczytała i się uśmiechnęła. Spytała, ile mam lat. Pokazałem, że
dwanaście. Zapytała, czy chciałbym, aby tak zostało. Odpisałem, że wie
przecież, że to niemożliwe. Spytała, czy mogę sobie wyobrazić, że przez całe
życie mam dwanaście lat. Przytaknąłem. „Czemu więc” –
zapytała – „miałoby być to niemożliwe?”. Napisałem jej, że
potrafię sobie wyobrazić, że słyszę i mówię, a jednak tak nie jest.
Uśmiechnęła się tylko, powiedziała „Wrócę” i poszła.
Tego dnia już nie wróciła. Posiedziałem jeszcze trochę w ogrodzie, a potem
obserwowałem ulicę przez okno. Próbowałem ją sobie wyobrazić, jednak po raz
pierwszy moja wyobraźnia zawiodła. Zupełnie nie mogłem sobie przypomnieć,
jak wygląda. Pamiętałem ogólną sylwetkę, jednak nie mogłem zobaczyć
szczegółów. Najgorzej było z oczami. Nie miałem pojęcia, jakie miały kolor.
Za to nie miałem problemów z włosami. Były koloru jasny blond, gdzieniegdzie
przechodzący w złocisty. Ale te oczy... Za nic nie mogłem sobie przypomnieć.
Zielone, niebieskie, brązowe... Żaden z tych kolorów nie pasował do jej
twarzy. W ogóle nie mogłem sobie wyobrazić żadnej barwy, która by do niej
pasowała. Dlatego obiecałem sobie solennie, że gdy ją jeszcze raz spotkam,
to pierwszą rzeczą, którą zrobię, będzie sprawdzenie tego koloru.
Wróciła następnego dnia. Po prostu weszła do ogrodu. Wcale nie zauważyłem,
żeby się zbliżała. Musiałem jednak być akurat zajęty. Powiedziała
„Cześć”, podała mi kartkę i spytała, czy mógłbym napisać, jak
wyobrażam sobie jej głos. Tak po prostu. Spojrzałem w jej oczy. Nic
dziwnego, że nie mogłem sobie wyobrazić tej barwy. To było coś pomiędzy
jasnoniebieskim a zielonym, jednak odcień był na tyle egzotyczny, że do dziś
nie potrafię go opisać. To trzeba zobaczyć. ‘Masz ładne oczy’
napisałem na kartce. Roześmiała się. Ale nie powiedziała ani słowa, więc
zabrałem się za pisanie. Nie udało mi się to jednak. Zamiast tego napisałem
‘Jesteś dziwną osobą. Nie potrafię opisać twego głosu, mimo że słyszę
go w głowie, gdy mówisz.’. Znowu się roześmiała i podała mi rękę.
„Witaj w klubie”- rzekła – „Ty też jesteś
dziwny”. Nie było to jednak obraźliwe, więc też się uśmiechnąłem.
Spytała, jak mam na imię, a gdy jej odpowiedziałem, podała mi swoje. Potem
bez słowa zabrała mi notes i zaczęła rysować swoim ołówkiem. Narysowała
jakiś krajobraz, po czym wyrwała kartkę i podała mi. Spojrzałem, ale nie
wiedziałem, co przedstawia ten rysunek. Były na nim jakieś drzewa, łąki,
jezioro. Bardzo ładne, jednak nie wiedziałem, w jakim celu Magda je
narysowała. Kiedy podniosłem wzrok znad kartki, już jej nie było...
Przez kilka dni nie było od niej znaku, zobaczyłem ją dopiero pewnej nocy.
Piszę „nocy”, gdyż zobaczyłem ją we śnie. Stałem na łące, takiej
samej, jaka była przedstawiona na rysunku Magdy. Ona sama stała kilkanaście
metrów dalej. Gdy mnie zobaczyła, pomachała do mnie i zaczęła podchodzić, a
będąc już blisko, powiedziała „Cześć”. Odpowiedziałem jej. Tak
po prostu. Po raz pierwszy w życiu coś powiedziałem. Teraz dopiero
uzmysłowiłem sobie, że ją też słyszę normalnie. Nie muszę sobie tego
wyobrażać - ja po prostu słyszę. I mówię. „Jak się czujesz?”
spytała. ‘Dziwnie’ - odpowiedziałem - ‘zdaję sobie sprawę,
że to jest sen, słyszę, mówię, a jednak jest to takie realne.
Jakbym...’ – przerwałem. „Jakbyś przeniósł się do innego
świata” spytała, a raczej stwierdziła, Magda. Przytaknąłem.
„Chciałbyś tu zostać?” Znowu pokiwałem głową. „A potrafisz
sobie wyobrazić, że masz przez całe życie dwanaście lat?”. W tym
momencie otworzyłem oczy. Znowu byłem w swoim pokoju...
Cały dzień
myślałem o moim śnie. Wiedziałem, że to sen, ale mimo wszystko jakąś cząstką
siebie wierzyłem, że działo się to naprawdę. Tego dnia Magda się nie
pokazała. Za to złapałem jakąś chorobę, gdyż wieczorem miałem lekką
gorączkę. Z niecierpliwością oczekiwałem snu; miałem nadzieję, że znowu będę
mógł mówić.
I rzeczywiście. Od tamtej pory co noc przenosiłem
się w świat Magdy. Nie spotkałem jej już w dzień, ale od wieczora do rana
rozmawiałem z nią. Co rano żałowałem, że to tak szybko się kończy, gdyż mój
sen trwał najwyżej piętnaście minut, podczas gdy naprawdę mijała cała noc.
Rozmawialiśmy głównie o niej. Magda powiedziała mi, że tak naprawdę nie jest
człowiekiem. Uznała, że mógłbym ją nazwać czymś w rodzaju wróżki. Może to
dziwne, ale już od początku uwierzyłem jej. Po tych wszystkich rzeczach,
które się stały w jej obecności, nie miałem żadnych wątpliwości.
Moja choroba robiła się coraz poważniejsza, ale nie martwiłem się tym. Magda
obiecała mi, że zabierze mnie do swego świata. Oczywiście, będzie się to
wiązało z opuszczeniem tego..., ale powiedziała, będę mógł odwiedzać
rodziców w ich snach. Teraz leżę w moim łóżku, słaby z powodu choroby, ale
szczęśliwy. Bo to już dzisiaj. To jest mój ostatni dzień w tym świecie.
Najbardziej mi żal, że nie mogłem pożegnać się z moimi kwiatkami, gdyż nie
mam siły wyjść z domu. Poproszę jednak Magdę, by pozwoliła mi jeszcze raz
się z nimi zobaczyć przed odejściem.
Muszę kończyć. Zbliża się
dwudziesta trzecia i ręka mnie już boli od trzymania długopisu. Wiem jednak,
że to już niedługo. Czuję, jak się zbliża. Wiem, że Magda mnie zabierze, i
wiem, że będę mógł słyszeć i mówić. Wiem, na pewno wiem, bo wierzę. Wierzę,
że Magda może to zrobić. Wierzę, że będę mógł słyszeć, mówić i żyć tak, jak
normalny dwunastoletni chłopiec. I wierzę, że będę mógł zostać
dwunastolatkiem przez całe życie.