Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: "Pułapka"
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > W Labiryncie Wyobraźni
iskra
"Pułapka"


Z

rozleniwieniem spojrzała przez okno na zachodzące słońce. Pomarańczowa

rozżarzona kula staczała się wolno za las. Niebo na zachodzie zaczęło już

przybierać ciemny odcień. W jej pokoju powoli zaczynał panować mrok.

Wpatrywała się chwilę w łyse gałęzie drzew targane prze wiatr, po czym jej

palce znów zaczęły błądzić po klawiaturze, oczy – po monitorze.

Wieczór, jak każdy inny, spędzony przy komputerze. Rodzice mieli wrócić

dopiero po południu kolejnego dnia, więc zdecydowała się

„wieczór” przedłużyć do „nocy”. Palce nieprzerwanie

wystukiwały elektroniczne słowa. Chwile mijały nie wolniej od tępa pracy

dłoni. Przerwała i pociągnęła łyk mleka z metalowego kubka. Odchyliła się na

krześle do tyłu i przetarła zmęczone oczy. Znów spojrzała za okno, ale tym

razem jej oczom ukazał się tylko przyjemny jesienny mrok. Oparła łokcie na

blacie biurka, a twarz objęła dłońmi. Senność sprawiała, że powieki

wyraźnie jej ciążyły. Naglę na środku monitora wyskoczyło czarne

„czatowe” okno z zielonym migającym kursorem. Dziewczyna

zamrugała powiekami, po czym, już nieco rozbudzona, chwyciła za myszkę.

Zanim jednak zdążyła zamknąć niepożądaną aplikację, w oknie zaczęło się

pojawiać pytanie, literka po literce.
„Szukasz

prawdy?”
Jej wargi skrzywiły się w ironicznym uśmiechu. Palce

błyskawicznie wystukały odpowiedź.
„Oh, wybieram niebieską pigułkę,

Morfeuszu”
Przez kilka chwil nie było żadnej odpowiedzi. Miała

nieprzyjemne uczucie, że gdzieś w mieszkaniu słyszy stłumiony śmiech.

Wzdrygnęła się lekko.
„Ile jesteś w stanie

poświęcić?”
„Poświęcić dla czego?”
Kursor migał

jednostajnie. Jednak nie pojawiła się żadna odpowiedź. Dziewczyna właściwie

była zirytowana, ale nie na tyle, by wyłączyć intrygującego rozmówcę. Po

kilku minutach straciła cierpliwość. Raz jeszcze chwyciła za

myszkę.
„Dla wieczności”
„Gdzie maszyny hodują

ludzi dla uzyskania energii?”
Znów nie mogła się powstrzymać od

uśmiechu. No, Morfeuszu, wyciągnij mnie z macek Matrixa, myślała kpiąc w

duchu. Tym razem nie doczekała się odpowiedzi. Nagle poczuła senność i nim

zdążyła się zorientować zasnęła na klawiaturze. Czerwone światełko jednostki

centralnej migało co jakiś czas póki komputer nie wyłączył się

sam.

Obudziła się w białej pustce. Wstała i dłonią chwyciła się za

głowę tak, jakby miało to stłumić tętniący ból w czaszce, po czym rozejrzała

się na około. Wszystko wyglądało jakby było oblane mleczną farbę –

nieskazitelna biel. Cała przestrzeń, jej ubranie, włosy. Ona sama była zaś

nienaturalnie blada. Obróciła się wokół własnej osi. Gdzieś na horyzoncie

zamajaczył czarny punkt. Bez wahania pobiegła w jego stronę. Miała wrażenie,

że w ogóle nie zbliża się do swego celu. Na „dobrą” sprawę nie

czuła nawet jakby biegła, choć odczuwała zmęczenie. Zatrzymała się więc i

zaklęła, a jej głos wydawał się odbijać od wszech obecnej bieli. Naglę

czarny punkt przybliżył się do niej w mgnieniu oka. Zdezorientowana

zamrugała powiekami i przyjrzała się „punktowi”, który okazał

się płaskim oknem, jak w komputerze. Zielony kursor migał niespokojnie.

Obeszła dziwaczną „strukturę”, lecz nie śmiała jej dotknąć.

Stanęła na wprost okna w podświadomym oczekiwaniu na jakieś zdarzenie. Czuła

się zupełnie jakby patrzyła na swój monitor, tylko dużo większy.


„Zostałaś wybrana”
Skrzywiła się. Teraz nie było jej do

śmiechu. Chciała krzyknąć: „Gówno prawda”, ale z jej gardła nie

wydobył się żaden odgłos. Spróbowała raz jeszcze. Przerażona utratą głosu

złapała się za gardło w panicznym odruchu i...


Obudziła się pod

wpływem irytującego pikania budzika. Kiedy dotarła do niej treść snu,

postukała się mimowolnie po głowie. Zawsze była świadoma tego, że śni, a

teraz dała się opętać tandetnej bieli. Przecierając zaspane oczy, podążyła

do kuchni, a po otwarciu lodówki z gorzkim uśmiechem stwierdziła, że

poranek będzie musiał obejść się bez śniadania. W pierwszej chwili miała

ochotę po prostu położyć się do łóżka, ale po krótkim namyśle postanowiła

doprowadzić się do porządku i jednak pójść kupić coś zjadliwego. Wzięła

szybki prysznic i pomalowała się delikatnie. Ubrała ulubione dżinsy i równie

ulubioną bluzkę. Leniwie założyła buty, zarzuciła na siebie kurtkę i wyszła

trzaskając drzwiami. Była już na dole klatki schodowej, kiedy zorientowała

się, że nie zamknęła mieszkania. Zaklęła w duchu i zaczęła mozolną

wspinaczkę na trzecie piętro.
Dzień wydał jej się dziwnie przyjemny. To

prawda, że gustowała w jesiennych porankach, ale jej sympatia do takich dni

wiązała się raczej z dżdżystą pogodą, mgłą i chłodnym wiatrem. Tymczasem zza

chmur wydzierał się słońce, wiatr praktycznie przestał dąć, a o mgle mogła

sobie tylko pomarzyć. Wolnym krokiem szła do najbliższego supersamu.

Zabiegani ludzie mijali ją, nie zaszczycając jej nawet najkrótszym

spojrzeniem, ale też wcale tego nie oczekiwała. Nagle poczuła nieodpartą

chęć spojrzenia na drugą stronę ulicy. Widok starszego pana w białym

garniturze sprawił, że zatrzymała się. Patrzyła chwilę na niego (Biel

przykuwała uwagę.) tak, jak i on na nią. Po chwili odwrócił się na pięcie i

skręcił w pobliski zaułek między starą kamienicą, a opuszczonym domem

jednopiętrowym. Wcześniej jednak wykonał taki ruch ręką, jakby chciał by

dziewczyna poszła za nim. Bez wahania wykonała nieme polecenie, co

oczywiście wiązało się z wkroczeniem na jezdnię. Kilku kierowców krzyknęło

coś do niej przez otwarte okna samochodów. Omiotła ich nierozgarniętym

wzrokiem. Będą już prawie za rogiem starej kamienicy pomyślała o bieli ze

snu. Skręciła w zaułek i zatrzymała się. Mężczyzna stał obok metalowych

zardzewiałych drzwi. Otworzył je i zapraszającym gestem skinął ręką, dając

tym samym znak dziewczynie, by weszła do środka. Nie zastanawiając się ani

chwili weszła w mrok jeszcze przedwojennej kamienicy. Staruszek wszedł zaraz

za nią. Drzwi zamknęły się z trzaskiem. Spodziewała się czegoś niezwykłego.

Tymczasem jej oczom ukazały się bardzo zwykłe schody (jak na jej gust w

niezbyt stabilnym stanie) i równie zwykłe ściany z odpadającym tynkiem.

Starszy pan wskazał na górę i dziewczyna bez słowa zaczęła wchodzić po

schodach. Na szczycie zatrzymała się przy drewnianych drzwiach, które

wyraźnie potrzebowały renowacji, zresztą jak wszystko w kamienicy. Mężczyzna

stanął obok niej i chwycił klamkę pomarszczoną dłonią. Przez ułamek sekundy

spoglądał jej w oczy z lekkim uśmiechem, a w uśmiechu tym było równie wiele

ciepła i dobroci, jak i gorzkiego żalu. Pchnął lekko drzwi. Oczom dziewczyny

ukazała się biała sala tętniąca nicością. Starszy pan znów zaprosił ją

gestem ręki, ale tym razem nie ruszyła się z miejsca. Czuła respekt i lęk

przed tym pomieszczeniem. Staruszek położył jej dłoń na ramieniu i pod

wpływem tego dotyku przekroczyła próg. Drzwi zamknęły się zaraz po tym, jak

oboje weszli do sali. Nie pozostał po nich ani jeden ślad. Dziewczyna

dopiero wtedy się otrząsnęła z (jakby) letargu. Rozejrzała się z

przerażeniem, a jej oczy wypowiadały nieme pytanie: „Co się

dzieje?”. Mężczyzna w bieli rozchylił usta w delikatnym uśmiechu.

Wyciągnął przed siebie otwartą dłoń i obrócił się zgrabnie wokół własnej

osi, a z każdym stopniem okręgu pojawiały się wokół nich monitory.

Dziewczyna pomyślała, że albo wpadła do dziwacznej studni bez dna albo to

pokoju Architekta z Matrixa. Na ekranach migały obrazy ludzi. Chłopiec

łowiący ryby, kochankowie, staruszka robiąca na drutach, kradzież, kolacja

dwojga ludzi, kłótnia małżonków, przebieranie bobasa, morderstwo...
-

Sprawuję nad nimi wszystkimi pieczę. – rzekł w końcu starzec. Głos

miał łagodny i... właściwie nie dający się określić.
- Chcesz powiedzieć,

dziadku, że jesteś kimś w rodzaju Boga? – spytała cynicznie.
-

Oh, moja droga. – zaśmiał się dźwięcznie i szczerze, ale jednak w

śmiechu tym słychać było nutkę bólu – Nie „kimś w

rodzaju”. Ja nim jestem.
- Jestem jak niewierny Tomasz...
- Ale

widzisz mnie. – przerwał, przyglądając jej się przy tym uważnie

– I wierzysz. Tylko, z niewiadomych mi powodów, bronisz się przed tą

wiarą rozpaczliwie.
- Jesteś Bogiem! – rzuciła ironicznie

– Wyczytaj to z moich myśli.
- Nie po to dałem wam wolną wolę, żeby

teraz wnikać w wasze umysły, decyzje, dylematy, emocje.
- Więc...
-

Moja rola jest mniej skomplikowana niż ci się wydaje. – odpowiedział

na nie zadane pytanie, a kąciki ust zadrgały mu nieznacznie.
Dziewczyna

patrzyła na niego uważnie. Więc jednak Bóg okazał się miłym staruszkiem o

ciepłych oczach i dobru wypisanym na pomarszczonej twarzy. Brakuje mu tylko

siwej długiej brody, a zamiast garnituru powinien mieć białą szatę. Starszy

mężczyzna uśmiechnął się szeroko, a ona wiedziała, że czyta w jej myślach.

Wiedziała również, że zaraz ukaże jej swą prawdziwą postać. I nie myliła

się. Starzec zaczął przybierać postać galaretowatej różowej masy, która

była najgęściejsza wewnątrz, a po zewnętrznej stronie jakby wtapiała się w

powietrze. Zaskoczenie sprawiło, że niemal przestała oddychać.
-Więc Bóg

jest zawieszonym w przestrzeni kisielem? – wydusiła w końcu z

siebie.
„Kisiel” wrócił do swej wcześniejszej postaci i

rozchylił usta ukazując zestaw białych zębów. Nie potrafiła stwierdzić czy

rzekomo prawdziwa istota Boga jest autentycznym faktem czy też tylko

żartem. Wcale by się nie zdziwiła, gdyby prawdą było to drugie. W końcu Bóg

stworzył człowieka na swoje podobieństwo, a ludzie, nie da się ukryć,

poczucie humoru posiadają. Już nieco spokojniejsza przeniosła wzrok na

ekrany i z zaskoczeniem stwierdziła, że widzi teraz tylko zło panoszące się

po świecie – nienawiść, agresję, zazdrość...
- Skoro jesteś

Wszechmogącym to czemu jest... - urwała w poszukiwaniu odpowiedniego słowa,

ale po krótkiej chwili skinęła tylko głową na ścianę stworzoną z monitorów

- ... właśnie tak.
- Problem w tym, że nie jestem wszechmogącym. –

odparł dziwnie obojętnym głosem – Pozwalając na wyewoluowanie

człowieka przeliczyłem swoje własne siły. Obdarzyłem was wolną wolą więc

nie mogłem mieć nad wami kontroli. Sami prowadzicie się ku destrukcji, a ja

nie mam wystarczająco sił, by wszystkich was uchronić przed...

przypadkiem.
- Ale... Co ja mam z tym wspólnego?
- Cóż, potrzebuję

pomocy.
- Dlaczego ode mnie?
- Każdy anioł musi najpierw umrzeć, a

wiem, że życie nie ma dla ciebie zbytniej wartości. Potrzebuję osoby takiej

jaką jesteś teraz, a nie chcę ryzykować, że zmienisz się znacznie przed

swoją naturalną śmiercią.
Dziewczyna zacięła usta w wąską linię. Nie

wiedziała co o tym myśleć, w głowie szalał chaos. Odwróciła się do staruszka

tyłem i całą swą uwagę skupiła na obrazach. Nie chciała w to wszystko

wierzyć, ale... musiała. Tak podpowiadała jej dusza i czuła, że posłucha jej

bez względu na wszystko. Przez kilka chwil zadawała sobie pytanie czy

warto.
- Warto. – szepnęła cicho, a Bóg uśmiechnął się z tryumfem.



*

Młoda dziewczyna siedziała na szczycie dachu Castoramy.

Znudzonym wzrokiem spoglądała na ludzi w dole. W Krakowie

„pracowała” z jeszcze sześcioma innymi aniołami. Prawdę mówiąc,

miała już tego wszystkiego dość, a przecież zaczęła od niedawna. Inni

mówili, że z nimi było tak samo. Najpierw byli pełni entuzjazmu, później

wyznaczone im zadanie zaczęło ich przytłaczać. Cóż, jeśli się tak zastanowić

(a miała dużo czasu do myślenia – całą wieczność) to anioły są tylko

ludźmi obdarzonymi cząstką boskiej mocy. Bóg nie powinien ich obarczać

takimi obowiązkami. Pomyślała, że to dlatego słyszała wtedy w Jego głosie

drżenie bólu. Zabawnymi wydały jej się również sposoby w jaki Bóg werbował

pomocników. W rozmowie z nią wykorzystał motyw z Matrixa, ale od innych

dowiedziała się, że używa również fabuły „Koraliny”,

„Władcy Pierścieni” czy w ogóle innych dzieł literatury lub

filmów. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko pod nosem.
- Mówiłam, że chcę

niebieską pigułkę. – szepnęła.
Zauważyła kobietę, która zaraz

miała wejść pod koła nissana. Ze znudzeniem podsunęła kierowcy myśl o

zwolnieniu, a zaraz potem przeniosła się do centrum miasta. Czekała ją długa

droga w pułapce wieczności.
Kasandra Black
Wiesz co? To jest bardzo tajemnicze...

Na począctku trochę Matrixa było, ale potem zupełnia zmiana. Mnie się

podobaja takie klimaty. Aha, co z "Wilczą Rasą"?
kelyy
Ty wiesz Iskro, że piszesz świetnie i

umiesz to robić.
Opowiadanie ciekawe, wciągające, ale mam prośbę, może

najpierw skończyłabyś coś i dopiero potem zaczynała następną rzecz (Erya,

pamiętasz jeszcze o niej, bo ja nie mogę zapomnieć!)
Ale pisz, pisz

i pisz ile tylko możesz, bo jesteś w tym świetna!
matoos
Heh, Iskierko moja ty droga - jak zwykle

rozwaliłaś mnie pomysłem. I jak zwykle nie wgniotłaś w podłogę wykonaniem...

Niby temu fickowi niczego nie brakuje od strony technicznej, ale jednak

wiele więcej mogłby się w nim pojawić. Niejednokrotne ciekawe sformułowania

padają jak ścinane drzewa pod ciężarem nieprzemyślanej chronologii wypadków.

Podam tylko jeden przykład:

align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Gdzieś na horyzoncie zamajaczył czarny punkt.

Bez wahania pobiegła w jego stronę. Miała wrażenie, że w ogóle nie zbliża

się do swego celu.

class='postcolor'>
A gdzie moment przejściowy?

Zamajaczył punkt, i od razu miała wrażenie że się nie zbliża? To powinno

trochę trwać...

Czyli tak... Pomysł 6 a wykonanie 4. Średnia wychodzi

5...
ikar
Troszkę "dziwnie" mi się czytało

- pomysł i tak dalej - faktycznie ciekawy
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>, ale troszkę zamieszane z wykonaniem
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>. To nie jest moje ulubione z twoich opowiadań, hehe, ale

fajnie się czytało
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>.

W kwestii, która mnie uderzyła: "równie

ulubione"? ee? albo coś jest ulubione, albo nie ^^ - po prostu -

ulubione spodnie i ulubioną bluzkę, czy co to tam było ^^, można mieć

ulubione rzeczy z różnych gatunków, ale nic nie może być "równie

ulubione" jak cokolwiek innego ^^. (tak samo jak nie ma "równie

najlepsze" i "równie optymalne" <- toto też do innych

mówię
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>)


Hehe - może jakiś czas będę mógł posiedzieć na

Magicznym wreszcie ^^.
muszka Me
Bosze Iskra, Ty kiedyś podbijesz świat tym

pisaniem.

Nie wiem, co powiedzieć, żeby mój kometarz nie był słodki

(i mdły) jak pączek w lukrze =D

Przede wszystkim cieszę się, że mnie

zmusiłaś do przeczytania tego. Bo -- nie żałuję (mimo że było długie i się

musiałam wysilić). Podoba mi się Twoje spojrzenie. I wykonanie -- też. Po

prostu w stu procentach odpowiada mi Twój styl.

Lubię tego ficka.

Świadczy o Twojej inteligencji i talencie. Ach, słodzę, słodzę, zabierzcie

mi klawiaturę, bo zaraz Iskra mnie zbluzga^^

<kłania się>
Agrado
Podoba mi się. Najbardziej rozwaliło

mnie zdanie: "Bóg jest zawieszonym w przestrzeni kisielem" No

normalnie cudne zdanie. I to, że się przeliczył. Bosko. Podoba mi się.

Naprawde. W takim klimacie opowiadanka lubię. I o tematyce podobnej.


Cool
Herm_Airees
postawiłam sobie cel. przeczytać wszystkie

opowiadania Iskry. po trzech jestem pod wrażeniem.

pierwsza

połowa aż mnie odtrąciła, do momentu tego Boga. Miałam wrażenie że ten

gostek powie "to jest Otrix, coś jak Matrix, a ty jesteś Wybrańcem i

masz mi pomóc." Cieszę się, że stało się inaczej i ffick mnie

zainteresował.

no i z tym kisielem było bombowe XD


/>kochana, kontynuuj Wilczą Rasę i Bursztynowego Gryfa, bo normalnie nie

wytrzymuję psychicznie (no fajnie, skończyłam tamto czytać piętnaście minut

temu i już tęsknię...ale siara
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />)
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.