Właściwa osoba na właściwym miejscu.
Potrzebował jej Hogwart, potrzebowali uczniowie. Ona miała misję do
spełnienia. W sztywnych zasadach regulaminu, dyrektywach ministerialnych i
dekretach edukacyjnych wredna ropucha zrealizowała plan, który był
odpowiedzią na skostniałą rutynę szacownej placówki.
ZROBIŁA WIELE
DOBREGO
Pewnie Dolores nie chciała, ale los bywa okrutny.
Wbrew
intencjom, wbrew własnej woli a przede wszystkim nieświadomie dokonała
czegoś wielkiego. Udało jej się to, co nie zdołały sprawić, ani wykłady o
rebeliach gobelinów, ani idea rywalizacji hogwarckich domów, ani szacowne
przykłady patrzące dumnie ze swoich ram. Młodzi ludzie nie potrzebują
patosu, nie chcą słuchać wykładów i pouczeń. Oni chcą realizować naturalną
potrzebę działania, chcą czegoś dokonać. To Dolores wyzwoliła w nich
niesamowity potencjał. Dała im naprawdę wiele, dała, choć pewnie nie
chciała.
Uczniowie Hogwartu stanowili zbiorowość dość przeciętną. W
większości pasywni i beztroscy, raczej nie pchali się do rebelii ( no może
poza chlubnymi wyjątkami, ale tych była tylko garstka). Potrzebny przełom
nastąpił wraz z rozpoczęciem rządów starej ropuchy. Bo oto nasza niepozorna
gromadka zaczyna działać wspólnie. Jednoczą się przeciw wspólnemu wrogowi,
który im wszystkim utrudniał życie. Gwardia Dumbledora nie jest podzielona
na domy czy grupy. Oni działają razem, odnoszą sukcesy i wyznaczają sobie
cele. To piekielnie ważne, żeby mieć jakąś pasję. (Owszem, istniał
Quidditch, ale mecze odbywały się rzadko i nie miało większego wpływu na
życie codziennych, którzy nie byli bezpośrednio zaangażowani). Uczniowie
Hogwartu znaleźli cel, robili coś razem, coś pożytecznego, ale i
przyjemnego, robili to głównie by okazać lekceważenie, by podważyć autorytet
i prawdomówność wrednej przerośniętej nietoperzycy. Zaczęli wykazywać się
dużą pomysłowością, niektórzy prawdopodobnie się przełamali. Konieczność
krycia się, działania w konspiracji niesamowicie utrwaliła więzy między tymi
młodymi ludźmi. Oni tego bardzo potrzebowali. Prawdę mówiąc, potrzebujemy
tego wszyscy.
PĘKAJĄ KOKONY
W Loonie zobaczyliśmy coś więcej niż tylko
pomyloną dziwaczkę. Neil przestał być li tylko bladą i żałosną parodią swych
dzielnych rodziców. Nie mówiąc już o Harrym, który osiągnął kolejny poziom
doskonałości. Harry nie wątpliwie zrealizował kilka swoich marzeń i poznał
smak przywództwa, ale i brzemię odpowiedzialności. Trudna to była lekcja dla
niego, ale konieczna. Gdyby nie pojawiła się Dolores, Fred i George nie
mieli by powodu, aby wiać, prawdopodobnie dalej eksperymentowali by na
pierwszakach,świat nie poznał by zalet ich bagna, sztucznych ogni, których
by raczej nie demonstrowali pod nosem Dumbledora. Obecność Dolores ujawniła
także kilka ciekawych rysów u innych postaci. Chyba nie mają sobie równych
wspaniałe potyczki słowne z Prof. McGonagall, czy Snapem. Dzięki obecności
Dolores Umbridge powstały dialogi, w których można rozczytywać się w
nieskończoność. Choć była wredna i podła zrobiła wielką przysługę uczniom.
Nie nauczyła ich bronić się przed czarną magią, ale zupełnie nieświadomie
pokazała im, na czym polega przyjaźń. Dojrzali trochę, a przy okazji mieli
sporo dobrej zabawy. Cieszę się, że J.K.Rowling przeprowadziła to w ten
sposób.