Zaczyna się
„mocno”. Ciotka Marge obraża Harry'ego, a on odpowiada
jej... no, niezbyt grzecznie. Potem ciotka przemienia się w wielki balon
(pierwszy z niezłych efektów specjalnych). Harry trzaska drzwiami i
wychodzi... Na jednej z ulic widzi błyszczące ślepia wielkiego, czarnego
psa...
I odtąd rozpoczyna się prawdziwa akcja.
Błędny Rycerz jest
zrobiony świetnie. Zabawnie wygląda, jak zygzakiem pędzi przez mugolskie
ulice, od czasu do czasu gwałtownie hamując albo zmieniając swoje kształty.
Podczas szalonej jazdy Harry dowiaduje się o ucieczce Syriusza Blacka.
Niektórzy potteromani zauważą, że Harry w ogóle się nie przedstawił - a w
książce podszywał się pod Neville'a. Ale to nie jest chyba takie
istotne...
Później Potter spotyka Weasleyów i Hermionę... Ale
praktycznie nie wiadomo, kiedy i gdzie Hermiona kupiła kota i dlaczego Ron
jest na nią taki zły.
Podróż do Hogwartu obfitowała w atrakcje.
Moment pojawienia się dementorów został perfekcyjnie wyreżyserowany. Wręcz
czujemy to lodowate zimno i słyszymy świst wciąganego powietrza...
Brr...
Profesor Lupin od początku wydaje nam się sympatyczny. I
rzeczywiście, w szkole Harry przebywa z nim częściej niż zazwyczaj uczeń z
nauczycielem. Jest to widoczne zwłaszcza po meczu quidditcha, kiedy Harry
spadł z miotły (co do meczu, to wg mnie Harry latał trochę za wysoko; kiedy
spadał, wyglądało, jakby znajdował się na wysokości przynajmniej kilometra.
A czy wy wyobrażaliście sobie dementorów fruwających jak ptaki? Bo ja nie...
Wcześniej, czytając trzeci tom, oczami wyobraźni widziałam zakapturzone
istoty, sunące troszkę tylko nad ziemią.)
Wracając do Lupina: jest
miły, ale potrafi też być całkiem surowy (np. gdy wręcz nakrzyczał na
Harry'ego, kiedy dowiedział się o Mapie Huncwotów). Bardzo ciepło
wspomina rodziców Harry'ego, zarówno Lily, jak i Jamesa. Remus Lupin to
, co ciekawe, moja ulubiona postać w HP, dlatego byłam ciekawa, jak zostanie
pokazana. Dawid Thewlis grał dobrze, ale czy tak sobie wyobrażałam Remusa?
Szczerze mówiąc, nie wiem. Ale nie jest tak źle. Tylko (co widać może nie na
filmie, ale na zdjęciach) prof. Lupin ma na twarzy takie rysy. Ciekawe, czy
to kolejny oryginalny pomysł reżysera i charakteryzatorki (tak jak np.
tatuaże Syriusza)?
A Syriusz... Moim zdaniem Gary Oldman całkiem pasuje
do tej roli. Tylko że jak na razie wygląda dobrze jako mężczyzna zaniedbany,
w podartym ubraniu, z brodą etc. Ale w 5, a może nawet i 4 części jest już
bardziej zadbany: ogolony, lepiej ubrany. W końcu to był kiedyś przystojny
mężczyzna...
Peter Pettigrew wygląda obrzydliwie. Ale tak chyba miało
być...
Fred i George zabawni, wyjątkowo mało scen z udziałem Ginny i
Percy'ego. Szkoda, ale film jest skrócony jak się dało.
A Malfoy
wredny jak zwykle. Dobrze, że Hermiona choć raz mu przywaliła.
Daniel,
Emma i Rupert jak zawsze znakomici. Miny Rona nieźle rozśmieszają.
Hermiona-Emma istotnie wyładniała, Harry-Daniel urósł i wyprzystojniał
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'
/> .
Miało coś iskrzyć między Ronem a Hermioną - tak
słyszałam. I rzeczywiście, jest niby przypadkowe łapanie się za ręce,
przytulanie (niezła scenka), ale chyba nic więcej. No, tylko kłótnie. A kto
się czubi, ten się lubi?
Natomiast później, gdy Harry i Hermiona cofają
się w czasie, czy przypadkowe jest trzymanie się za ręce, i inne tego typu
sytuacje (już nie będę ich opisywać)? Ten problem pozostawiam wam do
omówienia.
Tyle o grze aktorów. Przemiana w czasie została pokazana
w bardzo obrazowy sposób, chociaż moja 9-letnia siostra dalej nie może tego
zrozumieć ("a dlaczego ona rzuciła kamykiem?" "a dlaczego ich
są dwie?"). Ja jednak zrozumiałam już przy czytaniu książki.
Przemiana Lupina w wilkołaka robi wrażenie, tylko czemu wilkołak
jest jakiś dziwnie garbaty i chudy? Trochę to śmiesznie wygląda.
Gdy
do Harry'ego i Syriusza zbliżają się dementorzy (a raczej przylatują),
jezioro zamarza, a dementorzy wsysają w siebie powietrze dookoła. Całkiem
realistyczne...
Aha, zapomniałam o Hardodziobie! Jest arcydziełem, a
lot Harry'ego nad jeziorem jest po prostu zachwycający. To chyba
najładniejsza scena filmu.
Podsumowując: to film dla tych, którzy
przeczytali książkę. Inni wiele rzeczy by nie zrozumieli. Wiele ważnych
wątków zostało pominiętych (o niektórych już pisałam, inne to np. zdobycie
Pucharu Qudditcha przez Gryffindor, włamanie się Blacka do środka wieży
Gryffindoru - kiedy obudził Rona, i wiele innych.) Dobrze, że pamiętano o
przepowiedni profesor Trelawney i Błyskawicy. Pod koniec filmu już myślałam,
że to pominą, na szczęście wcisnęli pod sam koniec. Szkoda też, że nie było
Cho Chang ani Oliviera Wooda.
Na tym kończę chyba moją recenzyjkę
(przepraszam za ewentualne błędy, ale się spieszyłam, bo wyjeżdżam i wracam
dopiero w niedzielę).