dark-fantasy z lekką domieszką cyberpunk. Miejscami może zawierać
makabryczne opisy zbrodni. Nie jest to fick porno, lecz lekki erotyk
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'
/> Mam nadzieję, że się spodoba.
I
Strzelono do niej dwa razy, jednak udało jej się uniknąć kuli. Podbiegła
szybko do strzelca. Na kilka stóp przed nim podskoczyła, po czym wykonała
obrót w powietrzu i wytrąciła mu broń z ręki potężnym uderzeniem nogi.
Mężczyzna zachwiał się na moment. Uderzyła go otwartą dłonią w twarz. Krew
chlusnęła we wszystkie strony. Uśmiechnęła się do niego. Wysunęła ostrze z
mechanizmu umieszczonego pod ręką i odcięła facetowi głowę.
Usłyszała kroki. Z drugiej strony biegło na nią dwóch, całkiem sporych
rozmiarów wilkołaków. Wyprostowała rękę w ich kierunku, po czym tamci
zostali odrzuceni w tył niczym za pomocą jakiejś tajemnej siły. Biegła w ich
kierunku.
- Brawo – przeszkodził jej doskonale znany głos
-
Komputer – wyrzuciła z siebie gniewnie – zakończ
symulację
Jej przeciwnicy zniknęli. Stała teraz w swoim biurze. Wielkie
okno wychodziło wprost na zachodnią dzielnicę miasta – tą, która
należała do najbogatszych. Ogromne szklane wieżowce, liczące kilkaset pięter
wzbijały się ponad chmury. Rzadko kiedy można było zobaczyć ich szczyt.
Wiedziała jednak że z ich dachów, na które niejednokrotnie wchodziła
rozpościerała się cudna panorama miasta. Przy dobrej pogodzie poza Archangel
można było dostrzec sąsiednie Lowerbridge, w którym świeciła największa
wybudowana dotąd wieża telewizyjna nadająca program na cały Świat Północny.
Zdarzało się jednak, że szczyt wieżowców w zachodniej
dzielnicy był widoczny. Zdarzało się to zazwyczaj wczesnym rankiem, przy
wschodzie słońca w święto Krusa – pierwszego kapłana Archangel. Wtedy
bywało czyste niebo i nic nie zakłócało widoczności. Na dachach stali
mieszkańcy wymachujący różnokolorowymi transparentami, chcący uczcić pamięć
Krusa. Jednak ten dzień zdarzał się raz na pięćset czterdzieści dwa dni,
czyli jeden rok. Co pięć lat, czyli jeden cykl (okres pełnego obiegu wokół
Gwiazdy) Święto Krusa trwało dwa dni i wtedy wystawiało się Kapłanowi nowy
pomnik.
Erika spojrzała na swojego gościa z pogardą. Był nim
Levener – jej były narzeczony. Wampir, który „za karę”
odbył dziesięcioletnią służbę w policji wpadł w oko Erice. Nie tylko ze
względu na to, iż był niesamowicie atrakcyjny. Jego długie czarne włosy
sprawiały wrażenie falujących i delikatnie opadały na ramiona. Duże zielone
oczy skupiały na sobie całą uwagę niczym hipnotyzując potencjalną ofiarę.
Gładkie ręce, które często pieściły jej cało sprawiały jej ogromną rozkosz,
która z nikim nie chciała się dzielić. W dodatku fantastycznie całował. Jego
pocałunki były gorące, pełne zmysłowości i pomimo swej zwierzęcej
drapieżności były podniecająco delikatne. Levener był także pierwszym
mężczyzną, przed którym nie musiała udawać orgazmu. Doprowadzał ją do stanu
niebotycznej ekstazy najbardziej zmyślnymi pieszczotami, o których jak mówił
sam wampir zwykli śmiertelnicy nie mieli zielonego pojęcia. Na koniec
tradycyjnym sposobem delikatnie wszedł w nią i pulsującym członkiem
przemierzał zakamarki jej mrocznej, wilgotnej i rozpalonej do białości
jaskini. Jednocześnie pocałunkami pieścił jej płatki uszu i szyję a miękkimi
dłońmi przemierzał jej uda, które z każdą chwilą przejmowały żar
podniecenia. Wykrzywieni w miłosnej ekstazie trwali tak dopóki Levener nie
wystrzelił dając tym samym upust swojemu pożądaniu. Erika w tym czasie
wydawała z siebie niezliczone ilości odgłosów, z czego każdy o innej
modulacji i natężeniu. Gdyby przypuszczać, że jej jęki trwały tak długo jak
jej orgazm, to nie jedna kobieta mogłaby pozazdrościć takiego
kochanka.
Jednak kilka miesięcy temu coś ich rozłączyło.
Levener miał dni podczas których nie wracał do domu. Erika podejrzewała, że
wrócił do nałogu. Uwodził bezbronne kobiety, a gdy te tonęły w morzu ekstazy
wbijał swoje ostre i lśniąco białe kły w ich szyję, zaspokajając w ten
sposób swój wewnętrzny instynkt. On jednak twierdził, że jak każdy mężczyzna
potrzebuje swobody i razem ze znajomymi włóczy się po spelunach, których
bywalcami byli przeważnie nieumarli i wszelkiego pokroju męty zamieszkujące
dystrykt graniczny. Erice taka sytuacja nie odpowiadała. Zerwała z Levenerem
i pomimo wewnętrznego bólu, który przypominał palący ją od wewnątrz ogień
nie dała mu drugiej szansy. Próbowała o nim zapomnieć, jednak każda noc
sprawiała iż przed oczami widziała jego nagie ciało, które już za chwilę
miało jej dotknąć.
- Nie przeszkadzaj sobie – powiedział
widząc wyraźnie nie zadowoloną Erikę
Kobieta podeszła do biurka i
chwyciła butelkę z jakimś płynem regenerującym organizm po wysiłku. Wzięła
kilka głębokich łyków, po czym otarła czoło z potu swoim ulubionym
ręcznikiem.
- Co ty tu robisz? Kto Cię wpuścił?
- Zapominasz
chyba, że mam pewne zdolności, które pozwalają mi, powiedzmy sobie szczerze,
namieszać trochę w ludzkim umyśle
- Czego chcesz? – zapytała nie
zbliżając się do niego ani na krok
- Popatrzeć na Ciebie,
porozmawiać
- Nie mamy o czym
- Fajnie ci to wychodzi
– powiedział nieudolnie naśladując jej ruchy widziane na
symulatorze
- Wyjdź stąd. Jak cię zobaczą możesz mieć
problemy
- Zakład, że nie zobaczą?
Przeszkodził im dzwonek telefonu,
który rozszedł się po całym pomieszczeniu błyskawicznie i mało brakowało a
przyprawiłby wszystkich o ból głowy.
- Erika, słucham –
podniosła słuchawkę najszybciej jak się dało – Tak jest kapitanie. Już
idę.
Odłożyła słuchawkę i szła w kierunku wyjścia.
- Może jednak
pogadamy?
- Uwierz, że nie mamy o czym
Przestąpił próg swojego
gabinetu i spojrzała na Levenera.
- Komputer. Czujnik ruchu za dziesięć
sekund
Usłyszeli ciche pikanie odliczające pozostały czas. Erika
uśmiechnęła się do byłego kochanka i wyszła z pokoju. Levener pobiegł za
nią. Gdyby został w pokoju, mógłby nie wyjść żywo z sytuacji, która mogła
zaistnieć po włączeniu się systemu alarmowego. Nie wiadomo jednak, czy Erika
rzeczywiście chciałaby skrzywdzić Levenera.
Podeszła do windy i
wezwała ją. Wampir chwycił ją za ramię.
- Daj mi jeszcze jedna szansę
– poprosił
- Nie zasłużyłeś na nią – powiedziała wchodząc
do windy
- Proszę...
- W czymś pomóc Eriko? – zapytał
strażnik, który właśnie do nich podszedł.
Levener przesunął przed jego
oczyma otwartą dłoń, które natychmiast nabrały niemego wyrazu. Gest
powtórzyła Erika. Strażnik potrząsnął głową i spojrzał normalnym wzrokiem na
policjantkę i jej znajomego.
- Tez to znam – powiedziała
zadowolona – a ten pan już wychodzi – oznajmiła strażnikowi
Levener był zły. Jego twarz natychmiast przybrała wyrazu, przed jakim
nawet największy łotr czuł respekt.
- Tylko bez żadnych numerów
– szepnęła do niego wchodząc do windy
Prawie wbiegła do sali
zebrań. Natychmiast wszystkie oczy zwróciły się w jej kierunku. Szef
wydziału antynarkotykowego, który jednocześnie był jednym z nieumarłych
pracujących na komisariacie zaśmiał się w głos i natychmiast zasłonił się
leżącą przed nim kartką. Zwrócił na siebie uwagę, przez co Erika miała
chwile czasu aby spojrzeć na siebie i zdać sobie sprawę co tak rozśmieszyło
jej kolegę. Natychmiast zdała sobie sprawę, że weszła tutaj tak ubrana, jak
była, gdy kazano jej przyjść. Miała na sobie czarne obcisłe getry, które już
od kilku lat nie były w modzie, oraz grube szare skarpety i buty a’la
trampki. Jej piersi, którymi zachwycała nie jedno męskie istnienie,
obojętnie jakiej rasy, zasłonięte były białawą, cienką koszulką, która
kończyła się kilka centymetrów nad pępkiem.
- Widzę, że korzystałaś z
symulatora – powiedział Gordon, który pełnił funkcję szefa policji
Archangel już od ponad dziesięciu lat (5420 dni – przyp. Autor). Jego
siwe włosy, które otaczały łysawy środek głowy wyglądały śmiesznie. Jednak
respekt wzbudzały głęboko osadzone, czarne oczy otoczone grubymi siwymi
brwiami.
- Tak. Przepraszam, ale nie zdążyłam się przebrać
- Nie
szkodzi. Siadaj.
Szybko znalazła wolne miejsce obok Gordona i zasiadła
przy stole. Gordon chwycił leżącego przed nim pilota i włączył projektor
hologramowy. Momentalnie, nad centralną częścią stołu pojawił się
trójwymiarowy, doskonałej jakości obraz. Przestawiał młodego mężczyznę
leżącego w kałuży krwi. Jego czaszka była zmiażdżona a z oczodołów wypływała
przerażająco ciemna ciecz, która łączyła się z brunatną krwią wyciekającą z
tego, co zostało z jego nosa. Ciężko było rozróżnić czy kremowe kawałki
„czegoś” znajdującego się w jego włosach było kawałkami czaszki
czy może mózgiem, który w wyniku uszkodzenia głowy opuścił miejsce, w którym
powinien się znajdować. Oberwana warga odsłaniała zęby, które przejęły już
barwę krwi. Obok głowy znajdował się odcięty język. Obraz oddalił się i
ukazał całe ciało, które było makabrycznie poturbowane. Chłopak wyglądał jak
worek treningowy Khala Linnusa – obecnego mistrza boksu. Na rękach
widoczne były śladu po cięciu czymś ostrym. Podarte spodnie odsłaniały
dziury w ciele, z których cały czas wypływała krew. Na klatce piersiowej
widniał nakreślony ostrym narzędziem kwadrat, podzielony na trzy trójkąty, z
czego środkowy a jednocześnie największy miał wyryty po środku krzyż.
-
Abraham Tyrianni, człowiek. Wiek dwanaście lat. Adres nieznany. Często
widywany w okolicach dworca głównego – mówił Gordon – według
powszechnej opinii był ćpunem. Znaleźliśmy go dzisiaj rano. Ciało
makabrycznie poturbowane. Język ucięty znaleziony obok ciała. Na klatce
piersiowej wyryty symbol, którego nie potrafimy zidentyfikować. Na szyi
znalezione ślady po ugryzieniu
- A więc to wampir? – zapytał
jeden z policjantów
- Możliwe. Jednak nie jesteśmy pewni. Mamy
kilka tropów, którymi trzeba się zająć
Kończąc zdanie wyciągnął z pod
stołu worek z kilkoma skrawkami różnokolorowego materiału i rzucił go na
stół.
- Trib – zwrócił się do nieumarłego – zajmij się
przesłuchaniem reszty świadków
- Tak jest szefie –
odpowiedział
- Erika – położył przed nią worek – to
zadanie dla ciebie
- Nie rozumiem?
Otworzył worek i rękoma
zabezpieczonymi rękawiczkami rozłożył skrawki przed Eriką.
- Co powiesz o
ich właścicielu?
- Mam wywołać wizję? – zapytała zdziwiona
-
Tak? Coś w tym dziwnego?
- Dawno tego nie robiłam
- Skoro
potrafisz zamienić człowieka w żywą pochodnię i zabijasz wrogów wyciągając w
ich kierunku rękę to myślę, że z wywołaniem wizji nie pójdzie ci ciężko
-
Gordon...
- Przygotuję kabinę
Wstał i wyszedł z sali.
-
Kurwa mać – krzyknęła za nim – nie potrafię
- Poradzisz
sobie – Tyr, jej kolega poklepał ją po ramieniu
- Dupa –
powiedziała zła – odjebało mu? Ostatni raz przywoływałam wizję wieki
temu. Nie poradzę sobie
- Nie obraź się – szepnął Tyr –
ale odkąd Levener od ciebie odszedł stałaś się oziębłą suką
Wyszedł. Po
chwili Erika została sama w sali. To co ją dotknęło, to zdanie, że to
Levener od niej odszedł. Jednak naprawdę, to ona wyrzuciła go za drzwi. Nie
poprawiła jednak Tyra. Wiedziała, że i tak nie uwierzy kobiecie, a tym samym
ponownie stanie się obiektem nieustających plotek.
Rozejrzała się
dookoła, po czym wyszła.
- Kabina gotowa – zaczepił Erikę jeden z
pielęgniarzy.
Opieka medyczna była potrzebna była przy wywoływaniu wizji,
ponieważ było to związane z obcowaniem czynnikami paranormalnymi, które
niekiedy powodowały zaburzenia w parametrach życiowych
„nadajnika” jakim miała być teraz Erika. Spokojnym krokiem
weszła do kabiny i usiadła w fotelu. Kabina była wykonana ze szkła. W środku
znajdował się fotel, na którym siadała osoba wywołująca wizję. Nakładała
specjalne rękawice i okulary. To co widziała po przywołaniu wizji wyświetlał
projektor holograficzny po środku sali.
- Jestem gotowa –
powiedziała powoli
Fotel się delikatnie rozsunął pozwalając Erice
przyjąć wygodniejszą pozycje. Okulary włączyły się co było widać po zielonej
łunie jaką szło zaobserwować pod oczami Eriki. Rękoma ubranymi w rękawice
chwyciła fragment materiału i zaczęła go dokładnie dotykać. Hologram zaczął
błyskać, by po chwili pokazać jasną kulę. Kilkakrotnie przechodziły przez
nią ciemne plamy, jednak dość szybko znikały. Za którymś razem hologram
również znikł. Erika powróciła do pozycji siedzącej i zdjęła okulary.
-
Nie dam rady – powiedziała zmęczona
- Eriko – prosił Gordon
– spróbuj raz jeszcze. Wiesz jakie to dla nas ważne. Ostatni
raz
Dziewczyna spojrzała na niego i szybkim ruchem nałożyła okulary.
Jasna kula ponownie zmaterializowała się z projektora. Erika mocno ścisnęła
materiał. Nagle obraz pokazał młodą kobietę, leżącą nago na łóżku. Męska
ręka pieściła jej szyję i po chwili zjechała na duże i krągłe piersi, które
lśniły w świetle wpadającego przez okno księżyca. Dziewczyną zniewoliła
rozkosz. Stękała zmysłowo co jakiś czas. Obraz był widoczny z poziomu
mężczyzny więc nie można było dokładnie określić co tam się działo.
Nastąpiła seria szybkich migawek, lekko niewyraźnych, przedstawiających
kobietę w różnych pozach. Chwilę później męskie dłonie spowite krwią
zdominowały obraz. Ciało mężczyzny prawdopodobnie upadło na ziemię gdyż
obraz się zatrząsł i pokazywał wszystko z poziomu leżącego człowieka. Przed
nim upadł język. Erika w tym momencie krzyknęła.
- Tętno 180. Ciśnienie
wzrasta. Odłączam ją – zawołała sanitariuszka
- Jeszcze
chwila – nakazał Gordon
- Ale...
- Chwila –
wrzasnał
Dłoń na obrazie próbowała chwycić leżący obok język, jednak
czyjaś noga ją przydepnęła. Widać było kopniak w twarz. Zamglony obraz
pokazał jeszcze odchodzącą postać po czym zniknął.
Sanitariuszka
odłączyła Erikę i wyprowadziła ją z kabiny. Położyła ją na podłogę. Z jej
ust leciała stróżka krwi. Sanitariuszka przesunęła nad nią czymś na kształt
telefonu komórkowego z dużym wyświetlaczem.
- Nic jej nie będzie.
Ale musi odpocząć
Gordon spojrzał na lekarkę po czym wyszedł. Na jego
twarzy widoczna była złość. Erika powoli otwierała oczy.