Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Misunderstood (zak)
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > W Labiryncie Wyobraźni
Nadine
Ok, umieszczam tego ficka. Chciałabym, żeby

przeczytały go nowe osoby i jak najbardziej wyczerpująco oceniły. Nie chcę,

żeby pojawiały sie takie komentarze, jakie były wszechobecne na poprzednim

forum. Ten fock to moje pierwsze opowiadanie i niestety od czasu jego

napisania cierpię na brak weny. Zaczynam już od tego wariować. Chce coś

napisać a nie mogę..brrrr. No ale coź nie będę sie tutaj rozwodziła na temat

moich flustracji
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'>

Nie zdziwię sie jeżli po przeczytaniu tego fficka najdzie was ochota na

śmiech
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'>



Misunderstood

Dziewczyna, która weszła do pokoju miała

długie, sięgające ramion, jasnobrązowe włosy oraz duże, zielone oczy. Ubrana

była w krótkie, czarne szorty i fioletową koszulkę bez rękawów. Mimo, iż

wydawała się sympatyczna, było w niej coś niepokojącego. Udawała... bez

wątpienia nie zachowywała się naturalnie. Nikt z obecnych w pomieszczeniu

osób nie mógł tego jednak zauważyć. Nieznajoma była mistrzynią w swej

sztuce. Szybko rozejrzała się po pokoju, jakby rozpoznając teren, po czym

przywołała na usta swój najbardziej czarujący uśmiech. Mimo, iż wydawała się

szczęśliwa, jej oczy pozostały czujne i zdecydowane...

Harry spojrzał

w stronę drzwi. Stała w nich jakaś nieznajoma dziewczyna. Sprawiała wrażenie

bardzo sympatycznej. Uśmiechnęła się, a on odwzajemnił ten uśmiech. Zaraz

potem spostrzegł odznakę przypiętą do jej ubrania. Przedstawiała węża na

zielonym tle. Nastrój chłopaka natychmiast się zmienił. Ślizgoni mieli

najgorszą reputacje w szkole. Byli złośliwi, przebiegli i okrutni, jednak ta

dziewczyna zupełnie nie pasowała do tego opisu.
-Potter, prof.

McGonagall chce cię widzieć. Chodzi o jakieś sprawy organizacyjne związane z

tegorocznymi rozgrywkami Quidditcha- powiedziała nieznajoma.
-A...tak już

idę- odpowiedział i podążył za dziewczyną. Wstając napotkał piorunujący

wzrok Rona, jednak nie zwrócił na to uwagi. Idąc w stronę boiska do gry ,

Harry i jego towarzyszka nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Szli w

milczeniu. Kiedy zbliżali się do wyjścia, zza rogu wyłonił się Draco

Malfoy.
-A któż to? Potter?- wycedził, po czym spojrzał na dziewczynę

stojąca obok niego- Nadine, co ty do cholery wyprawiasz? Urządzasz sobie

romantyczne spacerki z Potterem? Musimy pogadać...natychmiast- dodał widząc

minę dziewczyny.
-Wybacz Draco, ale TERAZ jestem zajęta -odpowiedziała

patrząc mu prosto w oczy. Nie była ani trochę zdenerwowana. Jej wzrok zdawał

się doprowadzać Malfoy'a do szału.
-Słuchaj, swoich zdolności możesz

sobie używać na kimś innym, ale nie na mnie. Nic mnie nie obchodzi to, że

jesteś zajęta. Musze ci coś powiedzieć, bo najwyraźniej nie zrozumiałaś

tego, o czym wcześniej rozmawialiśmy.
-NIE MAM TERAZ CZASU , rozumiesz?

Spotkamy się wieczorem w dormitorium- mówiąc to, posłała Draconowi lodowate

spojrzenie, po czym zaczęła schodzić ze schodów. Harry podążył za nią. Był

ciekaw, o czym tak pilnie Malfoy chciał porozmawiać z ta dziewczyną i co

miało oznaczać owe zdanie: "swoich zdolności możesz sobie używać na

kimś innym". Jakich zdolności?
-Ee...Nadine nie musisz odprowadzać

mnie na boisko. Dzięki, że mnie poinformowałaś o zebraniu.
-Nie ma za co-

uśmiechnęła się- musiałam wrócić do zamku po odznakę (znasz przepisy), więc

prof. McGonagall poprosiła mnie, żebym przy okazji zawołała ciebie-

wyjaśniła dziewczyna.
- Zaraz, zaraz. Czyli ty też uczestniczysz w

zebraniu?
- Jasne, gram na pozycji szukającego- powiedziała Nadine,

posyłając Harry'emu słodki uśmiech. W tym momencie chłopak poczuł, nie

wiedząc czemu, że w tym roku bardzo trudno będzie wygrać mecz ze Ślizgonami.










Draco siedział na kanapie przed

kominkiem bezmyślnie wpatrując się w ogień. Było to jedyne miejsce w

dormitorium, w którym można było się ogrzać. Rozmyślał o Nadine. Ośmieszyła

go. Ośmieszyła i upokorzyła. Tak, i to przed kim? Przed jego największym

wrogiem. Niech ją szlag! Jeszcze tego pożałuje! Nikt nigdy nie

sprzeciwiał się Draconowi., nikt nie odważył się zaprotestować czy wyrazić

odmienne zdanie kiedy on był w pobliżu. Ta dziewczyna była inna.

Najwyraźniej za cel postawiła sobie wkurzanie Malfoy'a. W głębi serca

wiedział jednak, że ona taka po prostu jest. Nie daje sobą pomiatać i jeżeli

ma inne zdanie, mówi o tym otwarcie. Nienawidził jej, ale jednocześnie ta

jej odmienność intrygowała go. Przerwał swoje rozmyślania, bowiem usłyszał

dźwięk otwieranych drzwi.

Nadine weszła do dormitorium i pierwszą

osoba, którą zobaczyła był Draco wygodnie rozłożony na kanapie przed

kominkiem. Zdawał się na nią czekać.
- No więc? Udała się twoja randka z

Potterem?- spytał ironicznym głosem.
- Przestań się zgrywać-

odpowiedziała- miałam spotkanie związane z Quidditchem. Musieliśmy wszystko

uzgodnić. Ty- spojrzała na Malfoy'a- oczywiście, nie zostałeś

zaproszony, jako, że wyrzucono cię drużyny, kiedy zrobiłeś z siebie idiotę

i nie złapałeś znicza, fruwającego nad twoim uchem- posłała mu jadowite

spojrzenie. "Zaraz ja zabiję"- pomyślał Draco. Zerwał się z

kanapy, podbiegł do dziewczyny, chwycił ją za rękę i mocno wykręcił.
-

To był ostatni raz kiedy powiedziałaś do mnie cos takiego. Jasne? I nie waż

się już nigdy więcej ośmieszać mnie przed Potterem. Rozumiesz?
Nadine

nawet nie drgnęła. Zamiast tego posłała mu ironiczny uśmieszek.
- Bo co

mi zrobisz? Wezwiesz na pomoc swojego niezawodnego tatusia albo naślesz na

mnie Crayb'a i Goyl'a? Nie zapominaj o moich zdolnościach. Może

chcesz, żebym ci je zademonstrowała?
Chłopak momentalnie puścił jej

rękę.
- Myślisz, że jesteś sprytna, co? Ale ja nie jestem taki głupi jak

myślisz. Wiem jaka naprawdę jesteś i co zamierzasz.
- Hmm...ciekawe. Więc

co według ciebie zamierzam?
- To proste. Podoba ci się Potter. Grasz więc

przed nim tą swoją żałosną rolę dziewczyny, która nie wiadomo dlaczego

została przydzielona do Slytherinu. Jest przecież taka miła, sympatyczna i w

ogóle fajna. Tiara chyba musiała się pomylić- powiedział Draco. Nadine

milczała.
- Nie rozumiem co ty w nim widzisz- ciągnął dalej Malfoy- na

świecie jest przecież tylu interesujących chłopaków- starał się sprawiać

wrażenie jakby mówił to od niechcenia, jednak tak naprawdę bardzo zależało

mu na szczerej odpowiedzi.
- To proste. Wszyscy faceci, których dotąd

poznałam są za głupi, żeby zawracać sobie nimi głowę- powiedziała Nadine z

przekąsem, patrząc wymownie w stronę Draca- jednak Harry jest inny,

mądrzejszy. W tym momencie Malfoy zrobił się cały czerwony z wściekłości,

zacisną ręce w pięści i już miał zamiar jej odpowiedzieć, kiedy przyszło mu

coś do głowy. "Nie, nie zrobię jej tej satysfakcji. Gdybym się wkurzył

wprawiłbym ja tylko w jeszcze większa radość". Powstrzymał się więc i

powiedział:
- Ty chyba lubisz mnie denerwować. Niestety tym razem ci się

to nie udało- mówiąc do wyszedł, pozostawiając dziewczynę

samą.






-Harry, pogięło cię? Dobra, rozumiem, że

musiałeś jej towarzyszyć aż na boisko, ale żeby się do niej uśmiechać? Co ty

zwariowałeś? Przecież ta dziewczyna jest ze Slytherinu!- powiedział Ron

z wyrzutem.
-Uspokój się i nie mów tak głośno. Wiem, że jest ze

Slytherinu, ale nie zauważyłem jej odznaki, kiedy weszła do dormitorium. A

poza tym ona jest...inna- odpowiedział Harry.
- Wiem, że jest inna. W

końcu jest w tym samym domu co Malfoy. Pewnie jest taka jak on.
- Nie o

to mi chodziło, Nadine jest inna niż wszyscy Ślizgoni.
- Nadine? Więc

zdążyłeś już się z nią zaprzyjaźnić. No to fajnie- powiedział Ron z irytacją

w głosie.
- Posłuchaj, kiedy zbliżaliśmy się do wyjścia spotkaliśmy

Malfoy'a- Harry opowiedział przyjacielowi o spotkaniu dziewczyny i

Dracona.
- Odezwała się tak do niego? Naprawdę?- najwyraźniej Ron był pod

wrażeniem- chyba zaczynam ją lubić.
-A żebyś widział minę Draca-

roześmiał się Harry. Nie powiedział jednak przyjacielowi o owym zdaniu, w

którym Malfoy wspomniał cos o tajemniczych zdolnościach Nadine.




Był to dzień 1 grudnia. Śnieg pokrył białą zasłoną puchu cały

zamek i tereny wokół niego.
W dormitorium Slytherinu panował straszny

ziąb. Uczniowie zbijali się w małe grupki, mając nadzieję, że to ich chociaż

trochę ogrzeje. Na kanapie przed kominkiem wraz z kilkoma innymi

szczęściarzami siedziała Nadine. Była całkowicie pochłonięta lekturą grubej

księgi. W tym momencie z sypialni chłopców wynurzyła się jakaś postać i

skierowała prosto w stronę dziewczyny.
- Co mamy pierwsze?
-

Hmm...niech pomyślę. Śniadanie?- odpowiedziała lekko znudzonym tonem nie

odrywając wzroku od tomiska spoczywającego na jej kolanach.
- Pytałem na

poważnie- odpowiedział chłopak spokojnym głosem. Przez głowę przemknęła mu

myśl: "Nie daj się sprowokować".
- Nie wiem Draco, co ja

jestem? Informacja? Nie masz swojego planu?- mówiąc to wstała i nie

zaszczycając Malfoy'a ani jednym spojrzeniem wyszła z dormitorium.



Szła szybko w stronę Wielkiej Sali. Nie znosiła Ślizgonów, mimo, iż

była do nich podobna, działali jej na nerwy. Zachowywali się tak głupio i

dziecinnie. Ona natomiast była inna. Oprócz tego, iż posiadała takie zalety

jak spryt i przebiegłość, cechowała ją także inteligencja, błyskotliwość i

ambicja. Całkiem niedawno odkryła, że kiedy jest sama staje się zupełnie

normalną, spokojniejszą i milszą osobą. Wystarczy jednak, ze wejdzie do

dormitorium Slytherinu- od razu ujawniają się w niej jakieś drapieżne

instynkty. Przed nią pojawiła się nagle jakaś postać. Nadine rozpoznała ją,

ale nie zwróciła na to uwagi.
- Cześć- odezwała się Pansy- Idziesz na

śniadanie? Ostrzegam cię, nie ma tam nikogo z naszego domu, tylko sami

Gryffoni, Potter i ta jago paczka.
- Wiesz, jestem strasznie głodna,

więc chyba zaryzykuję- odpowiedziała, nawet się nie zatrzymując.

"Idiotka"- pomyślała o Pansy. Biorąc pod uwagę cechy charakteru te

dwie dziewczyny powinny były się zaprzyjaźnić. Nadine jednak uważała ją za

głupią gęś bez osobowości. Podobnie jak Malfoy Pansy często zasłaniała się

swoją bogata rodzinką, co wzbudzało jawną litość dziewczyny.
- Cześć

Nadine!- usłyszała czyjś głos. Odwróciła się, żeby zobaczyć kto to. Przy

wejściu do Wielkiej Sali stali Ron i Harry.



Wyraz twarzy

Nadine natychmiast się zmienił. Przybrała ona miły, sympatyczny wygląd.

Pewnym siebie, wesołym krokiem i z uśmiechem na ustach dziewczyna ruszyła w

stronę dwójki przyjaciół.
- Część wam- przywitała ich.
- Cześć- Harry

uśmiechnął się do niej- E...to jest mój kolega...
- Ron- dokończyła

Nadine- Tak wiem. Jesteście przecież najsławniejszymi osobami w szkole. Pod

wpływem tego pochlebstwa przyjaciel Harry'ego posłał dziewczynie ciepły

uśmiech.
"Podziałało- pomyślała- biedny Weasley, zawsze w cieniu

Pottera. Wystarczyło powiedzieć mu byle jaki komplement, aby stał się milszy

i bardziej cię polubił" W tym momencie w polu widzenia pojawił się

Draco. Przechodząc obok Nadine nie powiedział nic, przybrał jednak

pogardliwą pozę i wydał z siebie jakiś dziwny dźwięk, coś jakby

prychnięcie.
- Kretyn- powiedziała odprowadzając go wzrokiem.
- Chyba

za sobą nie przepadacie- odezwał się Ron- Właściwie to nie wiem, dlaczego

jesteś w Slytherinie. Wydajesz się zupełnie inna niż ludzie z twojego

domu.
- Często sama zastanawiałam się nad tym- odpowiedziała dziewczyna

starając się przybrać wyraz zadumy na twarzy- To chyba ze względu na moją

ambicję. Kurcze, tylko nie pomyślcie sobie, że jestem zarozumiała- mówiąc to

uśmiechnęła się.
- No co ty- powiedział Harry- Słuchaj Nadine, dzisiaj

wieczorem idziemy do Hagrida. Może e... wybrałabyś się z nami?- dodał

niepewnie.
- Jasne, bardzo chętnie- zgodziła się, co wywołało zadowolenie

na twarzy Pottera- Sorry, ale muszę już iść. Spotkamy się dzisiaj po

lekcjach przy wyjściu z zamku. OK.?
- OK- odpowiedzieli chórem obaj

przyjaciele. Nadine posłała im ostatni uśmiech po czym odeszła w stronę

stołu Slytherinu.
- No to ja już wiem, co tu się święci- powiedział Ron

szelmowsko.
- Przestań dobra?- Harry wydawał się nieco zdenerwowany- Ona

jest po prostu fajną dziewczyną. Pomyślałem, że dobrze byłoby ją poznać

lepiej.
- Dobra, dobra- ja już wiem swoje- powiedział jego przyjaciel

pod nosem.


Idąc w stronę stołu Nadine nie mogła powstrzymać

uśmiechu, który wypłyną na jej twarz. Wszystko poszło jak z płatka. Weasley

zadawał dokładnie te pytania, na które z góry przygotowała sobie odpowiedzi.

Jej zadowolenie nie mogło ujść uwagi Draca. Z braku miejsca musiała usiąść

naprzeciwko niego.
- Można wiedzieć cóż cię tak ucieszyło?- zapytał-

Czyżby Potter zaprosił cię na PRAWDZIWĄ randkę?
- Coś w tym rodzaju. I

wiesz co? Możesz sobie oszczędzić takich głupich numerów, jak przy wejściu

do Wielkiej Sali. Albo nie. Tak naprawdę ułatwiłeś mi sprawę, więc możesz

częściej robić takie dziecinne rzeczy. Draco poczerwieniał.
- A gdzież to

się wybieracie, jeżeli można wiedzieć?- zapytał z udawana uprzejmością.
-

Nie twoja sprawa. A właściwie dlaczego cię to tak interesuje? Czyżbyś był

zazdrosny, Dracusiu?- zasyczała
- Ja? Mianowicie o co? Bo chyba nie o

ciebie?- wybuchnął śmiechem- Masz za wysokie mniemanie o sobie.
- Nie

wydaje mi się- mówiąc to Nadine wstała od stołu- A teraz wybacz, ale za pięć

minut mamy transmutację... z Gryffonami- dodała, po czym wyszła z sali.







Harry, Ron i Hermiona pojawili się punktualnie o

szóstej przy wyjściu z zamku. Nadine już na nich czekała. Po wstępnym

przywitaniu cała czwórka ruszyła w stronę chatki Hagrida. Jednak rozmowa

jakoś się nie kleiła. "Wymyśl coś do cholery"- myślała gorączkowo

Nadine.
Pierwszy raz w życiu nie wiedziała co powiedzieć. Syknęła ze

zniecierpliwienia. "Eureka! Już wiem"- przeleciała jej przez

głowę myśl szybka niczym błyskawica.
- Harry, słyszałam, że znasz mowę

węży. Może powiesz mi o tym coś więcej? No wiesz, jak to się dzieje, że

możesz porozumiewać się z tymi zwierzętami, skąd się o tym dowiedziałeś

itp.- zapytała, usiłując sprawić, by na jej twarzy rysowała się błagalna

prośba. Chłopak widząc to zaczął szczegółowo opowiadać, o tym jak uwolnił

wielkiego boa z klatki w zoo, jak pokonał bazyliszka w komnacie tajemnic

itd. Od czasu do czasu przerywał mu Ron, wtrącając jakieś śmieszne

komentarze i sprawiając, że wszyscy wybuchali śmiechem. To sprawiło, że

nastrój momentalnie się poprawił. Gawędząc wesoło stanęli przed chatką.

Hermiona zapukała, a po chwili drzwi otworzył im wielki, swojsko wyglądający

mężczyzna.
- Witajcie- przywitał ich- A kogóż to przyprowadziliście ze

sobą?- zapytał patrząc w stronę Nadine. W chwilę potem spostrzegł odznakę,

przypiętą do jej płaszcza. Twarz Hagrida przybrała na moment groźny wygląd,

ale zaraz potem wygładziła się.
- Więc, e... jesteś z Slytherinu- bąknął-

mam nadzieję, że nie przyjaźnisz się z Malfoy'em, bo inaczej będziesz

musiała e...
- No jasne, że Nadine nie przyjaźni się z tym kretynem-

wtrącił szybko Harry- Myśli o nim to samo, co my.
- W takim razie

rozgość się- powiedział już wyraźniej milszy Hagrid biorąc od niej

płaszcz.
Cała czwórka usiadła za wielkim, dębowym stołem, stojącym na

środku pokoju. Zaczęli rozmawiać o szkole, jak się tu dostali, co lubią,

czego nienawidzą itp. Tymczasem ich wielki przyjaciel przygotowywał jakiś

smakowicie pachnący trunek. Chwilę później podał im to z zagadkową miną.


- Hagridzie, co to jest?- spytał podejrzliwie Ron.
- Nie mogę

powiedzieć, to moja tajemnica- odpowiedział olbrzym z błyskiem w oczach-

Pijcie- dodał. Po kolei wszyscy pociągnęli małe łyczki.
- Hmm...

niezwykle orzeźwiające i rozgrzewające. Chyba wiem, co to jest. To...-

Nadine odezwała się pierwsza
- Ciii!!!- szybko przerwał jej

Hagrid- nie chcę, żeby ktokolwiek się dowiedział. Chociaż... nie

podejrzewałem, że jakaś osoba, szczególnie ze Slytherinu, będzie wiedziała

co to jest- dodał, patrząc z uznaniem na dziewczynę. "Ha, ty też jesteś

już mój kochaneczku- pomyślała Nadine z satysfakcją- Została mi już tylko

Hermiona, a reszta Gryffonów na pewno nie będzie miała nic przeciwko"

Wtedy przypomniała sobie Draca. Co on powie? Co zrobi reszta Ślizgonów,

kiedy się dowiedzą, że...
- Hey Nadine! Śpisz?- wydzierał się Ron

wymachując jej ręka przed oczami.
- Odczep się ode mnie, dobra?-

warknęła, nie panując nad swoją odpowiedzią.
W pomieszczeniu zrobiło się

cicho. Słychać było tylko ogień trzaskający na kominku i ujadanie Kła na

zewnątrz. "Cholera"- pomyślała Nadine- Co ja

narobiłam!"
- E... przepraszam Ron- wymamrotała- Strasznie nie

lubię, jak ktoś przeszkadza mi w myśleniu. Staję się wtedy zła. Wiesz jak to

jest, wyobrażasz sobie jakąś rzecz, aż tu ktoś nagle macha ci ręką przed

oczami. Naprawdę jest mi przykro, nie chciałam cię urazić, ale kiedy zdarza

się cos takiego, po prostu nie panuję nad sobą- spojrzała na niego

błagalnie. Wypadła doskonale. Sprawiła, że to Ron poczuł się winny, a Harry

w duchu przyznawał jej rację.
- To ja przepraszam, Nadine- powiedział

Weasley ze skruszona miną- nie wiem jak to jest komuś przerywać bo sam

niezbyt często myślę. Ostatnia uwaga sprawiła, że cała piątka się

roześmiała. Zdawało się, że wszystko wróciło do normy.


Na dworze

było okropnie zimno. Draco przytulony do jednej ze ścian chatki Hagrida czuł

jak mróz przenika go do szpiku kości. Mimo, iż zdawało mu się, że niedługo

zamarznie, postanowił zostać i zobaczyć, co robi Nadine. Wstydził przyznać

się, nawet sam przed sobą, że przyszedł tu za nią z powodu zwyczajnej

zazdrości. Chłopak spojrzał przez szybę. Dziewczyna siedziała obok

Harry'ego. Rozmawiali ze sobą i głośno się śmiali. W środku panowała

wspaniała atmosfera. Mogło się zdawać, że cała piątka czuje się ze sobą

wprost cudownie. Draco zobaczył jednak coś, co tylko on mógł ujrzeć. Znał

dobrze tę zielonooką dziewczynę, wiedział jaka jest, można nawet zaryzykować

stwierdzenie, że czytał w jej myślach. Widział, jak czujnie rozglądała się

po pomieszczeniu, badając każdą rzecz, w nim się znajdującą. Zauważył, że

stara się nad sobą panować, że cały czas udaje. "Przeklęta

hipokrytka"- pomyślał. Kiedy widział, jak Nadine powstrzymuje swoje

uczucia, miał ochotę ja udusić. "Niech teraz coś się wydarzy, niech się

chociaż raz pomyli, zrobi coś niezaplanowanego, cokolwiek"- modlił się

w duchu. Wtedy nagle zauważył, iż wszystkie osoby zgromadzone w

pomieszczeniu zamilkły i wpatrywały się w Nadine. Dziewczyna zaczęła cos

wyjaśniać, tłumaczyć. Po chwili na twarzach pozostałych osób zagościł

uśmiech. Wszystko wróciło do normy, no prawie wszystko. Draco mógł zobaczyć

na twarzy swojej "znajomej" wyraźne postanowienie, że już nigdy w

życiu nie dopuści do takiej sytuacji. Poczuł jak ogarnia go ogromna złość.

Znowu jej się udało! Trzeba przyznać, że kiedy udawała, była

perfekcyjna, umiała samym tylko wyrazem twarzy sprawić, aby jakaś osoba

poczuła się winna. "No i jeszcze te jej zdolności"- pomyślał

Draco. Przez chwilę chłopak rozważał, czy nie powiedzieć Harry'emu jaka

naprawdę jest jego nowa koleżanka, jednak po dłuższym namyśle doszedł do

wniosku, że Potter z pewnością by w to nie uwierzył, poza tym nie zamierzał

robić niczego, co mogłoby wyjść na dobre jego największemu wrogowi. Po

chwili Malfoy zdecydował się wrócić do szkoły. Popatrzył jeszcze przez

moment na śmiejąca się Nadine po czym odszedł wolno w stronę zamku.



"Muszę bardziej nad sobą panować- myślała Nadine- już nigdy

więcej nie mogę dopuścić do takiej sytuacji." Mimo, iż Harry znowu

śmiał się do niej, zdawała sobie sprawę, że coś popsuła, bezpowrotnie.

Postanowiła to nadrobić. Brała czynny udział w rozmowie, sypała żartami jak

z rękawa, jednym słowem starała się zrobić wszystko, aby pozostałe osoby

zapomniały o tym, jak odezwała się do Rona. W pewniej chwili naszło ją

dziwne uczucie. Poczuła się zmęczona tym ciągłym udawaniem, miała ochotę być

sobą, zachowywać się tak, jak chce. Jednak już w następnym momencie

powiedziała sobie stanowczo, że to niemożliwe. Żeby osiągnąć swój cel musi

ponieść pewne ofiary. Odruchowo spojrzała w stronę okna, tak jakby coś ja do

tego zmuszało. Zdążyła zauważyć blond czuprynę, która zaraz potem zniknęła.


"Malfoy?"- pomyślała. Miała ochotę głośno się roześmiać,

jednak powstrzymała się od tego.
Ze zdziwieniem stwierdziła, że zrobiło

jej się miło i jakoś tak... cieplej na sercu. Draco przyszedł za nią do

chatki! Niewiarygodne! Bez względu na to co mówił, był o nią

zazdrosny!
"Ha! Teraz będę się mogła nad nim

znęcać!"- pomyślała z satysfakcją. Nie mogła się już tego

doczekać.








Nadine weszła do dormitorium i

tak, jak się spodziewała zobaczyła Malfoy'a siedzącego przed kominkiem.

Spojrzał w jej stronę.
- Coś długo trwała ta randka- powiedział.

Dziewczyna zdziwiła się. W jego głosie nie było ani trochę ironii, tylko

jakby... zmęczenie i rezygnacja- jak wykorzystaliście ten cudowny czas?-

mówił dalej nawet bez cienia ciekawości.
- Dlaczego pytasz? Spędziłeś

przecież cały wieczór pod oknem podglądając co robię- odpowiedziała. Chwila

na którą czekała, chwila kiedy chciała poznęcać się nad Draconem wreszcie

nadeszła, lecz co dziwne Nadine nie czuła z tego powodu żadnej satysfakcji.


Malfoy drgnął i podniósł wzrok.
- Skąd o tym wiesz?- warknął.
-

Ach Draco ja mam wiele ukrytych zdolności, o których nie wiesz. Oprócz tych

złych jestem... jasnowidzem- dodała szeptem, jakby chcąc wywołać uczucie

grozy. Chłopak zorientował się, że dziewczyna robi sobie żarty. Ogarnęła go

złość. Teraz kiedy wiedziała, o jego "wypadzie", będzie mogła go

poniżać, wyśmiewać się i ośmieszać przed innymi. Na początku chciał jej coś

odpowiedzieć, coś chamskiego, jednak po chwili zrezygnował. Wiedział, że aby

ją zdenerwować wystarczy udawać, iż te słowa nie wywarły na nim żadnego

wrażenia. Nadine nie znosiła być ignorowana. Liczyła na kłótnię, w której

mogłaby poniżyć swego przeciwnika.
- Wiesz co? Żal mi ciebie- powiedział

powoli, patrząc jej wyzywająco w oczy. Były one złowrogie i czujne, ale

zarazem tajemnicze. Draco obserwował z rosnącym zadowoleniem, jak twarz

dziewczyny staję się coraz bardziej czerwona.
- Żal? A można wiedzieć

dlaczego?- zapytała, z trudem powstrzymując się by nie skoczyć na

Malfoy'a i nie wydrapać mu oczu.
- Tak, żal mi ciebie, ponieważ

zachowujesz się jak zupełnie inna osoba. Nie potrafisz, a może nie chcesz

być sobą. Grasz swoją śmieszną rolę, co wzbudza we mnie tylko i wyłącznie

litość- mówił rozkoszując się wrażeniem jakie jego słowa wywarły na Nadine.

"Tym razem to ja wygrałem"- pomyślał.
Dziewczyna wpatrywała

się w Dracona, jakby miała ochotę go zabić. Pewnie wydawało mu się, iż

wygrał. Jeżeli tak, to był w błędzie.
- Jeżeli tak bardzo mnie

nienawidzisz i czujesz do mnie tylko litość, dlaczego więc dzisiaj wieczorem

poszedłeś za mną do chatki tego olbrzyma? Dlaczego to wszystko tak bardzo

cię interesuje? Dlaczego ciągle wypytujesz mnie o spotkania z Harrym,

udając, że robisz to tylko i wyłącznie po to, żeby się pośmiać? Może

odpowiesz mi na to pytanie?- zapytała ze złością- Mam dosyć twojego

wścibstwa i pytań o moje prywatne sprawy. Czemu po prostu się nie odczepisz,

co?- te słowa wyleciały z niej z szybkością błyskawicy
Draco stał nic nie

mówiąc.
- To do siebie powinieneś czuć litość- zakończyła. Chwilę

patrzyli na siebie, nie wymawiając ani jednego słowa. Nadine czekała na to,

co powie Malfoy, kiedy jednak nic nie zrobił, powiedziała ze

zniecierpliwieniem:
- Nieważne, po co ja to w ogóle mówię.
Po czym

odeszła w stronę sypialni dziewcząt.

Draco wpatrywał się w ścianę,

jakby licząc na to, że ona mu odpowie. Usiłował znaleźć wyjaśnienia na

pytanie postawione przez Nadine. Dlaczego to wszystko, tak bardzo go

obchodzi? Dlaczego włóczy się za nią i bez przerwy zasypuje pytaniami?

Odpowiedź, która nasunęła mu się na myśl wydawała się śmieszna. Wybuchnął

rechotem. "Ona najwyraźniej myśli, że się w niej zakochałem". Po

chwili, zamilkł, jakby nad czymś się zastanawiając. Jego twarz przybrała

poważny wygląd. Nie to przecież nie możliwe...- pomyślał z lekkim niepokojem

po czym odszedł w stronę sypialni.
Dni, które potem nadeszły nie

należały do najłatwiejszych dla Nadine. Po ostatniej kłótni z Malfoy'em,

chłopak prawie w ogóle z nią nie rozmawiał. Traktował dziewczynę jak

powietrze. Poza zdawkowym "cześć", wypowiadanym z pogardą, wcale

się nie odzywał.
Na początku Nadine była zadowolona z takiego obrotu

sprawy. Nikt jej nie wypytywał, nie śledził, nie naprzykrzał się. Jednak z

czasem zaczęło jej brakować kłótni z Draconem, chwili, gdy wchodziła do

dormitorium i widziała go, jak siedział na kanapie przed kominkiem, czekając

aż przyjdzie. Nie chciała się do tego przyznać, nawet przed samą sobą.
O

wiele bardziej zadowolona była ze swojej znajomości z Harrym. Od jakiegoś

czasu byli prawie nierozłączni. Chodzili razem na zajęcia, a potem długo

rozmawiali, stojąc przy schodach do poszczególnych dormitoriów. Te spotkania

stały się już niemal regułą. Codziennie, punktualnie o 21, gdy kończyły się

lekcje, szli zgodnie w stronę lochów Snap'a, po czym siadali na

stopniach i długo dyskutowali. Z czasem, kiedy Nadine lepiej poznała

Harry'ego, ten chłopak zaczął ją jeszcze bardziej intrygować. Miał w

sobie wiele tajemnic, które chciała poznać. Liczyła się z tym, że wszyscy

Ślizgoni odwrócą się do niej plecami, z chwilą, w której zacznie oficjalnie

chodzić z Potterem, lecz nie dbała o to. Nigdy nie przejmowała się opinią

ludzi, zwłaszcza tych, których uważała za głupich. Nie wątpiła, że moment,

na który tak długo czekała wkrótce nadejdzie.

Harry i Ron siedzieli

w dormitorium Gryffindoru, odrabiając pracę domową z jednego z przedmiotów.

Nauka jakoś im nie szła, odłożyli więc pergaminy i wygodnie rozsiedli się na

kanapie przed kominkiem.
- Nie znoszę wróżbiarstwa. To najgorszy

przedmiot na świecie- powiedział Ron znudzonym głosem.
- Zapominasz o

eliksirach- wtrącił Harry.
- Możesz mi nie przypominać? Dzisiejsza

lekcja to był koszmar. Gdyby nie Nadine z pewnością wylałbym całą zawartość

kociołka na siebie albo dodał jakiegoś zupełnie niepotrzebnego składnika.


- Szczerze mówiąc, to nie zauważyłem żebyś tam cokolwiek robił-

powiedział jego przyjaciel żartobliwym tonem.
- E...- Ron był

zakłopotany- w gruncie rzeczy tak było. Nadine sama zrobiła ten eliksir.

Wstyd się przyznać, ale ja po prostu stałem i patrzyłem, jak przygotowywała

poszczególne składniki i wrzucała je do kociołka. Kiedy inni męczyli się- my

mieliśmy już gotowy wywar i mogliśmy odpocząć- Harry milczał. Nadine była

świetna z eliksirów, przejawiała więc typowo ślizgońskie zainteresowania.

Trochę go to niepokoiło. Po takiej dziewczynie jak ona bardziej spodziewałby

się uzdolnień w kierunku transmutacji, czy chociażby wróżbiarstwa. Martwił

się też tym incydentem u Hagrida. Nadine sprawiała wtedy wrażenie jakby

puściły jej nerwy.
- Ron- zapytał przyjaciela- co myślisz o owym zajściu

u Hagrida?
- O tym, co powiedziała Nadine? Wcale się jej nie dziwię.

Zachowywałem się jak kretyn- odpowiedział beztrosko przyjaciel- Każdy by się

zdenerwował w takiej sytuacji.
Ta odpowiedź uspokoiła Harry'ego.

"Czym ja się w ogóle martwię- skarcił siebie w duchu- przecież ona

nigdy w życiu by mnie nie okłamała. Po prostu nie jest taka".
-

A dlaczego ty się tak o nią wypytujesz, co?- zapytał Weasley- Już dawno

zauważyłem jak wodzisz za nią wzrokiem i przyglądasz się na...- nie zdążył

dokończyć, bo dostał w głowę książką do transmutacji.







Był 15 grudnia. Zbliżały się Święta Bożego

Narodzenia, a wraz z nimi- bal. Kiedy Dumbledore ogłosił, iż w tym roku

odbędzie się zabawa, w szkole zapanowała gorączkowa atmosfera. Na

korytarzach widać było małe grupki dziewcząt i chłopców, którzy żywo o czymś

dyskutowali, chichocząc przy tym jak pięcioletnie dzieci. Takie zachowanie

niezmiernie denerwowało Nadine. Szła ona właśnie korytarzem, kiedy zobaczyła

dwie rozmawiające koleżanki i chłopaka, który najwyraźniej był bardzo

zakłopotany i zawstydzony. Po chwili przyjaciółki wybuchnęły śmiechem

sprawiając, iż twarz młodzieńca pokryła się szkarłatem. "Idiotki"-

pomyślała, przechodząc obok nich i posyłając im spojrzenie pełne litości.

Miała po dziurki w nosie tych wszystkich wygłupów. Zdawało się, że uczniowie

Hogwartu powariowali. Dziewczyny, i to nawet te ze Slytherinu, zachowywały

się jak kretynki. Nadine od początku wiedziała z kim uda się na bal. Była

całkowicie pewna, że wszystko co sobie obmyśliła, pójdzie zgodnie z planem.

Nie mogło przecież zdarzyć się inaczej. Weszła do dormitorium. Znajdowało

się tam pełno ludzi, którzy oczywiście dyskutowali o zabawie.
- Nie

macie innych tematów do rozmowy?- zapytała ze złością rzucając książki na

kanapę i kierując się z powrotem w stronę drzwi. Nie zamierzała zostać tam

ani minuty dłużej.
Wybiegając z pomieszczenia wpadła na jakąś osobę

idąca równie szybko jak ona.
- Uważaj jak chodzisz- powiedziała schylając

się, aby podnieść swoje rzeczy.
- Do Pottera z pewnością byś się tak nie

odezwała- usłyszała znajomy głos. Podniosła oczy. Draco. Opierał się o

ścianę i patrzył na nią spokojnym, badawczym wzrokiem. To nieoczekiwane

spotkanie trochę ja speszyło. Szybko jednak odzyskała swoja zwykłą pewność

siebie.
- Niestety nie ma teraz czasu na rozmowy z idiotami. Spieszę się-

powiedziała.
- Nie wątpię. Zapewne idziesz do Pottera. Nie będę cię więc

zatrzymywał- odparł tym swoim zwyczajnym, beznamiętnym głosem. Zirytowało ją

to. Była w podłym nastroju, a teraz jeszcze Malfoy stroi sobie żarty. Stała

chwilę zastanawiając się "A czemuż by nie...- myślała- już tak dawno

tego nie robiłam. Mały trening nie zaszkodzi". Nie mogła powstrzymać

upiornego, złośliwego uśmiechu, który wypłyną na jej twarz. Draco widząc to,

mimo woli się wzdrygnął. Jeszcze nigdy nie widział równie złowrogiego

wyrazu. Nadine podeszła do niego i spojrzała mu w oczy. Oboje stali tak

blisko, iż lekko dotykali się rękami.
- Powiedziałam ci już kiedyś-

zaczęła mówić głośno i wyraźnie- że nie lubię kiedy ktoś wtrąca się w moje

prywatne sprawy. Myślałam, że to zrozumiałeś, chyba jednak się myliłam.


Draco stał chwilę nie wiedząc co odpowiedzieć. Nagle poczuł straszny

ból. Z przerażeniem stwierdził, że zaczyna tracić wzrok. Złapał się za głowę

"Zabiję ją!"- przeleciało mu przez myśl. Usiłował zamachnąć

się i uderzyć Nadine, nie udało mu się jednak. Ból w głowie cały czas

narastał, zdawało się, że zaraz rozerwie mu czaszkę. Upadł na kolana. Po

krótkiej chwili usłyszał ironiczny, pełen satysfakcji głos:
- Właśnie o

to mi chodziło. Draco na kolanach proszący o przebaczenie.
Malfoy był

wściekły. Podniósł się z ziemi i zaczął biec na oślep. Jakby z oddali

przypłynął ku niemu złośliwy, szyderczy śmiech. Chłopak stawał się coraz

bardziej przestraszony, ale zarazem wściekły. Nie wiedział tak naprawdę, jak

wielką mocą dysponuje Nadine. Od ostatniego razu jej zdolności niezmiernie

się rozwinęły. Powoli zaczynał tracić poczucie rzeczywistości, nie wiedział

gdzie jest i co się dzieje. Nie miał już siły. Przyklęknął.

"Przestań"- z jego ust wydobył się błagalny szept. Wtedy

nieoczekiwanie ból ustąpił, a wzrok zaczął powracać. Obejrzał się.

Dziewczyna stała nieopodal uśmiechając się złośliwie.
- Mam nadzieję, że

teraz odczepisz się ode mnie. W przeciwnym razie będę musiała znowu troszkę

cię postraszyć- powiedziała. Odwróciła się i już chciała odejść, kiedy Draco

chwycił ją za rękę.
- To się tak nie skończy, pamiętaj. Pożałujesz tego.

Sprawię, że Potter cię znienawidzi- wysyczał.
- Ciekawa jestem jak to

zrobisz- przemówiła z ironią- a teraz puść mnie. Szarpnęła ręką po czym

odeszła w stronę Wielkiej Sali.


Szła szybko korytarzem. Była

zaczerwieniona a jej oczy świeciły jak gwiazdy. "Właściwie

niepotrzebnie to zrobiłam- myślała- wystarczyło trochę go postraszyć. Ale

przynajmniej teraz odczepi się ode mnie raz na zawsze". Poczuła się

dziwnie. Przecież tak naprawdę chciała się z nim zobaczyć, chociażby tylko

po to, żeby posłuchać jak się z niej naśmiewa. Wiedziała, że w

rzeczywistości był zazdrosny. Starał się to ukryć poprzez swoje ironiczne

komentarze. Teraz kiedy wreszcie odezwał się po dwóch tygodniach milczenia

ona zrobiła taki numer. Przecież nie chciała, tak wyszło. "To wszystko

przez niego. Jego zachowanie zawsze doprowadza mnie do szału- myślała ze

złością- Nie ma co się nad tym zastanawiać. Zrobiłam to i nic już tego nie

zmieni". Nagle zdała sobie sprawę jak musi wyglądać: czerwona i

spocona. Postanowiła jak najszybciej doprowadzić się do porządku. Skierowała

swe kroki w stronę łazienki.

Draco wpadł do dormitorium szybko jak

błyskawica i zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu. Jego zachowanie

wywołało zarówno zaciekawienie jak i zbiorowy wybuch śmiechu. Nie zwracał na

to uwagi. Usiadł na kanapie i zaczął wpatrywać się w ogień. Robił tak zawsze

gdy miał jakiś problem. "Muszę coś wymyślić- zastanawiał się

gorączkowo- Ona jeszcze tego pożałuje. Kłopot w tym, że tak mało czasu

zostało do wyjazdu z Hogwartu. Niedługo święta". Naraz przypomniał

sobie o czymś. Bal. No jasne! Dużo ludzi, wszyscy będą widzieć. Wprost

wymarzone miejsce na skompromitowanie Nadine i przekreślenie jej szans u

Pottera. W jednej chwili podjął decyzję o pozostaniu w szkole podczas świąt.

Problemem było tylko co zrobić. Jednak już w następnej chwili odpowiedz

nadeszła sama. W przeciągu pięciu minut Draco miał już opracowany dokładny

plan. Zadowolony z tego wyszedł z dormitorium i skierował swe kroki się w

stronę Wielkiej Sali, aby tam dopracować szczegółowo swój projekt.



Weszła do łazienki i stanęła przed lustrem. Była cała czerwona.

Odkręciła wodę chcąc się umyć kiedy nagle usłyszała za sobą jakiś szelest.

Odwróciła się. Niedaleko, opierając się o drzwi ubikacji stała Hermiona

Granger. "A co ona tu robi? Powinna siedzieć teraz w bibliotece-

pomyślała złośliwie Nadine.
- Cześć- powiedziała zmuszając się do

uśmiechu.
- Witaj- odpowiedziała jej dziewczyna- Wszystko w porządku?

Dziwnie wyglądasz- spojrzała na nią badawczym wzrokiem.
- Nie, wszystko

jest ok. Postanowiłam trochę pobiegać po zamku, aby schudnąć na bal-

wytłumaczyła Nadine.
"Boże co za kretyńskie

usprawiedliwienie"- przeleciało jej przez głowę.
- Ty?- Hermiona

uśmiechnęła się - przecież i tak jesteś szczupła. To raczej ja powinnam

zacząć trenować.
- E tam, nie przesadzaj- odpowiedziała- A tak odnośnie

zabawy: wiesz już z kim pójdziesz?
Dziewczyna lekko się

zaczerwieniła
- Zaprosił mnie Ron- powiedziała cicho, spuszczając wzrok.

"To piękne, chyba zaraz się rozpłaczę- pomyślała Nadine powstrzymując

się, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- A ja chyba w ten wieczór zostanę w

dormitorium i będę się nudziła ja diabli- wyszeptała, przybierając smętny

wyraz twarzy. "Hermiona na pewno poinformuje Harry'ego o tym, że

jeszcze nie mam pary"- przeleciało jej przez głowę.
- Chyba

żartujesz! Na pewno dostaniesz masę zaproszeń. Ja nawet mogę ci już

zagwarantować jedno- odpowiedziała Granger tajemniczym głosem. "Ja tez

mogę"- dopowiedziała sobie Nadine w myślach.
- Sorry, ale muszę już

iść. Spotkamy się pewnie dzisiaj wieczorem u Hagrida. Na razie!-

pożegnała się i szybko wybiegła z łazienki. Nareszcie uwolniła się od tej

kujonki! Postanowiła udać się do Wielkiej Sali. A nuż spotka

Harry'ego...


W Wielkiej Sali nie było jednak nikogo. Nadine

przez chwilę zastanawiała się, czy nie wrócić do dormitorium, jednak niechęć

przed możliwym spotkaniem z Malfoy'em powstrzymała ją od tego. Podeszła

wolno do wielkiej choinki stojącej w lewym rogu pomieszczenia, przy stole

Gryffindoru i usiadła na jednym z krzeseł. Rozejrzała się wokoło. Sala była

udekorowana różnymi zaczarowanymi świecidełkami. Największe wrażenie robiło

jednak drzewko, na które teraz spoglądała dziewczyna. Z sufitu spadały na

nią płatki śniegu (oczywiście zaczarowane J). Panowała zupełna cisza

przerywana tylko odgłosem ognia trzaskającego w kominku. Ta cudowna

atmosfera działała uspokajająco na stargane nerwy Nadine. Dziewczyna

zamknęła oczy i wbrew całej swojej naturze dała się ponieść wspaniałemu

nastrojowi chwili. Wiedziała co zaraz nastąpi, nie chciała jednak, nie miała

siły zrezygnować z tego wspaniałego uczucia, które ją wypełniało. Westchnęła

głęboko i zaczęła śpiewać starą piosenkę, jaką nauczyła ją mama, gdy Nadine

była jeszcze mała. Mama... Cisza została przerwana przez piękną melodię,

najpierw unoszącą się lekko w przestrzeni, potem rozbrzmiewającą coraz

głośniej...

When the cold of winter comes
Starless night will

cover day
In the veiling of the sun
We will walk in bitter

rain

But in dreams
I still hear your name
And in dreams
We

will meet again

When the seas and mountains fall
And we come to

end of days
In the dark I hear a call
Calling me there
I will

go there
And back again...

Po wpływem piosenki nawiedziły ją

wspomnienia. Wspomnienia domu, mamy, tej wspaniałej atmosfery i poczucia

bezpieczeństwa. Zamknęła powieki, chciała powstrzymać łzy napływające do

oczu, nie zdołała...

Nie widziała pewnej osoby, która weszła do sali

podczas, gdy ona śpiewała. Osoba ta szybkim krokiem zbliżyła się do

dziewczyny chcąc jej coś powiedzieć, kiedy jednak zobaczyła łzy spływające

po jej policzkach stanęła jak sparaliżowana. Wpatrywała się chwilę w

zadziwiający obraz, który zobaczyła, po czym w złowrogich, szarych oczach

tej osoby, pojawił się jakiś wesoły, ciepły ognik. Tajemniczy jegomość

popatrzył jeszcze chwilę na dziewczynę, po czym odszedł spokojnym, cichym

krokiem w stronę wyjścia. Ale Nadine miała zamknięte powieki i nie wiedziała

co się wokół niej dzieje...

Harry szedł szybko w stronę biblioteki.

Miał tam zamiar spotkać się z Hermioną. Pchnął duże, kwadratowe drzwi i

rozejrzał się po pomieszczeniu. Jego koleżanka siedziała przy małym stoliku,

nieco odizolowanym od reszty. Ruszył w tamtą stronę. Już miał powiedzieć

"cześć", ale Hermiona odezwała się pierwsza.
- Zaprosiłeś już

ją?- zapytała, nie podnosząc oczu znad wielkiej, starej księgi spoczywającej

na stole.
- Kogo?- odpowiedział chłopak
- Nie udawaj, że nie wiesz.

Mówię o Nadine- powiedziała dziewczyna z nutką zniecierpliwienia w głosie.

Harry spojrzał na nią. Była zdenerwowana, a to zdarzało jej się bardzo

rzadko.
- Co ci jest?- wyszeptał tak, aby nikt inny tego nie

usłyszał.
- Nieważnie. Zadałam ci pytanie. Zaprosiłeś ją?
Chłopak

chciał ponownie zapytać Hermionę, co ją ugryzło, ale ton głosu dziewczyny

sprawił, że zrezygnował z tego.
- Nie- powiedział szczerze.
- No więc

kiedy zamierzasz to zrobić?
- Dzisiaj wieczorem po spotkaniu u Hagrida-

spokojny głos Harry'ego nie zdradzał, jak bardzo chłopak się denerwował-

Ale co jeśli ktoś ją już zaprosił?
- Nie martw się. Rozmawiałam z nią

dzisiaj. Nie dostała jeszcze żadnego zaproszenia- Hermiona zrobiła krótką

pauzę- Przynajmniej tak powiedziała...
Harry spojrzał na koleżankę i w

jego oczach pojawiły się gniewne błyski.
- Co sugerujesz?- zapytał ze

złością.
- Nic, ja tylko mówię, jak było- dziewczyna chciała wstać ale

Harry zastąpił jej drogę.
- Myślisz, że cię okłamała i robiła to już

wcześniej?
- Będę szczera- zaczęła Hermiona- Na początku ją lubiłam, ale

z czasem zdałam sobie sprawę, że jest w niej coś dziwnego. Harry, pomyśl,

ona jest ze Slytherinu! Musiał być jakiś powód, że umieszczono ją akurat

tam- dziewczyna mówiła bardzo głośno i zdecydowanie.
- Wcześniej tak nie

myślałaś.
- Tak, ale... dzisiaj spotkałam ją w łazience. Była bardzo

spocona i czerwona i miała takie... dziwne oczy. Przez chwilę nawet bałam

się jej. Powiedziała, że biegała po zamku, żeby schudnąć na bal. Nie

uważasz, że to trochę dziwne?
- Nie- przemówił Harry tak spokojnym

głosem, że Hermiona popatrzyła na niego ze zdziwieniem- Ufam jej. Słuchaj,

ona nie jest taka jak reszta Ślizgonów. Dostała się do tego domu tylko i

wyłącznie ze względu na swoją ambicję.
- Jesteś pewny? Popatrz, ja też

jestem ambitna, ale jakoś Tiara umieściła mnie w Gryffindorze- Harry nagle

przypomniał sobie o zdolnościach, które rzekomo posiadała Nadine.

Zaniepokoiło go to. Jednak już w następnej chwili pozbył się wątpliwości.

"Ufam jej, bez względu na to mówi Hermiona".
- Twoje oskarżenia

są bezpodstawne. Jeszcze przekonasz się, że byłaś w błędzie- powiedział do

koleżanki.
Hermiona podeszła do niego i położyła mu rękę na

ramieniu.
- Harry, ja cię nie oskarżam- odpowiedziała- Po prostu martwię

się o ciebie. Jestem twoją przyjaciółką i zawsze możesz liczyć na moją

pomoc. Być może jestem w błędzie, ale mimo to ufam swojej intuicji-

popatrzyła na niego z uśmiechem po czym wyszła, zabierając ze sobą wszystkie

swoje książki.
- A praca domowa?- zdążył krzyknąć za nią chłopak
-

Nie sądzę, żebyśmy w obecnej sytuacji byli zdolni się skoncentrować- to był

koniec ich rozmowy.

Harry wyszedł z biblioteki kilka minut później.

Nie wiedział tak naprawdę co ze sobą zrobić. Rozmowa z Hermioną zasiała w

nim ziarnko niepewności, którego pomimo wielkich chęci, nie mógł do końca

wyplenić. Nie wiedział jak znalazł się w pobliżu Wielkiej Sali. Już miał

zamiar skierować swe kroki w stronę dormitorium kiedy zobaczył wychodzącą z

sali postać. Był to Malfoy. Harry ze zdziwieniem stwierdził, że jego

największy wróg tym razem nie ma zaciętego i wyniosłego wyrazu twarzy, lecz

wydaje się jakby zamyślony. W tym momencie Draco dojrzał Pottera i na jego

ustach z powrotem pojawił się szyderczy uśmieszek.
- Potter- przemówił-

Jest jedna rzecz, o którą już dawno chciałem cię zapytać. Mianowicie z kim

idziesz na bal? Wiesz, zastanawiałem się, czy wybierzesz tą szlamę Granger,

czy może siostrunię swojego kumpla- Ginny?
- To nie twoja sprawa Malfoy-

odpowiedział Harry- Mogę ci tylko powiedzieć, że nie idę z żadną z

nich.
- W takim razie już wiem- Draco zrobił pauzę- czyżbyś zamierzał

pójść na bal z Nadine?
- Powiem jeszcze raz: to nie twoja sprawa- Harry

zaczynał się denerwować.
- Spokojnie, spokojnie Potter. Nic ci nie

zrobię- zaśmiał się Malfoy- Już sobie idę. I życzę udanej randki z tą

hipokrytką- zakończył po czym zniknął w czeluściach lochów

Sneap'a.

Hipokrytką? Co Malfoy miał na myśli, mówiąc te słowa? I

dlaczego wydawał się taki zamyślony i zmieszany, gdy wychodził z sali? Takie

pytania chodziły po głowie Harry'emu, kiedy zaintrygowany przekroczył

próg Wielkiej Sali, aby sprawdzić, co było powodem tego "innego"

stanu Malfoy'a. Natychmiast dostrzegł jakąś postać siedzącą przy stole

Gryffindoru. Zaczął iść w tamtą stronę. Z każdym krokiem upewniał się w

swoim przeświadczeniu, że jest to Nadine. Kiedy jednak podszedł

wystarczająco blisko, zobaczył, że ona podobnie jak Malfoy, jest zamyślona,

a na jej policzkach znać ślady łez.
- Nadine?- raczej stwierdził niż

zapytał.
Dziewczyna szybko odwróciła głowę. Harry'emu wydawało się,

że dostrzegł w jej oczach strach.
- Czy Malfoy coś ci zrobił?- zapytał,

kiedy wreszcie stanął naprzeciwko niej.
- Malfoy?- zapytała. Wydawała się

być bardzo zaskoczona.
- Tak, widziałem go jak wychodził z Sali. Był

jakiś taki zamyślony. Nie wiedziałem dlaczego, więc przyszedłem tu, aby

sprawdzić, czy nie dzieje się coś dziwnego. Potem zobaczyłem ciebie.

Płakałaś?- dodał po dłuższej przerwie.
W głowie Nadine w jednej chwili

zapanował zamęt. "Draco był w Sali. Najprawdopodobniej widział, jak

płakałam. Są dwie możliwości, co teraz może zrobić. Albo nagłośni tą sprawę

i wyśmieje mnie przed całą szkołą albo zatrzyma to dla siebie i w

przyszłości wykorzysta. Albo też... będzie starał się dowiedzieć, dlaczego

płakałam i w tym celu będzie chciał ze mną porozmawiać"- zastanawiała

się. Ostatnia myśl wydała jej się jednak absurdalna. "Nie po tym co mu

zrobiłam. Teraz na pewno będzie chciał się zemścić. Muszę go jakoś

powstrzymać...Bosh, jaka ja jestem głupia!"
- Nadine, wszystko w

porządku?- z zamyślenia wyrwał ją głos Harry'ego. Nauczona

doświadczeniem, najpierw zrobiła dwa głębokie wdechy i dopiero potem

odpowiedziała.
- Pokłóciliśmy się- zaczęła mówić powoli, wykrzywiając

twarz tak, jakby zaraz miała się rozpłakać- On....powiedział- głośno

przełknęła ślinę, starając sprawiać wrażenie, że nie może mówić dalej.
-

W porządku. Nie musisz nic wyjaśniać. Wiem jaki okrutny potrafi być Malfoy-

Harry bez problemu nabrał się na jej sztuczki. Podszedł do Nadine i mocno ją

przytulił.
Stali tak razem przez jakiś czas, nie wiedząc, że są

obserwowani. Bowiem obok Wielkiej Sali przechodził właśnie pewien jasnowłosy

chłopak o szarych oczach. Owa postać wydawała się ogromnie wściekła.

Zacisnęła ręce w pięści, po czym odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem

zniknęła w ciemnościach. A Nadine i Harry stali jeszcze przez parę minut

splecieni w nierozerwalnym uścisku...

Sol szła szybko korytarzem. Z

każdym jej krokiem rozlegało się głuche dudnienie. "Mogliby

przynajmniej położyć tu jakieś dywany"- przeleciało jej przez głowę.

Przyspieszyła. Musiała jak najszybciej odnaleźć tę zielonooką brunetkę-

Nadine. Miała jej do przekazania kilka ważnych informacji...Weszła do

dormitorium Slytherinu i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie było jej.

Jedyną osobą znajdującą się w pokoju był Draco- zabójczo przystojny J

blondyn, którego Sol znała z widzenia. Nigdy jednak nie zamienili ze sobą

słowa. Malfoy jakby jej nie zauważał. Często jednak przebywał z Nadine.

Spotkania te na ogół kończyły się kłótniami. Sol była uważną obserwatorką.

Wiedziała co kryje się za tymi wszystkim wymówkami i pytaniami- zazdrość.

Owego popołudnia, 15 grudnia, nadarzyła się wspaniała okazja, aby poznać

bliżej Dracona. Przypadkowo usłyszana rozmowa w bibliotece sprawiła, iż Sol

poczuła się wybranką losu. Chciała jak najszybciej porozmawiać z Nadine-

jedyną osobą, z którą Malfoy miał ścisły kontakt. Postanowiła usiąść i

poczekać, aż jej koleżanka raczy się zjawić.

Czuła jego obecność

zanim jeszcze położyła rękę na klamce. Był tam. Pewnie siedział na kanapie

przed kominkiem- jak zawsze. Przez chwilę wahała się czy to na pewno dobry

pomysł, aby teraz się z nim zobaczyć. Jednak jej ambicja i upór sprawiły, że

nie zastanawiając się dłużej otworzyła drzwi i weszła do dormitorium. Tak

jak się spodziewała siedział na kanapie. Z chwilą kiedy przekroczyła próg

odwrócił się w jej stronę. Ich spojrzenia spotkały się. Patrzyli na siebie

przez chwilę. Panowała zupełna cisza. Nadine otworzyła usta, aby coś

powiedzieć, jednak w tym momencie dostrzegła jeszcze jedną postać znajdującą

się w pokoju. Była to brunetka o intensywnych, niebieskich oczach. Nadine

znała ją z widzenia, nigdy jednak te dwie dziewczyny ze sobą nie rozmawiały.

Odwróciła wzrok w stronę Draca. Patrzył w ogień. Poczuła się zrezygnowana.

Popsuła wszystko. Nagle jednak przypomniała sobie, co ON jej zrobił. "O

czym ja w ogóle myślę. Malfoy to mój wróg, nienawidzę go. Jest dla mnie

nikim. Jak ja w ogóle mogłam tak o sobie pomyśleć. Jak ja w ogóle mogłam

sobie pozwolić na tą chwilę słabości w Wielkiej Sali..." Odżyły w niej

dawne uczucia i urazy. "Nigdy nie dam mu wygrać. Nie pozwolę, aby w

jakiekolwiek dziedzinie był lepszy ode mnie. Nigdy". Jej twarz

przybrała na nowo wyraz zaciętości i zdecydowania.

- Nadine?-

odezwała się owa brunetka siedzącą przy stole.
- Tak? Czego chcesz?-

zapytała ostro dziewczyna. Sol poczuła, jak narasta w niej gniew.

"Chyba jednak nic jej nie powiem". W tej chwili zobaczyła jednak

Draca, który zerkał na nią z ciekawością.
- Chciałabym z tobą

porozmawiać. Mam...pewne informacje- dodała ściszając głos.
- Nie wydaje

mi się, aby jakiekolwiek informacje były na tyle ważne, aby zwrócić moją

uwagę w tej chwili- odparła dziewczyna patrząc Sol prosto w oczy. W tej

chwili usłyszała cichy, szyderczy śmiech.
- Traktujesz wszystkich z góry

Nadine. Kiedyś odbije się to na tobie. Pożałujesz wówczas , że nie

zachowywałaś się wobec nich lepiej- powiedział Draco. Chłopak cały czas

patrzył w ogień, nie odwracając wzroku.
- Dziękuję za radę. Na pewno się

do niej zastosuję- zwróciła się ponownie do Sol- Więc co to za ważne

informacje?
- Lepiej będzie, jak wyjdziemy na korytarz- odpowiedziała

dziewczyna.
-Nie ma takiej potrzeby. Owy młodzieniec gapiący się w ogień

na pewno zostawi nas same- powiedziała ironicznie zielonooka brunetka.


Draco bez słowa wstał z kanapy i podszedł w stronę drzwi do sypialni

chłopców. Zanim jednak nacisnął klamkę, odwrócił się o spojrzał na

Nadine.
- Pożałujesz tego. Zapłacisz za wszystko- powiedział uśmiechając

się lekko- Już niedługo.
- Draco proszę cię nie strasz mnie, bo wywołuje

to tylko i wyłącznie uczucie litości i wielką ochotę, aby się roześmiać-

odpowiedziała.
- Jeszcze zobaczymy- odparł.
- Chyba nie sądzisz, że

możesz mi dorównać? Swoją reputację zawdzięczasz tylko i wyłącznie nazwisku,

które nosisz. Ja mam jednak coś, czego ty nie posiadasz- talent. Zresztą mam

kilka innych atutów, które z pewnością znasz- mówiła to lekkim, żartobliwym

tonem. Nie wiedząc jednak czemu, z każdym jej słowem Draco czuł się tak,

jakby zimne ostrza wbijały się w jego serce.
- Myślisz, że jesteś

wszechwiedząca i dysponujesz najlepszymi umiejętnościami? Ja jednak znam

twoje słabe punkty i z czasem odkryję ich więcej. A wtedy staniesz się

bezbronna.
-Bezbronna? Nie ja tu jestem bezbronna Draco. Kilka razy

przekonałeś się już o tym. Chyba pamiętasz jak...- już miała zamiar

przypomnieć mu co wydarzyło się dzisiejszego ranka, kiedy przypomniała

sobie, że w pomieszczeniu znajduje się jeszcze jedna osoba- Zresztą

nieważne. Lepiej żebyś już poszedł- dokończyła rozkazującym tonem. Sol

wpatrywała się w tą dziewczynę o zimnych, zielonych oczach i nie mogła pojąć

dlaczego ona i Draco tak bardzo się nienawidzą. Chłopak przecież wyraźnie

był o nią zazdrosny. Czyżby Nadine nie potrafiła tego dostrzec? A może po

prostu była za bardzo ambitna? "To nawet lepiej, że ona i Malfoy się

nie lubią. Jest to dla mnie szansa i wykorzystam ją najlepiej jak

potrafię..."

Kiedy Draco zamknął za sobą drzwi Nadine szybko

odwróciła się w stronę nowo poznanej koleżanki i spojrzała na nią lodowatym

wzrokiem.
- Więc czego chcesz? Co to za informacje?- spytała.
- Byłam

dzisiaj w bibliotece i przypadkowo usłyszałam rozmowę...między Harrym a

Hermioną- Sol mówiła to bardzo powoli przechadzając się po dormitorium i

oglądając wszystkie przedmioty- A tak w ogóle to nazywam się...
- Nie

denerwuj mnie i mów szybciej. Nie mam czasu na rozmowy- Nadine wydawała się

zniecierpliwiona.
- Sol- nazywam się Sol- dokończyła nie przejmując się

słowami zielonookiej dziewczyny.
- W porządku Sol. Jeżeli chcesz się tak

bawić to poszukaj sobie kogoś innego. Do widzenia- Nadine skierowała swe

kroki się w stronę sypialni dziewcząt.
Sol zaklęła w myślach. "Nie

udało się. Muszę zmienić taktykę."
- Poczekaj!- krzyknęła-

Dobrze powiem ci, ale.. nie za darmo. Ty też będziesz musiała coś dla mnie

zrobić. Nadine roześmiała się. Nie był to jednak radosny, szczery

śmiech.
- Jesteś naiwna, jeżeli myślisz, że możesz mnie do czegokolwiek

zmusić. Ja nie wchodzę w żadne układy. Dziewczyna ponownie odwróciła się i

chciała odejść. "Jeżeli czegoś szybko nie zrobię mój plan legnie w

gruzach- Sol poczuła strach.- Nie mogę na to pozwolić. Ona jest jedyną

osobą, która może mi pomóc"
- Hermiona powiedziała, że ci nie ufa-

wyrecytowała szybko czekając jaki wywrze to efekt na dziewczynie. Nadine

zatrzymała się i chwilę stała w miejscu. Po paru sekundach odwróciła się i

spojrzała na koleżankę uważnym wzrokiem.
- Co jeszcze mówiła?
Sol

nareszcie poczuła się zadowolona. Udało się! Uśmiechnęła się

złośliwie.
- Najpierw muszę wiedzieć czy w zamian za informację zrobisz

coś dla mnie.
Stała chwilę w milczeniu czekając na reakcję Nadine. Ku jej

zdziwieniu dziewczyna odwzajemniła jej uśmiech.
- Jesteś do mnie trochę

podobna. Niczego nie robisz bezinteresowne- powiedziała- Dobrze, zrobię to

co chcesz, ale najpierw opowiedz mi, co dokładnie wydarzyło się w

bibliotece...

Sol opowiedziała jej o rozmowie między Harrym a

Hermioną. Dziewczyna zdawała się w ogóle nie przejmować tym, co usłyszała.

Siedziała i patrzyła w ogień.
- A ty co o tym sądzisz?- zwróciła się do

niebieskookiej brunetki.
- No cóż. Nie wiem dlaczego w ogóle zdajesz się

z Potterem i jego paczką. Przecież to banda kretynów- odpowiedziała.

Wściekły wzrok Nadine podpowiedział jej, że popełniła błąd. Desperacko

próbowała wybrnąć jakoś z tej sytuacji.
- Sama pomyśl. Sława

Harry'ego nie jest wynikiem jego własnych czynów. Przecież to matka

oddała za niego życie i to dzięki niej pokonał Voldemorta. On sam nie miał w

tym żadnego udziału- w miarę mówienia Sol stawała się coraz bardziej pewna

siebie- Weźmy taką Hermionę- kujonka i lizuska. A o Weasley'u to już w

ogóle nie warto mówić.
- Jesteś głupia- usłyszała w odpowiedzi- Nie

znasz Harry'ego. Myślisz tak samo jak Draco. Na dźwięk jego imienia Sol

uśmiechnęła się. Nadine poparzyła na nią uważniej.
- Nie wiem dlaczego

ale wydaje mi się, że twoja prośba ma coś wspólnego właśnie z nim. Czyż

nie?
Sol zamrugała oczami. Czy jej koleżanka umie czytać w myślach? Jakim

cudem domyśliła się, że chodzi o Malfoy'a? Stała przez chwilę nic nie

mówiąc.
- A więc mam rację. Czego dokładnie chcesz?- zwróciła się z

bezpośrednim pytaniem do dziewczyny- Może pragniesz, abym przekonała go,

żeby poszedł z tobą na bal?
- O to zatroszczę się sama- odpowiedziała- Na

razie masz mi go oficjalnie przedstawić.- Poczuła na sobie miażdżący wzrok

koleżanki.
- Kim ty niby jesteś żeby mi rozkazywać?- Nadine podeszła do

Sol i stanęła naprzeciwko niej- Nie znoszę, kiedy ktoś nie okazuje szacunku.

Zapamiętaj to sobie- popatrzyła jej głęboko w oczy. Nie wiadomo co by się

stało, gdyby w tym momencie w dormitorium nie pojawił się ponownie Malfoy.


- Ach Draco, dobrze, że jesteś- powiedziała Nadine przybierając miły

wyraz twarzy i modelując głos. Wszystko to robiła oczywiście sztucznie, tak,

aby było widać, że stroi sobie żarty- Chciałam ci przedstawić moją nową

serdeczna przyjaciółkę, która wręcz błagała mnie na kolanach, abym ci ją

przedstawiła. A ponieważ nasze stosunki układają się ostatnio wyjątkowo

dobrze, postanowiłam spełnić jej prośbę- ostatnie zdanie wypowiedziała z

wyraźną ironią- A więc oto Sol- zwróciła się teraz do koleżanki- Chyba nie

muszę ci przedstawiać owego chłopaka, bo na pewno znasz imię obiektu swoich

wzniosłych uczuć. A teraz zostawiam was samych, abyście mogli się lepiej

poznać. Zmęczyło mnie już udawanie- zakończyła monolog po czym parząc

szyderczo na koleżankę, odeszła w stronę sypialni dziewcząt.
-

Wykorzystaj dobrze czas, który ci pozostał, bo już wkrótce nie będziesz

mogła używać swoich talentów aktorskich na biednym Potterze. Twój niedoszły

chłopak wkrótce przekona się jaka jesteś- zdążył jeszcze krzyknąć za nią

Draco. W odpowiedzi usłyszał śmiech i odgłos zamykanych drzwi. Został sam na

sam z dziewczyną, która mogła okazać się przydatna. Spojrzał na nią i

uśmiechnął się. Jeżeli dobrze poprowadzi rozmowę być może wkrótce dowie się

wielu interesujących rzeczy...







Sol

popatrzyła niepewnie na Dracona. Z pewnością myślał o niej jak o najgorszej

kretynce. "Wszystko przez Nadine. Jeszcze jej się odwdzięczę"-

pomyślała.
- Więc zdążyłaś już poznać tę hipokrytkę, oszustkę, aktorkę i

oportunistkę w jednym?- zapytał.
- Dodałabym jeszcze zdrajczynię-

odpowiedziała czekając na to co powie Draco.
- Jeżeli tak mówisz to

znaczy, że jej w ogóle nie znasz. Można by powiedzieć o niej wiele okropnych

rzeczy, ale na pewno nie to, że jest zdrajczynią. Ona po prostu gra.
Sol

spuściła głowę. Popełniła kolejny błąd. Postanowiła przekonać go, że jednak

to ona ma rację.
- Może i przebywałam z nią bardzo krótko, ale zdążyłam

ją trochę poznać. Nadine nie gra. Podoba jej się Potter. Gdyby tak nie było

po co w ogóle zadawałaby się z Granger i Weasley'em? Jej uczucie jest

prawdziwe- zakończyła.
- Nie wypowiadaj się o osobach, których nie

znasz. Wiem jaka jest Nadine. Przez pięć lat obserwowałem jej zachowanie.

Potter jest dla niej kolejną zabawką. Problem w tym, że ona sama o tym nie

wie. Wydaje jej się, że to coś poważnego, że się zakochała. To nieprawda.

Pewnego dnia odkryje, że się myliła, a wtedy przekonasz się, że miałem

rację- Draco mówił to szybkim, urywanym głosem. Kiedy skończył to Sol była

tą, która się roześmiała.
- Nie rób sobie złudzeń. Wiem, że ci na niej

zależy. Sam bardzo chciałbyś wierzyć w to, co mówisz. Ale to wszystko tylko

domysły. Tak naprawdę w ogóle jej nie znasz.
Draco spojrzał gniewnie na

Sol.
- Jak śmiesz tak mówić. Jestem jedyną osoba, która wie jaka ona

naprawdę jest.
- Przyznaj się. To urażona duma. Dziewczyna, na której ci

zależy, Ślizgonka, wybrała Pottera- twojego odwiecznego wroga.
- Jesteś

głupia- powiedział- Nie masz pojęcia o stosunkach panujących pomiędzy mną a

Nadine.
- Jestem przede wszystkim dobrą obserwatorką. Zdążyłam zauważyć

kilka interesujących rzeczy. Mogę ci nawet powiedzieć. Otóż podczas waszej

dzisiejszej rozmowy, to ty byłeś tym, który szukał z nią kontaktu. To ty

cały czas zagadywałeś. Natomiast ona ignorowała ciebie Draco. Zupełnie jej

nie obchodziłeś.
- Przeceniasz swoje umiejętności Sol- odparł- Słowa to

nie wszystko. Są jeszcze spojrzenia, gesty. A to właśnie one mówią

najwięcej. Niestety jakoś nie umiałaś tego dostrzec.
- Masz na myśli te

żałosne, pełne litości spojrzenia, którymi cię obdarzała?- powiedziała

uśmiechając się przy tym złośliwie.
- Nie, mam na myśli...- usiłował

przywołać w pamięci jakiś szczególny, miły gest. Nie udało mu się. Sol

popatrzyła na niego ze zrozumieniem. Podeszła i położyła mu rękę na

ramieniu.
- Sam widzisz- przemówiła- Ona jest zdrajczynią- Draco chciał

zaprzeczyć, ale pewna część jego osoby podpowiedziała mu, że być może

dziewczyna ma rację. Być może w ogóle nie zna Nadine. Ona jest przecież

świetną aktorką. Być może to właśnie przed nim udaje rodowitą Ślizgonkę, a

swoje prawdziwe "ja" pokazuje tylko w obecności Pottera. Zresztą

nieważne. Termin jego zemsty staje się bliższy z każdą godziną, minutą,

sekundą. Nie dbał już o nic więcej. Tylko o zemstę... Odwrócił głowę w

kierunku Sol i zapytał:
- Czy zechciałabyś pójść ze mną na

bal?








Sol siedziała samotnie w

dormitorium. Była zadowolona a jednocześnie zaskoczona. Nie przypuszczała,

że Draco tak szybko zaprosi ją na bal. Przecież była dla niego zupełnie obcą

osobą. Oczywiście zgodziła się. Właśnie o to jej chodziło. W tym momencie do

pomieszczenia weszła Nadine. Spojrzała na siedzącą przy stole dziewczynę, a

na jej ustach pojawił się złośliwy uśmiech. Skierowała się do wyjścia.
-

Nic nie powiesz?- zapytała niebieskooka brunetka.
- A co mam powiedzieć?

Życzę szczęścia z Malfoy'em. Mam nadzieję, że pomimo moich uwag uda ci

się zaciągnąć go na bal. Bo nie wierzę, żeby sam dobrowolnie zaprosił

dziewczynę, której prawie nie zna- Sol wybuchnęła śmiechem.
- W takim

razie słabo go znasz. Pięć minut temu Draco zaproponował mi swoje

towarzystwo na zabawie- W tym momencie na twarzy Nadine pojawił się grymas,

jednak gdy tylko dziewczyna zdała sobie sprawę z jego istnienia- zaraz

zniknął. "Wcale mnie nie obchodzi Malfoy ani to, z kim pójdzie na

bal"- pomyślała, starając się w to uwierzyć.
- W takim razie musisz

być wniebowzięta. Tak bardzo pragnęłaś poznać Dracona. Jeszcze raz życzę wam

wszystkiego najlepszego- uśmiechnęła się złośliwie, zaraz jednak jej twarz

przybrała wyraz powagi- Jednak na twoim miejscu nie czułabym się zbyt pewna

siebie. Nie znasz go i nie łudź się, że kiedykolwiek będziesz dla niego tak

ważna jak ja byłam...do niedawna- dodała, po czym zaczęła iść w stronę

drzwi. Kiedy zamierzała je otworzyć usłyszała spokojny głos Sol.
-

Szkoda, że zamiast gonić za księżycem nie zwrócisz uwagi na gwiazdy-

Zielonooka brunetka stała chwilę nic nie mówiąc, po czym odwróciła głowę i

spojrzała na dziewczynę z ciekawością.
- Czyżbyś próbowała powiedzieć coś

mądrego? Nie wysilaj się- odparła.
- Próbowałam tylko skupić twoją uwagę

na rzeczach, które uważasz za mało ważne. Nawet nie wiesz co tracisz. Nie

widzisz? To się rozpada, jeżeli oczywiście już się tak nie stało.
Nadine

stała chwilę w milczeniu patrząc na języki ognia. Co chwilę przyjmowały inny

kształt. Raz się kurczyły, a za chwilę wznosiły aż pod dach kominka.
-

Wiem- powiedziała cichym, Sol miała nawet przez chwilę wrażenie, że smutnym,

głosem- Sama to zniszczyłam. Już od początku roku postępuje powolna śmierć

tego, co kiedyś było. Dzisiaj rano przekreśliłam jakiekolwiek szanse na

powrót do zdrowia. Ale to był mój wybór- dodała pewnym, silnym głosem-

Powstanie coś nowego, piękniejszego. A tamto odejdzie w zapomnienie-

zakończyła. Patrzyła ciągle w ogień. "Zupełnie jak Draco"-

przeleciało jej przez głowę, zaraz jednak ogarnęła ją złość. Oderwała wzrok

od płomieni- Zresztą nieważne. To moje życie, moja decyzja, mój wybór- Sol

nie powiedziała nic. Przez parę sekund wydawało jej się, że rozumie tę

dziewczynę o chłodnym spojrzeniu i zimnych, zielonych oczach. Malfoy miał

rację. Dopiero teraz potrafiła do dostrzec. Nadine otworzyła drzwi i zaraz

potem zniknęła w ciemnościach, pozostawiając swoją koleżankę pochłoniętą

myślami.

S
Nadine
W momencie kiedy zobaczyła rozgwieżdżone

niebo i poczuła na twarzy rześki podmuch wiatru, cały jej stres i negatywne

odczucia odpłynęły w niepamięć. Patrzyła na księżyc i z każdą chwilą czuła

się coraz bardziej spokojna i bezpieczna. Prawie zapomniała o tym że jest

umówiona. Szybkim, wesołym krokiem skierowała się w stronę chatki Hagrida.

Kiedy dotarła na miejsce, dobre samopoczucie nie opuszczało jej ani na

chwilę. Zapukała do drzwi i zaraz potem została przywitana głośnymi

okrzykami radości przez Rona i Harry'ego. Zaniepokoił ją brak

zainteresowania ze strony Hermiony. Dziewczyna siedziała na krześle i

przeglądała jakąś nudną książkę. Nie zwróciła najmniejszej uwagi na

pojawienie się nowej osoby. Nadine spojrzała na nią i postanowiła, że

dzisiejszego wieczora sprawi, iż Gryffonka na nowo jej zaufa. Zdjęła szalik

i podeszła do koleżanki.
- Cześć Hermiono- brak jakiejkolwiek reakcji-

Hey, jesteś tam?- roześmiała się- Jaki tytuł ma książka, która pochłonęła

cię tak bardzo, iż nie odpowiadasz na moje pytania?- pytała dalej

uśmiechając się. Dziewczyna powoli, jakby od niechcenia podniosła wzrok. To

co zobaczyła zaskoczyło ją. Nadine stała na środku pokoju śmiejąc się i

sypiąc żartami. Wydawała się bardzo szczęśliwa. Jej zielone oczy wędrowały

po całym pomieszczeniu i wywoływały uśmiech na ustach tych, którzy znaleźli

się w ich zasięgu. Dobry nastrój udzielił się wszystkim.
- Siadajcie i

rozkoszujcie się niebiańskim smakiem i zapachem mojego nowego dania- odezwał

się Hagrid. Hermiona mimo woli również się uśmiechnęła. "Być może

myliłam się w stosunku do Nadine"- pomyślała. Razem ze wszystkimi

usiadła do stołu. Panowała cudowna atmosfera. Wszyscy prześcigali się w

opowiadaniu dowcipów, ale nikt nie zdawał sobie sprawy, iż ten wspaniały

nastrój jest niewątpliwie zasługą zielonookiej dziewczyny, która teraz żywo

dyskutowała o czymś z Hermioną.
- O czym one tak gadają?- zwrócił się

Harry do Rona.
- Ach, te baby- odpowiedział przyjaciel przewracając

oczami- pewnie rozmawiają o balu.




- Hey Ron, ty mi

jeszcze nie powiedziałeś z kim idziesz- zapytał Potter patrząc wymownie w

stronę Hermiony.
- No...ten....tego...- Weasley zaczął się jąkać, jednak

widząc jak jego kolega prawie krztusi się ze śmiechu, odpowiedział- A

zresztą i tak pewnie wiesz- po czym roześmiał się donośnym głosem.
Oczy

Harry'ego wędrujące po pomieszczeniu w pewnym momencie natrafiły na

spojrzenie Nadine. Oboje posłali sobie ciepłe uśmiechy. Wytworzyła się

między nimi specyficzna wieź. Rozumieli się bez słów. Po paru minutach wzrok

dziewczyny powędrował w stronę okna. Przypomniała sobie, jak zobaczyła w nim

Dracona. Teraz go tam nie było. I nigdy już nie będzie. Coś ścisnęło ją w

gardle, a jakaś niewidzialna siła sprawiła, iż w oczach pojawiły się łzy.

Nie! Nie będzie płakać i wspominać. Nie będzie oglądać się za siebie.

Nie wolno. Trzeba żyć chwilą i myśleć o przyszłości. Patrzenie wstecz

sprawia tylko ból. Czyniąc to mocne postanowienie powróciła z powrotem

myślami do ciepłego pomieszczenia. Wtuliła się w miękki fotel i na nowo

rozpoczęła przerwaną rozmowę z Hermioną.

Draco spoglądał przez okno.

Niebo i ziemia zlewały się jeden, ciemny obraz. Gdzieś daleko migało małe,

jasne światełko. A tam była ona. Wbrew sobie miał ochotę wyjść i tak jak

kiedyś, dawno temu, popatrzeć na tą dziewczynę o dużych, zielonych oczach, z

innej perspektywy. "Jesteś głupi- pomyślał- Przecież ona robi z tobą co

chce: upokarza, wyśmiewa, pozbawia wzroku...tak jak dzisiaj rano...A ty

jeszcze chcesz za nią chodzić i rozmawiać. Draconie Malfoy'u- jesteś

idiotą". Takie oto myśli biegały po głowie owemu chłopakowi. Bał się

przyznać, że tak naprawdę potrzebuje jej. Nie potrafił po prostu zapomnieć,

oddzielić się od przeszłości i zacząć żyć na nowo. A Sol? To Ślizgonka w

każdym calu, ale nigdy nie zastąpi Nadine... "Nadchodzi bal- myślał- a

wraz z nim zemsta". Jednak oprócz tego zrodziła się w nim nadzieja, że

może jednak po tym co zrobi, COŚ się stanie, a ona zrozumie...Był ciekawy

jak Nadine na to zareaguje, a jednocześnie czuł się bardzo zdenerwowany.

"To będzie coś w stylu 2 w 1: przyjemność połączona z zemstą- roześmiał

się w duchu- chciałbym jak najszybciej zobaczyć jej minę".




Harry czuł się niezwykle lekko i radośnie wracając tej nocy do

dormitorium Gryffindoru. Zaprosił Nadine na bal...zgodziła się... Wszystko

zdawało się być takie proste, żadnych problemów, zatargów z Malfoy'em,

żadnych niepokojących sygnałów odnośnie Sami- wiecie- Kogo... Świat był

piękny... "Ron i Hermiona pewnie już dawno śpią"- pomyślał. Nie

wiedział tak naprawdę, ile czasu przebywał wspólnie z Nadine zanim oboje

rozeszli się do swoich dormitorii. Godzinę? Dwie? Nie obchodziło go to.

Liczyły się chwile spędzone razem, spojrzenia, gesty, uśmiechy... Myśląc o

ostatnich słowach, które jej powiedział stanął przed obrazem Grubej Damy,

która łaskawie wpuściła go, gdy tylko wyszeptał właściwe hasło. Dormitorium

Gryffindoru było jasno oświetlone przez ogień płonący na kominku. Spojrzał z

żalem na drzwi, którymi przed chwilą wszedł. W takich momentach pragnąłby,

żeby Nadine była razem z nim... Przypomniał sobie pokój wspólny Ślizgonów.

Miał okazję przebywać w nim przez około godzinę, trzy lata temu, gdy oboje z

Ronem za pomocą eliksiru wielosokowego przemienili się w Creab'a i

Goyl'a. Było to zimne, surowe pomieszczenie, zupełnie inne od tego, w

którym teraz się znajdował. Te codzienne rozstania przypominały mu o

różnicach pomiędzy nim a Nadine. Ślizgonka i Gryffon. Rok temu nie

uwierzyłby, że coś takiego może się wydarzyć. Teraz...wszystko wydawało się

takie dziwne i ...inne


Jego rozmyślania przerwał dźwięk

otwieranych drzwi. Z dormitorium dziewcząt wynurzyła się jakaś postać. Na

początku Harry nie mógł rozpoznać kto to, ale po chwili zorientował się, kim

jest ta osoba.
- Asik? Co ty tu robisz?- zapytał
- Czekałam na

ciebie- odpowiedziała dziewczyna. Miała długie blond włosy i niebieskie

oczy. Na pierwszy rzut oka można było poznać, że jest Gryffonką.
- Na

mnie? Dlaczego?- Harry starał się ukryć swój niepokój. Nikt nie powinien

wiedzieć, że wbrew regulaminowi wymyka się z zamku, a potem wraca bardzo

późno.
- Od ponad miesiąca przyglądam się tobie i tej Ślizgonce-

Nadine.
- Chcesz powiedzieć, że mnie szpiegujesz?
- Nie! No coś

ty!- Asik zareagowała bardzo gwałtownie. Harry przyjrzał się jej

uważniej.
- Po prostu...Słuchaj. Ty jesteś Gryffonem, ona- Ślizgonką. Nie

uważasz, że to trochę...hm... dziwne, że się z nią spotykasz?
- Nie-

odpowiedział Harry stanowczo- Poza tym nie życzę sobie, żebyś "mnie

obserwowała" jak to ty nazwałaś. To moja sprawa z kim się przyjaźnię i

ciebie nie powinno to w ogóle obchodzić.
- To Ślizgonka!- wykrzyknęła

Asik- Jest w tym samym domu, co Malfoy! Kiedyś przez myśl by ci nie

przeszło, żeby w ogóle porozmawiać z kimś, kto ma jakikolwiek kontakt z tym

kretynem!- Harry przyglądał jej się przez chwilę.
- Zastanawiam się,

skąd wiesz o mnie tak dużo rzeczy?- zapytał- Dlaczego jesteś taka pewna jak

bym zareagował? Mam wrażenie, że za bardzo interesujesz się innymi. Zajmij

się lepiej sobą. Dobranoc- zakończył.
- Ale...- Asik stała oniemiała

patrząc, jak chłopak odchodzi. Zmienił się... Wcześniej nigdy nie odezwałby

się do niej w ten sposób..."To wszystko jej wina. Ta Ślizgonka ma na

niego zły wpływ, choć z drugiej strony czego innego można by się po niej

spodziewać? Jest przecież w tym samym domu co Malfoy". Przez chwilę

spoglądała na drzwi, przez które wyszedł Harry, po czym sięgnęła po książkę

leżącą na stole. "Zaraz, zaraz, na której stronie to było"-

myślała. Wkrótce znalazła to, czego szukała. Usiadła wygodnie w fotelu,

wzięła różdżkę do ręki i zagłębiła się w lekturze.

Nadine weszła do

dormitorium. Przez chwilę myślała, iż nic się nie zmieniło, była przekonana,

że kiedy wejdzie do pokoju wspólnego ujrzy Draca siedzącego na kanapie.

Widok bezludnego pomieszczenia rozwiał wszelkie nadzieje i wątpliwości.

Ogień jak zwykle palił się na kominku, jednak zarówno w jej sercu jak i w

dormitorium panowała pustka. Podeszła do stołu i zwróciła twarz w kierunku

ognia. To dziwne, ale w tamtej chwili nie myślała o niczym, po prostu stała

i obserwowała płomienie. Wokoło było zupełnie cicho. Odwróciła się w

kierunku sypialni chłopców. Mimochodem na jej ustach pojawił się ciepły,

choć smutny uśmiech. "Dlaczego? Dlaczego tak się czuję? Przecież

właśnie tego chciałam. Pragnęłam, żeby wreszcie się odczepił i przestał mnie

wypytywać"- myślała. W jej głowie zaczęły pojawiać się wspomnienia. Ona

i Draco. Poznała go, gdy oboje jechali po raz pierwszy do Hogwartu, w

pociągu, w czwartym przedziale od końca. Te szczegóły nadal były wyraźnie w

jej pamięci...Zamknęła oczy. Zaraz jednak je otworzyła. Obiecała sobie coś.

Nie będzie oglądać się za siebie, postara się żyć teraźniejszością. A

teraźniejszość to Harry. Odwróciła wzrok od ognia i odeszła w stronę

sypialni dziewcząt.

Standin' alone in the darkness with a memory

in my head,
There's a big hole where my heart is
And a lonely

feeling...

W tym samym momencie Draco leżał w łóżku gapiąc się w

sufit. Nie mógł spać, czy może raczej nie chciał...Różne pytania kołatały mu

się po głowie. Wiele razy starał się zapomnieć o niej. Nie udawało

się...Zrobiła mu tyle świństw, a mimo to on nadal miał jej twarz przed

oczami...Przewrócił się na drugi bok i spróbował zasnąć. Nic z tego.

Zapowiadała się długa, bezsenna noc...
Lyin' alone in the darkness

with a memory in my head,
There's a big hole where my heart is


And a lonely feeling rolling 'round my bed
And I'm afraid to

sleep 'cos if I do I'll dream of you...

- Potter, może

powiesz nam jakich składników używamy, aby przyrządzić eliksir prawdy?-

zimny głos Sneap'a wyrwał Harry'ego z zadumy. Zdezorientowanym

wzrokiem chłopak rozejrzał się wokoło. Ręka Hermiony jak zwykle wystrzeliła

do góry, Ron zaś patrzył na przyjaciela ze strachem w oczach. Malfoy

spoglądał na niego uśmiechając się złośliwie, Asik zawzięcie bazgrała coś na

pergaminie a Nadine...Nadine ponurym wzrokiem wpatrywała się w blat stolika.

Dziewczyna zdawała się w ogóle nie zwracać uwagi na otoczenie. Harry z

niepokojem przyglądał jej się przez chwilę, zanim głos Sneap'a ponownie

nie przerwał ciszy panującej w pomieszczeniu.
- A więc?- zapytał

nauczyciel- Czyżby nasz odważny Potter nie wiedział jak przyrządzić eliksir

prawdy? Chłopak jeszcze raz spojrzał na Nadine, po czym powiedział głośno i

wyraźnie:
- Nie, nie wiem panie profesorze.
- No tak. Mogłem się tego

spodziewać. Minus 10 punktów dla Gryffindoru.
Hermiona popatrzyła na

niego z wyrzutem, ale Harry w ogóle nie zwrócił na to uwagi. Skierował wzrok

w kierunku Nadine. Dalej wpatrywała się w blat stolika. Obok niej siedziała

Pansy Parkinson żywo dyskutująca o czymś z Malfoy'em znajdującym się w

ławce przed nią.
- Jak to nie pójdziesz ze mną na bal?- dał się słyszeć

oburzony głos Pansy. W jednej chwili wszyscy Gryffoni wybuchnęli śmiechem.

Draco popatrzył z wściekłością na zaczerwienioną ze wstydu Ślizgonkę.
-

Panno Parkinson, sprawy miłosne proszę załatwiać gdzie indziej, byle nie na

mojej lekcji. Zrozumiano?- Sneap popatrzył na nią z politowaniem, co było

dziwne, gdyż zazwyczaj faworyzował Ślizgonów.
- Oczywiście panie

profesorze- odpowiedziała Pansy.

Nadine wpatrywała się w blat

stolika. Czuła pustkę, kompletną pustkę...Wiedziała, co jest jej przyczyną,

ale nie chciała przyjąć do wiadomości, że Malfoy cokolwiek dla niej

znaczy... Jakby przez mgłę usłyszała pełen oburzenia głos swojej sąsiadki z

ławki, śmiechy Gryffonów i wymówki Sneap'a. Poczuła na sobie czyjś

natarczywy wzrok. Wiedziała do kogo należy. Powoli, przezwyciężając

zmęczenie podniosła głowę i obejrzała się w prawo. Ujrzała Harry'ego

patrzącego na nią z niepokojem. Uśmiechnął się ciepło. Przyniosło jej to

pewną ulgę, ale owe okropne uczucie w środku nie zniknęło. Starała się do

niego przyzwyczaić. Wiedziała, że będzie musiała z tym żyć... już

zawsze...





Draco patrzył jak Nadine uśmiecha się do

Pottera. Był to ciepły, szczery, radosny uśmiech. Zupełnie inny od tego,

jaki zazwyczaj widywał na jej twarzy. Nie mógł nie zauważyć jej dziwnego

zachowania od początku lekcji. Cały czas siedziała i patrzyła tępym

wzrokiem na ławkę. Coś ja dręczyło. Tego był pewien. Nagle dziewczyna

odwróciła głowę, a on spojrzał prosto w jej duże, zielone oczy. Zawsze były

pełne życia, blasku i chociaż udawanej- radości. Teraz panowała w nich

pustka. Miał wrażanie, że wołają o pomoc ale jednocześnie w ogóle jej nie

oczekują. Nadine zawsze mówiła, że poradzi sobie sama. Była silna. Nie

poddawała się. Po krótkiej chwili zauważył, że jej spojrzenie na nowo

nabiera wyrazu. Oczy, przed minutą tak odległe i puste, na nowo napełniły

się zdecydowaniem, złośliwością i gniewem. Wiedział, że on sam był tego

przyczyną.
- Dobrze, a więc teraz przetestujemy wasze wiadomości w

praktyce- głos Sneap'a ponownie przeszył powietrze. Zanim Hermiona

poprawnie nie wymieniła z czego składa się eliksir prawdy, nauczyciel zdążył

pozbawić Gryffindor 30 punktów- Będziecie pracowali w dwójkach, tak jak

siedzicie obok siebie w ławkach. Nadine z niechęcią odwróciła się w stronę

Pansy. Od momentu kiedy zobaczyła, jak Draco spogląda na nią, poczuła, jak w

jej ciało wstępują nowe siły. Nie da mu powodu do wyśmiewania i niech nie

myśli, że to on jest powodem jej załamania. Zdążyła jeszcze uchwycić jego

dziwne, przeszywające spojrzenie, po czym zaczęła przygotowywać składniki

potrzebne do przyrządzenia eliksiru.


- Harry!- Asik zdołała

chwycić chłopaka za rękę, kiedy tłum Gryffonów wysypywał się sali eliksirów,

aby jak najszybciej opuścić znienawidzone lochy- Harry, możemy porozmawiać?-

dodała rozglądając się wokoło.
- Dobra, ale może trochę później. Teraz

czekam na kogoś- Potter wydawał się nieco zniecierpliwiony- Nadine!-

krzyknął, gdy w polu widzenia ukazała się zielonooka brunetka- Przepraszam

Asik. Pogadamy potem, ok?- powiedział i nie czekając na odpowiedź oddalił

się w kierunku Ślizgonki. Dziewczyna przyglądała się, jak Harry uśmiecha się

do Nadine i oboje splatają swoje ręce. Jej wzrok napotkał na swej drodze

zimne, zielone oczy. Towarzyszka Pottera popatrzyła na nią przez chwilę

badawczym, lustrującym spojrzeniem, po czym ponownie rozpoczęła rozmowę z

chłopakiem. Przez moment Asik poczuła lekki niepokój, który ulotnił się

zaraz po tym, gdy Nadine odwróciła wzrok. "Uspokój się. Ona nic nie

podejrzewa"- pomyślała, po czym razem z grupką Gryffonów skierowała się

ku wyjściu z lochów.

- Wszystko w porządku?- zapytał Harry trzymając

dłoń Nadine w swojej- wydawałaś się być czymś bardzo zmartwiona. Dziewczyna

przez chwilę stała w milczeniu.
- Dzisiaj jest rocznica śmierci mojej

mamy- odpowiedziała beznamiętnym głosem, patrząc w podłogę. Nie było to do

końca kłamstwem. Matka Nadine rzeczywiście umarła, ale nie w sensie

dosłownym. Odeszła. Bez słowa. Pozostawiając ją samą z ojcem.
- Przykro

mi- odpowiedział chłopak.
- Nie obrazisz się, jeżeli powiem, że

potrzebuję trochę czasu dla siebie?- zapytała patrząc mu z ufnością w oczy.

Tak dobrej sztuki aktorskiej chyba jeszcze nigdy nie wystawiła. Chciała być

sama, nie miała ochoty rozmawiać z Potterem. Od dzieciństwa uczyła się

oszukiwać, teraz- była mistrzynią.
- Jasne, że nie- uśmiechnął się-

Spotkamy się na transmutacji.
- Dzięki- odpowiedziała.
- Ale pod

jednym warunkiem.
- Jakim?- zapytała dziewczyna patrząc na niego z

ciekawością wypisaną na twarzy.
- Takim- odpowiedział, po

czym...pocałował ją. Był to ciepły, delikatny pocałunek. Trudno byłoby

opisać, co tak naprawdę poczuła wtedy Nadine. Jedynym wyraźnym uczuciem było

...zaskoczenie...
Otworzyła oczy. Harry spoglądał na nią z zagadkowym

uśmiechem wypisanym na twarzy.
- To spotkamy się na transmutacji-

powiedział, po czym odszedł pozostawiając dziewczynę samą. Nadine poczuła

natłok myśli w głowie. Myśli tak gwałtownych i licznych, że nie mogła nawet

skupić się na jednej. Wiedziała, że musi wyjść z tego budynku, gdzieś, gdzie

będzie mogła w spokoju wszystko przemyśleć. Zaczęła iść, szybko, coraz

szybciej. Byle do wyjścia. Dopiero kiedy wypadła na dwór poczuła ulgę.

Odetchnęła głęboko. Rozejrzała się wokoło. Już wiedziała, gdzie ma pójść. Na

pewno nie tu. Jest takie miejsce, gdzie zawsze czuje się bezpiecznie. I to

miejsce na pewno nie znajduje się na dworze...

Wściekłość. Wściekłość

i nienawiść. Na kogo? Na nią, na samego siebie, na Pottera, na cały świat...

Draco nie mógł znieść widoku Nadine i Harry'ego trzymających się za

ręce. Niby nic nie znaczący gest, a ukazywał tak wiele uczuć. Już sam fakt,

że dziewczyna nie myśli o NIM, że nic ją nie obchodzi, gdzie ON się znajduje

i co robi, doprowadzał Malfoy' a do szału.
- Draco?- usłyszał swoje

imię. Odwrócił się. Przed nim stała Sol.
- O rany, cóż za romantyczna

scenka- powiedziała spoglądając ponad ramionami chłopaka. Malfoy odruchowo

spojrzał w tamtą stronę. To, co zobaczył sprawiło, że ogarnęła go

bezgraniczna złość. Już miał zamiar ruszyć w stronę dwójki całujących się

ludzi, kiedy poczuł, jak czyjaś ręka mocno chwyta go za łokieć i odciąga na

pewną odległość.
- Nie wtrącaj się. To jej życie i jej sprawa- usłyszał

stanowczy głos swojej koleżanki.
- Co? Nie będziesz mi mówiła co mam

robić- odparł.
- Słuchaj, jeżeli Nadine ma zamiar wystawiać te spektakle

i grać dalej swoją rolę- pozwól jej to robić. Czy ty naprawdę nie widzisz,

że ona ma ciebie daleko w tyle?
Malfoy stał chwilę w milczeniu analizując

to, co powiedziała Sol. Jej słowa przypomniały mu o czymś bardzo ważnym, o

czymś, czego nie powinien nigdy zapomnieć, a jednak zrobił to. Miał ochotę

roześmiać się na głos. Nadine jest świetną aktorką. Cały czas udaje, nie

zachowuje się naturalnie. I co ważne robi to tak dobrze, że nawet on- osoba,

która jako jedyna tak naprawdę ją zna- dała się nabrać. Całe to zachowanie

na eliksirach, zrozpaczony wyraz twarzy, spojrzenie oczu, były perfekcyjnie

zagraną rolą, niczym więcej. Dziewczyna zrobiła to wszystko po to, aby

sprawić, żeby Potter ja pocałował. Sol patrzyła na niego uważnie.
- Co

jest?- zapytała widząc, jak na twarzy Malfoy'a pojawia się lekki

uśmiech.
- Masz rację. To jej sprawa, co robi- powiedział cały czas się

uśmiechając- Idziemy?
- Jasne, ale do transmutacji mamy jeszcze pół

godziny- odparła dziewczyna
- W takim razie spędzimy ten czas w bardzo

przyjemny sposób...-

Miejscem tym było oczywiście dormitorium

Slytherinu. Tylko tam, siedząc przed kominkiem, była w stanie spokojnie

pomyśleć i uporządkować sobie wszystko w głowie. Jednak w owym momencie

panował dzień, a w pokoju wspólnym znajdowało się zapewne dużo ludzi. Nie

miała ochoty tam iść. Z tęsknotą spojrzała w górę. Niebo, przestrzeń- było

to kolejne miejsce, gdzie czuła się bezpieczna i wolna. Latając w

przestworzach zapominała o wszystkich przyziemnych sprawach. Liczyło się

tylko to wspaniałe uczucie wyzwolenia. Niestety. Rozgrywki o Puchar

Quidditcha rozpoczynały się najwcześniej w kwietniu. Będzie więc musiała

jeszcze trochę poczekać zanim ponownie nie wzbije się w powietrze i nie

poczuje na twarzy podmuchu wiatru rozwiewającego jej włosy. Popatrzyła z

żalem w niebo, po czym odeszła w stronę zamku.


Nareszcie sama.

Nadine czuła niezwykłą ulgę patrząc, jak ostatnia osoba opuszcza dormitorium

i kieruje się w stronę sypialni. Cały dzień czekała na ten moment. Pragnęła

wszystko przemyśleć, uporządkować, zanalizować. Usiadła na kanapie i

popatrzyła w ogień. Starała się odtworzyć w pamięci moment pocałunku i

przypomnieć sobie, co poczuła. Po dłuższej chwili jej oczy rozszerzyły się

ze zdumienia. Ona nic nie poczuła...wydawało jej się tylko...Radość,

szczęście, satysfakcja- żadne z tych uczuć nie pojawiło się w jej sercu.

Nic. Po prostu nic. Przez chwilę siedziała nieruchomo, jakby te słowa nie

mogły dotrzeć do jej świadomości. Pocałunek Harry'ego nie wyróżniał się

niczym spośród tylu innych, wcześniejszych. Żaden z nich nie wywoływał w

niej szybszego bicia serca i zawrotów głowy. Zawsze całowała dla

przyjemności, nigdy- z powodu czegoś głębszego. Jednak kiedy zaczęła

spotykać się z Potterem była przekonana, że wreszcie znalazła kogoś

odpowiedniego, kogoś takiego jak ona. Zależało jej na nim. Dlatego powinna

była COŚ poczuć! Bezgraniczną radość, szczęście- cokolwiek! Dlaczego

więc nic takiego się nie stało? Czekała na ten moment od dłuższego czasu.

Teraz, gdy ta chwila wreszcie nadeszła, wszystko wydawało jej się takie

zwyczajne. A nie powinno. Ta chwila miała być wzniosła, szczególna. Okazało

się, że była podobna do tylu innych. Nadine poczuła się zrezygnowana. Dalej

patrzyła w ogień. Desperacko starała się wyjaśnić, to co w niej zaszło.

"Być może wszystko przyjdzie z czasem, być może za mało się jeszcze

znamy". Wszyscy poprzedni chłopcy, którzy ją całowali, nic dla niej nie

znaczyli. Jeśli więc pocałunek Harry'ego był taki sam, jak inne, czy

oznacza to, że Potter jest dla niej kolejną zabawką? Że tak naprawdę myliła

się w stosunku do niego i samej siebie? "Nie. Na pewno nie- pomyślała-

Od początku wiedziałam, że tym razem znalazłam odpowiednią osobę.

Najwyraźniej nie nadeszła jeszcze odpowiednia chwila. Tak , to pewnie

dlatego. Po prostu muszę jeszcze trochę poczekać". Poczuła ulgę, ale

jednocześnie lekki niepokój. Nie była do końca usatysfakcjonowana swoją

odpowiedzią. Ale nie mogło przecież zdarzyć się inaczej. Zależało jej na

Harry'm. Tego była pewna.
- Gratulacje- usłyszała znajomy głos-

widzę, że znajomość z Potterem rozwija się w iście zastraszającym tempie.

Oczywiście jest to w dużej mierze twoją zasługą. Wspaniale grasz tę rolę.

Tylko pozazdrościć- Podniosła wzrok. Malfoy. Opierał się o drzwi i patrzył

na nią swoim zwykłym, bezczelnym, szyderczym wzrokiem. Wstała.
-

Podobnie, jak twój romans z Sol. Poznałeś ją niedawno i od razu zaprosiłeś

na bal. Nawet nie chcę wiedzieć, co będzie dalej- odparła.
- Masz rację.

To dla ciebie zbyt gorszące- uśmiechnął się złośliwie.
- Wiesz Draco, sam

twój widok jest gorszący, a cóż dopiero rozmowa- Wygrała. Mogła to

wywnioskować z wyrazu jego twarzy. Nie wiedział, co odpowiedzieć- Czasami

zastanawiam się, jak to możliwe, że jesteś taki tępy. Już kilka razy mówiłam

ci, żebyś się odczepił. Jednak do ciebie to nie dociera. Nawet kiedy użyłam

swoich zdolności, nie zrozumiałeś. Ale cóż. Chyba lubisz być upokarzany-

Nadine wpatrywała się w Malfoy'a z litością wypisaną na twarzy. Czuła

się jak ryba w wodzie. Mogła wreszcie dowieść mu własnej wyższości.

Uwielbiała ośmieszać swoich rozmówców, zwłaszcza wtedy, kiedy był nim Draco-

Możesz mi wyjaśnić dlaczego ciągle za mną łazisz?- zapytała. Malfoy patrzył

na nią gniewnym, płonącym wzrokiem. Jednak zanim zdążył rzucić jakąś obelgę

pod adresem dziewczyny, przypomniał sobie, że Nadine nie znosi sytuacji,

kiedy jej rozmówca w ogóle nie przejmuje się słowami, które powiedziała.


- Dlaczego? Dlatego, bo uwielbiam cię denerwować- odpowiedział starając

się sprawić, aby jego głos brzmiał spokojnie i naturalnie- A poza tym lubię

patrzeć, jak myślisz. Masz wtedy taki zabawny wyraz twarzy- słysząc to

Nadine wybuchnęła śmiechem.
- Co cię tak śmieszy?- Draco był

wściekły.
- Ty- odpowiedziała dziewczyna starając się uspokoić- Naprawdę,

składam hołd twojej inteligencji.
- Przestań- wycedził chłopak. Widząc

jednak, że jego słowa, nie wywierają żadnego wrażenia, a Nadine nadal się

śmieje, podbiegł do niej, chwycił za ramiona i mocno potrząsnął.
-

Przestań! Słyszysz?- krzyknął. Dziewczyna momentalnie uspokoiła się i

popatrzyła na niego z wściekłością.
- Puszczaj- powiedziała głośno i

wyraźnie. Draco nie miał zamiaru jej ustąpić, ale wyraz oczu przekonał go,

że w tej chwili lepiej nie przeciwstawiać się Nadine. Zabrał ręce z jej

ramion- Nigdy więcej tego nie rób- ciągnęła dalej, akcentując każde słowo-

Nawet nie wiesz, jak bardzo cię nienawidzę- Malfoy wpatrywał się w nią

badawczym wzrokiem. W jej oczach płonęła wściekłość i wielka, przerażając

złość. Jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie. Odwrócił się i

spokojnie powiedział:
- Nawzajem- To jedno słowo sprawiło, że Nadine

poczuła, jak ogarnia ją jeszcze większa fala nienawiści. Powstrzymała się

jednak, odetchnęła głęboko i dumnie uniosła głowę.
- Mam nadzieję, że

teraz, kiedy wiesz co do ciebie czuję, WRESZCIE się odczepisz. Nie mam

ochoty ani ciebie wiedzieć, ani tym bardziej z tobą rozmawiać. Zajmij się

lepiej Sol i pozwól mi żyć tak, jak chcę- Draco odwrócił się i spojrzał na

nią ironicznym wzrokiem.
- Problem w tym, że ty sama tak naprawdę nie

wiesz, co robisz. Wydaje ci się, że kontrolujesz swoje życie. Wszystko masz

dokładnie zaplanowane. Nie przyjmujesz jednak do wiadomości, że ludźmi nie

da się sterować. Być może Potter jest totalnym głąbem, bo walczy po dobrej

stronie, ale z pewnością nie jest tak głupi, żeby nabrać się na twoje

sztuczki. Pewnego dnia odkryje, że tak naprawdę udajesz. A poza tym, czy ty

naprawdę nie dostrzegasz, że jest on dla ciebie niczym więcej, jak kolejną

zabawką?- Nadine popatrzyła na chłopaka zdziwionym wzrokiem-

Nieprawdopodobne, prawda?- ciągnął dalej- Nie tylko ty masz ciekawe

zdolności. Ja także. Choć w trochę innym znaczeniu. Znam cię tak dobrze, że

potrafię czytać w twoich myślach. Co więcej, często wiem o sprawach

dotyczących ciebie i twojego zachowania , z których ty nie zdajesz sobie

sprawy. Już od początku wiedziałem, ze Potter jest dla ciebie nikim

szczególnym. Jednak oczywiście wszechwiedząca Nadine był wprost przekonana,

że tym razem będzie inaczej, że się zakochała, że wreszcie znalazła

odpowiedniego chłopaka. Byłaś całkowicie zaślepiona. Nie przyjmowałaś do

wiadomości, że może zdarzyć się inaczej. A dzisiaj ten idiota cię pocałował.

I co? Poczułaś coś? Założę się, że nic. A dlaczego? Ponieważ Potter jest

podobny do tych wszystkich kretynów, z którymi wcześniej się obściskiwałaś.

Tak naprawdę w ogóle ci na nim nie zależy. Odkryłaś to już dzisiaj czy

jeszcze nie? Na eliksirach dałaś naprawdę dobry popis umiejętności

aktorskich. Ten cały wzrok i zachowanie było na naprawdę wysokim poziomie-

dodał z ironią- Nadine stała dalej wpatrując się w tego blondyna o szarych

oczach. Rzeczywiście, znał ją jak nikt inny. Umiał czytać w jej myślach, ale

wciąż wiele rzeczy pozostawało dla niego tajemnicą. Podeszła do Dracona i

spojrzała mu w oczy. Nie czuła już żadnej nienawiści, raczej rozczarowanie i

rezygnację.
- Gdybyś mnie naprawdę znał, umiałbyś odróżnić momenty, w

których udaję i momenty, w których zachowuję się naturalnie- powiedziała

spokojnym, choć zdecydowanym głosem- Ty tego jednak nie potrafisz- mówiąc to

odwróciła się i zniknęła w drzwiach prowadzących do sypialni. Chyba jeszcze

nigdy uczucie pustki nie było tak silne...

Draco stał przez dłuższą

chwilę analizując słowa Nadine. Czyżby jednak naprawdę miała jakiś problem?

"A jeżeli nawet to co? Jej sprawa. Chciała, żebym dał jej spokój-

proszę bardzo"- pomyślał. Nie mógł uwolnić się od wspomnienia jej

twarzy, w chwili, gdy mówiła, że go nienawidzi. Jej oczy wyrażały

bezgraniczną wściekłość. Wiedział, że nie kłamała...




Czy

zdarzył wam się kiedyś dzień, który chcielibyście przeżyć inaczej?
24

grudnia

Nadine stała przed lustrem. Zielona suknia, którą miała na

sobie podkreślała kolor oczu i sprawiała, że twarz nabierała wyrazu.

Spojrzała na własne odbicie. Mimo, iż ten dzień powinien być wyjątkowy, ona

nie czuła nic poza zmęczeniem. Ostatnio coraz więcej wydarzeń sprawiało jej

zawód...Zawód, którego nie potrafiła wyjaśnić. Nie umiała znaleźć

przyczyn...Popatrzyła na zegar. Powinna już iść. Poprawiła włosy i

uśmiechnęła się. Czas rozpocząć kolejną fenomenalną sztukę

aktorską...

Harry usłyszał delikatne pukanie do drzwi.
- Proszę-

zawołał, jednocześnie starając się uporządkować swoje wiecznie roztargane

włosy.
Do pokoju weszła niebieskooka dziewczyna.
- Ach, to ty Asik- w

głosie chłopaka pobrzmiewała przez chwilę nutka rozczarowania.
- Słuchaj

Harry, chciałabym się przeprosić i wyjaśnić kilka spraw. Chodzi o Nadine-

zaczęła niepewnie.
- Słucham- Potter patrzył na nią z lekką ironią.
-

Nie lubię jej. Wcale nie zaprzeczam. Głównym powodem mojej niechęci jest

oczywiście dom, do którego ona należy. Slytherin nigdy nie cieszył się dobrą

sławą, zwłaszcza wśród mieszkańców Gryffindoru. Sam wiesz, jacy są Ślizgoni:

przebiegli i okrutni. Kiedy zobaczyłam cię z tą dziewczyną poczułam, że coś

jest nie tak. Po prostu zaczęłam się martwić. Ale po naszej ostatniej

rozmowie doszłam do wniosku, że nigdy nie zadawałbyś się z ludźmi pokroju

Malfoy'a. Jeżeli zaufałeś Nadine to znaczy, że ona jest w porządku- Asik

odetchnęła głęboko- To chyba wszystko.
Chłopak uśmiechnął się lekko.
-

Nie dziwię się, że tak myślałaś. Przecież ja też kiedyś byłem przekonany, że

w Slytherinie znajdują się sami bezwartościowi, bezczelni ludzie, tacy jak

Malfoy. Ale kiedy poznałem Nadine, zmieniłem zdanie. Ona jest inna.
- W

to nie wątpię- mruknęła pod nosem Asik.
- Mówiłaś coś?
- Nie, nic.

Mam...hmm...(kaszlnięcie) lekką chrypkę. A wracając do Nadine, powiedziałam

ci to, bo nie chciałam, żeby dzisiaj cokolwiek popsuło mi humor. Pragnęłam

to wyjaśnić- dziewczyna odwróciła się w stronę wyjścia- I nie rób nic z

włosami. Dodają ci uroku- uśmiechnęła się szelmowsko, po czym nacisnęła

klamkę. Kiedy zamknęła za sobą drzwi- odetchnęła głęboko. Stosunki z Harrym

zdawały się powracać do normalności. Upewniła się, że różdżka wciąż znajduje

się w sprytnym schowku pośród fałd sukni, po czym zeszła ze schodów i

skierowała się w stronę swojego partnera- Deana Thomasa.

Harry w

dalszym ciągu stał przed lustrem. Jednak po kilku bezowocnych próbach

uporządkowania swoich włosów, doszedł do wniosku, że być może Asik miała

rację. Spojrzał na zegar. Nie może pozwolić, żeby Nadine na niego czekała. W

chwili, gdy miał już wychodzić, do pomieszczenia wpadł Ron.
- Harry?-

zawołał- Co ty u licha robisz? Na dole jest już pełno ludzi. Jeżeli zaraz

się nie ruszysz zostaniesz sam, a twoja partnerka- chłopak mrugnął

porozumiewawczo do Pottera- z pewnością nie będzie miała zbyt wesołej

miny.
- Właśnie miałem wychodzić- odpowiedział przyjaciel- A jak tam

Hermiona?
- Sam zobaczysz- głos Rona był pełen dumy. Po krótkiej chwili

Harry przekonał się dlaczego. Jego przyjaciółka wyglądała ślicznie.
-

Cześć- powiedział- Ładnie wyglądasz.
- Dzięki- dziewczyna uśmiechnęła

się- Idziesz jeszcze po Nadine?
- Tak, mieliśmy spotkać się przy wyjściu

z lochów- odpowiedział.
- No to na co ty jeszcze czekasz?- krzyknął Ron

popychając przyjaciela w stronę wyjścia- Chyba nie chcesz, żeby w ostatniej

chwili się rozmyśliła i poszła na bal na przykład z Malfoy'em?- Harry

uśmiechnął się szeroko, ale po chwili spoważniał.
- Ona by tego nigdy

nie zrobiła- powiedział.
- Wiem, wiem- Weasley dalej się śmiał- ale

lepiej już idź. Potter bez słowa odwrócił się w kierunku drzwi i razem z

tłumem Gryffonów wyszedł z dormitorium.

Draco leżał wygodnie

rozłożony na kanapie czekając na Sol. "Gdzie do cholery podziewa się ta

dziewczyna?"- myślał. W dormitorium znajdowało się zaledwie kilka osób.

Już prawie wszyscy udali się na bal. Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi.

Wstał z kanapy spodziewając się, że ujrzy swoją partnerkę. Pomylił się

jednak. Osobą, która szybkim krokiem zmierzała w stronę wyjścia z

pomieszczenia była Nadine. Miała na sobie długą zieloną suknię odsłaniającą

ramiona i dekolt. Wyglądała nieziemsko. Draco nie mógł oderwać od niej

wzroku. Dziewczyna natomiast w ogóle nie zwracała na niego uwagi. Obrzuciła

pokój znudzonym spojrzeniem, nawet się nie zatrzymując. I oto już po chwili

jej nie było. Chłopak usłyszał tylko trzask drzwi. Przez chwilę stał jak

sparaliżowany wpatrując się w miejsce, w którym widział ja po raz ostatni.

Dziwne, ale wraz z jej odejściem poczuł, jakby Nadine przeszła do innego

świata. A może było tak naprawdę? Może ona na zawsze opuściła świat, w

którym ON się znajdował? Może w ogóle już dla niej nie istniał? W pewnym

momencie poczuł lekkie szturchnięcie. Odwrócił się. Sol.
- Nareszcie

jesteś- powiedział na jej widok- myślałem, że już nigdy nie

przyjdziesz.
- A gdyby tak się stało, byłoby ci przykro?- zapytała

uśmiechając się uwodzicielsko.
- Nie próbuj być kokieteryjna- odparł

chłopak
- Co ci się stało? Żartowałam tylko- powiedziała z lekkim

wyrzutem. Co mu się stało? Draco sam nie wiedział. Może to Nadine?

"Kretynie, pamiętaj o zemście"- pomyślał. Sol patrzyła na niego

wyczekująco.
- Lepiej już chodźmy- uciął krótko.

Ścisk, który

panował w przedsionku Wielkiej Sali, stawał się nie do wytrzymania. Setki

osób nieustannie wpadających na siebie, hałas, okrzyki- zarówno szczęścia,

jak i rozpaczy- to wszystko doprowadzało Nadine do szału. Miała ochotę wyjść

z tego tłumu i usiąść w jakimś spokojnym miejscu. Z trudem powstrzymywała

narastającą wściekłość. Pamiętała, kto stoi obok niej, kto trzyma ją za rękę

i dlatego musiała się pilnować. Przez chwilę wydawało się jej, że zobaczyła

pośród tylu różnokolorowych głów, blond czuprynę, którą tak dobrze znała.

Jednak już w następnej chwili czupryna zniknęła, a ona znowu ujrzała morze

czarnych, brązowych i rudych włosów.
W tym momencie ponad gwarem uczniów,

dała się słyszeć cicha, spokojna melodia. Stopniowo wszystkie głosy

zamilkły. Zapanowała cisza. Drzwi Wielkiej Sali otworzyły się z głośnym

zgrzytem a uczniowie ujrzeli stojącą naprzeciwko profesor McGonagall.

Powiedziała ona kilka ogólnych zasad dotyczących zabawy, po czym

wprowadziła uczniów do pomieszczenia. Wyglądało ono wspaniale. Stoły zostały

podsunięte do ścian, a cała sala cudownie udekorowana na kolor niebieski i

złoty. Z tłumu dochodziły pojedyncze westchnienia. Uczniowie ustawili się w

dwóch rzędach, tak, aby na środku pozostało wolne przejście. Z końca sali

dał się słyszeć głośny, spokojny głos. Profesor Dumbledore wygłaszał swoją

przemowę. Nadine zamknęła oczy. Nie miała ochoty tego słuchać. Pogrążyła się

we własnych myślach. Świat wokół niej przestał istnieć. Czas się zatrzymał.

Jednak nie dane jej było długo nacieszyć się spokojem. Poczuła mocny uścisk

ręki. Zaczął się bal.


Nadine sama nie wiedziała, jak to się

stało. Rozczarowanie, zmęczenie i pustka- uczucia, które nosiła w sobie już

od pewnego czasu- zniknęły. Nie musiała już udawać, nie musiała już śmiać

się, podczas, gdy tak naprawdę czuła się niewyobrażalnie samotna, nie

musiała grać. Była szczęśliwa, pierwszy raz od tak dawna była naprawdę

zadowolona. Chociaż stopy bolały ją niemiłosiernie, nie dała się namówić na

chociażby chwilkę odpoczynku. Tańczyła, śmiała się, flirtowała. Była w swoim

żywiole. Zapomniała o własnych wątpliwościach dotyczących Harry'ego.

Liczyło się przede wszystkim tu i teraz. Nie zamierzała martwić się o jutro.

Kilka razy zdołała zauważyć w tłumie uczniów Malfoy'a, a obok niego Sol.

Patrzył na nią, obserwował. Była tego pewna. Nie chciała jednak zawracać

sobie nim głowy. Draco przestał istnieć.
- Świetnie tańczysz- usłyszała

od Rona, z którym aktualnie pląsała po parkiecie. Potter natomiast rozmawiał

z tą niebieskooka Gryffonką, na którą Nadine zwróciła uwagę po wyjściu z

sali eliksirów.
- Dzięki- uśmiechnęła się- Nie wiesz kim jest

dziewczyna stająca razem z Harrym?
- Ach, ta? To Asik- odpowiedział
-

Co o niej wiesz?- zapytała rozkazującym tonem. Zaraz jednak zrozumiała, że

powinna była złagodzić nieco swój głos- To znaczy...- chciała się

wytłumaczyć, ale Ron roześmiał się widząc jej minę.
- Czyżby zazdrość?-

Weasley znacząco uniósł brwi- Nie masz się, o co martwić. Asik zupełnie nie

interesuje Harry'ego. Ostatnio nawet mieli małą scysję, właśnie o

ciebie.
- O mnie?- Nadine spojrzała na Gryffonkę.
- Nom. Asik miała

pretensje, że Harry spotyka się ze Ślizgonką. Ale wygląda na to, że doszli

do porozumienia, skoro teraz normalnie rozmawiają- Nadine popatrzyła na

dziewczynę uważnym wzrokiem. Nagle jakaś absurdalna, wprost niemożliwa myśl

przyszła jej do głowy. Przypomniała sobie o tajemniczym napastniku, który

usiłował rzucić na nią potężne zaklęcie. "To nie mogła być ona"-

uśmiechnęła się ironicznie.
- A gdzie jest Hermiona?- zapytała od

niechcenia- Pewnie flirtuje z jakimś przystojniakiem.
- Nie radziłbym

jej. Zresztą, to ona powinna być zazdrosna widząc, jak tańczę z taką piękną

dziewczyną- Ron posłał jej tajemniczy uśmiech .

Rozmawiając z Harrym

Asik poczuła na sobie czyjś przenikliwy wzrok. Rozejrzała się wokoło.

"To ta przeklęta Ślizgonka"- pomyślała. Tak jak owego dnia po

wyjściu z sali eliksirów, tak i teraz poczuła niepokój. Przesunęła ręką po

fałdach sukni upewniając się, że różdżka nadal się tam znajduje. Spojrzała

ponownie na Nadine. Dziewczyna uśmiechała się do Rona.
- Wygląda na to,

że twój przyjaciel doskonale bawi się w towarzystwie tej Ślizgonki-

powiedziała do czarnowłosego chłopaka popijającego jakiś czerwony trunek


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle'

alt='smile.gif'>
- Ta Ślizgonka ma na imię Nadine-

odpowiedział spokojnie, choć stanowczo.
- No tak. Przepraszam. Ciągle nie

mogę pozbyć się niechęci do mieszkańców tego domu.
- Przecież

powiedziałaś, że skoro zaufałem Nadine, to ona musi być w porządku- Harry

popatrzył na dziewczynę przenikliwym wzrokiem.
- No tak. Ale potrzebuję

trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do tej sytuacji.
- Trzeba przełamać

wszelkie bariery- Harry uśmiechnął się- Zatańczymy?- zapytał.
- Jasne-

Asik była w siódmym niebie, gdy poczuła jak jedna ręka chłopaka delikatnie

chwyta jej dłoń, a druga obejmuje dziewczynę w talii. Spojrzała mu w oczy

spodziewając się, że zobaczy w nich ten tajemniczy blask, który zawsze

widywała u zakochanych w niej chłopców. I rzeczywiście ujrzała. Jednak Harry

patrzył w zupełnie innym kierunku. Patrzył na Nadine.


-

Odbijany!- krzyknął Harry do Nadine i Weasley'a i już po chwili

trzymał dziewczynę w swoich objęciach.
- Chyba wyśmienicie bawiłaś się z

Ronem- powiedział uśmiechając się znacząco.
- Dlaczego tak myślisz?-

odwzajemniła uśmiech.
- No wiesz, nie mogłem nie słyszeć waszych ryków

śmiechu- odpowiedział- Wszyscy ludzie wokoło patrzyli na was jak na

wariatów- Oboje wybuchnęli wesołym rechotem. Po chwili Nadine spojrzała

poważnie na Harry'ego.
- Nic mnie to nie obchodzi- powiedziała- Nie

dbam o to, co myślą o mnie inni.
- Cieszę się.
- To dobrze.
-

Aha.
- Inteligenta rozmowa
- Nom- spojrzeli na siebie, a po chwili

oboje ponownie zanieśli się głośnym śmiechem zwracając tym samym uwagę

innych uczniów.
- No co? Nie podoba się wam coś?- zapytała dziewczyna

robiąc ironiczne miny do stojących najbliżej ludzi. Wygłupiała się. Robiła

sobie żarty. Była szczęśliwa... Wszyscy popatrzyli dziwnie na tę dwójkę

całkiem różnych od siebie osób: Harry'ego Pottera (Gryffindor), sławnego

czarodzieja, który na wiele lat pozbawił Voldemorta jego wielkiej mocy, i

Nadine Wetter (Slytherin), dziewczynę, która poprzez samą przynależność do

tego domu, powinna była, tak jak Draco Malfoy, stać się zagorzałym wrogiem

Pottera.
- Nie rozumiem, dlaczego ci ludzie tak dziwnie na nas patrzą-

mówiła głośno, jakby się zastanawiając. Wywołało to kolejną falę dziwnych

spojrzeń oraz niepohamowany śmiech Harry'ego.
- Przestań- Potter

starał się zdławić swój rechot. Dziewczyna nie przejęta tym wcale a wcale,

ciągnęła dalej monolog.
- No co? Przecież nie robimy nic niewłaściwego.

Tańczymy sobie spokojnie, jak dwójka kulturalnych ludzi- mówiąc to

roześmiała się. Jej wzrok padł na Dracona stojącego pod ścianą- W

przeciwieństwie do Malfoy'a, który od początku wykazuje się naprawdę

wielką aktywnością, co zresztą widać- ton jej głosu stał się bardziej ostry.

Kilku Gryffonów zachichotało. Wszyscy wiedzieli, że od początku zabawy

chłopak zatańczył tylko raz i od tamtej pory w ogóle nie ruszał się z

miejsca, wodząc ponurym wzrokiem po sali.
- Nie rozmawiajmy o

Malfoy'u- Harry zwrócił się do Nadine.
- Nie mam zamiaru. Ale po

prostu nie mogłam pohamować się przed powiedzeniem kilku ironicznych zdań-

odpowiedziała.
- Nigdy nie mówiłaś mi, dlaczego tak bardzo się

nienawidzicie- zapytał.
- Mieliśmy o nim nie rozmawiać- odpowiedziała-

Na świecie są miliony ciekawszych tematów.
- Taaa. Na przykład taki, że

ślicznie dzisiaj wyglądasz.
- Taaa. Ty też- oboje po raz nie wiadomo

który roześmiali się głośno. Tym razem nie wzbudziło to już żadnego

zainteresowania ze strony innych uczniów.
- Naprawdę- Harry popatrzył w

zielone oczy dziewczyny i uśmiechnął się ciepło. Akurat w tym momencie

rozległa się cicha, wolna muzyka. Potter objął mocniej dziewczynę, po czym

oboje zaczęli poruszać się w rytm melodii.






Draco

stał pod ścianą wodząc ponurym wzrokiem po sali. Kilka razy udało mu się

dojrzeć Nadine i Pottera. Oboje śmiali się niebywale głośno sprawiając, iż

pozostałe osoby patrzyły na nich jak na wariatów. Nie mógł nie zauważyć, że

twarz dziewczyny odzyskała dawną świeżość, a oczy błyszczały jak gwiazdy.

Nie była tak szczęśliwa od bardzo dawna, właściwie od tamtego pamiętnego

wieczoru, gdy przedstawiła mu Sol. W ciągu kolejnych kilku dni zachowywała

się dziwnie. Ciągle pamiętał jej pusty wzrok. Potem, podczas ich następnej

rozmowy przez chwilę zdawało mu się, że znowu ma przed sobą prawdziwą

Nadine- tą samą, która poznał w pociągu do Hogwartu, w czwartym przedziale

od końca...Teraz patrząc na nią, miał wrażenie, że jest to zupełnie inna

osoba. Już nie udawała, nie musiała...
- Draco!- usłyszał głos Sol.

Nie miał ochoty z nią rozmawiać, nie teraz...- Zatańczymy?- dziewczyna

pociągnęła go na parkiet- No chodź! Potrzeba ci trochę ruchu-

zażartowała. Malfoy nie powiedział ani słowa, tylko wolnym, zrezygnowanym

krokiem wyszedł z dziewczyną na środek Wielkiej Sali.

- Ej,

patrzcie! Wygląda na to, że Malfoy wreszcie zrozumiał, po co chodzi się

na bale- mówiąc to Ron wskazał na Dracona i Sol, którzy tańczyli na

parkiecie. Po tych słowach wszyscy oprócz Nadine wybuchnęli śmiechem.

Dziewczyna spojrzała w stronę Draca. Nie miał ochoty tańczyć. Widziała to.

Odwróciła się w stronę pozostałych osób nie mówiąc nic. Sięgnęła po szklankę

soku i spojrzała na swoich towarzyszy. Harry- jedyna osoba w gronie, na

której jej zależało- rozmawiał z Ronem. Hermiona zaś dyskutowała o czymś z

Asik. Nadine popatrzyła uważnej na niebieskooką blondynkę. Jej wzrok

zatrzymał się na broszce, którą- o dziwo- dziewczyna miała przypiętą do

jednej z fałd sukni. "Dziwne"- pomyślała. Skierowała oczy w stronę

rogu, gdzie zazwyczaj gromadzili się Ślizgoni. Widziała, jak na nią patrzą.

Nienawidzili jej za to, że spotyka się z Potterem. "Głupcy- przeleciało

jej przez głowę- ograniczeni przez jakieś śmieszne zasady i narzucony sposób

myślenia". Nie mówiąc ani słowa odeszła powoli od swoich znajomych i

stanęła w najciemniejszym kącie jaki znalazła. Nagle usłyszała tak dobrze

znaną jej melodię. Spojrzała w stronę tłumu tańczących osób i zdołała

wyłonić w nim parę dużych , szarych oczu...

When the cold of winter

comes
Starless night will cover day
In the veiling of the sun
We

will walk in bitter rain

But in dreams
I still hear your

name
And in dreams
We will meet again

When the seas and

mountains fall
And we come to end of days
In the dark I hear a

call
Calling me there
I will go there
And back

again...




Stała jak sparaliżowana. W jednej chwili

przypomniała sobie całe swoje dzieciństwo- najpiękniejsze chwile w jej

życiu. Powróciła myślami do czasów, gdy była jeszcze zupełnie inną osobą. Do

czasów, kiedy potrafiła cieszyć się z najdrobniejszej nawet rzeczy. Do

czasów, kiedy czuła się bezpieczna...Jednak tamte czasy przeminęły.

Wszystkie osoby, na których jej zależało- zawiodły ją, odeszły...Została

sama. I chociaż ojciec nadal się nią opiekował, czuła się tak bardzo

zagubiona...To właśnie wtedy narodziła się nowa Nadine. Zdecydowana,

bezczelna, przebiegła, okrutna...Można by długo wymieniać najgorsze cechy,

jakie może posiadać człowiek. Zadziwiające było to, że dziewczyna miała

wtedy zaledwie siedem lat. Dla innych dzieci był to czas beztroskiej zabawy,

zaś ona w tajemnicy i z zainteresowaniem obserwowała, jak pod wpływem jej

silnego spojrzenia miejscowe koty zaczynają przeraźliwie miauczeć, a psy

tarzają się po podłożu skomląc i przewracając oczami. To właśnie wtedy

odkryła swoje zdolności. Na początku nie miała nawet możliwości decydowania

o tym, kiedy może ich używać. Robiła to niezależnie od siebie. Zdolności

ujawniały się w momentach silnego zagrożenia lub emocji, które odczuwała.

Jednak wraz z upływem czasu nauczyła się je kontrolować. Wyjeżdżając do

Hogwartu w pewien deszczowy, zimny poranek, Nadine miała już w pełni

wykreowaną osobowość. Lata dzielące ją od udania się do szkoły spędziła na

doskonaleniu swoich umiejętności aktorskich. Udawała wszędzie i o każdej

porze, szczególnie kiedy przebywała z ojcem. Jej tata był człowiekiem dumnym

i honorowym. W młodości należał do Gryffindoru. Swoją córkę chciał wychować

w podobny sposób. Pragnął, aby tak jak on, również Nadine trafiła do tego

domu. Stało się jednak inaczej. Ku zdziwieniu ojca i zadowoleniu dziewczyny,

Tiara przydzieliła ją do Slytherinu. To właśnie tam, w dormitorium tego

znienawidzonego przez innych uczniów domu, przeżyła jedne z najbardziej

burzliwych momentów w jej życiu- kłótnie z Malfoy'em. Dwoje tak bardzo

podobnych do siebie ludzi, posiadających te same cechy charakteru i wspólne

cele. Wydawało się, że zostaną najlepszymi przyjaciółmi. Stało się jednak

zupełnie inaczej. Rywalizowali ze sobą na każdej płaszczyźnie. Starali się

ośmieszyć siebie nawzajem i wykazać własną wyższość. W końcu nadszedł dzień,

kiedy Malfoy na własnej skórze doświadczył zdolności, którymi dysponowała

Nadine. Zdarzyło się to podczas treningu Quidditcha. Ból, jaki wówczas

przeżył wydawał się niczym w porównaniu z tym, który poczuł za drugim razem.

Wzajemna wrogość i pozorna niechęć towarzyszyły Malfoy'owi i Nadine od

samego początku ich znajomości. Oboje byli zbyt dumni...Czy teraz, w piątej

klasie Hogwartu, coś się zmieniło? Z pewnością stali się bardziej dorośli.

Ale czy ich stosunki się polepszyły? W pewnym sensie tak. Teraz nienawiść i

złość toczyły bardzo ciężkie boje z fascynacją, którą oboje odczuwali.

Jednak zatargi z czasów wcześniejszych i dawne przyzwyczajenia skutecznie

uniemożliwiały Draconowi i Nadine zawarcie sojuszu i dojście do

porozumienia. Sytuacja stała się jeszcze bardziej napięta, gdy dziewczyna

zainteresowała się Potterem. W każdym razie wydawało jej się, że tak jest...


Zamknęła oczy. Melodia, którą znała jeszcze z dzieciństwa, zawsze

skłaniała ją do refleksji. Pozwalała lepiej poznać siebie i swoje odczucia.

Ale za każdym razem, gdy jej słuchała, czuła się przeraźliwie samotna. Nawet

Harry nie mógł jej pomóc. Nie wiedział o niej tak wielu rzeczy. Tak naprawdę

w ogóle jej nie znał. Chyba pierwszy raz od początku ich znajomości zdała

sobie sprawę, co to oznacza. Niemożność zachowywania się naturalnie, przymus

udawania. To wszystko było takie meczące...Przebywając z Draconem mogła

przynajmniej być sobą...Stop! Jak mogła tak pomyśleć? Przecież zależało

jej na Harry'm. Nie miała jednak czasu, aby głębiej zastanowić się nad

tym zagadnieniem, gdyż usłyszała spokojne, równe kroki, zmierzające w jej

stronę. Po chwili poczuła czyjąś ciepłą dłoń na ramieniu. Ten gest napełnił

ją spokojem i otuchą. Potter. Nie musiała nawet otwierać oczu, aby się o tym

przekonać. Czuła to. Instynktownie przylgnęła do jego ciała, a w następnej

chwili ramiona chłopaka objęły ja w talii.
Jednak po chwili Nadine

zrozumiała, że coś jest nie tak. Wokoło zapanowała mordercza cisza. Muzyka

nadal grała, ale śmiechy, rozmowy i odgłosy tańczących par- umilkły. Powoli

otworzyła oczy. Ujrzała tłum ludzi patrzących na nią z niekłamana zawiścią.

Byli to głównie Gryffoni, a wśród nich Hermiona, Asik, Ron i...Harry.

Poczuła , jak robi jej się niedobrze. Podniosła wzrok. Draco. Odepchnęła go

z całej siły. Zobaczyła, jak na jego twarzy pojawia się ironiczny, pełen

satysfakcji uśmiech. Zrozumiała...To była jego zemsta.
- Nadine, myślę,

że nie ma sensu ukrywać dalej naszego związku- powiedział. Dziewczyna

straciła panowanie nad sobą. Nie obchodziło ją, że wszyscy na nią patrzą.

Nie obchodziło ją również to, że za chwilę Harry przekona się, jaka jest

naprawdę. Czuła tylko jedno: nienawiść.
- Jaki związek? O czym ty

mówisz?- odpowiedziała, nie starając się nawet ukryć swojej

wściekłości.
- Przestań udawać. Nie bawi mnie już zabawa na dwa fronty.

Ty z Potterem, ja zaś z Sol. Doszedłem do wniosku, że nikt nie może się z

tobą równać.
- Co ty bredzisz?- dodała, wymawiając każdy wyraz głośno i

wyraźnie.
- Chyba pamiętasz tę noc? Wróciłaś wtedy bardzo późno z randki

z Potterem. Byłaś tak zmęczona, że nie miałaś nawet siły dojść do własnego

łóżka- powiedział, akcentując słowo "własnego". Nadine rozejrzała

się wokoło. Wszystkie pary oczu skierowane były na nią. Oczekiwały

odpowiedzi. Jednak ona nie zamierzała im jej dać. Tylko winny zaczyna się

tłumaczyć. Spojrzała na Harry'ego i wtedy zrozumiała...Wcale nie

obchodziła ją jego reakcja. W ogóle nie zależało jej na tym chłopaku...

Mógłby wyjść z tej sali i nigdy więcej się do niej nie odezwać, mógłby

wyjechać z Hogwartu i nigdy więcej nie wrócić, mógłby nawet w tej chwili

zniknąć na zawsze, a ona wcale by się tym nie przejęła. "Jak mogłam być

tak ślepa?- myślała- Harry był tylko zachcianką, zabawką, która chciałam na

własność. Wmawiałam sobie, że tym razem znalazłam odpowiednią osobę".


- Więc? Nic nie powiesz?- odezwał się Malfoy. Popatrzyła na niego

zimnym, pustym wzrokiem. Poczuła się tak, jakby koszmar z lat dzieciństwa

powrócił. Wszystkie osoby, na których jej zależało lub wydawało jej się, że

tak było- po raz kolejny odchodziły. Zrozumiała, czym przez te wszystkie

lata był dla niej Draco. Chociaż zawsze się kłócili, istniała między nimi

specyficzna więź. Więź, która teraz została przerwana. Malfoy zakpił z jej

wspomnień. Nie zastanawiała się nad tym, że chłopak nawet nie wiedział, co

znaczy dla niej owa melodia. Obchodziło ją tylko to, że swoim zachowaniem

odebrał jej cząstkę siebie. Poczuła, jak coś w niej pęka. Ostatnie ogniwo

łączące ją z przeszłością. Czuła straszny, emocjonalny ból. Była sama. Nie

miała nikogo. Bariera, która chroniła ją przed całkowitym zepsuciem,

bariera, która przypominała jej kim jest- pękła. Odwróciła się w stronę

Dracona.
- Rozumiem. Teraz już rozumiem- powiedziała spokojnym, ale

jednocześnie przeraźliwie pustym i odległym głosem. Zobaczyła, jak na twarzy

chłopaka pojawia się szczery uśmiech- Ale nigdy ci nie wybaczę. Odebrałeś mi

tak ważną cząstkę mnie samej. Zniszczyłeś wszystko- dodała. Uśmiech

natychmiast zniknął z ust Malfoy'a. Odwróciła się w stronę wyjścia.

Zanim jednak zdążyła zrobić choć jeden krok usłyszała pełen nienawiści krzyk

Asik.
- Poczekaj! Jeszcze tego pożałujesz! Caravum...- Nadine

błyskawicznie obejrzała się w stronę dziewczyny. Już gdzieś słyszała to

zaklęcie. Wtedy...w ciemnym korytarzu. Nie panując nad swoimi odruchami

wyciągnęła rękę i zamknęła oczy. Czuła, jakby jakaś wielka siła prowadziła

jej dłoń i kierowała myśli na właściwą drogę. Starała się jak najbardziej

skoncentrować. Nagle poczuła, jak jakiś lekki, mały przedmiot leci w jej

stronę, a chwilę potem ląduje na jej ręce. Otworzyła oczy. Na dłoni leżała

różdżka Asik. Sama dziewczyna znajdowała się kilka metrów dalej wpatrując

się w Nadine. Była zaskoczona, zdziwiona, ale przede wszystkim

przestraszona. Reszta Gryffonów stała oniemiała, najwyraźniej nie mogąc

pojąć tego, co wydarzyło się przed chwilą.

- Jak to zrobiłaś?- głos

Draca choć pełen podziwu, wydał jej się smutny. Popatrzyła na niego tak,

jakby spoglądała na zupełnie obcego jej człowieka.
- Nie wiem-

odpowiedziała wpatrując się w różdżkę, która nadal spoczywała na dłoni- Nie

wiem- powtórzyła.
- Ty...ty...- usłyszała szybki, urywany szept Asik- Ty

żałosna, podła hipokrytko!- wykrzyknęła dziewczyna- Cały czas

udawałaś! Nigdy tak naprawdę nie zależało ci ani na Harrym, ani na nikim

innym! Przejrzałam cię już na początku i...
- I próbowałaś rzucić na

mnie zaklęcie?- przerwała jej Nadine- To byłaś ty. Wtedy, w ciemnym

korytarzu.
- O czym ty mówisz?- zapytał Draco. Zielonooka brunetka

westchnęła głęboko.
- To stało się w pewien wieczór, kiedy szłam na

spotkanie z Harrym- zaczęła opowiadać. Jej głos wciąż wydawał się

Malfoy'owi pusty i odległy- Zaraz przy wejściu do naszego dormitorium

ktoś rzucił na mnie czar. Teraz wiem, że to była Asik. Usłyszałam wtedy te

słowa Caravum i maroli. Caravum maroli. Nie zdążyłam jednak jej złapać.

Uciekła.
- Nie jestem na tyle głupia, żeby walczyć z tobą w ciemności-

odpowiedziała dziewczyna. Na twarzy Ślizgonki pojawił się ironiczny uśmiech.

Przez chwilę Draconowi wydawało się, że znowu stoi przed nim prawdziwa

Nadine. Przebiegła, okrutna, dbająca tylko o siebie. Zaraz jednak zrozumiał,

że się mylił. Twarz dziewczyny na nowo stała się martwa i nieodgadniona. To

już nie była Nadine. Coś w niej pękło. I to przez niego. Jej głos był teraz

zrezygnowany, a oczy pozbawione wyrazu. Ale dlaczego? Przecież nigdy nie

zachowywałaby się tak tylko z powodu jego żartu. Teraz, gdy wreszcie

zrozumiała, co naprawdę czuje do Pottera powinna być wściekła na samą

siebie. Powinna go wyzywać, wrzeszczeć a ona...po prostu stała. Wydawała się

tak bardzo zmęczona...Jakby dźwigała na swoich barkach wielki ciężar...
-

Dlaczego?- głos należał do osoby, która do niedawna była dla Nadine

najważniejsza na świecie. Dziewczyna spojrzała na Pottera. Patrzyła na

chłopaka, który był dla niej zupełnie obcym człowiekiem. Nie czuła nic-

Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego mnie oszukałaś?- widziała, jak zaciska pięści

w geście bezradności- Mów!- krzyknął.
- Oszukiwałam przede wszystkim

samą siebie- odpowiedziała. Rozejrzała się wokoło. Tłum uczniów tworzył

swoisty krąg otaczający Nadine, Dracona, Asik, Harry'ego...
-

Brednie!- wykrzyknęła niebieskooka Gryffonka.
- Zazdrość to straszne

uczucie, nieprawdaż?- odpowiedziała Ślizgonka- Kiedy nie możesz przytulić

ukochanego chłopaka, bo wiesz, że on spotyka się z kimś innym. I to z kimś

kogo ty nienawidzisz. Z kimś, kto znajduje się w tak bardzo pogardzanym

przez ciebie domu. Czyż nie?- Asik milczała. Spuściła głowę. Nadine

westchnęła głęboko. Popatrzyła ostatni raz w duże zielone oczy, uśmiechnęła

się smutno widząc bliznę w kształcie błyskawicy, po czym unosząc dumnie

głowę zaczęła iść w stronę wyjścia. Tłum rozstąpił się przed nią. Kiedy

zbliżała się do drzwi usłyszała głos: poważny, srogi, ale zarazem ciepły i

przyjazny.
- Panna Wetter pójdzie ze mną- odwróciła się. Kilka metrów

dalej stał Albus Dumbledore.














- Skąd Pan wie?-

zapytała Nadine. Siedzący naprzeciwko niej profesor Dumbledore uniósł brwi i

popatrzył na dziewczynę badawczym wzrokiem.
- Jeden z prefektów

powiadomił mnie o tym. Był bardzo podekscytowany. Z tego, co zrozumiałem,

wynikało, że jedna z uczennic właśnie morduje uczniów- dyrektor uśmiechnął

się lekko- Napijesz się czegoś?
- Nie- puste, zimne słowo przeszyło

powietrze. Albus westchnął głęboko.
- Od kiedy masz te zdolności?
-

Od zawsze.
- Co jeszcze umiesz robić oprócz przenoszenia przedmiotów za

pomocą myśli?- Po wpływem tych słów w głowie Nadine pojawił się fascynujący,

ale zarazem lekko niedorzeczny pomysł.
- Wszystko- odpowiedziała patrząc

gdzieś daleko. Wydawało się, że opuściła gabinet i przebywała w innym

świecie. Profesor popatrzył na nią badawczym, ale zarazem smutnym wzrokiem-

Jeżeli za pomocą samych myśli mogę unosić rzeczy i sprawiać ludziom

ból...
- Zaraz, zaraz. Sprawiać ludziom ból? Co to oznacza?
- Jeżeli

wystarczająco długo wpatruję się w jakąś osobę, potrafię wyzwolić w jej

głowie coś w rodzaju wielkiego, paraliżującego uczucia. Osoba ta, jest pod

moim całkowitym wpływem, traci kontakt z rzeczywistością, staje się słaba-

mówiła, dalej spoglądając w dal. Profesor wstał.
- Czy kiedykolwiek

używałaś tych zdolności na którymś z uczniów Hogwartu?- zapytał starając się

nie okazać tego, jak bardzo był zdenerwowany, ale jednocześnie

zafascynowany, tym niespodziewanym odkryciem.
- Tak- dziewczyna

odpowiedziała natychmiast, nawet się nie zastanawiając- Na Draconie

Malfoy'u- te dwa wyrazy brzmiały dla niej teraz zupełnie obco- Czasami,

kiedy jestem wystarczająco wściekła tracę nad sobą kontrolę.
- Ale wtedy

nie byłaś, prawda?- zapytał.
- Nie
- Dlaczego nikomu o tym nie

powiedziałaś?
- Bo nie było obok mnie nikogo, komu mogłabym zaufać.

Draco dowiedział się o tym przez przypadek. Zresztą to moja sprawa. Mogę

robić z tym, co chcę- jej głos był ostry i zdecydowany.
- Masz rację.

Możesz robić z tym, co ci się podoba.
- Więc, po co ta cała rozmowa?
-

Czy wiesz, że za to, co zrobiłaś panu Malfoy'owi powinnaś zostać

wyrzucona ze szkoły?
- To...-Nadine już chciała coś odpowiedzieć, jednak

głos profesora rozległ się ponownie.
- Pozwól mi dokończyć- uśmiechnął

się ciepło- Masz w sobie potencjał i jeżeli chcesz, mogę nauczyć cię o wiele

więcej, abyś pewnego dnia, kiedy nadejdzie zagrożenie, była w stanie stawić

mu czoła- Nadine w mig zrozumiała o co chodzi. "Chce mnie tu zatrzymać

wyłącznie z powodu moich zdolności. Tylko do tego jestem mu potrzebna"-

pomyślała. Zrozumiała, co dyrektor miał na myśli mówiąc

"zagrożenie'. Chodziło mu o Voldemorta.
- Dobrze- odpowiedziała

patrząc mu wyzywająco w oczy- niech mnie Pan nauczy- perspektywa władania

większa mocą była dla niej niezwykle kusząca.











Wiedziała, że nie może teraz ani

wrócić na bal, ani udać się do dormitorium. Nie mogła nawet zostać w zamku.

Wychodząc z gabinetu profesora od razu skierowała swe kroki w stronę wyjścia

ze szkoły. Wydarzenia minionego wieczoru, jej własne myśli, słowa- powróciły

do niej ponownie. Wszystko wydawało jej się teraz takie jasne. Przypomniała

sobie swoje zachowanie po tym, gdy Harry ja pocałował. Już wtedy powinna się

zorientować, że ten chłopak tak naprawdę nic dla niej nie znaczył. Ale ona

desperacko trzymała się swoich pragnień...
Wyszła na dwór. Chłodny

powiew wiatru rozwiał jej włosy. Popatrzyła na gwiazdy. Już rozumiała. Od

dzieciństwa potrzebowała kogoś bliskiego, kogoś, kto zawsze byłby przy niej

i przy kim mogłaby być sobą. Podczas pobytu w Hogwarcie znalazła tę osobę,

choć sama o tym nie wiedziała. Chociaż ją krytykował, obrażał, znęcał się,

kłócił- zawsze był. Nie zdawała sobie sprawy, jak ważną rolę w jej życiu

odgrywał moment, gdy każdego wieczoru wchodziła do dormitorium i widziała go

siedzącego na kanapie. Nie zwracała na to uwagi, wciąż wpatrzona w

przyszłość, czekając na kogoś, kto ją wreszcie zrozumie. I wtedy pojawił się

Harry Potter. Wmówiła sobie wówczas, że wreszcie znalazła właściwą osobę.

Zapomniała o tym, że szukała człowieka, przy którym mogłaby być sobą. Kiedy

przebywała z Harrym nie było to możliwe. Ale wciąż brnęła dalej. Czekała na

rozwój sytuacji, czekała na pocałunek...A potem, kiedy wreszcie nadszedł,

nie poczuła nic...
Teraz widziała swoją przeszłość bardzo wyraźnie. Ale

wiedziała też o tym, co wydarzyło się zaledwie godzinę temu, a co w bardzo

dużym stopniu wpłynie na jej dalsze życie. Została sama. Dracona też już nie

było. Zakpił sobie z niej. Odebrał jej najcenniejsze wspomnienia i tę

cząstkę siebie, która zawsze była dla niej oparciem. Nagle jednak

przypomniała sobie kim jest. Jest Nadine Wetter, dziewczyną obdarzoną wielka

mocą, która niedługo będzie jeszcze większa. I nikt, absolutnie nikt nie

jest wstanie jej złamać- jej, ani jej wewnętrznej siły. I wtedy poczuła, że

ponownie przechodzi przemianę. Staje się jeszcze bardziej nieugięta i

zdecydowana. "Nikt nie jest w stanie pokonać Nadine Wetter"-

pomyślała, po czym na jej ustach pojawił się uśmiech.

Nie zauważyła

Dracona, który szedł za nią od momentu, kiedy opuściła zamek. Chłopak w

bardzo szybkim tempie zbliżał się do Nadine, aż wreszcie ich kroki zrównały

się ze sobą. Nie odwróciła wzroku, choć wiedziała, kto idzie obok niej.


- Odejdź- powiedziała cicho, ale zarazem zdecydowanie.
- Nie
-

Odejdź- powtórzyła ostro.
- Nie
Odwróciła się gwałtownie.
- Nie

rozumiesz? Nie chcę cię widzieć!- krzyknęła.
- Porozmawiajmy-

powiedział
- O czym?
- O tym, co się stało- jego głos był spokojny-

zupełnie różny od tego, jaki zazwyczaj słyszała.
- A co się według

ciebie stało, co?- w dalszym ciągu mówiła to podniesionym tonem, który

stopniowo przechodził w krzyk- Z tą piosenką związane był moje wspomnienia,

moje najpiękniejsze wspomnienia. Rozumiesz?- jej głos się załamał- A ty

zakpiłeś sobie z tego, zakpiłeś sobie ze mnie, z uczuć, które wówczas

przeżywałam, z bezpieczeństwa, szczęścia, radości! Ty nawet nie wiesz,

ile to dla mnie znaczyło! Moje dzieciństwo, matka, przyjaciele. Jednym

głupim gestem pozbawiłeś mnie tego wszystkiego! Zniszczyłeś to!

Odebrałeś mi cześć siebie!- poczuła, jak po jej policzku płynie łza,

jedna, druga, trzecia....- Sprawiłeś, że koszmar powrócił. Teraz ponownie

jestem sama!


- Nie jesteś sama- przerwał jej chłopak
-

Przestań! Teraz pewnie powiesz, że mam ciebie, że zawsze będziesz przy

mnie i takie tam bzdety. To nieważnie!- zacisnęła ręce w pieści w niemym

geście bezradności - Wszyscy odchodzą! Nie mam nikogo! Wiesz co to

znaczy? Harry nigdy mnie nie obchodził! Byłam ś
Nadine
Czasami spotykamy na swojej drodze ludzi,

które na zawsze zmieniają nasze życie. Zazwyczaj jednak sami nie zdajemy

sobie z tego sprawy...Osoby te poprzez samą obecność nadają zupełnie inny

wymiar światu, sprawiają, że życie nabiera sensu. I chociaż odchodzą,

pozostawiają po sobie trwały ślad...

3 stycznia Albus Dumbledore

popełnił jeden z największych błędów w swoim życiu. W tym oto dniu Nadine

została wysłana do Durmstrangu, aby tam zgłębiać tajniki czarnej magii.

Profesor uważał, że zanim dziewczyna przejdzie prawdziwe szkolenie i zacznie

rozwijać swoje zdolności, powinna zdobyć ogólne pojęcie na temat ciemnej

strony mocy. Szkoła w Niemczech miała zaś do tego najlepsze

warunki...

3 stycznia Harry widział Nadine po raz ostatni. Od owego

pamiętnego wieczoru, nie zamienił z nią ani słowa. Teraz wyjeżdżała...Mimo,

iż dziewczyna oszukała go, nie czuł do niej żadnej nienawiści. Chwile, które

z nią spędził należały do tych najszczęśliwszych...Zdał sobie sprawę, że

przebywając z Nadine nauczył się czegoś bardzo ważnego- dystansu do świata.

Wiedział, że nigdy o niej nie zapomni.

3 stycznia życie straciło dla

Dracona jakikolwiek sens. Dziewczyna, która była dla niego tak ważna-

odchodziła. Co prawda miała wrócić za kilka miesięcy, ale to nie zmieniało

faktu, że każdy dzień bez jej ironicznego spojrzenia, kpiącego uśmiechu i

otwartej krytyki- wydawał mu się niesamowicie pusty. Wkrótce po wyjeździe

Nadine gazety zaczęły donosić o masowych mordach mugoli popełnianych zarówno

w Wielkiej Brytanii, jak i we Francji oraz Niemczech. Wszyscy wiedzieli, co

to oznacza. Czarny Pan powrócił. Tym razem jeszcze potężniejszy. W tych

okolicznościach Draco podjął niezwykle trudną decyzję. Decyzję, której nikt

nigdy by się po nim nie spodziewał. Postanowił zostać w Hogwarcie i wystąpić

zarówno przeciwko śmierciożercom, jaki i własnemu ojcu. Kolejne sowy

wysyłane do Durmstrangu, wzywające Nadine do powrotu, wracały z niczym.

Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Co poczuł, gdy przeczytał w

"Proroku Codziennym" artykuł na temat ataku na Durmstrang, a

następnie dowiedział się, że wszyscy nauczyciele oraz uczniowie zostali

zamordowani? Czy rozpaczał? Lamentował? Nie. Stał dalej pochylony nad

gazetą, czując, jak uginają się pod nim nogi. W jednej chwili z jego oczu

uleciało całe życie. I wtedy zrozumiał. Ona już nie wróci...Nigdy...



3 stycznia drogi dwojga tak bardzo bliskich sobie ludzi, rozeszły

się na zawsze.

3 stycznia Nadine po raz ostatni popatrzyła na

szkołę. I widok zamku wyrastającego na szczycie wzgórza, zapisał się głęboko

w jej pamięci. Tak bardzo kochała to miejsce... Wiedziała, że zaczyna się

dla niej nowy etap. Zostawiała za sobą przeszłość i wszystko, co z nią

związane, oprócz jednego- Hogwartu.
Wkrótce po jej przyjeździe do

Durmstrangu Lord Voldemort ponownie zaczął działać. W okolicy aż roiło się

od śmierciożerców. Masowe mordy mieszkańców wiosek były na porządku

dziennym. W tej sytuacji budynek szkoły został zabarykadowany, jednak

wszyscy zdawali sobie sprawę, że bez wsparcia długo nie wytrzyma. Wreszcie

nadszedł dzień, kiedy słudzy Czarnego Pana wtargnęli do zamku. Zapanowała

panika. Tych, którzy nie chcieli przejść na stronę Voldemorta- mordowano. To

właśnie wtedy, siedząc w jakimś ciemnym kącie, Nadine usłyszała znajomy

skrzek. Hogwardzka sowa. Trzymała list. Dziewczyna nawet go nie przeczytała-

wiedziała, co zawiera. Popatrzyła smutno na ptaka spoczywającego u jej stóp.

Wrzuciła papier do ognia. Miała do wyboru: życie albo śmierć. Bez wahania

wybrała to pierwsze. Wstała, uniosła dumnie głowę i gotowa przekreślić całą

swoją przeszłość, wyszła zza rogu na spotkanie swojego przeznaczenia.

Nadchodziło ono wraz ze zbliżającymi się krokami jednego ze sług Lorda

Voldemorta: Lucjusza Malfoy'a...Nie bała się. Wiedziała, że tak musi

zrobić...Nie miała czasu na sentymenty. Teraz, najważniejszą rzeczą było

przetrwać, nieważne w jaki sposób...

Co czuła, kiedy śmierciożercy

wypalali znak na jej ramieniu? Pustkę. Nic więcej. Wielką, przerażającą,

wypełniającą całe jej życie pustkę.
Co zrobiła, gdy dowiedziała się o

planowanym ataku na Hogwart- na miejsce, które pomimo tego, iż była sługą

Czarnego Pana, ciągle tak bardzo kochała? Nic. Stała dalej pośród

śmierciożerców, z twarzą zakrytą kapturem, wpatrzona w różdżkę wyciągniętą

przed siebie.
Czy sprzeciwiła się na wieść, że to właśnie jej przypadnie

w udziale zabicie Draco Malfoy'a? Nie...Przez moment widziała przed

oczami znajomą twarz i duże, szare oczy patrzące na nią ze zrozumieniem.

Poczuła tęsknotę za czasami, które bezpowrotnie przeminęły. Przez ułamek

sekundy pragnęła, aby powróciły. Ale to okropne uczucie w środku nie chciało

znikać. Wiedziała, że nigdy się od niego nie uwolni...

31 stycznia

Nadine Wetter stała się śmierciożercą.

KONIEC
Sumiko
Hmmmmmmmmmmm...
Fficak całego nie

czytałam, ale hmmm... jak tak przeleciałam to wiedze dwie cechy wspólne

fficka Twojego i słynnej Moniki vel. Hipis.
Po pierwsze za duzo dialogów,

za mało zdań ich rozdzielających.
Po drugie Ty w roli głównej... a to

hmmmmm w sumie takie infantylne.
Podziwiam za wytrwałośc, ale hmmmm ilość

to nie wszystko. Ja osobiście stawiam na jakość...
Psychopatka
No wiec przeczytałam sławny fick, o

którym mówi polowa forum. Nasłuchałam sie tylu pochwał na temat

Misunderstood, że zabrałam się za czytanie z nadzieją znalezienia tutaj

ficka wspaniałego, wręcz kultowego. Od strony technicznej opowiadanie jest

dobre, nawet b.dobre.... Błędów stylistycznych wytykać nie będę, bo

opowiadanie długie, a „ stylówek” mało .
Jednak są

sprawy, które sprawiają, że ten fick nie jest dla mnie

"kultowym", a mianowicie:

Piszesz w Potterowych realiach...

i do tego główna bohaterka nosi imię identyczne jak twa ksywa. Nie wiem czy

się z nią utożsamiasz... czy to przypadek, ale odstrasza mnie umieszczanie

siebie jako głównego bohatera... lecz to tylko moje, skromne odczucie...



Jak zauważyła Sumiko... trochę padasz z dialogami. Nie chodzi o dużą ich

ilość. Ale np.: kończysz jeden epizod, wprowadzasz akcje w nowe miejsce,

rzucając jedno zdanie opisowe, a potem od razu piszesz dialog. Przydałoby

się więcej tego opisywania...
Acha... kompletnie zagiął mnie pomysł z

tekstem piosenki, którą można było usłyszeć na ścieżce dźwiękowej do WP...

niby to chwytliwie wyszło... ale jednak mi nie bardzo pasuje. Od razu widzę

te wszystkie hobbity, elfy i inne cholerstwo rodem ze Śródziemia

Poza

moim czepliwym gderaniem, widzę, że przyłożyłaś się do tego opowiadania.

Cenię to. Ukazałaś w tym ficku dużo emocji i uczuć... to wielki plus. Czyta

się lekko i może się podobać.
Ale widzisz... ja oceniam opowiadanie nie

tylko na podstawie stylu, poprawnego pisania itp... To tylko połowa sukcesu.

Bo prawdziwy klucz do mistrzostwa tkwi w chwytliwej fabule, a fabuła Twego

opowiadania niestety nie przypadła mi do gustu.

Czekam na inne

dzieło w Twoim wykonaniu. Jakiś zupełnie orginalny, nie potterowe.

Odbywający się we własnym, wymyślonym przez Ciebie świecie. Mam nadzieję że

kiedyś cos takiego tu zamieścisz. Pozdrawiam.
avalanche
to ja też się wypowiem...a więc przeczytałam

twój fick od "deski do deski" i muszę stwierdzić że:
po

pierwsze uważam tak jak poprzedniczki że styl i ogólną pisaninkę w stylu

technicznym masz dobrze opanowaną

po drugie - coś do treści - mnie

osobiście bardziej podbał się koniec i ten troszkę przed końcem....początek

uważam za mało wciągający aczkolwiek nie myśl że nudny (co to to nie) chodzi

mi o to że w świetle dalszej części wypadł gorzej

po trzecie - chcę

pochwalić na sam koniec twojego opowiadania - gdy opisujesz to jak już

bohaterka nie jest w Hogwarcie i jak zostaje śmierciożercą - podoba mi się

to że ujęłaś tem proces stawania się śmierciożercą krótko i zwięźle -

właśnie tu mnie troszkę "ruszyło" i zrobiło mi się tak jakoś

smutno.....nie wiem czemu....może dlatego że bohaterka była tak pozbawiona

uczuć i że z takim spokojem a wręcz wydawałoby się obojętnością przyjęła

fakt że będzie teraz działać po stronie zła.......myślę że to własnie ta jej

obojętność wzbudziła we mnie jakieś dziwne emocje....

po czwarte -

przyznam szczerze że nie podobało mi się pomieszanie postaci z HP ze

stworzonymi przez ciebie innymi postaciami.....gdybyś np. zastąpiła postacie

poterowskie swoimi własnymi byłoby dużo lepiej

oczywiście wszystko

to jest moja opinia - opisałam wszystko tak jak ja to odczuwałam po

przeczytaniu tego ff....i niekoniecznie trzeba się z nią zgadzać....każdy ma

swój pogląd na to co czyta....ale powiem ci tak na koniec że mimo wszystko

podobał mi się twój ff i życzę powodzenia w dalszych "produkcjach"


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle'

alt='tongue.gif'>
Elen
no to tak...
Czytałam tego ff, kiedy

jeszcze nosił tytuł "Najważniejsze, że po prostu jesteś" i

czytałam go teraz. Muszę powiedzieć, że bardzo mi się podobał. Miałaś po

prostu dobry pomysł na tego ff.
Ja bym się nie przejmowała tym, że

bohaterka tak samo się nazywa jak ty (tzn. twoja ksywa), wiele osób tak robi


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'>

.
Rzeczywiście początek nieco gaśnie w stosunku do do reszty ff, ale to

bym uznała raczej jako komplement
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'>

. Koniec według mnie był najlepszy, nie kończył się tak bezsensownie jak w

innych opowiadaniach (żyli długo i szcześliwie
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'>

). Ogólnie całość była wciągająca.
Życzę weny
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle'

alt='biggrin.gif'>
Abaska
....... Musze przyzac, ze... nie, tego nie

da sie opisac slowami. Nie wiem, co powiedziec. Fick jest... piekny. Na

koncu prawie sie poplakalam. Zabila Draco. Zabila go. Ja tez zabilam kogos,

ale w moim sercu, a nie w rzeczywistosci <na szczescie>. Bo ja tez

gram... Ja tez oszukuje sama siebie. Wiem, co czuje Nadine... Wiem, co to

wszystko dla niej znaczy... I choc nie stracilam matki takze mialam trudne

dziecinstwo. Bo kazdy na swoj sposob ma trudne. Naprawde, piekne... Sklania

do refleksji... Nie no... Nadine, jestes fenomenalna.

Jesli byly

jakies bledy, to nie zauwazylam <bylam zbyt pochlonieta czytaniem>.

Czekam na Twoje nastepne dziela!!
Eire
narazie jest to chyba fick który mi się

najbardziej podobał.na forum są swietne ficki.może mozna tu wytknąć powyższe

błedy ale niewiarygosnie trafiły do mnie opisy tych uczuć i wszystkiego. tak

jak ktoś napisał,najlepsza była ostatnia część.
a co do sumiko, ten fick

może skłaniać do głębokich przemyśleń jak prawie wszystko. kiedyś zaczęłam

zastanawiac się nad życiem i śmiercią opalając się i patrząc na niebo, choć

sama nie wiem jak do tego doszło. a co to są za głębokie przemyśleia to już

szczerze mówiać nie twoja sprawa, bo te przemytślneia mogą dotyczyć również

życia prywatnego, o czym niekoniecznie i nawet nie trzeba mówić na forum, a

tymbardziej na tym topicku.
agniesha
Szczerze powiedziawszy- przeczytalam,

odchylilam sie na krzesle, palec wciaz jeszce tkwil na klawiszu page down,

ktorym przewijalam opowiadanie- i zaniemowilam. Koniec jest rzeczywiscie

najlepszy. poza tym fick nie konczy sie tak po prostu, ale jest niepewny-nie

ma wyraznie niczego powiedzianego. Co tu duzo mowic- cudowne.
(choc

faktycznie przydaloby sie wiecej opisow...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/cool.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='cool.gif'>

)
Sumiko
Włśnie dobre książki/dobre fficki wciagają

od samego początku. Czytasz parę pierwszych zdań i chcesz jeszcze. Po za tym

początek zazwyczaj mówi czy warto coś czytać, jakie to 'coś' będzie.

Dlatego jak dla mnie poczatek jest bardzo ważny.
Atlashia
mi sie podobał fick do momentu dodania

forumowiczów=// Wg. mnie dodanie forumowiczów do ficku byłło.. bezsensowne.

Popsuło klimat. I ten koniec- nie pasował do resztu. Jakby pisany na kolanie

na szybkiego. Coż ale moje zdanie i nie kazdy moze tak uwazac =))
Silda
najgorsze są takie książki, gdzie przez

cały pierwszy rozdział lecą opisy krajobrazu i maksymalnie sielankowy

nastrój, np. Krzyżacy.. najpierw musi być akcja, żeby czymś zainteresować
agniesha

cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE (Vis @ 29-04-2003

19:51)
najgorsze są takie

książki, gdzie przez cały pierwszy rozdział lecą opisy krajobrazu i

maksymalnie sielankowy nastrój, np. Krzyżacy.. najpierw musi być akcja, żeby

czymś zainteresować

class='postcolor'>
dokladnie, ja przez krzyzakow tez

nie moglam przejsc, a najgorzej bylo juz z pOtopem, ktorego po prostu nie

jestem w stanie ruszyc. Ale np. Ania z zielonego wzgorza- poczatek

troszke....hmm....dziwny...ale przeciez ksiazka jest piekna (cala seria

zreszta). Tylko ze to fakt, sam jej poczatek moze zniehcecic. Ale tez gdyby

ksiazka znowu rozpoczynala sie zbyt energicznie, czytelnik by sie gubil i

dostawal zawrotow glowy. jezu, to naprawde trzeba miec wyczucie, jaki

poczatek napisac!
Nadine
Po pierwsze: To, że dziewczyna w ficku ma

taka ksywe jak ja, nie znaczy, że automatycznie jest mną. Nadałam jej takie

imię, bo po prostu mi sie podoba. Pewnie po części utozsamiam sie z nią na

swój sposób, ale nie jestem to ja. Vis wie na kim sie wzorowałam


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'>

Tyle odnosnie tej sprawy.
Po drugie: dzięki za wszystkie komenatrze.

Wiecie, nawet teraz, gdy czytam to opowiadanie znajduję dużo błędów:

powtarzajace się zwroty, stylistyka czy po prostu jakas taka infantylność.

Po głowie chodzi mi cos innego. Mam pomysł na ficka, ale musi on jeszcze

dojrzeć.
Pozdrówka
Nadine
Z tą infantylnością to nie do końca tak jak

myśli Sumiko. Nie uważam, żeby opisy ubioru były przejawem dziecinności. Są

one nieodzowne. Miedzy innymi po to, żeby lepiej wyobrazić sobie postać.

Mówiąc o infantylności miałam na myśli raczej nieudolne opisy niektórych

scen, przede wszystkim tych "miłosnych", choć i tak starałam się,

żeby było ich jak najmniej. Ale z niektórych momentów, szczególnie z

zakończenie jestem zadowolona:)
I nie pisałam go na "jedno

kopyto", jak ktoś stwierdził
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'>

Poza tym każdy ma swój gust i prawo do tego, żeby mu się ten fick nie

podobał. Zresztą, ja jestem zadowolona z krytyki. Przecież to forum właśnie

po to jest, żeby sobie pomagać, a pomoc to miedzy innymi szczera krytyka.

Kiedy napisałam to opowiadanie byłam z niego bardzo zadowolona, wydawało mi

się w porządku. Ale po pewnym czasie stwierdziłam, że w gruncie rzeczy jest

średnie. A tak w ogóle, gdybym oburzyła się na was za krytykę, to dopiero

byłaby infantylność. Zatem bodźcie szczerzy aż do bóli
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'>

Villemo

cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE (Nadine @

08-05-2003 11:42)
Z tą

infantylnością to nie do końca tak jak myśli Sumiko. Nie uważam, żeby opisy

ubioru były przejawem dziecinności. Są one nieodzowne. Miedzy innymi po to,

żeby lepiej wyobrazić sobie postać.

class='postcolor'>
ależ są, ależ są

8>
najlepiej pisać tak, żeby dowiadywać się o ubiorze z dialogu, or

somfink. Nie napiszę "Devan był ubrany w szary, zniszczony,

czarodziejski płaszcz, miał białe oczy i białe włosy związane w kitkę"

tylko raczej "-blabh blah - Devan mimochodem poprawił kaptur swojego

szarego płaszcza"
nie wiem jak wy [sumi wytaj w klubie :'D] ale

mnie właśnie to, co dalas na samym początku razi okrutnie...ale to twoj

wybór. W końcu genialna scarleka vel piękny anioł na samym początku dawała

szczegółowy opis swoich spódniczek, markowych ciuchów i niebieskich

pasemek....oh God T_T
Mya vel. Angelina
Kiedys ten fick juz czytałam i wtedy

skomentowałam.
Czytając go teraz miałam nadzieję na jakies bardziej

konkretne poprawki lub prezróbki. I zawiodłam się
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'>



W zasadzie to ten fick jest naciąganym romansem w marnym stylu. On

wzdycha z jej powodu a ona z jego tylko dogadać się nie mogą.... takie

klimaty można ciągnąć krótki ale nie przez cały fick.

Co do kwestii

ubiorów i takl dalej to tu musze się zgodzić z Villemo i resztą. To było jak

to nazwaliście infantylne. Po co szczegółowo opisywać ubiór dziewczyny skoro

jak dla mnie ważniejsze jest to jaki jest jej charakter a pod tym względem

ubiór nic a nic nie pomaga. W dodatku głwóna bohaterka mało zachęca do

utożsamiania się z nią nawet żal jej się nie robi. Razi raczej jej dziecinna

postawa do życia. Tak jak ją przedstawiłaś wydaje mi się raczej niedojrzałą

smarkulą z masa wyimaginowanych problemów niż kims kto miał trudne

dzieciństwo itd.

Końcówka napisana jakby na kolanie. Zupełnie olałaś

czytelnika twojego ficka podając fakty które w ten sposób można ująć np. w

epilogu a nie dać jako zakończenie opowieści. Zresztą cała fabuła była jakaś

taka rozlazła i mało pociągająca. Twoja bohaterka miotała się pomiędzy

miłością da Draca a tym co myślała że łączy ja z Harrym i do tego

wszystkiego jescze swoimi własnymi kompleksami.

Posumowając raczej

mało ambitne dzieło. Na pewno nie ma wnim niczego co skłaniałoby do

przemyśleń.
Nadine
Cenię sobie waszą krytykę, ale nie traktuje

jej jak wyroczni, zwłaszcza, że czytałam wiele opinii i mam jako taki obraz

tego ficka w oczach różnych ludzi ( nie tylko Asik, Katie itp.) Zresztą

"Misunderstood" dla mnie to w tym momencie cos w rodzaju hm...nie

wiem jak to nazwać, może worka treningowego? Nie wiem czy dobrze to ujęłam.

Chcę wykorzystać krytykę do tego, aby napisać cos lepszego, historię

osadzona w wymyślonym przeze mnie świecie. Tylko najgorszy problem jest z

samym pomysłem. Całkiem niedawno cos przyszło mnie do głowy, ale potem

stwierdziłam, że pomysł nie trzyma się kupy. Kiedyś chciałam nawet osadzić

akcje w świecie Planescape, ale po pewnym czasie stwierdziłam, że tym razem

chce stworzyć cos całkiem nowego.
A teraz z innej beczki. Wiecie, podoba

mi się obecny "kształt" forum ff. Wcześniej najczęściej

pojawiającymi się komentarzami były "świetnie, pisz dalej", nawet

jeżeli fick był totalnie zły. Teraz jest więcej opinii szczerych,

przemyślanych, pomocnych. I to mi się podoba. Forum w jakiś sposób dojrzało.

To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.