Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Le Désir Et La Haine
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > Kwiat Lotosu
Pages: 1, 2, 3, 4
fumsek
Opowiadanie nie jest moje, ja jestem jedynie malutkim szarym człowieczkiem, który podjął się mozolnej pracy tłumaczki (autor->Ivrian-> jęz.franc.) Po przeczytania całości to co mogę napisać: opiera się na opisach uczuć, myśli i stanów emocjonalnych bohaterów, w pierwszym rozdziale dialogu jest mało... jeśli ktoś liczy na ckliwe romansidło czy coś w tym gatunku muszę go zawieść.

O! I jeszcze jedno... Co do tytułu uznałam, że lepiej wygląda w formie pierwotnej.

ROZDZIAŁ I Koniec początku

Nie wiedziała od jak dawna znajduje się w tym mrocznym ociekającym wilgocią miejscu. Jej przemęczone, zakrwawione ciało bez ustanku przywoływało ją do porządku zakazując najmniejszego wypoczynku. Opuchnięte oczy sprawiały jej cierpienie, nie większe jednak niż jej wnętrze rozdarte przez wtargnięcia obleśnych świń przetrzymujących ja tu jako więźniarkę.
Jej umysł bezustannie przesiewał ostanie wydarzenia. Straciła rachubę czasu. Mogły mijać tygodnie, mogły mijać miesiące, nie zdawała sobie sprawy z jego upływu, dla niej on nie istniał. Przyjęli zwyczaj z odprowadzania jej do celi bez kończenia z nią... Oni. Jej kaci. Lucjusz Malfoy i Richard Avery. Dwoje ludzi, którzy gwałcili ją od... wieczności. Avery był bydlakiem o prymitywnych zachowaniach. Nie wzbudzał w niej strachu. Ale Lucjusz... Lucjusz... Z nim było inaczej. Popadając w niełaskę od miesięcy, nie pogodził się z faktem, iż własny syn zajął jego miejsce, stając się tym samym nowym pupilkiem Voldemorta. Wyładowywał wszelkie swe frustracje na niej, ofierze która nie mogła się bronić. Niszczył jej fizyczność, ale to mu nie wystarczyło, pragnął jeszcze zniszczenia jej psychicznie. Nie sprawiała mu przyjemności. O nie! Powietrze wypełniające loch przesiąknięte było smrodem moczu, potu i innych wydalin. Nie brała prysznicu od... Boże, sama nie wiedziała od jak dawna. Zdusiła w sobie gorzki śmiech rozmyślając nad osobą dystyngowanego Lucjusza Malfoya, która pochłonięta przez swoje własne sprawy od tak dawna nie zaglądała do swojej „zabawki”.
Hermiona Granger zamknęła oczy bezskutecznie tłumiąc łzy uciekające jej spod powiek. Nie mogła pozwolić sobie na bycie słabą. W przeciwnym razie zniszczyliby ją. Zmusiła swój umysł do skoncentrowania się na nienawiści, którą przygotowała dla swych katów. Znajoma twarz narzuciła swą obecność jej myślom. Krew zaczęła wypływać z przygryzanych przez nią warg, przyjmowała z radością przychodzący ból, który pozwalał jej nie wybuchnąć płaczem. Twarz, na której widniał uśmiech, w aureoli rudych włosów, twarz o żywym iskrzącym się spojrzeniu. Ron Weasley. Torturowany uderzeniami Crucio, po czym zabity z użyciem Avada Kedavra przez Voldemorta, który przed tym jeszcze rozprawił się z nim osobiście. Malfoy i Avery lubili młode i ładne dziewczęta, natomiast preferencje Toma Riddl’a skłaniały się czysto ku młodym chłopcom. Miał siłę w spojrzeniu. Mój Boże! Błagała, krzyczała, groziła. Mogła to widzieć, gdy gwałcił i zabijał Rona. Na samo wspomnienie poczuła, że traci kontrolę nad samą sobą, musiała to zahamować. Skoncentrować się. Skoncentrować się na nienawiści. I tylko na niej. Nienawiść stała się jedyną drogą ratunku.
- Nienawiść mnie wyzwoli- powiedziała pełnym głosem.
Musiała zapomnieć o tym, co jej zrobiono. Musiała wyrzucić z pamięci obraz jego bezkrwistego ciała, sponiewieranego przez tego szaleńca. Musiała przeżyć. Za wszelką cenę. Dla nienawiści i dla zemsty. Dla Harry’ego również. Zapewne szukał ich bez wytchnienia, jeśli nie dotarła do niego wiadomość o śmierci Rona i jeśli nie pomyślał, że ona również nie żyje. Próbowała odprężyć swe odrętwiałe od zbyt długiego bezruchu członki. Szczęk łańcuchów przywołał ją do porządku. Westchnęła wytężając słuch. Jej zmysły wyostrzyły się podczas tej niewoli. Hałas u wylotu korytarza... Kroki... Po nich charakterystyczne skrzypienie drzwi lochu.
Nagły napływ światła okrutnie zamknął jej powieki. Po kilku sekundach otworzyła je ponownie, próbując rozpoznać osobę, która się tam znajdowała. Wysoka sylwetka stojąca tyłem do światła. Spuściła wzrok, po czym ponownie go podniosła. Jej oczy śledziły kosmyki jasnych włosów zanim spotkały na swej drodze spojrzenie o barwie topniejącej stali.
- Zostawcie mnie samego z nią.
Ton komendy zmuszał człowieka do bycia posłusznym. Hałas kroków lekko nikł w jej uszach. Wzrok utkwiła w wysokiej sylwetce opartej niedbale o mur.
- Bez ogródek powiem, że twój zapach nie jest zachwycający szlamo.
Draco Malfoy. Nie wstrzymała nagłego wybuchu histerycznego śmiechu.
- Dray...- wyartykułowała ochrypłym głosem- Zajmiesz miejsce tatusia? To o to chodzi?
Ślizgon zmarszczył brwi zbliżając się.
- Więc ty również mnie zgwałcisz, ty również?
- Wybuchnęła szaleńczym śmiechem, nie zdolna do dłuższego kontrolowania się. Smagający policzek przywrócił jej rozum. Nie było ją stać na nic poza niedowierzającym spojrzeniem.
- To nie jest dobry moment na ataki nerwowe Granger- wycedził przez zęby.
Z jego ust wydobyło się kilka zdań, których jednak nie zdołała usłyszeć. Po chwili była wolna, zdjęto z niej łańcuchy.
- Nie wyobrażasz sobie nawet ile czasu potrzebowaliśmy by cię odnaleźć - powiedział – Możesz iść?
Nie była zdolna do niczego poza ogłupiałym spojrzeniem. Powtórzył pytanie z większym spokojem.
- Możesz iść?
Hermiona spróbowała się podnieść, opadła natychmiast. Złapał ją.
- Prawdopodobnie nie - odpowiedział za nią.
Wziął ją na ręce i wyniósł z lochu. Zamknęła instynktownie oczy. Po tak długim czasie spędzonym w ciemności, światło było dla niej nadal synonimem cierpienia. Draco nie przestawał mówić posuwając się dużymi krokami wzdłuż szerokiego korytarza.
- Miesiące, które cię szukaliśmy. Pozostali walczą. Niezmiernie mi przykro z tego powodu, ale nie będziesz w tym uczestniczyć, nie jesteś w stanie.
Nie zrozumiała nic więcej. Do kogo mówił? Miała wrażenie popadania w szaleństwo. Draco mógł poczuć jej strach i niedowierzanie. Utkwił w niej spojrzenie.
- Pracuję dla Zakonu, Granger - powiedział.
- Nie wierzę ci...
Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Znał ją dobrze, potrzebowała dowodów.
- Agent podwójny, którego znasz pod pseudonimem The crow to ja.
Dziwne, uwierzyła mu na słowo. Sięgnęła mimochodem w głąb swej pamięci, uwielbiał film mugolski z Brandonem Lee.
- Co się tu dzieje? – zapytała słabo.
- Voldemort jest tam teraz. Musimy wstrzymać naszą pogawędkę, to nie są pytania na minutę Granger. Tak to miejsce jest ostatnim bastionem Śmierciożerców i ich szefa. Wojna zmierza ku końcowi i wiemy kto jest górą i kto przeżyje.
Hermiona zamknęła oczy. Może właśnie zapełniał jej głowę kolejnymi kłamstwami. Może to wszystko było kolejną pułapką? Myśli te wypełniały jej umysł, najgorszy wróg czasów szkolnych unosił ja z dala od tego piekła. Jeszcze jedna z myśli wdarła się do jej głowy, powiedziała sobie w duchu, iż wolałaby umrzeć z jego ręki niż z kogokolwiek innego.
- Weasley - zapytał nagle Ślizgon- Gdzie on jest?
- Spojrzenie, które mu rzuciła było tak bolesne i tak pełne znaczeń, że nie miał potrzeby otrzymania pełnej odpowiedzi.
- O cholera... Wybacz Granger...
Teraz słyszała wszystko. Zgiełk, wrzaski. Ponad nimi walka rozgorzała. Zaklęcia następowały po sobie i kończąc to wszystko.
Hałas pośpiesznych kroków, obróciła powoli głowę padając ofiarą przenikliwego jej bólu.
- Draco , co z nią?- zapytał znany jej głos.
Znalazła się w ramionach Freda Weasley’a, osuszyła łzy na jego koszuli. Spojrzał na nią z grymasem pół-wstrętu, pół-zbulwersowania jej stanem. Odwrócił się ku blondynowi, po czym rzekł urywanym tonem:
- Harry jest tam, twarzą w twarz z nim. Zaniosę ją w bezpieczne miejsce i dogonię innych.
- Ja - jego twarz zastygła niczym kamienna maska- zajmę się moim drogim ojczulkiem. Potter potrzebuje każdej możliwej pomocy.
To było zbyt wiele dla niej. Spustoszone ciało, niezdolne do przyjęcia tych wszystkich informacji. Hermionie Granger przydarzyło się coś, co nie zdarzało się jej nigdy - pogrążyła się w błogosławionej nieświadomości...
daigb
dziwne....
tylko tyle moge powiedziec

po tym pierwszym parcie...
ale zawsze doceniam ludzi ktorzy tlumacza

opowiadania
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>

a tak po za tym to kiedy bedzie kolejny part??
Galia
Dziwne, niepokojące, zagmatwane, ale

niezmiernie pociągające.
Czekam na dalsze części, żeby napisać coś

więcej.
Zapowiada się intrygująco...
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/cool.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='cool.gif'

/>
Emily Strange
Podoba mi się. Przypomina mi nieco

ostatni bastion Kit i Nagini.
Jak dla mnie to tłumaczenie jest sztuką -

jakby pisaniem jeszcze raz. Co innego duche tłumaczenie, a co innego takie z

duszą. Niewątpliwie tobie udało się przetłumaczyć tym drugim sposobem,

dlatego też z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Miaka
No brawo, brawo! W końcu się doczekałam opowiadania tłumaczonego przez CIEBIE. Po wielu perypetiach w końcu znalazł się tu pierwszy part. Ufff.... smile.gif Ładnie, zgrabnie, szybko się czyta, poza tym fajny klimacik, no i zaciekawia, a to najważniejsze. Dawaj szybko następną część. :*
avalanche
Podoba mi się. Tak jak wspomniałaś na wstępie - mało dialogów, dużo opisów. Przyjemnie i łatwo się czyta (zasługa tłumaczki ^^) Pozostaje mi tylko oczekiwać na ciąg dalszy. Ciekawa jestem jak rozwinie się dalej akcja.
fumsek
Jak obiecywałam rozdział drugi. Jest krótszy i zdecydowanie nie ma w nim dialogu, dopiero w trzecim rozdziale się on pojawi. Mam nadzieję, że się wam spodoba smile.gif

ROZDZIAŁ II Szukając odpoczynku

Jego obecność w niej, przypominająca jej boleśnie i okrutnie o tym, że jest dla nich jedynie przedmiotem. Cierpienie, ciągłe cierpienie. To bydlęce spojrzenie, brutalne ruchy... Ten smród potu... I ten przepojony winem głos.
- He, Lucjusz pomożesz mi rozpracować to ścierwo!?
***
Twarz Lucjusza Malfoya o surowych rysach... Jego uderzenia, cygara które z nieopisaną przyjemnością gasił na niej, ich świst w momencie gdy spotykały się z jej skórą...
- Jesteś moją małą kur***ą niczym innym, nikogo innego.
***
Twarz Rona wykrzykująca wewnętrznie swe cierpienie podczas gdy Voldemort... Jego ostatni oddech, dla niej jedynie dla niej...
- Musisz żyć Mione... Obiecaj mi to...
I później zaklęcie niewybaczalne...

- NIE! NIE! NIEEEEE!!!
Hermiona Granger obudziła się wyrywając ze szponów nawiedzającego ją koszmaru. Jej własny krzyk przywrócił ją do rzeczywistości. Rzucając wokoło siebie spojrzenia przesycone strachem widziała jedynie biel pomieszczenia, w którym się znajdowała, to przywróciło jej pamięć. Szpital św. Munga...
To był koniec Jej udręka była skończona.
Harry zniszczył Tego, którego imienia nie wolno wymawiać. Przyszedł ją zobaczyć, czuwać przy niej, trzymać jej dłoń, wysłuchiwać gdy wylewa z siebie ten cały ból, tę gorycz głosem przerywanym szlochem. Powiedział jej, że cierpiał przed śmiercią, widział znużenie w jej oczach, wiedziała że mówi jej prawdę. Obydwoje stracili swa niewinność...
Walka dobiegła końca, pewne, ale życie nigdy nie będzie takie samo dla tych, którym udało się przeżyć. Zbyt wiele przeszli, zbyt wiele widzieli, zbyt wiele robili rzeczy okrutnych.
Westchnęła. Znajdowała się tu siódmy dzień. Jej bezsilność doprowadzała ją do szału. Nie była zdolna do samodzielnego poruszania się. Podniosła się na łóżku pozostając przez moment w bezruchu, oczekując chwili w której jej głowa uwolni się od zawrotów.
Ruszyła ku łazience.
Błogosławiona woda spływała po jej ciele, chwyciła mydło. Tarła, tarła do momentu w którym jej skóra przypominała kolorem krew. Wydawało się jej, że ten brud na zawsze pozostanie na niej, że nigdy nie poczuje się na nowo czysta. To był siódmy prysznic w ciągu 24 godzin. Wiedziała, ze to nie istnieje, że jest to jedynie owocem jej oszalałego umysłu, że to siedzi w jej głowie, ale nie mogła się powstrzymać.
Była gwałcona i torturowana. Pewność, że dwa potwory, które jej to zrobiły smażą się teraz w piekle nie przyniosła jej pociechy. Avery został zabity przez braci Weasley’ów, Lucjusz Malfoy... przez swojego własnego syna.
Mało ważne. Nigdy nie zapomni. I nigdy nie odzyska szacunku do samej siebie.
Dotychczas nie przekonała się o własnej bezsilności, aż do teraz. Wierzyła w to, że jest tak silna. Wybuchła nagłym płaczem. Czuła się tak słaba, tak mizerna. Zniszczona zarówno fizycznie jak i moralnie. Oto co tym dwóm świniom udało się z niej zrobić. Strzępek człowieka...
Musiała odzyskać siebie, musiała się zrekonstruować... Zadanie, o jak trudne do wykonania. Rozmawiała z personelem szpitala, wszyscy byli jednomyślni. Ta rekonstrukcja nie była kwestią dni...
Wkrótce opuści szpital. Później wydobyje się z tego piekła zatruwającego jej ciało i umysł. Uda się jej... lub zmarnieje próbując. Była silniejsza od swoich katów, nie pozwoli im na to...
- Hermiona Granger, żywa i nietknięta.- powiedziała pełnym głosem.
To zdanie stało się jej myślą przewodnią.
***
Draco Malfoy stał pod prysznicem obserwując stróżki wody spływające po jego ciele. Jak gdyby ona miała zmyć jego nieczystości. Jak gdyby dzięki niej miał się poczuć na nowo... czysty. Woda spływała mieszając się z krwią. Cholerne rany znów się otworzyły.
Głos jego ojca, jeszcze i wciąż w jego głowie...
Jesteś czystej krwi Draco! Jak możesz nas zdradzać, swoją matkę i mnie!?
W gruncie rzeczy to wszystko niewielkie już miało znaczenie. Walka była skończona, nieprawdaż? Niemniej jednak pytania jeszcze pozostały. Po jakiego diabła wybrał obóz Pottera?! On sam tego nie wiedział. Gardził tym całym szlamem, brudem... ale myśl o staniu się pieskiem na posyłki Voldemorta jak jego ojciec, napawała go jeszcze większym obrzydzeniem.
Draco Malfoy niczego nie kochał. Draco Malfoy nie wierzył w nic. Przede wszystkim w siebie samego. Wers poematu mugolskiego gwałtownie powrócił mu w pamięci.
Mam więcej wspomnień niż jak gdybym miał tysiąc lat...
To zdanie było jego obrazem. Czuł się tak zmęczony życiem, że nim gardził. Ciężar świata spoczywał na jego barkach. Myśli te zalewały umysł każdego , któremu udało się przeżyć...
I w głowie Pottera musiała krążyć ta sama myśl. Obydwaj mieli zaledwie po dwadzieścia lat...
Gorzki grymas wykrzywił jego twarz na myśl o tym, do czego musiał się posunąć by zyskać specjalne względy Toma Riddl’a. Morderstwa, uległość, tortury... Śmierciożerca nigdy nie cofa się przed niczym, wszystko dla satysfakcji swego pana.
Zadawał sobie wciąż jedno i to samo pytanie - ile czasu musi minąć, by zdołał ponownie spojrzeć na swe odbicie w lustrze bez ochoty zwymiotowania? Wątpił w to, że kiedykolwiek nadejdzie taki czas. Wyszedł z łazienki osuszając skórę ręcznikiem.
Znów to cholerne wspomnienie. Moment, w którym ją znalazł. Jej histeryczny śmiech.
Dray... Zajmiesz miejsce tatusia? To o to chodzi? Ty również mnie zgwałcisz, ty również?
Dreszcz odrazy przeszedł przez jego ciało gdy przed oczami pojawił mu się obraz tego, przez co musiała przejść. Smród potu i wydalin przesycający loch był tak... Zmusił do reakcji swą samokontrolę by nie ulżyć swemu żołądkowi. Była diabelnie silna jak na szlamę. Przeżyła bez popadnięcia w szaleństwo. Dziwne, to stwierdzenie przepełnione podziwem... i wściekłością.
Ta wojna go złamała. Ale ona, to cholerne ścierwo wyszła z niej bez problemu powracając do normalnego życia. Pieprzona niesprawiedliwość. On również potrzebował zrekonstruowania swej egzystencji. Ponieważ była ona tego warta...
Miaka
Taaaaaaaak....kolejny (już drugi czarodziej.gif) part. Po pierwsze to jak jest ten sen- zmień kursywe czcionki na tą pochyłą, żeby to jakoś wizualnie wyglądało smile.gif Zresztą rób jak chcesz i tak wiem że mnie nie posłuchasz dry.gif
No part jest ok, lepszy był pierwszy, ale wiem, że to taki przejściowy odcinek. Później będzie ostro....
no i to zdanie.....
QUOTE
Zmusił do reakcji swą samokontrolę by nie ulżyć swemu żołądkowi.

nie wiem czemu, ale strrrasznie mi się podoba smile.gif

------------------------
WKLEP SZYBKO 3 CZĘŚĆ PRZED MOIM ODJAZDEM!!! :*
fumsek
Sama nie wierzę w pokonanie własnego lenistwa, a jednak... owoc mojej pracy przed wami... Piszę to za każdym razem więc napiszę i teraz, mam nadzieje, że się wam spodoba, nie ma innej opcji ;]

ROZDZIAŁ III Utrata

Sześć miesięcy upłynęło od końca wojny. Sześć cholernych miesięcy...Jedna, krótka chwila naszego istnienia... bądź wieczność. Wszystko zależało od punktu widzenia. Dla Korneliusza Knota, ministra magii, te sześć miesięcy upłynęło jako ta jedna, krótka chwila. Pomiędzy organizacją magicznego świata, pogoniami i procesami Śmierciożerców, nie miał minuty dla siebie. Dla człowieka, z którego twarzą spotkała się teraz jego twarz było to czymś absolutnie przeciwnym.
Nie każdego dnia można było bezkarnie znieważać Malfoya. Knot w pełni delektował się tą krótką chwilą. Jego mina przypominała minę cwanego, opasłego kota stojącego przed dzbanem pełnym mleka. Czysta przyjemność, mieć w garści dwóch aroganckich Ślizgonów, ojca i syna... Knot nienawidził Lucjusza Malfoya, ale to nie była czysta nienawiść, nienawiść ta była powodowana strachem. Odkrył teraz niezmierną przyjemność w trzymaniu jego syna za „gardło”.
Stojący przed nim Draco Malfoy czuł jak palce jego dłoni bezwolnie zaciskając się w pięść próbują zdusić gniew, bezskutecznie. Zdawało by się, że słyszy swą własną złość. Po wszystkich przysługach wyświadczonych Orderowi Feniksa, ministerstwu i samemu Knotowi, ten pieprzony dupek odmawia mu tego, co mu się w pełni należy.
- Nie wiem- słyszalny w jego głosie spokój nie wróżył niczego dobrego- czy zrozumiał pan dobrze sytuację...
-Mój drogi Draco jest mi niezmiernie przykro- dodał - lecz wszystkie dobra Śmierciożerców są aktualnie konfiskowane, przeprowadzane ekspertyzy mają być dowodami ich winy i zmusić ich do odpowiedzialności...
Knot miał minę równie przykrą jak dziewica w noc swojego wesela ( wybaczcie mi to zdanie, przetłumaczyłam je słowo w słowo i nie wiem czy to nie było błędem...) Draco zmiażdżył by go niczym owada, ale perspektywa skończenia w Azkabanie po tym wszystkim, do czego się posunął by tego uniknąć, przywróciła mu racjonalne myślenie.
- Posiadłość Malfoy’ów nie jest wyjątkiem od tej reguły, mój drogi. Po tym wszystkim, nikt nie ma wątpliwości jaką rolę odegrał w tym twój ojciec i kim był dla Vol...ekhm...
- Voldemorta, inaczej mówiąc Toma Riddl’a- przerwał mu sarkastycznie.- Można wymawiać jego imię, teraz już tak Knot.
Ogłupiały, pełny zdumienia wyraz twarzy Knota spowodował rozbawienie u jego współrozmówcy, zniszczone natychmiast przez gotującą się w nim wściekłość. Gniew, frustracja i nienawiść wydawały się być jedynymi uczuciami, których był w stanie doświadczyć od zakończenia tej przeklętej wojny.
Przeguby jego dłoni bielały pod wymuszeniem na sobie kontroli. Knot spostrzegł to. Machinalnie cofnął się o krok, niepewny reakcji. W tym momencie Draco Malfoy wyglądał na człowieka, który za chwilę straci kontrolę nad sobą i swym gniewem, nad którym do tej pory udało się mu zapanować.
Od pewnego czasu miał wrażenie, że nikt nie ma nad nim kontroli, przede wszystkim on sam. Nienawidził tego...
- Uporajcie się z tym jak chcecie, róbcie te cholerne ekspertyzy, ja chcę tylko tego co mi się należy. Radziłbym wam się pośpieszyć...
- Mój drogi przyjacielu...
- Nie chciałbym przypominać nikomu mojej roli w tej pieprzonej wojnie- wyartykułował zimno- Pożałujecie tego...
Knot przełknął te słowa z trudnością.
- Czy to groźba?- ośmielił się spytać.
Uśmiech, w którym wykrzywiła się twarz Ślizgona wywołał dreszcz na ciele Knota.
- Nie Panie Ministrze, to obietnica.
Drzwi biura gwałtownie zatrzasnęły się za nim. Głuchy hałas przyniósł mu swoistą satysfakcję, niestety tak krótką. Jego furia przed tym, co rozważył jako obelgę spowodowałą, że zadrżał. Nikomu nie udało się doprowadzić go do takiego stanu. Malfoy błagający i płaszczący się niczym żebrak przed tym kretynem! Rodzina była bliska upadku...
Musiał wysilić się na spokój. Musiał wyładować na kimś swój gniew. Jeśli odzyska posiadłość, zapewne elfy domowe będą trącać się kieliszkami.
Tam nie miał nikogo. Nikogo kto by mógł sprawić mu cierpienie.
Przymrużenie powiek spowodowało, że jego oczy były teraz jedynie wąskimi szparkami. Miał inne rozwiązanie... Nie przynosiła mu tak sycącej satysfakcji, jakiej dostarczyłaby mu agresja fizyczna w stosunku do Knota, ale przynosiła ze sobą pewną pociechę, pociechę często tak niezbędną podczas życia szpiega...
Miał ją zawsze przy sobie. Stare przyzwyczajenie...
W męskiej toalecie, obserwował ją, zafascynowany świetliście czystą bielą proszku. Nie było niemalże niczego, co odróżniałoby kokainę od śniegu. Była tak czysta, tak delikatna... Oczywiście nie dawała tego co zastrzyk, ale przynosiła natychmiastowe ukojenie.
Dłoń wślizgnęła się do kieszeni spodni, powolnym ruchem wyciągając mały zwitek. Wciągnął delikatnie substancję. Z lewej dziurki nosa spłynął strumyczek ciemnej krwi, nie zahamował go... Czuł jak jego napięte nerwy powoli się rozluźniają,, zamknął oczy opierając się o drzwi. Nie było ważnym, że ktoś może go przyłapać, drwił z tego szalenie... Nikt w ten sposób się już do niego nie odezwie... On był panem. Od tej chwili, to on był panem swojego istnienia...
Zaczął brać to świństwo sześć miesięcy po przeniknięciu do szeregów Voldemorta. To pomagało mu wytrzymać. Pierwszy raz spróbował w asyście przy gwałcie i morderstwie na Lavender Brown, swojej ex- współ uczennicy z Hogwartu. Wciąż miał przed oczami jej drżące wargi, jej spojrzenie błagające by z nią skończyć...
Widok bydlaków spragnionych krwi, domagających się swojej części wystygłego już ciała, to był ten cholerny uraz.
Ale jak na Malfoya przystało, nawet nie drgnął. Nie dał po sobie poznać.
Jego ojciec, wyraz jego twarzy, i ta pieprzona duma...
Cofnął się, to pytanie kierował do swoich własnych myśli. Czy Lucjusz i Riddle wiedzieli o jego skłonnościach do środków otępiających? Był niezmiernie dyskretny, pewne. Wątpliwy spokój zalał go, a on rozkoszował się nim w pełni.
Te momenty trwały od czasu do czasu, dopóki znów nie zalała go ta odraza. Kilka godzin zanim znów zaczął nienawidzić samego siebie, nienawidzić otaczającą go rzeczywistość...
Rozmasował kark z błogim westchnieniem. Rozszerzenie źrenic, przyspieszenie rytmu serca, zaostrzenie zmysłów... Kochał uczucie które przynosiło sztuczny raj - namiastkę normalności, namiastkę spokoju, namiastkę czegoś, czego tak bardzo pragnął...
Niebo, piekło... Dwie skrajności a jednak tak bliskie jedna drugiej...
Lśnienie
Powiem szczerze : To narazie najlepsze

opowiadanei na tym forum.. Wciąga i przepełnione jest grozą...Choć brakuję

mi dialogów... no ale nie można mieć wszystkiego
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
daigb
teraz zaczynam rozumiec ze jest to jedno z tych opowiadan na tym forum ktore uwazam za najlepsze smile.gif pozdrowionka
Miaka
Jak dotychczas ten part był najlepszy.

Oświadczam to bez cienia wątpliwości. Boże te opisy. Są tak realistyczne, że

przy tym zdaniu

align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Z lewej dziurki nosa spłynął strumyczek

ciemnej krwi, nie zahamował go...

class='postcolor'>
machinalnie otarłam sobie tą"

spływającą strużkę krwi". Czasami brakuje jakiś spójników i są drobne

literówki, ale to kwestia wprawy. Będę się powtarzać, ale naprawdę potrafisz

stworzyć klimat. Mówię, że to Ty, ponieważ tłumaczeniem nadaje się nowe

walory opowiadaniu. A Tobie się to udało. Mimo, że wiem jak to się skończy

(niestety wygadałaś się....
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/dry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='dry.gif' />

...ale za moją namową
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> ), z niecierpliwością czekam na następną część. Pozdrowienia

:*
fumsek
Stworzenie tego parta zaszczepiło we mnie potrzebę dorwania noża o tępym ostrzu i oberżnięcia sobie nim łba...(zero przejawów masochizmu) no ale cóż 13 kolejnych przede mną...
Teraz wasza kolej, czytać-komentować, wychwalać-krytykować.

ROZDZIAŁ IV Czarne myśli

Siedząc przy barze, spoglądała na Harry’ego zaabsorbowanego tańcem z Ginny. Widok ich razem sprawiał jej przyjemność. Był jednak jednym z niewielu, które jeszcze potrafiły to sprawić.
Dionizos był na swój sposób miejscem przyjemnym, ale jej myśli krążyły gdzieś daleko, nie pozwalając, by choć raz poczuła się normalnie spędzając czas z przyjaciółmi. Czasem wydawało się jej, że nigdy nie odzyska ochoty do zabawy. Po prostu zabawy. Więc i ochoty do życia...
Była druga nad ranem. Wlała w siebie pierwszy kieliszek dość wcześnie, za wcześnie. Nie zauważone przez nią spojrzenia dwójki przyjaciół błądziły wokół jej osoby. Jej dłoń machinalnie powędrowała ku kolejnemu już tego wieczora kieliszkowi, nie znajdując go jednak. Jego ręka była szybsza.
- Wydaje mi się , że wypiłaś już wystarczająco dużo- jego głos miał w sobie dużą dozę spokoju.
- Harry daj mi spokój, nie jesteś moim ojcem.
Święty Potter i te jego cholerne zabawy w rycerza bez strachu i bez zarzutu. Kiedyś uznałaby je za urocze, dzisiaj stały się nadzwyczaj drażliwe.
- Po prostu martwię się o ciebie.
- Ale nie musisz! – dało się słyszeć fałszywy entuzjazm - Zapewniam, że jestem w pełnej formie!
Momentalna naiwność absolutnie nie czyniła go głupcem.
- Zapłacisz za to jutro- westchnął- cudownym bólem głowy...
- Harry- przerwała mu- To mój problem, rozumiesz? Tego wieczora mam ochotę spić się do nieprzytomności.
Podniosła się, odchodząc w stronę parkietu. Samej sobie dowodząc, że jeszcze nie jest w tym stanie... Przez chwilę Harry spoglądał na nią, na jej anormalnie lubieżny ruch bioder. Wstrząsnął ramionami, dogonił Ginny.
Kilka minut później, widząc ich razem znikła dyskretnie, zaszywając się w toalecie.
Czuła mrowienie na ciele, opierając zimny policzek o szybę. Padła pastwą niepokoju, będącego stanem tak normalnym w swej nienormalności...
Czuła alkohol krążący w jej żyłach, rozpuszczający się we krwi, przynoszący ze sobą błogosławioną euforię. Chciała jedynie czuć się dobrze. Czy to było tak wiele? Od tak dawna tego pragnęła...
Jej wzrok spoczywał na lustrzanym odbiciu, dopóki nie pojawiły się mdłości, dopóki była w stanie znieść ten widok... Podniosła dłoń zaciskając ją w pięść, czuła paznokcie wbijające się w jej wnętrze. Gwałtowne uderzenie, śledziła wzrokiem spadające odłamki. Jej twarz rozpadła się na tysiąc małych fragmentów, spoglądała zdumiona.
Zafascynowana krwią uwalniającą się ze świeżej rany, której niezastygłe stróżki spływały wzdłuż ściany. Ten widok, czerpany z niego ogrom przyjemności przyprawiał ją o zawrót głowy. Rubinowa czerwień... Tak piękna, tak czysta, tak... widoczna. Mały kawałek szkła, i jej życie przeminie w kilka chwil...
Pustoszona przez to znieczulenie zmysłów, przez to otępienie, zatracenie w czasie... Tak, to było tak proste... Tak cholernie proste... Dla dawnej Hermiony Granger – za proste.
Jednym machnięciem różdżki pozbyła się problemu w postaci rozbitego lustra, wyszła z toalety i powróciła do baru, ogłupiała.
- Podwójną whiskey- ton zdania przybrał formę komendy.
Z jednym przechyleniem cała zawartość kieliszka znalazła się w jej przełyku.
- Spokojnie, to nie jest woda!- rzucił barman z zaniepokojeniem w głosie.
- Pilnuj własnego tyłka, jestem już dużą dziewczynką!
Widząc reakcję bezwiednie podniósł dłonie na znak uspokojenia.
- Spokojnie, chciałem ci oszczędzić jutrzejszych trudności.
Wzruszyła ramionami. Dlaczego do cholery, wszystkich nagle zaczęło interesować jej samopoczucie? To takie nużące...
- Kiedy ta panienka skończy podaj jej kolejny, na mój rachunek.
Jej głowa niepewnie obróciła się w kierunku, z którego dochodził głos. Typ około trzydziestoletni, niezgorzej podchmielony, skierował ku niej swe sprośne spojrzenie. Obróciła się z grymasem obrzydzenia.
- Dziękuję, ale za to co w siebie wlewam płacę sama.
- Piękna, coś ty taka nerwowa. Wyglądasz na pogrążoną w ciemnych myślach. Może ja poprawię twój humor?
- Wątpię – rzuciła ze wstrętem.
Podniosła się by odejść. Atmosfera z każdą chwilą stawała się cięższa. Nie zdążyła zrobić dwóch kroków, gdy poczuła na swoim ramieniu jego uścisk.
- Co się dzieje malutka? Nie jestem dla ciebie wystarczająco miły?
Obiegła spojrzeniem pomieszczenie. Cholera! Nie widziała ani Ginny, ani Harry’ego. W momencie, w którym najbardziej ich potrzebowała zawodzili ją.
- Nie, to nie o to chodzi - siliła się na spokój, próbując się delikatnie odsunąć – mam ochotę pić w samotności, to wszystko.
Dłoń spoczywająca na jaj ramieniu zacieśniła swój uścisk, czyniąc go wręcz brutalnym. To odesłało jej umysł do bolesnych wspomnień. Ekstremalnie bolesnych. Znów zatonęła w swym osobistym piekle, w popłochu walcząc z przyrostem siły.
- Puść mnie do cholery!
Zbliżył się ponownie. Furia i zapalczywość zostały zatrzymane jednym zdaniem.
- Wydaje mi się, że ta pani nie ma ochoty na twoje towarzystwo.
Osobnik zwrócił twarz ku intruzowi. Młody jasnowłosy człowiek o niewzruszonych rysach. Ślizgon. Nowoprzybyły, wyższy od niego co najmniej o głowę, nieskrywana muskulatura robiąca wrażenie, dzieło lat praktyki quidditcha ochłodziła nieco napastliwe zapędy.
Napastnik wewnętrznie rozważał kolejny krok. Jedno zdanie zmusiło go do podjęcia szybkiej decyzji.
- Zabieraj się stąd zanim rozbiję ci pysk. Zrozumiałeś?
Sekundy później znaleźli się sami. Hermiona Granger i Draco Malfoy. Twarzą w twarz. Pierwszy raz od momentu, w którym ją uwolnił. Sześć długich miesięcy. Błogosławione działanie alkoholu, zatonęła w nim bez pamięci. Powoli jednak zaczęło niknąć, przynosząc na powrót ten cholerny stan...
Nie chciała go widzieć. Nie jego. Syna swojego kata. Człowieka, który widział ja w tym godnym pożałowania stanie. Ostania osoba, której spotkania tu się spodziewała. Obserwował ją. Nieprzeniknioną twarz. Jednym chałstem przełknął kieliszek burbonu.
- Możę jeszcze jedna kolejkę Granger?
Musiała odmówić. Musiała oddalić się od niego. Musiała. Słowa uwalniały się z jej ust, nie zatrzymane. Z niedowierzaniem słuchała samej siebie.
- Odprowadź mnie do domu, Malfoy.
daigb
hiehiehie....swietne, po prostu

swietne...tylko mialam jeden maly problem...zapomnialam co sie wydarzylo

wczesniej w opowiadanku....ale po chwili juz sobie wszysciutenko

przypomnialam
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> kiedy nastepna czesc?? pewnie troche musze poczekac, no ale

coz
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> warto w koncu
Hungarian Horntail
Genialne...Jeszcze gorszą robotą jest tłumaczenie --> musisz wyczuć o co chodziło autorowi, przelac na papier dokładnie takie same odczucia...Wspaniale sobie z tym poradziłas, i musze powiedziec, ze jak nie lubiłam tego typu opowiadań tak to straszliwie mi się podoba i z niecierpliwością czekam na nastepną cześć smile.gif
fumsek
Jako, że pieprzniejszy niż poprzednie
stanie się pożywką dla równie spaczonych umysłów co mój... Starałam się ukazać wszystko jak najłagodniej, ocenę pozostawiam wam...

ROZDZIAŁ V Baise moi!

Nie wiedziała co on tu robi. On tego również nie wiedział.
Żadne z nich nie rozumiało jego obecności tutaj. Moment, w którym Draco Malfoy zdecydował się znaleźć w takim miejscu jak Dionizos był powodowany jedną intencją, wyżyć się w czysto zwierzęcy sposób. Mężczyzna, kobieta mało ważne...
Jego umysł nie rozważył odprowadzenia Granger. Myśl o wejściu i wypiciu ostatniego kieliszka była mu równie obca. Jej również. Oczy w nieokreślonej pustce zdawały się być gdzieś daleko.
Myśl błądziła w jej głowie, co jej to przyniesie? Wyszła bez uprzedzenia Harry’ego i Ginny. Gorszym była jednak obojętność dla tego faktu... Nie czuła niczego, żadnej odpowiedzialności, żadnego zmartwienia. Niczego. Było to jej problemem. Hermiona Granger pragnęła na nowo obudzić w sobie jakieś uczucie. Czyżby to był powód, dla którego zaprosiła go tutaj?
Pomyłka. Monumentalna pomyłka. Syn Lucjusza Malfoya był ostatnią osobą, której widoku pragnęła. Miał te same oczy, to samo spojrzenie przeszywające na wskroś każdą z najgłębiej zatopionych myśli ludzkich. Dlaczego pozwoliła mu wejść? Czy naprawdę chciała udowodnić sobie samej, że jest inny niż ten, który dał mu życie? Inny niż jego własny ojciec. Czyżby też gorszy?
To wszystko pozbawione było jakiegokolwiek sensu.
- Pomyliłeś obozy Malfoy?- to zdanie przesiąknięte znużeniem uwolniło się bezwiednie z jej ust.
- Przypomnę ci, że to ty mnie zaprosiłaś Granger.- zaznaczył niedbałym tonem.
- I sama nie wiem dlaczego... – wymamrotała te słowa zaledwie słyszalnie, bardziej dla siebie samej niż dla jego uszu. Ale on doskonale je słyszał. Grymas pogardy zdeformował doskonałe rysy.
- Owszem Granger, wiesz doskonale.
Rzuciła mu spojrzenie, mieszankę niepewności i oczekiwania.
- Chciałaś sprawdzić czy jestem lepszy niż mój ojciec, w łóżku.
Te ociekające chłodem słowa wdarły się do jej umysłu z opóźnieniem. Zdumienie nakazało spytać siebie samej czy dobrze usłyszała. Wydawał się być tak niepojęty w tym, iż mógł powiedzieć coś równie podłego.
I nagle obudziła się w niej niewysłowiona wściekłość. Uderzyła go wiążąc w sobie wszystkie siły. Czerwony odcisk jej dłoni pojawił się na bladej skórze Ślizgona. Nie było jej stać na nic poza zdumionym spojrzeniem. Stała tam, zafascynowana.
Serce biło jej z ta siłą pierwszy raz od tak dawna, oczekiwała na odwet. Ten jednak nie przychodził.
Smagający policzek obrócił jego twarz rozdzierając wargę w miejscu gdzie perliła się teraz kropla krwi. Zlizała ją rozkoszując się jej goryczą.
- Chcesz poczuć czym jest przemoc? Tak ? To o to chodzi Granger?
Złapała jego szyję przysuwając jego twarz ku swojej.
- Nienawidzę cię Malfoy- wyszeptała wprost w jego wargi. Przed pocałunkiem. Pocałunkiem, którego każda cząstka była ukąszeniem. Obrzydliwy smak krwi wypełnił ich usta, satysfakcjonując w pełni.
W odpowiedzi przycisnął ją do ściany, ona z brutalnością chwytając kant jego koszuli pozbawiła ją guzików. Widok nagiego, umięśnionego torsu porwał jej spojrzenie. W bezwiednym ruchu przejechała językiem po swej dolnej wardze. Przenikliwość ciepła narastającego w niej była niczym żądło zatapiające się w żywym mięsie. Jego oczy przybierały barwę topniejącej stali.
Zbliżył wargi do jej drżących ust.
- Czego chcesz Granger? – wyszeptał.
Doskonale znał odpowiedź. Jednak to nie zaspokoiło go w pełni. Chciał to usłyszeć od niej. Pierwszy akt poddania.
- Chcę... chcę, żebyś się stąd wyniósł, natychmiast!- wyrzuciła to z siebie urywanym oddechem.
- Zła odpowiedź!
Chwytając fragmentt jedwabnej bluzki, rozdarł ją na całej długości odsłaniając krągłe, kształtne piersi kobiety.
Z jej ust wydobył się głuchy jęk gdy przygryzał jej sutki. Odepchnęła go gwałtownie łapiąc urywany oddech.
Zlustrował ją dogłębnym spojrzeniem spod przymrużonych powiek. Zdumiony. Być w takiej ekscytacji już wtedy, gdy gra dopiero się rozpoczęła. Uciążliwe uczucie zalewające go w pełni. Uczucie zdobycia jej, którego nie zaznał nigdy wcześniej...
Elementy tej układanki nie pasowały do siebie. Dla niego kobiety nie były obiektem przyjemności. Jedynie przelotnym stosunkiem fizycznym, przynoszącym satysfakcję od czasu do czasu. Stracił kontrolę. Dzisiaj. I wiedział dobrze, że tym razem kontynuuje.
- Czego chcesz Granger? – zapytał opryskliwie.
Hermiona nie mogła na niego spojrzeć, oczy zamglone, niezdolna do odpowiedzi. Potrząsnął nią gwałtownie przyciskając do ściany. Szok przerwał jej oddech, zabierając ostanią iskrę rozsądku, którą jeszcze posiadała.
Rzuciła się na niego, niczym drapieżnik na swą ofiarę, uderzając, rozdzierając anielską twarz w bezskutecznym usiłowaniu zduszenia jego przeklętego uroku. Pozbywając się guzików u jego spodni, dłoń Hermiony wślizgnęła się do jego bokserek zamykając na obiekcie swych dążeń.
- To jest to czego chcę świnio!
Reszta ubrań leżąca na ziemi. Dwa nagie ciała walczące na nieskazitelnej bieli prześcieradeł. Dwa nagie ciała walczące jedno przeciwko drugiemu, z jednakowym szaleństwem. Każde z nich z takim samym pożądaniem i opentańczą myślą o posiadaniu drugiego. Dłonie Draco wrosły głęboko w jej wątłe, delikatne ciało. W uda, w pośladki. Otarł się o nią budząc jeszcze bardziej zapalczywe pożądanie.
W odpowiedzi zatopiła do głębi zęby w jego szyi, przynosząc mu mieszankę bólu i przyjemności. Chwycił jej długie włosy przyciągając ku sobie. Siła z jaką to zrobił wycisnęła bezwiednie jej łzy.
- Czego chcesz Granger?- to pytanie padło po raz trzeci.
Chciał jednego. Chciał aby się poddała. Nie wziął by jej pod innym warunkiem.
Iskrzące się oczy Hermiony. Nienawiść i pożądanie tańczące w jej głowie piekielną sarabandę.
Tortura czucia go ocierającego się o jej wejście była nie do zniesienia.
Poddała się.
- Chcę żebyś mnie pie*rzył Malfoy! Pie*rz mnie! Słyszysz! Pie*rz mnie!
Wszedł w nią głęboko, lustrując jej spojrzenie swoim. Brutalne ruchy. Walka dwóch ciał.
Grzech. Nienawiść. Rodząca się jak u innych miłość. Z pasją. Z intensywnością. Czuć inne ciało łączące się ze swoim.
Czuć w swym wnętrzu niemal zagasłą iskrę przeobrażającą się w prawdziwy żar. Unosząc się w rozkoszy, razem, w ostatecznym spazmie, do ostatniego ruchu...
By oczyścić się ze swej nienawiści, swej trwogi. Ich obrzydzenia dla rodzaju ludzkiego. Draco opadł na łóżko zwalniając jej ciało ze swego ciężaru.
Głuchą ciszę przerywały jedynie dwa ciężkie, ciepłe oddechy.
- Nienawidzę cię szlamo- szeptał jeszcze z oczyma zatopionymi we wcześniejszym uczuciu.
Posłała mu jednakowe spojrzenie. Nagle stała się niezdolna do znoszenia widoku męskiego ciała. Wszystko budziło w niej wstręt.
- Nie pozostanę ci dłużna świnio!- wypluła to zdanie ze wstrętem, obłąkańczą wściekłością. Jej pięść znalazła się nagle na jego ramieniu.
- Teraz wynoś się stąd!
Bez słowa więcej, jednak ze zwycięskim uśmiechem na ustach Ślizgon podniósł się i ubrał. Kilka chwil później usłyszała zatrzaskujące się za nim drzwi wejściowe.
Nie wiedziała, o którą z myśli zahaczyć. Była ze swym najgorszym wrogiem. Jak pies skomlący o odrobinę ciepła. Z kimś, kto nienawidził i gardził nią w taki sam sposób jak ona nim. Jednak uwielbiała to...
Zapach potu zalewający pomieszczenie stał się nagle nie do zniesienia. W przypływie wściekłości, machinalnie zdarła z łóżka prześcieradła, po czym wrzuciła je do kosza na bieliznę. Siadła na ciemnej, czerwonej kapie leżącej na łóżku. Otuliła się nią, kurcząc do pozycji embrionalnej.
Pierwszy raz od tak dawana Hermiona Granger spała niczym dziecko...
Miaka
No...part lepsyz. Pisze z Krakowa )w koncu

jakas cywilizacja) akcja jest szybka poprzez krotkie zdania. Popraw tylko

myslniki, bo tam gdzie jest narracja robisz dialogi. Zadywon do

mnie!!!! :*
Nimbuska2000
Całkiem niezłe opowiadanie.Temat trochę

zbyt często używany i coraz mniej mi się podoba
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/cry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />

Pierwszy był cool!!Drugi był good!A ten jest średniawy i to

wcale nie z powodu seksu.Inaczej mówiąc: czytałam lepsze,ale proszono o

szczerość
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
fumsek
no cóż jedna część lepsza, druga

gorsza...
mnie samej też nie przypadł do gustu ale musiałam jakoś

przebrnąć...
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
dzięki za szczerość...
a co do tematu, zdodzić się

muszę niestety, ale tłumaczę go dla tego, że pomimo tematyki

wyeksploatowanej doszczętnie jest w nim coś nowego...

żeby nie

zrobiono ze mnie cholernej nabijaczki piszę tu
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> -->owszem francuski... czasami mam ochotę rzucić się z

czwartego piętra mojego bloku, tłumacząc to muszę "myśleć po

francusku" co do jego gramatyki... khm... zrozumieją to jedynie ci,

którzy się go uczą
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>

--> tu es tres sage to co do tej mądrości w innej

wersji, ale myślę, że jeśli juz o niej mowa niewiele ma wspólnego z nauką

języka tu bardziej o talent idzie, którego ja niestety nie posiadam... ehhh

nie można mieć wszystkiego
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
Nimbuska2000
A i plusik za to że umiałaś

przetłumaczyć!To z francuskiego prawda??
(Kto teraz umie

francuski!?)
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> Ja nie umiem francuskiego więc podziwiam cię za to że umiesz

tłumaczyć
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>
Ps.No cóż...Raczej nigdy go nie zrozumię,bo znam w nim

tylko 3 słowa.Poza tym wole uczyć się angielsiego.No ale you are

very....(jak jest mądra?
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> )
heh wiesz może podasz następne kawałki opowiadanka co?


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> I tak się dziwię,ze wogle zajrzałam więc to znaczy że nie

jest ŹŁE tylko W MIARE OK.Poza tym chce wiedzieć jak to się skończy.A nuż

może się stanie coś nieprzewidziwanego?
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
Racja
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> (jak ktoś niewie o co chodzi to jest odpowiedź na to co

powiedziała fumsek)A wiem,że byś nie zdradziła końca.Myślałam,ze może dasz

nową część
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
Oj chyba baaaardzo cie zawodzi wzrok!


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/> Czy ja kiedykolwiek kogoś pomyliłam z facetem?


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/laugh.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='laugh.gif'

/> (PROSZE NIE ODPOWIADAĆ NA TO PYTANIE!!!)


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>
fumsek
jeśli chodzi o zakończenie... przecież wiesz, że go nie zdradzę nie skrzywdziłabym was w ten sposób moge jednie powiedzieć a raczej napisać, że czytając to nigdy nie bierz pod uwagę swoich domyśleń takich jak : co będzie w następnym parcie, bo wiem z doświadczenia, że raczej sie nie sprawdzają koniec--> zdecydowanie nieprzewidywalny, ale jeśli o niego chodzi to sie tak nie śpiesz, jeszcze 12 części...
a nastepna będzie za kilka dni w porywach do tygodnia, nie można tak wszytkiego na raz, ciekawośc zwiększa apetyt

---> DO CHOLERY LUDZIE JA NIE JESTEM FACETEM 100% BABA ZE MNIE CO DO TEGO NIE MAM NAJMINIEJSZYCH WĄTPLIWOŚCI---> NIMBUSKO TO W SZCZEGÓLNOŚCI DO CIEBIE
albo zostało poprawione albo ja ślepa jestem jakaś literówka, a ja już myślałam że mnie za faceta biorą, wzrok mnie chyba zawodzi ostanio
ja nic o tym nie wiem ale widziałam literówke i to mnie zmyliło, czytam a tu "powiedział fumsek" i to obudziło we mnie obowiązek sprostowania jak sie okazało niepotrzebnie...


Prosiłabym o więcej krytyki i uwag związanych z tym co robię źle, mniej z tym czy ta część była ciekawsza czy nie, ze względu na to, że jestem jedynie tłumaczką, która podjęła się „odtworzenia”...
Fabuła i tematyka niestety, a może i na szczęście nie leżą w moich rękach i nie mam żadnych praw ani ochoty do tego by je zmienić, mogę jedynie liczyć na to, że przypadnie wam do gustu to w jaki sposób „stworzyłam go na nowo” w swoim stylu i w tym jak ja go czułam...
Więc tych którzy czytają i mają na to ochotę prosiłabym o zwykłe wytknięcie mi błędów... smile.gif
Ehh skończyłam... Nimbusko bronię się tu--> *co do tego Malfoya, był niepojęty, nie niepojętny...
*Hermiona pytająca się sama siebie--> już wyjaśniam-->istnieje takie coś zwane monologiem wewnętrznym ( absolutnie nie staram się tego lichego zdania nazywać monologiem, bo wyszłabym na kompletną kretynkę), w którym autor odtwarza uczucia, myśli bohatera, bohater sam sobie zadaje pytania, na które pojawiają się opowiedzi bohatera, choć niekoniecznie się pojawiają... i to zdanie "zdumienie nakazało jej spytać siebie samej czy dobrze usłyszała" jest czymś w tym gatunku... przynajmniej tak mi sie wydaje... a jeżeli się mylę mam na obronę jedynie to, że tłumaczę biggrin.gif
* co do tytułu, skoro chcesz wiedzieć, znaczy dokładnie tyle samo co PIE*RZ MNIE...
QUOTE
Nie wydaje mi się,żeby Lucjusz lubił kochać się ze szlamami,ale to wina autora a nie twoja
--> tu się zgodzimy, nie do samego Lucjusza ale do autora, wina czy nie wina w każdym bądź razie jego , nie wpływam na charaktery postaci, zresztą gwałt w tym wypadku nie zabardzo moznaby nazwać "kochaniem się" bardziej chęcią poniżenia, pogardzenia...
QUOTE
Ron Weasley.Torturowany zaklęciami przez Doloris...
--> to zaraz sprawdzę...
QUOTE
QUOTE 
Mogła to widzieć,gdy gwałcił i zabijał Rona.

Facet gwałcił faceta??No to żeczywiście Voldzio ma popiep****ą psyhikę  I co Hermiona sobie patrzyła jak go gwałcą? 
--> tej uwagi absolutnie nie potrafię zrozumieć, no ale cóż oczekujesz wyjaśnień więc dobrze, jak wynika z tego zdania tak Ron był gwałcony, a Hermiona miała widowisko... co do psychiki Voldiego... tego chyba nie muszę wyjaśniać, ale zaznaczę, że w tym opowiadaniu psychika niemal każdego bohatera uległa kolosalnej zmianie ze względu na to co przeżyli, szczególnie odbiło sie to na Malfoyu i Granger co myślę, iż da sie zauważyć...
QUOTE
QUOTE 
bla bla bez poruszania członki ...

Jakieś dziwne...Pęchesz to jeszcze rozumiem,ale członki....To mi od razu kojarzy się z członkiem,a Hermi nie jest przeciesz facetem!!!(A tu widzimy końcówkę i okazało się,że ona jest ON  )
--> wybacz ale nie skomentuję tego, to świadczy jedynie o pewnej "dojrzałości"...
przypomnę jedynie, iż oczekuję konstruktywnej krytyki, nie "wyciskanej" na siłę...
co do tej dojrzałości, mogłam oprzeć swoje zdanie jedynie na tym co przeczytałam, nie znam cie i nie mam zamiaru oceniac twojej dojrzałości ale ta uwaga co do tych czlonków rozwaliła mnie, uwierz...
swoje zdanie oczywiście, że możesz mieć, każdy ma do niego prawo ale, niektóre uwagi wydawały się być "wymuszonymi"... to jest jedynie moje zdanie...
widzę, że to jednak nie koniec biggrin.gif --> Dray, Mione, nie sądziłam, że może wam tak to przeszkadzać... od dłuższego czasu mam kontakt z Potterem w wersji francuskiej i to taka pozostałość... ale może pomyślę nad zmianą... --> o a co do Rona przypominam jedynie, że chłopak juz dawno w ziemi leży... biggrin.gif
***nie no ja WYMIEKAM...
QUOTE
i nagle czytam,że Korneliusz znęca się nad Draco i odziwo nie wiem czemu! 
--> czy ty wszystko bierzesz dosłownie--> zdanie trzymać za "gardło" uwierz mozna odczytać inaczej niż trzymać kogoś za gardło... on się nad nim nie znęcał, czytaj uważnie...

QUOTE
Jak chcerz to zapewnie ci dduuuuuuuuuużo krytyki  wink.gif
--> a proszę cię bardzo...
Nimbuska2000
Chcerz

krytykę??OK!!!!!
1.Nie mam pojęcia co znaczy tytuł 5

partu więc to minus.
2.

align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Zdumienie nakazało spytać  siebie samej czy

dobrze usłyszała

class='postcolor'> Niewiem jakoś dziwnie to brzmi tak nie

po ludzku
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/huh.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='huh.gif' />


3.

width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

Wydawał się być tak

niepojętny w tym,że mógł powiedzieć coś równie

podłego

class='postcolor'> Nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak

czy z autorem czy z tłumaczKą,ale niewiem czy Malfoy nagle pojął,że

powiedział coś chmm.. krzywdzącego,czy nawet tego nie zauważył.Powinno to

widać na pierwszy rzut oka!
4.

border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'> bla bla bla,którzy gwałcili ją

od...wieczności.

class='postcolor'> Nie wydaje mi się,żeby Lucjusz lubił

kochać się ze szlamami,ale to wina autora a nie twoja
5.


cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'> Ron Weasley.Torturowany zaklęciami przez

Doloris...

class='postcolor'> Czy chodzi o Dolores Umbridge czy o

kogoś innego??Uważam,że jeśli chodzi o Umbridge powinnaś dodać,że jest z

ministerstwa,żeby wiedziano o co chodzi!!!!
6.


cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Mogła to widzieć,gdy gwałcił i zabijał

Rona.

class='postcolor'> Facet gwałcił faceta??No to żeczywiście

Voldzio ma popiep****ą psyhikę I co Hermiona sobie patrzyła jak go gwałcą?


7.

width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

bla bla bez poruszania

członki ...

class='postcolor'> Jakieś dziwne...Pęchesz to jeszcze

rozumiem,ale członki....To mi od razu kojarzy się z członkiem,a Hermi nie

jest przeciesz facetem!!!(A tu widzimy końcówkę i okazało się,że

ona jest ON )

align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'> bardziej chęcią

poniżenia,pogardzenia

class='postcolor'> Z punktu widzenia Lucjusza to może być

świetna zabawa i dlatego użyłam tamtego określenia.A i muszę znowu iść

Dokończę później nara.A i sorka za tamte posty co się powtarzało nie

myślałam,że tak sie zrobi
I come back.I wcale nie robię na siłę krytyki

może i jestem niedojrzała (??? ) ale swoje zdanie mam.
8.


cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>-Dray....

v class='postcolor'> Dray??A dlaczego nie Draco?Mogłabym

zrozumieć Dracon chodź też okropne,ale DRAY!?
9.


cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>-Prosze cię żyj

Mione

class='postcolor'>Mione?Dlaczego prawie w każdym

opowiadaniu Ron ii Harry mówią na Hermionę Mione??Czemu oni mówią tylko

mione a nie Hermiona lub ewentualnie Hermi???Nie można tego zmienić?To Mione

doprowadza mnie do szału.
10Pomimo tych błędów 1 part był fajny i

intrygujący.Drugi był powyżej średniej i nic mi sie rzucało w oczy oprucz

tego Mione
11.Trzeci part był średniawy.Na początku tak jakoś spokojnie

a tu ŁUUP (sorka za to określenie nie mogłam się powstrzymać )i nagle

czytam,że Korneliusz znęca się nad Draco i odziwo nie wiem czemu!


12.Jakoś nie mogę sobie wyobrazić,żeby dumny Draco musiał brać coś na

uspokojenie.Myślałam,że chociasz jest silny,a tu Hermi jest od niego

silniejsza,a przeżyła gorsze żeczy niż on.Ale z niego mięczak
13.HARRY I

GINNY????-bez komentarza chociaż to impossimble


14.

width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

Rubinowa czernia(czy coś

takiego)taka czysta piękna

class='postcolor'>Chmm..dziwne rozumiem,że była

zdesperowana,ale żeby aż tak?

15.Piąty part był poniżej średniej i

nie będę go komentować bo nie był za dobry...
No to już wszystkie moje

uwagi pewnie sie cieszysz,że już koniec co? Sorka,że tak ostre ale mam

olbrzymie wymagania.Ale jeśli treść,jest 100% fajna to inne od razu też jest

wszystko ok
fumsek
i pisze po raz ostani: TŁUMACZĘ, NIE

WPŁYWAM NA ZACHOWANIA, CHARAKTER POSTACI, NA WYDARZENIA, FABUŁĘ

ITD...-->

width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

Ale z niego mięczak 


class='postcolor'>więc nawet gdyby Draco miał moment

słabości i zapragną zmienić płeć nic na to nie poradzę...
i chyba jednak

mój poprzedni post był bezowocny, może nie przeczytałaś go dokładnie...

przecież ja nie moge nikogo do niczego zmusić... czytasz dobrze, nie czytasz

tez nie jest źle, ja to robię po to zebyście wy mieli z tego jakąś

przyjemność nie po to żeby napisać: czytać, chwalić i włazic mi w dupę za

przeproszeniem
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
a co do uwag i krytyki, ja sie nie zamierzam burzyć i

rzucać klawiaturą... wręcz przeciwnie każdą z krytyk, konstruktywnych

przypomniam, chłonę jak gąbka, bo z zastanowieniem się nad każdą z nich mam

szansę zmienic to co rzeczywiście jest źle...
i to na tyle...
Anita_Blake
hmm... mówisz, znaczy się... piszesz,


żeby nie oceniać ficka, tylko tłumaczenie... jakim cudem my mamy oceniać

tłumaczenie, jak (chyba) żadne z nas nie widziało oryginału, a tak czy siak,

niewiele osób uczy się francuskiego?? jestem pełna podziwu, bo sama od czasu

do czasu coś próbuję coś przetłumaczyć, ale to po pierwsze z angielskiego, a

poza tym - dla siebie, bo n9ikt inny by nie zrozumiał
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/> - i to, że wszystko jest ładne, skladne, i jakie tam

jeszcze... no, świetnie tłumaczysz. ale ile można o tym paplać?? cóż, rusz

swe leniwe dupsko
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> i dawaj nam następne części
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> , jak nie, to stryczek
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/ph34r.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='ph34r.gif'

/>
Miaka
Ty wieśniaro jedna!!! (nie

dawajcie mi bana za wyzwiska, posiadam zgodę autorki tego ff na publiczne

obrażanie jej mienia, w celu mobilizacji
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> ) Jak Ci zaraz nakopię(ja spośrod nielicznych, mam możliwość

spełnienia tej groźby, gdyż znam tą leniwą istotę osobiście (na jej

nieszczęście)==>...TU NASTĘPUJĄ LICZNE OBRAŹLIWE SFORMUOWANIA i

PRZEKLEŃSTWA POD ADRESEM FUMSEK.....<== yyy........dobra....na czym to

ja.....aaa.....wiem, że przełożyłaś termin dania następnego odcinka na

jutro, ale ....NIE RÓB TEGO!!!!!!!!


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/cry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />

fumsek
Za cholerę nie mogę przypomnieć sobie

żadnych przyzwoleń I przywilejów…
Oto to co spłodziłam przed kilkoma chwilami…

ROZDZIAŁ VI Jutrzejsze niepokoje...

Lustrzane odbicie postawiło przed nim obraz człowieka, lekki zarost, nagi tors, męskie rysy i kryjące się w nich zmęczenie. Zmarszczył brwi, golił się. Cholera! Natrafił na rany wymierzone jego skórze przez paznokcie wieczornej partnerki.
Granger... ociekający ironią uśmiech pojawił się na pełnych wargach Draco Malfoya w odpowiedzi na powracające wspomnienie ostatniej nocy.
Komu przyszłoby na myśl, że mała Granger okaże się tak wyuzdana.
To otworzyło nowe horyzonty. Znikły wszelkie hamulce, wszelkie zasady. Nie istniała już kwestia czystej czy brudnej krwi.
Zareagowała tak niespodziewanie, tak zastanawiająco... Jego krew krążąca coraz szybciej odpłynęła gwałtownie w dół ciała, gdy w pamięci powróciły mu jej jęki i krzyki.
Zareagowała tak niespodziewanie, tak zastanawiająco...
I po raz pierwszy od tak dawna spał, spał nieprzerwanym snem.
Interesujące. Bardzo interesujące.
Święta Granger, dziewica i męczennica okazująca się zwykłą sprośną świnią, dorównującą jego partnerką rozpusty. Granger budząca w sobie czysto zwierzęce odruchy…
Piekło nigdy nie jest tak ekscytujące jak wtedy, gdy skrywa się za twarzą anioła...
***
Przeciągnęła się przed lustrem, odnajdując w jego odbiciu ciało tak podobne do swojego a zarazem tak inne. Raport seksualny. To była jej pierwsza styczność z seksem od sześciu, długich miesięcy. Koniec celibatu. Seanse z psychomagami przynosiły pierwsze owoce...
Hermiona Granger w rozdrażnieniu podniosła łopatki, które po chwili bezwiednie opadły. Nie miała ani czasu, ani ochoty na strach. Jej umysł obrał jedną myśl, na której spoczywała całkowita koncentracja... Poczuć go w sobie, jeszcze raz...
Grymas wykrzywił jej twarz. Weszła do gniazda węży. Skarciła swój umysł obłąkańczo analizujący wszystko to, co natarczywie krążyło jej w głowie. Żadnego cholernego analizowania...
Wybuchła śmiechem szaleńca, naga opadła na łóżko. Tkwiąca w niej odraza do siebie samej była jak uporczywy owad, który, pomimo iż wciąż odganiany, powraca. Jedna mała wiązka w jej głowie wyparła tę obrzydliwość. Czuła się tak... żyjąca, pierwszy raz od dawna, od wieczności... Poczuła coś, do cholery poczuła coś...
Coś tak silnie uzależniającego, niczym biały proszek, który dłonie narkomana łapczywie w sobie zamykają.
Wiążąc siły podniosła się, zmarszczyła brwi widząc ślady jego rąk na udach. Świnia! Te jego cholerne, brudne łapy...
W każdej najmniejszej cząstce jej samej wrzała nienawiść do jego osoby, tak silna i tak niezmienna... Kpiący uśmiech zagrał na jej wargach. Teraz wiedziała coś jeszcze.
Nazwany niegdyś „bogiem seksu”, zasłużył na to w pełni...
***
W jednym z pomieszczeń małego mieszkania atmosfera stawała się cięższa z każdą minutą. Ginny Weasley bezwiednie zataczała koła przypominając zwierzę bez celu przemierzające każdy centymetr swojej klatki.
Natrafiła wzrokiem na zielone spojrzenie.
- Harry- zabrzmiało w głuchej ciszy- wiesz równie dobrze, że to nie jest do niej podobne, nigdy nie wychodziła bez słowa pożegnania.
Siedzący pogrążony w myślach człowiek, brutalnie z nich wyrwany wstrząsnął ramionami, jego twarz zalał wyraz znużenia.
- Wiem doskonale, i to mnie niepokoi.
- Mnie również.
- Będę spokojniejsza jeśli tam pójdziemy...
- Ginny, dzwoniła żeby przeprosić delikatnie dając do zrozumienia, że chyba potrzebuje odrobiny spokoju.
Ich spojrzenia ponownie się spotkały.
- Ktoś z nią był?
- Nie, wyszła sama. W każdym razie jest to tylko to, co mi powiedziała.
- Okłamała cię- spokój jej głosu obudził niepokój.
- O czym ty do cholery mówisz?!
- Powołałam się na swoją intuicję... Jestem prawie pewna, nie była sama tej nocy.
- Do cholery Ginny czy ty o czymś wiesz?
- Nie. Ale jeśli interesuje cię moje skromne zdanie, to myślę, że po prostu spotkała kogoś, z kim spędziła czas i to jest chyba właśnie to, czego jej trzeba.
Zatrzymał na niej wzrok, zdumiony, ogłupiały...
- Straciła człowieka, którego kochała sześć, pieprzonych miesięcy temu! I do cholery Ginny przypominam ci jedynie, że mówimy o twoim bracie i o moim przyjacielu.
Nagły wybuch, którego siła dotknęła również jej. Zadrżała.
Zatrzymał go natychmiast, widząc zielone spojrzenie za ścianą łez.
- Harry- mówiąc położyła dłoń na jego ramieniu- wiesz ile dla mnie znaczył, ale nie chciałby widzieć jej rozgoryczenia, tej skorupy, w której się zamknęła. Chciałby żeby znów zaczęła żyć, po prostu żyć... I dla tego momentu zdecydowała się wtedy wyjść. Są chwile, w których mnie przeraża. Czasem wydaje mi się być martwą za życia...
- Trzeba dać jej trochę czasu, Ginny. Była gwałcona i torturowana, nie zapominaj o tym. Żadne z nas nie wyszło nietknięte z tej przeklętej wojny, ale ona wyniosła z niej więcej ran niż wszyscy inni...
- Wiem Harry- szeptała – Chciałabym widzieć ją na nowo próbującą czegoś. I jeśli tym jest znalezienie szczęścia z kimś innym, to uwierz, będę pierwszą, która udzieli jej swojego pełnego poparcia.
- Nie zmienię zdania, wciąż jest zbyt wcześnie... Nie pozbyła się jeszcze tego całego cholernego żalu, w którym tkwi- ton jego głosu miarowo uspokajał się.
Skuliła się w jego ramionach, niezdolna do dłuższego duszenia łez.
- Wie... wiem- oddech urywany, mieszany ze spazmami płaczu stawał się szybszy, złamała się kompletnie - Nie wierzę w to, nie chce w to wierzyć! Nigdy więcej nie zobaczę go w tych drzwiach, nigdy więcej nie usłyszę tego głosu...
Był tak blisko niej, zdawali się być jednym ciałem, jedna duszą... Ukrył zmęczoną twarz w jej włosach.
- Bezustannie o tym myślę... On umarł w bólu, upodlony. To jest tak..., to jest tak żałosne, tak cholernie żałosne...
- A to wszystko po to, by przyznano mu ten pieprzony order... Pośmiertny Order Merlina…
Posługiwał się tonem cynika, cynika odartego ze wszelkich złudzeń.
- Ludzkość potrzebuje bohaterów, nie katów.
Spoglądali na siebie, odnajdując i odczytując każdą z myśli. Żadne z nich nie miało ochoty by tam być, ale Order Merlina był najwyższym istniejącym wyróżnieniem, a nieobecność byłaby zlekceważeniem pamięci tych wszystkich, którzy oddali swe istnienia by zachować inne.
Zastygli w uścisku, padając ofiarą palących wątpliwości, trwogi, ale i zdziwienia tym małym cudem, wspólnym rankiem, we dwoje. Ocaleni od świata w ruinie, z nadzieją w sobie na nadejście dnia, w którym znów zaczną żyć. Żyć, zamiast po prostu przeżyć…
Miaka
No...na Twoje szczęście dotrzymałaś tego terminu. Hm....I znowu krótkie zdania, które stwarzają charakterystyczną aurę wokół opowiadania tłumaczonego przez Ciebie. Fajnie oddałaś myśli bohaterów. Człowiek czytając..momentalnie przenosi się do tego "innego" świata, jednak....czy a zawsze musze mieć jakies wąty.... dry.gif ?!

QUOTE
Święta Granger, dziewica i męczennica okazująca się zwykłą sprośną świnią dorównującą jego partnerką rozpusty.

Ostatniej części tego zdania nie rozumiem....
QUOTE
- Okłamała cię- spokój jej głosu obudził niepokój.

powtórzenie....
-------
Na koniec jednak cos miłego.....
QUOTE
Piekło nigdy nie jest tak ekscytujące jak wtedy, gdy skrywa się za twarzą anioła...

JAK JA KOCHAM TO ZDANIE!!!!!!
-------------------------
Bużka dla Ciebie kiss.gif :*
fumsek

cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE (Miaka @

08.08.2004 15:58)



cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Święta Granger, dziewica i męczennica

okazująca się zwykłą sprośną świnią dorównującą jego partnerką

rozpusty.

class='postcolor'>
Ostatniej części tego zdania nie

rozumiem....

class='postcolor'>
--> czyt.--> święta Granger

okazała się gorszą dzi*ką niż poprzednie.
momentami nie ma to jak

dosadność...
Miaka

align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>

border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Święta Granger, dziewica i męczennica

okazująca się zwykłą sprośną świnią dorównującą jego partnerką rozpusty.


class='postcolor'>


border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Ostatniej części tego zdania nie

rozumiem....

class='postcolor'>

--> czyt.--> była gorsza

dzi*ką niż poprzednie
momentami nie ma to jak dosadność...


class='postcolor'>
Jeżeli tak, to powinno

być:
Święta Granger, dziewica i męczennica okazująca się zwykłą sprośną

świnią dorównującą jego partnerkom

rozpusty.....
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
fumsek
Dzielnie walcząc z zamykającymi się oczętami i z łbem, który już niemalże leży na klawiaturze spłodziłam o właśnie to...

ROZDZIAŁ VII Order Merlina

Elita magicznego świata odpowiedziała obecnością na wyjątkowo zapowiadające się „światowości”. Sobotni wieczór, minister składa hołd bohaterom wojny. To jedna z tych „wielkich ceremonii”, na których zaznaczenie swej obecności i zainteresowania nosi znamiona świętości...
Żenada, kretyńska żenada... – wciąż miała to w głowie, nie była w stanie zdusić tych myśli-to ile musieliśmy znieść, ten brud którego nie możemy zmyć, żadne z nich go nie dostrzega... Pożywką dla nich stała się myśl o pięknym widowisku, po którym zapomną... Ilu spośród nich wie, że Ron przed śmiercią był gwałcony i torturowany? Przede wszystkim... ilu spośród nich naprawdę chce wiedzieć?
We wnętrzu siebie krzyczała. Jej złość, jej trwoga, jej bezsilność. Dlaczego nie było to jedną z tych dobrych myśli, przychodzących wtedy, gdy najbardziej ich potrzebujemy...
Ale nie odważyła się na wypowiedzenie tego pytania pełnym głosem.
Pomijała milczeniem uśmiechy pochlebców gratulujących jej otrzymania najwyższego odznaczenia: Orderu Merlina, pierwszej klasy. Pochlebców upajających się zazdrością.
Ta, wszechobecna, dusząca hipokryzja wywoływała u niej mdłości.
Nieobecność Harry’ego i Ginny byłaby jej zgubą, utonęłaby w tym bagnie fałszywego piękna, w tym złudzeniu normalności...
Byli jedynym powodem, dla którego tam szła. Żadne z nich nie było w stanie od tego uciec. Zbyt wielu poświęciło swe istnienia by uratować inne, prowadząc tym samym magiczny świat ku zwycięstwu.
Widząc go, chwilami budziła w sobie litość. Ciężar spoczywający na jego barkach... Tak niezwykłą była jego siła, skąd ją czerpał? Wystarczały jego spojrzenia, zwracane w kierunku Ginny, gdy wierzył w to, iż nikt nie jest w stanie ich zobaczyć, o jak bardzo się mylił... Miała odpowiedź...
On kochał ją, ona kochała jego. I to było bodźcem pozwalającym im istnieć.
Ona Hermiona Granger niegdyś „panienka wiedząca wszystko” nie miała nic. To co kochała odeszło, to co kochała opuściło ją. Była tam, otoczona skorupą skrywającą każde z ciemnych uczuć, żal wydzierający każde z jaśniejszych wspomnień, tworząc przed światem barierę w postaci pięknej otoczki, której ludzkie oko nie było w stanie przeniknąć. Piękna zewnętrznie, wewnętrznie pusta muszla.
Tymczasem, każda jej cząstka jednocześnie kipiała jakąś nieodgadnioną żywotnością. Każde zakończenie nerwu, każde włókno było świadome jej obecności.
W krótkiej chwili jej spojrzenie napotkało inne, ale skarciła siebie samą szukając go ponownie. Ignorancja. On odpowiedział tym samym.
Draco Malfoy miał w sobie tę prawdę, którą miała w sobie Hermiona Granger, nie mogli tu dłużej zostać.
To dziwne przyciąganie, mieszanka seksualnego głodu i palącej nienawiści były nazbyt gwałtownymi, by można było je wstrzymywać jeszcze choćby chwilę dłużej. Zagadką, na którą nie udzielimy odpowiedzi było pytanie, czy obydwoje pragnęli to zniszczyć?
Odmawiała sobie wspomnień tamtej nocy, ale przyszedł moment, w którym stało się to niemożliwym. Mieszanka bólu i przyjemności, poddania i dominacji... Nie trzeba było wiele by wpaść w sidła piekielnej zależności.
Czysto seksualne potrzeby zwracające się ku dawnemu nieprzyjacielowi być może przybierały jedyną formę ucieczki od tego brudu, w którym tonęła...
Jej myśli zaciekle walczyły z ciałem, które szukało Ślizgona. Kilka chwil wcześniej widziała go prowadzącego „kurtuazyjną” rozmówkę z Knotem i Dumbledore’m, dyskusja zmieniała charakter na nieco bardziej... ożywiony.
Po chwili wydawał się zniknąć. Może wyszedł...
Jej ramiona bezwiednie podniosły się by po chwili opaść, próbowała udowodnić sobie samej, iż jest w stanie jeszcze wytrzymać.
Dobrze się nad tym zastanowiwszy mogła zrobić to samo, wyjść. Ta typowo francuska ekspresja wycisnęła gorzki uśmiech na jej wargach.
Skierowała spojrzenie w stronę przyjaciół, tańcząc przed orkiestrą zdawali się być nieświadomi czyjejkolwiek obecności. Głowa Ginny bezwiednie spoczęła na ramionach Harry’ego. Obydwoje zamknęli oczy pozwalając się nieść muzyce.
Opuściła pomieszczenie z przesadną ostrożnością, przepłynęła niezauważona... Pozostawiając za sobą schody bez celu przemierzała korytarze, wdychając zapach wyniosłości, hipokryzji kryjący się w każdej szczelinie.
Drzwi, na nich tabliczka. „Korneliusz Knot- minister magii”. Po zlustrowaniu jej wzrokiem jedyną pozostałością był czysto ironiczny uśmiech widniejący na jej wargach. Weszła.
Biuro Knota było obrazem człowieka. Pompatyczne i aroganckie. Duże okno wysunięte w przód pozwalało na kontrolowanie sytuacji, w przed momentem opuszczonej sali. Tkwiła w ciemnościach, nie zapaliła światła. Nikt nie mógł jej widzieć. Zbliżyła się, obserwując, zafascynowana. Nikły śmiech uwolnił się z jej gardła widząc Szalonookiego śledzącego zachowania Knota.
Głuchy dźwięk spadającego przedmiotu wyostrzył jej czujność. Zastygła w bezruchu. Przyspieszenie rytmu serca, niepokój... Czuła czyjąś obecność. Uświadomiła sobie, że czuła ją przez cały czas. Gorący oddech intruza, miała go na swym karku.
- Nie jesteś z przyjaciółmi Granger?
- Jak możesz zauważyć- odpowiedziała nie spoglądając na postać ocierającą się o jej plecy.
Cholerna cisza...
- Dlaczego nie jesteś z nimi?
Nie odpowiedziała. Poczuła zalewające ją znużenie. Znużenie tą grą... Jej nieobecność uwalniała drzemiący w nim gniew. Nie chciała stawić czoła prawdzie.
Bardzo dobrze. Ale to co przed nią odkryje, to to, że nie należy do grupy tych, których zignorowanie ponosi za sobą bezkarność... Gwałtownie uchwycił jej ramiona, niczym lalkę, utwierdził w niej swe spojrzenie.
- Pytam jeszcze raz. Dlaczego jesteś tu, nie z nimi?
- Zostaw mnie- wypluła sarkastycznie.
Pochylił się. Stali tak przez chwilę, jego wargi zaledwie muskały jej usta.
- Ponieważ jesteś taka jak ja. Tkwisz w ciemnościach, nie wiesz czym jest światło.
Dość wstępów. Dość fałszywych prawd. Doprowadzasz mnie do szału obnażając to, co tak usilnie staram się ukryć. Moje myśli wypełnione tobą odbierają ci te strzępy rozsądku...
Ich wargi spoiły się w jedno. Brutalnie. Ponieważ ta bestialskość była jedynym, możliwym sposobem komunikacji pomiędzy nimi. Gwałtowność. Nienawiść. Ich wspólny język.
Zatopiła zęby w jego wargach. W odpowiedzi przycisnął ją do ściany. Bez przerwania pocałunku. Wydała z siebie głuchy jęk, gdy jego dłonie powędrowały wzdłuż jej gładkich ud. Wbiła paznokcie we wnętrze dłoni Draco, poczuła jego palce w sobie. Lustrował ją wzrokiem obłąkańca, napawając się tym widokiem. Widokiem jej błyszczących w ciemności oczu. Była bardziej niebezpieczna niż jakikolwiek narkotyk. Ale on nigdy nie potrafił oprzeć się niebezpieczeństwu.
Ubóstwiał to. Ten zastrzyk adrenaliny. Zatracenie się w swym wnętrzu, najciemniejszych zakamarkach, własnym rozgoryczeniu...
Ta dzika ekscytacja przynosząca najsilniejsze uczucia...
Czysta nienawiść nie jest jedynym afrodyzjakiem. To również potęga fantazji...
Uwalniając się z więzienia szat zanurzył się w niej. Każdy kolejny ruch głębszy. Zamknęła oczy, widząc to uchwycił jej podbródek, przyciągną ku swej twarzy.
- Nie- powiedział- chcę żebyś na mnie patrzyła, gdy robię ci dobrze.
Chcę cię podbić. Chcę pokuty. Uczcijmy naszą nienawiść i skonsumujmy nasze grzechy. Witaj w moim piekle... Teraz będzie i twoim.
- Spójrz na mnie.
Te proste słowa zaprowadziły ją na skraj wyimaginowanej przepaści. Jej koncentracja spoczęła na odczuciach. Czuła jego ruchy stające się coraz bardziej brutalnymi, jego rysy wykrzywione w spazmie przyjemności. Zamknął w swych rękach przeguby jej dłoni.. piętnując jej ciało...
- Chcę cię mieć na wszelkie możliwe i wyobrażalne sposoby, szlamo- wyszeptał te słowa przywierając twarzą do skóry jej ramion.
- Gdzie chcesz, jak chcesz, kiedy chcesz...- słowa uwalniały się bezwiednie zmagając z urywanym oddechem.
Ogień trawił jej ciało. Miotając jej duszą, każdą cząstką jej samej... Napięcie rozluźnione eksplozją przyjemności zalewającej ich w pełni... Dwa ostanie ruchy, uwolnił się z czysto zwierzęcym pomrukiem. Cielesne powiązanie przynoszące gorzki posmak, pochłaniające obydwoje...
Dwa współgrające ze sobą oddechy, urywane, zachłannie połykające powietrze...
Przed odsunięciem się, spoglądali zafascynowani, wszystko powróciło, wygładzili ubrania.
Żadne nie świadome do końca swoich pragnień, najczarniejszych myśli głęboko zaszytych w otchłani umysłu. Żadne nie zdające sobie sprawy z tego, że ten moment był początkiem...
Nimbuska2000
Bardzo interesujące.Widać,że każdy part

"dorośleje" za każdym razem...
Ten ból i żał i nienawiść...


Po prostu miodzio
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
Miaka
Jest ok. Fajny part...nie ma to jak kochać

się w gabinecie Knota:D:D Jednak parę błędów jest. Na privie wskażę

jakie.

width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE


id='QUOTE'>
align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Ponieważ jesteś

taka jak ja. Tkwisz w ciemnościach, nie wiesz czym jest

światło
.

class='postcolor'>

border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Chcę cię

podbić. Chcę pokuty. Uczcijmy naszą nienawiść i skonsumujmy nasze grzechy.

Witaj w moim piekle... Teraz będzie i

twoim.


class='postcolor'>

class='postcolor'>
==>.....(tu następują

westchnienia).....<==
-------------------
muszę do Ciebie zajść i

oddać sweterek!!
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/czarodziej.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='czarodziej.gif'

/> <==wiem że kochasz tą buźkę
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>
Girl of Gryffindor
Coz... na forum FF zaczelam bywac ze

2 tygodnie temu gdzies tak, przeczytalam juz sporo w sumie tu ficow... I na

ogol sie nie wypowiadam na ich temat, mowiac scislej to jest pierwszy fan

fick na ktorego temat cokolwiek pisze.

A postanowilam zadac sobie ten

trud... bo coz, ten fic jest chyba najlepszym jaki dotad tu przeczytalam.

Owszem, sa osoby, ktore rowniez pisza bardzo interesujaco, w dobrym stylu,

ale to jest pierwsze opowiadanie, ktore mnie tak konkretniej poruszylo...

Przy czytaniu roz. 6, kiedy Ginny rozmawia z Harrym na temat Rona, mialam

autentyczne lzy w oczach. I nie tylko w tamtym momencie sie tak czulam, bylo

takich wiecej, tylko ze ten byl taki najkonkretniejszy.

Jestem tu

troche na zasadzie pasozyta - czytam dla wlasnej przyjemnosci, zeby zabic

troche glod na kolejna czesc HP:PP, a nie dla krytyki, dlatego tez

automatycznie nie zwracam raczej uwagi na literowki i jakies pomniejsze

bledy (a wiekszych w twoim opowiadaniu nie ma), wiec krytykowac nie

bede.

Natomiast chce jeszcze napisac, ze piszesz naprawde swietnym

stylem. Wiem, ze ty "tylko" tlumaczysz, ale poza fabula, sama

tworzysz caly klimat tego opowiadania, sama dobierasz slowa i okreslenia...

Masz bardzo bogate slownictwo, i bardzo dobrze idzie ci pisanie opisow

wszelkiego rodzaju.

Chociaz zdecydownie nie chce zeby prawdziwy HP

tak sie mial konczyc (ja uwielbiam Rona!!!), i ogolem cale

opowiadanie mnie na przemian przygnebia (co sie stalo z Hermiona jaka

znalismy z czasow szkolnych?? To co jej sie przytrafilo zrobilo z niej wrak

czlowieka...) i wzrusza (juz o tym wczesniej pisalam), to bardzo, bardzo mi

sie podoba. Kiedy skonczysz ten fic, musisz koniecznie pisac nastepne, bo

kto jak kto, ale Ty zdecydowanie masz talent.

No i czekam na

nastepnego parta!!!!!!!!!!
Teodora
fumsek powiem jedno prawie miałam łzy w

oczach a mnie naprawde trudno wzruszyc

wspaniałe
fumsek
Ja pierd... skończyłam... tym razem więcej dialogu, to pewnie dlatego tak opornie mi szło, zdecydowanie wolę stwarzanie opisów, ale odbije sobie w 9 tongue.gif

ROZDZIAŁ VIII Igraszka lwa i węża

Od niemalże trzech lat po opuszczeniu Hogwartu biuro Albusa Dumbledora pozostało niezmiennym. Draco nie miał okazji by powrócić tu podczas wojny. Wchodząc skonstatował przyjemny nieład panujący we wnętrzu, odbicie wspomnień sięgających czasów szkolnych.
Pośród natłoku przedmiotów starzec, postura suchego, naznaczonego czasem człowieka spoglądającego na niego z uprzejmym uśmiechem.
Niezmienny i uspokajający... Diaboliczny staruch...
Odwzajemnił uśmiech doprawiając go szczyptą nieskrywanej ironii. Złośliwy starzec o lisiej przebiegłości.Z powodzeniem mógłby być opiekunem Ślizgonów.
Walka zapowiadała się szorstko. Naprężył łopatki. Bezwiednie stawiane kroki postawiły go w centralnej części izby. Minuty oschłej ciszy. Lustrujący wzajemnie przeciwnika. Lew węża, wąż lwa. Pierwszy patrzący z życzliwością, drugi z oczekiwaniem.
Wciąż zastanawiał się, co miał na myśli Knot przysyłając go tu, do jedynego człowieka potrafiącego obudzić strach w Voldemorcie? W jego głowie zaczęły formować się jeszcze nie do końca jasnemyśli...
- Draco... Sprawiłeś mi przyjemność swoją wizytą. Nie widzieliśmy się od...
Dyrektor zatrzymał się usilnie przeszukując swe zakurzone wspomnienia.
- ... Od ceremonii rozdania Orderów, dyrektorze- odpowiedział.
Ton jgo głosu zdradził, że nie jest naiwny na tyle, by uwierzyć w rzekomą amnezję dawnego dyrektora.
Partia pomiędzy nimi się rozpoczęła. Pierwszy ruch w grze, Draco miał w sobie wątpliwość, czy dobrze zrozumiał zamiary.
- Tak, to już trzy miesiące!
W jego głosie brakowało dawnego spokoju.
Malfoy przesunął się, palce jego dłoni swawolnie wędrowały po nierównościach regałów biblioteczki. Brak najmniejszej szczypty kurzu... Nic, żadnych śladów. Dziwaczność na obraz właściciela tego miejsca.
- Dlaczego tu jestem?
Nie należał do kryjących dosadność pod potokiem pięknych słów.
- Dla przyjemności twego kompana, moje dziecko.
Młoda twarz wyrażająca znużenie...
- Grajmy otwarcie. Mam dość podwójnych znaczeń.
Albus westchnął. Młody człowiek o rysach pełnych zmęczenia krył w swym spojrzeniu więcej niż mógłby przypuszczać. On, dyrektor Hogwartu obserwował latami młodzieńca w zawiei wyborów, błąkającego się między cieniem a jasnością przed ostatecznym wyborem: służbie światłu w ponownym połączeniu z ciemnościami...
Widział syna wiernie śledzącego szlaki swego ojca. I syna, który swojego ojca zabił. Jego wzrok spoczywał na człowieku pełnym pogardy dla swego istnienia, który zawsze będzie uważał sibie samego za potępionego ojcobójcę.
- Draco... Rozmawiałeś z Korneliuszem, co ci powiedział, dokładnie?
- Dokładnie, że to musiałbyś być ty, jeśli chciałbym... hmmm jakiego wyrażenia użył? A tak, to musiałbyś być ty, jeśli chciałbym jakiegoś sensownego poparcia do tego, żeby zwrócono mi to, co do mnie należy.
Sarkazm był ewidentny. Twarz starca pozostała niewzruszoną.
- Co wywnioskowałeś?
- To, że pociągałeś za wszystkie sznurki - wypluł chłodno - Jeśli procedura będąca w toku, od tak dawana wciąż pozostaje nierozwiązaną, to tylko dlatego, że ty tego chcesz...
Obydwoje lustrowali swe twarze, każdy starając się odczytać myśli drugiego.
- Jesteś bardzo bystry Draco- pozwolił ostatecznie uwolnić się tym słowom.
Rysy młodego człowieka zacisnęły się.
- Dlaczego? - pytał pełen wyrzutu - Powiedz mi dlaczego?! Nie byłem doskonałym narzędziem w waszych rękach przez ostatnie miesiące? Nie otrzymaliście tego, czego tak bardzo chcieliście, dzięki mnie?
- To nie jest takie proste...
Dłoń Ślizgona bezwiednie zacisnęła się w pięść opadając na powierzchnię biurka. Wszystko zadrżało.
- Cholera, i kto to komplikuje?! Chcę tylko żebyście oddali mi dom, w którym się urodziłem! Oddajcie mi to, do czego mam prawo!
Gorzki smak bezsilności dotarł do jego gardła. Spojrzenie starca wypełniła litość... ta cholerna litość. I smutek.
- Pokaż mi swoje ręce, Draco.
Zdumienie. Niezrozumienie.
- Słucham?
- Wyciągnij dłonie przed siebie, na wprost.
Zrozumiał. Strach zacisnął swe szpony na jego wnętrznościach, gniew wrzał na jego wargach.
Podniósł je nieznacznie, nie spuścił spojrzenia wciąż utwierdzając je współtowarzyszu.
Był tam, niezdolny do zapanowania nad ich drżeniem.
- Jesteś uzależniony, moje dziecko - spokój jego głosu był nie do niesienia.
Potrzebuję tego natychmiast, tak bardzo potrzebuję...
To zdanie krążyło w jego głowie jak pieśń bez końca, wciąż powracając.
Jak się dowiedział... Zresztą czy to ważne? Albus był wciąż na bierząco, nic nie umknęło jego uwadze, kilkakrotnie wydawało mu się, że drzemie w nim diabeł.
Zmusił się do odwrócenia głowy, wiążąc wszystkie swe siły starał się zdusić łzy zniechęcenia, łzy zwątpienia, które pomimo stawianych oporów obłąkańczo szukając przesmyku, uwalniały się spod jego powiek.
Malfoy nie miał prawa do tego... nie miał prawa do ukazania swej słabości... przed nikim.
Szmer skrzydeł, spokojny szelest... Dotyk, delikatny niczym muśnięcie motylich skrzydeł... Fawkes usiadł na jego ramieniu. Draco zatonął w jego złocisto brązowym spojrzeniu, uczucie nieskończonego spokoju wdarło się do każdej cząstki ciała. Oddał się zapomnieniu, pozostawiając swój ból, bezsilność poza istnieniem, poza marzeniem o pięknie, poza wszystkim...Płakał...
Ale Draco nie chciał tego. Przede wszystkim tego. Nie chciał zapomnienia. Nie chciał wyrzeczenia się swego gniewu.
Żadnego spokoju, bez przebaczenia dla Draco Malfoya...
Przywołał drzemiącego w nim demona, odepchnął gwałtownie feniksa.
Zwierzę usadowiło się na swej żerdce utwierdzając w nim smutne spojrzenie. Starzec stojący nieopodal połykał każdy ruch... Żadna z łez nie pozostała niezauważoną...
Ale jego towarzysz odmówił mu spojrzenia, nie zmiękł.
- Zostaw mnie w spokoju! – wysyczał wściekle -Tak, jestem cholernym narkomanem! No i? Mam cię za nic, ciebie i tych wszystkich dupków ślepo przestrzegających zasad!
Dłonie rozjuszonego młodzieńca zacisnęły się na gardle zmęczonego starca, szata wciąż nieskazitelna pod palcami ściśniętymi gniewem...
- Gówno obchodziło was to całe bagno, wiedziałeś o tym, co musiałem zrobić by przeżyć? Wiedziałeś? W momencie, w którym dostaliście wasze informacje, cała reszta mogła równie dobrze iść do diabła! Wiedzieliście o tym, co Voldemort mi zrobił, wiedzieliście!?
- Tak wiedziałem... Lub przynajmniej miałem pewne obawy...
Głos starca był szeptem. Eksplozja czystej nienawiści...
Rozluźnił uścisk, powoli... powoli...
- Macie to wszystko gdzieś.
- Mylisz się Draco- zaprzeczał, ta gwałtowność dotknęła również jego- Martwię się o ciebie.
Dłonie starca spoczęły na jego łopatkach.
- Niszczysz siebie samego.
- Oddajcie to, co do mnie należy.
- Nie mogę. Nie dopóki będziesz w tym stanie.
Rzucił mu pogardliwe spojrzenie.
- Owszem, możesz. Możesz i zrobisz to, Dumbledore. Uwierz mi, nie zniszczę siebie samego.
Ramiona starca bezwiednie opadły. W jednej chwili ciężar lat stał się okrutnie ciężki.
Twarz niewzruszona, zamykająca obraz burzących się w nim uczuć, dumne spojrzenie, ostatni z Malfoy’ów odwrócił się i opuścił biuro swego dawnego dyrektora.
Potrzeba uśmierzenia palącego bólu, zaspokojenia głodu zemsty...
Ciepłe, wątłe ciało Granger wijące się pod nim... Błagające, jęczące.
Gdy do niej przybędzie zastając ją... gorzko pożałuje... bądź pogrąży się w całkowitej rozkoszy.
Wszystko zależało od punktu widzenia...
Neonai
le desir et la haine. pożądanie i nienawiść. brawa dla autorki, brawa dla tłumaczki. mocne, soczyste, dosadne. czyta się niesamowicie.
kelyy
Opowiadanie trzeba przyznać, że świetne, ale i cholernie trudne i emocjonalne. Trzeba potrafić zrozumieć te uczucia. Tera jek to czytam jest jedenasta, słoneczko świeci, to nie ten klimat, dlkatego nie mogłam do końca wczuć się w ten fick. Porządanie, nienawiść, ból, żal, opętanie, gorycz...te uczucia tworzą cały ten fick. Nie powiem, że jest dobry, zły, najlepszy czy najgorszy. On jest po prostu inny...
Eden_ka
wlasnie pochlonelam wszystkie rozdzialy... podoba mi sie... nawet bardzo... Na prawde trudne opowiadanie, zmusza do myslenia, zastanowienia sie... Widac, ze pieknie to tlumaczysz, dalejsz sporo od siebie... Nie spodobaly mi sie tylko dwie rzeczy - troche za czesto uzywasz okreslenia "bezwiednie"... pewnie i autorka tak to napisala, ale mozna by to jakos zamienic. Nie jest to w zadnym wypadku powtorzenie, ale takich "pieknych i poetyckich" (tak jakos to odczuwamXD) okreslen nie ma co naduzywac, bo troche zaczynaja razic.
I drugie: w pierwszym parcie... i chyba trzecim myslniki zamiast znalezc sie w jednej linijce z tekstem sa poprzenoszone do nastepnej linijki i wyglada jakby ktos to mowil... Tak, widzialam, ze Miaka juz ci o tym napisala, ale widze ze nie poprawilas tego jeszcze...
Oczywiscie czekam z zapartym tchem na nastepne czesci!
Nimbuska2000
Wcześniej jakoś nie czułam tego klimatu.A te trzy ostatnie party były cudowne.
Te party rzeczywiście zatrzymały mi się w pamięci.Ogólnie nie ma słów by opisać te opowiadanie.
Ps.Powodzenia w tłumaczeniu.
Teodora
chaliłam cie, chwlę i chwalic cie będę bo

masz talenta nie wiem który raz to napisze może pierwszy ale opowiadanie a

tym bardziej tłumaczenie są piękne...
Miaka
no jednym słowem dno


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/dry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='dry.gif' />

....w porównaniu z następnym IX partem
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>
Poczekam tylko, aż zamieścisz na KL swoje opowiadanko,

albo tłumaczenie ( chociaż wiem, że nie masz w czym wybierać. Może jednak

skusisz się na jakiegoś Slasha
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>). Uważaj tylko na przecinki. A teraz koment z dedykacją dla

wszystkich orginalnie postujących...
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/dry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='dry.gif' />

:
"Super pisz dalej!"...
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/dry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='dry.gif' />

fumsek
QUOTE(Neonai @ 27.08.2004 18:52)
le desir et la haine. pożądanie i nienawiść. brawa dla autorki, brawa dla tłumaczki. mocne, soczyste, dosadne. czyta się niesamowicie.

rozszyfrowała mnie... smile.gif tytuł może i pasujący ale wydał mi się tak banalny, że wolałam go w oryginalnej wersji...

mam zaszczyt przedstawić panstwu jeden z dwóch, moich ulubionych rozdziałów...
pap pam param:

ROZDZIAŁ IX Tracąc kontrolę

Godziny. Godziny, podczas których doprowadzał ją do szaleństwa. Przeguby dłoni przewiązane, ciasno przytwierdzone do żerdzi łóżka. Hermiona Granger miała wrażenie popadania w senną rzeczywistość. Przygryzła wargi. Chciał się znów odsunąć, pozostawiając ją na skraju orgazmu. Straciła rachubę, nie zdając sobie sprawy, który już raz torturuje ją w ten sposób.
Nie była niczym więcej jak jedynie ciałem. Ciałem uległym, ciałem-przedmiotem, obiektem, palącym, kwilącym, sponiewieranym. Jak pies skomlący o chwilę ciepła. On, świnią czerpiąca nieopisaną przyjemność z odmawiania jej.
Nie była na to gotowa. Nigdy nie była. Kilka lat wcześniej, jej seksualność rozbudzona gwałtownie ciekawością popchnęła ją do kupna egzemplarzu powieści Pauline Reage, Histoire d’O, łapczywie pochłoniętej w zaciszach swego pokoju.
Zaintrygowana. Przepełniona wstrętem. Wzburzona.
W prawdziwym życiu te sadomasochistyczne jednostki wydały się nie tylko dziwne, ale nieco śmieszne.
A tymczasem ona była tam niczym jedna z nich, ona, Hermiona Granger, przykuta do własnego łóżka, naga, otwarcie uległa dominacji innego ciała nad swoim. Padając pastwą obsesyjnej, trzymiesięcznej, seksualnej historii...
Przyjemność, przyjemność bez końca, godziny namacalne, dotykalne jak ostrza noży, następujące po sobie jak zapalające się światła neonów brudnych, śmierdzących miast.
Dnie i noce odzierające z najskrytszych myśli, odkrywające najgłębsze i najbardziej niedostępne tajniki ludzkiego umysłu. Ból, przyjemność. Zatracić się w cierpieniu przeobrażającym się w tak łapczywie odczuwaną przyjemność.
Dwie skrajności, dwa tak ściśle powiązane uczucia...
Przybył do niej w stanie ekstremalnej ekscytacji.
Przewidziała to.
Draco nigdy nie ukrywał przed nią swojego uzależnienia. Zdarzało mu się zaspokajać swój narkotyczny głód w jej obecności. Jak gdyby był to moment doskonały...
Igła spadła na ziemię z tłumionym hałasem, chciała protestować. Dłoń Draco brutalnie zamykająca jej usta, penetrował ją na nowo, lekko poruszając się w jej wnętrzu, znów prowadząc na skraj przepaści. Odsunął się, wykorzystując moment wolności, zatopiła zęby w jego dłoni gotowa do obłąkańczych krzyków furiatki.
Smagający policzek, zamilkła.
- Zamknij się dzi*ko!
Ubóstwiał uczucie absolutnej władzy będące owocem narkotycznego upojenia, tworzące mieszankę z uległością partnerki. Zatonął w jej spojrzeniu, błagającym, mylącym zupełne poddanie z przyjemnością.
Tymczasem czuł wciąż, że jakaś cząstka jej samej mu umyka. Każdego dnia.Ignorował to. Dla tego momentu, w którym to on miał kontrolę.
- Jesteś moja małą zabawką...- zachrypnięty szept uwalniał się z jego warg wpływając wprost w jej ucho.
Hermiona zamknęła oczy, wspomnienie, tak bardzo bolesne... Loch, sącząca się wilgoć, smród wydalin wyzierający z każdej ze szczelin... Dwa dzikie bydlaki... Uderzenia...
Kropla słonej wody, spływająca wzdłuż jej policzka.
Krótkotrwałe piękno tej samotnej łzy uderzyło go do głębi.
Wbrew sobie zebrał palcem z niemalże świętością, doskonałą, nikła kroplę...
Zimny pot zalał mu kark.
On również nie zdołał powstrzymać tej jednej łzy... Niegdyś.
Voldemort miał prawo do wszystkiego. Miał prawo do wszystkiego co dotyczyło jego osoby.
I teraz on, Draco Malfoy mógł uczynić wszystko Hermionie Granger. Upojenie świadomością własnej mocy przyprawiało go o zawrót głowy. Mógł wszystko zrobić. Mógł wszystko jej zrobić.
- Kilka razy, za dnia- szeptał - zadawałem sobie pytanie, dokąd moglibyśmy zajść, ty i ja. Bez zgubienia nas...
Chłonęła każdy jego detal, zafascynowana słowami, widokiem upadłego anioła, jasne włosy sklejone potem, oczy przypominające dwa srebrne księżyce... Rozszerzone źrenice.
- To, co mnie ekscytuje bardziej niż wszystko inne, to absolutna pewność, że nie mamy żadnego limitu w cierpieniu... jak i w przyjemności.
Pomiędzy wstrętem a niepojętym przyciąganiem śledziła wzrokiem jego ruchy. Napełniał strzykawkę. Jego prawdziwe intencje pozostawały nieodgadnionymi dopóki nie położył się na niej.
- Nie draniu! - rozdzierający krzyk- Nie, przestań!
Walczyła niczym furiatka, świadoma powolnej destrukcji, zewnętrznej jak i wewnętrznej, przepełnionej aktami barbarzyńskimi.
Zaprzestała walki, gdy ponownie w nią wszedł. W tym samym czasie igła penetrując jej ciało, uwalniała zawartość strzykawki, kokaina mieszająca się z krwią, rozcieńczająca się w jej żyłach...
Jęknęła pod efektem sprzężenia się narkotyku i łapczywych dążeń zaspokojenia seksualnego głodu.
- Tak, tak, tak...
Ich ciała spojone w jedno, poruszające się w jednakowym tempie, każdego dnia dalej, głębiej w poszukiwaniu ich wspólnego piekła, niesieni na czarnych skrzydłach lubieżnej przyjemności...
Hermiona zatonęła w czystej rozkoszy, czystej nienawiści, wciąż z tą myślą burzącą ład jej umysłu, codzienną, świadomą mniej lub bardziej, jej motywem przewodnim...
Nienawiść mnie wyzwoli...
Lustrzana powierzchnia powyżej komody przywołująca ze swych głębi odbicie dwóch ciał, walczących szaleńczo, jedno przeciw drugiemu...
Nimbuska2000
Fascynujące.Tyle powiem.Podziwiam cię za tłumaczenia a tymbardziej podziwiam autorkę...
kelyy
A ja się odłamie, ten part może i był fascynujący, ale nie podobał mi się tak jak poprzednie, ale i tak świetnie...
Miaka
Po wielu perypetiach w końcu mogę tu zamieścić komenta...no i cóż innego mogę napisać jak nie to, że IX part był boski. Pełen opisów, które wwiercają się do naszego umysłu i zostają tam w pełni ukazane z wręcz obrzydliwym realizmem. Ale będzie jeszcze lepszy, prawda tłumaczko?? biggrin.gif biggrin.gif

QUOTE
- Zamknij się dzi*ko!

Błagam nie kropkuj tego....to jest Kwiat Lotosu...tu można....
fumsek
[quote]- Zamknij się dzi*ko![/quote]
Błagam nie kropkuj tego....to jest Kwiat Lotosu...tu można....
[/quote]
a ja starałam się grać dobrą ciocię i chronić was choć w minimalnym stopniu przed tym demoralizatorskim gradem ale widzę, że sami się domagają, ale nie ulegnę i nie zmienę biggrin.gif
EDIT: w sumie coś w tym z prawdy jest biggrin.gif
Miaka
QUOTE
a ja starałam się grać dobrą ciocię i chronić was choć w minimalnym stopniu przed tym demoralizatorskim gradem ale widzę, że sami się domagają, ale nie ulegnę i nie zmienę


No błagam.....możesz wciskać taki kit komuś kto Cię nie zna... biggrin.gif "Kwiat..." jest właśnie po to żeby demoralizować, ale tych starszych użytkowników forum, którzy wchodząc tu, już tym samym dają świadectwo, że są choć w części zepsuci biggrin.gif biggrin.gif
Eden_ka
wspanialy rozdzial...
W prawdzie ciezko mi powiedziec, czy lepszy od reszty, bo dosyc dawno juz je czytalam, ale tak czy siak jest dobry...
Coraz ciezej czytelnikowi wierzyc, ze to sie jednak dobrze skonczy... (Jesli oczywiscie ktos mial taka nadzieje na poczatku...)
Czekam na nastepna czesc, ciezko powiedziec mi cos wiecej...
Neonai
wiesz co fumsek 3 lata nauki francuskiego nie poszły jednak w las (:
fumsek
trochę trzeba było poczekać, mam nadzieję że warto...

ROZDZIAŁ X Wewnętrznie

Depresja jest podłym stanem... Organizm, do którego się wedrze czasami nie zdaje sobie sprawy, że ma w sobie pasożyta... Potrzeba elementu zewnętrznego by świadomość go odnalazła.
To był przypadek obrazujący Hermionę Granger. Jadła, piła, oddychała nie czując w sobie życia.
Dni przemijające, zatrute posępną apatią, wszystkie tak podobne jeden do drugiego, straciła rachubę czasu.
Jedynymi momentami, w których życie krążyło w niej, były momenty intensywnej aktywności seksualnej z Draco. Nie próbował już nigdy więcej zmuszać jej do narkotyków. Zdarzały się dni, w których podążała jego śladem, ale większość czasu odmawiała. On był jej narkotykiem, jej zależnością, silniejszą niż heroina czy kokaina, nie one tego nie potrafiły...
On sprawiał jej większy ból, on był gwałtowniejszy, on był tym, czego tak bardzo potrzebowała w przeraźliwym spazmie głodu wypełniającym jej życie... Czuła jedynie jak to życie ulatuje z niej, bez możliwości zatrzymania go. Jedynym sposobem na zachowanie resztek człowieczeństwa było cierpienie jej fizyczności. Móc coś jeszcze poczuć, cokolwiek...
Niegdyś tak skora do tego by wszystko wiedzieć, wszystko przeczytać, poznać każdy najmniejszy szczegół. Teraz tak obojętna, tak wypalona.
Tonęła, była coraz głębiej, a otoczenie pozostawało zupełnie tego nieświadomym...
Unikała Harry’ego i Ginny jak zarazy, uciekała przed spektaklem ich szczęścia przyprawiającego ją o mdłości.
Rodzina? Nie znała nowinek. Od dwóch lat mieszkali w Dublinie, gdzie ojciec został przeniesiony służbowo.
Nie kontaktowała się z nimi więcej niż raz na tydzień by porozmawiać o banałach. Nie czuła żadnej wewnętrznej wspólnoty. Ta „emocjonalna pępowina” została odcięta dawno temu.
Jeden telefon, nie podobny do tysiąca innych, szok. Potrzeba było momentu by jej umysł przyjął to, czego dostarczały mu uszy, potrzebowała momentu, by zrozumieć to, co mówi ten głos przerywany szlochem. Słyszała słowa bez chwytania ich prawdziwego znaczenia. Rozłączyła się, robiła to nie raz.
Jej ojciec zmarł. Jego serce nie wytrzymało.
Niekontrolowane drżenie, upadła na ziemię, kolana zderzające się z zimną posadzką.
Zwinęła się na ziemi niczym embrion, zamykając ciało w uścisku ramion, na próżno szukających schronienia przed mrokami rzeczywistości.
Tatuś nie żyje, tatuś nie żyje, tatuś nie...
Słowa te krążące w jej głowie powoli wchłaniały się w jej świadomość. Gardło ściśnięte, niezdolne do wyrzeczenia choćby słowa, ona niezdolna do wylania choćby jednej łzy, wzmagające się drżenie. To co nie wyraziło się moralnie, wyrażało się fizycznie. Podczas długich godzin pozostawała osłabiona na ziemi, bez jednego ruchu...
Nagła myśl, musi się przygotować i wyjechać, do matki, najszybciej jak to możliwe, ciało odmawiające posłuszeństwa...
Dziwne, obcą była jej myśl o uprzedzeniu Harry’ego i Ginny, jeszcze bardziej obcą, Draco.
Nie myślała o nich.
Brutalna rzeczywistość zniszczyła ochronną skorupę, w której się zamknęła. Nie była niczym więcej niż młodą, wątłą, słabą kobietą z okaleczona psychiką.
Naga, pozbawiona otoczki, bezbronna, rzucona na pożarcie wygłodniałej, okrutnej rzeczywistości.
***
Na lotnisku matka i córka odnalazły się. Hermiona spotykającą się z kimś obcym, z tą kobietą o oczach spustoszonych bólem, zmęczonych rysach. Wysłuchała kilku zdań.
Nie, on nie cierpiał. Nie, nie miał czasu by zrozumieć tego, co nadchodziło.
Długie chwile w jej ramionach, tak nieznajomych. Matka nierozpoznająca córki. Córka nierozpoznająca matki. Ta kobieta przedwcześnie naznaczona czasem, doświadczeniem, wojną...
Hermiona nigdy nie widziała konfliktu pomiędzy matką i ojcem. Bez słowa zaakceptowały jego przeniesienie.
Droga przebyta w absolutnej, suchej ciszy. Po znalezieniu się w rodzinnym apartamencie, obiecała Harry’emu stale informować o zmianie sytuacji. Przychyliła się do ich propozycji pójścia w orszaku.
Nie czuła się na tyle odważną by znosić ich obecność tego dnia, ani ich, ani spektaklu ich związku, splecionych rąk. Do znoszenia atmosfery przesiąkniętej uczuciami, których ona nigdy nie doświadczy, nie teraz, nie kiedy Rona już nie ma.
Próżne starania pocieszenia matki, powoli docierała do niej bezużyteczność tych zdań. Słuchała tych wszystkich pozbawionych sensu słów.
W kącie pokoju gościnnego przygotowanego dla niej długo myślała, myślała o nim.
Przesuwając dłoń po swym ciele widziała jego dłonie, wargi. Bezwiedny głuchy jęk, uwalniany z jej ust pod chwilą wyimaginowanej przyjemności, której on jej odmawiał.
Okrutne uczucie jego nieobecności wdarło się do każdej części jej samej. Drżała, drżała błagając o zapomnienie. Zapomnieć pogrążając się w ich wspólnym upadku...
Przygryzała wargi do krwi by nie krzyczeć, jego obecność była dla niej koniecznością. Tak bardzo potrzebowała tego by tam był, obok niej, ze swym bezczelnym, ociekającym ironią uśmiechem, z tym błyskiem w oczach, gdy był przy niej, w niej...
Potrzebowała jego głosu, jego obecności... Dominacji, której doświadczała każda cząstka jej ciała, każda cząstka umysłu...
Poddanie było elementem ich natury. Pan potrzebował niewolnika, niewolnik potrzebował pana...
Ukryła twarz, paznokcie wbijające się w satynowa powierzchnię. Bez wytchnienia szukała snu, który jednak nie przychodził.
Bezustanne próby opłakiwania tragedii, jakże próżne. Ta wewnętrzna zapora nie chciała się otworzyć. Łzy nie chciały płynąć.
Ostatecznie pogrążyła się w zapomnieniu, ciało i umysł w bezładzie. Okryta snem bez marzeń...
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.