Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Life Is Brutal
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > Kwiat Lotosu
fiona
Dobra to może kilka słów wstępu. Jest to mój ogólnie pierwszy ff, ale umieszczany też na innym forum(dziurawca mam na myśli), narazie wkleje jeden part, wyjeżdżam więc kolejny moze byc dużo później. Krytyka i miłe słowa: mile widziane.

1. Pojedynek.

my immortal
i'm so tired of being here
suppressed by all of my childish fears
and if you have to leave
i wish that you would just leave
because your presence still lingers here
and it won't leave me alone


- Hermiono tutaj!- Hermiona odwróciła się na pięcie i skierowała swe kroki w stronę swojego przyjaciela Rona. Jego ruda czupryna powiewała delikatnie na wietrze. Rudowłosy był bardzo zdenerwowany. Spojrzała mu niepewnie w oczy, co nie było takie proste, przy jego wzroście 1.90cm to wcale nie mało jak na siódmoklasistę, za to ona miała "zaledwie"1.75cm.
- Harry zniknął- Powiedział szeptem do przyjaciółki, a w jego oczach można wyczytać panikę. Dziewczyna zdziwiła się, lecz zachowała zimną krew.
- Za mną- Syknęła i skierowała swe kroki w stronę zamku, marsz przemienił się w bieg. Ona dziewczyna zawsze opanowana i niezwykle mądra, teraz panikowała. Wiedziała gdzie jest jej przyjaciel, przynajmniej przypuszczała, kierowała się kobiecą intuicją. Po wejściu do zamku skierowała swe kroki w stronę lochu. Ron biegł za nią milcząc. Skręciła w wąski korytarz, na jego końcu były duże mosiężne drzwi. Chciała je otworzyć, ale były zamknięte. Zza drzwi słychać było odgłosy zaklęć. Wyciągnęła różdżkę i szepnęła.
- Alohomora- Drzwi skrzypnęły cicho i otworzyły się ukazując wnętrze pomieszczenia. Na środku pokoju było dwóch mężczyzn. Jednym z nich był sam sławny Harry Potter, złote dziecko Hogwartu, chłopiec, który przeżył. Po drugiej stronie stał, jasnoblond włosy chłopak z kpiącym uśmiechem na twarzy. Nie on nie stał on leżał w kałuży krwi. Hermiona krzyknęła przerażona, podeszła do wpół żywego mężczyzny i sprawdziła mu puls. Żył, na szczęście.
- COŚ TY MU ZROBIŁ? ZWARIOWAŁEŚ HARRY, CZY CO?- Wrzeszczała w stronę przyjaciela. Na szczęście miała ze sobą eliksiry od Snape'a, wyciągnęła je z szaty i wlała zawartość eliksiru przeciwbólowego, do lekko uchylonych ust młodego mężczyzny. Od czasu, gdy ataki Harry'ego były bardzo nasilone Dumbledore, pozwolił jej na trzymanie własnych eliksirów na wypadek ataku Harry'ego w miejscu, gdzie nie byłoby nauczycieli. Ron nadal stał w drzwiach, nie mógł uwierzyć, że jego przyjaciel prawie, zabił jego największego wroga Dracona Malfoy. Mimo że go nienawidził nie życzył mu śmierci, przynajmniej nie teraz. Sam oskarżony stał z wyciągniętą różdżką, ale nie wiedział, co się stało. Uderzył przecież w Malfoy tylko zaklęciem rozbrajającym w ramię. Upuścił różdżkę na ziemię, w pokoju zaległa cisza.
- Ale - Harry zaczął się tłumaczyć- Ja mu nic nie zrobiłem - Jęczał załamany patrząc na Dracona- Uderzyłem tylko drętwotą, przysięgam!- Ostatnie zdanie wykrzyczał i osunął się na ziemie. Ron podszedł do niego i przytulił po przyjacielsku, natomiast Hermiona próbowała ocucić Malfoya.
- Malfoy? Żyjesz? Obudź się Dracon...- Powiedziała cichutko mając nadzieje, że Malfoy nie jest poważnie ranny. Draco otworzył z ociąganiem oczy i spojrzał na osobę próbującą podwinąć jego szatę, żeby obandażować ranę. Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy zobaczył, że tą osobą jest Granger. Brutalnie zabrał swoją rękę z jej dłoni. Nie chciał żeby zobaczyła jego rany sprzed kilku dni. Dracon wiedział, że to nie wina Pottera, no może po połowie. Dwa dni temu młody Malfoy był w domu żeby, przejść próbę dla Voldemorta, chciał go sprawdzić. Potter nieświadomie uderzył drętwotą w niezagojoną jeszcze ranę, która się po prostu otworzyła. Spojrzał na swoją rękę, rękaw był już mocno nasiąknięty krwią, a ta uparta Granger nadal próbowała mu pomóc. A co mi tam? Niech mi opatrzy łapę. Pomyślał i przestał się wyrywać, na co dziewczyna odetchnęła z ulgą. Spojrzał na nią, jej brązowe loki opadały delikatnie na szyję, zaś jej piękne czekoladowe oczy wpatrywały się w skupieniu w rękę. Cicho krzyknęła, gdy zobaczyła ranę, sam też spojrzał. U lala nie wygląda to najlepiej. Dziewczyna spojrzała mu w oczy, w jego zimne puste oczy. Gdy próbowała zabandażować ranę syknął cicho, piekło jak cholera. Obserwował każdy jej ruch, musiał przyznać, że bardzo wyładniała, nie miała już "szopy" na głowie tylko duże subtelne loki, figurę miała też prawie idealną, ale miała jedną OLBRZYMIĄ jak dla Dracona wadę, była szlamą. Osobą, która ma nie magicznych rodziców, kogoś, kogo on sam nienawidził i tępił. Drugą dużą wadą było to, że była przyjaciółką Pottera i Wesley'a. Tak Pottera, Dracon go nienawidził. Dlaczego? Dopiera niedawno zdał sobie sprawę, dlaczego tak NAPRWADĘ go nienawidzi. Taki, mało istotny powód, a jednak, młody Malfoy mu po prostu...Zazdrościł. I kto by pomyślał, że dziedzic fortuny Malfoy'ów i jedyna latorośl tej arystokrackiej rodziny, oraz najprzystojniejszy chłopak Hogwartu, może zazdrościć czegoś takiemu wymoczkowi, jakim jest Harry Potter. A jednak, ślizgon zazdrościł mu przyjaciół. Mimo, że wiele osób uważała go za szczęśliwego, on w głębi duszy krzyczał "Niech mnie ktoś przytuli!". Z tego powodu był ten dzisiejszy pojedynek, on wyzwał Pottera a nie na odwrót. Był taki wściekły jak zobaczył Wielkie Trio siedzące nad brzegiem jeziora i opowiadające sobie nawzajem dowcipy. To go wykończyło psychicznie. Dopadł gryfona, który odłączył się na chwilę od przyjaciół i na korytarzu wyzwał go na pojedynek. Teraz ma za swoje, pomyślał. Jakby nie te duże szczegóły zabrałby się za Granger już w szóstej klasie. Westchnął cicho. Do jego delikatnych uszu doszły odgłosy szlochu, odwrócił głowę i co zobaczył? Potter płakał! Gdzie jest ten głupi gryfon Colin Creevey czy jakoś tak, z tym swoim aparatem jak jest potrzebny, to go nie ma, idiota. Na ustach ślizgona pojawił się diabelski uśmiech. Gryfonka najwyraźniej to zauważyła, bo odezwała się.
- Widzę Malfoy, że się lepiej czuj..- Nieskończyła, bo Draco...zemdlał. Hermiona spojrzała przerażona na chłopaka i potrząsnęła nim lekko. Nic, nie obudził się.
- Harry! Ron! Malfoy stracił przytomność!- Krzyknęła przerażona i spojrzał na kredo białą twarz ślizgona. Gryfoni podnieśli się z podłogi i wolnym krokiem podeszli do Hermiony. Na ich twarzach pojawił się strach.
- Musimy go stąd zabrać- Powiedziała drżącym głosem- Wingardium Leviosa- Powiedziała i ciało młodego Malfoya zaczęło lewitować. Szybkim krokiem, opuścili lochy i byli już na schodach, gdy Draco obudził się. Spojrzał swoimi szarymi oczami na przestraszoną Hermionę. Gdy tylko zauważyła, że si
madziula
Sorry....ale wkurzyłam się lekko... mad.gif

Mniemam że nie kończy się :
QUOTE
Gdy tylko zauważyła, że si....ka??? sory no ale...
......moglaś przynajmniej zdanie dokończyć... dry.gif

Ale poza tym..nie jest źle..tylk opewnie znowu bedzie romansik Draco + Hr...no ale da sie przezyc...PISZ DALEJ....czekam.. smile.gif .....
fiona
o KURCZE NIE KLEIŁO SIĘ CAŁE PRZEPRASZAM...

Gdy tylko zauważyła, że się obudził uśmiechnęła się blado. Dotknęła niepewnie jego policzka, na co Draco zamruczał cicho. Dziewczyna chciała wziąć rękę, ale Draco przytrzymał jej dłoń swoją( zdrową). Dając tym samym znak, że chce żeby jej ręka pozostała na swoim miejscu. Dziewczyna zdziwiła się, ale nie wzięła ręki. Tak szczerze, to sprawiało jej przyjemność dotykanie jego delikatnej skóry. Jeździła opuszkami palców od czoła aż do brody, uśmiechając się przy tym jak zadowolona kocica. Byli już blisko szpitala, gdy zza rogu wyskoczyła Parkinson. O zgrozo, pomyślała Hermiona i szybko zabrała dłoń z policzka ślizgona, na co on cicho syknął w dezaprobacie.
- Dracuś! Co oni Ci zrobili?- Krzyknęła patrząc spode łba na trójkę gryfonów. Podeszła do swojego chłopaka i próbowała przytulić, lecz gdy usłyszała syk i zobaczyła grymas bólu odsunęła się.
- Nie przeszkadzaj Parkinson- powiedziała zimno Hermiona- Musimy go zabrać do Madam Promfrey. Chyba, że chcesz stracić chłopaka?- Zapytała z nutką ironii w głosie. Nigdy w życiu by się nie przyznała, że jest zazdrosna o Dracona. Co ja mówię? Ja zazdrosna? Chciałby…Ominęła ślizgonkę i weszła do Sali szpitalnej, w której na szczęście i nieszczęście był też sam dyrektor. Teraz się zacznie, pomyślała Hermiona. Położyła delikatnie Malfoya na łóżku i wtedy zaczęły się pytania.
- Co się stało? – Zapytała zaniepokojona pielęgniarka, podchodząc do Dracona i mierząc mu Puls. Hermiona spojrzała na swoich towarzyszy, a widząc że będą milczeć, postanowiła sama opowiedzieć. Spojrzała na Dumbledora który czekał na wyjaśnienia, westchnęła ciężko.
- A więc to było tak- Zaczęła spokojnie Hermiona- Draco z Harrym pojedynkowali się- Tu spojrzał przepraszająco na Harry'ego, ale on tylko skinął głową, żeby kontynuowała.- I jak to w pojedynku bywa, Harry uderzył Malfoya w rękę Drętwotą.- Zrobiła pauzę.- Ręka pana Malfoya zaczęła mocno krwawić, ale…- Spojrzała prosto w oczy dyrektora- Uważam, że to nie drętwota zrobiła tą ranę, mam podejrzenie, że tylko zaklęcie Harry'ego otworzyło ją.- Zakończyła i spojrzała teraz na Dracona, ale on odwrócił wzrok. Dyrektor zamyślił się i powiedział.
- Bardzo źle się zachowaliście- Tutaj spojrzał wymownie na Dracona i Harry'ego, na co oni spuścili głowy.- Mam nadzieję, że to się nigdy więcej nie powtórzy, bo jeśli tak będę zmuszony wydalić was ze szkoły. Jak na razie odejmuję tylko po dwadzieścia punktów od każdego z domów, oraz – Spojrzał teraz na Hermionę- Dodaję dziesięć punktów Gryffindorowi za pomoc udzieloną panu Malfoyowi przez panią Granger. Chłopcze- Spojrzał na Dracona- Gdyby nie jej wiedza i umiejętności krucho byłoby z tobą- Powiedział smutnym głosem.- Hermiono idź do profesora i uzupełnij eliksiry, które zużyłaś żeby ratować Dracona.-Dodał. Hermiona ukłoniła się dyrektorowi, pożegnała z przyjaciółmi i ruszyła w stronę drzwi wyjściowych. Przy samych drzwiach zatrzymała się jeszcze i odwróciła, nikt nie zwracał już na nią uwagi oprócz szarych oczu, które się w nią wpatrywały. Hermiona mimowolnie uśmiechnęła się szeroko i wyszła. Za najbliższym zakrętem oparła się o ścianę i głęboko odetchnęła.”Co ja wyprawiam?” Pomyślała. Z taką myślą zeszła do lochów do gabinetu swojego znienawidzonego nauczyciela. Severusa Sneape.

Słowa piosenki Evanescence - My Immortal
nadzieja
Oto, jak zmieniał się wyraz mojej twarzy po przeczytaniu pewnych zdań.

QUOTE
Jęczał załamany patrząc na Dracona

dry.gif
QUOTE
Obudź się Dracon...

huh.gif
QUOTE
Dracon go nienawidził

unsure.gif
QUOTE
Nigdy w życiu by się nie przyznała, że jest zazdrosna o Dracona

sad.gif
QUOTE
Zapytała zaniepokojona pielęgniarka, podchodząc do Dracona i mierząc mu Puls.

mad.gif
QUOTE
Zakończyła i spojrzała teraz na Dracona

shutup.gif
QUOTE
Tutaj spojrzał wymownie na Dracona i Harry'ego, na co oni spuścili głowy

cry.gif
QUOTE
Spojrzał na Dracona

cry.gif cry.gif !
QUOTE
idź do profesora i uzupełnij eliksiry, które zużyłaś żeby ratować Dracona

crying.gif

Zauważyłaś prawidłowość?
Gdy słyszę, Dracon to dostaję białej gorączki. Przecież, to nie jest imię Malfoya, a poza tym nawet nie brzmi ładnie mad.gif !
Błagam cię na kolanach, obcinaj tą jedną literkę, bo czytając nie mogę się skupić nad niczym innym sad.gif .
Co do całości, to nawet mi się podoba. Niczego identycznego do tej pory nie czytałam, więc masz u mnie plusa smile.gif . Na tematykę ktoś ci tu zaraz będzie wybrzydzał, stąd prośba. Nie słuchaj ich i pisz dalej. Tylko zaklinam, bez n w imieniu Draco!
SSWk
Szczerze? Nie podoba mi się.
marvia
Naprawde bardozm i sie podoba, i rowniez

uwazam ze Dracon to jakos tak sztywno brzmi, ale zrobis zjak uwazasz i tka

bede ddalej czytac ^^
Teodora
kurcze czemu nie dokańczcie tych utworów dobrze rozumiem co to znaczy brak weny co prawda w moim wypadku napewno nie chodzi o pisanie ale... nie bądźcie sadystami takie czekanie doprowadza do szału sad.gif

jeści chodzi o ten ff to jest dobry tylko zgodze sie z nadzieją czemu piszesz ,,dracon,, jakoś tak dziwnie
marvia
no tak Teodora ma racje...troche za dlugo ten brak weny masz biggrin.gif a my tu czekamy smile.gif mnie to tam "DRacon" tak bardzo nie przeszkadza, ale moglabys to zmeinić:)
Majka
hmmm... fabuła nawet ok smile.gif

niektore zdania są troche smiesznie zbudowane, ale ujdzie smile.gif

jeżeli wyjdzie romansik draco+hermi to gut tongue.gif

jezeli chodzi o imie draco:dracon to wg mnie draco brzmi bardziej słodko i o wiele milej niz zimne dracon

czekam na nexta
daigb
nudne! po prostu nudne! i tyle
fiona
Przepraszam, że nic nie wkeiłam ale

wyladowałam w szpitalu na dwa tygodnie....i jakoś nie miałam głowy do

pisania. Tyle komentarzy! Miłe zaskoczenie
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> Drugi part...

2. Smoczek.

It starts

with
One thing / I don't know why
It doesn't even matter how

hard you try
Keep that in mind / I designed this rhyme
To explain in

due time
All I know
time is a valuable thing
Watch it fly by as the

pendulum swings
Watch it count down to the end of the day
The clock

ticks life away
It's so unreal
Didn't look out below
Watch

the time go right out the window
Trying to hold on / but didn't even

know
Wasted it all just to…


Hermiona obudziła się

wcześnie rano, spojrzała na zegarek, który wskazywał siódmą. Przewróciła się

na drugi bok z nadzieją na jeszcze kilka minut snu, ale nic z tego.

Otworzyła zaspane oczy i spojrzała przez okno, na dworze było już jasno, w

końcu koniec czerwca, koniec roku szkolnego, koniec jej życia w Hogwarcie,

westchnęła. Za sześć dni opuści to miejsce, które przez tyle lat było jej

drugim domem. Wstała i poczłapała do łazienki umyć się, chciała zmyć z

siebie koszmary tej nocy, niestety z udziałem Malfoy’a juniora. Od

trzech dni, czyli od dnia pojedynku, codziennie śniła jej się śmierć

Dracona, krzyczącego jej imię. Wydawało jej się to idiotyczne, ponieważ od

pojedynku ich stosunek do siebie nie zmienił się ani na jotę. Więc co jest?

Pytała sama siebie. Z takim raczej kiepskim humorem weszła do pokoju

wspólnego, który o tej porze zwzwyczaj był pusty, tak jak i teraz. Tylko w

kominku palił się nikły ogień, oświetlający pomieszczenie. Podeszła do

stolika, na którym zostawiła swój podręcznik do transmutacji, miała teraz

dość dużo czasu, więc postanowiła pouczyć się na zajęcia i poczekać na

przyjaciół. Około dziewiątej do pokoju wspólnego zszedł Ron z Harrym, który

ziewał szeroko. Wyszli z wierzy Gryffindoru i skierowali się do wielkiej

Sali, która o tej porze była już pełna, usiedli na swoich miejscach na końcu

stołu i zaczęli jeść śniadanie. Hermiona wyciągnęła swój plan zajęć z

kieszeni i przewertowała go. Po chwili odezwała się smutnym głosem.
-

Pierwszą mamy dzisiaj lekcję z Hagridem, a potem podwójne eliksiry-

powiedziała spokojnie, za to Harry skrzywił się na myśl o spotkaniu ze

Snape'm, a Ron westchnął. Wtedy powstał Dumbledore i powiedział smutnym

głosem.
-Moi drodzy, musze Was poinformować, że w dniu dzisiejszym

zostaną odwołane eliksiry wszystkich roczników, ponieważ profesor Snape

musiał wyjechać w ważnej sprawie i prawdopodobnie nie będzie go do końca

roku szkolnego.- oznajmił smutno, ale na Sali tylko on miał zły humor i

tylko jemu było żal profesora. Natomiast Gryfoni omal nie skakali z radości.

Harry uśmiechnął się szeroko, a Hermiona nie skomentowała tego i schowała

plan lekcyjny, który miała cały czas w ręce do kieszeni i podniosła się z

miejsca chcą już wyjść z Sali wraz z przyjaciółmi, gdy usłyszała za sobą

głos profesor Hooch.
- Harry, Ron, przyjdźcie do mnie po śniadaniu.

Zwolnienie załatwiłam już z Hagridem, jesteście mi potrzebni.- powiedziała i

uśmiechnęła się tajemniczo. Chłopcy ochoczo podeszli do nauczycielki,

zaciekawieni tym, co im powierzy do roboty, razem z nią też wyszli z Sali.

Hermiona natomiast zawiedziona tym że spędzi lekcję bez przyjaciół poszła,

na ONMS. Gdy była blisko chatki Hagrida, o mało, co nie dostała zawału.

Przed jego domem stał duży( jak na swoja rasę mały-aut.) Smok i łypał

groźnie na przechodzących obok niego uczniów, łuski oraz ślepia miał koloru

krwistoczerwonego i Hermiona, która dosyć dużo o nich czytała, wiedziała, że

jest to rzadka odmiana smoka Ognistego, występujących w Anglii w niewielu

egzemplarzach. Podeszła bliżej do małej barierki, nie bała się, ponieważ

zauważyła, że smok był przywiązany bardzo grubym łańcuchem do ogromnego

pnia. Prychał głośno w jej stronę, a w jego oczach można było wyczytać

„żądzę mordu”. Po dzwonku, przyszła reszta gryfonów i ślizgonów,

którzy też w niemym szoku przyglądali się smoczkowi.
- Witam wszystkich-

powitał klasę Hagrid i uśmiechnął się od ucha do ucha, widać było, że ma

świetny humor.
- Chciałbym was poinformować, że w tym roku przerobimy

smoki, a w szczególności smoki Ogniste, które cholibka są niestety na

granicy wyginienia. Ten oto okaz jest jeszcze młody i został znaleziony dwa

dni temu w okolicach Hogsmeade. Ministerstwo zgodziło się oddać go szkole na

kilka dni w celach edukacyjnych. Nazwałem go Płomyk, mimo że jak na razie

nie reaguje na swoje imię, jeszcze nad nim popracuje- powiedział i

uśmiechnął się jeszcze szerzej. Po tym krótkim przemówieniu podyktował

notatkę na temat smoków Ognistych, którą zapisywała tylko panna Granger,

ponieważ inni uczniowie byli oczarowani smokiem ( nawet ślizgoni•).

Lekcja minęła jak z bicza strzelił, a jej przyjaciele nie wracali. Dzwonek

na przerwę, wyrwał ją z jej ponurych myśli. Schowała notatnik do torby i

chciał iść już w stronę zamku, gdy usłyszała głos znienawidzonej przez nią

dziewczyny.
- Granger, podoba Ci się smoczek?- Zapytała z tajemniczym

wyrazem twarzy sztuczna ślizgońska piękność Pansy Parkinson.
- A może

chciałabyś spotkać się z nim twarzą w twarz? To byłoby ciekawe i na pewno

interesujące spotkanie.- uśmiechnęła się jadowicie do Gryfonki. Machnęła

ręką i z szeregu wyszła niska dziewczyna, Hermiona rozpoznała ją, była to

Blaise Zabini(u mnie jest ona dziewczyną, ale w wielu ff jest uważana za

chłopaka-aut.).
- Pokarz tej szlamie, na co zasługuje!- syknęła

Parkinson, a Zabini kiwnęła głową i ochoczo wyciągnęła z szaty różdżkę,

którą wycelowała w Gryfonkę.
- Drętwota!- krzyknęła ślizgonka, a

Hermiona, zaskoczona takim obrotem sprawy nie zdążyła wyciągnąć różdżki i

przeleciała kilka metrów nad barierką, lądując na terytorium Nowego gościa

Hogwartu = Płomyka. Gdy otrząsnęła się z szoku, pierwsze, co zobaczyła to

duże czerwone ślepia nad swoja głową. Oczy rozszerzyły jej się ze strachu,

natomiast ślizgonka chyba pojęła, co zrobiła, bo krzyknęła przerażona.
-

Co tu się dzieje..?- zapytał, Draco, który podszedł bliżej do barierki

zobaczyć, na co wszyscy, ślizgoni się tak gapią, a gdy zobaczył Granger za

barierką i zbliżającego się do niej smoka, zamarł na kilka sekund. Jego mózg

pracował na wysokich obrotach, w końcu w odrzutowym tempie przeskoczył przez

barierkę( Dla niego nie był to żaden wysiłek, w końcu jest wysoki i

wysportowany) i dobiegł do sparaliżowanej Gryfonki, w ostatniej chwili

zdążył przerzucił ją przez barierkę. Gdy tylko to uczynił poczuł straszliwy

ból w okolicach kręgosłupa, smok najwyraźniej nie był zadowolony, że

przerwano mu ciszę i postanowił zaatakować. Draco syknął z bólu i osunął się

na ziemie, w tym momencie z chatki wyszedł Hagrid, spojrzał przerażony na

poczynania swego nowego podopiecznego.
- Płomyk przestań! Zostaw pana

Malfoya w spokoju! – Hagrid, który kiedyś omal nie stracił jednego

ze swoich zwierzątek przez Malfoya, bał się teraz o smoczka( pamiętacie

Hardodziobka?). Wziął młodego arystokratę na racę i pobiegł w stronę zamku.

Hermiona dalej nie rozumiała, co się dzieje, ale wiedziała jedno”

Malfoy uratował jej życie”, nie mogła w to uwierzyć. Podniosła się z

ziemi i szybkim krokiem podeszła do ślizgonek, które patrzyły przerażone za

odchodzącym Hagridem. Hermiona podniosła swoje książki i powiedział głośno i

wyraźnie.
- Zadowolona jesteś Parkinson? A ty Zabini? Módlcie się żeby

was ze szkoły nie wyrzucili- Powiedziała, odwróciła się na pięcie i poszła

szybkim krokiem za swoim wybawcą. „ Co mu strzeliło do głowy, żeby

mnie ratować?” Zadawała sobie to i temu podobne pytanie, przez całą

drogę do ambulatorium. Smok zadał silny cios ślizgonowi, widziała jak po

dłoniach Hagrida płynęła krew. „ Jakbym to była ja, zginęłabym na

miejscu” przeszło jej przez głowę i wzdrygnęła się na samą myśl o

swojej śmierci, przyśpieszyła kroku. Weszła do szkolnego szpitala i

rozglądnęła się po Sali. Był tam tylko Malfoy, najwyraźniej Hagrid poszedł

poszukać pielęgniarki. Hermiona niepewnym krokiem podeszła do rannego. Miał

zamknięte oczy, ale twarz wyrażała olbrzymi ból, dziewczyna patrzyła na

swojego wybawcę i nie mogła uwierzyć, że się o niego martwi. W końcu przez

tyle lat ją obrażał i groził, a ona w tej jednej chwili wybaczyła mu to. Do

ambulatorium wpadła pielęgniarka razem z dyrektorem, który nie miał wesołej

miny. Na jego pokrytej zmarszczkami twarzy wyczytała smutek, a w jego oczach

nie było już tych wesołych ogników, które tak lubiła i które zawsze ją

pocieszały. Nie zauważyła, że za dyrektorem weszła też mała osóbka i szybko

schowała się w rogu Sali, nie chcą zostać zauważona.
- Hermiono możesz

mi powiedzieć, co się ZNOWU stało?- zapytał dyrektor lekko poirytowanym

głosem i spojrzał pytająco na Gryfonkę. Hermiona zastanawiała się natomiast,

co ma powiedzieć, jeśli powie prawdę Zabini wyrzucą ze szkoły, jeśli skłamie

najwyżej straci punkty. Mimo iż nie lubi, ślizgonki postanowiła ją obronić,

chociaż pewnie i tak dziewczyna jej nie podziękuje( Gryfońska

bezinteresowność?).
- Jaaa.. To znaczy… Podeszłam do barierki ze

smokiem i nachyliłam się i przez przypadek spadła mi książka, weszłam, więc

po nią a potem… Zakręciło mi się w głowie i upadłam…aa potem

Draco przeskoczył przez barierkę i mnie uratował.- powiedziała jąkając się

przy tym jak małe dziecko, czuła że dyrektor jej nie uwierzył, ale na

szczęście o nic więcej nie pytał i była mu za to wdzięczna. Po wypowiedzi

panny Granger, osóbka, która weszła tu niezauważona wyszła z ukrycia i

rozpłakała się. Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni, bowiem okazało się, że

tą osobą była Blaise Zabini. Spojrzała na Gryfonkę z nieodgadnionym wyrazem

twarzy, po czym rozryczała się na dobre i wybiegła z Sali. Hermiona tylko

westchnęła i też wyszła z Sali. Postanowiła, że jutro odwiedzi Draco, bo jak

przypuszczała poleży sobie tam ze dwa lub więcej dni. Poszła do biblioteki,

bo tylko tam czuła się naprawdę odprężona. Zastanawiała się jak odwdzięczyć

się Malfoyowi za ratunek. Nie wiedziała, ze wybawca sam wybierze sobie

zapłatę…

Słowa piosenki In The End, zespołu Linkin

Park.


Pisałam specjalnie dla was Draco, a nie Dracon, chociaż to

drugie podoba mie się bardzie. Dlaczego? Sama nie wiem. KOMENTOWAĆ!


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>
Victoria Vouivre
Już pierwszym dużym plusem tego opowiadania są główni bohaterowie. Trudno mi jeszcze powiedzieć coś na temat fabuły. Zapowiada się ciekawie, jeżeli tylko zdarzenia zostaną odpowiednio pokrierowane. Niecierpliwie czekam na dalsze części. Bo mam nadzieją, że takowe się tutaj pokażą. Mówią, że nadzieja jest matka głupich, ale z drugiej strony, każda matka kocha swoje dzieci. Nie zawiedź mnie i zamieść kolejne party. PLEASE!

Życzę dużo, dużo weny twórczej.
Pozdrawiam,
Victoria V. evil.gif
Ciasteczko
A wg mnie jest calkiem dobrze :]
Przeczytałam dwie części i naprawdę nieźle wypadło.

A i tytuł jest dobry tongue.gif!
Kara
Mi się bardzo podobało...nie wiem tak do końca dlaczego...i zgadzam się z resztą imię DRACON brzmiało strasznie drętwo,zimno i wyrachowanie...Zato Draco...W drugim rozdziale już to zmieniło postać rzeczy...Tylko jedno mi tu nie pasuje...Blaise(nawet jeśli jest dziewczyną) nie pasuje mi do takiej płaczliwej i wykonującej polecenia Parkinson dry.gif ...Ale cuż...zobaczymy jak się fabuła rozwinie...z niecierpliwością czekam na next party!!!
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.