sądze, że film jest wart poświęcenie
odrębnego tematu ;]
pierwsze podstawowe pytanie: czy ktoś wie o co k...
tam chodzi?! ten film to dla mnie jakaś totalna abstrakcja... stos
bredni, pogubionych i poplątanych i do niczego nie przydatnych wątków
border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'
/> nie no.. pewne fragmenty 'niby' łączą się w jakąs
względnie logiczną całość, ale... eh=/ przyszła mi nawet do głowy taka myśl,
że facet specjalnie zrobił coś takiego... bez sensu i bez celu, żeby po
prostu zaintrygowało i oszołomiło ludzi. choć w zwiastunie mówią -
"...łamigłówka, którą można rozwiązac i racjonalnie
wytłumaczyć".
nie wiem jak wy, ale ja nie zrozumiałam tego
filmu w ogóle. może można go zrozumieć, a może nie, nie mam pojęcia, ale
zafascynował mnie. może dlatego, że ja lubię filmy, które intrygują,
zapadają w pamięc i nie pozwalają o sobie zapomnieć. a w nim jest własnie
cos takiego po prostu...
hm. jesli ktos zrozumial ten film od poczatku do konca, niech mi poda swoj adres, ostatnio narzekalem ,ze nie mam z kim wodki pic. a tak na troszke bardziej powaznie. bylem na tym kiedys z moim towarzyszem w kinie. wychodzimy, gadamy o tym,ze film rzeczywiscie niezwykly ple ple ple. ale tak naprawde to dopiero po jakims tygodniu prawie jednoczesnie stwierdzilismy ,ze nic z tego filmu nie rozumiemy.
o samej febule itp. nie ma co sie rozpisywac - to jest jeden z tych filmow, ktore kazdy interpretowac moze inaczej. ja napisze tylko ,ze jakby malo bylo emocji w tym filmie to poteguje to wyczesana az po same konce muzyka angelo badalamentiego (correct me if i'm wrong). polecam. i niech mi ktos wyjasni o co tam chodzilo!
ja przestałam rozumieć cokolwiek od sceny,
kiedy Rita i Betty wracają z tego teatru [czy co to tam było] i otwierają to
niebieskie pudełeczko... wtedy po prostu... juz nic nie wiedziałam. o ile
wcześniej można było jeszcze jakoś to wszystko poskładać, wytłumaczyć, tak
od tamtego momentu pustka w głowie i szok. zerwany zostaje ciąg
przyczynowo-skutkowy, zburzona logka i ten chory, psychodeliczny klimat...
nic juz nie wiesz.
kurczę, ale ten film był naprawdę
niesamowty... kultowy i absolutnie przełomowy [przynajmniej dla mnie].
naprawdę kocham tego facetam. za indywidualizm, ogromny talent i za to, ze
potrafi wywołac takie skrajne emocje. a najbardziej intryguje mnie to;
'...łamigłówka, którą można rozwiązac i racjonalnie wytłumaczyć'.
tej film nie daje mi spokoju, cholera!
nie lubię Lyncha generalnie.
nie lubię i nie rozumiem.
Miasteczko Twin Peaks było nawet dość fajne, jako serial oczywiście, bo film, który zrobili później tragiczny. Ale reszta to masakrycznie cieżka i niestrawna.
QUOTE(Sumiko @ 16.10.2004 19:35)
nie lubię Lyncha generalnie.
nie lubię i nie rozumiem.
a ja choć może to głupie, lubię to, czego nie rozumiem. takie rzeczy mnie intryguja. lubię filmy dziwne, na pograniczu absurdu, zakręcone i pogmatwane, z drugim dnem... z chorym klimatem.
ale jak ktoś powiedział sa to filmy dla pewnej grupy ludzi, lubiących popatrzeć na wszystko zupełnie odwrotnie.
cóż... znowu generalizując ludzie powszechnie nie lubią tego czego nie rozumieją.
i wsumie to jest dość normalne. no bo jeżeli czegoś nie rozumiesz to jak możesz to lubić?
intrygują Cię filmy, których nie rozumiesz? mnie nudzą, ot co. bo ja chcę oglądać świadomie i rozumieć, a nie tylko patrzeć na migające obrazki i myśleć jakie to fascynujące.
i tego właśnie nie lubię, ludzie zachwycają się jakimiś idiotyzmami /typu np. Magnolia/ których nie kumają, chyba tylko, żeby wyjść na jakiś wybitnie inteligentnych.
hm. prawdę mówiąc dla mnie w filmie
najważniejszy jest klimat. jest często nawet ważniejszy od samej fabuły.
jakkolwiek wartościowy i ambitny film, jednak pozbawiony klimatu i
atmosfery, to dla mnie... no po prostu nie podoba mi się. nie ma dobrego
filmu bez klimatu. który zresztą bardzo trudno stworzyć i co udaje się
naprawde nielicznym. a właśnie takie filmy dziwne, niejednoznaczne
najczęściej mają niesamowty klimat. widzisz, ja lubię, kiedy film nie
pozwala o sobie zapomnieć, zapada w pamięć. bo co z tego jeśli obejrze jakiś
mądry film i stwierdze: no tak,to było bardzo mądre i pouczające, ale zaraz
o nim zapomnę?
A Mulholland... to jest taki film, który przez
to, że jest dziwny pozwala na bardzo różną interpretację... trzeba nad nim
pomyśleć dłużej, zastanowić się, bo nie jest jasny i oczywisty.
surrealistyczna jazda bez trzymanki . pokazuje względnosc
wszystkiego
class='quotetop'>QUOTE(Sumiko @ 16.10.2004 21:46)
class='quotemain'>
intrygują Cię filmy, których
nie rozumiesz? mnie nudzą, ot co. bo ja chcę oglądać świadomie i rozumieć, a
nie tylko patrzeć na migające obrazki i myśleć jakie to fascynujące.
/>
/>
równie dobrze ja moge
powiedzieć, że mnie nudzą filmy, gdzie tylko ślepo gapie się w ładnie ubrane
szlaczki na ekranie i znam na pamięć fabułę, bo i tak wiadomo o co chodzi i
jak się skończy.
po prostu zależy co kto lubi. ja lubie kiedy
film mnie zaskoczy, oszołomi, wywoła jakies emocje.
ale pamiętam,
że kiedyś usłyszałam o filmie American Beauty... ze dziwny, niesamowity,
tajemniczy itd. obejrzałam i... wzruszyłam ramionami. nie wiem, jakos w
ogóle mnie nie ruszył, nie wpadłam w jego klimat i chyba tez nie do konca
zrozumiałam. wydał mi sie taki nijaki.... nie kazdy dziwny, specyficzny i
inny film mi sie podoba...... musi miec cos w sobie. a Lynch kręci własnie
takie filmy, które maja jakas hipnotyzujaca magie w sobie..... po prostu.
przynajmniej dla mnie.