Na
początku miał to być jedno odcinkowy ff. Zmieniałm jednak zdanie. To będzie
taka krótka seria "Tibi et igni".
Tibi et
igni* 1
Śpij... Zamknij oczy... Śnij... Śnij...**
/>
Pierwsze wspomnienie Ciebie jest tak wyraziste, że nie raz dziwiłem
się, że pamiętam każdy szczegół. Leżałaś na kanapie. Twoje kasztanowe włosy
rozsypały się na szkarłatnym obiciu, a w ręce zwisającej z oparcia trzymałaś
podręcznik od eliksirów. Nie wiem co skłoniło mnie, że podszedłem do Ciebie.
Na pierwszy rzut oka byłaś przecież taka sama jak wszystkie inne
pierwszoklasistki. Dla innych, ale nie dla mnie. Czasem zastanawiałem się co
przykuło wtedy moją uwagę. Nie mogłem do tego dojść przez wiele lat aż
któregoś dnia zrozumiałem. To był Twój uśmiech. Uśmiechałaś się śpiąc na tej
nieszczęsnej, noszącej ślady wiekowego użytku kanapie. Wyjąłem Ci książkę z
ręki i przykryłem kocem. Zamruczałaś przez sen ale się nie obudziłaś tylko
naciągnęłaś na siebie koc i zwinęłaś się jak kot. Nie znałem Cię, a mimo to
poczułem, że coś mnie z Tobą wiąże. Kiedy wróciłem do dormitorium jeszcze
tego samego wieczoru dowiedziałem się od Jamesa, że nazywasz się Lily Evans.
Nie, nie pytałem się o to. Temat sam jakoś zszedł na pierwsze klasy i gdy
Syriusz zaczął żartować czy któremuś z nas podoba się jakaś nowa Gryfonka
James z rumieńcem na policzkach przyznał się i powiedział nam o Tobie.
Syriusz zaczął się podśmiewać, że zawraca sobie głowę jakaś małolatą lecz
sam gdy kilka lat później zainteresował się Dorcas to rok różnicy przestał
mu przeszkadzać. Odbiegłem jednak od tematu. Przez wiele miesięcy
obserwowałem Cię z daleka. Widziałem jak James próbuje zwrócić na siebie
Twoją uwagę, a Ty bezustannie od niego uciekałaś. Rozumiałem Cię. James był
porywczy i niezorganizowany. Strasznie chciał się popisać przed wszystkimi i
to chyba to było przyczyną tego, że przez sześć lat zdążyłaś go
znienawidzić. A może tak Ci się tylko wydawało? Dla mnie jednak zawsze
byłaś... miła. Pamiętam jak wieczorami czasem odrabialiśmy razem prace
domowe z dala od rozpraszających śmiechów i wygłupów trzech z Świętej
Czwórki Huncwotów. Wiedziałaś, że jestem jednym z nich. Na pewno nie tak jak
Łapa czy Rogacz ale byłem. Mimo wszystko lubiłaś mnie i szanowałaś. To
zawsze mnie mówiłaś „cześć” na korytarzy ostentacyjnie wymijając
Jamesa. Czasem myślę, że miał do mnie o to żal. Nie, nie podobałaś mi się
jako kobieta. Byłaś bardzo ładna ale nie tego w tobie szukałem. Chciałem
znaleźć zrozumienie i wsparcie w twoich oczach. Nie wiedziałaś jak bardzo go
wtedy potrzebowałem. Każda zbliżająca się pełnia niosła ze sobą strach i
przerażenie. Nie mogłem Ci tego powiedzieć ale któregoś dnia sama się
dowiedziałaś. Tak... To była chyba twoja trzecia, a moja czwarta klasa
Hogwartu. To stało się tak nagle, przez przypadek. Za dużo powiedziałem i
domyśliłaś się w ciągu kilku sekund kojarząc fakty. Byłaś bystra. Bystra i
cholernie inteligentna. Teraz wydaje mi się, że to był jeden z najlepszych
dni w moim życiu.
A ja będę twym aniołem... Twą radością,
smutkiem, żalem...
Od tamtego momentu zostałaś moim aniołem
stróżem. Przyjęłaś inna taktykę niż moi przyjaciele. Zamiast omijać z daleka
rozmowy na t e n temat zmuszałaś mnie do nich. Powoli zacząłem się
przyzwyczajać i akceptować to kim jestem. James, Syriusz i Peter nie zdawali
sobie sprawy jak bardzo jesteś mi bliska. I jak mi pomogłaś. Zajęci
robieniem dowcipów Severusowi nie zwracali uwagi na to co robię, kiedy oni
podkładają w ślizgońskim dormitorium żabi skrzek pod prześcieradła. W końcu
gdy nadszedł mój ostatni rok nauki w Hogwarcie James bardzo się zmienił.
Syriusz z reszta też. Obaj wydorośleli. Chyba zrozumieli w końcu, że ich
żarty tylko im wydają się śmieszne, a może po prostu dla nich tez przestało
to być zabawne? Zaczęłaś bardziej przychylnie patrzeć na Jamesa i zanim się
obejrzałem byłaś jego dziewczyną. Miałaś na niego naprawdę duży wpływ.
Cieszyłem się z tego, że to jest właśnie on. Koniec końcem był w porządku.
Miałem pewność, że cię nie skrzywdzi. Któregoś dnia zapytał mnie skąd ja Cię
tak dobrze znam. Odpowiedziałem: „Miej serce i patrz w serce, James.
Zobaczysz wtedy wiele rzeczy”. Nie wiem czy zastosował się do mojej
rady ale mam nadzieję, że przynajmniej się nad tym zastanowił. Kiedy
skończyliśmy szkołę przeprowadziłem się do małego mieszkanka w Londynie. To
mi w zupełności wystarczyło. James proponował mi zamieszkanie razem z nim w
Dolinie Godryka ale odmówiłem. Wiedziałem, że czeka na Ciebie. I
rzeczywiści. W niecałe dwa lata później byłem świadkiem na waszym ślubie.
Pamiętam jaki byłem dumny stojąc za wami, kiedy przyrzekaliście sobie miłość
i wierność do końca życia. Taki był układ: ja – świadkiem, Syriusz
– chrzestnym waszego ewentualnego potomka. I rzeczywiście.
Trzydziestego pierwszego lipca przyszedł na świat mały Harry Potter. Pomimo
tego, że miałaś na głowie dziecko i cały dom, bo James znikał na całe dnie w
Ministerstwie, nie zapomniałaś o mnie. Byłem częstym gościem w waszym domu i
spędziłem mnóstwo czasu na rozmowach z Tobą. Prosiłaś mnie, żebym został z
Harry’m gdy musiałaś gdzieś wyjść, a godziłem się na to z największą
radością. Uwielbiałem tego małego. Był taki zabawny i taki podobny do
Jamesa! Tylko oczy miał po Tobie. Oczy w których widzę Twój cień do
dziś.
Będę gwiazda na twym niebie... Będę zawsze obok
ciebie...
Nie mogłem uwierzyć, kiedy Syriusz blady na twarzy
aportował się przed moim mieszkaniem i wykrztusił, że słyszał o wypadku w
Dolinie Godryka. Już wtedy powinienem się zorientować, że jest niewinny. Ale
nie. Sam siebie przekonywałem, że to ty. Chciałem zrobić wszystko byleby
tylko nie dopuścić do siebie myśli, że gdybym był bardziej czujny to teraz
czekalibyście na mnie w domu. Tak... Dziś są twoje czterdzieste urodziny.
Nie wiem czy to coś da. Nie wiem czy usłyszysz to co czytam stojąc nad
kamienną, marmurową płytą z wygrawerowanym napisem: Lilian Evans;
16.08.1964. - 31.07.1988. Nie wiem. Pamiętam jednak twoje ostatnie
zdanie skierowane do mnie. Wychodząc spytałem Cię czy to wszystko kiedyś się
nie skończy. Bo przecież nic nie trwa wiecznie. Nawet przyjaźń.
Odpowiedziałaś, że nie wiesz ale Ty zawsze będziesz przy mnie. Trzymam Cię
za słowo. Do zobaczenia, Lily.
Remus
KONIEC
/>
* Tibi et igni – Dla ciebie i dla ognia (łac.)
**
Fragment „Kołysanki” Farby