I góry lasy, i góry lasy, i góry lasy
/>uschłe, nieciekawe
i morza rzeki, i morza rzeki, i morza rzeki
/>szare, bure, codzienne
i słońce chmury, i słońce chmury, i słońce
chmury
ciemne, takie ciemne, ciemne.
Pod skórą krew płynie,
obmierzła, powolna
zgęstniała jak ciemna burza krążąca
nie moja,
jak okno śmiejące się z przeciwka
okrutna, jak brak fali na chauście
morza gniewnym;
żaglowiec bez wiatru ma połamane żagle.
Skrzydła,
skrzydełka, lecą gdzieś, lecą
beze mnie. Aj, boli, nie boli,
westchnienie.
Świat oglądany przez szklaną pozytywkę.