Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Lux In Tenebris, Czyli...
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > W Labiryncie Wyobraźni
Tenebris69
Skończyłam. Za błędy przepraszam z

góry i prosze od razu o ostrą krytykę.
Fik napisałam w trochę innym

stylu niż TEI ale mam nadzieję, że równiez wam się spodoba.


style='vertical-align:middle' alt='wink.gif' />


/>Lux in tenebris*


/>Korekta: Cursa Saiph


/>Czerwony promień.
Mignięcie.
Ciemność.

-

Syriuszu, zostaw ich w spokoju... Nie widzisz, że chcą pogadać? - Remus

pokręcił z niezadowoleniem głową.
Śmiech przypominający szczekanie

psa.
Kolejna śnieżna kulka.
- Au! - James nie wytrzymał i

odwrócił się od Lily, rozcierając sobie potylicę z groźnym błyskiem w

oczach. - Zaraz ci pokażę...
Uderzenia kilku kul, które prawie

natychmiast wróciły do właściciela zwalając go z nóg.
- Idioci! -

rozbawiony krzyk Lily został zaraz zagłuszony przez olbrzymia czapę śniegu

ładująca na jej głowie.
- Bijesz mi dziewczynę?
Popchnięcie i

upadek w zaspy.
- Aaa... James, puść mnie do cholery... A ty, Lunatyku,

zamknij się lepiej...
Z dali słychać było rechot Remusa, który

postanowił zapomnieć o powadze, którą powinien odznaczać się prefekt

naczelny.
- Wam zupełnie odbiło - skwitowała Lily, otrzepując włosy i

patrząc na tarzających się w śniegu przyjaciół.
- POTTER!

BLACK! Do zamku! Już! - Profesor McGonagall zmierzała ku nim,

brnąc przez biały puch, sięgający jej do kolan. - Jak dowiem, się, że

trafiliście do skrzydła szpitalnego z powodu odmrożenia czy czegokolwiek

innego, to nie ręczę za siebie! Myślałam, że chociaż ty, Lupin, okażesz

trochę rozsądku ale widzę, że się pomyliłam.
Remus pochylił pokornie

głowę.
- Ale pani profesor, my tylko...
- Dość, panie Black!

Proszę natychmiast przebrać się w suche ubrania!
Cichy chrzęst

śniegu pod stopami oddalającej się nauczycielki.
- Uff... –

wysapał James, wycierając mokre okulary. – Ej, widział ktoś Lily?

/>Szust! Pierwsza niezbyt dobrze sklejona kulka szybuje w powietrzu.

/>Pac! Druga ląduje przed butami Remusa.
Pac! Trzecia trafia w

dopiero co wytarte okulary Jamesa.
- Evans, wyłaź zza tego

drzewa!
- Trzeba być sprytnym, Black – Lily wysunęła się zza

ogromnego pnia starego buku. – No dobrze... Chodźmy już...
-

James, czy myślisz o tym samym co ja?
Lily zatrzymała się patrząc na

nich podejrzanie.
- Eee... Chłopcy? Co wy zamierzacie zro...

Ach...! Nie! Zostawcie mnie!
Zimny wiatr uderzający o

twarz.
Piski Lily niesione ponad koronami drzew Zakazanego Lasu.


/>
Wokoło pusto.
Co to za miejsce?

- Tylko uważaj

żeby cię nie zobaczył..
Drwiący uśmiech.
- Zobaczył? James,

przecież jesteśmy profesjonalistami.
- Racja.
- Wiecie co? Ja

uważam, że...
- Zamknij się, Luniaczku bo wszystko zepsujesz... Gdzie

jest Peter z tą szklanką wody? Tego tylko po coś wysłać, to zaraz przepada

jak kamień w wodę...
- James, teraz ty się zamknij. Glizdogon już

idzie.
Odgłos kroków przez kamienną podłogę biblioteki.
- Mam

wodę - Peter położył szklankę na najbliższym stoliku. - Nawet się na mnie

nie spojrzał jak przechodziłem.
- Pewnie Smarkerus znowu pisze jakieś

pięciozwojowe wypracowanie z czarnej magii... Dobra. Teraz ani

mruknięcia.
Samotne skrzypienie piórem dobiegające z rogu

biblioteki.
- Wingardium Leviosa!
Szklanka uniosła się o kilka

cali w górę i poszybowała prosto przed siebie.
Gwałtowny ruch

różdżką.
- Syriuszu, jak upuścisz szklankę do wylądujemy u

Dumbledore’a...
- Cicho. Wiem, co robię.
Stop. Naczynie

zatrzymało się tuż nad głową skrobiącego zawzięcie chłopca z długimi,

czarnymi, tłustymi włosami.
James parsknął śmiechem, nie mogąc już

dłużej wytrzymać, ale nagle urwał.
Czyjeś kroki zabrzmiały za ich

plecami.
Stukot obcasów.
- Łapo, może jednak nie... – James

miał w głosie nutę paniki.
- Nie? James, już jesteśmy tak blisko... Uda

się.
- Nie o to mi cho...
Głośne chrząknięcie.
- Peter

przestań chrząkać.
- Ale to nie ja...
- Jest! Trafiony,

zatopiony! Zmywamy się stąd.
Chlust wody i siarczyste przekleństwa

Severusa Snape’a.
- Nie wydaje mi się.
Lily patrzyła na nich

z założonymi rękami, mrużąc uderzająco zielone oczy.
- Ech... Evans...

My właśnie... tego...
- James? – w głosie dziewczyny brzmiały

niebezpieczne nuty. – Może ty mi to wyjaśnisz? O ile pamiętam, coś mi

obiecywałeś..
- Lily... Nie gniewaj się...
Prychnięcie.
-

Macie go przeprosić. Wszyscy. Teraz.
- Co? Nie ma mowy.
- Skoro

tak stawiasz sprawę, Syriuszu, to ty, James, możesz o mnie z a p o m n i e

ć, jasne?
James spojrzał na nich błagalnym wzrokiem.
- Evans, po

co te cyrki? Nie możemy bardziej ugodowo?
- Ugodowo? Black, mogłabym

powiedzieć o wszystkim profesor McGonagall. Wątpię czy byłaby równie

wyrozumiała jak ja... Widzę jednak, że moje argumenty do was nie docierają,

więc...
- Co nam szkodzi? – odezwał się głos z tyłu.

/>Spojrzeli na Remusa z niedowierzaniem.
- Czy ty wiesz co mówisz? Mamy

przepraszać tego... eee... Ślizgona?
- Ja czekam.
Lily zaczęła

stukać butem o podłogę ze zniecierpliwieniem.
- Ale... ale to

szantaż... Ech... Okey. Ze względu na Rogacza.
Lily wyraźnie się

rozpromieniła.
- Wiedziałam, że tak powiesz! Nigdy byś nie zrobił

Jamesowi czegoś takiego.
- Ty... To był podstęp!
-

Powiedziałam ci kiedyś, że trzeba być sprytnym... A teraz idziecie go ładnie

przeprosić, szybciutko – uśmiechnęła się do nich słodko, wskazując

kąt, w którym siedział Snape.
Spojrzeli na nią ze złością, ale wyszli

ze swej skrytki. Severus otrzepywał mokrą szatę, próbując jednocześnie

suszyć ją różdżką. Gdy tylko ich zobaczył, skierował na nich jej koniec.

/>- Daj spokój... – powiedział James, podnosząc ręce. – Nie

przyszliśmy się tu bić.
- Nie? Uważaj bo ci uwierzę, Potter. A ty,

Black? Coś ci się nie podoba?
- Mnie? Nie, skąd. Wszystko w

porządku.
Grymas podobny do uśmiechu.
- Przyszliśmy cię przeprosić

– wypalił Remus, pragnąc mieć to za sobą. – Wiesz... Ta

filiżanka to nasza sprawka...
- Nie filiżanka, tylko szklanka –

poprawił go James. – Ale tak, rzeczywiście, chcielibyśmy cię

przeprosić.
- Wybaczysz nam?
Złośliwy uśmiech i ukłucie w zebro

końcem różdżki Remusa.
- Au!
- Cicho bądź.
- No co?

/>Severus patrzył na nich nieco zbity z tropu.
- Wykrztuś coś wreszcie

chłopie, bo trochę nam się spieszy – powiedział w końcu James.
-

Nie wierzę wam – warknął Snape, mocniej ściskając różdżkę. –

Znowu coś knujecie... Nie jestem taki głupi jak wam się wydaje...

/>Zagłuszony trzask spadającej książki.
Mignięcie kaskady rudych

włosów.
- Evans!
Severus kopnął nogę od stołu.
Lily

wyszła podnosząc z ziemi książkę.
- To ona wam kazała. Wiedziałam...

wiedziałem, że... Cholera, dlaczego ty się zawsze wtrącasz w nasze

sprawy?
Snape ominął ich podchodząc prosto do dziewczyny i łapiąc ją za

łokieć.
- Powiesz mi? No odezwij się. Nikt cię nie prosił, żebyś robiła

za mojego anioła stróża.
- Puść mnie... To boli...
- Zostaw ją,

Smarku!
James wyciągnął różdżkę.
- Nie! James zostaw go,

proszę... On chce cię sprowokować, nie widzisz tego?
Wszyscy spojrzeli

na nią ze zdumieniem, włącznie z Severusem, który nie miał pojęci co zrobić.

Puścił ją w końcu i wybiegł z biblioteki, zostawiając torbę, pióro i

kałamarz.
Lily stała rozcierając sobie rękę.
- Ale mu

powiedziałaś. Zwiewał, że aż się za nim kurzyło.
- Nie jestem z tego

dumna, Syriuszu, ale wolałam to niż kolejną bójkę. Może rzeczywiście nie

powinnam wtrącać się między was, albo jeszcze lepiej, wy nie powinniście się

wtrącać w jego życie...? On jest zawsze taki sam... Naprawdę mi go

szkoda.
- Wolę ten pierwszy wariant... Uważaj, bo się rozpłaczę..

/>Teatralne westchnienie.
- Wy się chyba nigdy nie zmienicie...
-

Masz to jak w banku.


Ściany z dwóch stron.
Tunel?

/>Ale dokąd?

- Dalej pójdę już sama... Nie musi mnie pan

ciągnąć...
Warknięcie niezadowolenia i trzaśnięcie drzwiami.
-

Cześć – rzuciła jakaś dziewczyna, podchodząc z mopem w jednej ręce, a

drugiej trzymając wierzchnią szatę. – Mam ci pomóc w sprzątaniu.

/>Spojrzenie wielkich brązowych oczu.
- Eee... Za co tu jesteś?
-

Przez przypadek upuściłam łajnobomby w sali wejściowej – odparła,

przygryzając wargę i zabierając się do ścierania żółci pancernika.
-

Przez przypadek...
Złośliwy uśmiech.
- A żebyś wiedział. Założę

się jednak, że tobie przypadki nigdy się nie zdarzają... – odrzuciła

ze złością długie, proste, brązowe włosy. – Słynny Syriusz Black...

/>Krótki śmiech przypominający szczekanie psa.
- Ty tak zawsze czy

tylko jak mnie widzisz?
Dziewczyna oparła się na kiju od mopa i

przyjrzała się mu uważnie.
- Przepraszam. Zdenerwowałam się.
-

Nie ma sprawy... A tak w ogóle to to jest nie fair.
- Dlaczego?
-

Ty wiesz kim jestem, ale ja nie wiem nic o tobie.
- Och... Jestem dziś

taka rozkojarzona. Od rana dostałam już dwa Z, pokłóciłam się z przyjaciółką

i jeszcze ten szlaban... Nazywam się Dorcas Meadowes.
- Dorcas... Ej,

nie znasz może Lily Evans?
- Owszem. Ech... Możesz mi powiedzieć

dlaczego to zawsze mnie kojarzą z Lily, a nie Lily ze mną?
- Wiesz...

James robił z nią takie akcje, że mało kto ich nie zna. Ale skoro tak ci

zależy, to można coś z tym zrobić... W końcu mnie też znają... Au! A to

za co?
Dorcas opuściła mopa.
- Już ty wiesz.
- Zabawna

jesteś. Musimy jednak zabrać się za to, bo będzie nieciekawie.
- Mnie

wystarczy sekunda.
- Jak to? Nie zabrali ci różdżki?
- Zabrali,

ale... Nie wygadasz?
Zaniepokojone spojrzenie.
Kiwnięcie głową w

lewo i prawo.
Dorcas wyciągnęła dłoń przed siebie rękę i zamknęła

oczy.
Blask niebieskiego światła.
- Wow! Jak ty to... czy to

jest...
Dorcas otworzyła oczy.
- Słyszałeś o „innym rodzaju

magii”? – machnęła dłonią w kierunku lśniącej podłogi lochu.

/>- Magia bezróżdżkowa?
- Zgadza się.
- Ale przecież niewiele osób

to potrafi...
- I ja właśnie się do nich zaliczam. Przydatne, ale

strasznie męczące. To nie było silne zaklęcie, ale teraz co najmniej przez

godzinę nie będę mogła czarować. Niewiele osób wie o tym. Nawet nauczyciele

nie mają o tym zielonego pojęcia. To bardzo potężna broń.
- Rozumiem.

Za to mamy teraz mnóstwo czasu! Lepiej jednak zostać tutaj na wypadek,

gdyby ten stary strach na wróble przyszedł sprawdzić jak nam idzie.

/>Dorcas usiadła również na podłodze.
- To propozycja?
- To zależy

od ciebie...


Odległy odgłos kroków.
Coraz bliżej.

/>I bliżej.

- Dorcas! DORCAS! Jesteś w domu?

/>Szczęk otwieranego zamka od łazienki.
- Syriusz? Co ty tutaj robisz?

Myślałam, że jesteś na tym waszym pożal się Boże wieczorku towarzyskim...

– Dorcas wyszła z łazienki zawiązując paseczek od czerwonego

szlafroka.
- Właśnie z niego wróciłem.
Pocałunek w policzek.

/>- Tak szybko?
- Nie rozmawiałaś z Lily?
Uważne prześwietlenie

ciemnobrązowymi oczami.
- Nie...
- Biorą ślub, rozumiesz?
-

Co? To znaczy.. to wspaniale, ale nie sądziłam, że to tak szybko się

stanie...
- Nikt nie przypuszczał. Remus aż się zakrztusił, gdy o tym

usłyszał, biedaczek... Szczerze, to nigdy nie przypuszczałem, że to tak się

skończy. Przecież oni są jak ogień i woda!
- Niektórzy mówią, że

przeciwieństwa się przyciągają...
- Jak my?
Figlarne

spojrzenie.
- My? Od kiedy jesteśmy „my”?
Niewielki

rumieniec.
- Ech... Nie chwytaj mnie za słowa. W każdym razie James nie

mógł z nami siedzieć, bo przecież narzeczona czeka na obsypanie różami.

/>Ironiczny uśmiech.
- Coś w tym złego? Kobiety kochają kwiaty...

/>- No, właśnie. Dlaczego?
- Bo są piękne.
- Aha. A lubią też

wielkie, czarne, pieski?
Śmiech.
- Czyżbyś miał na myśli jakiegoś

konkretnego „pieska”?
- Może...
- Czasem lubią. Są

takie słodkie i mięciutkie... Można się do nich przytulić i... –

reszta zdania utonęła w donośnym trzasku i w chwilę później ogromny pies

powalił Dorcas na podłogę.
- Złaź ze mnie, wariacie!
Kolejny

trzask.
Duże, ciemnobrązowe oczy.
Ciepłe, delikatne ciało i śliski

materiał szlafroka.
- Syriuszu, co ty...
Pocałunek lekki jak dotyk

motyla.
- Syriuszu, ja nie wiem czy...
Tęsknota w oczach.

/>Cichy szept.
- Pocałuj mnie jeszcze raz...
Triumfalny

uśmiech.
Dotyk miękkich warg.
Smak malin.
Zapach wanilii.



Czyjaś dłoń na ramieniu.
Blask w oczach jakiejś

postaci.
Blask?
Przecież tu jest ciemno.
Wszędzie.


/>- Chciałaś mnie widzieć?
Lily odwróciła się od lustra w długiej,

białej, odsłaniającej ramiona sukni.
- Tak.
Przełknięcie śliny.

/>- Ładnie wyglądasz.
- Dziękuję, Syriuszu.
- Więc? O czym

chciałaś porozmawiać?
- Bo wiesz... – Lily wyraźnie walczyła sama

ze sobą, chodząc w kółko po okrągłym, puchatym dywaniku. – Czy on na

pewno tego chce?
Niedowierzające spojrzenie.
- James?

/>Kiwnięcie.
- Kpisz sobie, czy o drogę pytasz?
- Syriuszu,

proszę... On jest ostatnio taki niespokojny...
Śmiech przypominający

ujadanie psa.
- Dziewczyno, nie codziennie bierze się ślub! On za

tobą szleje, a ty mi tu z takim tekstem wyjeżdżasz... Po prosu boi się i

tyle!
Tupnięcie nogą.
- Boi się ślubu? No to pięknie!

/>Zirytowanie westchnienie.
- Nie ślubu, tylko tego, że nie da rady...

Dlatego właśnie ja unikam takich sytuacji.
- Aha... to znaczy, że

miewałeś już jakieś matrymonialne propozycje?
Niebezpieczne zmrużenie

zielonych oczu.
- No wiesz... Nie chcę się chwalić.

/>Prychnięcie.
- Niedaleko pada jabłko od jabłoni, więc uważaj.
-

Co to za aluzja?
- Myślisz, że nie widzę jak patrzycie na siebie z

Dorcas?
- Ani słowa więcej.
Czarujący uśmiech.
- Wedle

życzenia, ale czy mogę liczyć chociaż na to, że zaprowadzisz mnie do

kościoła?
Podana dłoń.
- Oczywiście, madame. Rozumiem, że miałem

jako pierwszy zaszczyt zobaczyć pannę młodą? James jeszcze się z tobą nie

widział? Wierzysz w takie bajki?
Ciepłe, letnie powietrze.
-

Dlaczego nie?
- Dlaczego tak?
- Wiesz... Fajnie się z tobą

rozmawia. Zmieniłeś się.
- Ty też.
Skrzypienie otwieranych,

potężnych drzwi.
Słodka woń lilii.
Dorcas machająca do nich

ręką.
- Muszę iść do Jamesa. Powodzenia.
- Dziękuję.
Stukot

obcasów o marmurową podłogę kościoła.
Podenerwowany wzrok Jamesa.

/>Uspokajające kiwnięcie głową.
Fatalne Jędze ustawiające sprzęt na

niewielkim podwyższeniu z prawej strony.
Swędzenie karku od spojrzenia

Dorcas w chwili, gdy Lily szła do ołtarza.
Słowa przysięgi.

/>Przesłany z daleka pocałunek.
Pragnienie innego życia.



/>- Kim jesteś?
- Nieważne.
Szept.
- Pójdziesz ze mną?

/>
- Dumbledore! Masz jakieś wieści? Co się stało? Remus

powiedział, że...
- Uspokój się, James.
- Ale profesorze...
-

Syriuszu, musze cię prosić o to samo.
Szuranie krzeseł.
- Musicie

mnie wysłuchać uważnie. Do końca.
- Jeszcze nie ma niektórych członków

Zakonu – wtrąciła Lily.
- Wiem, ale nie możemy czekać.

/>Trzask zamykanych drzwi.
Severus Snape wszedł do pokoju łopocąc

peleryna i usiadł bez słowa w najciemniejszym kącie pokoju nie patrząc na

nikogo.
- Severus przyniósł mi kilka minut temu bardzo ważną

informację. Sam nie wiem, jak wam to powiedzieć. Szczególnie tobie Lily.

/>Lily zatkała sobie usta dłonią.
- Tylko nie...
- Przykro mi,

Lily.
- DOWIEDZIAŁ SIĘ O PRZEPOWIEDNI?
James wstał.
- TO

NIEMOŻLIWE! TO ON, TAK? – wskazał dłonią na Snape’a, który

siedział schowany w cieniu tak, że nie widzieli jego twarzy.
- Nie,

James. Proszę cię, żebyś usiadł. Daj mi dokończyć. To po części moja

wina.
Zaległa cisza.
- Tak... Moja. Byłem na spotkaniu w sprawie

posady na nowego nauczyciela wróżbiarstwa z Sybillą Trelawney. Nie

przypuszczałem, że może wygłosić przepowiednię. Szpieg Voldemorta usłyszał

jej pierwszą część.
- Dyrektorze, co on będzie chciał zrobić...?

– dobiegł ich słaby głos Lily.
- Severusie, myślę, że ty

powinieneś odpowiedzieć na to pytanie. – Dumbledore przeniósł swoje

niebieskie oczy na Snape’a, który podniósł się niechętnie i wyszedł w

krąg światła.
- Czarny Pan będzie chciał zapobiec swojej klęsce. Nie

wiem dokładnie, co planuje ale...
- NIE WIESZ CO PLANUJE? TY? CHYBA MI

NIE CHCESZ POWIEDZIEĆ, ŻE JAKO JEGO SALONOWY PIESEK NIE MÓWI CI O

WSZYSTKIM?
- Żebyś wiedział, Potter – wycedził Severus, przez

zaciśnięte zęby. – A tak w ogóle, jeżeli jeszcze tego nie zauważyłeś,

to i tak wiemy już wystarczająco dużo, żeby podjąć odpowiednie kroki, zanim

on zabije twojego syna. Jeżeli go zabije...
- ZAMKNIJ SIĘ! NIGDY

NIE...
- JAMES!
Wszyscy obejrzeli się. Lily wstała

podtrzymując się stołu.
- Zostaw go, James... On ma rację –

wyszeptała i zachwiała się lekko.
Severus, który stał najbliżej

odruchowo podtrzymał ją, zanim osunęła się na podłogę.
- Lily? –

James odepchnął Snape’a, klękając przy żonie.
- Poczekaj –

powiedział Remus, grzebiąc w kieszeni szaty. – Musimy jej przywrócić

szybko przytomność, bo w jej stanie takie niedotlenienie może być groźne.

/>James zbladł, patrząc jak Lupin pochyla się nad nią, podsuwając jej pod

nos jakąś buteleczkę. Lily westchnęła głośno i otworzyła oczy.
-

Zaprowadzę ją na powietrze – James wziął ją na ręce, ale Dumbledore

zatrzymał go.
- Chce żebyś jeszcze został. Severusie mógłbyś...

/>Snape kiwnął niechętnie głową i podszedł do Jamesa, ale ten nie ruszył się

z miejsca.
- Nie bądź kretynem. Nie zjem jej przecież – warknął

Severus.
Cichy szelest szat i Snape wyszedł z pokoju zatrzaskując nogą

drzwi.
- Coś jeszcze? – zapytał Edgar Bones, wychylając się do

przodu.
- Chodzi o Dorcas Meadowes.
Wirujący szum w głowie.
-

Dorcas...?
- Tak, Syriuszu. Przykro mi. Przykro nam wszystkim.

Voldemort zamordował ją wczoraj wieczorem. Walczyła do końca.
- Jak to

się stało?
Dłoń Jamesa na ramieniu.
- Złapał ją w trakcie zadania

dla Zakonu. Nie wiedział, że potrafi się bronić bez różdżki. Zabiła kilku

śmierciożerców, ale wiedziała, że nie ma szans. Straciła wszystkie siły.

/>Przerażenie w szeroko otwartych oczach.
- Nie, Syriuszu. Nie

torturował jej. Była zbyt wyczerpana, a na skutki magii bezróżdżkowej nie ma

antidotum.
Ten znienawidzony, współczujący wzrok Dumbledore’a.

/>- Muszę wyjść.
Długa droga przez korytarz na mroźne, zimowe

powietrze.
Severus stojący tyłem do Lily siedzącej na ławce kilkanaście

metrów dalej.
Czoło oparte o kamienną ścianę.
- Dlaczego ona...



- Gdzie?
- Przed siebie. Musisz znaleźć swoją drogę.

/>- Pomożesz mi?
- Nie mogę.

- Remus! Dostałeś sowę

od Jamesa?
Lupin odwrócił się w bramie domu numer dziewięć i obejrzał

się za siebie.
- Oczywiście. Inaczej by mnie tu nie było... Zostaniemy

wujkami, Syriuszu! Chodźmy, zanim James kompletnie straci głowę, bo

sądząc po składni jego zdań w liście, nie jest z nim najlepiej...

/>Skrzypnięcie furtki.
Zanim zadzwonili do drzwi Remus, pogrzebał w

połach szaty i wyciągnął małego, brązowego misia z oklapniętym uszkiem.

/>Pobłażliwe spojrzenie.
- No co?
Dzwonek do drzwi.
- Łapa?

Lunatyk? Ufff... Jak dobrze, że już jesteście – James odtworzył drzwi.

Miał potargane włosy i prawdziwą panikę w oczach.
- To już?
- Nie,

Syriuszu... Zamknęły się na górze z jakąś uzdrowicielką ze Św. Munga.

Przyjechałem, jak tylko pani Gherkin, nasza sąsiadka, mnie zawiadomiła. Tak

się spieszyłem, że aportowałem się trzy domy dalej.
Głuchy jęk

kanapy.
- Kiedy to się zaczęło? – zapytał Remus, siadając obok

Jamesa.
- Z samego rana. Mówiła, że ją okropnie boli, ale już nie raz

miała takie skurcze, więc nie przejąłem się tym zbytnio i pojechałem do

Ministerstwa. A potem ta sowa... Podobno Lily nie miała już siły na jazdę

samochodem do szpitala, a świstoklik czy teleportacja w jej stanie nie

wchodzi w rachubę... Nie wiem, czy kiedykolwiek wybaczę sobie, że ją

zostawiłem... Dlaczego to trwa tak długo?
- James, weź się w

garść...
- Łatwo ci mówić, Łapo. Ciekawe jak ty byś się zachowywał

gdyby Do... – urwał nagle zdając sobie sprawę z tego, co mówi. –

Przepraszam. Nieważne.
Lekkie ukłucie w klatce piersiowej.
- CO

SIĘ TAM DZIEJE?! – James wstał i kopnął ze złością w ścianę.

/>- Paranoik. Remus, zrób z nim coś... Chcesz ją wystraszyć? Co się tak

rzucasz? Siadaj na tyłku i się lepiej nie odzywaj. A tak w ogóle to gdzie

jest Peter?
- Znowu jest chory... – wysapał James przez palce u

rąk, w których ukrył twarz i usiadł w fotelu.
- Pewnie znowu szlajał

się po pubach w Hogsmeade.. Ej! Słyszycie to?
Zamarli.
Po

chwili cieszę rozdarł płacz. James poderwał się na równe nogi. Remus złapał

misia i wszyscy rzucili się na schody. Zatrzymali się przed drzwiami, ale

gdy tylko James wyciągnął rękę do klamki, ta sama się przekręciła i w

niewielkiej szparze pojawiła się zmęczona twarz uzdrowicielki. Przyjrzała

się im uważnie zatrzymując dłużej wzrok na pluszowej zabawce, po czym

zapytała: -Który z was to ojciec?
- Tego jeszcze nie wiemy...
-

Zamknij się, Syriuszu. Ja – powiedział szybko James.
- Macie jej

nie denerwować. Powinna poleżeć kilka dni. Do widzenia.
Zeszła po

schodach na dół.
Niepewne spojrzenie po sobie.
Uchylili szerzej

drzwi i weszli do pokoju.
Lily leżała w łóżku, tuląc w ramionach

maleńkie zawiniątko. Uśmiechnęła się na ich widok i pomachała zachęcająco

ręką. James zrobił krok w jej stronę, ale reszta się nie ruszyła.
- Ty

pierwszy.
James usiadł na rogu materaca i wziął od Lily swojego

syna.
Podeszli do świeżo upieczonej mamy z drugiej strony łóżka.
-

Bardzo panikował? – zapytała szeptem wskazując na męża.
-

Trochę...
- Trochę? Syriuszu, jeszcze chwila i zawrzeszczałby nas na

śmierć!
Lily przyłożyła palec do ust.
- Chyba zasnął. Remus...

ten miś to dla mnie?
- Ach... Tak. Ale tym razem musisz podzielić się

nim z małym.
Śmiech.
James wstał i podszedł do nich.

/>Odruchowe wyciągnięcie rąk.
Miękki, niebieski kocyk.
Zielone

oczy.
- Ma twoje oczy, Evans... To jest... Lily...
- Nie zapominaj

się, Syriuszu. Tym bardziej, że teraz to już nawet nie jestem

„Evans” – Lily pogroziła mu palcem z udawaną groźbą.

– Spójrz. Włoski będzie miał takie sam jak James. Czarne.
-

Wiecie już jak go nazwiecie? – zapytał Remus z zaciekawieniem

głaszcząc ich synka po rączce.
- Harry – odpowiedział natychmiast

James. – Harry Potter.


- Dlaczego?
- Musisz sam

ją znaleźć, a ja... po prostu będę z tobą.
- Gdzie idziemy?
- Nie

wiem. Ty prowadzisz.

Dźwięk mnóstwa małych dzwoneczków.
-

Już otwieram! – krzyknęła Lily zza zamkniętych drzwi

wejściowych.
- Wesołych Świąt! Ha, ha!
Wybuch śmiechu.

/>- Syriuszu... Zdejmuj tą brodę i wąsy, bo przestraszysz Harry’ego...

No już. Wchodź do środka. Aha. Uważaj na podłogę. Bo Nowy Nabłyszczacz Pani

Scower nie tylko nabłyszcza, ale czyni z posadzki prawdziwą ślizgawkę...

/>- Jasne... Jak mnie poznałaś? Wiesz, ile szukałem tego cholernego

stroju?
- Znam cię tyle lat, że wszędzie poznałabym te twoje

szelmowskie oczy...
- Czy nie powinienem być zazdrosny? – James

wyszedł z kuchni trzymając wielką salaterkę z sałatką.
- Powinieneś.

Mam zamiar uwieść ci żonę w Boże Narodzenie!
- Uważaj, Łapo, bo ci

uwierzę. Zaczekaj na nas w salonie. Lunatyk już jest, ale Peter napisał, że

się spóźni.
- A mój chrześniak?
- Jest, jest... Z Remusem. Bawią

się nowym misiem.
Porozumiewawcze spojrzenie.
- Wszystko

widzę! – warknęła Lily popychając ich do salonu.
Na środku

stała olbrzymia choinka, a tuż obok, na dywaniku siedział Lupin z

Harry’m na kolanach.
- Cześć, Łapo... Patrz jaki on jest zabawny

– przywitał go Remus i pokazał Harry’emu palec wskazujący, po

czym zgiął go, co wywołało wesołe piski.
- Ej, to moja sztuczka!

Chociaż, doprawdy, nie wiem, co w tym jest takiego zabawnego... –

rzekł James rozkładając talerze. – Pokażesz nam

„Mikołaju”, co przytaszczyłeś w tym swoim worku?
- Bardzo

śmieszne...
- Najpierw kolacja – przypomniała im Lily.

/>Brzdęk widelców.
- Tylko nie wiem, czy czekać na Petera...? –

zawahała się.
- Może powinniśmy... W końcu to nasz... – zaczął

James, ale w tym samym momencie do pokoju wleciała ruda płomykówka.

/>Remus wstał z podłogi i odwiązał list.
- To od Glizdogona. Poznaję po

piśmie...
Szelest pergaminu.
- Przepraszam, ale nie mogę

przyjść... ble, ble, ble... obiecałem rodzicom... i tak dalej. No nie. To

już przesada. Trzeci rok z rzędu obiecuje rodzinie, że spędzi z nimi święta.

Nie może po prostu powiedzieć, że nie chce mu się przychodzić?
- Widać

nie. Ale co tam... Łaski bez.
Kapitulujące westchnięcie.
- Skoro

tak, to siadamy – zarządziła Lily i jednym machnięciem różdżki zgasiła

główne światło i zapaliła świece. Wzięła synka na ręce i usiadła z nim przy

stole.
Szuranie przysuwanych krzeseł.
- Poczekajcie –

dodała, kiedy James chwycił za chochelkę, żeby nałożyć nią barszcz. –

Chciałabym jeszcze coś wam powiedzieć. - Są to nasze pierwsze święta w takim

składzie – ciągnęła przytulając do piersi Harry’ego. – Nie

ma z nami jednak jednej osoby, która nigdy nie miała szansy usiąść z nami

przy tym wigilijnym stole...
Niespokojne spojrzenie Remusa.
-

Lily, myślę, że nie powinniśmy o tym mówić...
- Nie, Remusie.

Powinniśmy. Syriuszu, ty powinieneś. Nie pamiętam, czy chociaż raz wymówiłeś

jej imię od chwili, gdy Dumbledore powiedział nam, że ona...
Nerwowe

drganie trzymanego kieliszka o stół.
- ...nie żyje – dokończyła z

naciskiem Lily.
James spiorunował ją wzrokiem.
Chwila ciszy.

/>- Dorcas była moją najlepszą przyjaciółką. Nikt nigdy mi jej nie zastąpi,

ale życie toczy się dalej i ona na pewno byłaby bardzo nieszczęśliwa widząc

nas, ciebie, Syriuszu... Nie można uciekać przed rzeczywistością. Zamykasz

się. To widać, dlatego muszę cię o coś prosić. Nie oglądaj się za siebie.


Błysk złości w oczach.
- Nie oglądać się? Ja się nie oglądam...

Patrzę przed siebie. W przyszłość, która mnie czeka bez niej.

Przepraszam.
Zbyt gwałtowne odsunięcie krzesła.
Spojrzenia

wwiercające się w plecy, a po chwili chłód tarasu.
- Łapo?
- Daj

mi spokój, James.
- Nie.
- Co?
- Nie dam ci spokoju. Nie

chciałem, żeby Lily ci to mówiła, ale może jednak miała rację... Popatrz na

to – powiedział James i zaczął grzebać w kieszeni spodni. Po chwili

wyjął portfel i otworzył go.
Z wewnętrznej strony okładki machali do

nich Lily z Harry’m, a tuż obok ona...
Ciemnobrązowe, roześmiane,

błyszczące oczy.
- Nie chcę tego oglądać.
- Przyjrzyj się jej

dobrze i wysil trochę ten swój tępy mózg. Pamiętasz, co nam kiedyś

powiedziała? Że jeżeli ma zginąć to tylko z ręki Voldemorta. Chciała

walczyć. I walczyła. Zginęła z honorem. Dla nas. Może to właśnie dzięki niej

możemy teraz tutaj być? Kto wie, czy na następny dzień nie zakatrupiłby cię

jeden z tych sługusów Voldemorta, którego zabiła? A ty tak jej się

odwdzięczasz? Snując się bez celu i bojąc się wspomnieć nawet jej imię?

/>Cisza przerywana urywanym oddechem.
- Przepraszam, James. Nie

pomyślałem o tym...
Spuszczony wzrok na doniczkę, pokrytą kupką śniegu,

z której wychylały łebki zaczarowane lilie.
- Teraz masz szansę.

Przyjdź zaraz na ten pyszny barszcz, dobrze?
Niepewne kiwnięcie

głową.
Trzask balkonowych drzwi.
Portfel leżący na

balustradzie.
Dotyk śliskiej powierzchni zdjęcia.
- Wybaczysz

mi?
Uśmiech. Jedyny w swoim rodzaju.


- Gdzie

jesteśmy?
Echo.
- Na twojej nowej drodze.
Nie ma sensu pytać:

Dokąd?
- Rzeczywiście nie ma.
Prychnięcie.
- Kim jesteś?

/>
Świszczące oddechy.
- Nie... tylko nie to...
Krótkie

migawki.
Ucieczka z domu.
Dumbledore mówiący o śmierci Dorcas.

/>Lily i James w gruzach swojego domu.
Zakrwawiony palec ich

przyjaciela.
Sala przesłuchać.
Lepka ciecz rozchodząca się po

całym ciele.
Pokryta liszajami ręka wsuwająca miskę z rozwodnioną

masą.
Za co?
Przecież wiesz.
- WIEM..
Trzask.

/>Wielki, czarny, chudy pies podbiegł do miski i zaczął chłeptać językiem

jej zawartość.
Uciec.
Uciec, uciec, uciec.
Ale jak?
I

dokąd?
Wszędzie, byle nie tu.
Odgłos psich łap stawianych na

wilgotnym betonie.
Kraty.
Jeszcze trochę...


- Nie

poznajesz?
- Nie.
Śmiech.
TEN śmiech.
Oślepiające

światło pojawiające się znikąd na końcu tunelu.
Śmiech, który pamiętał

zawsze.
Głośny wdech.
Zapach wanilii.
- D-Dorcas?

/>Podniesiona ręka.
Dotyk delikatnej skóry.
- Kocham cię.
-

Musisz iść dalej. Beze mnie.
- Nie zostawię cię już. Nie teraz.
-

Tu czy tam będę na ciebie czekać, Syriuszu. Wybór należy jednak do

ciebie.
Słowa dobiegające jakby z coraz daleka.
- Dorcas?

Nie!
- Idź dalej...
Pustka.
Przed sobą tylko światło.

/>Z tyłu ciemność.

Uchylenie się przed strumieniem czerwonego

światła.
Szyderczy śmiech z kobiety o ponurej twarzy i ciężkich

powiekach.
- No, dalej, postaraj się, przecież potrafisz!
Głos

niesiony po całej kamiennej sali.
- Promień trafiający prosto w

pierś.
Strach.
Strach i zaskoczenie.
Lot nad starożytnym

łukiem.
Chłód zasłony falującej jakby uderzył w nią silny wiatr.

/>Jakiś krzyk.
Ciemność.


Brama.
Ostatnie

spojrzenie za siebie.
Zarys postaci.
Gest odwrotu.
Idź dalej,

idź dalej...
Wybór należy do ciebie...
Tu czy tam, będę na ciebie

czekać...
Pchnięcie wielkich, skrzypiących wrót.
Początek nowej

przygody.
Śmierci.

KONIEC

* Lux in tenebris -

Światło w ciemnościach (łac.)


style='color:orange'>Komentujcie!


Acha. I konkursik.

Jaka galeria mogłaby zobrazować ten fanfik? Ktoś zgadnie?
Coyote
Ja chyba wiem
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/happy.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='happy.gif' /> czyzby to

bylo ze strony "Chamber of Keys"?

href='http://www.chamberofkeys.com/DWPhotoshop.htm' target='_blank'>Np.

te rysunki
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
kkate
Aaaa.... ja pierwsza skomentuję tak naprawdę


border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>

Coyote, ty zapewne nie czytałaś całego ficka!

Ja od razu wiedziałam, czytając go, że to z Chamber of Keys, prawda?

Tylko chciałam dotrzeć do końca, i potem skomentować! To nie fair


border='0' style='vertical-align:middle' alt='dry.gif' />

!

Wchodzę na forum, pierwsza nowość - nowe dzieło mojej

drogiej Tenebris! Przeczytałam do końca... przyznam ci się szczerze, że

były momenty, które bardziej mi się podobały, inne mniej. W ogóle ff

obejmuje bardzo duży okres czasu, ale rozumiem, że to swojego rodzaju

wspomnienia Syriusza? No bo najpierw nie wiedziałam, czym są te wstawki

pisane normalną czcionką, podczas gdy reszta jest kursywą... ale wiem. W

ogole to ten koniec mnie wzruszył i pod koniec zrozumiałam istotę tego fan

ficka. To znaczy, dlaczego pisany takim, a nie innym stylem. No... ja tak

sądzę, że to rozumiem
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/blush.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='blush.gif' /> To znaczy,

Syriusz wpada za zasłonę... i opisujesz w paru zdaniach to, co tam

zobaczył... a między tym jego wspomnienia z różnych okresów życia... czy mam

rację? Dlatego też piszesz np. Popchnięcie i upadek w zaspy., a nie

Popchnął ją, a ona upadła na zaspę ? W niektórych przypadkach to mi

nieco przeszkadzało, ale poza tym - jak zwykle super. Opowiadanie czasów

szkolnych jakoś mnie tak nie powaliło, bardziej podobały mi się narodziny

Harry'ego, święta i końcówka...

Eee... pewnie piszę bez ładu

i składu, ale może rozumiesz, co chciałam ci przekazać


border='0' style='vertical-align:middle' alt='blush.gif'

/>


edit: przypomniało mi się jesszcze jedno -

było parę takich literówek, co mnie troszkę zraziły. Np. "łapa" z

małej litery. Albo sam koniec:


class='quotetop'>QUOTE

class='quotemain'>Pchnięcie wielkich, skrzypiących

wrót.
Początek nowej przygody.

/>Śmieci.


Błagam, popraw na

"śmierci"!!!! To strasznie

razi!!!!

Pozdrowionka
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/kiss.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='kiss.gif' /> Trzymaj

się!
Nimfka
No i znowu mi sie podoba! Ten ff jest

zupełnie inny od TEI ale.... naprawde fajny... Kurcze, jak ty to robisz,

co?
W nagrode:
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/czekolada.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='czekolada.gif' />

/>
Pozdrawiam.
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/czarodziej.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='czarodziej.gif' />

/>
Coyote
QUOTE(kkate @ 15.11.2004

19:33)
Coyote, ty zapewne

nie czytałeś całego ficka!

/>


ekhm... tak w ogóle to

ja jestem osobnikiem płci żeńskiej
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/dry.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='dry.gif' />
A

ficka, wręcz przeciwnie - przeczytałam całego... Nie wiem czemu tak

sądzisz
border='0' style='vertical-align:middle' alt='huh.gif'

/>
kkate
A tak... sorry... w sumie to nie byłam do

końca pewna.... poprawię
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/blush.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='blush.gif' />


/>
QUOTE

class='quotemain'>A ficka, wręcz przeciwnie -

przeczytałam całego... Nie wiem czemy tak sądzisz 
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/huh.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='huh.gif' />



No bo tak jakoś dziwnie...

napisałaś tylko o galerii, a w ogóle nie wspomniałaś o całym opowiadaniu...

No ale jeśli przeczytałaś całe - to zwracam honor. Tylko ze po prostu jak

wchodziłam na ten temat, to nie było nikogo na nim, a jak w końcu skonczyłam

i byłam w trakcie komentowania, to pojawił się twój wpis. Dlatego odniosłam

wrażenie, że tylko go "przeleciałaś", no chyba że po prostu tak

szybko czytasz... bo ja wiem
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/blink.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='blink.gif' />
Child
bo to offtop się nazywa, bo offtop jest

cza cza cza
mastablasta
No, i calkiem fajnie to wyszlo........

Tenebris, powiem ci co o TOBIE mysle......... Masz talent........ Wiem ze

nie jestem oryginalny, ale takie jest moje zdanie.......
Pozdro dla

ciebie

MASTA
Tenebris69
Brawa dla Coyote & kkate. Tak. To

rysunki z The Chamber Of Keys. ^^

Dziękuję za te komentarzyki i

przepraszam za te "śmieci". Głupi błąd ale nie zauważyłam. Gapa ze

mnie.
border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>
Galia
Tenebris widzę, że miałaś wenę twórczą to

dobrze. Podobało mi się, nie tak jak Tib et Igni, ale też naprawdę dobre

opowiadanie. Jednak zdarzyło ci się kilka literówek, zwróć na nie uwagę.

/>Pozdrawiam
Gali
Tenebris69
Pisząc Lux in tenebris chciałam

spróbować innego stylu, tak ja napisałam na samym początku. Zauważyłam, że

na razie eksperymentuję w fanfikach. O moich pierwszych wypocinach - nawet

nie wspomnę. Potem zaczęłam tworzyć "Problemy", które o dziwo

spodobały się chociaż odrobinkę.
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/wink.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='wink.gif' /> Kiedy

czytałam je sobie potem, już wydrukowane sama zauważyłam różnice w

poszczególnych częściach. Pierwsza - totalne masło.
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/wink.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='wink.gif' />
Moim

kolejnym opowiadaniem był Album napisany wspólnie z Aine, którego

pomysł narodził się jeszcze przed wakacjami. Nieco później powstało Nie

ma rzeczy niemożliwych
, które wzbudziło zdania podzielone jakoby to nie

powinno się łączyć Świata Dysku z HP. No cóż... Kwestia gustu.
A nie,

przepraszam. Jeszcze wcześniej napisałam Dictum, factum. Ot, taki

lekki ff. =)
No i w końcu Tibi et igni, mające być wpierw

jednoodcinkowym fanfikiem stworzonym zupełnie przypadkowo przy pisaniu

innego, który nie ujrzał jeszcze światła dziennego i prawdopodobnie nie

zobaczy go nigdy bo zrezygnowałam z niego. Ale może kiedyś odgrzebię go z

czeluści mojego dysku twardego i natchniona weną zobaczę co da się z nim

zrobić.
border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>
Lux in tenebris, przyznam, że jest dziwne. A

przynajmniej nietypowe. I takie miało być z założenia.
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/wink.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='wink.gif' /> Forma

niektórych zdań jest rzadko spotykana. Po prostu chciałam spróbować.

/>Ale ani TEI, ani LIT nie są nadal tym czego szukam. Wiem, że stać mnie na

więcej. Kiedyś pisałam naprawdę bardzo dobrze. Były to co prawda jakieś

dziecinne bajeczki ale czasem mam wrażenie, ze były o niebo lepsze od tych

teraźniejszych. Żałuję, że nie zatrzymałam żadnej z nich. =(
Mam w

głowie kolejny, chociaż na razie leciutki i bardzo niewyraźny zarys

następnego opowiadania, które napiszę.... jeszcze inaczej. Tzn. chyba

napiszę. Pomysły do niego... aaa... O tym przeczytajcie na moim
href='http://www.tenebris.blog.pl' target='_blank'>blogu
. =)

Chciałabym żebyście odpowiedzieli mi na kilka pytań a nie chcę nabijać na

forum.
border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/> Zapraszam.
żaba
O jeju....to było poprostu piękne. Naprawdę

się wzruszyłam...żal mi się zrobiło Jamesa, Lily, Syriuszka...i w ogóle tak

buuu.
border='0' style='vertical-align:middle' alt='cry.gif'

/>

Pięknie, cudownie, ładnie, zawaliście...i nie

wiem jak jeszcze to określić.
Nadałaś temu opowidaniu określony klimat

i styl, który mnie poruszył.

Pozdrawiam gorąco i czekam na Twoje

następne twórczości.
Tenebris69
Jejku, jejku... Nie zauważyłam komentarza żaby (a warto zerknąć kiedy on się pojawił).
blink.gif Cieszę się, że ci się podobało.
A tak w ogóle to chciałam napisać, że opowiadanie pojawiło się jakiś czas temu zbetowane przez Curse Saiph, której b. dziękuję za korektę.
Hm, nie wiem czemu, ale ja to opowiadanie szczególnie lubię. Chyba najbardziej ze wszystkich napisanych przeze mnie. huh.gif
No a teraz męczę się nad AA, które chce wreszcie skończyć.

Ok. Już nie nabijam. Cierpię dziś na jakiś słowotok. tongue.gif
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.