To ja, Remus
To
przychodzi nocą
Drzewo za oknem trzęsie się prawie tak mocno, jak ja
/>Widzę wyraźnie -
Wszystkie liście mają kształt łez
Boję się
/>
To przychodzi nocą
Mama i tata śpią w swojej sypialni
/>Oddalonej sto lat świetlnych ode mnie
Tak chciałbym krzyknąć,
zawołać
Ale nie wolno mi
Boję się
To przychodzi nocą
/>Nieproszone, niechciane
Nieuchronne
Za chwilę strach będzie
całym mną
A ja sam
Będę straszniejszy od niego
Kiedy
jest już po wszystkim
I nie umiem znaleźć samego siebie
W
sobie
Odkorkowuję butelki ze szkła w kolorze krwi
Jedną po
drugiej
Do każdej wrzucam księżycowy kamyk
I list napisany pismem,
którego nikt nie potrafi odczytać
"To ja Remus. Mam osiem lat.
Boję się siebie".
Otwieram okno i wrzucam butelki
Do
oceanu nocy
Z góry na żałosnego rozbitka
Patrzy z ironią
bezduszne
Srebrzyste oko
***
Chciałbym zwrócić
uwagę, że ani razu nie użyłem słowa "aluminium" (chociaż przy
"srebrzystym oku" tak jakby zadrżała mi ręka). Ech, czuję się tak,
jakbym zdradził przyjaciela...