prezent dla Dzwoneczka. Jest on H i Hr, co może niektórym z was może się nie
spodobac, jednak doceniłabym komenatrze. Przeczytanie ani napisanie opinii
nie zajmie wam dużo czasu, a dla mnie to ważne
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />
/> „Don’t leave me” by Szani
Dzień zbliżał się
ku końcowi. Noc pomału zaczęła władać niebem, niepostrzeżenie wkradając się
na jego sklepienie i zabarwiając je na ciemny granat. Okrągła tarcza
ogromnego księżyca oświetlała stojący samotnie zamek. Nie było słychać nic.
Tylko przenikliwa cisza. Jezioro było wyjątkowo spokojne tej nocy. Delikatny
wicherek pieścił jego tafle z uwielbieniem. Kilka suchy liści spadło na
błyszczące odmęty. Wysoki dąb, a pod nim drobna postać. Brązowe, łagodne
morze włosów i delikatna biała skóra, która stanowiła kontrast z ciemną
szatą. Zasmucona panna Granger. Ten ostatni rok w ukochanej szkole zbliżał
się ku końcowi. Nikt nie uwierzyłby, że zostało jedynie kilka marnych godzin
do rozstania z jej drugim domem. Bawiła się zielonymi liśćmi układając
bukiet jej marzeń. Jedna z pamiątek na dorosłe życie. Powoli przejechała
palcem po zielonej błyszczącej powierzchni. Uśmiechnęła się smutno. Trudno
było rozstawać się z tym wszystkim, co kochała i uwielbiała przez niemalże
siedem lat. Rozległe błonia, z rozłożystymi dębami, rosnącymi tuż przy
brzegu samotnie wijącego się jeziorka, stare zamczysko, z czterema wieżami.
Spokojne, a jednak zmartwione. Uwielbiała to wszystko. Nie była w stanie
spędzić jej ostatniej nocy tutaj w cichym dormitorium z błogo śpiącymi
koleżankami. Chciała pozostać z wszystkimi swoimi magicznymi wspomnieniami
sam - na - sam. Cynamonowe oczy błądziły między koronami drzew zakazanego
lasu. Przez te lata, prawie wszystkie jego tajemnice stanęły przed nią
otworem. Kochała tam być. Niebezpieczne stworzenia tylko dodawały
adrenaliny, podniecającym chwilą. Lubiła patrzeć na jasne promienie
słoneczne przebijające się przez gałęzie i spadające na miękko porośniętą
trawą ziemię. Wszystko było jej tak bliskie, że zbliżające rozstanie łamało
jej serce. Jedyną nadzieją, było to, że, gdy będzie odwiedzać Hogsmeade,
pozwolą jej tu zajść i chociaż z daleka podziwiać wszystkie dobrze znane
krajobrazy przesączone dawnymi słodkimi wspomnieniami. Przypomniała sobie
pierwszy rok, gdy po raz pierwszy wraz ze swoimi przyjaciółmi złamała nie
jeden regulamin. Wielki trójgłowy pies zaświtał w jej pamięci i
niekontrolowany uśmiech wkradł się na jej usta. Te wszystkie tajemnice,
których strzegł postawiły ją przed trudnymi wyborami, miedzy dobrem a złem.
Tu doświadczyła pierwszej walki z niebezpieczeństwem i tu po raz pierwszy
zetknęła się ze śmiercią. Kolejny, drugi już rok, był również wyjątkowo
trudny. Cudem uniknęła śmierci za życia. Kiedy została zamieniona w kamień
widziała i słyszała wszystko, co działo się wokół niej, ale nie mogła nic
powiedzieć. Pamiętała każdą wizytę Rona i Harry’ego, którą jej
złożyli. Wszystkie ich słowa odbijały się echem w jej głowie. Kolejna
przygoda z Syriuszem była jeszcze bardziej fascynująca. Lot na Hipogryfie
nie był jednym z jej ulubionych zajęć, jednak poświęcenie dla przyjaciół
skłoniło ją do tego szalonego czynu. To była jej pierwsza znacząca pomoc dla
innego człowieka. Czuła dumę, kiedy patrzyła jak Syriusz odlatuje na
Hardodziobie. Przyczyniła się do ocalenia czyjegoś życia. Czwarty rok był
dla niej wielką okazją do wykazania lojalności wobec przyjaciół i wiedzy
magicznej, jaką posiadała. Pamiętała wszystkie nieprzespane noce, spędzone w
bibliotece na poszukiwaniu jakichkolwiek informacji, które pomogłyby
Harry’emu w Turnieju Trójmagiczym. Piąta przygoda była bardziej
niebezpieczna niż poprzednie. Wyprawa do Ministerstwa Magii, była najgłupszą
rzeczą, jaką zrobili. Zwabieni wymysłami Stforka, przyszli ratować Syriusza
z niebezpieczeństwa. Wszystko jednak okazało się jedną wielka pułapką
stworzoną przez Voldemorta. Cudem uniknęła śmierci, gdy purpurowy pomieć
Dołochova, trafił ja prosto w serce. Jednak ku wielkiej pomocy Dumbledora
udało im się ujść z życiem. Szósty rok szkolny był pełen żalu i
przygnębienia. Hogwart pochłonięty był żałobą po śmierci wielu ludzi. Ustały
imprezy, odwołali współzawodnictwo w quiddithu. Jednym słowem katorga. Każda
lekcja, nawet ta Obrony Przed Czarną Magią była nudna i przesączona
chaotycznymi teoriami. Wtedy po raz pierwszy zostali zaatakowani w
nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie. Tak porostu. Byli niemalże
w ogóle nie przygotowani. Sensowna obrona była niemożliwa. Jednak tym, co
było najgorsze była śmierć Rona. Był torturowany przez dwa długie tygodnie.
Jego ciało znaleziono we Wrzeszczącej Chacie. Po tym wydarzeniu już nic nie
było takie jak kiedyś. Harry stał się zupełnie innym człowiekiem. Wypisał
się z drużyny qudditha, przestał w ogóle kontaktować ze światem. Żył swoimi
myślami, w których nieustannie się obwiniał. Rzadko, kiedy pojawiał się na
lekcjach. Hermiona miała nadzieję, że podczas wakacji jego zachowanie
ulegnie zmianie. Zapewne wcale by się tak nie zdarzyło gdyby nie cudowna
pomoc profesora Lupina. Zabrał Harry’ego do siebie i próbował zmienić
jego nastawienie do świata. Hermiona za zdziwieniem zauważyła, że udało mu
się pogodzić ze strata przyjaciela i była za to Remusowi dozgonnie
wdzięczna. Dzięki temu ich relacje znacznie się poprawiły. Razem podnosili
się na duchu. I wreszcie w tym roku ani razu nie zostali zaatakowani. Mogli
poświęcić się w pełni nauce. Harry miał sporo do nadrobienia. Ku niezmiernej
ich radości, egzaminy poszły gładko. Co prawda wyniki jeszcze nie przyszły
niemniej jednak wierzyli w siebie. Powoli dołączyła kolejny listek do
bukieciku wspomnień. Miała ich już siedem a każdy z nich symbolizował jeden
rok. Rok strat, rok radości. Westchnęła głęboko i wyjęła z kieszeni małą
szkarłatna wstążeczkę. Związała nią liście. Siedem cudownych lat dobiegło
końca. Westchnęła cichutko. Przyszłość wyglądała tak marnie bez Hogwatu. Jej
prawdziwe życie zaczęło się dopiero tutaj. Pierwsza przyjaźń…
Uśmiechnęła się delikatnie i przymknęła oczy. Głuchy brzdęk dzwonu oznajmił
północ. Była zdziwiona jak długo już tu siedzi. Oplotła wzorkiem błyszczące
odbicie księżyca na jeziorze. Żadne morze nie mogło równać się z jej
jeziorkiem marzeń. Nazywała je tak od czasu, gdy pierwszy raz stanęła przed
nim i poprosiła o szczęście i przyjaciół.
-Prawda, że dziś piękna noc?
– usłyszała głęboki męski głos.
Uśmiechnęła się rozpoznając jego
właściciela.
-Wyjątkowa Harry….Wyjątkowa…
Wysoki
ciemnowłosy chłopak powoli usiadł tuz obok niej.
-Długo tu siedzisz?
– zapytał
Hermiona ostrożnie przechyliła głowę nadal patrząc na
tafle jeziora
-Dwie godziny, może więcej. Straciłam rachubę…
/>Ciche westchnienie wyrwało się z jego ust
-Chcesz wjeżdżać? -zapytał
półgłosem
-A jak myślisz?
Wzruszył ramionami.
-To może być
koniec
W jej oczach zobaczył pytanie i strach
-Koniec?
/>-Możemy się już nie spotkać
Poczuła bryłę lodu na sercu. Nawet o tym
nie pomyślała.
-Dokąd pójdziesz?- powiedziała cichym głosem.
/>-Nie wiem, na początek Londyn i Dziurawy Kocioł, a potem…Kupię jakiś
mały dom.
Jego wzrok utkwiony był w jakimś odległym punkcie gdzieś za
linią horyzontu. Milczeli zagłębieni w sowich myślach, nie zwracając uwagi
na wszystko, co się dzieje wokół nich. Dotychczas razem dzielili wszystkie
smutki i radości. Od kiedy zabrakło Rona wszystko było inne. Musieli
pogodzić się z tym, ze już nie usłyszą, że „Szlachetne trio”
zrobiło to czy tamto. Teraz była ich już tylko dwójka. Nie byli tak
beztroscy jak kiedyś. Umilkły żarty. Rewolucja, która zaszła w głowie i
sercu Harry’ego sprawiła, że gdyby nie wiedziała, że to on, w ogóle by
go nie poznała. Unikał niemalże wszystkiego, co było związane z
przyjacielem. Nie jadł już czekoladowych żab, wyrzucił wszystkie karty
czarodziejów, które przez te lata udało mu się zebrać. Szerokim łukiem
omijał sklep Zonka, a szachownice roztrzaskał o podłogę i wyrzucił do
najbliższego śmietnika. Ona jednak nic nie mogła na to poradzić. Patrzyła w
milczeniu na jago twarz, którą zdobiła mieszanina złości, smutku, rozpaczy i
żalu do samego siebie o to, co się stało. Patrzyła z bólem serca jak każdego
dnia, żałosna, samotna postać schodziła po schodach. Ona sama przeżywała to
wszystko równie bardzo, tylko, że nie okazywała tego tak, jak Harry.
Westchnęła i popatrzyła w stronę odległych świateł dochodzących z
pobliskiego cmentarza. Do dziś pamiętała swoje zdziwienie, kiedy dowiedziała
się, że tu, w samym Hogwarcie jest miejsce, gdzie pochowani są ludzie.
Dowiedzieli się o tym dopiero dwa dni przed tym pogrzebem Rona. To było
zadziwiające jak w kilka dni można znienawidzić jedno miejsce. Czas
przepływał im przez palce, od kiedy ciało ich najlepszego przyjaciela,
zostało pogrzebane w ziemi. Nauka stała się teraz ucieczką od myśli. Harry
ciężko pracował każdego dnia. Widziała jak męczył się zaciskając palce na
piórze i pisząc kolejny długi esej. Nigdy nie poprosił jej o pomoc. Każde,
choćby najcięższe zadanie zrobił sam. Wcale jednak nie cieszył się ze
zdobytych ocen. Były jakby… częścią jego bólu. Do dziś pamiętała, jak
zgniótł ze wściekłością klasówkę z transmutacji, z której dostał wybitny.
-Znalazłeś już dziewczynę, z którą wystąpisz na jutrzejszym
pożegnaniu?
Potrząsnął swoja czarną czupryna w przeczeniu
/>-Właśnie, dlatego tu jestem. Myślisz, ze mogłabyś pójść ze mną?
/>Uśmiechnęła się
-Jasne, Harry. Nigdy nie odmówiłabym najlepszemu
przyjacielowi.
Zobaczyła jak kąciki jego ust pomału unoszą się ku
górze.
-Myślisz, ze damy radę?
Harry spojrzał na nią z pytaniem w
oczach
-No… w dorosłym świecie. Bez tego wszystkiego, co
kochaliśmy przez te siedem lat pobytu tutaj.
Niezręczna cisza zawisła w
powietrzu. Harry znów wbił wzrok w jakiś oddalony o miliony kilometrów
przedmiot, którego ona nie mogła dojrzeć.
-Harry?
-A ja? –
padło ciche pytanie
Hermiona podniosła się na łokciach i ostrożnie
przekręciła jego twarz, tak, ze zmuszony był zajrzeć w jej oczy
-Ty?
/>-Czy mogłabyś mnie pokochać?
Radosny śmiech wyrwał się z jej ust
/>-Przecież już Cię kocham – powiedziała łagodnie gładząc jego
policzek
Harry westchnął z rezygnacją i spuścił głowę kręcąc nią
zawzięcie, jakby czemuś uparcie zaprzeczał.
-Nie tak, Hermiona. Nie
chce już od Ciebie miłości przyjacielskiej… To już mi nie wystarcza.
Od kiedy zginął Ron, zrozumiałem, ze mam tylko Ciebie. I byłaś tak blisko
mnie, że…pokochałem Cię jak kobietę…
Hermiona patrzyła na
niego ze zdziwieniem. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nie mogła
wydobyć z siebie głosu. Fala sprzecznych uczuć wlała się do jej serca. Takie
nagłe wyznanie, sprawiło, ze jej racjonalne myślenie zupełnie wysiadło i
chyba po raz pierwszy w życiu nie wiedziała, co ma powiedzieć.
-To tak
jak zakazany owoc… Im dłużej patrzy się na niego, tym bardziej się go
pragnie. I każdego dnia, gdy Cię obserwowałem, stawałaś mi się coraz
bliższa…
Hermiona nie wiedziała, co ma zrobić. Czy zatkać uszy
czy słuchać. Nawet nie umiała mu przerwać czy powiedzieć cokolwiek.
/>-Prze…-wyjąkała
Harry przerwał. Popatrzył na nią z pytaniem,
wyraźnie oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi
-Nie chcę tego
słuchać… Dlaczego mówisz mi to dzisiaj i tak nagle?
Harry zamknął
dotychczas otwarte usta.
-Już nie mówię- stwierdził tak sucho jak
poprzednio – Tylko miałem…Jakąś głupią i niezrozumiała nadzieję.
Nie wiem jak mogłem wpaść na to, że czujesz coś podobnego jak ja.
/>Zamilkli, ale żadne nadal nie wstało. Siedzieli na swoich miejscach
uparcie, jakby każde oczekiwało, ze to drugie odejdzie. W głowie Hermiony
odbijały się słowa: „ … pokochałem Cię jak
kobietę…”. Zamknęła oczy i wyszeptała
-Jesteś
okrutny…
Harry zaśmiał się gorzko
-Ja? Ja jestem okrutny?
Przepraszam, jeśli uraziłem Cię tym, co powiedziałem. Jasne, przecież taki
sobie Harry Porter nie ma prawa kochać, wielkiej Hermiona Granger… Nie
musimy być już więcej przyjaciółmi skoro tak Cię razi moja
obecność…
-Rzeczywiście, nie chce by tak było…
-Jasne,
dzięki, ze dałaś mi znać…
-Ja też chcę czegoś więcej
/>-Szkoda, ze nie powie… Co?
-Kocham Cię…
/>-Ale…
-Kocham Cię!
Hermiona nawet nie czekając na
dalszy przebieg wypadków, wychyliła się i pocałowała go miękko. Harry
siedział chwilę sztywno, w szoku, jednak po chwili zaczął oddawać pocałunek
z równą namiętnością. Hermiona powoli zawinęła ręce wokół jego szyi. Nie
wiedziała czy postąpiła dobrze, ale to była ostania szansa na powiedzenie mu
tego. Mogła nigdy więcej nie mieć takiej okazji. Mogli nigdy się już nie
zobaczyć, a ona nie chciała zabrać tej tajemnicy do grobu. Musiał wiedzieć,
choćby nie był w stanie sam tego poczuć. Z jej ust wyrwał się cichy jęk,
kiedy poczuła jak jego język przesuwa się wzdłuż jej dolnej wargi. Powoli
otworzyła je a jego spragniony dotyku język wkradł się do jej ust pieszcząc
podniebienie. Poczuła jak jego silne ręce obejmują jej szczupłą talię,
przyciągając ją do siebie mocno, tak, ze mogła poczuć najmniejszy fragment
jego ciała. Po chwili obojgu zaczęło brakować oddechu. Powoli przerwali
pocałunek, pocałunek bezwładna głowa Hermiona upadła na jego ramię. Ścisnął
ją jeszcze mocniej zatapiając twarz w burzy brązowych loków. Czuł
przyspieszony rytm jej serca i płytki oddech. Ostrożnie oblizał wargi chcąc
jeszcze raz poczuć jej smak. Wdychał tak słodki charakterystyczny dla niej
zapach. Pachniała ciepłym wiatrem i delikatnymi perfumami. Westchnął
/>-Czy chciałbyś…?-zapytała
Ostrożny uśmiech zaigrał na jego
ustach
-A ty?
Poczuł jak delikatnie kiwa głową. Ostrożnie
przejechał dłonią po jej plecach i pochylił głowę ostrożnie szeptają do jej
ucha
-Chcę tego najbardziej na świecie
Uśmiech zakwitł na jej
ustach. Do poranka zostało zaledwie kilka godzin. Niedługo na niebie
zaświtają różowe pasma a razem z ucieczką granatu spod sklepienia nad ich
głowami, zniknie i skończy się bezpowrotnie pewien etap w ich życiu, a
zacznie nowy. Bardziej niebezpieczny, pełen strachu o jutro. Ale teraz
liczyła się tylko ta jedna chwila. Ten dzień, ta godzina, ta minuta. Liczyli
się tylko oni i ciepło bijące od każdego z nich. To wszystko wydawało się
kompletnym szaleństwem, ale czym byłoby życie bez odrobiny adrenaliny? Nie
wiedzieli czy zobaczą się jutro, czy może rozstaną się na zawsze. Ważne, że
teraz tu pod dębem, na którym niedawno każde z nich wygrawerowało swoje
imiona, zdecydowali się na ten krok. Hermiona ostrożnie podniosła głowę.
Ujrzała, że Harry opiera głowę o pień drzewa z zamkniętymi oczami.
Westchnęła i ostrożnie wyciągnęła rękę. Palcem wskazującym zaznaczyła kontur
jego blizny. Wychyliła się trochę i powili poprawiła ślad ustami. Czuła na
szyi jego ciepły oddech i jego usta błądzące po jej brodzie. Delikatnie
odsunęła twarz w dół i dotknęła wargami jego ust. Całowali się w pełnym
namiętności i rozpaczy geście. Harry ostrożnie wysunął ręce i dotknął
opuszkami palców zapięcie jej szaty. Odpiął je zsuwając z jej ramion czarny
materiał. Oderwał się od jej ust i zaczął muskać jej szyję. Powoli odchyliła
głowę jęcząc cichutko, kiedy jego mokry język wślizgnął się w zagłębienie w
jej szyi. Zachęcony tymi dźwiękami Harry zaczął rozsupływać jej krawat
odkrywając dalsze partie jej ciała. Ona tymczasem wplotła palce w jego
czarne kosmyki przysuwając go jeszcze bliżej siebie, tak, że teraz czuł
najmniejszy kawałeczek jej ciała. Uśmiechnął się ostrożnie i oddalił się od
jej ciała. Pociemniałymi z pożądania oczami zajrzał w jej tęczówki
spodziewając się choćby kropelki strachu w tym morzu miłości. Jednak jej nie
dojrzał. Uśmiechnął się ostrożnie i zaczął przebiegać placem po jej
policzku. Patrzyła na niego z upartością oczekując choćby najmniejszego
znaku, który mógłby zdradzić jego zamiary. Jednak nie dojrzała niczego.
Tylko pragnienie. Westchnęła i odpięła jego szatę Zsunęła ją z jego ramion.
Uśmiechnął się i przeciągnął jej sweter przez głowę. Na nieskalanie czystej
białej, koszulowej bluzce odznaczały się kontury koronkowego stanika.
Uśmiechnął się i przejechał dłońmi po jej piersiach. Jęknęła głęboko
oczekując śmielszych pieszczot, jednak on jakby nie zauważył jej niemego
błagania o rozkosz. Niecierpliwe odpinał małe, zgrabne guziczki. Odsłonił
jej ramiona. Ostrożnie przebiegł po nimi dłońmi. Hermiona zadrżała z zimna i
podniecenia. Powoli pochylił się i złożył na białym ramieniu, mokry
pocałunek. Westchnęła. Jej dłonie wędrowały w dół w poszukiwaniu brzegu jego
szarego swetra. Niecierpliwie pociągnęła ciepły kawałek materiału poprzez
jego głowę. Uśmiechnęła się, kiedy kilka czarnych kosmyków jego włosów
spłynęło na jego czoło zasłaniając mu widok, a okrągłe okulary zsunęły się
niemal na sam czubek nosa. Delikatnie pociągnęła je za oprawki, całkowicie
zdejmując. Ostrożnie, tak, aby ich nie potłuc złożyła ucha i schowała do
kieszeni jego szaty, która leżała tuż obok nich. Potem delikatnie odgarnęła
mu włosy z czoła. Mimowolnie podniósł głowę. W jego oczach płonął istny
ogień pożądania. Uśmiechnęła się i pocałowała go lekko. Zatonęli w tym
pocałunku. Harry ostrożnie opadł do tyłu kładąc się na ciepłej ziemi.
Hermiona poszła w jego ślady ostrożnie układając się na nim. Niecierpliwie
odpiął ostatnie guziki jej bluzki, całkiem ją z niej zdejmując. Uśmiechnęła
się i ostrożnie podniosła, siadając okrakiem na jego nogach. Objął ramionami
jej szczupłą talię. Jego ciepły uścisk wędrował coraz bardziej w górę. Po
chwili dotarł do osłoniętych, zaledwie małym skrawkiem materiału piersi.
Jęknęła, kiedy zaczął pieścić odznaczające się, twarde sutki. Jego ręce
powędrowały przez jej plecy do sprzączki biustonosza. Ostrożnie ją odpiął i
zsunął z jej ciała. Wciągnął powietrze, kiedy jego oczom ukazały się dwie
miękkie, nabrzmiałe wypukłości z szczytem koloru ciemnych jarzyn. Kiedy
zobaczyła jego wzrok wbity w jej piersi, krew napłynęła do jej głowy a
policzki zaróżowiły się nieznacznie. Bała się, że okazała się nie
wystarczająco ładna dla niego. Czekała w napięciu nie śmiejąc nawet się
ruszyć. Po chwili podniósł twarz i wyszukał jej spojrzenie. Dał jej drobny
uspokajający uśmiech, a kiedy powoli przysunął ją do siebie w ciepłym
uścisku, odetchnęła z ulgą. Całowali się namiętnie nie myśląc o niczym innym
poza sobą. Poczuła jak jego sprytne palce wsuwają się pod jej spódnicę.
Nieświadomie wbiła paznokcie w jego ramiona, kiedy poczuła, jak jego dłonie
ostrożnie gładzą jej pośladki. Uśmiechnął się widząc tę torturę w jej
oczach. Niemal błagała go o to, aby wreszcie połączył się z nią w namiętnym
uścisku. Gładziła jego kark, co jakiś czas zmysłowo drapiąc paznokciami.
Jęknął, kiedy wzięła do ust płatek jego ucha. Bez namysłu ściągnął z niej
spódnicę. Niecierpliwość pochłaniała ja niczym żywy ogień. Jednym ruchem
ręki zdarła jego koszulę. Pochyliła się nad nim i ostrożnie zaczęła pokrywać
jego klatkę piersiową czułymi pocałunkami. Jęknął głośno, przyciskając ją
mocniej do siebie. Ostrożnie wzięła do ust, jedną z jego brodawek. Zagryzała
ją i ssała, wyraźnie domagając się, jęków rozkoszy. Spełnił jej pragnienie.
Z jego ust raz po raz wyrywały się dźwięki, które oznaczały, ze jej
pieszczota sprawiała mu przyjemność. Zręczne paluszki dziewczyny powędrowały
do zapięcia jego spodni i szybko odpięły guzik i rozsunęły zamek
błyskawiczny. Uśmiechnęła się i ostrożnie nacisnęła jej wargi do jego.
Całowali się namiętnie, podczas, gdy Hermiona zsunęła z jego nóg zarazem
spodnie i bokserki. Uśmiechnął się do jej ust i ostrożnie powiódł dłońmi po
jej plecach. Jego dłonie wsunęły się za gumkę jej majtek. Ostrożnie wodził
dłońmi po jej pośladkach. Zaśmiał się, widząc jak jej oczy rozszerzają się z
każdym ruchem. Ścisnął jej pośladki, wyciągając z jej ust jęk. Wygięła się
łukowato, naciskając swoją kobiecość do jego wzniesienia. Traktując to jak
zaproszenie, zdjął jej majtki, sprawiając, że leżała na nim zupełnie naga.
Słyszał jej głośne oddychanie. Przewrócili się dla wygody. Harry podniósł
głowę i zajrzał głęboko w jej oczy
-Czy… jesteś pewna?-
zapytał
-Jak najbardziej- powiedziała cicho delikatnie go całując
/>Uśmiechnął się i ułożył miedzy jej nogami. Z ostatnim spojrzeniem na jej
twarz zamknął powieki o ostrożnie w nią wszedł. Zatrzymał się na chwilę i
biorąc głęboki oddech, przerwał jej barierę. Do jego uszu dotarł głośny
krzyk bólu. Niemal natychmiast otworzył oczy i spojrzał na nią. Zaciskała
mocno powieki, z których ciekły łzy. Ostrożnie starł je ręką i posadził
delikatny pocałunek na jej oczach.
-Proszę, tylko rusz się
Bez
słowa spełnił jej polecenie. Na jej twarzy widział grymas bólu, jednak nie
przestawał. Jej cechy coraz bardziej się odprężały, a na twarzy pojawiał się
uśmiech. Poczuł ulgę, kiedy podniosła biodra ku górze, dając mu znak, aby
przyspieszył. Czuł jak pragnienie zjada go od środka. Ruszał się coraz
szybciej i szybciej. Hermiona zgrała się z jego rytmem i już po chwili
ogarnęło ich szaleństwo. Tempo stawało się z każdym ruchem coraz szybsze.
Ich oddechy były płytkie i nierówne. Nagle Hermiona poczuła, ogromne ciepło,
które rozlało się po jej ciele. Krzyknęła w ekstazie. Harry uśmiechnął się
ostrożnie. Wystarczyło kilka więcej ruchów, a i on dotarł do szczytu
przyjemności. Jęknął gardłowo nie mogąc dłużej się kontrolować. Hermiona
poczuła, jak wypełnia ją ciepły płyn. Uśmiechnęła się ostrożnie i
przyciągnęła go do siebie. Jego głowa opadła na jej piersi.
-Kocham
Cię- wyszeptał
-Kocham Cię- odbiła i ostrożnie złożyła pocałunek na
jego czole.
Ich oddychanie wracało do normalnego tempa. Ostrożnie
objął jej talię i powiedział
-To było...Tak cudowne
Uśmiechnęła
się kiwając głową.
-Chciałabym przeżyć więcej takich nocy- odrzekła
czując ból w sercu na myśl o tym, że już niedługo ten czar pryśnie.
/>Ściskał ją mocno, jakby dając jej znak, że on zawsze będzie tam dla niej.
-Proszę, nie zostawiaj mnie- wychrypiała, bojąc się, że łzy zaczną
płynąć po jej policzkach.
Podniósł głowę i spojrzał w jej oczy.
/>-Jeśli tylko, tego chcesz
Jęknęła przyciskając swoje usta do jego
/>-Chce tego bardziej, niż myślisz. Jesteś mi potrzebny, jak
powietrze…
Uśmiechnął się ostrożnie
-Wyjdź za mnie…
Dwie łzy wypłynęły z jej oczu, kiedy usłyszała, co mówi. Po raz
kolejny przycisnęła swoje wargi do jego
-Tak, tak…-szeptała-
Tylko, już nigdy mnie nie zostawiaj
-Nigdy- obiecał
Kolorowe
barwy poczęły rozjaśniać granatowe niebo. Świt nadchodził, kończąc noc pełną
czarów. Dwoje kochanków leżało na trawie ściskając się mocno. „Nie
zostawiaj mnie”…
The End