Kto szuka dobra, z trudem je odnajduje, zło
natomiast i bez szukania można znaleźć.
Demokryt
/>Odcienie szarości
Yaten
Rozdział 1
- One
nigdy...cię nie interesowały? – zapytał Adrian z niedowierzaniem. Nie
mógł zrozumieć swego kolegi. Zbyt uwielbiał tą swoją fascynację, swoje
podekscytowanie, by mógł w ogóle domyślać się, że nikt nie podziela tego
zainteresowania.
Tomek jednak bez żadnych emocji wpatrywał się w
gibkie dziewczyny odziane w skromne cekinowe staniki i takie majteczki
tańczące przy rurach. Jedyne co w nich w nich podziwiał to zdolność
akrobatyczne.
- One są zbyt ... nieosiągalne. – odpowiedział
wciąż mutującym głosem – Zbyt nieprawdziwe, by stanowiły obiekt
pożądania, rozumiesz?
- Wolisz mieć kogoś, kogo możesz w każdej chwili
złapać i wyobracać? – zapytał nie odrywając wzroku od powabnych
dziewczyn.
Chłopak jednak jedynie westchnął zdegustowany.
Odgarnął burzę czarnych loków opadających na czoło i zaczął rozglądać się
dookoła. Hałaśliwa, chaotyczna muzyka utrudniała koncentrację, zbieranie
myśli, różnokolorowe światła zaś uderzały po oczach, sprawiając że to co
przed chwilą było wyraziste, teraz okrywała zasłona mroku.
Przyglądał się tym wszystkim parom i samotnym osobom podpierającym kontuar-
nieźle już spici alkoholem, każdy myślał że to on jest centrum całej zabawy.
Tak zapewne zabijają kompleksy, a może myślą że tu właśnie znajdą wielką
miłość swojego życia? Jak na ironię, w tych nocnych klubach najczęściej
lądowali nieudolni romantycy, próbujący pokazać że są kimś, zaraz po tym,
jak stoczyli się na samo dno.
Czuł do nich obrzydzenie. Sam nie
był lepszy- sam nie wiedział czemu dał się zaciągnąć koledze do tego klubu.
Może dlatego, że nie wierzył że wpuszczają tu też szesnastolatków? Z pewnym
zdenerwowaniem kupił w budce wejściówkę po czym na lekko trzęsących się
nogach podszedł do wejścia, gdzie czekali dwaj goryle. Miał wrażenie, jakby
cały wieczór spędzili tu tylko po to, żeby móc ich teraz wyrzucić. Adrian
jednak jednemu z nich wcisnął do ręki dziesięć złotych i przekroczyli próg
tego przybytku bez najmniejszych problemów.
- Idę do toalety –
zakomunikował Tomek i szybko odsunął się od podestów z lśniącymi rurami. Nie
wiedział gdzie iść. Usiąść, skryć się w cieniu nie niepokojony przez nikogo.
Nie chciał jednak opuszczać klubu, choć nie umiał znaleźć po temu
konkretnych powód. Bo co, że zostawiłby kolegę? Specjalnie się tym nie
przejmował, Adrian z pewnością by tego nie zauważył- był zbyt przebojowy,
żeby stracić grunt pod nogami z tak błahego powodu.
Usiadł na
wysokim krześle przy kontuarze. Zbyt wiele osób tu popijało w samotności, by
wyróżniał się z tłumu, a stąd miał naprawdę świetny widok na pozostałych
ludzi- wielką radość sprawiało mu obserwowanie zachowań innych. Jakby byli
zwierzyną doświadczalną, którą można zamknąć w konkretnych schematach
zachowań.
- Poproszę colę – oznajmił barmanowi, który przecierał
jedną ze szklanek białym ręcznikiem.
Zastanowiło go to, że w
większości filmów i książek barmani przed obsłużeniem klienta zawsze
wycierają szklankę. Zawsze białym ręcznikiem. Kolejny stereotyp, a jakże
prawdziwy,
Zauważył teraz na ustach mężczyzny drwiący
uśmieszek. Zapewne uważał go teraz za gówniarza, który nawet nie zamówi
porządnego drinka. Tomek jednak nigdy nie pijał alkoholu- był na to zbyt
dobry. A pozostali jakoś to akceptowali, choć pod jego nieobecność
naśmiewali się z tego.
Barman jednak bez słowa wziął z lodówki
butelkę, otworzył ją i przelał jej zawartość do szklanki.
- Dwa
trzydzieści – prawie burknął pod nosem.
Chłopak bez słowa
wyjął z kieszenie pięciozłotową monetę i położył na ladzie.
- Zatrzymaj
pan resztę – powiedział siląc się na dorosły ton, co zapewne wyszło
komicznie widząc reakcję barmana.
- Prawiczek? – usłyszał za sobą
kobiecy głos. Dziwny, jakby wyprany z jakichkolwiek emocji.
Już
miał się obejrzeć, kiedy zauważył że kobieta zajmuje wolne miejsce obok
niego. W przebłyskach światła zdążył zauważyć, że na swoje wyjątkowo zgrabne
ciało narzucona jest lekka, czerwona sukienka, która wiele odsłania. Miała
krótko ścięte, proste, czarne włosy. Twarz miała umalowaną dość oryginalnie-
całą upudrowaną, oczy podkreślone intensywną, czarną kredką usta zaś
zaznaczone bordową konturówką.
Ręką sięgnęła do torebki i wyjęła
papierosa. Zapaliła. Jej ruchy były płynne i pełne gracji. Tomek z całą
pewnością mógł przyznać, że nigdy nie spotkał takiej kobiety.
-
Prawiczek? – powtórzyła pytanie.
Rozdział 2
Julia odrzuciła od siebie sukienkę. Stała teraz przed nim w całej swej
okazałości- wyginała się do tyłu tak, by podkreślić wielkość swych piersi,
brak zbędnego tłuszczu i krągłość pośladków. On jedynie jak zahipnotyzowany
wpatrywał się w jej gładkie, lśniące ciało. Nie potrafił oderwać wzroku od
owalnej twarzy na której błyszczała para wielkich, niebieskich oczu i
namiętne usta.
- Nie jest jeszcze za wcześnie? – zapytał Patryk
trzęsącymi się dłońmi ściągając z siebie koszulkę. Niczym drewnianej kukle,
każda kończyna ciążyła mu i była niewygodna. Wstydził się siebie.
Stał jedynie w spodniach czując łaskoczący dywan pod swoimi stopami. Jego
oczy wyrażały wielką niepewność.
- Mamy dopiero szesnaście lat...
/>- Więc robimy wszystko zgodnie z prawem...- mruknęła niczym zmysłowa
kotka, po czym bez ostrzeżenia rzuciła się na niego. Przewróciła go na łóżko
i przywarła swoimi ustami do jego. Nachalnie wcisnęła mu język i całowała.
Czuła się przyjemnie, czuła się kochana, pewna siebie. Wreszcie.
Ręką
zaczęła jeździć mu po brzuchu próbując znaleźć zimny, metalowy guzik spodni.
Uchwyciła go pewnie i odpięła. Zręcznym ruchem odpięła rozporek i zaczęła
zdzierać z niego ubranie.
Odsunęła od niej swoją twarz i patrzył na
nią z przerażeniem. Nie znał jej takiej do tej pory- wrażliwa, sympatyczna
dziewczyna zamieniła się w nieopanowanego demona seksu. Wzrokiem omiótł jej
jasny pokój, jego spojrzenie przykuła „Sztuka kochania” Fromma
na półce. Przypomniał sobie jeden z cytatów.
- Miłość to nie tylko...-
wypowiedział powoli, kiedy ona zaczęła go pieścić.
- ...uczucie, to
także osąd...
Leżał teraz pod nią zupełnie nagi.
-
...decyzja...
Zaczęła powoli uderzać na niego, a on nie potrafił
nawet się poruszyć. Był jak sparaliżowany mieszaniną strachu i miłości.
/>- ...poznanie.
Ona jednak nie ustawała.
***
- Myślisz, że
jestem nieczułą egoistką? – zapytała stojąc do niego plecami. Zapinała
właśnie swoją sukienkę. Teraz wolała nie patrzeć mu w oczy- wstydziła się,
że uległa popędowi. Nie zdziwiłaby się, gdyby już jej nie chciała. Ale ona
musiała...Czuła silną wewnętrzną pokusę, której nie sposób byłoby się
oprzeć. Czy tego samego uczucia doznawała Ewa, kuszona przez szatana?
– Tak... – szepnęła niemalże do siebie. Jego głos przepełniony
był smutkiem. – Ostatni akt miłości, ostatnie pożegnanie, mam rację?
Oczywiście, że mam.
Patryk leżał na łóżku wpatrując się w nią
beznamiętnym wzrokiem. Słuchał jej, nic jednak do niego nie dochodziło. Nie
rozumiał sensu jej słów. Stało się, owszem. Mógł nawet przyznać, że było
przyjemnie. Role się odwróciły- teraz ona żałowała tego co się stało, mimo
że wcześniej nalegała, on zaś w głębi duchu wiedział, że opór był
bezsensowny.
- Ja...nie chcę z ciebie rezygnować. – przyznał
zadowolony.
- Nie...? Przecież...byłam zła.
- Czy uleganie pokusom
jest złe? Carpe diem, żyj chwilą.
Obróciła się powoli i spojrzała na
niego. Teraz nie był jej Patrykiem, jej statecznym, niemalże nudnym
chłopakiem.
- Carpe diem? Od kiedy to wyznajesz taką filozofię? –
zapytała zdziwiona.
[opowiadanie już zakończone- będą dwa
rozdziały co dwa dni]