niesamowite, ale może się Wam spodoba
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='smile.gif'>
Tylko nie bijcie, jakby co!
Spodziewam się napisać następne części (jeśli komuś przypadnie do gustu),
nawet mam już pomysły
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='smile.gif'>
"Nie podoba mi się tu. Stanowczo
mi się nie podoba. Muszę coś z tym zrobić... Bo jeśli nie ja, to kto?"
- Ksyder bił się z tymi myślami już nie po raz pierwszy - bił się na pięści,
na noże, na miecze - jednak żaden z tych sposobów nie był skuteczny. Za
każdym razem wygrywała beznadziejność. Bał się, że nie sprosta zadaniu,
które chciał przed sobą postawić. Było mu ciężko. Niezwykle ciężko, jak na
zaledwie dwudziestoletniego chłopaka, który miał przed sobą całe życie. Tak,
Ksyder chciał zniszczyć świat. Dlaczego?
W czasie swojego krótkiego
życia doświadczył wiele - więcej nawet niż osiemdziesięciolatkowie żyjący
wiek przed nim. Żył przed Wielką Bitwą, uczestniczył w niej, naprawiał jej
zniszczenia - właściwie jego życie śmiało można by nazwać jednym wielkim
pobojowiskiem. Jednak Ksyder sądził inaczej - mówił, że to świat jest
wielkim pobojowiskiem, a nie on. O, jakże się mylił!
Wielka Bitwa
miała miejsce trzy lata temu. Świat podzielił się na dwa obozy - Wschodni i
Zachodni (jakby ludzie nie byli w stanie wymyślić ambitniejszych nazw).
Bitwa ta była tylko jednym z epizodów wojny trwającej już bez mała 12 lat.
Jednak był to epizod bardzo ważny - ba, wręcz najważniejszy - to on
zadecydował o wyniku całej wojny. Remis. Czy to nie śmieszne? Remis na
naszym świecie - paradoks - inaczej się tego ocenić nie da. W czasie
Wielkiej Bitwy zginęli wszyscy wojownicy. Nikt nie wyszedł z niej żywy.
Oprócz Ksydera. Uciekł. Stchórzył i wymknął się cichaczem właściwie na samym
jej początku. Z tego, co wiadomo, nikt inny tak nie zrobił. A i o ucieczce
Ksydera wiedziało niewielu.
Nastały wielkie dni Pokoju. Wszystko powoli
zaczynało wracać do normy - odbudowywano domy, pałace, ratusze, wiarę w
ludzi. Świat odradzał się na nowo. Jednak Ksyder twierdził, że świat robi to
źle - na gruzach wojny nie może powstać nic dobrego. Cały świat przesiąknie
od środka nienawiścią, zdradą, zawiścią i bólem. Tak nie może być, on,
Ksyder, nie może do tego dopuścić. Zniszczy świat! On jeden zniszczy
świat, aby nikt nie musiał już żyć w grzechu i zakłamaniu. Pytanie brzmi:
jak?
Plan Ksydera pozostawiał sobie wiele do życzenia, ale chłopak, na
szczęście lub nie, nie był tego świadom. Uważał swój plan za genialny, wręcz
przełomowy. Wykształci się na najlepszych uniwersytetach na świecie (przyjmą
go z łatwością - po wojnie nastał niż demograficzny), będzie nieustannie
kuł, kuł i kuł, aż osiągnie szczyty. Wtedy z łatwością uda mu się dosięgnąć
poziomu wyższych sfer, a stamtąd już krótka droga do opanowania świata i
wysadzenia go w powietrze.
Pierwszy plan Ksydera był z góry skazany na
niepowodzenie, jednak wiara jego zaćmiła mu rozum. Uczył się nieustannie
dniami i nocami, prawie nie spał, wiecznie nie dojadał i słaniał się na
nogach, jednak jego umysł działał na najwyższych obrotach. W ciągu 23 lat
studiów wchłonął w siebie tyle wiedzy, ile nie miał jeszcze nikt na świecie.
W tym samym czasie ślady wojny oraz Wielkiej Bitwy zupełnie zanikły.
Powstawało nowe pokolenie, które wojny tej nie znało i chciało wprowadzać
własne zwyczaje. Najlepiej przemocą lub pieniędzmi. Albo oboma sposobami na
raz. Ksyder uczył się tak dużo i tak intensywnie, że nie dostrzegł tej
zmiany - nie zauważył, że teraz lepiej jest mieć pieniądze i wtyki, niż
wiedzę. Zagapił się. Gdy dostrzegł swą pomyłkę o mało nie dostał zawału.
Postanowił jednak próbować. Startował w kilku wyborach na króla państwa,
kiedy zobaczył, że nie ma szans z powodu braku pieniędzy, postanowił obniżyć
nieco poprzeczkę i kandydować na pomniejszego urzędnika. I to nie raz, i nie
dwa. To były setki razy - setki wyborów, w których mu się nie powiodło.
Wszystko nadaremno. W ten sposób minęło kolejnych 5 lat jego życia. Dopiero
po tym czasie dostrzegł, że jego plan był błędem. "Do trzech razy
sztuka..." pomyślał i wziął się za układanie następnego planu
zniszczenia świata. Tym razem jego plan miał być dużo lepszy...
------------------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------
mam
nadzieję, że nie ma żadnych krzaków