Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Słodka Zemsta
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu
Milina
Widzę, że u Was taki niepisany zwyczaj - wstęp przed długim tekstem. A ja bez gadania, bez tytułu. Krótko, bezpośrednio z serca biggrin.gif .

Gdzieś tam, daleko, kończył się świat. Dokładnie widzisz granicę - stoisz na ukwieconej łące i patrzysz w dal na cienką, ciemną linię. Gdy powoli zbliżasz się do niej, a ona rozszerza się, nie jest już tylko sennymi punktami na odległym horyzoncie, ale szeroką, czarną głębią - wszystkim. Pustką, która czeka tylko na Ciebie, byś do niej wskoczył. Możesz przysiąść obok na soczystej trawie pod pięknym, lazurowym niebem, przyglądać się, podziwiać cały majestat nieskończoności, ale ja poczułem tylko ukłócie w piersi. I błysk. Spadałem w dół.
A może to wcale nie jest na żadnym końcu świata? Może miejsce znajdziesz w swojej duszy. Nie wiem, gdzie dokładnie. Pojawiło się dzisiejszej nocy. Miałem sen. Zwykle nie śnię. To było coś wyjątkowego - czułem to gęste, nieruchome powietrze, dotykałem świeżą trawę... Jakby wszystko działo się naprawdę. Byłem nieszczęśliwy. Coś złego musiało się stać. W mojej głowie Twój głos wołał mnie po imieniu... Gdy byłem niedawno z Hardodziobem na górze, myśl o tym dręczyła mnie przez cały czas. Nie wierzę w prorocze sny, nigdy nie interesowała mnie przyszłość. Co ma być - będzie! Zaintrygowało mnie to jednak na tyle, by napisać. Nie, nie wyślę go do Ciebie sową... Po prostu napiszę. Może list wpadnie kiedyś w Twoje ręce...?
Wiem, że moje obawy są bez podstawne, nie ma się czym martwić, ale mam złe przeczucia. Sam wiesz, w jakim świecie i w jakich czasach żyjemy. Nigdy nie wiadomo kiedy i z czyjej ręki nadejdzie najgorsze... Ufam, że niebawem się spotkamy i będziemy mogli w końcu porozmawiać w cztery oczy, tak od serca. Że nie muszę w tym momencie pisać, jak bardzo jestem szczęśliwym człowiekiem, mimo okoliczności, zła, którego doświadczyłem. Zwykle jestem zdania, że powinno pamiętać się tylko dobre chwile - a było przecież ich aż tak wiele!
Bądź dalej dobrym czarodziejem i człowiekiem w złych czasach.
Trzymaj się, Harry...
Twój Łapa.

Może nic nie warte, oklepane. Ale jak każdy może tongue.gif ...
Magya
QUOTE(Milina @ 05.05.2005 22:43)
Widzę, że u Was taki niepisany zwyczaj - wstęp przed długim tekstem. A ja bez gadania, bez tytułu. Krótko, bezpośrednio z serca biggrin.gif .

*


to był wstęp tongue.gif

Mam mieszane uczucia. Takie... dziwne. Podobało mi się. Zobaczymy jak inni to ocenią smile.gif
Moonchild
Echhh.. A już myślałam, że to nie będzie kolejne opowiadanie skojarzone z HP... Początek mi się podobał. Jest ciekawie i orginalnie napisany, ale dalej już to nie jest to.. Niestety nie podoba mi sie.
Milina
QUOTE(Moonchild @ 06.05.2005 18:52)
Echhh.. A już myślałam, że to nie będzie kolejne opowiadanie skojarzone z HP...
*


Wydawało mi się, że imiona bohaterów nie mają żadnego znaczenia. Równie dobrze można wpisać jakiekolwiek inne. Tak samo mogłaby to, przy małej modyfikacji końcówki, być opowieść o każdym z nas... I tak miałam napisać - przełamywanie własnych emocjonalnalnych barier, słabości itp... Skoro to potterowskie forum, oczywistym wydało mi się nawiązanie do HP. Wyszło jak wyszło.
Siobhan
Za krótkie, by można było powiedzieć dużo.
Mnie nie przeszkadza, że o HP. Ważniejsze jest, żeby było dobrze, ładnie napisane i z pomysłem. Ty piszesz fajnie smile.gif
Moonchild
QUOTE
Wydawało mi się, że imiona bohaterów nie mają żadnego znaczenia. Równie dobrze można wpisać jakiekolwiek inne. Tak samo mogłaby to, przy małej modyfikacji końcówki, być opowieść o każdym z nas...


No tak. Tylko, że skoro dałas tutaj imiona bohaterów z HP, to od razu każdemu nasuwają się jakieś skojarzenia. A w tym wypadku (przynajmniej jak dla mnie) te skojarzenia działają na niekorzyść całego tekstu...

Aha a tak przy okazji to już koniec? Bo takie jakieś... krótkie..
Milina
Co do długości: jedyne, co mnie zaskoczyło w Waszych FF to to, że są takie wielowątkowe, przepełnione bohaterami i ... przez to takie długie. Pewno tak ma być. Ale całe powieści produkować...?
W tym postawiłam na jeden wątek i wg mnie wyczerpująco go rozwinęłam. Tak, tego FF to już koniec.
Siobhan
Ja nie umiem pisać krótkich FF, bo nigdy nie mam pomysłów, które dałoby się tak zrealizować. wink.gif
Długość w ogóle nie jest ważna.
Child
Każdy facet ci powie, że długość ma znaczenie! ;}

krótko. jakoś tak bez zawiązania akcji. a przydałoby się hitchcockowe trzęsienie ziemi - to przyciąga uwagę ;>
Milina
Ekhem, ekhem...
Poganiani nieustającym pożądaniem gromadzonym od wielu lat, rzucili się na siebie, nie zważając na to, iż gapią się na nich tłumy. Harry i Hermiona zaczęli się obściskiwać...
Nie, no w sumie żartowałam. Ale i tak mi coś odbija, bo napisałam teraz na serio poniższe:

Słodka zemsta.

Przez ostatnie dwa lata Harry Potter bardzo się zmienił. Wszystkie krzywdy wyrządzone jemu i jego bliskim przez Voldemorta umacniały go, stawał się potężniejszym czarodziejem. Długimi wieczorami, dniami i nocami, z godnym podziwu zapałem wertował księgi zakazane, w nauce wyprzedził nawet Hermionę, która starała się wraz z Ronem mu pomóc. Po paru miesiącach potrafił praktycznie czynić cuda, o jakich nikomu się nie śniło a wszystko to, gdy chodził jeszcze do ostatniej klasy Hogwartu. Nauczyciele wiedząc, że gra o dobrą sprawę, pomagali mu. Przekazywali mu nadprogramowo swoją wiedzę, niekiedy z podziwem lub ze strachem, szeroko otwierając oczy, patrzyli na jego wyczyny i postępy jakie czynił. Chodził zamyślony. Czarny płaszcz powiewał za nim. Wiele rozmyślał. O życiu. O jego sensie. Wojnie z Voldemortem. A jego intensywnie zielone oczy lśniły. Złym blaskiem. Groźbą zemsty.

Czas płynął. Wieczny zegar tykał, a piasek w klepsydrze kończył się. Gdy piekło się rozpoczęło był deszczowy listopad.

- Harry, tak dalej nie może być! - powiedziała Hermiona widząc uśmiech na bladej twarzy przystojnego młodzieńca czytającego przy kominku gruby, czarny tom z okładką okutą łańcuchami. - Ty nie jesteś już człowiekiem! Zamieniłeś się w głodną zemsty machinę, której jedynym celem jest morderstwo!
Chłopak odgarnął sterczące włosy, zdjął okulary, które zjechały mu na sam czubek nosa i położył je razem z książką na stoliku obok. Z jego twarzy zniknął promień uśmiechu, a zagościła powaga, gdy spojrzał na nią swoimi pozbawionymi emocjami oczami. Teraz były silne i zimne jak lód, który zatrzymuje rwącą wodę. Miała wrażenie, że przeszywa ją nimi na wylot.
- A jeżeli masz rację? Dobrze wiesz, jak brzmiała przepowiednia. Albo ja, albo on. Jeżeli naprawdę przygotowywałem się? Jeżeli jestem już gotowy? Chcę by to wszystko się już skończyło...
- Oj przestańcie. Wy zawsze wszystko tak na poważnie. - Hermiona aż podskoczyła, gdy nieoczekiwanie do ich rozmowy wtrącił się Ron, który do tej pory zajęty był polerowaniem odznaki prefekta naczelnego w drugim kącie pokoju. Podszedł do nich i przypiął odznakę. Jego czerwona szata wglądała na nim wyjątkowo mizernie. - Daj mu spokój, Hermiono. Widziałem, co on już potrafi. A niby dlaczego Voldemort do tej pory nie dał znaku życia? Boi się go!
- Phi! Nie kpij sobie. - oburzyła się Hermiona. - Zmyliły cię miesiące ciszy? Ty go posyłasz na pewną śmierć! Nie pamiętasz, jakie rzeczy robił Voldemort, jak jest silny, jaką ma moc, do czego zdolni są jego poplecznicy? A Syriusz, a inni?
Zapadła grobowa cisza. Obydwoje zamarli, gdy spojrzeli na Harry'ego, który nie słuchał ich już, zacisnął pięści i zmrużonymi oczyma patrzył na ścianę deszczu za oknem. W opustoszałym pokoju wspólnym Gryfonów żywymi zdawały się tylko wesołe ogniki na kominku. Gdy zauważył, że zdziwieni przyjaciel przyglądają mu się, próbował udawać. Nie chciał ich martwić. Naprawdę się wtedy uśmiechnął...
- To może zagramy w gargułki?.. - Nie, Harry nigdy nie był wyzuty z ludzkich uczuć. Potrafił docenić przyjaźń. Kto tak równie dobrze znał jego lęki, jak ten piegowaty sceptyk i kochana Pani Wszystko Wiem?.. Syriusz...
W umyśle Harry'ego rodziła się wtedy ta myśl, że to już, że to teraz...

Była już noc, gdy smukła, szczelnie owinięta płaszczem postać szybkim krokiem oddalała się od zamku. Zamienił się w czarnego jelenia i popędził w las. Gdy niezauważenie wydostał się z terenów należących do zamku, deportował się do miejsca swojego przeznaczenia. Przeznaczenia Voldemorta. Wiedział, że Czarny Pan tam będzie, prawdopodobnie była to zasadzka na Harry'ego, ale po prostu musiał tam się udać. Blizna coraz bardziej dawała o sobie znać.
Bez trudu dotarł do opustoszałego teraz Departamentu Tajemnic. Nie powiedział nikomu o sowich planach. To była tylko jego walka. Tylko jedna śmierć tej nocy. Harry'ego albo Voldemorta. Niczyja więcej. Szedł powoli rozkoszując się być może ostatnimi chwilami w jego życiu. Nogi jak z waty same go prowadziły do sali z kamiennym łukiem. Każde odwiedzenie tego miejsca sprawiało mu zrozumiały ból, przywracało straszne wspomnienia. Teraz odwiedzi je już prawdopodobnie ostatni raz. Tu zaczęła się dla niego druga wojna i tu musi się skończyć. W sali panował mrok. Jedynie stara, zniszczona kotara zdawała się emanować sennym blaskiem. Hipnotyzowała. Szepty, które wydobywały się zza niej wołały go... Podszedł do niej bliżej i przejechał palcami po mistycznym materiale. Trudno było powiedzieć z czego była zrobiona. Delikatna w dotyku jak woda, zapraszała... Może gdy za nią wejdę, spotkam Syriusza?..
Serce zabiło mu mocniej, gdy za swoimi plecami wyczuł ruch, ktoś zaszurał butem. Jego blizna eksplodowała bólem. Z trudem powstrzymywał łzy. Zapaliły się wszystkie pochodnie na ścianch. Odwrócił się, zobaczył ich wszystkich. Grupę ludzi w ciemnych kapturach na głowach otaczających łukiem swojego Czarnego Pana, który niewiele się zmienił. Przybrał może jedynie kolejny, ostateczny etap nienawiści. Zaszeleścił czarnym płaszczem i podeszedł do Harry'ego.
- Potter... Mówisz, że dorosłeś już do tego, by nie uciekać na mój widok, stawić mi czoło? Nadal myślisz, że możesz mnie pokonać? - śmiech Voldemorta przeszył ciszę niczym setki igieł.
Harry zimno ocenił swoje szanse. Za sobą miał jedynie niezbadaną kotarę... Spojrzał po zebranych Śmierciożercach. Zatrzymał wzrok na swoim głównym wrogu. Spojrzał mu prosto w czerwone oczy. Czuł spływającą krew po policzku. Jego blizna krwawiła.
- Już wiesz, jaka była dalsza część przepowiedni? Ty albo ja. Nie możemy żyć na jedym świecie. Poczekaj chwilę. Będziemy sami. Nikt nie odda za mnie życia, nie zjawią się duchy twych ofiar. Tylko ja i ty.
- Zaraz zrobi się melodramatycznie. Skończ z tymi bredniami... Pogódź się z tym, że nie masz szans wygrać.
Tak, Harry zdawał sobie sprawę, że w czarach mimo swoich usilnych starań, nigdy mu nie dorówna. Czegoś się jednak nauczył przez te wszystkie lata. Miał plan, ale nie miał wiele czasu. Podniósł do góry ręce. Nie wyciągniął różdżki. Uśmiechnął się i szeptał coś, wzrok miał nieobecny.
Coś dziwnego działo się z otoczeniem. Powietrze stężało, zrobiło się gęste i ciężkie. Jakby wszystko zamarło w oczekiwaniu na dalszy bieg wydarzeń. Wokół Harry'ego i Voldemorta pojawiła się jasność, która otaczała ich ze wszystkich stron. Unieśli się kilka centymentrów nad podłogę. Wszystko działo się w ułamkach sekund. Oprzytomnieni Śmierciożercy zaczęli rzucać zaklęciami w jaśniejącą kulę, ale wszystkie gładko po niej spływały. Rozbawiony Voldemort, kazał im przestać.
- No i wymyśliłeś. Uważasz, że takimi szachrajstwami pokonasz mnie, Czarnego Pana? Tego, który zdmuchnął jak proch twoich rodziców i setki innych przed tobą?
- Więc jesteśmy juz sami. To, co tak miłościwie nazwałeś - choć może zdajesz sobie z tego sprawę - to tak silne pole magicze, tak przepełnione magią, że nie można w jego środku czarować.- oczy Voldemorta zwęziły się, spróbował wypowiedzieć zaklęcie, ale różdżka była tylko bezużytecznym kawałkiem drewna. dotknął jasności, ale cofnął oparzoną rękę. - Nie chwaląc się, sam to wymyśliłem, ale możesz się zapytać, masz do tego prawo, skąd wziąłem dość mocy, by to uczynić. Już ci powiedziałem, że to tworzy magia, lecz nie taka, jaką ty znasz. Użyłem takiej, jaką pogardzasz, jakiej nie rozumiesz. To magia miłości i tylko stwórca pola może ją cofnąć. - Pot mieszał się na twarzy Harry'ego z krwią, ale widać było na niej również upór i siłę. Nie zdradził mu tylko jednego - cały czas musi podtrzymywać pole, trudzić się, by złudzenie nie prysło jak bańka mydlana.
- Więc chcesz, bym udusił cię gołymi rękoma? To też potrafię... - Voldemort ostentacyjnie podwinął rękawy szaty.
- Nie, wolę zginąć godniejszą metodą. - twarz Harr'ego wykrzywiła się w dziwnym grymasie. W końcu to on dyktował warunki... Odpiął od paska dwa długie przedmioty. Jeden rzucił swojemu przeciwnikowi, który pochwycił go w locie. Wyjął z pochwy swój miecz Godryka Griffindora. W wakacje cwiczył szermierkę. Był najlepszy w grupie. - Teraz możesz posiekać mnie dosłownie na drobne kawałki. I wiedz, że ci już wybaczyłem. Wszystko zło, jakie wyrządziłeś światu i mnie, twoje postępowanie, które zabrało mi wszystko: szczęście, dom i rodzinę.
- Jak sobie chcesz.

Słońce już wzeszło, deszcz nie padał, gdy deportował się na piękne wzgórze pokryte świeżą, jasnozieloną trawą. Położył się na niej tak, że słońce świeciło mu prosto w twarz. Rozłożył ręce. Niedawno przesiąknięte krwią i potem, zniszczone szaty wyglądały jak nowe. Nie czuł już bólu z odniesionych ran. Blizna już nie paliła ani nie krawawiła. Nie było jej... Rana się zagoiła, blizna znikła. Wybaczył Voldemortowi, czuł wewnętrzny spokój.
- Wygrałem. Teraz już wiem, że to koniec. - uśmiechnął się. Świat zgasł.

- Od początku wiadomo było, że dokona wielkich rzeczy. Chłopiec z blizną, który przeżył... - mama powiedziała ostatnie słowa i zamknęła książkę. - Dobranoc, synku.
- Mamusiu? - już miała zamiar zgasić światło, ale na słowa syna zatrzymała się z ręką na włączniku - Czy to koniec magicznego świata?
Zamyśliła się i przysiadła na jego łóżeczku.
- Wiesz, z końcami wszystkiego jest dziwna sprawa. Dopóki w coś wierzysz i zatrzymujesz to tu, w swoim serduszku, nadal istnieje. Śpij już.
Zgasiła lamkę, pozostawiając Harry'ego zamyślonego.
Może i do niego kiedyś przyjdzie list spisany zielonym atramentem.

KONIEC.

A to jakie? Też za krótkie?
Bardzo proszę o ocenę tongue.gif
Ewelka
Nie no, mnie sie tam podobało smile.gif Szczególnie dobre było zakończenie, poprostu super wymyślone. Pisz nastęonego ficka. Pozdro!
Moonchild
Nie przepadam za takimi krótkimi opowiadaniami i jestem zdania, że powinnaś swoje pomysły bardziej rozwijać... A zresztą... nie będę się czepiać. Podobało mi się smile.gif
Carmen
Mnie podobala sie juz pierwsza czesc, wiec po parcie drugim, moglo sie to upodobanie tylko nasilic smile.gif. Ciesze sie, ze nie zrobilas z tego jakiegos kolejnego, pelnego heroizmu opowiadania, tylko wszystko to, co chcialas przekazac, przedstawilas pod postacia takiego krotkiego opowiadania.
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.