Rezygnuję z kontynuowanie "Mojego
kochanego synka". To niewypał. Możecie to usunąć, wystawić na
pośmiewisko, urządzić konkurs na najbardziej absurdalne zakończenie i wogóle
cokolwiek. To miała być "prawdziwa" historia. Dzisiaj zrozumiałem,
że nie powinienem pisać "prawdziwych" historii. Lepiej napisać
prawdziwą historię. Niech was nie zwiedzie forma. To dosyć osobisty tekst,
więc proszę o nie dopytywanie się co jest czym, itd. Zdajcie się na swoją
wrażliwość.
Żył sobie kiedyś szczęśliwy człowiek.
Szczęśliwy, bo miał swój dom. Miejsce, które kochał ponad wszystko na
świecie. Miejsce, którego nigdy nie chciał opuszczać, a kiedy już musiał,
marzył tylko o tym by do niego powrócić. Dbał o niego najlepiej jak
potrafił. Nie potrafił zbyt wiele, jednak niedostatki te zastępowała jego
miłość. Kaleka i ułomna, bo ludzka, ale szczera i czysta. Trzeba wiedzieć,
że nie miał tego domu od zawsze. Kiedyś po prostu do niego wszedł i
powiedział: "Tu chcę zostać". I został. Żył w szczęściu przez
jakiś czas, jednak nic na tym świecie nie trwa wiecznie. A najszybciej
przemija szczęście. Pewnego dnia człowiek ten powracał po dłuższej
nieobecności do domu. Kiedy ujrzał go na choryzoncie rozpromienił się cały i
przyspieszył kroku, pragnąc jak najszybciej znaleźć się w środku. Prawie
biegiem przebył ostanie metry dzielące go od drzwi i radośnie pociągnąłza
klamkę. Drzwi były zamknięte. Zaniepokojony chciał spróbować jeszcze raz.
Nie zdążył. Drzwi otworzyły się od wewnątrz. Stał w nich wysoki, dłuowłosy
mężczyzna. "To już nie jest twój dom" - rzekł tonem miękkim ale
stanowczym. Po jego twarzy przebiegł jakby cień złośliwego uśmiechu.
Człowiek spojrzał na niego mętnym wzrokiem. Nie było w nim złości. Była w
sercu. Złość i ból. Odwrócił się na pięcie i odszedł tłumiąc łzy. Jeszcze
raz spojrzał na dom. Widocznie nie umiał o niego zadbać. Może tak będzie
lepiej. Przyspieszył kroku. Wtedy stał się wędrowcem.
Wędrowiec
szybko pojął, że nie umie żyć bez swojego domu. Mimowolnie krążył wokół
niego, zataczając węższe lub szersze kręgi, wierząc podświadomie, że kiedyś
drzwi znów staną dla niego otworem. Wierząc, że może być tak jak dawniej.
Czasem nocą podkradał się bardzo blisko i patrzył. Widział, że nowy
właścieciel wcale nie dba o dom lepiej niż on. Widział, że to nie jest
odpowiedni człowiek. Którejś nocy, podczas takiej obserwacji zdał sobie
sprawę, dom jest pusty. Tamten człowiek zniknął. Odszedł. Z biciem serca
wędrowiec podkradł się pod próg i trzęsącymi się dłońmi pociągną za klamkę.
Drzwi były zamknięte. Odszedł smutny, ale zarazem pełen nadziei. Nadzieji,
że pewnego dnia będzie mógł wejść do środka. I będzie jak dawniej. Wędrował
dalej, tu i tam, jednak nigdy nie oddalał się zanadto od domu i często
zakradał się po próg. Nie miał odwagi pociągnąć za klamkę. Nie musiał.
Któregoś razu drzwi otworzyły się od wewnątrz. Wędrowiec zobaczył w nich
mężczyzne. Innego niż wtedy. Przyjrzał się mu i zrozumiał, ąe ten człowiek
ma prawo do tego domu. Wędrowiec nie mógł i nie chciał tegoi prawa gwałcić.
Wiedział, że dom jest i będzie w dobrych rękach. Wiedział, że musi odejść.
Odejść naprawdę...........
To oczywiście pierwsz częśc. Będzie
jescze druga.
Sir Momo Mumencjusz
Mum
13.05.2003 18:26
Bardzo mi się podoba.
Uwielbiam czytać rzeczy, co do których za każdym razem, gdy je czytam, to
odkrywam coś nowego. Poza tym ten tekst jako metafora jest idealny... Nie
będę opisywał moich wrażń, po jego przeczytaniu, bo nie umiem ich opisać.
Czekam tylko na dokończenie...
Rzeczywiście fajne, zastrzeżenia mam
tylko do literówek pod koniec i zdanka
border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'
cellspacing='1'>
QUOTE |
|
id='QUOTE'>Po jego twarzy przebiegł jakby cień
złośliwego uśmiechu.
class='postcolor'>
, które według mnie niezbyt
pasuje do całości
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='smile.gif'>. Raz czytając - mam też wrażenie, że zdanka
są za krótkie, innym razem - że odpowiednie - a w takim razie nic nie mówię.
A i zgadzam się z Sir Momem - jako metafora funkcjonuje bardzo dobrze.
...
Ja bym skończył to opowiadanko w tym momencie
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='smile.gif'>.
Odszedł. Pierwsze kroki były trudne, ale
on był bardzo zdeterminowany. Wiedział, ża podjął słuszną decyzję. Wiedział
też, że nie może się odwrócić. Mógłby wtedy dostać ataku pasji, a to byłoby
najgorszą rzeczą jaka mogłaby się stać. Podeptałby czyjeś szczęście i
ostatecznie przekreślił szansę na swoje. Przyspieszył. Z każdym następnym
krokiem napięcie opadało. Jego stopy stawały się coraz lżejsze. Tak jak
serce. Kiedy wyszedł na pobliskie wzgórze jego w twarz uderzył go chłodny i
rześki podmuch wiatru. Wędrowiec zachłysnął się nim i uśmiechnął się. To
było ostatnie miejsce z którego było widać dom. Nie obejrzał się. Pobiegł w
dół, z wiatrem we włosach i śpiewem na ustach. Biegł przed siebie a pierś
rozpierało mu jakieś szalone uczucie. Był wolny! Mógł teraz iść gdzie
tylko chciał. I poszedł. Odkrywał dla siebie piękne krainy i zapierające
dech w piersiach widoki. Wspinał się na szczyty gór i nurkował w gorących
morzach. Zaprzyjaźnił się z gościncami, traktami i leśnymi ścieżkami.
Towarzyszył mu wiatr. I muzyka. Często, gdy siedział wieczorami przy ognisku
myślał o domu i jego właścicielu. Uśmiechał się do siebie i głośno
powtarzał: Biedny człowiek......Tak, biedny. Nigdy nie pozna smaku tej
szalonej wolności. I tego szczęścia,jakim napełnia podmuch rześkiego wiatru
wiejącego w twarz. Wędrowiec co jakiś czas powracał w rejony w jakich stał
jego dawny dom. Po części z sentymentu i chęci odwiedzenia dawnych miejsc,
po części z ciekawości. Stawał wtedy na wzgórzu i z uśmiechem spoglądał na
dom. Bez bólu i bez żalu. Jeśli akurat widział właściciela machł mu wesoło i
odchodził. Bez żalu i bez bólu. Był wolny.
Godzinę drogi od domu rósł
pewien ogród. Wędrowiec znał go doskonale. Dawniej, kiedy tułał się
zrozpaczony po całej okolicy często przysiadał obok ogrodzenia, kryjąc się w
cieniu dużych gałęzi i słuchając ich pocieszającego szumu. Wiedział też, że
z ogrodem tym związana jest pewna smutna historia, ale nigdy o niej nie
rozmyślał, będąc zbyt zajęty swym własnym bólem i myśleniem o domu. Teraz,
gdy powracał w te rejony, też często przystawał w pobliżu ogrodu, aby chwilę
na niego popatrzeć. A był to ogród wyjątkowo piękny. Pomiędzy wielkimi i
mniejszymi drzewami rosła bujna trawa przetykana najróżniejszymi kwiatami.
Patrząc przez ogrodzenie można było też dostrzec srebrzystą taflę sadzawki.
Wędrowiec wiedział jednak, że ten ogród skrzywdzono. Patrząc uważniej można
było dostrzec połamane gałęzie i zdeptane kwiaty, które z mozołem odrastały
i nabierały kolorów. Wędrowiec, tak jak dawniej, lubił siadać przy
ogrodzeniu i słuchać szumu gałęzi, na który odpowiadał swoimi opowieściami.
Lubił ten piękny ogród, ale nigdy nie pragną do niego wejść. Nie chciał
znaleźć się wewnątrz żadnego ogrodzenia. Zawsze wstawał i odchodził. Razem z
wiatrem i muzyką. Był przecież wolny.
A jednak wszytko kiedyś się kończy.
Pewnego dnia, Wędrowiec siedział przy ogrodzeniu i słuchał szumu gałęzi.
Pewnego dnia, tak jak zawsze chciał wstać i odejść. Chciał, ale nie mógł. A
może już wtedy nie chciał? Zdziwiony własnym zachowaniem spojrzał na ogród.
Spojrzał i zrozumiał. Po raz pierwszy w życiu, Wędrowiec zapragną wejść do
środka. Natychmiast pomyślał o jeszcze niezdobytych szczytach i jeszcze nie
odkrytych morzach. Wiatr ustał. A on nie chciał odchodził. Chciał wejść do
ogrodu. A ten ogród nie był przecież jego........
Troszkę sobie źle
obliczyłem długość. Całość będzie jednka trzyczęściowa. Przepraszam
wszystkich, którzy liczyli na zakończenie.
Sir Momo Mumencjusz
Mum
14.05.2003 20:52
Ja jestem autentycznie
zaintrygowany, jakie będzie zakończenie. Ciekaw jestem jak Ty to zakończysz,
i jak to będzie się miało do zakończenia, które ja bym dał...
Faktycznie, bardzo mi się spodobało.
Jak dla mnie świetne opisy uczuć i myśli, choć przecież nie
cytowane.
Po prostu wydaje mi się, że rozumiem, co bohater czuje.
Mam
nadzieję, że jak najprędzej dopiszesz zakończenie, bo bardzo mnie ono
ciekawi.
Nom...zgadzam się bardzo dobre
opowiadanie...czytałam z zaciekawieniem jak nie wiele opowiadan na
forum...tyko jest troszku powtórzeń...ale to już takie moje spostrzezenie...
agniesia_006
16.05.2003 13:57
ciekawe... bardzo ciekawe....
Podobało
mi się bardzo - choć może sprawiało lekkie wrażenie statyczności, bo brakło
jakoś opisów tego, jak na tej wolności jest - samo oipisywanie tego, że
mijał góry, lasy, pagórki nie wystarcza - przynajmniej w moim odczuciu. To
był stary człowiek, więc ni eraz i nie dwa musiały boleć go nogi, musiał
czuć zmęczenie, a co to za sobą pociąga - zwątpienie. Ale to jest chyba moja
interpretacja, więc się nie wtrącam do fabuły. W końcu ona należy do ciebie
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='smile.gif'>
Językiem posługujesz się wręcz
mistrzowsko, co ma ogromne znaczenie w tego typu opowiadaniach - w niewielu
zdaniach trzeba powiedzieć tak wiele. A to się bardzo ceni.
Gdybym miała
się czepiać,chociaż naprawdę nie ma, czego, to mogłabym tylko
powiedzieć:
horyzoncie => nie choryzoncie
nadziei =>nie nadzieji
(oba w pierwszej części)
i kilka przecinków
ale nic poza
tym
czekam na następną część - do popołudnia!
Wędrowiec zrozumiał, że jego tułaczka się
skończyła. Zrozumiał, że nawet jeżeli okrąży cały świat i odwiedzi wszystkie
krainy nie znajdzie szczęścia. Szczęście jest w tym ogrodzie. Za
ogrodzeniem. Wiedział, że nie może po prostu pchnąć bramy ogrodu i wejść do
środka. Znał jego historię. Słyszał ją w szumie gałęzi i w opowieściach
napotkanych osób. A była to smutna historia. Kiedyś, nie tak bardzo dawno, u
bram ogrodu zjawił się pewien podróżnik. Zachwycony jego pięknem zapragną
wejść do środka. Powiedział, że jest ogrodnikiem, że zadba o ogród i uczyni
go jeszcze piękniejszym. Wzbudzał zaufanie. Brama stanęła otworem, a on
wszedł do środka. Nie zabawił długo. Odszedł w poszukiwaniu innych ogrodów.
Pozostawił po sobie połamane gałęzie i zdeptany kwiaty. Pozostawił po sobie
szczelnie zamkniętą bramę. Ogród nie chciał już ogrodnika. Nie umiał już
zaufać. Zaufać do końca i wpuścić kogoś do środka. Wędrowiec wiedział o tym.
Rozumiał, że musi przybliżać się do bramy bardzo powoli. Ogród go znał, ale
to było zbyt mało. Rozumiał to. Przesiadywał przy ogrodzeniu i słuchał szumu
gałęzi, opowiedał o swych wędrówkach, czasem na jakiś czas się oddalał. Nie
na długo. Bardzo powoli zbliżał się do bramy. Wreszcie pewnej nocy stanął na
progu szczęścia. Drżącymi jak kiedyś dłońmi nacisnął klamkę. Drzwi lekko się
uchyliły. Delikatnie próbował pchnąć je dalej. Nie był w stanie. Zrozumiał,
że to jeszcze nie czas. Usłyszał to w szumie gałęzi i w cichym plusku
sadzawki. Oddalił się na kilka dni. Bez wiatru i bez muzyki. Bez złości i
bez rozpaczy. Spacerował za rękę z nadzieją. Kiedy wrócił znów usiadł przy
ogrodzeniu. Musiał czekać. Chciał czekać. Wsłuchiwał się w szum drzew i
odpowiedał. Całymi dniami. Czasem nachodziło go zwątpienie. Czasem czuł, że
brama nigdy się dla niego nie otworzy. Czuł, że pewnego dnia nadejdzie inny
wędrowiec, przed którym ogród odsłoni swe tajemnice. Czasem bał się, że
powróci tamten fałszywy ogrodnik. Kilka razy słyszał wśród szmeru sadzawki i
liści nutę tęsknoty........Tęsknoty za nim. Pomimo tego wszystkiego. A
najbardziej bał się, że stanie się tego świadkiem i zza ogrodzenia będzie
obserwował jak ktoś inny przechadza się po łące, nad sadzawką. Wędrowiec
uważał się za człowieka przyzwoitego, ale ziarno zazdrości kiełkowało w nim
łatwo. A owocem tego ziarna jest zawsze cierpienie.........Postanowił
odejść. Zanim będzie za późno. Tak jak kiedyś. Ruszył przed siebie. Nie
odwracał się. Zacisnął usta i stłumił łzy. Tak będzie lepiej.
Wyszedł na
najbliższe wzgórze. Powietrze stało w miejscu. Odwrócił się. Zobaczył jak
światło księżyca odbija się w sadzawce. Gdzie ma pójść? Wędrowiec znał już
odpowiedź. Pobiegł ze łzami w oczach. Z powrotem. Kochał ten ogród. A w
szmerze liści i gałęzi usłyszał nadzieję. Ogród go potrzebował. Usiadł przy
ogrodzeniu. Uśmiechnął się. Musiał czekać. Chciał czekać.
No i to
tyle. Przepraszam za irytujące otwarte zakończenie, ale ta historia jeszcze
się nieskończyła. Codziennie się modlę, żeby skończyła się dobrze. Dla
Wędrowca i dla Ogrodu. Może kiedyś to opiszę......
agniesia_006
16.05.2003 16:27
hmmm.... doskonale utrzymałeś styl,
który stworzyłeś w poprzednich częściach
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'>
co jest nie lada wyczynem
nie wiem teraz, czy to jest już
zakończenie, czy jeszcze nie
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'>
wydaje mi się, ze tyle wystarczy - tak to trzeba zostawić. Teraz każdy
musi sobie sam dopowiedzieć, co było/będzie dalej - i to jest moim zdaniem
najciekawsze w tego typu zakończeniach (zresztą moich ulubionych).
Bardzo mi się podobało - opowiadanie było utrzymane w ciekawym
nastroju, jakiego jeszcze nie spotkałam na tym forum
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='smile.gif'>
Gratuluję!
Spostrzegłam
tylko jeddnego orta - zapragnął, a nie zapragną
Zresztą to chyba
literówka jest
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>
Pozdrawiam i czekam na następne ff
Nie będzie już kolejnych partów. Może
kiedyś napiszę co stało się dalej. Jeżeli się stanie, bo to się jeszcze nie
stało. Wiem, że brzmi bez sensu ale ma sens. Tak czy inaczej, do tego czasu
wszyscy zapomną o tym ficku.
Katon, brak mi slow!! Po prostu
piekne to bylo!! PIEKNE!! Jak to czytalam widzialam siebie
szukajaca swojego ogrodu. I opuszczajaca swoj dom. Bo to wlasnie teraz
czuje. Opuscilam brzydki (to moja interpretacja)ale darzony przeze mnie
uczuciem dom, aby zamienic go na ogrod... Na piekny ogrod. I tak samo
czekam, az bede mogla w nim byc. Na razie sie niecierpliwie, tak jak
wedrowiec, ale teraz juz rozumiem... dziekuje, Katon!! :*
Mam
nadzieje, ze tak to zostawisz na dosyc dluzszy czas, bo jest to aktualnie
fick ponadczasowy i kazdy moze w wedrowcu ujrzec siebie. Gdy dopiszesz
zakonczenie, ustalisz jakas "granice" i tylko nieliczni beda mogli
ja przejsc... Nie wiem, czy mnie rozumiesz. Mniejsza o to ^^ I tak bardzo mi
sie podoba, FF-owy poeto ^^
To ja dziękuję. Cieszę się że ktoś
odnalazł w tej historii coś większego. Że ktoś w niej coś znalazł. Trudno o
lepszą recenzję. Rozumiem co masz na myśli i zgadzam się z Tobą. Niech tak
zostanie.
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami
kliknij tutaj.
kulturystyka trening na masę