Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Emmy Potter i Księżycowe Oko
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > W Labiryncie Wyobraźni
Pages: 1, 2
Ellie
Dawno nas tu nie było i dopiero teraz

dajemy nasze ff. Najpierw damy to, co juz było na tamtym forum, a potem nowe

części.

ROZDZIAŁ PIERWSZY
Biały dom



Wszyscy na ulicy Redbeans wiedzieli, że nikt

nie kupi starego domu spod numeru jedenastego. Dom był w opłakanym stanie.

Miał powybijane okna. Ogródek przypominał dżunglę. Metrowa trawa i winorośl

zasłaniały cały ganek.
Jednak pewnego dnia stała się rzecz wręcz dziwna,

ktoś kupił ten dom. Było to młode małżeństwo.
Nazajutrz każdy, kto

przechodził obok domu, nie wierzył własnym oczom. Stał tam taki sam dom

tylko, że wyglądał jakby dopiero co go postawiono. Wokoło czuć było świeżą

farbę. Żywopłot i trawa były elegancko przystrzyżone. Winorośl, oplatająca

ganek, nie była już taka gęsta. Dom był parterowy, miał jednak jeszcze

strych i małą wieżyczkę w swojej lewej części. Przy chodniku stała skrzynka

na listy. Z boku, nie wiadomo po co, wystawał długi drążek. Na białej

skrzynce napisana była ulica i numer domu oraz nazwisko nowego

właściciela.

C.H. Potter
Redbeans 11
Middlewich

Z domu

na ganek wyszedł mężczyzna. Był średniego wzrostu. Miał kruczoczarne włosy,

jasnozielone oczy, a na nosie okulary. Zszedł po schodkach na kamienną

ścieżkę, prowadzącą do furtki. Kiedy do niej doszedł, zajrzał do skrzynki.

Był w niej list i gazeta "Prorok Codzienny". W tej chwili zauważył

on kierującą się w jego stronę parę.
- Witaj Harry! -

przywitali się z nim Lucy i Alan.
- Hej!
- Jednak udało się

doprowadzić tę ruinę do stanu używalności?
- Nie gadaj Lucy, to jest

naprawdę ładny dom - powiedział Harry.
- Harry, nie uważasz, że

trochę za szybko przeprowadziłeś remont? No wiesz, mugole - powiedział

Alan.
Alan i Lucy Simmsonowie byli małżeństwem z naprzeciwka. Wprowadzili

się na Redbeans trochę wcześniej od Potterów.
- Wiem Alan, Cho

mówiła mi to samo. Ale dom mi się tak spodobał, że nie mogłem się

powstrzymać. Zapraszam was do środka.
Wszyscy troje weszli do domu przez

białe drzwi frontowe.
Simmsonom bardzo podobał się dom. Parterowy

dom Potterów był nieduży. Miał jednak zagospodarowany strych. Na dole

mieściła się kuchnia, pełna przeróżnych półek i małych szafek. W większości

stały na nich szklane buteleczki, słoiki, wazoniki, w których mieściły się

najpotrzebniejsze składniki do przyrządzania eliksirów oraz suszone zioła i

wszelakie rośliny. Poza tym mieściły się tu: okrągły, drewniany stół,

krzesła i inne sprzęty kuchenne. Obok kuchni była łazienka. Naprzeciwko

łazienki znajdował się salon z kominkiem, a dalej sypialnia Harry'ego i

jego żony.
- Harry, a co będzie na strychu? - zapytała się Lucy.
-

Jeszcze nie wiem - odpowiedział Harry.
- Jak to nie wiesz? Pokój dla

dziecka - powiedziała kobieta wchodząca do pokoju.
Była to Cho - żona

Harry'ego. Cho była niską kobietą o jasnej cerze, ciemnych włosach i

niespotykanej urodzie. Miała lekko skośne oczy brązowego koloru, w tej

chwili zwrócone w stronę męża.
- Dla dziecka? - zapytała chórem cała

trójka.
- Tak, Harry. Będziesz tatusiem.
Harry patrzył na żonę z

niedowierzaniem.
- Ta ... tusiem? - wykrztusił te słowa z wielkim

trudem.
Ale już po chwili ściskał żonę i cieszył się, że jego rodzina

wkrótce się powiększy.
Harry od razu napisał długi list do swoich

starych, dobrych przyjaciół ze szkoły - Rona i Hermiony Weasleyów,

małżeństwa. Pobrali się trzy lata wcześniej od Harry'ego i Cho. Mieli

już małego synka Jimmiego Chłopiec miał, podobnie jak jego tata, rude włosy.

Patrzył na świat niebieskimi oczkami. A poza tym był to mały, ruchliwy

brzdąc.
List zawierał wiadomość o nowym domu i o tym, jak Harry

dowiedział się, że zostanie tatusiem. Zaklejając kopertę i wchodząc na

strych, Harry o mało co nie przewrócił się. Wyglądał jakby zaraz miał skakać

i krzyczeć "Będę tatą, będę tatą". Gdy był na strychu, podszedł do

wąskich kręconych schodków. Wszedł po nich do domowej sowiarni. W sowiarni

na drążku siedziała śnieżnobiała sowa. Była to sowa Harry'ego, którą

dostał na jedenaste urodziny.
- No Hedwigo, przelecisz się trochę,

bo przyrośniesz do tego drążka - powiedział Harry do białej sowy, która

podniosła głowę spod skrzydła.
Sowa wzięła kopertę w dziobek i wyleciała

przez otwarte okno sowiarni.
Następnego dnia w skrzynce był

"Prorok codzienny" i jakaś ulotka. Chwilę później na drążku przy

skrzynce usiadła Hedwiga, a w dziobie trzymała kopertę, na której było

wypisane wielkimi literami:

C.H. Potter
Redbeans

11
Middlewich

Był to list z gratulacjami od Rona i

Hermiony:

Harry, Cho! Gratulacje!
To wspaniałe być

rodzicem!
Wiem, co mówię! Ma się w końcu doświadczenie w tych

sprawach.

Dalej Harry rozpoznał pismo Hermiony:

Harry! Mam

nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu, abyśmy wpadli do was w przyszłym

tygodniu? Dołączam się do gratulacji Rona. Muszę kończyć, bo Jimmy rozlał

atrament na mój nowy obrus. Ach te dzieci! Zresztą sam zobaczysz. Masz

kleksa z pozdrowieniami od Jimmy'iego.
Do zobaczenia w przyszłym

tygodniu.
Hermiona, Ron i Jimmy.

Przez cały następny tydzień

skrzynka na listy pękała w szwach od listów i kartek z gratulacjami od:

Hagrida, państwa Weasleyów, rodziców Cho, Freda i George'a, Syriusza,

Nevilla, Ginny, Lupina, Dumbledora, McGonagall, Billa, Charliego,

Percy'iego i jego rodziny oraz innych przyjaciół ze szkoły. Harry i Cho

nie nadążali z wysyłaniem odpowiedzi, a Hedwiga była padnięta i ledwo

żywa.
W następnym tygodniu, w czwartek po południu do domu

Potterów przybyli Ron i Hermiona z małym Jimmy'im. Ron zadręczał

Harry'ego radami na temat wychowywania dzieci, a Cho razem z Hermioną

zastanawiały się, jak urządzić pokój dziecka. A pokój musiał być wyjątkowy.

Po obmyśleniu wyglądu pomieszczenia, rozpoczęły się prace nad jego

urządzaniem. Malowano ściany, wstawiano mebelki. Nie wiadomo było, czy

będzie to dziewczynka czy chłopiec, więc Cho powstrzymywała się z kupnem

niektórych rzeczy aż do narodzin dziecka.
Kiedy już urządzono pokój

zaczęto zastanawiać się nad imieniem dziecka. Ron z Harrym wybierali imię

dla chłopca, natomiast Cho z Hermioną imiona dla dziewczynki.
- A co

powiecie na Kathleen? - pytała się Hermiona
- Nieee... Może lepiej

nadamy jej imię po twojej matce, Harry? Lily to bardzo ładne imię - mówiła

Cho.
- Lily? - Harry podniósł głowę i wpatrywał się w sufit coś

szepcąc pod nosem - Już wiem! Emily! - krzyknął Harry.
- A

jeśli będzie chłopiec? - zapytał się Ron.
- Będzie mieć na imię... Billy

- wtrąciła się Hermiona
- No dobrze. Więc dziewczynka będzie mieć na

imię Emily, a chłopiec Billy - podsumowała Cho.
Głuchą ciszę, która

zapadła na chwilę zakłócić Jimmy, który zrzucił doniczkę z parapetu okna.

Gdy całą czwórka dorosłych odwróciła się w jego stronę, chłopczyk z niewinną

miną walnął wyrwanym kwiatkiem w ścianę, rozrzucając naokoło ziemię. Widząc

zdziwione miny dorosłych, uśmiechnął się dumny ze swojego dzieła.
- To

jego szósty - powiedziała Hermiona, patrząc na synka trzymającego w rączce

czerwone listki.
Ron odkładając filiżankę z herbatą na stół, powiedział

obojętnym tonem:
- Będzie obrońcą.


Ellie
ROZDZIAŁ DRUGI
Jedenaste

urodziny

Od tego czasu minęło ponad jedenaście lat. Na

Redbeans wyrosło parę nowych domów. Małe drzewka koło domu Potterów nie były

już małe. Zupełnie jak dziecko Harry'ego i Cho.

***


Pokój na strychu bardzo się zmienił. Nie było już w nim małych, zielonych

mebelków. Stały tam teraz dębowe meble. Białe ściany oblepione były

plakatami drużyn quidditcha oraz zdjęciami najnowszych modeli mioteł. Na

biurku, stojącym pod oknem, leżały książki i albumy pełne zdjęć

najsłynniejszych drużyn oraz katalogi ze sprzętem do quidditcha. Na pierwszy

rzut oka można byłoby pomyśleć, że Harry i Cho mają syna, ale tak nie było.

Na łóżku przy ścianie leżała dziewczyna. Miała sięgające do ramion blond

włosy i zielone oczy, które wpatrzone były w kalendarz wiszący na

ścianie.
- To dziś - powiedziała do siebie szeptem dziewczyna.
Tak

jak zaplanowali rodzice, dziewczyna miała na imię Emily. Jednak najczęściej

nazywano ją po prostu Emmy.
- Emmy! - zawołała Cho, stojąca na

schodach. - Wstawaj, pomożesz mi!
Emmy zwaliła pościel na podłogę i

zaczęła skakać po łóżku w swojej niebieskiej pidżamie.
- Emmy,

przestań! Ubieraj się i schodź do kuchni, jak chcesz mieć ten

tort.
Dziewczyna obchodziła dziś jedenaste urodziny.
Odkąd sięgała

pamięcią, rodzice zawsze uświadamiali ją, kim tak naprawdę jest. Bo Emmy nie

była zwykłą dziewczyną, podobnie jak jej rodzice, którzy byli

najprawdziwszymi czarodziejami.
Emmy zeskoczyła z łóżka i podskakując

doskoczyła do łazienki, nucąc coś pod nosem. Łazienka była cała różowa,

zaczynając od płytek a kończąc na ręcznikach. Dziewczyna wiedziała o

wystroju łazienki tylko tyle, że był kaprysem podczas ciąży jej mamy.
-

To dziś, to dziś - śpiewała do szczoteczki, jakby była ona

mikrofonem.
Emmy umyła zęby i wyszła z łazienki. Ubrała się i skoczyła na

obrotowe krzesło. Kręcąc się, znowu krzyczała:
- To dziś, to już

dziś!
Po kilku obrotach zeszła z krzesła i głośno tupiąc, zbiegła po

schodach na dół do kuchni. Jednak nie było w niej mamy.
- Mamo!

Gdzie jesteś?! - krzyknęła.
- W szklarni, kochanie - odpowiedziała

Cho.
Emmy wybiegła z domu przez otwarte kuchenne drzwi.
W ogródku

prócz szklarni, znajdowało się małe oczko wodne, w którym pływały złote

rybki, a trochę dalej stała duża huśtawka. Dziewczyna weszła do

szklarni.
- Mamo, po co ci te wszystkie... rośliny?
- Emmy to nie

są chwasty. Wiem, że to miałaś na myśli. Zresztą niedługo i ty będziesz

musiała umieć je hodować.
- A skąd wiesz, że dostanę list?
- A

stąd, że wystarczy spojrzeć na twoją głowę.
Włosy Emmy nie zawsze były

kolory blond. Mając dwa i pół roku, dziewczynka zobaczyła jak tata za pomocą

różdżki sprawia, że łyżeczka sama miesza herbatę. Widząc, co potrafi ten

kawałek drewna, zapragnęła zrobić to samo. Chwilę później trzymała w

rączkach różdżkę taty. Gwałtownie nią machając, wypowiedziała dla nikogo nie

zrozumiałe słowa w stylu "gaga, gugu". I wtedy stało się coś, co

do tej pory jej rodzice nie mogą zrozumieć. Jej ciemne włoski zrobiły się

jasne. Od tamtej chwili Harry i Cho wiedzieli, że ich dziecko odziedziczyło

po nich magiczne zdolności i z niecierpliwością czekali na chwilę, kiedy

otrzyma ono list z Hogwartu - szkoły dla czarodziejów.
Nauka w Hogwarcie

zaczynała się w wieku jedenastu lat, a kończyła siedem lat później. To tu

poznali się rodzice Emmy. Oboje grali w quidditcha, sport czarodziejów.


Jest to skrzyżowanie koszykówki, futbolu i rugby. Gra odbywa się na

miotłach. Gra się czterema piłkami: kaflem, złotym zniczem i dwoma

tłuczkami. Kafel jest jasnoczerwoną kulą wielkości piłki do kosza. Właśnie

nią strzelali gole ścigający, których w drużynie było trzech. Mają oni za

zadanie przerzucić kafla przez jedną z trzech obręczy przeciwnika, za co

drużyna dostaje dziesięć punktów. Tłuczki to niewielkie, czarne i lśniące

kule, które próbują zrzucić zawodnika z miotły. Dwóch pałkarzy odbija

tłuczki podobną do kija baseballowego pałką tak, aby nie zrzuciły one

zawodników z ich drużyny. Obręczy broni obrońca tak, aby kafel się w nich

nie znalazł. W drużynie jest tylko jeden obrońca. Najważniejszą piłką w

całej grze jest złoty znicz - wielkości orzecha włoskiego, złota kulka z

małymi, srebrnymi skrzydełkami, bardzo szybka i trudna do złapania. W

poszukiwaniu znicza lata po boisku szukający. W momencie złapania znicza

kończy się gra, a szukający który go złapał zyskuje dla swojej drużyny sto

pięćdziesiąt punktów. Słynnym szukającym jednego z czterech domów Hogwartu,

Gryffindoru, był Harry Potter. Mama Emmy, Cho, także była szukającą, ale

Ravenclavu.
Emmy właśnie po rodzicach odziedziczyła pasję do quidditcha.

Uwielbiała oglądać mecze, dlatego też dwa lata temu tata zabrał ją na

mistrzostwa świata. Przywiozła stamtąd mnóstwo pamiątek, które rozwiesiła po

całym pokoju. Czasami latała na starej miotle taty - Błyskawicy.
Kiedy

Cho podlała wszystkie swoje rośliny, razem z Emmy udały się do kuchni. Tam

rozpoczęły przygotowania do przyjęcia urodzinowego. Kiedy skończyły robić

wspaniały tort, do kuchni wszedł Harry, który właśnie wrócił z pracy. Harry

był trenerem jednej z drużyn quidditcha. Kiedyś sam grał i przyczynił się do

zwycięstwa reprezentacji Anglii w mistrzostwach świata. W jednej ręce Harry

trzymał "Proroka Codziennego", a w drugiej, uniesionej nad głową,

pożółkłą kopertą, na której wypisano zielonym atramentem:
Panna E.

Potter
Redbeans 11
Middlewich
- Mamo, mogę polatać na

mio-tle?
- Nie Emmy, nie możesz. Wiesz ile jest roboty, a zresztą za

dużo mugoli.
Ale Emmy nie słuchała mamy, która była odwrócona i nie

widziała tego, co tata trzymał w jednej ze swoich rąk. Jabłko, które

trzymała w ręku, spadło jej na podłogę. Podbiegła do taty, złapała list i

wybiegła z kuchni do ogrodu. Usiadła na białej huśtawce i szybko rozerwała

pożółkłą kopertę. Treść listu była jej po części znana. Często czytała list

taty, który zachował go w swoim albumie rodzinnym. Treść listu była

taka:

Hogwart
Szkoła Magii i Czarodziejstwa





Dyrektor: Albus Dumbledore (Order Merlina Pierwszej Klasy, Wielki

Czar., Gł. Mag, Najwyższy Szycha, Międzynarodowa Konfed.

Czarodziejów.

Szanowna Panno Potter!
Mamy przyjemność

poinformowania Cię, że zostałaś przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa

Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia. Rok szkolny

rozpoczyna się pierwszego września. Oczekujemy Twojej sowy nie później niż

31 lipca.
Z wyrazami szacunku
Hermiona Weasley
Zastępca

Dyrektora

Emmy rozłożyła drugi arkusz papieru i czytała

dalej:

Hogwart
Szkoła Magii i Czarodziejstwa





UMUNDUROWANIE
Studenci pierwszego roku muszą mieć:
1. Trzy

komplety szat roboczych (czarnych)
2. Jedną zwykłą tiarę dzienną

(czarną)
3. Jedną parę rękawic ochronnych (ze smoczej skóry albo

podobnego rodzaju)
4. Jeden płaszcz zimowy (czarny, zapinki

srebrne)
UWAGA: wszystkie stroje uczniów powinny być zaopatrzone w

naszywki z imieniem.

PODRĘCZNIKI
Wszyscy studenci powinni mieć po

jednym egzemplarzu następujących dzieł:
"Standardowa księga zaklęć

(I stopień)" Mirandy Goshark
"Od pierwszego zaklęcia do

współczesnych czasów - historia magii"

Harriet Strickett
"Teoria magii" Adalberta

Waffinga
"Wprowadzenie do transmutacji (dla początkujących) Emerika

Switcha albo ulepszona wersja Hermiony Weasley
"Tysiąc magicznych

ziół i grzybów (nowe wydanie)" Phyllidy Spore
"Magiczne wzory i

napoje" Arseniusa Jiggera
"Jak obronić się przed złymi mocami i

nie popsuć sobie fryzury"

Morgan Delura

POZOSTAŁE WYPOSAŻENIE
1 różdżka
1

kociołek
1 zestaw szklanych lub kryształowych fiolek
1 teleskop
1

miedziana waga z odważnikami

Studenci mogą także mieć jedną sowę ALBO

jednego kota ALBO jedną ropuchę.

PRZYPOMINA SIĘ RODZICOM, ŻE

STUDENTOM PIERWSZYCH LAT NIE ZEZWALA SIĘ NA POSIADANIE WŁASNYCH

MIOTEŁ.

Emmy włożyła list z powrotem do koperty i powiedziała do

siebie:
- Idę do Hogwartu.
W tej chwili do ogródka weszła jakaś

dziewczyna o brązowych włosach, sięgających do brody. W ręku trzymała taką

samą kopertę, co Emmy. Była to Kitty Simmson, córka Lucy i Alana z

naprzeciwka oraz najlepsza przyjaciółka Emmy. Także miała jedenaście

lat.
- Emmy! Dostałam, dostałam! - krzyczała Kitty,

podsuwając jej pod sam nos żółtawą kopertę.
Emmy siedziała jak wryta na

huśtawce.
- Emmy, Emmy! - mówiła Kitty, machając Emmy przed oczami

ręką - Emmy to prawda, idziemy do Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Wyobraź

sobie Hogwart.
- Wiem - powiedziała Emmy i zeskoczyła z

huśtawki.
Obydwie dziewczyny zaczęły tańczyć w kółku, trzymając się za

ręce.
- Idziemy do Hogwartu, idziemy do Hogwartu! - śpiewały

obydwie.
- Czyżby impreza się już zaczęła? - powiedział rudowłosy

chłopak stojący przy szklarni.
Był to James Weasley, który nie był już

małym brzdącem, zrzucającym kwiaty z parapetu.
- Jimmy - krzyknęła

Emmy, rzucając się na niego.
- Emmy! Zejdź ze mnie!-

krzyknął.
- O, przepraszam - powiedziała Emmy, pomagając wstać

Jimmy'iemu - A co tak wcześnie?
- Bo ta... Bo tak mi się

chciało.
Emmy popatrzyła na niego podejrzliwie.
- To ja już pójdę -

powiedziała Kitty.
W drzwiach do kuchni, Emmy minęła się z Ronem i

Hermioną.
- Ciocia, wujek, super że jesteście.
Chwilę później w

ogródku zrobiło się trochę tłoczno. Emmy znowu podejrzliwie patrzyła na

wszystkich. Wujkowie Emmy, George i Fred, których nigdy nie odróżniała,

ponieważ byli bliźniakami, za pomocą różdżek przestawiali stoły i krzesła,

znakomicie się przy tym bawiąc. Harry przyniósł talerze, na których Cho

kładła różne przysmaki. Na środku największego stołu stał tort czekoladowy z

różowym napisem, który dość trudno było odczytać, ponieważ była to robota

Emmy. W ogródku stały jeszcze dwa stoły, przy jednym siedzieli dorośli:

Harry, Cho, wujkowie Fred i George, Ron, Hagrid, ciocia Hermiona oraz

Simmsonowie. Przy drugim, mniejszym, siedzieli: Emmy, Kitty oraz Jimmy. Po

zdmuchnięciu świeczek przez Emmy, a raczej pierwszej warstwy tortu przez

wujka Hagrida, Cho pokroiła ciasto. Wujek Hagrid był gajowym w Hogwarcie

oraz nauczycielem opieki nad magicznymi stworzeniami. Gdy wszyscy zjedli po

kawałku tortu, Harry wstał i powiedział:
- Uwaga! Proszę o

ciszę! - i wszyscy przerwali rozmowy - Dziś moja córka obchodzi

jedenaste urodziny. Z tej okazji chcę wznieść toast - Harry podniósł puchar

i upił trochę z niego (pyszną lemoniadę) - A teraz Emmy czas na

PREZENTY! - wykrzykując słowo "prezenty", machnął różdżką, a

przed Emmy pojawił się stosik kolorowych pudeł i pudełeczek z

różnokolorowymi kokardami.
Z jednej z nich dochodziło dziwne stukanie.

Emmy podeszła i zaczęła zrywać zielony papier z pierwszego prezentu. W

środku była srebrna klatka, ale nie pusta. Wewnątrz niej siedziała młoda

sówka. Była bardzo mała, lecz ruchliwa, wpatrywała się w Emmy żółtymi

oczami, a na szyi, z pomiędzy brązowo - czarnych piórek, wystawała jej

czerwono - złota kokarda. W kopercie, przyczepionej do klatki, była kartka z

treścią:

Dla Emmy, najlepszej przyjaciółki:
James, ciocia i

wujek.

- O! Dzięki Jimmy, jest słodka - podziękowała Emmy,

otwierając klatkę z sową.
- To pójdźka, najmniejsza w Wielkiej Brytanii

- powiedział Jimmy, gdy sowa wyleciała z klatki i poleciała nad jego

głową.
Sówka siedziała na ramieniu Emmy. Emmy postawiła sowę na stole,

przy swoim talerzu i zaczęła zrywać czerwony papier z podejrzanie długiej

paczki. Przeczytała najpierw kartkę przy niebieskiej kokardzie:

Od

rodziców, z pomocą wujka Rona.

Liścik nie podpowiedział Emmy zbytnio

o zawartości pudełka, więc szybko je otworzyła. Nie mogła uwierzyć w to, co

zobaczyła. A zobaczyła najnowszy model miotły Sky Turbo.
- Prosto z

pasa produkcyjnego - powiedział wujek Ron, który ma sklep ze sprzętem do

quidditcha.
Wujkowie Fred i George mieli otwarte usta z wrażenia, kiedyś

byli przecież pałkarzami w szkolnej drużynie Gryfonów. Jimmy, który był

obrońcą w szkolnej drużynie Gryffindoru, tak jak przepowiedział Ron, gdy

mały chłopczyk zwalił z parapetu mnóstwo filodendronów i niedośpianów

ognistych oraz innych roślin o czerwonych kwiatach lub liściach, patrzył na

miotłę blady jak duchy w Hogwarcie. Za to ciocia Hermiona, która jest

nauczycielką transmutacji w Hogwarcie, nie była zbytnio zachwycona tym

prezentem. Emmy dobrze wiedziała, że pierwszorocznym nie wolno mieć

mioteł.
- Emmy, no i jak- podoba ci się? - spytał się Harry.
Ale

dziewczyna nie odpowiedziała. Patrzyła tylko tępo na miotłę, dalej nie

wierząc w to, co widzi. Gdy Emmy i Jimmy otrząsnęli się z szoku, dziewczyna

otworzyła resztę prezentów. W paczkach były słodycze i przeróżne zabawki do

robienia psikusów ze sklepu wujków Freda i Georga oraz książka od cioci

Hermiony - wydanie specjalne do transmutacji z dodatkowymi notatkami i

radami, związanymi z tym przedmiotem. Od wujka Hagrida dostała "Zestaw

dla młodego hodowcy sów".
- Jimmy mi pomógł wybrać - powiedział

mężczyzna.
Hagrid był półolbrzymem, miał ponad dwa metry wzrostu. Jego

mama była olbrzymką, a ojciec czarodziejem.
Kitty podarowała jej dziwne

pudełko, które okazało się być zaczarowanym etui na okulary. Emmy nosiła

okulary od małego. Po otwarciu wszystkich prezentów goście usiedli z

powrotem przy stołach.
- Harry, mam nadzieję, że nie pozwolisz Emmy

zabrać miotły do Hogwartu - powiedziała Hermiona.
- Myślałem, że zjawi

się Dumbledore i Percy z rodziną. Dobrze, że wyczyściłem kominek - mówił

Harry do Hagrida, odwracając się w stronę Hermiony. - Co mówiłaś

Hermiono?
- Mówiłam, że mam nadzieję iż nie pozwolisz Emmy wziąć miotły

do szkoły - powtórzyła.
- Ależ oczywiście - powiedział Harry niezbyt

przekonująco.
Przy stole młodszych także toczyły się rozmowy:
-

Kitty, jak działa to pudełko? - zapytała Emmy.
- Zdejmij okulary, to

ci pokażę. - powiedziała Kitty.
Otworzyła pudełko i już miała włożyć

okulary, gdy sowa Emmy wskoczyła do niego i zamknęła się z cichym

klapnięciem. Emmy wstała szybko i uwolniła sowę, stawiając ją z powrotem na

stole.
- A tak w ogóle to jak ją nazwiesz, Emmy? - spytał się

Jimmy.
- Jeszcze nie wiem, coś się wymyśli - odpowiedziała.
Emmy

zrozumiała już działanie pudełka, gdy Kitty rzuciła okulary przed

siebie.
- Kitty! Co ty robisz?! - krzyknęła Emmy, rzucając się

za swoimi okularami w czarnych, drucianych oprawkach owalnego kształtu.


Jednak, gdy już miała je złapać, pudełko otworzyło się, uniosło w

powietrzu, złapało okulary i zamknęło je wewnątrz siebie, a potem wróciło na

swoje miejsce. Emmy wstała, otrzepała się i powiedziała do kwiczących

przyjaciół:
- Mogłaś mi powiedzieć.
Wtedy Jimmy

powiedział:
- Jesteś szybka, byłabyś dobrym szukającą.
- Wiem

- powiedziała, siadając z powrotem przy stole. - Mam zamiar nią

zostać.
Jimmy spojrzał na nią dziwnie swoimi niebieskimi oczami. Ale ona

tego nie zauważyła, bo wpatrywała się w swoją sowę, która wydłubywała pestki

z kawałka arbuza na talerzu chłopca.
- Wiem, jak będzie miała na

imię! - krzyknęła.
- Jak? - powiedzieli chórkiem Kitty i

Jimmy.
- Pestka.
Mała sowa wyczuła, że mówi się na jej

temat, bo zaczęła podskakiwać, przy okazji wpadając w budyń waniliowy.


Wieczorem, kiedy Emmy z rodzicami odprowadzali gości do kominka, gdzie za

pomocą Proszka Fiuu dostawali się do swoich domów, Jimmy powiedział:
-

Emmy, Kitty. Do zobaczenia na King's Cross.
Emmy długo nie mogła

zasnąć tej nocy. Trzy razy wysuwała pudełko spod łóżka i oglądała

miotłę.
- Za sześć tygodni Hogwart - powiedziała do siebie i

zasnęła.

ROZDZIAŁ TRZECI
Ostatnie dni wakacji

Dwa tygodnie

przed rozpoczęciem roku szkolnego, Emmy razem z tatą i Kitty wybrali się na

zakupy na ulicę Pokątną. To nie był jej pierwszy pobyt na ulicy Pokątnej.

Ale ten był inny niż wszystkie. Emmy odwiedziła sklepy, w których jeszcze

nigdy nie była. W sklepie Madam Malkin kupiła sobie szkolne szaty. Następnie

w księgarni zakupiła wszystkie podręczniki. Kupiła też kociołek, wagę i

teleskop. W aptece zamówiła podstawowe składniki eliksirów. Kiedy Emmy,

razem z tatą i Kitt,y przekroczyła próg sklepu z różdżkami pana Ollivandera,

gdzieś w głębi małego pomieszczenia zabrzmiał dzwoneczek. Z pomiędzy półek

wyłonił się sprzedawca.
- Dzień dobry - powiedzieli wszyscy

troje.
- Dzień dobry - odpowiedział staruszek. - Pan Potter, a więc

kolejna różdżka dla Pottera.
Sprzedawca patrząc na Kitty

stwierdził:
- Jesteś bardzo podobna do matki, Emmy.
- Ja

nie jestem Emmy, to jest Emmy - powiedziała Kitty, wskazując na

przyjaciółkę. - Ja jestem Kitty Simmson.
- O, przepraszam! Teraz

widzę podobieństwo. Te oczy... Takie jak u taty.
Mówiąc to, spojrzał na

prawie białe włosy dziewczyny.
- To moja robota, różdżka taty -

powiedziała Emmy do sprzedawcy widząc, że wie o co chodzi.
- No dobrze.

Popatrzmy - powiedział pan Ollivander i wyciągnął z kieszeni długą taśmę ze

srebrną podziałką. - Która ręka ma moc?
- Eee... prawa - odpowiedziała

Emmy.
Pan Ollivander zmierzył jej rękę od ramienia do palca wskazującego,

od nadgarstka do łokcia, następnie odległość od ramienia do podłogi i od

kolana do pachy, a na końcu obwód głowy. Potem pokręcił się przy półkach i

zdjął z nich kilka pudeł.
- Proszę spróbować tej - powiedział. - Wierzba

i pióro feniksa. Siedem cali. Dość giętka. Proszę wziąć i machnąć.
Emmy

wzięła różdżkę i machnęła nią, powodując lawinę spadających pudełek prosto

na głowę taty. Harry, który nie bez powodu zyskał miano jednego z

najszybszych szukających, wykorzystał swój refleks w ratowaniu głowy.

Zaklęciem odsyłającym sprawił, że pudełka powróciły na półkę.
- To

chyba nie ta - powiedział Harry.
- No więc wypróbujemy tą... - mówiąc

to, jeździł palcem po półkach. - Nietypowy gatunek drewna jak na różdżkę,

sprowadzony z Chin. Dawno już nie robiono takich różdżek. Mało osób w Anglii

stosowało je w praktyce. Wiśnia lodomroźna, róg jednorożca, 11 i pół cala,

bardzo giętka - mówiąc to pan Ollivander wygiął ją tak, że obydwa końce

prawie się zetknęły, a gdy jeden koniec puścił, różdżka od razu się

wyprostowała.
Kiedy dziewczyna wzięła ją do ręki, poczuła uderzenie

miłego chłodu w palcach. Machnęła nią kilka razy nad głową, a z jej końca

wystrzelił snop niebiesko - srebrnych iskier. To była ta różdżka. Pan

Ollivander zawołał:
- Świetnie! No więc teraz ty,

Kitty.
Różdżka, którą jej podał (brzoza, serce smoka, osiem i pół cala,

sztywna), okazała się tą właściwą. Harry zapłacił za różdżkę Emmy, a Kitty

za swoją, po czym wszyscy troje wyszli ze sklepu.
Udali się do sklepu

Rona ze sprzętem do quidditcha. Emmy ominęła obojętnie stoisko z miotłami i

podeszła do półki z preparatami do czyszczenia mioteł.
- Emmy!

Popatrz jaka... A zresztą nic - Kitty opuściła palec wskazujący na stoisko

z miotłami
Przypomniała sobie o nowej miotle przyjaciółki, która była o

wiele lepsza, od tych stojących w sklepie. Harry uciął sobie krótką

pogawędkę z Ronem. Kiedy dziewczyny oglądały szczotki do czesania witek

miotły, Harry mówił coś szeptem do przyjaciela. Emmy zauważyła to, więc

podeszła do lady.
- Dzień dobry, wujku! - powiedziała z

uśmiechem.
- Cześć! Jak tam sprawuje się miotła? - spytał się

Ron.
A Emmy dalej szczerząc zęby i wpatrując się podejrzliwie w tatę

stwierdziła:
- Wypróbuję ją dopiero na boisku quidditcha, w którejś

ze szkolnych drużyn.
- Na pewno trafisz do Gryffindoru - mówiąc to

Ron wyglądał na osobę, która była całkowicie pewna tego, co mówi.
Emmy,

podobnie jak Kitty, nie miały zielonego pojęcia o tym, jak uczniowie byli

przydzielani do domów, których było cztery: Gryffindor, Slytherin,

Ravenclaw, Hufflepuff. Rodzice nie chcieli im powiedzieć. Gdy wyszli ze

sklepu, Emmy nie mogła zapomnieć o cichej rozmowie wujka i taty. Po powrocie

dziewczyna poukładała książki i inne rzeczy do szkoły w kącie i weszła po

krętych schodach do sowiarni. Tam Emmy nakarmiła Pestkę "Sowimi

ciasteczkami" w kształcie małych myszek. Chciała też dać parę Hedwidze,

ale biała sowa tylko się skrzywiła i wyleciała z sowiarni na

łowy.

***
- Za tydzień koniec wakacji i do Hogwartu -

powiedziała do siebie Emmy, siedząc w ogórku na huśtawce.
Na niebie

zobaczyła kolorowego ptaka i Hedwigę, które chwilę później siedziały na

drążku przy skrzynce, ładując do niej list.
- Ciekawe od kogo? -

spytała samą siebie, idąc do skrzynki.
W skrzynce był list do taty.
-

Dziwne - pomyślała, patrząc na godło Hogwartu, widniejące na

kopercie.
Dostała kartkę i paczkę od wujka Syriusza, który mieszkał na

Jawie. Emmy odwróciła kartkę z palmami na drugą stronę i

przeczytała:

Kochana Emmy!
Gratuluję dostania się do Hogwartu.

Życzę dobrego semestru. W paczce jest spóźniony prezent urodzinowy dla

Ciebie.
Pozdrów mamę i tatę.
Wujek Syriusz.

- Jest coś do

mnie, Emmy? - spytał się Harry, stojący na ganku.
- Jest -

odpowiedziała, pokazując tacie godło Hogwartu. - Tato, byłeś niegrzeczny,

używałeś czarów na wakacjach - zażartowała i weszła do domu, czytając jakąś

ulotkę.
Emmy wiedziała od Jimmy'iego, że w czasie wakacji nie wolno

używać czarów niepełnoletnim czarodziejom.
W swoim pokoju dziewczyna

otworzyła paczkę od wujka Syriusza. W środku było małe, szklane pudełko a w

nim... Emmy otwierała je powoli, powoli i nagle z pudełka wyskoczył mały,

niebieski płomień, okrążył głowę Emmy dwa razy i zatrzymał się jej przed

nosem. Dziewczyna nie mogąc uwierzyć własnym oczom, podniosła powoli rękę i

poprawiła okulary na nosie, które zsunęły się na sam czubek. Przed nosem

miała małego człowieczka ze skrzydełkami, który miał około trzech cali.
-

Wow, czy...-kim ty jesteś? - zapytała się Emmy.
Stworzonko nie

odpowiedziało, ale wskazało liścik przywiązany do szarego

papieru.

Emmy, a to mój prezent urodzinowy. To król elfów, którego

uratowałem z niewoli. Ma na imię Tykon. Nie umie angielskiego, ale szybko

się uczy.
Wszystkiego najlepszego
Wujek Syriusz.
P.S.: Je

cukier.

Emmy podniosła głowę znad kartki i spojrzała na świetlistą

plamę, wiszącą w powietrzu. Mały ludzik klepał się po brzuszku, oblizując

małe usteczka. Emmy od razu zrozumiała, o co chodzi. Tykon był głodny.

Dlatego dała mu cytrynowego dropsa, wyciągniętego z pudełka pod łóżkiem. Elf

polizał parę razy cukierka, po czym połknął go w całości.
- Tykon!

Ja zbankrutuję na dropsach, jeżeli będziesz tak dużo jadł! - powiedziała

dziewczyna.
Ludzik, nie rozumiejąc jej, roześmiał się tylko i wyciągnął

następnego dropsa, trochę mniejszego od jego głowy.
Nazajutrz Emmy

obudziły dziwne odgłosy, dochodzące z sowiarni. Emmy otworzyła lewe oko i

spojrzała na podłogę, na której stało małe szklane pudełko. Nie widząc nic

szczególnego, położyła się z powrotem.
- TYKON!!! -

zerwała się i usiadła na łóżku.
Chciała z niego zeskoczyć, ale zaplątała

się w kołdrę i upadła na podłogę. Wygramoliła się spod kołdry i na

czworakach weszła po schodach do wieżyczki.
-

Pestka!!! Hed... - ale Hedwiga siedziała na drążku znudzona tym,

co się wokoło dzieje.
Pestka za to latała za niebieskim, świetlistym

punkcikiem, aż pióra wylatywały jej z ogona. Tykon tylko się śmiał,

uciekając sprytnie przed dziobem sowy.
- Tykon, chodź tu -

powiedziała Emmy, ale chwilę później przypomniała sobie, że elf nie zna

angielskiego.
Zaczęła więc ganiać za nim razem z Pestką. Złapanie elfa

nie było dla niej trudne, w końcu chciała zostać szukającym. Zeszła do

pokoju, trzymając Tykona mocno w dłoni. Podeszła do szklanego pudełka i

wsadziła do niego na siłę elfa. Potem zeszła na dół.

***
Przez

ostatnie dni wakacji Emmy i Kitty uczyły Tykona angielskiego, wytresowały go

prawie jak psa. Reagował na polecenia takie jak: "nie dotykaj",

"nie rusz", "chodź tu", "do pudełka",

"cicho" i tym podobne. Emmy pisała do Jimmiego z prośbą o rady,

dotyczące Tykona. W tym krótkim czasie mały elf zjadł sto kostek cukru i

sześć paczek dropsów cytrynowych. Jedynym zdaniem, jakie Tykon umiał

powiedzieć poprawnie było: "Daj jeść".

***
-

Jutro już jadę do Hogwartu - powiedziała Emmy, patrząc na bilet.
Przy

schodach stał kufer i klatka Pestki. A Tykon, razem ze swoim pudełkiem,

będzie wisiał sobie na szyi Emmy w skórzanym woreczku od wujka Hagrida.


Emmy schowała bilet do torby, nakarmiła Pestkę, Hedwigę i Tykona, który

z każdą kostką cukru świecił coraz jaśniej. Tykon ziewnął i nawet bez

rozkazu wejścia do pudełka, wszedł do niego. Emmy schowała szklane pudełko

do skórzanego woreczka i położyła na stoliku przy łóżku. Zdjęła okulary z

nosa, chciała położyć je na stoliku, ale pudełko na okulary od Kitty od razu

je schowało. Dziewczyna poszła spać, myśląc o jutrzejszym

dniu.


ROZDZIAŁ CZWARTY
Pierwszy września.

Następnego

dnia Emmy wstała bardzo wcześnie. Przetarła zaspane oczy. Ze stolika

stojącego obok łóżka, wzięła okulary i wsadziła je na nos. Ze skórzanego

woreczka dochodziły odgłosy stukania Tykona.
- Już cię wypuszczam,

Tykon - powiedziała Emmy zaspanym głosem.
Kiedy wypuściła elfa, Tykon od

razu krzyknął:
- Daj jeść!
- Poczekaj, daj mi się

obudzić! - dźwignęła się z trudem z łóżka i dała Tykonowi

dropsa.
Jednego połknął od razu.
- Tykon, jak zjesz, to właź do

pudełka - powiedziała Emmy i zeszła na dół.
Elf pokiwał głową i połknął

drugiego dropsa.
- O, już wstałaś - powiedziała Cho, widząc Emmy. - Co

chcesz na śniadanie?
- Tosty pszenne z serem - odpowiedziała i

poszła na górę się umyć.
Po zjedzeniu śniadania Emmy ubrała się, a potem

pomogła tacie zapakować jej kufry do samochodu. Jechali samochodem

Simmsonów.
- Tato, po co mam zabrać Hedwigę do szkoły? - ale tata jej nie

odpowiedział.
- Emmy, już spakowana? - spytał się Alan.
- Tak

wujku - odpowiedziała.
- No to jedziemy - powiedział Alan.
Kitty

pożegnała mamę, a Emmy rodziców i pojechali na stację.

***
Na

King's Cross jak zwykle było dużo mugoli. Pierwszego września sowy na

dworcu nie wzbudzały już takiego zainteresowania jak dawniej. Ministerstwo

Magii wywieszało na dworcu plakaty z informacją, że pierwszego września

odbywa się zjazd członków "Klubu Hodowców Sów".
Kiedy

dziewczyny wypakowały kufry, Kitty spytała się Emmy:
- Po co

wzięłaś Hedwigę?
- Sama nie wiem. Tata chciał, abym ją wzięła -

odpowiedziała Emmy, wzruszając ramionami.
W tym czasie pan Simmson

poszedł po wózki na bagaże. Kiedy wrócił, pomógł dziewczynom wstawić kufry

i klatki na wózki. Potem po kolei przeszli przez barierkę między peronem

dziewiątym i dziesiątym. Znaleźli się na peronie dziewięć i trzy czwarte.

Emmy i Kitty rozglądały się dokoła siebie. Przy peronie stał szkarłatny

parowóz, a za nim wagony pełne ludzie. Na tabliczce widniał napis:

"Pociąg expresowy do Hogwartu, godzina jedenasta". Dziewczyny

pchały swoje wózki wzdłuż pociągu, rozglądając się za wolnymi miejscami. W

końcu znalazły pusty przedział. Tata Kitty pomógł im wtaszczyć ciężkie

bagaże do przedziału. Ponieważ zostało im jeszcze trochę czasu do odjazdu,

wyszli z pociągu. Wtedy dziewczyny zauważyły w tłumie Jimmy'iego i

pomachały ręką w jego stronę. Chłopiec podszedł do nich.
- Cześć

dziewczyny! - powiedział, patrzą niespokojnie na Emmy.
Zastanawiał

się, czy i tym razem rzuci mu się na szyję. Ale dziewczyna nie zrobiła nic

takiego. Razem z Kitty odpowiedziały mu:
- Cześć Jimmy!
- W

którym jesteście przedziale? - zapytał się chłopak.
- W tym -

Kitty wskazała ręką ich przedział.
- Wpadnę do was podczas podróży.
-

Jimmy? - spytała się Emmy.
- Tak?
- Jak będziemy przydzielani do

domów?
Jimmy nie odpowiedział jej. Uśmiechał się tylko tajemniczo. W tej

chwili rozległ się gwizdek.
- To ja zmykam! - powiedział Jimmy

i pobiegł do swojego przedziału.
Emmy i Kitty, zanim wsiadły do pociągu,

zdążyły jeszcze pożegnać się z panem Alanem. Kiedy już siedziały w

przedziale, wychyliły się przez okno i pomachały mu. Pociąg ruszył. Po kilku

minutach zakręcił. Za oknami zaczęły się przesuwać domy. W tym momencie do

ich przedziału weszła jakaś ciemnowłosa dziewczyna.
- Cześć!

Jestem Holly Baldwin - przedstawiła się.
- Ja jestem Kitty

Simmson.
- A ja Emily Potter. Ale możesz mówić do mnie Emmy.
-

Potter? Córka tego Pottera? - zdziwiła się Holly.
Zaskoczona reakcją

dziewczyny, Emmy powiedziała tylko:
- Tak, jestem córką

Harry'ego Pottera.
Holly ciągle wpatrując się w Emmy, usiadła z

wrażenia. Zajęła miejsce obok Kitty. Wtedy Emmy zapytała się jej:
- Ty

też jesteś pierwszoroczna?
- Ooeey. Tak. - ocknęła się Holly.
- Do

jakiego domu chciałabyś trafić? - spytała się Kitty.
- Moi rodzice

byli ze Slytherinu. Ale ja wcale nie muszę - odpowiedziała Holly.
Kitty,

kiedy usłyszała słowa "byli ze Slytherinu", automatycznie

przesiadła się na stronę Emmy. Holly spytała się dziewczyn:
-

Chciałybyście być w drużynie quidditcha? Bo ja bardzo. Jestem dobrym

pałkarzem. Wałek mamy przysłużył mi się w treningach.
- Ja nie lubię

grać. Wolę obserwować grę - powiedziała Kitty.
Emmy poczuła, że Holly

nadaje na tych samych falach, co ona. Rozpoczęła więc, trwającą ponad

godzinę, rozmowę o ulubionych drużynach, obejrzanych meczach, itd. Nie

wspomniała jednak o swojej miotle. Kitty oparła się o krawędź okna i

obserwowała przesuwające się krajobrazy. Nudziła ją ta rozmowa. Na pytania

dziewczyn odpowiadała słówkami: "tak", jasne", itp. Rozmowę

przerwało pojawienie się w drzwiach przedziału czarownicy z wózkiem pełnym

słodyczy. Emmy kupiła sobie dwie paczki fasolek Bertiego Botta, kilka

czekoladowych żab i dropsy dla Tykona, o którym przypomniała sobie, widząc

żółte opakowanie cukierków. Kiedy czarownica z wózkiem oddaliła się od ich

przedziału, Emmy wyszła na korytarz, pokazując Kitty skórzany woreczek na

szyi. Przyjaciółka rozumiejąc, o co chodzi, kiwnęła głową. Po wyjściu Emmy,

Holly spytała się:
- Czy coś się stało?
- Nic takiego. Po prostu Emmy

jest uczulona i musi wziąć leki.
- Tak? A na co jest uczulona?


Kitty ni odpowiedziała. Ale, kiedy odwróciła głowę w stronę okna,

powiedziała cicho sama do siebie:
- Na ciebie.
Na korytarzu Emmy

wyjęła szklane pudełko i wypuściła Tykona. Elf wyleciał szybko z pudełka i

z wielką pretensją w głosie krzyknął:
- Emmy niedobra! Emmy

zagłodzić Tykona!
- Cicho Tykon! - powiedziała Emmy i na

siłę wcisnęła Tykonowi do buzi żółtego dropsa.
W tej chwili usłyszała na

korytarzu zbliżające się kroki. Szybko złapała elfa w dłoń, którą schowała

za siebie. Ale blask z niebieskiego światełka bił zza jej pleców. W drzwiach

pojawiła się jednak znajoma sylwetka wysokiego chłopaka, dobrze zbudowanego,

o niebieskich oczach z bujną, rudą czupryną.
- Jimmy, to ty.

Wystraszyłeś mnie - powiedziała Emmy.
- Co tu tak stoisz sama? -

zapytał się Jimmy.
Emmy nie odpowiedziała, tylko wypuściła Tykona z

dłoni. Elf podleciał do chłopaka i zaczął mu się przyglądać. Jimmy wpatrywał

się w niego. Mały ludzik odwrócił się w stronę Emmy i zapytał:
- Ten

pan nie skrzywdzić Tykona?
- Nie, Tykon. Jimmy nie skrzywdzi cię -

odpowiedziała, śmiejąc się z miny Jimmy'iego.
- Elf. Nie wierzę

własnym oczom - powiedział, okrążając go.
Tykon miał bladoniebieskie

ciałko, krótkie, kręcone włosy granatowego koloru. Spiczaste uszy odstawały

mu, a w błękitnych oczach odbijała się postać Jimmiego. Miał, tak jak ważka

długie, wąskie skrzydełka, które były przezroczyste i mieniły się na

niebiesko. Krótko mówiąc, elf od stóp po czubek głowy był cały

niebieski.
- Masz Tykon - Emmy dała mu jeszcze jednego dropsa.
Jimmy

obserwował uważnie każdy ruch elfa.
- No dobra - Emmy wrzuciła

dropsa do szklanego pudełka. - Wchodź Tykon.
Elf zrobił salto w powietrzu

i schował się w pudełku, które się za nim zamknęło.
- Dlaczego

karmisz go tutaj? Przecież Kitty wie o Tykonie? - zapytał się chłopak,

patrząc na Emmy, chowającą pudełko do woreczka na szyi.
- Ale Holly o

nim nie wie - odpowiedziała.
- Kto? - zapytał.
- Chodź, to ją

poznasz - i weszli do przedziału.
Jimmy przywitał się z dziewczyną,

podając jej rękę.
- Jimmy jest obrońcą w drużynie Gryffindoru -

powiedziała Emmy do dziewczyny.
I tak zaczęła się znowu długa rozmowa o

quidditchu. Kitty natomiast siedziała dalej wpatrując się w okno, nie

słuchając co mówi reszta.
- To ja już pójdę. Lepiej załóżcie szaty, bo

niedługo będziemy na miejscu - powiedział Jimmy i wyszedł.
Dziewczyny tak

zrobiły, przebrały się w czarne szaty, a parę minut później pociąg zatrzymał

się. Wszyscy wysiedli z pociągu. Na niebie błyszczały gwiazdy, a ponad

głowami uczniów, tłoczących się na peronie, było widać wujka Hagrida, który

trzymał w ręku lampę i wołał donośnym głosem:
- Pirwszoroczni,

proszę tutaj!
- Dobry wieczór wujku - powiedziała Emmy do wysokiego

mężczyzny o gęstej, czarnej brodzie.
- Emmy, jak tam podróż? -

spytał się.
- Dobrze. Dzięki - odpowiedziała.
- Pisał do

mnie Syriusz. Masz tego, no wiesz...
- Mam wujku - odpowiedziała

Emmy, pokazując woreczek, wiszący na jej szyi.
- No to dobrze -

powiedział i krzyknął jeszcze raz - Do mnie pirwszoroczni! Już wszyscy?

No to idziemy.
I cały rządek dzieciaków ruszył za gajowym. Szli po

stromej, wąskiej ścieżce. Było strasznie ciemno, a drogę oświetlała jedynie

lampa Hagrida. Idąc wciąż wąską ścieżką, doszli do wielkiego, czarnego

jeziora. Po drugiej stronie, na wzniesieniu stał ogromny zamek z wieloma

basztami i wieżyczkami.
- Po czworo do łodzi! - krzyknął Hagrid,

wskazując na flotę łódeczek, stojących przy brzegu.
Emmy, Kitty i Holly

oraz nieznajoma o długich blond włosach weszły do jednej z łódek.
- Czy

wszyscy siedzą? - rozejrzał się Hagrid, stojący na łódce i nasłuchujący

odpowiedzi.
Wszyscy chórkiem odpowiedzieli "tak".
-

NAPRZÓD! - krzyknął Hagrid i flota łódeczek ruszyła.
Wszyscy gapili

się w ciszy na zamek, do którego powoli dopływali.
- Jestem Cora Malfoy -

odezwała się blondynka.
Emmy gwałtownie zwróciła wzrok w jej stronę.

Znała to nazwisko. Tata opowiadał jej o swoim największym szkolnym wrogu,

Ślizgonie - Draco Malfoyu.
- Emily Potter - przedstawiła się

Emmy.
- Ooo! Córka słynnego Harry'ego Pottera. Nie sądziłam,

że tak szybko się spotkamy - powiedziała dziewczyna. -A to? - spytała się,

wskazując na Kitty i Holly.
- A to są moje przyjaciółki - Kitty

Simmson i Holly Baldwin.
- Jesteście czystej krwi? - zapytała się Cora,

patrząc z krzywą miną na Kitty i Holly.
- Tak - odpowiedziały

obydwie.
- Głowy w dół. - Hagrid przerwał rozmowę dziewczyn, które się

skuliły w łódce.
Łódki przepłynęły przez kurtynę z bluszczu i wpłynęły do

ciemnego tunelu, który prowadził pod zamek. Dotarli do czegoś w rodzaju

przystani, gdzie wysiedli z łódek. Potem ruszyli w górę korytarzem. Szli po

omacku za lampą Hagrida. Doszli do kamiennych schodów, po których weszli aż

do dębowej bramy. Hagrid uderzył w nią swoją wielką pięścią trzykrotnie.

Brama otworzyła się natychmiast. Stała w niej ciocia Hermiona, ubrana w

szatę koloru zgniłej zieleni. Na głowie miała tiarę tego samego koloru.
Ellie
ROZDZIAŁ PIĄTY
Nowy

nauczyciel

- Dziękuję Hagridzie - podziękowała gajowemu, który

odszedł, i zaczęła mówić dalej do tłumu pierwszorocznych.- Nazywam się

profesor Hermiona Weasley. Witajcie w Hogwarcie. A teraz proszę za mną.
I

tak się stało. Cała grupa pierwszorocznych ruszyła za panią profesor.

Przeszli przez dębową bramę i znaleźli się w Sali Wejściowej. Sklepienie

było tak wysoko, że ginęło w mroku, małe, płonące pochodnie oświetlały

kamienne ściany. Chwilę później opuścili Salę Wejściową i weszli do

następnego pomieszczenia. W komnacie nikogo nie było, ale naprzeciwko nich

były następne drzwi, zza których było słychać resztę uczniów szkoły.
-

Proszę o uwagę. Zanim dołączycie do reszty uczniów, zostaniecie przydzieleni

do swoich domów, a jest ich w Hogwarcie cztery: Gryffindor, Slytherin,

Ravenclaw i Hufflepuff.
- Holly ja na pewno trafię do Slytherinu, a

ty? - powiedziała Cora.
Holly nie odpowiedziała, wzruszyła ramionami, a w

myślach powiedziała sobie "Wolałabym trafić do Hufflepuffu niż iść z

tobą do Slytherinu."
- Tu, w szkole, wasze osiągnięcia będą

nagradzane punktami, a przewinienia stratą punktów. Dom , który zdobędzie

największą ilość punktów pod koniec roku zdobywa Puchar Domów. No dobrze, a

teraz poprawcie szaty. Zaraz odbędzie się ceremonia przydziału. Ustawcie się

trójkami.
Emmy szybko odciągnęła Holly od Cory i stanęła między nią, a

Kitty. Cora odeszła w głąb tłumu.
- Dzięki - powiedziała Holly, widząc

jak blondynka znika w tłumie. - Emmy, czy ten cały James nie powiedział ci,

jak to będzie z tym przydziałem?
- Nie - odpowiedziała Emmy, przełknęła

ślinę i spojrzała na Kitty, która pobladła.
- Hej, tam z tyłu,

proszę się ustawić - krzyknęła pani profesor i otworzyła drzwi Wielkiej

Sali, dodając: - No, idziemy za mną.
Weszli do wielkiego pomieszczenia,

oświetlonego tysiącem świec, zawieszonych w powietrzu. Szli między dwoma,

długimi stołami. A obok tych stały jeszcze dwa. Emmy patrzyła w stronę stołu

Gryfonów, szukając wzrokiem Jimmiego. Gdy go zobaczyła, pomachała mu i

stuknęła Kitty, żeby zrobiła to samo. Gdy rząd pierwszorocznych doszedł do

wzniesienia, na którym stał stół nauczycieli, Emmy zauważyła siedzącego tam

dyrektora szkoły - Albusa Dumbledora.
Jako mała dziewczynka miała

przyjemność go poznać. Jej mama mówiła, że jednym z jej pierwszych słów,

oprócz "quidditcha", było nazwanie Dumbledora dziadkiem. Emmy

uśmiechnęła się do niego. Gdy to zauważył, też się

uśmiechnął.
Pierwszoroczni stanęli w rzędzie, zwróceni do nauczycieli.

Kitty, która była coraz bledsza, zaczęła przypominać duchy, które latały nad

nimi. Dziewczyny wpatrywały się w granatowe sklepienie sali. Mrugało na nim

tysiące gwiazd.
- Jest zaczarowane, tak, aby przypominało zaczarowane

niebo - szepnął jakiś chłopak. - Czytałem o tym w książce o historii

Hogwartu.
Tymczasem Hermiona ustawiła przed nimi stołek o czterech

nogach. Na stoliku spoczywała spiczasta tiara. Wyglądała na bardzo starą.

Była postrzępiona, połatana i okropnie brudna. Emmy utkwiła w tiarze wzrok.

Nie wiedziała, po co im ten brudny, stary kapelusz. Kitty zmieniała kolor

twarzy jak lampki na choince. Tym razem była jasnozielona. Emmy spytała się

jej:
- Wszystko w porządku? Nie zemdlejesz?
- Nieee -

powiedziała Kitty i osunęła się na podłogę.
Hermiona podeszła do leżącej

na podłodze dziewczyny i wypowiedziała zaklęcie. Kitty uniosła się o dwie

stopy w górę. Pochodzący z mugolskich rodzin pierwszoroczni, byli zachwyceni

tym oryginalnym pokazem. Hermiona rzuciła na Kitty zaklęcie ocucające. Kitty

w tej samej chwili otworzyła szeroko oczy i spytała:
- Co się

stało? Gdzie ja jestem?
- W Hogwarcie, panno Simmson - powiedziała

pani profesor.
- Zemdlałaś - dodała Emmy.
- Widzę, że z tobą

wszystko w porządku. Możemy więc rozpoczynać ceremonię przydziału -

powiedziała Hermiona.
Kiedy wypowiedziała te słowa, tiara drgnęła. Szew w

pobliżu krawędzi rozpruł się szeroko na kształt ust. Tiara zaczęła

śpiewać:

Bardzo dawno temu
Założono tą szkołę,
Lecz tylko ja

uczniów
Wyznaczam dolę.
To ode mnie zależy,
W jakim domu

zamieszkają.
Zakładają mnie na głowę
I już po chwili przydział

znają.
Może trafią do Gryffindoru,
Gdzie męstwo - główna

cecha,
Gdzie czci się odwagę,
Gdzie przygoda czeka.
A może pójdą do

Slytherinu,
Gdzie z Mugoli się drwi,
Gdzie bogactwo i władza
Po

nocach się śni.
Może zamieszkają w Ravenclawie.
Tu bystrość się

ceni,
Tu płonie wiedzy żądza,
Wyrasta ród mądrych czarodziei.
Albo

przypadnie im Hufflepuff.
Tu sprawiedliwość króluje,
Tu pogardza się

leni
I na nagrodę pracuje.
Ja nigdy się nie mylę,
Więc śmiało mnie

wkładajcie.
Ani trochę się nie bójcie.
Tylko swój los

poznajcie.

Kiedy tiara skończyła śpiewać, cała sala rozbrzmiała

oklaskami. Tiara ukłoniła się i znieruchomiała. Profesor Weasley, stojąca

przy stoliku, rozwinęła zwój pergaminu. Po rozwinięciu sięgał on aż do

ziemi.
- Uczeń, którego nazwisko wyczytam, ma wystąpić z rzędu,

usiąść na stołku i założyć tiarę na głowę - powiedziała i wyczytała pierwsze

nazwisko. - Acoll, Andre!
Z szeregu wystąpił chłopiec o brązowych

włosach. Usiadł na stołku i nałożył tiarę, która opadła mu na oczy.
-

GRYFFINDOR! - krzyknęła po chwili tiara.
Z powodu głośnych oklasków

na stole Gryfonów trzęsły się złote puchary i talerze (na razie puste),.

Chłopiec zdjął tiarę i usiadł przy stole Gryfonów. Profesor Weasley

wyczytała następne nazwisko, znane już Emmy.
- Baldwin,

Holly!
Holly szepnęła do Emmy:
- Trzymaj kciuki.
Odwróciła

się, zacisnęła pięści i powiedziała sama do siebie:
- Byle nie do

Slytherinu.
Podeszła do stołka, usiadła na nim i nałożyła tiarę. Tym

razem tiara zastanawiała się trochę dłużej, ale w końcu krzyknęła:
-

GRYFFINDOR!
Uradowana Holly pokazała Emmy, że też trzyma za nią

kciuki, po czym usiadła przy stole Gryffindoru.
Potem tiara

przydzieliła kolejne dwie osoby do Ravenclawu i Hufflepuffu, co wywołało

burzę oklasków przy stole Krukonów i Puchonów.
- Cragg, Mildred!

- wywołała Hermiona.
Do stołka podeszła chuda i wysoka brunetka. Tiara

przydzieliła ją do Slytherinu. Po głośnych oklaskach Ślizgonów, Hermiona

wyczytała to samo nazwisko. Z rzędu wystąpiła dziewczyna, wyglądająca

identycznie jak Mildred Cragg. Wszystko wskazywało na to, że dziewczyny były

siostrami, a do tego bliźniaczkami. Druga z sióstr, Minnette, także trafiła

do Slytherinu. Po kilku kolejnych przydziałach przyszła kolej na Corę

Malfoy. Tak jak mówiła, trafiła do Slytherinu.
Po odczytaniu

długiej listy osób na literę M, Hermiona wyczytała z uśmiechem na twarzy

nazwisko Potter.
- Potter, Emily!
Emmy wzięła głęboki wdech.

Zanim podeszła do tiary, spojrzała jeszcze na ledwo stojącą Kitty oraz na

Jimmiego, który mocno zacisnął powieki i trzymał za nią kciuki. Na sali

rozległy się szepty.
- Potter? Córka Harry'ego Pottera?
Emmy

nałożyła tiarę na głowę. Ręce trzęsły się jej jak galareta.
-

Hmm... Niezła z ciebie figlara, rządna przygód i wrażeń. Odznaczasz się

wielkim sprytem. W swoim domu dasz upust swojej energii - powiedziała tiara

do Emmy, a na całą salę krzyknęła - GRYFFINDOR!!!
Szczęśliwa

Emmy zeskoczyła ze stołka i pobiegła do stołu Gryfonów, którzy tym razem,

mocą swoich oklasków, zrzucili parę talerzy i pucharów.
- Brawo

Emmy! - krzyknął Jimmy i tym razem, to on rzucił się jej na szyję.
-

Jimmy, spokojnie! Ludzie się patrzą. Ja rzucałam się na ciebie przy

mniejszej ilości widzów.
Jimmy opamiętał się. Zarumieniony na twarzy,

usiadł na swoim miejscu. Spuścił głowę, nie chcąc widzieć reakcji kolegów.

Emmy, kiedy uwolniła się z objęć Jimmiego, pogratulowała Holly dostania się

do Gryffindoru.
Po krótkiej chwili dziewczyny usłyszały nazwisko

Kitty, które wyczytała ciocia Hermiona. Kitty siedziała przez chwilę na

stołku. W końcu tiara krzyknęła:
- RAVENCLAW!
Emmy nie mogła

uwierzyć w to, co usłyszała. Popatrzyła tylko na Kitty, która szła do stołu

Krukonów. Przyjaciółka nie wyglądała na zawiedzioną, z powodu decyzji,

podjętej przez tiarę. Emmy dalej patrzyła się tępo w uśmiechniętą twarz

Kitty. Najwyraźniej nie smucił ją fakt, że nie będzie blisko swojej

przyjaciółki. Emmy odwróciła się w stronę cioci Hermiony, która skończyła

już wyczytywanie nazwisk i zabrała Tiarę Przydziału.
- Gratuluję

Emily!
Dziewczyna usłyszała za swoimi plecami znajomy głos.
-

Walter? - odwróciła głowę.
Przed oczami miała chłopaka wyższego od

Jimmiego, ale mającego, tak jak on, rude włosy. Wypiął dumnie pierś, na

której lśniła odznaka prefekta. Walter był synem Perciego i Penelopy

Weasleyów.
- Wow! Aleś się dorobił - powiedziała Emmy, patrząc się na

metalową, błyszczącą blaszkę, przypiętą do szaty Waltera. - Ostatnim razem,

kiedy cię widziałam, byłeś tylko kujonem z trzeciej klasy.
Holly i Jimmy

parsknęli śmiechem. Oburzony Walter burknął tylko coś w stylu:
-

Bardzo śmieszne. - i usiadł na swoim miejscu.
Holly spytała się

Emmy:
- Skąd znasz tego głupka?
- To mój kuzyn. - wyłonił się

Jimmy znad głowy Emmy. - Nie zauważyłaś podobieństwa?
Holly skrzywiła

się, ale nie zdążyła nic powiedzieć. W tej chwili głos zabrał dyrektor

szkoły - Albus Dumbledore.
- Proszę o ciszę! - kiedy to powiedział,

wszyscy przerwali rozmowy i zwrócili głowy w jego stronę.
Dumbledore

wstał, uśmiechnął się szeroko i rozpoczął swoją przemowę:
- Witajcie w

nowym roku szkolnym. Zanim rozpoczniemy ucztę, chciałbym ogłosić kilka

ważnych spraw. Pierwszoroczni niech pamiętają, że nie wolno nikomu wchodzić

do Zakazanego Lasu. Próby do quidditcha rozpoczną się w drugim tygodniu

września. A teraz najważniejsze! Jak wiecie w zeszłym roku odeszła od

nas wasza nauczycielka latania na miotle - pani Hooch. Powiedziała, że ma

was dosyć... Oczywiście, żartowałem. W tym roku zatrudniłem więc nowego

nauczyciela.
Emmy popatrzyła na siedzących przy stole nauczycieli. Część

z nich już znała. Obok wujka Hagrida, który uczył opieki nad magicznymi

stworzeniami, siedziała ciocia Hermiona. Miejsce przy niej zajmował

nauczyciel o ziemistej cerze, haczykowatym nosie i czarnych, tłustych

włosach. "To pewnie Severus Snape" - pomyślała Emmy. Tata

opowiadał jej czasami o swoim nauczycielu eliksirów.
- Szkoda, że

Snape nie odszedł - westchnął Jimmy, wyraźnie zawiedziony.
Jedno krzesło

przy stole nauczycieli rzeczywiście było wolne.
- Otóż nowym

nauczycielem latania na miotle jest... Harry Potter.
Kiedy Dumbledore

wymówił te słowa, do Wielkiej Sali wbiegł Harry, ubrany w odświętną szatę

szkarłatnego koloru.
- Dobry wieczór! - powiedział Harry cicho

do Dumbledora. - miałem kłopoty z Proszkiem Fiuu.
- Przybyłeś w

najodpowiedniejszym momencie Harry. Właśnie o tobie mówiłem.
Kiedy Harry

wszedł, wszyscy patrzyli się na niego. Profesor Snape pozieleniał na twarzy.

Rozległy się szepty, komentujące wydarzenie. A Emmy? Emmy siedziała sztywno

jak słup soli, nie wierząc w to, co widzi i słyszy.
- No to

fajnie. Kontrola dwadzieścia cztery godziny na dobę - powiedziała

oszołomiona.
- Da się wytrzymać - dodał Jimmy, wskazując na

mamę.
Kiedy Dumbledore znowu przemówił, ucichły wszystkie szepty.
-

Przywitajcie swojego nowego nauczyciela brawami.
Wszyscy, z wyjątkiem

Snape'a i Ślizgonów, zaczęli klaskać. Harry usiadł przy stole

nauczycieli, a dyrektor powiedział tylko:
- A teraz moi drodzy czas na

ucztę!
W tej chwili półmiski napełniły się najróżniejszymi

potrawami: befsztykami, pieczonymi kurczętami, kotletami schabowymi,

kiełbaskami, stekami, frytkami, gotowanymi i pieczonymi ziemniakami,

puddingiem, strudlami, sosami, ketchupem, miętówkami i dropsami cytrynowymi,

które Emmy schowała do kieszeni, z myślą o Tykonie,
- Już wiem, po

co miałam zabrać ze sobą Hedwigę - powiedziała Emmy, dalej biorąc dropsy z

miseczki.
- On naprawdę aż tyle je? - zdziwił się Jimmy.
- No

pewnie. Przez tydzień zjadł cztery paczki cukru w kostkach i sześć opakowań

dropsów cytrynowych.
- Kto zjadł? - zapytała się Holly, która nie

wiedziała, o co chodzi.
- Chyba możesz jej powiedzieć, o co chodzi. W

końcu jest w Gryffindorze - powiedział Jimmy.
- No dobrze, ale po

uczcie.
Po zjedzeniu deseru, który w przypadku Emmy składał się z

trzech
pączków z marmoladą, truskawek i różowego budyniu, dziewczyna

słuchała o czym rozmawiają inni Gryfoni. Holly i Jimmy niestrudzenie mówili

o quidditchu. Dowiedziała się z tej rozmowy, że w tym roku zwolniły się dwa

miejsca w drużynie - szukającego oraz pałkarza. Andre z Walterem

rozmawiali o nauce i o tym, kim byli rodzice Andre.
- Tata jest

mugolem, a mama czarownicą - powiedział Andre i zaczął się pytać o książki

o najsłynniejszych czarodziejach ostatniego wieku.
Emmy popatrzyła na

swój talerz. Desery już znikły. Ziewnęła i powiedziała do siebie:
-

Padam z nóg.
Ale w tym samym czasie wstał Dumbledore i powiedział:
-

A teraz moi kochani, gdy wszyscy się najedli, idźcie do łóżek.

Dobranoc!
Wszyscy zaczęli powoli odchodzić od stołów.
-

Pierwszoroczni Gryfoni, proszę za mną - powiedział Walter.
Emmy, ciągle

ziewając, wstała od stołu i dołączyła do reszty pierwszaków.
Wyszli z

Wielkiej Sali, a potem Walter poprowadził ich marmurowymi schodami. Mijali

kolejne korytarze, gdzie z portretów na ścianach, machali i kłaniali się im

ludzie, przedstawieni na obrazach. Ale Emmy, która ledwo co wchodziła po

schodach, nie zwracała na to uwagi. Nagle ni stąd, ni zowąd pojawił się

przed nimi duch.
- Dobry wieczór ,Walterze! - przywitał się duch. -

Ach, nowi studenci. Jestem Sir Nicholas de Mimsy-Porpington - powiedział do

uczniów. - Życzę miłej nocy - i wsiąknął w ścianę, jak woda w gąbkę.
Szli

jeszcze kawałek i doszli do portretu, na którym byłą pulchna kobieta w

różowej sukni.
- Hasło? - zapytała nagle.
Walter odwrócił się do

wszystkich i powiedział:
- Zapamiętajcie hasło, bo inaczej Gruba Dama

nie wpuści was do pokoju wspólnego. Hasło to: "zgniłe pomidory" -

gdy to powiedział, portret usunął się, ukazując okrągłą dziurę w

ścianie.
Wszyscy po kolei weszli przez nią do pokoju wspólnego

Gryffindoru.
Był to okrągły, przytulny pokój, pełen wysiedzianych foteli.

Znajdowały się też tu: kominek i kilka stołów. Na ścianach wisiały obrazy i

makaty. Walter wskazał dziewczętom jedne drzwi, a chłopcom drugie.
Po

kręconych schodkach, Emmy weszła do swojego dormitorium. Stało tam pięć

łóżek, każde z kolumnami w rogach, między którymi wisiały aksamitne,

ciemnoczerwone zasłony. Ich kufry już tam stały. Oprócz Emmy i Holly spały

tam także: Aileen Keith, Colleen Mason i Shirley Walk.
- Emmy, Emmy -

szepnęła Holly. - Emmy śpisz?
- Śpię - powiedziała z wyraźnym

niezadowoleniem w głosie.
- Miałaś mi powiedzieć, kto zjadł cztery

paczki cukru i te dropsy.
- Tykon.
- Kto? - spytała Holly,

schodząc ze swojego łóżka.
Usiadła na łóżku Emmy i powtórzyła

pytanie:
- Kto?
Emmy otworzyła oczy, usiadła i zapytała się:
-

Tamte śpią.
Holly wyjrzała:
- Śpią.
- Podaj mi ten

skórzany woreczek.
Holly, nie wiedząc po co, podała go koleżance, która

wyciągnęła z niego szklane pudełeczko. Emmy wypuściła z niego Tykona, który

powiedział:
- Co Emmy ma dla Tykona?
- Cicho Tykon,

obudzisz resztę. To elf z wyspy Jawa. Dostałam go od wujka - wyjaśniła

koleżance.
- I to coś zjadło aż tyle cukru?
- Tykon nie być coś -

powiedział urażony elf. - Tykon być królem.
- On nie je nic poza

cukrem i cukierkami. Jak chcesz, to daj mu dropsa - mówiąc to, Emmy

wyciągnęła dropsy z kieszeni swojej szaty.
Holly wzięła je niepewnie z

rąk koleżanki i dała Tykonowi, który od razu je połknął. Po zjedzeniu

siedmiu dropsów błyszczał jak latarnie na ulicy, tyle że niebieskim

światełkiem. Holly była zachwycona tym widokiem. Pół godziny później Tykon

zaczął ziewać. Sam wszedł do pudełka, które Emmy zamknęła.
- Idź spać

Holly. Jutro będziemy nieżywe.
- Cześć - powiedziała Holly i położyła

się do łóżka.
Wkrótce obie zasnęły.

ROZDZIAŁ SZÓSTY
Pierwsze

lekcje.

Nazajutrz, tak jak przepowiedziała Emmy, i ona i Holly ledwo

co trzymały się na nogach.
- Dzień dobry! - przywitał się Harry.
-

O, cześć tato! Nie wiem czy taki dobry - odpowiedziała Emmy - A może

raczej dzień dobry panie profesorze, jak tam się spało?
- To miała być

niespodzianka, która trochę nie wyszła - wytłumaczył, lecz nie chciał

zdradzać szczegółów. - My się jeszcze nie znamy - powiedział Harry, patrząc

na ziewającą Holly.
- A tak... To jest Holly Baldwin.
- A

więc Emmy jesteś w Gryffindorze.
- Holly też tato - dodała Emmy.
-

No a Kitty?
- Kitty, Kitty trafiła do Ravenclav.
Emmy trochę

otrzeźwiała przy śniadaniu, kiedy Walter rozdał plany zajęć. Dzisiaj Emmy i

Holly miały:

9:00 - zielarstwo z Krukonami
10:00 -

transmutacja
11:00 zaklęcia
14:00 - obrona przed czarną magią
24:00

astronomia

- Holly, ja cię uduszę! - powiedziała Emmy,

patrząc na plan zajęć.
- Za co?
- Widzisz, o której mamy

ostatnią lekcję?
- O północy i co z tego?
- Przez twoją miłość

do Tykona ja znowu się nie wyśpię.
- Pokazałaś jej Tykona? - spytał się

Jimmy, który przysłuchiwał się ich rozmowie.
- Jest super, co nie?

- Holly nie dała dojść do słowa Emmy.
Jimmy i Holly zaczęli rozmowę o

Tykonie, którą przerwała Emmy.
- Holly chodź, bo spóźnimy się na

pierwszą lekcję. Chcę pogadać przed lekcją z Kitty.
- Mamy

zielarstwo z Krukonami?
- Tak. Holly, jak ty czytałaś plan

zajęć?
Jimmy wytłumaczył im, jak trafić do cieplarni numer jeden. Kiedy

doszły, Emmy zawołała Kitty. Pogadały trochę. Przez całą rozmowę Holly i

Kitty patrzyły na siebie, jakby miały rzucić się sobie do gardeł.


Zielarstwo było trochę nudne. Pani Sprout mówiła o zasadach bezpieczeństwa,

to jednak nie przeszkadzało Andre zdobyć pięciu punktów dla Gryffindoru .

Podczas obiadu Emmy i Holly opowiadały Jimmiemu, jak jego mama na

transmutacji zmieniła pióro w jaszczurkę. Emmy nagle przerwała

opowiadanie.
- Co się stało Emmy? - zapytała Holly.
-

Tykon... - szepnęła. - Nie karmiłam go dzisiaj. Będzie zły. Holly podaj mi

dropsy.
- Proszę - powiedziała nie Holly, ale jakaś kobieta ubrana w

różową szatę.
- Dzię-kuję - wydukała Emmy.
Gdy kobieta odeszła,

Emmy od razu zwróciła głowę w stronę Jimmiego.
- Kto to był? -

zapytała.
- Madame Le Rouge - powiedział Jimmy.
- Madame? -

powtórzyła zdziwiona.
- Tak, nie kazała do siebie mówić pani

profesor.
- To ona tutaj uczy?
- Yhyy... - przytaknął Jimmy, mający w

buzi kawałek ugryzionego ciasta kokosowego.
- A czego? - zapytała

równie zdziwiona Holly.
- Obrony przed czarną magią - odpowiedział,

przełykając ciasto.
- Cooo? - obydwie dziewczyny prawie że

krzyknęły.
Emmy spojrzała na szatę, pod którą czuć było skórzany

woreczek.
- Idę go nakarmić, bo wyzionie ducha - powiedziała i odeszła

od stołu.
- Idę z tobą - krzyknęła za nią Holly.
- I ja też -

krzyknął Jimmy.
Tykon był bardzo niezadowolony z powodu późnej godziny

karmienia. Dziewczyny miały jeszcze pół godziny do pierwszej lekcji obrony

przed czarną magią. Emmy z rozmowy Jimmiego i Holly wyłapała różne

informacje na temat niejakiej Madame Le Rouge. Dowiedziała się, że uczy

dopiero drugi rok w Hogwarcie, urodziła się w Anglii, uczyła się w

Hogwarcie, po skończeniu szkoły wyjechała do Paryża. Była tam kilka lat, a

po powrocie zajęła posadę nauczyciela obrony przed czarną magią.
- Ona

jest bardzo miła, zobaczysz - wychwalał nauczycielkę Jimmy.
- I

bardzo ładna - dodała Emmy.
- Noo tak - speszył się chłopak i

spojrzał na zegarek. - To ja lecę, nie chcę się spóźnić na eliksiry. - i

szybko się oddalił.
- Do zobaczenia - krzyknęła Emmy, ale Jimmy

już jej nie usłyszał. - No to idziemy Holly.
Udały się do klasy obrony

przed czarną magią. Dziwnym trafem ani razu nie zabłądziły. Kiedy tam

doszły, ujrzały zbliżającą się Madame Le Rouge.
Madame była młodą

nauczycielką. Miała zaledwie dwadzieścia dwa lata. Miała brązowe oczy,

długie kręcone blond włosy i długie na pół cala paznokcie, pomalowane na

różowo. Otworzyła klasę i zaprosiła ich od środka. To, co Emmy ujrzała wcale

nie przypominało klasy, ale jej różową łazienkę. Zamiast ławek stał tam krąg

gigantycznych, różowych puf z dziwnymi frędzlami u boku. Mebel, stojący przy

tablicy chyba odgrywał rolę biurka. Pokryty był różowo - białym futerkiem.

Leżało na nim lusterko i kilka książek, w większości były to katalogi mody.

Wszyscy zajęli miejsca, wtapiając się w pufy, jak w bagna w Zakazanym Lesie.

Emmy i Holly patrzyły na siebie, nie wiedząc, co je czeka. Kobieta podeszła

do tablicy i różową kredą napisała:
MADAME MADLEN LE ROUGE

- To,

że lubię kolor różowy, nie oznacza jeszcze, że nie umiem uczyć. Prawda,

panie Acoll? - powiedziała kobieta.
- Ale skąd... ?
- Skąd

wiedziałam, że miał pan odwrócić się do panny Emily Potter i panny Holly

Baldwin, aby im to przekazać? A stąd, że mam swoje sposoby. Och Emmy, jaki

on jest do ciebie podobny.
Emmy nie zrozumiała:
- Kto pani profesor? -

zapytała.
- Oj, za dużo gadam - powiedziała do siebie i podeszła do

tablicy. - proszę, aby zwracano się do mnie Madame. Stare przyzwyczajenia.

No dobrze, teraz przystąpimy do lekcji. Co wiecie o Zakazanym Lesie? -

mówiąc to, spojrzała na dwóch chłopców siedzących z tyłu. - Lepiej odłóżcie

swoją wycieczkę na później, bo dziś będzie tam niebezpiecznie.
Jak się

później okazało ta dwójka planowała wyprawę do Zakazanego Lasu, a lekcja

była bardzo interesująca. Po wykładzie na temat wilkołaków w Zakazanym

Lesie, nikt nie chciał się do niego nawet zbliżać.
- Ale skąd ona

wiedziała...? - spytała się Emmy, dalej będąc w szoku.
- Podobno

miała uczyć wróżbiarstwa - powiedział Jimmy, który przysłuchiwał się

rozmowie dziewczyn. - Na naszych lekcjach nie zachowywała się tak

dziwnie.
- Taaak... - powiedziała Emmy, wzdychając. - Mam wrażenie, że

gdzieś ją już widziałam.
Emmy po szybkim zjedzeniu kolacji, wzięła parę

dropsów i odeszła od stołu.
- Gdzie idziesz? - zapytał Jimmy.
-

Idę spać.
- Spać? O tej porze?
- Tak jest - odpowiedziała Emmy,

patrząc spod okularów na Holly.
- Ja też - powiedziała szybko

Holly.
Następnego dnia Emmy i Holly miały problemy z pobudką, ponieważ

nocna astronomia dała im się we znaki. Do Wielkiej Sali wbiegły bardzo

późno. Zdążyły zjeść po toście i już musiały wychodzić z sali. Miały dzisiaj

dwie lekcje eliksirów i to z samego rana, a na dodatek ze Ślizgonami.

Dziewczyny nie znały drogi do klasy. Kiedy już drugi raz pomyliły drogę,

zamiast do sali eliksirów, trafiły do nieznanego im miejsca. Wtedy spotkały

Harry'ego.
- Dziewczynki, a co wy tu robicie? Nie macie lekcji? -

zapytał się.
- Mamy, dwie lekcje eliksirów, ale nie możemy znaleźć

drogi.
- Zaprowadzę was, ale i tak już jesteście spóźnione.
Harry

zaprowadził je do lochów, gdzie znajdowała się klasa profesora Snape'a.

Dziewczyny podziękowały mu i weszły do klasy.
- A może panna Potter

i jej koleżanka zaczną doceniać taką cechę jak punktualność, gdy Gryffindor

straci pięć punktów? - powiedział Snape, gdy weszły do klasy. -

Usiądźcie.
Mimo swego wieku Snape wcale nie złagodniał, ale i tak nie

miał już więcej okazji na to, aby odebrać Gryfonom punkty. Przeciwnie,

musiał im przyznać dziesięć punktów.
- No i jak tam pierwsza lekcja

eliksirów? - zapytał Jimmy, gdy spotkał dziewczyny na korytarzu.
- Pięć

punktów mniej.
- Ale Emmy szybko nadrobiła tę stratę - dodała

Holly.
- Jak?
- Pytał i pytał, ale przestał, gdy zorientował

się, że Emmy zna cały podręcznik na pamięć. Wtedy musiał nam przyznać

dziesięć punktów.
Jimmy spojrzał na dziewczynę z osłupieniem.
-

Zaleciało mi Walterem - powiedział Jimmy.
- Holly, chodź do dormitorium,

muszę nakarmić Tykona.
- Mogę ja go nakarmić? - poprosiła Holly.
-

Jak chcesz.
I poszły. Gdy weszły do pokoju wspólnego, Emmy zerknęła na

tablicę ogłoszeń. Przed oczami mignął jej czerwony napis:

LEKCJE

LATANIA NA MIOTLE ROZPOCZNĄ SIĘ W NASTĘPNY PONIEDZIAŁEK. BĘDĄ ODBYWAĆ SIĘ ZE

ŚLIZGONAMI.

Emmy szarpnęła Holly za szatę.
- Spójrz!
-

O co chodzi?
- No patrz - Emmy wskazała Holly ogłoszenie.
-

Lekcje latania na miotle! Super! - krzyknęła Holly.
-

Czytaj dalej.
- Ze Ślizgonami? A niech to wszystkie tłuczki

świata!

ROZDZIAŁ SIÓDMY
W drużynie.

Przez

następny tydzień Emmy i Holly z niecierpliwością wyczekiwały poniedziałku. W

poniedziałek obydwie zjadły tak szybko śniadanie, jakby goniło ich stado

irlandzkich kotów - wampirów, o których mówiła niedawno Madame Le Rouge. Gdy

zjadły, rozmawiały jeszcze chwilę z Jimmim o wolnych miejscach w

drużynie.
- Holly, tata skończył jeść - powiedziała Emmy, odchodząc od

stołu.
- Już idę.
I podeszły do Harry'ego.
- Widzę, że

jesteście gotowe do lekcji, chociaż wam to raczej niepotrzebne.
Był

słoneczny dzień. Lekcja miała odbyć się na płaskiej łące przed zamkiem. Emmy

i Holly pomogły Harry'emu przenieść miotły na łąkę. Każda miała po pięć

mioteł. Harry miał ich o wiele więcej, ale wszystkie przetransportował za

pomocą zaklęcia. Gdy doszli na miejsce, na zielonej trawie ułożyli miotły w

dwóch rzędach. Na łąkę powoli schodzili się Gryfoni i Ślizgoni.
- Czy

wszyscy już są? - spytał się Harry. - Na początku mam wiadomość dla

Gryfonów. Jak wiecie, kapitan drużyny - James Weasley, poszukuje pałkarza i

szukającego. Dyrektor Albus Dumbledore pozwolił w tym roku wam,

pierwszoroczniakom, brać udział w eliminacjach do drużyny. Czy są chętni? -

w górę podniosły ręce Emmy i Holly. - Nikt więcej? No dobrze. Wy dwie

zostaniecie po lekcji. - obydwie kiwnęły głowami. - A teraz rozpocznijmy

lekcję. Niech każdy stanie przy miotle, wyciągnie prawą rękę i powie

"Do mnie".
- Do mnie - zawołali wszyscy

jednocześnie.
Miotły Emmy i Holly od razu znalazły się w ich dłoniach.

Emmy spojrzała na Corę Malfoy, która stała naprzeciwko. Zauważyła, że jej

miotła dopiero za drugim razem wylądowała w jej dłoni. Po jej lewej stronie

stały bliźniaczki Cragg, które też miały miotły dopiero za którymś z kolei

przywołaniem.
- I tak nieźle sobie radzą - stwierdziła Holly,

stojąca koło Emmy.
Gdy już wszyscy mieli miotły w dłoniach, Harry pokazał

jak je dosiąść, aby nie spaść.
- Na mój gwizdek odepchniecie się

mocno nogami od ziemi. Wzniesiecie się na kilka stóp i wylądujecie,

wychylając się lekko do przodu. Uwaga! Trzy... dwa... jeden...
Kiedy

rozbrzmiał gwizdek, wszyscy wznieśli się w górę. Andre chwiał się na miotle.

Na wysokości pięciu stóp jego miotła okręciła się dookoła własnej osi.

Chłopak wisiał już tylko na jednej ręce, kurczowo zaciśniętej na miotle.

Widząc to, Harry za pomocą różdżki odholował go na ziemię. Emmy i Holly

zrobiły kilka kółek dookoła łąki i wylądowały na trawie.
- To wszystko

na dzisiaj. Na następnej lekcji poćwiczymy jeszcze start i lądowanie -

mówiąc to Harry spojrzał się na Andre. - Do widzenia.
Gryfoni i Ślizgoni

udali się do zamku. Z Harrym zostały tylko Emmy i Holly.
- Po

dzisiejszych lekcjach odbędą się na boisku do quidditcha eliminacje do

drużyny.
- Ale dlaczego dziadek...
- Miałaś nie nazywać go

dziadkiem.
- No dobrze. A więc dlaczego eee ... profesor Dumbledore

zgodził się na nasz udział w eliminacjach?
- Może uznał że, wam też

trzeba dać szansę.
Harry przerwał zbieranie mioteł i dodał:
- Aha

i jeszcze jedno! Jimmy nic o tym nie wie. Macie tu pisemną zgodę na

udział w eliminacjach. A teraz zmykajcie na lekcję.
Ellie
No a teraz specjalnie dla Wilczków z

pozdrowieniami od Związki Czerwonych Kapturków zupełnie nowy fragmencik

rozdziału 7! :impra


Ostatnią lekcją tego dnia była historia

magii z profesorem Binnsem. Ciągnęła się jak ser na pizzy. Po skończonej

lekcji Emmy i Holly poszły do Harry'ego po miotły. W drodze na boisko

dziewczyny rozmawiały.
- Kiedy dostanę się do drużyny, będę mogła

latać na swojej miotle.
- To ty masz miotłę? - zdziwiła się

Holly.
- No pewnie i to nie byle jaką - Sky Turbo.
- Przecież ta

miotła została dopiero zaprojektowana.
- A no tak. Przecież ty nie

wiesz.
- O czym?
- Mój wujek, a tata Jimmiego ma sklep ze

sprzętem do quidditcha. Przysłano mu ją do wypróbowania, ponieważ jego sklep

jest najlepszy w całej Wielkiej Brytanii.
- Ale jakim cudem trafiła do

ciebie?
- Dostałam ją na jedenaste urodziny od rodziców.
Kiedy

doszły na boisko, spotkały Jimmiego.
- Co wy tu robicie? I po co

wam miotły?
- Masz i czytaj. - Emmy podsunęła mu kartkę pod sam

nos.
Jimmy wytrzeszczył oczy i wykrztusił:
- O nie! Nie ma

mowy!
- Jimmy! Będziemy grzeczne. Damy szansę innym -

zażartowała Holly.
- No dobrze. Ale macie do mnie mówić James. Jestem

James, kapitan James.
- Tak jest kapitanie! - zasalutowała Emmy,

jak majtek na statku.
Na boisku stała mała grupka Gryfonów. Drużyna

Gryffindoru była ubrana w strój do gry: szkarłatne szaty i skórzane

ochraniacze. Jimmy przestawił wszystkim członków drużyny.
- To jest Mike

Morton, nasz pałkarz - wskazał na wysokiego blondyna, który trzymał w ręku

pałkę do odbijania tłuczków. - Nie mamy dla niego pary. - A to nasza trójka

szukających: Amanda Blake, Jenny Fletcher i Elijah Cain - wskazał na dwie

dziewczyny i chłopaka. - A ja jestem obrońcą i kapitanem drużyny i nazywam

się James Weasley. Ustawcie się w dwóch grupach - po prawej stronie

kandydaci na szukających, a po lewej na pałkarzy.
Holly i Emmy spojrzały

na siebie i stanęły po odpowiedniej stronie. Emmy stanęła obok czterech

chłopców i jednej dziewczyny. Holly w swoim towarzystwie była jedyną

dziewczyną.
- Ja zajmę się naszymi przyszłymi szukającymi, a Mike

pałkarzami - powiedział Jimmy. - Najpierw sprawdzimy, jak latacie na

miotłach.
Obydwie grupy złapały miotły i wzniosły się w powietrze. Emmy

okrążyła parę razy bramki i zatrzymała się w powietrzu. Wyciągnęła z

kieszeni szaty pudełko, a z niego szmatkę, którą wyczyściła okulary.

Podleciał do niej Jimmy.
- Emmy, latałaś na swojej miotle w lato?
-

Nie.
- Pożyczysz mi swojego pudełka na okulary?
- A po co ci

ono?
- Zobaczysz. - wziął pudełko i wylądował przy Harrym, który

właśnie wszedł na boisko.
Emmy obserwowała ich. Najpierw o czymś

rozmawiali. Harry wyciągnął gwizdek i zagwizdał. Wszyscy wylądowali.
-

Mike weź skrzynię z piłkami i wybierz najlepszego pałkarza, a ja pomogę

Jamesowi wybrać szukającego - powiedział Harry. - James zaczynaj.
- Mam

bardzo dobry sposób, aby was sprawdzić. Ten, kto złapie okulary szybciej od

pudełka, zostanie szukającym. Wujku... - chłopak podał Harry'emu

szmatkę, którą Emmy wycierała okulary.
Harry dotknął ją różdżką i

wypowiedział jakieś zaklęcie. Ściereczka zamieniła się w okulary. Rzucił je

w stronę bramek, a pudełko uniosło się w powietrze i szybko schowało je

wewnątrz siebie. Jimmy rzucał okulary każdemu z osobna. Emmy czuła się coraz

bardziej niepewnie. Już cztery osoby nie złapały. Następną osobą, która

przystąpiła do testu, był ciemnowłosy chłopak. Już prawie złapał okulary,

ale i tym razem pudełko okazało się szybsze.
Teraz przyszła kolej na

Emmy. W tym momencie coś przewróciło się jej w żołądku. Dziewczyna wsiadła

na miotłę. Spojrzała na Jimmiego, który zamachnął się i rzucił okulary w

górę. Emmy wystartowała. Zauważyła, że już obok niej leci pudełko.

Przyśpieszyła trochę. Pudełko na chwilę zostało w tyle. Spojrzała się do

tyłu. Popatrzyła się na pudełko. Nie zauważyła jednak, że leci prosto na

bramkowy słupek. W ostatniej chwili złapała się go ręką. Miotła obróciła się

dookoła słupka o 180 stopni. Emmy pochyliła się, aby złapać okulary, wtedy

miotła gwałtownie wyhamowała. Złapała je, ale w tej samej chwili ześlizgnęła

się z miotły i upadła na ziemię. Pudełko doleciało do jej ręki i zatrzymało

się na jej dłoni.
- Emmy! Udało ci się, udało! - Holly podbiegła

do przyjaciółki, która siedziała na ziemi i patrzyła z osłupieniem na

rękę.
Kiedy zdjęła z niej pudełko, w ręku trzymała już tylko

szmatkę.
- Chyba złamałam sobie palca - powiedziała, dalej wpatrując

się w szmatkę.
- Chyba znaleźliśmy nową szukającą - powiedział

Jimmy.
- Jestem szukającą? - Emmy zerwała się z ziemi i otrzepała. -

Jestem szukającą, jestem szukającą, rozumiesz to Jimmy? - krzyknęła

dziewczyna, rzucając się chłopakowi na szyję.
- Miałaś nie mówić na

mnie Jimmy - powiedział, próbując uwolnić się z uścisku dziewczyny.
-

Oni mają dziwną tendencje do rzucania się na siebie - powiedziała ze

spokojem Holly do Mike'a
- A to jest nasz nowy pałkarz -

powiedział Mike do Jimmiego, klepiąc Holly po ramieniu.

CDN
Brenda
hm..
nudza mnie tego typu fficki, wole

jak ktos sam stwarza swoj swiat, a nie urozmaica np. Hogwart.. ogolnie nie

mam zastrzezen co do stylu, ale - jest po prostu, troche nudny..
Ellie
A to już końcówka rozdziału siódmego.



Po powrocie do zamku Emmy poszła do skrzydła szpitalnego.

Pani
Pomfrey, szkolna pielęgniarka, za pomocą różdżki złożyła jej złamany

palec w ciągu dwóch sekund, a potem wcisnęła jej na siłę jakiś dziwnie

wyglądający eliksir wzmacniający. Emmy obiecała, że przez następne trzy dni

będzie go piła co wieczór. Kiedy wyszła, powąchała eliksir i skrzywiła

się.
- Nie ma mowy. Nie będę tego piła, choćby mnie mieli wyrzucić

z drużyn. - powiedziała i wylała eliksir do kwiatka, stojącego przy

oknie.
Kwiatek natychmiast zrobił się cały brązowy i opadły mu wszystkie

listki.
- Ja z tą drużyną to tylko żartowałam - powiedziała i czym

prędzej oddaliła się od kwiatka.
Kiedy miała już zakręcać, zauważyła

idącą w drugą stronę Madame Le Rouge.
- A tą co tutaj niesie? -

zdziwiła się Emmy i zaczęła śledzić nauczycielkę.
Szły nieznanym Emmy

korytarzem. Nauczycielka skręciła w następny korytarz. Kiedy Emmy wyjrzała

zza rogu, Madame znikła.
- Gdzie ona jest? - dziewczyna podeszła do

ściany, kończącej korytarz.
Wisiała na niej makata, przedstawiająca orła.

Emmy odchyliła róg makaty. Na ścianie wyrzeźbiona była płaskorzeźba. Po

środku znajdował się jakiś dziwny napis:

WŁÓŻ KSIĘŻYCOWE OKO,

PRZYSZŁY POZNASZ CZAS. PAMIĘTAM JEDNAK O TYM, ŻE TYLKO DWA OBROTY ŚWIATA

MASZ, A POTEM ZNIKASZ.

Nie dowiedziawszy się wiele z napisu, zaczęła

przyglądać się płaskorzeźbie, która konkretnie niczego nie przedstawiała -

jakieś dziwne znaki, kilka kształtów. Potem Emmy udała się do pokoju

wspólnego i opowiedziała Holly, o tym, co odkryła.
- I ona tak po prostu

znikła? - dziwiła się Holly.
- Nie mogła się teleportować. W

Hogwarcie to niemożliwe.
agniesha
FF pisany fajnym stylem, ale nie podoba mi

sie to, ze harry jest nauczycielem latania na miotle.
ogolnie nawet-

nawet, nie najlepszy, ale i nie najgorszy. taki przecietny.
w sam raz na

popoludnie po dluuuuuugim szkolnym dniu.
no i plus za nie umieszczenie

siebie samej w glowenj roli.

src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle'

alt='wink.gif'>
powodzenia w dalszym pisaniu!
Merkury
Mi także się podoba. Napisane fajnym

stylem, ale mam dwa zastrzeżenia.
Po pierwsze:
Jak to możeliwe, że Ron

i Hermiona się pobrali? Możliwe, że mi to nie pasujo bo po przeczytaniu

trzydzieści razy czterech tomów Potter'a jestem przyzwyczajony do tego,

że oni się nie kochają, ale to tak na marginesie.
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
Po drugie:
Zapominasz czasem, podkreślam CZASEM

znaków typu kropki i przecinki, ale to się nie rzuca w oczy.^^
Mam

nadzieję, że już w krótce napiszesz następny part...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/turned.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='turned.gif'

/>
Życzę Ci veny twórczej i powodzenia w pisaniu...


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/czarodziej.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='czarodziej.gif'

/>
Abaska
Przeczytalam.Nie lubie fickow typu HP, ale

przelamalam sie i jakos dotarlam do konca. Niezbyt mnie to fascynuje, choc

przyznam, ze pomysl z elfem wtrynzalajacym cukierki byl niezly. Wnerwilo

mnie troche, ze Hermiona na umor przedstawia zywa kopie McGonnagal. No i

jeszcze to jej malzenstwo z Ronem... Duzo rzeczy zaciagnietych jest z

ksiazki... Jeden kujonek, powtarzajacy slowa Hermiony wchodzac do Wielkiej

Sali, corka Malfoya... Poza tym, jasne bylo, ze skoro byly wolne 2 miejsca:

palkarza i scigajacego w druzynie Gryffindoru to zajma je wlasnie Emily i

jej qmpela.
Popelniasz czasem razace bledy, np. OBYDWIE. Powinno byc

OBIE. Dlatego przeczytaj kilka razy, nim cos wkleisz.
Wklejaj krotsze

party, bo ich dlugosc utrudnia troche czytanie.
Raven
Popieram Abaskę. Jak to ktoś kiedyś

powiedział "Potter wychodzi nam uszami". Czasami mam wrażenie,że

niektórzy ludzie nie potrafią pisać bez niego ficków.
Ling
ff bardzo mi się podoba. co z tego, że jest

o hp? jest przecież trochę inny świat, przygody, postacie (chociaż czasem

przypominają poprzednich bohaterów, np. ten Walter dokładnie jak Percy).

styl pisania też mi się podoba. troszkę czasu zajęło mi przeczytanie całości


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle'

alt='tongue.gif'> a właśnie: jak długo to piszecie?
Ellie
Te postaci są podobne, bo w końcu to ich

dzieci, dzieci często, przynajmniej w jakimś stopniu, są do rodziców

podobne. Ten fick piszemy ponad rok, napisane mamy danaście rozdziałówi

jeżeli dobrze pamiętam to będzie ich jeszcze trzy.
Poza tym nasz fick

różni się od innych o HP, w roli głównej nie jest Harry, ale jego córka.

Postaram się dawać krótsze posty, OK?
I jeszcze jedno: pomysł na to ff

powstał bardzo dawno, fick miał być o córce Harry'ego i będzie (niedługo

będziemy przygotowywać drugą część, bardziej orginalną).
Megan
Podoba mi się. W przeciwienstwie do

niektórych ficków o Potterze nie jest nudny. Piszesz w podobnym stylu co

Rowling i dobrze ci to wychodzi.
Ellie
Ten post jest króciutki. Życzę miłego

czytania.

ROZDZIAŁ ÓSMY
Miotła.

Przez kilka następnych

tygodni Emmy nie miała czasu na rozmyślanie o dziwnym zniknięciu Madame Le

Rouge. Kilka razy poszła z Holly do biblioteki, aby poszukać jakiejkolwiek

informacji o Księżycowym Oku. Nawet wszystkowiedzący Andre nie przydał się w

tej sprawie. Przez cały październik Emmy i Holly chodziły na treningi, które

według nich samych nie były im potrzebne. Nawet, kiedy się obijały, Jimmy

nie denerwował się zbytnio. Tylko raz, kiedy od rana miał okropny humor,

wydarł się na nie tak, że przez cały tydzień wykonywały wszystkie jego

polecenia. Emmy zauważyła, że Holly i Mike bardzo dobrze się dogadują.

Częste wypady Holly do biblioteki okazywały się spotkaniami z

Mike'm.
Pewnej nocy Emmy leżała na łóżku, wpatrując się tępo w

sufit.
- Holly, prawda że podoba ci się Mike - odezwała się nagle

Emmy, dalej wpatrując się w sufit.
- CO?!
- Przyznaj się, on ci

się podoba.
- Wcale, że nie! - zaprzeczyła szybko Holly.
-

Podoba ci się.
- NIE!
- Przyznaj się.
- No, może

trochę.
- Wiedziałam! - mówiąc to, Emmy rzuciła poduszką w

Holly.
- A to za co?
- Za to, że nic mi nie

powiedziałaś.
- Wcale nie musiałam - powiedziała Holly i rzuciła

poduszką w Emmy.
Rozpętała się prawdziwa bitwa na poduszki, do której po

chwili dołączyły się Aileen, Colleen i Shirley.
- Co tu się dzieje? -

dziewczyny usłyszały głos, który należał do profesor Weasley.
- Nic

ciociu... to znaczy pani profesor - powiedziała Emmy.
- Jest już

późno, kładźcie się spać. Nie chcę słyszeć już żadnych hałasów - nakazała im

Hermiona i wyszła, mrucząc coś pod nosem w stylu: "Ach te

dziewczyny".
- Ciociu? - zdziwiła się Shirley.
- To

przyjaciółka ze szkoły mojego taty. Jest mamą Jamesa Weasleya i mówię do

niej ciociu.
- Jamesa Weasleya? Tego przystojniaka, kapitana naszej

drużyny? - zapytała Colleen.
- Co ja słyszę. Jimmy ma swoje fanki i

to w moim dormitorium - stwierdziła z uśmiechem Emmy.
- Lepiej na

niego uważaj - szepnęła jej do ucha Holly, za co oberwała poduszką.
-

Jimmy to tylko przyjaciel.
- Dobra, dobra - powiedziała Holly i wróciła

do swojego łóżka.
Po upływie dwudziestu minut wszystkie już spały.


Nazajutrz, podczas śniadania, dziewczyny chichotały i żartowały sobie z

Jimmiego.
- Zakładamy fan klub Jamesa Weasleya, kapitana DRUŻYNY

GRYFFINDORU. Która chce się zapisać?
- Bardzo śmieszne - powiedział

James, patrząc na śmiejącego się Mike'a.
Alisia
Świetne.
A najbardziej podoba mi się

zestawienie par.
Kto by przeżył po raz kolejny Harego i

Hermionę?
Poza tym uważam to opowiadanko za bardzo zabawne.
Potter nie

miał nikogo oprócz przyjaciół, a jego córka
jest otoczona gronem wujków i

ciotek - miła perspektywa.
To zmienia cały fick, bo nie opowiada już o

niechcianym chłopcu, ale o kimś kto wychował się w pełnej rodzinie-

beztrosko i bez Voldemorta na karku.
Wiesz, co najbardziej mi się podoba,

to to że Dumbledore został mianowany dziadkiem i chyba mu sie to

podoba.
A Emily ma tyle różnych ciotek i dziadków, kuzynów


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'>

w Hogwarcie, a nawet ojców, że musi się pilnować. Mam prośbę-
Napisz coś

więcej o syriuszu i jak Harry w końcu pokonał Voldzia, ożenił się no i w

ogóle. No i jak został tak normalnym czarodziejem. To trochę dziwne oglądać

młodzież jako dorosłych:)
Zwykle się nie rozpisuję i daję jakiś cytat,

ale trudno
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'>


Poza tym czy stary Knot nadal jest ministrem Magii?
Pozdrowienia dla

ciebie, i wytłumacz mi co znaczy MY NAPISAŁYŚMY?
Longina
Hej! Pozdrowienia dla Alisi i odpowiedzi na jej pytania (nie wszystkie):
Knot nie jest ministrem magii, ale nie rozpisujemy się na ten temat i nawet nie wymyślałyśmy nazwiska nowego ministra.
Syriusz mieszka sobie beztrosko na Jawie, został oczyszczony z zarzutów już dawno temu, nie ma żony, mieszka w rezydencji niedaleko plaży, więcej nie zdradzimy.
QUOTE
Pozdrowienia dla ciebie, i wytłumacz mi co znaczy MY NAPISAŁYŚMY?

Bo jesteśmy dwie Ellie i Longina i jest to nasz wspólny fick
O tym jak Harry pokonał Voldzia przekonasz się z siódmej części. smile.gif My piszemy o córce Harry'ego i zamierzchłe czasy nas nie interesują. Co znaczy "normalny czarodziej'? smile.gif

A to jest nowa część rozdziału ósmego:

Nadejście poczty przerwało chichoty i żarty. Do Wielkiej Sali wleciały setki sów. Emmy nie spodziewała się od nikogo przesyłki. Jednak wypatrzyła w górze Pestkę i Hedwigę, które trzymały w dziobach dużą paczkę. Zrzuciły ją na stół, wprost na talerz Andre. Owsianka wylądowała na jego idealnie zawiązanym krawacie. Pestka zaczęła dziobać krawat, zjadając z niego owsiankę.
- Andre nie masz czasem ochoty na bekon albo tosta z dżemem? - spytała się Holly.
- Mama mówiła mi, że dzięki owsiance urosnę - powiedział Andre.
Był to chłopiec o niskim wzroście (pewnie dlatego tak często jadł owsiankę) o piegowatej twarzy i czarnych, kręconych włosach, mówiący z francuskim akcentem.
- I ty wierzysz mamie? - zadrwiła z niego Holly.
Emmy nic nie mówiła, tylko rozwiązywała sznurek ze znajomej paczki. Chwilę później na blacie stołu leżała najlepsza miotła na świecie. Miała polerowaną rączkę, na której widniał napis: Sky Turbo. Miotła zaczęła się wyginać i podskakiwać, tak jakby była zrobiona z gumy.
- Niby tylko sprzęt do quidditcha, ale z jakim charakterkiem - powiedział Mike.
- Chodź Holly zaniesiemy ją do dormitorium i pójdziemy na zielarstwo.
Wstając od stołu, Emmy powiedziała sama do siebie:
- A więc mecz na swojej miotle.
Na te słowa miotła się wygięła i lekko drgnęła.
Kiedy szły przez Wielką Salę, oczy wszystkich uczniów zwrócone były w ich stronę. Rozległy się szepty:
- Czy to jakiś nowy model?
Cora Malfoy jak zwykle była złośliwa:
- Trzeba jeszcze umieć latać na takiej miotle - powiedziała.
Ale nawet ta uwaga nie zdołała popsuć dobrego humoru Emmy.
Na zielarstwie pani Sprout pokazała im zaklęcie przycinające rośliny.
- Powtórzcie: Catus flores!
Wszyscy powtórzyli słowa zaklęcia.
- Dobrze, a teraz pójdziemy na skraje lasu. Tam będziecie mogli poćwiczyć.
Holly, odkąd wyszli z zamku, mówiła tylko o tym, co drużyna osiągnie z taką miotłą.
- Znicza będziesz łapać w przeciągu kilku sekund.
- Holly zamiast ruszać językiem, poruszaj trochę różdżką. - wtedy Emmy coś świsnęło koło ucha.
Dotknęła głowy i odwróciła się. Zobaczyła przerażoną twarz Andre.
- Prze - pra - szam - wydusił.
Emmy spojrzała na chłopca, jakby miała go rozszarpać.
- Emmy spokojnie, odrosną - powiedziała szybko Holly, stając między nią a Andre, by ta nie rzuciła się na niego z różdżką.
- WIEM! - odpowiedziała Emmy z zaciśniętą pięścią.
- W sumie to dobrze się stało, już dawno powinnaś je ściąć. Będzie ci wygodniej na meczach - stwierdziła Holly i spojrzała na Andre, który wyglądał jakby kamień spadł mu z serca, niestety na nogę.
Wracając do zamku, Emmy i Holly spotkały Corę i bliźniaczki Cragg. Jak zwykle musiały się czegoś czepić, tym razem włosów Emmy.
- Potter, to jakaś nowa moda - krzyknęła jedna z bliźniaczek.
Emmy i Holly i tak nigdy nie wiedziały, która do nich mówi, Mildred czy Minnette.
- Chodź Emmy - powiedziała Holly. - Z tym trzeba iść do fachowca.
- Fachowca?
- Tak jest, fachowca i specjalisty.
- Możesz powiedzieć o kogo chodzi? - poprosiła grzecznie Emmy z pewną obawą w głosie.
CDN...
Tajemnicza
Bardzo mi sie podba wasz Fick. Jest taki

miły i ciekawy. Niektóre sprawy są tajemnicze, a ja lubie wszystko co

tajemnicze =D Bardzo lekko się czyta to opowiadanko i nie ma błędów.

Znalałam tylko kilka zjedzonych literek. Macie jakis taki lekki

"dryg"do pisania. Zebym ja tak miała...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'>

Ale dosyć rozczulania hehehe^^ Czekam na nastpnego ciekawego pościka. Pa i

pozdraffiam wszystkich.!
Abaska
" który wyglądał jakby kamień spadł mu z serca, niestety na nogę "<-- to mi sie spodobalo =) takie wesole...

Co do textu, tak jak powiedziala Taj, baardzo sympatyczny... Ale naprawde wkurza mnie, ze Emmy to zywa kopia Harry'ego. Pootter mial Blyskawice, najszybsza miotle swiata, Potterowna ma cos tam jakiegos, najszybsza miootle swiata. I to mnie w tym opowie dreczy. Nie klonujcie!! Nie warto =P


Longina
My nie klonujemy, to było uwarunkowane genetycznie smile.gif Ale nie będziemy ci pisać o tym skąd się biorą dzieci wink.gif co do miotły, to niedługo dowiesz się paru interesujących szczegółów na temat tego modelu, który się zwie Sky Turbo.

A to kolejny króciutki fragment

Holly ciągnęła ją za rękaw szaty, aż dociągnęła ją do drzwi, przez które Emmy wcale nie chciała przechodzić. Były to drzwi do klasy Madame Le Rouge.
- Ale ja nie chcę. Poradzę sobie - powiedziała Emmy, jakby szła na skazanie.
Holly wepchnęła ją do klasy. Madame Le Rouge właśnie zmieniała kolor firan z różowych w fiołki na różowe w róże.
- Witaj Emmy. Zaraz coś z tym zrobimy. Nie przejmuj się, będzie wszystko dobrze.
Dziewczyny zdębiały. Madame Le Rouge, nawet nie odwracając się w ich stronę i dalej spokojnie zmieniając firanki, wiedziała o co chodzi.
- No, wygląda lepiej - stwierdziła, patrząc na firanki. - Ten fiolet mnie drażnił. No wiecie dziewczynki, róż to taka ostoja spokoju. - dziewczyny rozejrzały się po wściekle różowej klasie, dalej nie mogąc wydobyć z siebie głosu.
Madame wzięła różdżkę, dotknęła głowy Emmy i wypowiedziała zaklęcie.
- I po kłopocie. A teraz zmykajcie, bo spóźnicie się na trening.
Dziewczyny odeszły bez słowa. Uznały, że nie warto tego komentować.
Trening miał być dla Emmy niesamowity. Mogła latać na swojej miotle, ile się da. Na boisku wszyscy chcieli dosiąść jej miotły, choćby na chwilę wzbić się na niej w powietrze, ale Jimmy rozgonił miłośników nowoczesnego sprzętu do quidditcha. Pierwszy mecz w tym roku miał odbyć się z drużyną Ravenclav.
- Koniec tego dobrego. Teraz parę informacji o przeciwniku. - cała drużyna od razu się uspokoiła i zwróciła w stronę Jimmiego. - Krukoni mają nowego szukającego - pierwszaka, podobno dobry - mówiąc to spojrzał na Emmy miotłę, którą trzymała w ręku. - Dziś będę ćwiczył z Emmy, a reszta niech poćwiczy sama, tylko solidnie - tak żeby wyglądało to na trening.
Jimmy i Emmy poszli na jedną stronę boiska, a reszta na drugą.
- No dobra. Widzę nowy sprzęt w rękach. Zobaczymy jak latasz na tej miotle. Chyba nie miałaś jeszcze okazji na niej latać. Jesteś już na tyle szybka, że możesz ćwiczyć z prawdziwym zniczem. Zobaczymy.
Emmy pstryknęła palcami nad leżącą na ziemi miotłą, która od razu znalazła się w jej rękach. Jimmy nie mógł uwierzyć w to co widzi. Kiedy Emmy odleciała, powiedział sam do siebie:
- Nawet nie powiedziała "do mnie".
- Wypuszczaj go! - krzyknęła.
Jimmy otworzył skrzynię z piłkami i wypuścił znicza.
Emmy powiedziała cicho do miotły:
- No dobrze mała, za zniczem. - i miotła ruszyła w stronę błyszczącego w oddali światełka.
Emmy bardzo szybko złapała znicza i z triumfującą mina podleciała do Jimmiego.
- To za łatwe dla ciebie, więc to trochę utrudnimy. Ty się odwrócisz, żebyś nie wiedziała, gdzie odlatuje znicz.
Emmy obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i zawisła głową w dół.
- Wypuszczaj! - krzyknęła Emmy.
I tym razem szybko uporała się z zadaniem. Potem Jimmy utrudnił jej zadanie, ponieważ podczas lotu próbował zrzucić ją z miotły. Ćwiczyli, aż się ściemniło. Po ćwiczeniach Emmy ścigała się z Jimmim po całym boisku.
- Emmy zwolnij! Nie dogonię cię!
Emmy zatrzymała się w powietrzu i odgarnęła włosy z czoła.
- Ładnie ci w nowej fryzurze - powiedział Jimmy, rumieniąc się na całej twarzy.
Emmy, podobnie jak on, zarumieniła się i nie wiedziała, co powiedzieć. Jimmy przerwał niezręczną ciszę, krzycząc:
- Teraz ty gonisz!
Rano Emmy zwlokła się z łóżka z wielkim trudem. Po prawie trzygodzinnym chrzcie nowej miotły i zabawie z Jimmim nie miała siły na nic. W jej dormitorium nie było żadnej z dziewczyn. Emmy, nie spiesząc się zbytnio, ubrała się i zeszła do pokoju wspólnego.

cdn
Longina
Oto ciag dalszy, no moze jego niewielka czesc:
dementi.gif
- Cześć Emmy. Ładna fryzura - powiedział Andre, stojąc w bezpiecznej odległości, jakby się bał, że Emmy się na niego rzuci.
- Dziękuję. W sumie nic się nie stało. Możesz spać spokojnie, już się nie gniewam.
- Cześć Andre. Cześć Emmy.
- No nareszcie jesteś, gdzie byłaś? - powiedziała Emmy do Holly, która właśnie weszła.
- Na śniadaniu. Nie chciałam cię budzić, bo wyglądałaś, jakbyś ścigała Jimmiego więcej niż te parę razy, o których mi mówiłaś.
- Oj cicho bądź. Jestem głodna, chodź - powiedziała i pociągnęła Holly za sobą.
Po zjedzeniu śniadania Emmy zgarnęła parę dropsów dla Tykona.
- Muszę go wypuścić na trochę dłużej, bo ostatnio chorował - powiedziała Emmy o elfie.
Przez ostatni miesiąc zmiana pogody nie sprzyjała elfowi, który całe swoje dotychczasowe życie spędził na egzotycznej wyspie.
Rozmowę o Tykonie przerwał Walter.
- Dzień dobry Emmy! Słyszałem że, zamęczyłaś znicza wczoraj na treningu.
- O Wolter! Masz dzisiaj wyjątkowo dobry humor. Coś się ciekawego stało? - spytała się Emmy.
- Nie, dlaczego tak sądzisz? - powiedział takim tonem, jakby nie chciał się dzielić przyczyną swojego dobrego humoru. - Chciałem tylko dać ci do przeczytania Proroka Codziennego. Jest w nim ciekawy artykuł o twojej miotle.
- Dzięki - odpowiedziała i wzięła do ręki gazetę.
Szarpiąc stronami, dotarła do artykułu, który zajmował niecałe pół strony.
"Ministerstwo Magii, a konkretnie wydział sportu, wstrzymał produkcję nowego modelu mioteł "Sky Turbo". Minister Działu Sportu stwierdził, że miotły są niespokojne i drapieżne. A oto relacja zdana przez niezadowolonego klienta.
- Zrzuciła mnie i pobiła - stwierdził.
Obecnie zanotowano, że miotły posiadają tylko cztery osoby w całym kraju. Ich miotły nie sprawiły większych problemów. Resztę wycofano ze sprzedaży. Przewodniczący Związku Działaczy Ligi Quidditcha, Dunbar Oglethorpe , stwierdził że cztery zadowolone osoby, posiadające Sky Turbo, przypadły im do gustu. Według niego te miotły zachowują się jak konie albo wielbłądy."
- Cztery osoby, oswoiłaś miotłę, zmęczyłaś znicza, nic więcej nie trzeba - ten mecz wygramy - powiedziała z pewnością w głosie Holly po przeczytaniu artykułu.
- Uspokój się, skąd wiesz, że tej miotły nie ma ktoś ze szkoły?
- O tym nie pomyślałam.
- Chodź, oddam Walterowi gazetę i zaniosę Tykona do pokoju taty. Dam mu witaminę C. A potem muszę wysłać Pestkę do mamy.
Po południu Jimmy zwołał całą drużynę do siebie.
- Bierzcie miotły i idziemy na trening.
- Jimmy! Odpuść! - powiedziała Emmy. - Wczoraj chyba wystarczająco długo ćwiczyliśmy?
Jimmy popatrzył się na proszącą Emmy, a potem na chichoczącą drużynę.
- Noo... dobrze. Odpocznijcie. Ale w poniedziałek macie dać z siebie wszystko.
- Tak jest, kapitanie James! - krzyknęła chórem cała drużyna i rozeszła się.
Holly poszła gdzieś z Mike'm, a Emmy udała się do szkolnej sowiarni, by dać Pestce list do mamy.
CDN
Abaska
Taa, Longina, wiemy, ze mamy fajne emoty

=P

Poza tym: Ty nie masz co robic, tylko posty nabijac, jaki masz

aktualnie nastroj? Sorry, ale nie sadze, by to kogos specjalnie

interesowalo... W dodatku jakby kazdy pisal, jaki ma nastroj, toby sie

niezly smietnik na forumie zrobil. Wiec nastepnym razem sie zastanow, jak z

czyms takim wyskoczysz

Co do ficka: Czyli ze ta cala Sky Turbo leci,

jak jej sie powie? Jesli tak, to jest to idiotyzm. Jakby lud w szkole mial

Sky Turbo, toby wszyscy lapali znicze w trymiga... I zero Quidditha.



Czyzbyscie chcialy tu zrobic romantyka? James i Emmy... Moim zdaniem

juz za dlugo sie znaja, by pomiedzy nimi cos zaiskrzylo...

A te dwie

ostatnie czesci byly troche nuzace. A moze jakies niespodziewane zwroty

akcji? Czytelnika trza czyms przyciagnac, a nie, ze prawie wciaz jest

swiadomy, co za chwile sie stanie...
Longina

src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wacko.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wacko.gif'

/> Poniedziałek był wietrzny. Całą noc padało, a nad ranem

pojawiła się mgła, która potem opadła.
- Piękna pogoda. Nie ma co -

powiedziała Emmy przy śniadaniu, patrząc na niebo, które zawsze

odzwierciedlało to, co się działo na zewnątrz.
- Jak utrzymam się na

miotle to będzie dobrze - powiedziała Amanda.
- Będzie znosić kafla -

dodał Elijah.
Narzekanie na pogodę przerwało przyjście poczty. Niektóre

sowy wyglądały, jakby ktoś je wrzucił do pralki i ustawił na wirowanie. Emmy

wyraźnie wypatrywała Pestki.
Czekasz na coś konkretnego? - zapytała

Holly, kończąc rozmowę z Mike'm.
- Tak... - złapała małą

paczuszkę.
- A można wiedzieć na co?
Emmy powiedziała szeptem:
-

Mama sporządziła lekarstwo dla Tykona. Idę do pokoju taty, zmuszę Tykona do

wypicia tych ziół. Jak nie będzie chciał wypić, to go zwiążę i wleję mu to

do gardła.
- Chyba za pomocą lejka - uśmiechnęła się Holly.
Gdy Emmy

wyszła z Wielkiej Sali, Mike zapytał się Holly:
- Co za pomocą

lejka?
- Nic, nic, absolutnie nic.
Emmy znalazła krótszą drogę do

pokoju taty, nagle gdy już miała skręcać, usłyszała głosy.
- ...

Clifford, zmykaj do dormitorium.
- Tak Madame, już idę - powiedział

piskliwy głos, po czym ucichł.
- Clifford - u niego od małego widać że,

ma tendencję do złego. - powiedziała do siebie Madame Le Rouge. Dobrze, a

teraz Emily gdzie jesteś?
Emmy coś podskoczyło w żołądku. "Skąd ona

wiedziała, że tu jestem i że się ukrywam" - pomyślała.
- ... Emily.

- Madame zawołała jeszcze raz.
Emmy odskoczyła i schowała się za ścianą.

Potem zauważyła światło bijące zza ściany i usłyszała trzask zerwanych

kabli, wrzuconych w wodę oraz poczuła lekki powiew wiatru. Stała za ścianą

jeszcze chwilę. Gdy wszystko ucichło wychyliła głowę. Zobaczyła tylko pusty

korytarz, korytarz który już kiedyś widziała. Ten, na którego końcu, za

makatą była dziwna płaskorzeźba. Dziewczyna wyszła z ukrycia i podeszła do

makaty. Odchyliła róg. Pod spodem wszystko się poruszało. Małe, dziwne znaki

zmieniały miejsce tak, jakby były żywe.
- Tu się coś dzieje i to coś

poważnego - powiedziała sama do siebie, przykrywając makatą

płaskorzeźbę.
Poszła dalej korytarzem. Doszła do zwykłej, szarej,

zamkowej ściany i zaczęła się jej przyglądać. Nagle przestała przyglądać się

ścianie i wyjęła różdżkę. Dotknęła nią ścianę w miejscu, gdzie był mały,

wyskrobany czymś ostrym znicz.
- Disendium - powiedziała cicho, a w

miejscu znicza, pojawiła się zwykła klamka. Emmy nacisnęła na klamkę, a

fragment ściany otworzył się jak drzwi. Za ściennymi drzwiami był pokój

Harry'ego.
Abaska bądz wyrozumialsza jestem sama Ellie
Abaska
Boze!! To ja az taka wredna

jestem?? A myslalam, ze takie potulne ze mnie dzieciatko... Cholercia, ze

wzgledu na to, ze przerazilas mnie faktem, co tez ze mnie wyroslo teraz bede

wyrozumialsza ;]

No, ten part byl lepszy, bo cos sie dzialo. Ale pod

koniec mogloby byc "sekretny pokoj Harry'ego", czy cos

takiego, bo wychodzi na to, ze ona trafila do jego dormitorium (czytalam to

mojemu piecioletniemu bracholkowi i wlasnie dzieki niemu zwrocilam uwage na

to potkniecie
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/> ). A tak ogolnie to moze byc. Fajnie, ze byl znicz. Takie

symboliczne to troche =)

Uaa, mi tez sie nudzi. Mimo, ze sa wakacje i

trza troche rodzine pomeczyc, to nuda wieje w tym moim domostwie =P Tylko

ksiazki, internet, TV, muzyczka, jedzenie i spanie
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/> Niecierpie takiej monotonii... I chyba mi sie powoli na leb

rzuca, ale zaczynam tesknic za szkola...

Longina
Oto następny part:
Na krześle na

przeciwko kominka siedział i kichał mały Tykon.
- Cześć malutki -

powiedziała pieszczotliwie do elfa.
Tykon odwrócił główkę w jej stronę.

Był okryty małym kocem. Nos świecił mu się na fioletowo.
- Tykon źle się

czuć, Tykon być chory - powiedział ochrypniętym głosikiem i pociągnął

noskiem.
- Zaraz coś na to poradzimy, nie martw się - powiedziała i

zaczęła wyciągać wszystko z paczki od mamy. Były w niej jakieś suszone

rośliny i butelki o podejrzanej zawartości. List dołączony do rzeczy

zawierał przepis na przyrządzenie eliksiru.
- Skąd mama to wytrzasnęła?


- Wujek Syriusz jej pomagał - odpowiedział jej tata, który właśnie

wszedł do pokoju. - Trudne do przyrządzenia? - zapytał.
- Nie, ale ta

ilość jest niesłychanie mała. Kropla tego, gramik tego. Nie ma co, końska

dawka.
- Tykon wybacz mi, ale podam ci to później. Muszę najpierw jakimś

cudem zmniejszyć kociołek - powiedziała, dalej patrząc na ilości składników.


- Ja się zajmę kociołkiem i resztą, a ty zmykaj do szatni i wciągaj

ochraniacze na nogi. Ten mały z Ravenclawu jest podobno dobry - powiedział

Harry i prawie że wypchnął córkę za drzwi.
Emmy patrzyła jeszcze minutę

na ścianę.
- Czyżby tata wiedział o czymś, czego ja nie wiem? Ta szkoła

jest coraz dziwniejsza. Jak tylko wygram ten mecz to muszę się dowiedzieć, o

co chodzi.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Druga taka na meczu.

- No, już

jesteś. Co tak długo? - zapytała Holly, stojąca w sali wejściowej.
- A,

znów sp... - ale przerwała, patrząc na przyjaciółkę. - Oj, spotkałam tatę i

gadaliśmy.
W szatni wszyscy sprawdzali, czy Emmy na pewno ma miotłę.
-

Mam kilka słów dla was - krzyknął Jimmy, nie mogąc uspokoić reszty. -

wszyscy zwrócili głowy w stronę kapitana. - Dajcie z siebie wszystko i

postarajcie się wygrać.
Jimmy był naprawdę zdolnym zawodnikiem. Jeszcze

rok temu, razem z Mike'm byli najmłodszymi w drużynie Gryfonów. Po

pierwszym meczu, który Gryfoni wygrali dzięki strategii Jimmiego, chłopak

zyskał uznanie starszych kolegów, którzy mianowali go kapitanem

drużyny.
Po krótkiej przemowie Jimmiego drużyna wyszła z szatni i

ustawiła się na boisku. Emmy spojrzała na rączkę swojej miotły.
-

Wygramy, wygramy - szepnęła do siebie i wzięła głęboki wdech.
Nagle

drużyna zaczęła głośno o czymś rozmawiać i kręcić głowami na wszystkie

strony.
- Co się stało!? - zapytała Emmy, a w jej brzuchu dochodziło

do erozji wulkanu.
- Spójrz na sprzęt ich szukającego. - powiedział

Elijah.
Emmy przecisnęła się na przód i zobaczyła chłopca z taką samą

miotłą, jak jej.
- Emmy i reszta, uspokójcie się! I tak mamy większe

szanse na wygraną.
- Przy takim wietrze? U nich prawie cała drużyna to

piąto-, szósto-, a nawet siódmoklasiści - powiedziała Holly z lekkim

przerażeniem w głosie.
W tym momencie usłyszeli głos Harry'ego.
-

Dosiądźcie mioteł. Na mój gwizdek wzbijecie się w powietrze. Gra rozpocznie

się w momencie wyrzucenia kafla.
Emmy popatrzyła w niebo z wielkim

niepokojem.
- Uda się, uda się - powtarzała.
Gwizdek ledwo było

słuchać w szumie wiatru. Wszyscy wznieśli się w górę. Szaty niespokojnie

powiewały.
- Zaczęło się. Kafel w powietrzu, przejmuje Amanda Blake,

podaje do Jenny Fletcher. Kafel nadal w posiadaniu Gryfonów. Jenny podaje

piłkę do Elijaha. Pałkarz Ravenclawu, Peter Grant, odbił tłuczka na

ścigającego Gryfonów. Gryffindor stracił kafla.
Emmy patrzyła z góry na

grę. W tej chwili coś świsnęło jej koło ucha. To tłuczek, odbity przez

Granta przeleciał i o mały włos nie uderzył jej w głowę.
- Uważaj! -

krzyknęła Holly i mocno odbiła go w stronę zawodnika Ravenclavu.
Kafel

znowu przejęli Gryfoni, a sprawna akcja Jenny i Amandy sprawiła, że kafel

przeleciał przez bramkę Krukonów.
- Dziesięć punktów dla Gryffindoru!

- krzyknęła do mikrofonu komentatorka, Puchonka z siódmej klasy.
Na

trybunach Gryfonów rozległy się oklaski i okrzyki, zagłuszone przez wiejący

wiatr.
- Kafel w posiadaniu Krukonów ... ale uwaga ...



src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> CDN
Longina
Ja wiem kiedy przerwać co?


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> oto następny kawałek:
... przejmuje go Amanda, podaje do

Jenny, ta do Elijaha ... i bramka! Następne dziesięć punktów dla

Gryfonów, co za błyskawiczna akcja! Pogoda nie sprzyja dziś Krukonom.

Mali Gryfoni sprytnie pokonują wiatr.
Emmy rozglądała się po boisku, ale

znicza ani śladu. Później zerknęła na Szukającego Krukonów, Clifforda.
-

Nie do wiary, następne dziesięć punktów dla Gryffindoru! Wiatr coraz

bardziej utrudnia grę. Gryfoni prowadzą 30 do 0.Gryfoni przy kaflu. Znicz

się jeszcze nie pokazał. Dzisiaj czeka nas także niezwykłe starcie między

szukającymi. Obydwoje mają super sprzęt... Ale co się dzieje! Krukoni

przechwycili kafla... zbliżają się do bramek, Scott rzuca i... Jest, jest -

pierwsze dziesięć punktów dla Ravenclawu w dzisiejszym meczu!
Przez

następne dwie godziny Emmy nie zauważyła znicza, a żadna z drużyn nie

zdobyła punktów. Nagle rozległ się gwizdek.
- Przerwa! - krzyknął

Harry. - Macie pięć minut - zmykajcie do swoich szatni.
W szatni, w

porównaniu do boiska, panowała błoga cisza. Ścigający byli tak zmęczeni, że

z trudem łapali oddech.
- Emmy, złap go wreszcie, bo już długo nie

pociągnę - powiedziała Jenny, ciężko dysząc.
- Ja też - dodali Elijah i

Amanda.
- Ja nie chcę nic mówić, ale minęły już dwie godziny. Gusty na

pewno złapałby już znicza - powiedział Mike ze spuszczoną głową.
Holly,

widząc że Emmy zmarkotniała jeszcze bardziej, dodała szybko:
- Gusty to

pierdoła. On też musiał się rozgrzać zanim złapał znicza. Nie bez kozery ma

takie przezwisko.
- Ale nie rozgrzewał się przez dwie godziny. Ja

widziałem znicza już ze trzy razy, a ona ani razu.
- Spokojnie Mike,

jesteś zmęczony, ale nie musisz wyżywać się na Emily- krzyknął Jimmy. - Na

boisko! Jest ciężko, ale sobie poradzimy.
Przed gwizdkiem

wznawiającym grę, Emmy podleciała do Holly.
- A tak w ogóle to co to za

Gusty?... CDN
Longina
Cos jest nie tak juz 2 party zamiescilam


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/dry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='dry.gif' />


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/mad.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />


...
- Mój brat.
- Twój brat, twój brat, nie mówiłaś, że masz

brata.
- Siostrę też mam – dodała i odleciała.
Po przerwie Emmy

dalej nie mogła zauważyć znicza.
- To niemożliwe. Tyle czasu minęło, a

znicza ani śladu. Może jestem ślepa... i go nie widzę. – powiedziała

do siebie i zdjęła okulary, żeby je przetrzeć.
I wtedy...
- Znicz!

– krzyknęła, nie wkładając okularów na nos.- Złapię go, złapię.-

wymówiła przez zaciśnięte zęby.
Parę sekund później pojawił się szukający

Krukonów, Ewan Clifford,
- I co Potter, domyśliłaś się wreszcie –

powiedział zimnym, grubym głosem i wyprzedził ją.
Emmy przyspieszyła,

wyprzedziła go i próbowała wytrącić go z toru lotu.
- Proszę bardzo!

Pokazał się znicz. Szukający walczą ze sobą. – komentatorka zwróciła

uwagę na szukających, lecących wysoko w górze. – Potter jest

silniejsza, chyba złapie pierwsza, ale... Clifford nie poddaje się.
- To

ty?! – krzyknęła Emmy, gdy chłopak ją popchnął i o mało co nie

spadła z miotły.
- Potter jakby nagle się poddała... Nie, wyrównała,

dogoniła Clifforda! – krzyczała komentatorka, nawet nie

zauważając, że Krukoni wyrównali z Gryfonami 30:30.
Emmy leciała za

zniczem, walcząc o to, by go złapać, ale także o to, by nie zostać zrzuconą

z miotły.
- Clifford nie wiem jak ty, ale ja chcę złapać tę piłeczkę

– powiedziała do chłopaka, który uśmiechał się szyderczo, a oczy

błyszczały mu jak u kota.
Emmy pochyliła się, złapała mocniej rączkę

miotły, ściskając ją tak, że okulary trzymane w ręce nie wytrzymały i pękły.

Nagle ostro
wyhamowała. Gdy to zrobiła, już nikt nie interesował się grą

na dole, nawet reszta obu drużyn. Wszyscy mieli głowy zwrócone w stronę

szukających.
- Co ona robi?! Przecież on go złapie – powiedział

Mike.
- Cicho, ona wie co robi – uciszył go Jimmy.
W tym czasie

Clifford też wyhamował, ale było już za późno. Znicz został złapany w kozi

róg, skręcił i leciał wprost na Emmy. Emmy skręciła trochę w lewo. Znicz już

miał ją wymijać, ale ona wyciągnęła rękę i... CDN
Jutro jesli sie da

bedzie nastepny.
Longina
Musze isc do psychoanalityka a potem

wchodzic na strone
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/cry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />

Wy mnie poprostu stresujecie
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/cry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />


... poczuła zimną, złotą kulkę w dłoni. Wypuściła okulary, które spadły

na ziemię. Niestety w tej samej chwili tłuczek uderzył ją w bark. Emmy

usłyszała jak ciężka piłka miażdży jej łopatkę. Ręka odmawiała jej

posłuszeństwa. Emmy już ledwo co trzymała znicza. Gdy usłyszała gwizdek,

wypuściła skrzydlatą piłkę z ręki. Wylądowała i zsunęła się z miotły prosto

na kolana. Cała drużyna, z uśmiechami na twarzach, otoczyła ją.
-

Złapała! Złapała! Dziewczyno, ja cię za to kocham! - krzyczał

Mike i skakał do góry.
Spojrzał na Holly i od razu przestał skakać.
-

Jej trzeba pomóc - powiedziała.
- Przepraszam - powiedział szybko Mike i

spuścił głowę.
Ogólną radość przerwała Emmy.
- Przepraszam, że wam

przeszkadzam, ale wasza szukająca umiera z bólu.
- Zaraz coś na to

poradzimy. - powiedział Harry, który przebił się przez tłum

Gryfonów.
Rzeczywiście Emmy nie wyglądała zbyt dobrze. Prawa ręka

ociekała krwią, była pokaleczona szkłem ze zgniecionych okularów. Druga ręka

bezwładnie leżała na jej kolanie.
Emmy została dosłownie przykuta do

łóżka w skrzydle szpitalnym. Pani Pomfrey nazajutrz nie pozwoliła jej wstać

i zaklęciem przykuwającym zmusiła ją do nie pójścia na zajęcia. Podczas

przerwy na lunch przyszła do niej Holly.
- Jak się masz?
- Dobrze, nie

licząc tego, że jestem przyklejona do łóżka i nie mogę wstać - powiedziała

Emmy z krzywą miną na twarzy. - Co tam na lekcjach?
- Nic ciekawego. Na

eliksirach straciliśmy dziesięć punktów, bo Snape jak zwykle się zeźlił. Na

historii magii jak zwykle nudy. Na obronie przed czarną magią Le Rouge

mówiła nam o złośliwych zaklęciach rzucanych na przedmioty, trochę nudne jak

na nią - stwierdziła Holly, patrząc w okno.
- Musisz mnie stąd wyciągnąć,

mam dość leżenia - powiedziała Emmy, szarpiąc się na wszystkie

strony.
Następne dni w skrzydle szpitalnym były okropne. Picie

wszystkiego, co przynosiła pani Pomfrey, było męką.
- Nie mogę -

powiedziała Emmy, krzywiąc się nad kubkiem, którego widok sprawiał, że brało

ją na wymioty.
- Musisz. To dla twojego dobra - powiedziała

pielęgniarka.
- Dzień dobry. Jak się ma szukająca, która prawie na ślepo

złapała znicza? - powiedział Harry, który właśnie wszedł do szpitalnego

pokoju.
- Okropnie, tato zabierz mnie stąd! Pani Pomfrey więzi mnie

tu od czterech dni.
- Mam dobrą nowinę - jutro możesz wrócić do

dormitorium.
- A ja myślałam, że mnie do Bożego Narodzenia nie

wypuści.
- Jutro Noc Duchów. Wiesz, że Dumbledore wynajął grupę

tańczących szkieletów? Niestety ty musisz się jeszcze trochę pomordować,

przeżyjesz?
- No, myśl o tym, że jutro stąd wyjdę, będzie mnie trzymać

przy życiu - powiedziała Emmy ciężko wzdychając.
Wieczorem, po długiej i

wyczerpującej kłótni z panią Pomfrey, Emmy padła ze zmęczenia.
Miała w

nocy dziwny sen...CDN
Longina
Mialo byc ladnie! To moj ulubiony

fragment pisalam go z Eilly 2 lata temu.
Śniło się jej, że Madame Le

Rouge przyszła do niej w nocy i rzuciła na nią jakieś zaklęcie. Byli tam

też... tata i ciocia Hermiona. Kręcili się po całym pokoju i o czymś mówili

szeptem. - To nie wszystko – na koniec wszedł Dumbledore. – Emmy

kończyła opowiadać swój sen Holly, podczas ubierania się rano. – No,

już wszystko zabrałam. Mam nadzieję, że już nigdy, ale to nigdy, nie będę

musiała tu wracać bez większego powodu.
Kiedy Emmy wróciła do

dormitorium, zabrała swoje książki i razem z Holly poszły na śniadanie do

Wielkiej Sali. Sala nie była jeszcze przystrojona na Noc Duchów. Mieli się

tym zająć po południu Madame Le Rouge i Hagrid.
- Już wyobrażam sobie

Wielką Salę – będzie cała różowa – powiedziała Emmy.
- No co

ty – wtrącił się Jimmy. – W tamtym roku były świetne

dekoracje.
Po śniadaniu dziewczyny poszły na lekcje. Pomimo pobytu w

szpitalnej sali, Emmy nie miała zaległości. Holly przynosiła jej codziennie

notatki z lekcji. Z okazji Nocy Duchów lekcje zostały skrócone.
Kiedy

wieczorem dziewczyny weszły do Wielkiej Sali, zatkało je z wrażenia. Wielka

Sala rzeczywiście wyglądała super. W powietrzu wisiały wielkie dynie,

wyhodowane przez Hagrida. W całym pomieszczeniu porozwieszano kolorowe

lampiony, których blask oświetlał stoły. Wiszące nietoperze z papieru,

wyglądały jak żywe. A ze sklepienia sali ciągle sypało się kolorowe confetti

w kształcie małych duszków. Na stołach leżały kolorowe serwetki, na których

stały półmiski ze słodyczami: ciasteczkami w kształcie mioteł, zielonymi

ciągutkami, chrupkami w kształcie zębów wampira, cukierkami, ciasteczkami w

kształcie płyt nagrobnych, jabłkami w czekoladzie na patyku oraz dzbanki z

hektolitrami dyniowego soku. Na stole nauczycieli stał imponujący piernikowy

Hogwart. Jego dach był polany pyszną czekoladą, a ściany oblepione

kolorowymi cukierkami. Z jego okien biło światło. Słodka makieta była na

tyle dokładna, że była tam nawet maleńka chatka Hagrida oraz fragment

Zakazanego Lasu.
Kiedy wstał Dumbledore, wszyscy ucichli. Emmy

zapatrzyła się na confetti, które na podłodze rozpuszczało się jak płatki

śniegu. Lecz chwilę później zwróciła głowę w stronę dyrektora.
- Życzę

wam miłej zabawy i... smacznego! – powiedział i usiadł.
Emmy

nie widziała zbyt dobrze bez okularów, których jak na razie nikt nie znalazł

na boisku. Lecz jak można było nie zauważyć tej perłowo białej brody

Dumbledora.
Na początku wystąpiła grupa tańczących szkieletów. Później

przy stołach słychać było rozmowy na przeróżne tematy, jednak przeważał

temat o wygranym meczu Gryfonów, zwłaszcza że Emmy siedziała na sali.
-

A, zapomniałabym... – powiedziała Emmy, sięgając po ciasteczko w

kształcie płyt nagrobkowych z wypieczonym „R.I.P.”
- O czym?

– zapytała Holly, kończąc jabłko w czekoladzie.
- O twoim

rodzeństwie. Chcę wiedzieć wszystko.
- No dobra. Jak już wiesz, Gusty to

mój brat. Rok temu skończył Hogwart...
- Był szukającym Gryfonów.
-

Ychy – przytaknęła Holly, przeżuwając jabłko.
- A dlaczego

„Gusty”?
- To było prostsze i fajniejsze od imienia Gilbert,

a poza tym pasowało do niego.
- No a siostra?...
CDN
Ellie
Dawno nie pisałam postów i widzę, że

bardzo jesteście spragnieni nowych partów. Apeluję o cierpliwość! Nie

możemy zamieszczać zbyt długich fragmentów, bo nie nadążyłybyśmy z

pisaniem

- Siostra ma na imię Sara. Dwa lata temu skończyła

szkołę.
- Chcesz powiedzieć, że z dwójki rodziców Ślizgonów, cała

trójka ich dzieci trafiła do Gryffindoru?
- O nie! Sara była w

Slytherinie, kochała eliksiry i w ogóle kochała się uczyć. Nienawidziła grać

w quidditcha, patrzeć na niego też. Tak w ogóle to rodzice doznali małego

szoku, gdy dowiedzieli się, że Gusty trafił do Gryffindoru. To, że ja tu

trafiłam, już jakoś przeboleli.
- A co teraz robią Sara i Gusty? -

zapytała się z zaciekawieniem Emmy.
- Gusty się leni, a Sara

podobno niedawno przyjęła pracę w jakiejś szkole...
-

Szkole...?! A czego miałaby uczyć i gdzie?
- Tego to ja już nie

wiem, ale jestem pewna, że będzie uczyć eliksirów - powiedziała Holly i

poszła do Mike'a, który opowiadał o krwawej walce z tłuczkiem podczas

meczu.
Po północy wszyscy porozchodzili się do swoich

dormitoriów.
Rano Emmy i dziewczyny obudziły się trochę później niż

zwykle, ponieważ lekcje zostały przesunięte na późniejszą godzinę tak., aby

wszyscy mogli się wyspać po wczorajszej zabawie. Kiedy Emmy spojrzała na

swoją szafkę nocną, zauważyła nowe okulary i karteczka. Emmy przeczytała

ją.

Emmy!
Niestety nie znalazłem na boisku twoich okularów, a

raczej ich szczątków, które nadawałyby się do naprawienia. A że nie możesz

chodzić po szkole na pół ślepa, sprawiliśmy ci nowe okulary. Nie zgub ich na

następnym meczu!
TATA

- Sprawiliśmy?! - powiedziała ze

zdziwieniem Emmy, drapiąc się po głowie.
Emmy doczytała jeszcze

postscriptum:
P. s.: Przymierz je!
Emmy włożyła okulary na nos.

Były dziwnie lekkie - tak jakby nie miała nic na nosie. Pod pewnym kątem

mieniły się to na różowo, to na fioletowo.
- O, widzę że masz okulary na

nosie - zagadnął ją Jimmy, kiedy siadała do stołu.
- Dopiero

dostałam.
- Nowe?
- Yhy - mruknęła, patrząc co spałaszować.
-

Emmy, dzisiaj zaczynamy znowu trenować. Jak myślisz - pozwolą ci?
- A

dlaczego mieliby nie pozwolić? Przecież nic poważnego mi się nie stało. A

tak w ogóle - co wy z tą liczbą mnogą?
Holly i Jimmy, nie wiedząc o co

jej chodzi, spojrzeli na siebie, a Holly powiedziała cicho do Jimmiego:
-

Chyba ma jakiś lekki uraz powypadkowy.
- Wszystko słyszałam -

powiedziała Emmy.
Po śniadaniu dziewczyny poszły na obronę przed czarną

magią.
- Dziś, moi kochani, będziemy kontynuować złe uroki rzucane na

przedmioty - powiedziała Madame, kiedy weszła do klasy.
Miała dzisiaj na

sobie jasnofioletową szatę, a w blond włosy wpięła różowe spinki.
CDN

Merkury
Hmmm... Widzę lekką poprawę, nareszcie

nowy part, ale i tak jest zbyt krótki...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>
Mam tylko jedno zatrzeżenie... Nie znam się zbyt na

polskim, ale pewny byłem, że pisze się szczątek, a nie szczątków...


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> Jeżeli się mylę to mi powiedzcie...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
Pozdrawiam i czekam na kolejne części...


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
Ellie
Nie wiem, czy masz rację, ale spytam się

polonistki i jeżeli jest źle to poprawię. Ale dzięki za zwrócenie

uwagi.
I proszę mi tu nie grozić Avada Kedavra!!!


Następny part zamieszczę może jutro, bo teraz nie piszę z domu, a na

kompie mam plik z opowiadaniem.
Cinija Nicija
Zobaczmy
szczątek -t ki

a. - t ku -t kiem - t ków
I co?
Kto miał racje?
Nea
Opowiadanie nie jest złe, całego nie

czytałam ale:

Primo: dziewczyny zamieszczajcie w swoim tempie, nie

macie w domu neta, to trudno

Secundo: cała reszta czekać

spokojnie

Tercjo: dziwię się że żaden mod nie wykasował waszych

postów typu: "daj kolejnego parta nooooooooooooooooo"
Ellie
Nie zapomniałam o was, ale mam strasznie

dużo do nauki i do zrobienia i nie mam za bardzo czasu
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'

/>
Okularnicy, łączmy się!!!!! Nawiasem

mówiąc Longina też nosi okulary.
Mam w domu internet, ale nie stałe

łącze więc muszę się ograniczać.
Wiedziałam, że mam racje, jestem

nieomylna (a na dodatek skromna
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> ) Chodzi mi o te szczątki oczywiście.
Oto obiecany

part:

- Może ktoś odświeży nam pamięć i powie, o jakich urokach mowa

była na poprzednich zajęciach?
Ręka Andre szybko wystrzeliła w górę.
-

„Areia Ver”, ..., ...
- Bardzo dobrze Andre. A czego dotyczy

„Areia Ver”?
- Jest rzucane na szklane przedmioty, okulary,

lornetki.
- A kto wie, jak zdjąć te zaklęcia z danych przedmiotów? Panna

Baldwin i panna Potter wolą rozmawiać o meczu niż uważać na lekcji.

Rozumiem, także lubiłam wiatr we włosach, cudowne prawda? No, ale nie o tym

chciałam mówić. Panna Potter przygotuje mi referat z dwóch ostatnich lekcji.

Aha, a panna Baldwin jej pomoże. Andre...
- Ja też mam napisać? –

zapytał z nadzieją w głosie.
- Nie, Andre. Powiedz pannom Potter i

Baldwin, jak można zdjąć te zaklęcia?
- Nie można ich zdjąć, są dość

silne, więc gdy próbujemy je zdjąć, przedmioty nie wytrzymują i zamieniają

się w srebrzysty pył.
- Doskonale, dziesięć punktów.
Zabrzmiał

dzwonek.
- Ta baba się na mnie uwzięła – powiedziała z oburzeniem

Holly. – A niech to wszystkie tłuczki świata. Nawet nie wiem dlaczego.

Kiedy leżałaś u pani Pomfrey, po każdej lekcji zadawała mi

wypracowanie.
- Chyba będę musiała zwrócić się z pomocą do Andre.

Przecież nie było mnie na ostatniej lekcji, więc jak mam napisać ten

referat?
Po południu Emmy i Holly wzięły swoje miotły i poszły na boisko.

Dotarły tam pierwsze. Było zimno, więc ze zniecierpliwieniem wyczekiwały

reszty drużyny.
- No drużyno, do dzieła. Ostatni mecz poszedł nam

świetnie, ale nie można spoczywać na laurach. Nie chciałbym, aby przerwała

się nasza dobra passa. Następny mecz dopiero w marcu, ale do końca listopada

będziemy trenować, aby nie stracić formy. – powiedział na wstępie

Jimmy.
Chciał coś jeszcze dodać, ale Emmy szybko wtrąciła:
- No

dobra, zaczynajmy, bo mi zaraz uszy odpadną z zimna.
-

James!!! – krzyknęła Hermiona, która stanęła koło wejścia

na boisko.
- Co przeskrobałeś, James? – spytał się Elijah.
-

Chyba nic, ciekawe o co chodzi.
- Emily to samo, do mnie! –

krzyknęła Hermiona.
Oboje podbiegli, nie mając zielonego pojęcia, o co

chodzi.
- James, co ona tu robi?! – zapytała z groźną miną

Hermiona.
- Przyszła na trening mamo, przecież widać.
- Emily

dopiero co wyszła z łóżka i doszła do siebie, a ty mój panie pakujesz ją od

razu na miotłę?
- Ciociu, nic mi nie jest.
- O nie, moja młoda

damo, nie wsiądziesz na miotłę przez najbliższe dwa tygodnie, dopóki ja uczę

w tej szkole.
- A mogę przynajmniej obserwować?
- Na to się

mogę zgodzić, ale jeżeli zobaczę cię na miotle to... – urwała. –

James, jak mogłeś być tak nieodpowiedzialnym.
- Ale mamo...!

– powiedział Jimmy, ale Hermiona już odeszła. – Trudno, siadaj

na trybunach albo idź do zamku. – powiedział do Emmy.
- Idę

do biblioteki, napiszę referat dla Madame Różowej.
Emmy zabrała miotłę i

skierowała się w stronę zamku. Kiedy szła przez boisko, zauważyła coś w

trawie. Była to garstka srebrzystego piasku, obok którego leżał kawałek

oprawki od...

CDN

Urwałam w takim momencie, wredna jestem co

nie????
Ellie
Ma się ten talent, co nie???
A tu

króciutki fragmencik i jest to koniec rozdziału 9.

- ...moich

okularów. - zdziwiła się Emmy.
Doszła do biblioteki i poprosiła panią

Pincey o jakąś książkę o urokach. Bibliotekarka podała jej opasłe tomy m.in.

"Zgrywusów z różdżką i złośliwych zaklęć". Po pięciu minutach

książki ją zakryły.
- I ja mam to przeczytać? - powiedziała do

siebie i zaczęła przerzucać kartki książki.
Zatrzymała się na stronie z

zaklęciem, które Andre wymienił na lekcji. Było to zaklęcie "Areia

Ver".

Jest to mało

skomplikowane w rzucaniu zaklęcie. Rzucane jest na szklane przedmioty.

Powoduje, że np.: w szklankach, kubkach, kieliszkach płyny stają się

niewidoczne. Zaklęcie to wykorzystywane jest do robienia złośliwych żartów.

Stosowane często na okulary. Sprawia, że osoba nosząca okulary, nie widzi

jakiegoś określonego przedmiotu. W przypadku próby odczarowania przedmiotu,

zamienia się on w srebrzysty piasek.


- Piasek...,

srebrzysty. - szepnęła do siebie Emmy. - Coś tu śmierdzi.
Zabrała swoje

notatki i wyszła z biblioteki.
cdn

Mogę wam jeszcze zdradzić tytuł

następnego rozdziału- "Pocałunek". A teraz niech was zjedzą

domysły.
Tajemnicza
Mmmmm, smaczne, smacze ale za krótkie. Do

jasnej cholery, czemu wszyscy pisza takie krótkie party?! Ja tu

przychiodze po miechu, a wy mu tu takie parciki dajecie. Nie moge.... Co do

opowa, jest ciekawe, ale sa bedy stylistyczne, które czasami naprawdę

denerwują =/ Ogólenie jest dobrze i nie ruywaj w takich moemntach bo to tesz

strasznie denerwuje =/ Powodzenia...
Alisia
Ja mam okulary, ale małej wampirzycy nie przystoi ich nosić biggrin.gif
Nie.. ja mam świra na punkcie historii starożytnej, ale trudno. Mam do ciebie prośbę: jeśli kogoś uśmiercisz, połóż mu na oczy monety (a raczej wy)....
Wole być przesądna. I uważajcie z tymi pocaunkami, bo faktem fakt, że jak powiedział pewiem wybitny męski szowinista, "kobiety są c z y m ś pomiędzy mężczyzną, a zwierzęciem./ Platon/ Więc kim jest dziewczyna?? biggrin.gif
Longina
Mordoklejka co ci sie tam klei w glowce?


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/> Oto next part:
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Pocałunek



Ku zdziwieniu Emmy, Madame Le Rouge dała jej za referat piętnaście punktów,

a Holly dostała pięć za rzekomą pomoc.
- Jeszcze dzisiaj dwie godziny

eliksirów i wolność, ferie świąteczne! – powiedziała do Emmy

Holly, kiedy schodziła ze schodów.
- Poczekaj, daj mi się obudzić, to się

pocieszę razem z tobą – stwierdziła Emmy.
Historia magii była

wyjątkowo nudna i sprzyjająca milej drzemce.
Hogwart już od paru tygodniu

przykryty był białym, puchatym śnieżkiem. Po lekcjach uczniowie wychodzili

na błonia i rzucali się śnieżkami. Emmy, Jimmy, Holly i Mike stoczyli

prawdziwą bitwę śnieżną.
Po lekcji profesora Binnsa dziewczyny zeszły do

lochów. Przed klasą Snape’a byli już Ślizgoni.
- To niewiarygodne.

Jak ona mogła, mam dość tej baby. – Emmy i Holly usłyszały czyjeś

narzekania. – Nie zniosę jej dłużej. Jak tak dalej pójdzie, to wynoszę

się z tej budy.
- O, biedna Cora, nie radzi sobie z nadmiarem obowiązków

uczniowskich – powiedziała od niechcenia Holly, lecz z lekkim grymasem

zadowolenia na twarzy.
- Baldwin i Potter, bohaterki ostatniego meczu.

Baldwin – Morton poprosił cię już o rękę? A może ty Potter wreszcie

zrozumiałaś, że znicza trzeba szukać, a nie czekać, aż sam podleci pod

nos?
- Co tu się dzieje? – zapytała, schodząca ze schodów, Madame

Le Rouge.
- Nic Madame, tylko prowadzimy małą wymianę zdań –

powiedziała Emmy przez zaciśnięte zęby.
- To dobrze, bo już myślałam, że

się kłócicie.
- Ależ skąd – powiedziały jednocześnie Holly i

bliźniaczki Cragg, stojąca za Corą.
Madame Le Rouge weszła do klasy

profesora Snape’a i zamknęła drzwi.
- Po co ona idzie do

Snape’a? – zdziwiła się Holly.
Emmy wzruszyła tylko ramionami

i dalej patrzyła na Corę, która znowu zaczęła narzekać.
- To koniec. Nie

wytrzymam już dłużej. Wysyłam sowę do ojca.
- Co ona jej zrobiła? –

powiedziała do siebie Emmy.
- O, dziękuję Severusie, jesteś kochany

– powiedziała z uśmiechem na twarzy Madame Le Rouge, wychodząc z

klasy.
- Dla ciebie wszystko, moja droga.
- No to pa.
- Do widzenia

– pożegnał się rozanielony Snape i zaprosił grzecznie wszystkich do

klasy. – Zapraszam, zapraszam.
Nikt nie mógł uwierzyć w to co

usłyszał, ani w to co zobaczył po wejściu do klasy. W całej klasie było

mnóstwo zapachowych świec i kadzidełek, w kominku rozpalono ogień, a na

biurku stał wazon z kwiatami.
- Zaraz przyłączę się do narzekań Cory

– stwierdziła Emmy, rozglądając się po klasie. – Co ona zrobiła

Snape’owi?
Wygląd klasy nie był jednak tak wstrząsający, jak samo

zachowanie Snape’a. Był miły przez całe dwie godziny. Gdy podał

wszystkie składniki nowego eliksiru, nikt i tak nie zwracał na to uwagi.

Wszyscy patrzyli tylko na nauczyciela. Po omówieniu wszystkiego, usiadł przy

biurku, powąchał kwiaty i otworzył książkę, na której widniał napis

„Zdrowa cera - ważna rzecz”.
- On zbzikował, czyta o

maseczkach z ogórka i błocie z witaminami – powiedziała Holly, patrząc

na profesora z otwartymi szeroko oczami.
CDN
Merkury
No, zaczyna się robić ciekawie...


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> Tylko znowu jest za krótkie...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/dry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='dry.gif'

/>
Parę błędów jest, typu kropki przed myślnikami i

powtórzenia, ale nie rzucają się w oczy...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/turned.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='turned.gif'

/>
Czekam na następne party i pozdrawiam
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
Alisia
Wiecie, ja przestaję śledzić ten temat


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/dry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='dry.gif' />

Wciąż dajecie takie krótkie party, że to przekracza wszelką .... słowo mi

uciekło, ale chyba się domyślacie. Po prostu to nie trzyma w napięciu, to

wkurza i zniechęca. Wolę żebyś dała za miesiąc coś przyzwoicie długiego, niż

żebym się wkurzała przez cały czas....
Ellie
Nie bądźcie tacy

niecierpliwi!!! Naprawdę gdybyśmy wysyłały dłuższe party to

szybko by się nam skończyło opowiadanko. My ciągle je piszemy, a że ostatnio

nie ma zbytnio czasu, to idzie to wolno. Zostało nam jeszcze dwa i pół

rozdziału w zeszycie, a do przepisania na komputer sporo

więcej.

Alisia- mówi się: to przekracza ludzkie lub wszelkie

pojęcie.

A jak wam się podoba przemiana

Snape'a????

...
Wieczorem do Hogwartu miał zawitać Ron, który

został zaproszony przez Dumbledora w jakiejś tajemniczej sprawie. Dopiero

później okazało się, że Ron miał dostarczyć nowe miotły szkolne. Na święta w

zamku zostało bardzo mało osób: Emmy, Jimmy, Holly, Mike, dwóch Ślizgonów z

czwartej klasy, trzech Puchonów z siódmej i Ewan Clifford z

Ravenclaw.
Jak co roku, Hagrid ściął dwanaście choinek z Zakazanego lasu.

Madame Le Rouge i profesor Flitwick wieszali na nich ozdoby. Choinki

przystrojono kolorowymi łańcuchami, nie wypalającymi się świeczkami. Złote i

srebrne kule latały w powietrzu i po kolei zawieszały się na zielonych

gałązkach. Emmy przyglądała się wszystkiemu z otwartą buzią.
-

Emmy! - zawołała ją Madame Le Rouge, stojąca koło ostatniej nie ubranej

choinki. - Może ty i Holly chcecie ubrać ostatnią?
-

My?!
- Tak. Może w ten sposób odkryjecie w sobie duszę

artysty.
Zabawa przy ubieraniu choinki była wspaniała.
- Chyba nie ma

już bombek. Przyniosę jeszcze trochę, mam je w gabinecie - powiedziała

Madame, patrząc na prawie ubraną choinkę.
- Pomogę pani -

zaoferowała się Emmy.
- Nie, nie trzeba, poradzę sobie - szybko

odpowiedziała.
- Ależ pomogę.
- No, ee... no dobrze -

powiedziała Madame Le Rouge i poszły na górę.
Weszły parę pięter w górę i

minęły skrzydło szpitalne.
- No, jesteśmy - powiedziała Madame, wskazując

na drzwi do gabinetu.
Madame otworzyła je i obie weszły do środka.
-

Ja pójdę do mojego schowka, a ty Emmy zostań tu, bo jako nauczycielce nie

przystoi mi pokazywać swojego bałaganu - zaśmiała się i weszła do

sąsiedniego pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.
- Jak na

babkę, która ma świra na punkcie różowego, jest nieźle - Emmy powiedziała

sama do siebie.
Gabinet wyglądał całkiem normalnie z wyjątkiem tylko

jednej rzeczy. Na półkach, na ścianach, dosłownie wszędzie wisiały i stały

zegary - małe, duże, takie i siakie. Dziwne było jeszcze to, że każdy

wskazywał inną godzinę. Emmy rozglądała się po pomieszczeniu, a jej oczy

widziały tylko wskazówki, jej uszy słyszały tylko tykanie. Kręciła się

dookoła pośrodku dywanu i nagle zatrzymała wzrok na jednym z zegarów.

Wskazywał on prawidłową godzinę. Emmy podeszła do niego. Zegar nie był

jednym z największych, ale był spory, jego tarcza dziwnie się mieniła. Emmy

otworzyła szybkę zegara i wtedy tarcza zniknęła, lecz liczby dalej były na

swoich miejscach. W głębi zegara na soczysto - czerwonej tkaninie leżał

dziwny medalion. Okrągły kształt zawierał półksiężyc, na którym jak na

huśtawce leżał mały, okrągły kamyk. Emmy zajrzała głębiej, by go obejrzeć.

Wewnątrz kamienia kłębił się niebiesko - zielony dym. Nagle jeden z zegarów

zaczął dzwonić. Emmy szybko zamknęła szybkę i odeszła od zegara. Tarcza

dalej była przezroczysta. Madame Le Rouge właśnie otworzyła drzwi do

schowka. Emmy szybko zasłoniła zegar.
- No, tyle chyba wystarczy -

powiedziała Madame, dźwigając trzy wielkie pudła.
Dziewczyna obejrzała

się gorączkowo, tarcza się pojawiła.
- Eee..., pomogę

pani.
Zeszły na dół i razem z Holly skończyły ubierać choinkę.
-

Emmy, co się stało?- zapytała się Holly, gdy wracały do dormitorium. - Nie

odezwałaś się, odkąd wróciłaś z ta babką i bombkami. Zrobiła ci pranie mózgu

jak Snape'owi, czy co?
- Nie, tylko... trochę się źle czuję i jestem

śpiąca.
CDN
Mordoklejka

border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>A jak wam się podoba przemiana

Snape'a????

class='postcolor'>

Nie wiem jak wam, ale mnie nie.


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/dry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='dry.gif' />


Według mego skromnego zdania w każdym opowiadaniu powinnien być jakiś

wredny typ, który ma kilku faworytów, a nad resztą okrooooopnie sie pastwi

(sadystka ze mnie, no nie?) i w ogóle!!!
Bez tego ficki sa

jakieś takie...bezbarwne???
Merkury
QUOTE (Mordoklejka @ 02-12-2003 21:39)
QUOTE
A jak wam się podoba przemiana Snape'a????


Nie wiem jak wam, ale mnie nie. dry.gif
Według mego skromnego zdania w każdym opowiadaniu powinnien być jakiś wredny typ, który ma kilku faworytów, a nad resztą okrooooopnie sie pastwi (sadystka ze mnie, no nie?) i w ogóle!!!
Bez tego ficki sa jakieś takie...bezbarwne???

Święta racja Mordoklejko... smile.gif Bez Snape'a pastwiącego się nad jakimiś uczniamy Wasz fick stracił barwę... dry.gif No, ale mam nadzieję, że Snape wróci do siebie i dalej będzie sadystą... biggrin.gif A dalej, jeżeli chodzi o fick, to błędów jak na moje oko nie ma, ale nadal mam prośbę, abyście wklejały dłuższe party smile.gif
Pozdrawiam i czekam na więcej turned.gif
Ellie
Hej! Wszystkiego najlepszego z

okazji Mikołajek! A oto prezencik ode mnie- duży fragmencik. Zamieszczam

już do końca ten rozdział.

Świąteczny poranek był jeszcze bardziej

przyjemny niż wieczór poprzedniego dnia. Emmy otworzyła oczy, lecz nie

zobaczyła dormitorium, tylko stertę kolorowych paczek i paczuszek.
-

Prezenty, super! - krzyknęła. - Holly wstawaj!
- Po co, mamy

wolne.
- O.K., skoro nie chcesz wiedzieć co za prezent sprawił ci

Mike.
- Mike... prezent... Co? Prezent! - zerwała się z łóżka

tak, że z niego spadła, wpadając przy tym na stertę kolorowych pudeł.
-

Od których zaczynamy? - zapytała Emmy, wyciągając Holly z jej

prezentów.
- Od największych ma się rozumieć - stwierdziła Holly.
-

A może od tych najbardziej ruchliwych?
- Które masz na myśli

Emmy?
- Ten i ten - pokazała na dwie małe paczuszki, jedną ze swojej

sterty prezentów i jedną z Holly.
Obie podniosły swoje paczuszki i powoli

zaczęły otwierać.
- Ja się zaczynam bać - powiedziała Holly.
- Nie

wygłupiaj się, przy twojej jest kartka z nazwiskiem Morton- tam gdzie jest

to nazwisko, nie ma się czego bać.
Holly spojrzała na karteczkę.
-

Przeczytaj swoją - powiedziała.
- "Wszystkiego lepszego, bo nic

nie może być najlepsze. James." - przeczytała. - Ciekawa jestem, gdzie

to wyczytał.
- Emmy patrz - powiedziała Holly.
Emmy spojrzała z

nad kartki. Na nadgarstku dziewczyny była śliczna, złota bransoletka.
-

Super, prawda? Otwieraj swoją.
Tak jak obie przypuszczały, w paczuszce

Emmy także była bransoletka. Oba świecidełka były ściśle związane z pozycją

dziewczyn w drużynie. Bransoletka Emmy trzymała na uwięzi trzy malutkie

złote znicze ze srebrnymi skrzydełkami. Próbowały odfrunąć, ale łańcuszek

był zbyt ciężki, żeby go uniosły. Przy zapięciu była mała, złota tabliczka z

wygrawerowanym napisem: "Dla Emily od Jamesa". Za to tłuczki przy

bransoletce Holly mieniły się wszystkimi kolorami tęczy, będąc jednocześnie

czarnego koloru.
Po opanowaniu zdziwienia z dość nietypowego prezentu

obie stwierdziły, że chłopcy postarali się bardziej niż one. Emmy otworzyła

resztę prezentów. Od mamy i taty dostała słodycze. Lecz tata dał jej jeszcze

coś extra. Mapę, którą Emmy dobrze znała z opowiadań taty. Była to Mapa

Huncwotów. Do mapy dołączona była karteczka:

Poszalej troszkę, tylko

nie przesadzaj, bo jeśli coś zbroisz to

skonfiskuję.
TATA

Spojrzała na mapę. Zauważyła, że w pokoju

wspólnym siedzą Mike i Jimmy. Emmy i Holly zeszły do chłopców.
-

Cześć tato - powiedziała do Harry'ego, który właśnie wszedł do pokoju. -

Ładne skarpetki, to od tego skrzata?
- Tak, od Zgredka. Ładne, co

nie? Tym razem lewą mam o dwa numery za dużą.
- Po co wpadłeś?
-

Powiedzieć Jamesowi, że jego tata wyjeżdża. Dlaczego pytasz, coś

chciałaś?
- W sumie to nie, tylko...
- Dzień dobry panie

profesorze!
- Dzień dobry Holly. Dużo miałaś prezentów?
-

Sporo - powiedziała Holly. - Emmy, spójrz na nich - dziewczyna wskazała na

chłopaków.
- Tato, oni są jak ten twój skrzat - powiedziała Emmy, patrząc

jak Mike i Jimmy wymieniają się skarpetkami od dziewczyn.
- James! -

zawołał Ron, który właśnie wszedł do pokoju przez dziurę za portretem Grubej

Damy.
- O, cześć tato! Wujku, ładne skarpetki.
- James, jadę

do domu. Pilne wezwanie.
Harry zrozumiał, odsunął się i zabrał ze sobą

resztę dzieciaków przed kominek. Emmy usiadła w fotelu, najbliżej Jimmiego i

Rona. Tata mówił do chłopca, jakby ten coś przeskrobał:
- James,

zachowuj się jak na Weasleya przystało. Uważaj na mamę. Nie sknoć

czegoś.
- Dobrze tato, będę grzeczny. - Emmy zauważyła, że Jimmy

skrzyżował palce.
Świąteczny obiad był cudowny. Potrawy kusiły zapachem i

samym wyglądem. Lecz Emmy miała w głowie zupełnie co innego. Jej myśli

kłębiły się jak dym z niespodzianki Mike'a, która właśnie wybuchła, a na

podłogę spadło parę śmiesznych stworzonek - Gumofelków. Nagle przy stole

rozległ się śmiech.
- Emmy, Emmy!- zawołała Holly.
-

Yyy... coś się stało?
- Włosy...
- Co z nimi?
- Masz

Gumofelka we włosach.
- Emily, dobrze się czujesz? - spytała się

Madame Le Rouge.
- Tak, ale lepiej pójdę na górę.
Emmy, mówiąc

"na górę", wcale nie miała na myśli swojego dormitorium. Od razu

poszła do korytarza z dziwna płaskorzeźbą. Gdy doszła, rozejrzała się

uważnie. Nasłuchiwała przez chwilę, czy nikt nie idzie. Gdy stwierdziła, że

nikt nie kręci się w okolicy, zdjęła makatę z orłem i zaczęła oglądać

uważnie płaskorzeźbę. Nic się nie poruszało, tym razem nie było żadnych

napisów.
- Dobra. O co tu chodzi?
Płaskorzeźba przypominała tarczę

zegara, na którym nie było jednak wskazówek. Emmy spojrzała na środek

tarczy. Wgłębienie po środku było odciskiem medalionu z gabinetu.
-

Księżycowe oko - szepnęła do siebie Emmy.
Rozejrzała się jeszcze raz. Na

korytarzu było bardzo zimno. Emmy wiedziała, co teraz zrobi. Poszła do

gabinetu Madame Le Rouge. Idąc korytarzami, nie wiedziała czy trzęsie się z

zimna, czy może ze strachu. Doszła do drzwi gabinetu.
- Alo-ho-mora

- szepnęła, a jej dolna szczeka trzęsła się z zimna.
W zamkowych

ścianach, gdy się nie grzało, było równie zimno jak na dworze.
Weszła do

pokoju, było w nim cieplej niż na korytarzu. Podeszła do odpowiedniego

zegara, otworzyła go i wyjęła medalion.
- Zaraz zwrócę - powiedziała,

ale chyba tylko sama do siebie.
Poszła do płaskorzeźby, nie wiedząc za

bardzo co robić. Po prostu włożyła medalion do wydrążonego miejsca. Pasował

idealnie. Nagle na ścianie wszystko zaczęło się poruszać i przemieszczać.

Jednak po chwili wróciło na swoje miejsce. Tylko w jednym miejscu nastąpiła

zmiana, nad Księżycowym Okiem pojawił się napis:

W CZASIE GRZEBAĆ NIE

WYPADA,
WIĘC JEŚLI NIE WIESZ, CZEGO CHCESZ,
ODEJDŹ I KSIĘŻYCOWE OKO

WEŹ.

Emmy stała z otwartą buzią i czytała napis. Nagle usłyszała

kroki i dwa głosy.
- Jeśli to Le Rouge, to już po mnie - szepnęła do

siebie i szybko wyrwała ze ściany Księżycowe Oko.
Nie było jej już

zimno, wręcz przeciwnie, zrobiło jej się gorąco. Zaniosła szybko medalion na

swoje miejsce. Mało brakowało, ledwo co schowała się za rogiem, gdy zza rogu

naprzeciwko wyszli Snape i Le Rouge.
- Och Severusie, jesteś

wspaniałym komplemenciarzem - powiedziała kobieta, zasłaniając twarz, jakby

się zawstydziła.
- Moja droga Madlen, tak nie lubię się z tobą

rozstawać, ale niestety - powiedział Snape, biorąc jej dłoń i całując.
-

Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. No to dobranoc.
- Dobranoc moja

miła.
Emmy coś przewróciło się w żołądku, zrobiło jej się wręcz

niedobrze. Gdy Le Rouge weszła do siebie, Emmy poszła za Snape'm,

chowając się po drodze za zbrojami, żeby dojść niezauważoną do dormitorium.

Jednak później uznała, że nawet gdyby skakała na jednej nodze i machała

rękami przed jego nosem, to i tak nie zwróciłby na nią uwagi.
W pokoju

wspólnym byli Mike i Holly.
- Gdzie Jimmy, muszę z nim porozmawiać

- powiedziała szybko i niewyraźnie Emmy.
- Nie ma go, jest na dole z

mamą.
- Trudno, pogadam z nim jutro - powiedziała i poszła do

dormitorium.
Holly poszła za nią. Emmy położyła się na łóżko, bolały ją

brzuch, głowa i, z niewiadomej przyczyny, prawa ręka.
- Emmy, co się

z tobą dzieje? - zapytała Holly, najwyraźniej bardzo martwiąc się o

przyjaciółkę.
- Nie wiem, może jestem po prostu zmęczona.
Emmy

nie wiedziała dlaczego, ale czuła w środku pewną obawę, że nie powinna mówić

Holly o wszystkim, co odkryła, o Księżycowym Oku.
- Emmy powiedz, może

będę mogła ci pomóc. A tak w ogóle to gdzie byłaś?
- Noo siedziałam tu, a

jak mi się znudziło to poszłam do pokoju taty... Och! Nie mogę tego

przed tobą ukrywać! - krzyknęła i wstała z łóżka.
-

Czego?!
- Ja widziałam, widziałam jak Le Rouge całowała się ze

Snape'm - powiedziała szybko to, co jej ślina przyniosła na język,

czując że nie powinna mówić o medalionie.
- Co?!
- Tak!

Jestem w szoku, wiec daj mi odpocząć - mówiąc to zaczęła sobie masować

nadgarstek prawej ręki, bo czuła, że dzięki temu przestaje boleć.
Rzuciła

się na łóżko i zasłoniła zasłonkę, tak aby Holly nie widziała jej twarzy.

Słyszała tylko, jak Holly też się kładzie i mówi sama do siebie:
- To

niemożliwe, Snape i różowa maniaczka.
Po jakimś czasie obie

zasnęły.

Merkury
No właśnie, wszystkiego najlepszego, ale

nie o tym chciałem mówić.
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/turned.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='turned.gif'

/>
Jeżeli chodzi o ten part to jest w nim parę powtórek, ale

po za tym nie mam się czego czepić...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/happy.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='happy.gif'

/> (aż dziwne, no nie?
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>)
Gorąco pozdrawiam i czekam na następne party...


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/czarodziej.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='czarodziej.gif'

/>
Ellie
Merkury: gdzie na przykład są powtórki,

to postaram się poprawić.
I co w końcu z tym pocałunkiem, zaskoczeni???

Mordoklejka

border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>I co w końcu z tym pocałunkiem, zaskoczeni???


class='postcolor'>

eeee....nie!
Można było

przewidzieć ale szczerze mówiąc to nawet jak na przewidywalne lekki

wstrząs! poza tym sniadanie mi się cofa jak pomyślę, że Snape miałby

kogos pocałować!! Śmiechu warte!!!
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
Ellie
A o to pierwsza część rodziału 11. Muszę

wam powiedzieć, że jest to mój ulubiony jak na razie

rozdział.


ROZDZIAŁ JEDENASTY
Wrotycz

Przerwa świąteczna

była w miarę spokojna, nic ciekawego się nie działo. Nic ciekawego także

zdaniem Emmy, która postanowiła, że nie będzie ruszać Księżycowego Oka, lecz

będzie dążyć do bliższego poznania Le Rouge. Dalej trwała w przekonaniu, że

gdzieś już ją widziała. A to, co zdarzyło się kilka dni później, miało ją

upewnić w tym przekonaniu. Z samego rana poszła do biblioteki. Nie wierzyła,

że przy takiej ilości książek nie znajdzie nic o Księżycowym Oku.
-

Kurczę, nic, ani jednego słowa – powiedziała, zamykając setną z kolei

książkę. – Mam dość, idę do dormitorium.
Wstała i już miała

wychodzić, gdy zza półek usłyszała rozmowę bibliotekarki z Madame Le

Rouge.
- Dzień dobry Madame. W czymś pomóc?
- O tak, proszę.

Szukam książki o wpływie faz księżyca na warzenie eliksirów.
- Dwa

rzędy w lewo. Prace Hesper Starkey.
- Och, dziękuję

bardzo.
Emmy widziała, jak Madame się zbliża. Schowała się więc z

powrotem za stertą książek, które przeglądała. Wzięła z półki pierwszą

lepszą książkę, otworzyła i udawała, że tak interesującej jeszcze nie

czytała.
- Widzę, że zaczytałaś się Emily w książce, którą chciałam

wypożyczyć.
- O! Dzień dobry Madame. Eee... przykro mi, że tak

wyszło.
- Nie.. nie szkodzi, naprawdę. – mówiąc to patrzyła się

na swój nadgarstek.
- Coś się stało? - Emmy zerknęła na nadgarstek

kobiety.
Na początku myślała, że to przywidzenie. Zdążyła zobaczyć tylko

przez chwileczkę bransoletkę, która pokryła się jakby mgiełką i rozpłynęła w

powietrzu. Bransoletka była identyczna jak bransoletka Holly. I dlaczego

zniknęła? Jakim cudem?
- Eee... nic. Tylko o czymś zapomniałam. Do

widzenia moja droga, muszę iść. Miłej lektury.
- Do

widzenia.
Madame wyszła z biblioteki. Emmy wzięła książkę pod pachę i

wybiegła za nią.
- Panno Potter! – krzyknęła za nią pani

Pincey.
- Ach tak, biorę ją! – krzyknęła Emmy i poszła do

dormitorium, żeby powiedzieć Holly, o tym co właśnie widziała i żeby

przejrzeć książkę, którą wzięła z biblioteki.
- Panno Potter, co to

za bieganie? – zwróciła jej uwagę Gruba Dama.
- Troszkę się

spieszę – odpowiedziała zadyszana.
- No dobrze. Hasło

proszę.
- Zaspa pszenna w młynie
Przeszła przez dziurę w ścianie. W

pokoju panował nieład. Fotele były poprzewracane, dywan zwinięty. Emmy

pomyślała, że pewnie chłopcy się wygłupiali.
- Holly, nie

uwierzysz... – przerwała i zamknęła drzwi do dormitorium. – Co

się stało? – zapytała się, rozglądając po zupełnie zdemolowanym

pomieszczeniu.
- Nie mogę jej znaleźć – odpowiedziała Holly,

wywalając ubrania ze swojego kufra.
Dormitorium wyglądało jakby przeszło

przez nie stado słoni i małe tornado.
- Czego nie możesz

znaleźć?
- Bransoletki od Mike’a, położyłam ją na szafce nocnej,

jestem tego pewna. A gdy rano się obudziłam, już jej tam nie było.
Emmy

rozejrzała się po pokoju.
- Chyba tylko łóżek nie odsuwałaś.
-

Próbowałam, ale mi się nie udało – odpowiedziała, a oczy zalały jej

się łzami. – Idę do łazienki.
- Poczekaj, pójdę z tobą!

– krzyknęła za wychodzącą Holly, gdy właśnie się potknęła o własną

torbę z książkami.
Kiedy wygramoliła się ze sterty książek, które spadły

z łóżka Holly na jej głowę, wybiegła z dormitorium i pokoju wspólnego. Po

drodze do łazienki spotkała Mike’a. Był trochę jakby w szoku.
-

Mike, nic ci nie jest? – zapytała Emmy.
- Po raz pierwszy

powiem, że tak – coś mi jest. Nie mam zielonego ani w innym kolorze

pojęcia, o co wam wszystkim chodzi. Przyszedł do mnie ten mały Krukon,

szukający i chciał mi coś powiedzieć, a gdy zaczął – Mike zaczerpnął

powietrze – przyszła ta zwariowana, różowa babka i wydarła się na

niego. Gadała coś, że niszczy jej życie. Za uszy go odciągnęła ode mnie. A

później... – znów złapał powietrze – Holly powiedziała mi, co

jej się stało.
Emmy nic nie mówiąc, poszła do łazienki.
- Holly, gdzie

jesteś? – kucnęła, żeby zobaczyć w której kabinie schowała się

przyjaciółka.
Wstała i oparła się o drzwi kabiny, w której była

dziewczyna.
- Holly, dlaczego płaczesz? Znajdziemy ją, przecież

nie mogła się rozpłynąć w powietrzu. – to przypomniało Emmy o

bransoletce Le Rouge. – No, chyba.
- Nie chyba, tylko na pewno

– powiedziała Madame Le Rouge, która właśnie weszła do łazienki.

– Holly wyłaź, ale to już, wiem gdzie jest bransoletka.
- Wie

pani?! – krzyknęły jednocześnie dziewczyny.
CDN
Ellie
Tutaj jest kolejny fragmencik. Wyjeżdżam

do babci i nie będzie mnie do poniedziałku. Życzę więc wam wszystkim:

Wesołych Świąt Bożego NArodzenia, udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego

Roku!!!

Holly wynurzyła się z kabiny. Miała

zaczerwienione oczy.
- Nie pozwolę, żebyś cierpiała przez całe

swoje życie przez tego małego gnojka. A tak, no bo gwiazdy tak powiedziały -

dodała szybko, patrząc na zdziwione twarze obu dziewczyn. - Idziemy, znajdę

go, choćbym flaki miała sobie wypruć.
Madame wyszła z łazienki, a

dziewczyny za nią. Szła tak szybko, że musiały prawie biec. Gdy doszły do

Grubej Damy, dziewczyny chciały podać jej hasło, ale ona je znała. W

dormitorium dalej był nieporządek
- No dobra, wyłaź.
- Przepraszam,

ale kto ma wyjść? - spytała się Holly.
- Zaraz zobaczysz - mówiąc to,

machnęła różdżką, a wszystko co leżało i stało na podłodze, poza nimi

samymi, znalazło się w powietrzu.
Le Rouge kucnęła przy ścianie, gdzie

chwilę wcześniej stało łóżko Holly.
- Spójrzcie - powiedziała

kobieta i wskazała na malutkie, drewniane drzwiczki, na których nabity był

złoty wzorek krzaku jagód. - Wrotycz borówkowy, najgorszy z tego

gatunku.
- Wrotycz? - zapytała Emmy.
- Ja wiem, co to jest -

powiedziała Holly, przyglądając się małym drzwiczkom. - Czytałam o tym

stworku w książce Mike'a, gdy odrabiał pracę domową z opieki nad

magicznymi stworzeniami.
- Teraz śpi, bo wrotycze aktywne są tylko w

nocy. Popolujemy sobie troszkę dziś w nocy. Przygotujcie się, odzyskamy

bransoletkę zanim ją przetopi i zrobi sobie z niej złoty nocnik
-

Przetopi... nocnik! - wydukała Holly i zaczęła płakać.
- Nie martw

się Holly, załatwimy drania - powiedziała ze złością Madame. - W bibliotece

będzie parę książek na ten temat - podeszła do drzwi, aby wyjść z

dormitorium. - Przygotujcie się na najgorsze - dodała i zamknęła za sobą

drzwi. - Acha... - pojawiła się ponownie w drzwiach. - To zaklęcie

przestanie działać za godzinę, więc uważajcie, żeby nic się wam nie potłukło

- i wyszła tym razem na dobre.
- Nie chcę, żeby przerobił ją na

nocnik - powiedziała Holly i wybiegła z dormitorium.
-

Poczekaj! Gdzie biegniesz?! Znowu. Ja dziś zwariuję - powiedziała

Emmy i poszła poszukać przyjaciółki.
Holly siedziała w bibliotece,

nerwowo przerzucając strony jakiejś książki. Emmy dosiadła się do jej

stolika.
- Masz coś? - zapytała się.
- Trochę, posłuchaj tego,

zaraz to znajdę. "Wrotycze: Wrotycz atrapijak, Wrotycz

skrzypacz...". Ten nie ani ten. Jest, mam. "Wrotycz borówkowy:

Podobno najgorszy ze wszystkich żyjących wrotyczy. Jest to mały stworek,

mierzący 2,5 cala. Ma długie, klapnięte uszy i zadarty nos, grubiutki, ale

zwinny. Wrotycz ten specjalizuje się w kradzieży złotych i srebrnych rzeczy

np.: biżuterii, monet..." A to drań - przerwała czytanie Holly. -

"... Długość życia w jednym miejscu określamy po ilości ozdób na

drzwiach."
Pod tym tekstem były trzy zdjęcia, przedstawiające

wrotycze. Na wszystkich zdjęciach kręciły nosami i wymachiwały swoimi małymi

latarenkami.
- "Wrotycze aktywne są w nocy. Podczas nocnych

łowów mają ze sobą małą lampkę, która jest częstą przyczyną pożarów." -

Holly skończyła czytać. - Spójrz, tego będziemy tępić - powiedziała trochę

jadowicie, pokazując jedno ze zdjęć wrotyczy.
- A w tamtej książce -

wskazała Emmy.
- Zaraz poszukamy - powiedziała Holly.
Ręce się jej

trzęsły jak galaretka. Emmy wiedziała, że Holly zależy na Mike'u, ale

nie spodziewała się, że aż tak.
- Mam - zawołała.
- Co?
-

"Mają dobry słuch, trudno je złapać. Ale, jeśli zgasi im się lampkę,

tracą orientację w sytuacji na około trzy minuty."
Dziewczyny

siedziały w bibliotece do obiadu. Po obiedzie długo rozmawiały z Madame Le

Rouge i wybrały się do Hagrida po radę na temat tępienia wrotyczy. Hagrid

opowiedział im, że na poczcie w Hogsmeade był wrotycz atrapijak. Powiedział

jak na niego polowali.
- Pamiętam, że pół nocy z kierownikiem

czekaliśmy aż wyjdzie z nory, a gdy wyszedł, wypił cały atrament z

kałamarza w naszej pułapce, ale niestety nie podziałało. Zwiał skubany

liliput. Na szczęście dostał czkawki i wywęszyliśmy go.
- Ale nasz

wrotycz nie jest atrapijakiem tylko wrotyczem borówkowym, Hagridzie -

powiedziała Emmy.
- Zgaście mu lampkę, ogłupieje na parę minut i wtedy

go złapcie.
- No to my już pójdziemy Hagridzie. Czeka nas

pracowita noc.
- Do widzenia - pożegnały się obie.
- Do widzenia,

do widzenia. Fajnie, że wpadłyście do starego Hagrida.
- O cześć tato

- Emmy przywitała Harry'ego, który właśnie szedł z naprzeciwka.
-

Jak tam? O, witaj Hagridzie.
- Witaj Harry. Dziewczyny przyszły po

radę w sprawie wrotycza.
- Wrotycza?! A gdzie się zagnieździł?
-

U nas w dormitorium - odpowiedziała Emmy.

CDN
Ellie
Merkury, jak zwykle wypatrzysz

najmniejszy bład! Oto następny part:

- No dziewczyny,

zaczynamy - powiedziała po wejściu do dormitorium.
Wyjęła różdżkę i

machnęła nią. Łóżko Holly przesunęło się o dwie stopy w lewo.
-

Uwaga dziewczyny. Teraz posiedzimy tu trochę i poczekamy aż wyjdzie. Gdy to

zrobi, macie siedzieć tak cicho, jak tylko potraficie.
Obie kiwnęły

głowami.
- A jak go złapiemy? - zapytała Holly.
- Widzicie te

monety? - wskazała na złotego galeona, leżącego przy szafce nocnej. - Musimy

tylko dopilnować, aby go wziął do ręki i po nim.
- Tak po prostu?
-

Emmy, ćwiczyłam to zaklęcie przez dwa lata, więc nie mów "tak po

prostu". A wy po prostu pilnujcie, żeby wziął tę monetę. Czy to

jasne?
Dziewczyny znowu przytaknęły. Czekały dwie, trzy, pięć godzin i

nic. Wrotycz nawet nie wyściubił nosa zza drzwi. Lecz po następnej godzinie,

gdy Emmy i Madame wykończone oczekiwaniem spały już na ramionach Holly,

wreszcie coś się zaczęło dziać.
- Emmy, Madame, wstawać - szepnęła

Holly, szturchając obie palcami. - Wychodzi.
- Co? Jak? Gdzie? -

wymamrotała Madame.
- Tam. Wrotycz.
- Cicho, bo nas

usłyszy - uciszyła je Emmy.
Malutkie drzwiczki powoli, pomalutku się

otwierały. W końcu w drzwiach stanął mały, nieogolony facecik w szlafmycy na

głowie i poplamionej czymś koszuli nocnej w paski. Drapał się po brzuchu i

głowie, jakby intensywnie myślał.
- Przystojniaczek, nie ma co -

szepnęła Emmy.
- Ciii... - uciszyły ją Holly i Madame.
Wrotycz

właśnie się ubierał, no można było tak powiedzieć. Założył na siebie

kamizelkę, a na stopy włożył małe buciki z zadartymi czubkami. Do ręki wziął

lampkę umieszczoną na wygiętym, metalowym pręciku i ruszył przed siebie. W

tym czasie dziewczyny ukryły się za łóżkiem Shirley.
- Podchodzi do

monety - szepnęła Holly. - Dobrze, bierz, no weź tą monetę.
Wrotycz

stanął koło monety, ale dopiero gdy się o nią potknął, zauważył ją.
-

Gdy weźmie ją do ręki i włoży do czapki lub kieszeni, mówcie - nakazała

Madame.
Stworek patrzył przez chwilę na galeona, a potem go okrążył.

Wreszcie dźwignął go i zdjął czapkę, z której zaczęło bić jasne

światło.
- Wrzucił, wrzucił do czapki - szepnęła Holly.
-

Dobrze, odsuńcie się - powiedziała kobieta, wstała i wycelowała różdżką

prosto w wrotycza - Inflectio! - krzyknęła, a z czapki, którą wrotycz

miał na głowie, wypłynęła jakby plama światła, która otoczyła stworka jak

kopuła - Mamy go. Teraz już nie ucieknie.
- Co to było?! - zapytała

Emmy.
- Zaklęcie odmiany. To zaklęcie jest trudne do wykonania, ale

po takiej ilości prób i ćwiczeń... - powiedziała i dodała: - Jak ja

nienawidzę wrotyczy.
Wszystkie trzy spojrzały na wrotycza, który kopał i

walił piąstkami w świetlistą kopułę. Lecz w końcu się znudził i usiadł na

podłodze po turecku.
- Mam dość, padam z nóg - powiedziała Emmy,

ziewając.
- Jeszcze się nie możemy położyć. Musimy otworzyć drzwiczki i

znaleźć bransoletkę. A to nie będzie takie proste.
- Dlaczego? - zapytała

Holly.
- Możemy je oczywiście otworzyć, ale drzwiczki chronione są

przez pewną moc, która sprawia, że nie da się rozwalić ściany, w którą są

wbudowane.
- No to jak wydostaniemy bransoletkę? - zapytała znowu

Holly.
Emmy w tym czasie usiadła po turecku koło pułapki i obserwowała

wrotycza. Stworek odwrócił głowę w jej stronę i wywalił jej swój jęzor, a

potem wstał i znowu zaczął kopać w ściany pułapki. Był malutki i o kimś jej

przypomniał.
- Mam pomysł! - zerwała się z podłogi. -

Przepraszam, że stawiam warunki, ale musi mi pani coś obiecać.
- Co?

- zapytała ze zdziwieniem w głosie Madame.
Emmy podeszła do szafki nocnej

i wyciągnęła skórzany woreczek, a z niego szklane pudełko.
- Mam tu

kogoś, kto nam pomoże. Niech pani obieca, że nie powie nikomu o istnieniu

mojego...
- ...elfa - dokończyła za nią kobieta.
- Skąd pani

wiedziała?! Zapytały jednocześnie.
- Yyy, no trudno nie zgadnąć,

jeśli przy każdym posiłku zgarniasz prawie miseczkę dropsów. Gdybyś to ty je

zjadała, dawno straciłabyś wszystkie zęby. No dobra, wypuszczaj go.
Emmy

otworzyła pudełko. Tykon wyleciał, a pokój rozświetlił niebieski

blask.
- Dzień dobry - przywitał się grzecznie.
- Ojej jaki

ten t... wój elfik słodki.

CDN
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.