I Rozdział
Hermiona siedziała w przedziale oparta o zimną szybę. Była przygnębiona i osowiała. Krajobraz za oknem przewijał jej
się szybko przed brązowymi oczami. Rozmyślała nad jej dalszym życiem. Teraz, kiedy nie ma nikogo na tym świecie czuła
wielką pustkę w sercu. Nie wiedziała gdzie się teraz podzieje, gdzie będzie mieszkać.W końcu rodzice zostawili ją z
marnym stanem majątkowym, który starczy na jedzenie i płaceniem rachunków. Chociaż teraz będzie mieszkać w Hogwarcie,
a tu przecież za nic się nie płaci. Może to sprawi, że trochę zaoszczędzi. Musiała znalejść jakieś wyjście z tej trudnej
sytuacji. Ale teraz nie miała na to chęci i czasu, ponieważ już dojeżdżali. Przez zamglone okno dziewczyna widziała
potężny zamek, który tak kiedyś kochała. Pamiętała wszystkie dni, które spędziła tam nad książkami. Które nad nimi zmarnowała. Gdyby mogła cofnąć czas, zrobiłaby to bez wahania.
Lecz teraz było już o wiele za późno. Jej rodzice umarli nie dało się już tego odwrócić, a Hermiona czy chciała czy nie chciała musiała się z tym jakoś pogodzić. Gryfonka dalej zastanawiałaby się nad tym, co ją czeka w tym siódmym roku nauki, ale do przedziału ktoś wszedł. Wysoki mężczyzna pogładził ją delikatnie po plecach powodując u kasztanowłosej nagły przypływ podniecenia. Gwałtownie odwróciła się i wtuliła w ciało zielonookiego. Słowa były teraz zbędne, liczyło się to, że byli Kolo siebie. Co prawda miłość jaka ich kiedyś łączyła, wygasła z dniem kiedy zrozumieli że łączy ich braterska przyjaźń. Stali w milczeniu dobre dziesięć minut, lecz nagle, ostre i niespodziewane hamowanie pociągu zasygnalizowało dojazd do magicznego domu. Przejście było zapełnione ucieszonymi uczniami, którzy nie mogli się już doczekać przyjazdu do ich szkoły. Hermiona właśnie taka kiedyś była. Była nie dbającą o siebie uczennicą, dla której najważniejszą rzeczą w życiu była nauka. Teraz stała się piękną kobietą o trudnym charakterze. Wszyscy również zauważyli zmiany w jej figurze i zachowaniu. Narzuciła na siebie szkolna szatę i wybiegła na szkole błonia. Niespodziewanie ktoś rzucił się jej na szyje. Była to jej najlepsza przyjaciółka, Ginny Weasley, z którą tak dawno się nie widziała. Zazwyczaj spędzały ze sobą całe wakacje, lecz w tym roku było inaczej. Rodzice panny Granger zginęli zaraz przed wakacjami, więc Hermiona musiała załatwić formalności spadkowe oraz poukładać sobie nowe życie, co zajęło jej cale wakacje.
-Hermi, kochanie tak dawno się niewidzialyśmy- powiedziała malutka Gryfonka, jeszcze mocniej przytulając się do koleżanki-Jak się czujesz??
-Już lepiej, ale McGonagall nie chce żebym mieszkała sama w domu i powiedziała, że znajdzie mi rodzinę zastępczą- odpowiedziała nie chętnie kasztanowłosa.
To powiedziawszy przyjaciółki weszły do pustego powozu i podjechały do frontowych drzwi Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Wielkie wrota otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. Uczniowie zamarli. Nigdy wcześniej hol nie był tak pięknie przystrojony. Na środku leżał wielki, czerwony dywan a poręczę zdobiły malutkie, białe, kwiatuszki z żółtymi środkami. Hogwart nie wyglądał jak Hogwart. Niegdyś ponure wnętrze stało się przytulnym wejściem. Na najniższym schodku stała jak zwykle poważna, Minevra McGonagall.
-Proszę o ciszę- zakomunikowała nauczycielka- Za chwile, jak co roku udamy się na ucztę w Wielkiej Sali, lecz proszę was o kulturę osobistą. No widzę, że się zrozumieliśmy. Smacznego.
Wszyscy pospiesznie udali się do Wielkiej Sali gdzie jak zwykle czekała na nich wielka uczta. Uczniowie z wielkim zapałem rzucili się na pyszne dania. Tu też wiele się zmieniło. Chociaż na polu było zimno i padał deszcz, sufit pokazywał hawajską pogodę. Na stole nauczycieli leżał piękny, pozłacany obrus. Hermiona pospiesznie przebiegła wzrokiem po tym stole a jej oczy zatrzymały się na wysokim mężczyźnie siedzącym obok Albusa Dumbledora. Postać wydawała jej się znajoma. Pewnie przyglądałaby mu się dalej gdyby ktoś nie pociągną jej energicznie za rękę. Przed sobą zobaczyła Lunę Lovengood która szeroko się do niej uśmiechała.
-Gdzie idziesz??- Zapytała figlarnie Gryfonka- Chyba jeszcze w tym roku nie zasiądziesz za stołem nauczycielskim-cicho zachichotała „Pomylona”
Dopiero teraz Granger zrozumiała, o co jej chodzi. Stała prawie przed tiarą przydziału. Pewnie się zagapiła, gdy przyglądała się nauczycielowi siedzącemu obok dyrektora. Poczuła, że się czerwieni i szybciutko usiadła za stołem Gryffindiru.
-Kochani Uczniowie- zaczął przyjaźnie Dumbledor- Witam was w kolejnym roku szkolnym, który jak przypuszczam będzie tak samo udany jak poprzednie-to powiedziawszy uśmiechnął się do siebie.- Lecz w tym roku mam dla was małą niespodziankę. Niektórzy z was zapewne pamiętają Turniej Trój Magiczny z przed trzech lat. Niestety skończył się dla nas tragicznie-to powiedziawszy skinął lekko głową-Gościliśmy wtedy dwie szkoły Beauxbatons i Durmstrang. I w tym roku również ich gościmy. A więc z Francji przybyła do nas madame Maxime z dwoma uczennicami-w tej chwili drzwi Wielkiej Sali otworzyły się delikatnie. Stały w nich dwie niziutkie uczennice ubrane w niebieskie, sukienki wykonane najprawdopodobniej z szlachetnego aksamitu. Zalotnie przebiegły pomiędzy stołami Gryffindoru i Ravenclawu, wymach..ąc przy tym seksownie długimi włosami. Męska część Hogwartu zamarła z podniecenia, że te piękne Paryżanki będą mieszkać z nimi pod jednym dachem.-A z Durmstrangu przyjechali profesor Karkarow ze swoimi dwoma podopiecznymi- Na te słowa drzwi ponownie się otworzyły, lecz tym razem znacznie głośniej i energiczniej. Do Sali weszli wysocy i barczyści mężczyźni ubrani w czerwono brązowych kożuchach. Byli ponurzy i jakby zdenerwowani. Hermiona przyglądnęła im się uważnie. Nie mogła uwierzyć w to, co widziała. Nagle poczuła, że unosi się lekko nad ziemią. Nim się spostrzegła była już w objęciach jej byłego ukochanego Wiktora Kruma. Cala szkoła patrzyła na ich czule powitanie. Bułgarski gracz quiddicha mocno przytulał do siebie Gryffonkę. Panna Granger uważnie mu się przyjrzała. Był o wiele wyższy i przystojniejszy niż kiedyś. Miał dłuższe włosy a oczy patrzyły na nią z miłością i tęsknotom. Nie zwracali uwagi na to, co mówił do nich dyrektor. Byli zajęci sobą. Ale po chwili ktoś mocno ich szarpnął, a oni wyrwali się z „przyjacielskiego” uścisku.
-Granger, ty nie słyszysz, co się do ciebie mówi??- zapytał groźnie Snape.- Okazywanie uczuć publicznie nie jest zbyt stosowne. Gryffindor traci 10 punktów.