Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Toksyczne Pożądanie
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > Kwiat Lotosu
Pages: 1, 2
Anoraj
Nie wiem czy dobrze robiąc pisząc te opowiadanie.
Myślę, że porządna krytyka mi się przyda. Od razu mówię, że opowiadanie chyba nie typowe. Tak przynajmniej mi się wydaje. U mnie Pansy nie jest słodką idiotką.
Przedstawię ją w tym opowiadaniu trochę w innym świetle.
Za błędy z góry przepraszam. Macie odrazu Prolog i pierwszy rozdział.
Miejmy nadzieje, że drugi już niedługo się ukaże. Jest oczywiście już napisany, ale jest u Gierini i przechodzi korektę.


PROLOG

Siedzę zanurzona w oceanie wanny
zmywam z siebie Ciebie dotyk Twój poranny
zmywam pocałunki resztą silnej woli
powoli
[Kasia Klich „Toksyczna Miłość”]


Nienawiść i miłość. Dwa uczucia, które ranią. Pod każdym znaczeniem słowa „ranić”.
Przecinają milionami małych sztyletów serce. Przecinają na wylot, zostawiając rany, które już nigdy się nie zagoją. Zostawiają po sobie ślad, ślad którego nigdy nie zmyjemy.
Miłość- piękne uczucie, lotne ale piękne. Pod działaniem tego uczucia czujemy się wolni, szczęśliwi. Zapominamy o całym świecie. Liczy się tylko ten jedyny.
Miłość to dar Boży, ale miłość nieodwzajemniona to przekleństwo.
Czujemy się skołowani. Nie potrafimy normalnie żyć i funkcjonować. Każde złe słowo wypowiedziane przez tego jedynego boli bardziej niż uderzenie.
Ból jest nie do wytrzymania.
Nienawiść- uczucie, które posiada każdy.
Wszyscy bez wyjątku nienawidzimy. Każdy ma swojego wroga. Te uczucie robi z nas zgorzkniałych ludzi, ale to nie jest najgorsze.
Najgorzej jest kochać i nienawidzić tej samej osoby. W tedy to nas niszczy. Te dwa uczucia, „miłość” i „nienawiść”, niszczą nas od środka. Wiercą w nas dziury, zostawiając rany.
~
Jego dotyk paraliżował ją. Jednocześnie czuła się szczęśliwa i smutna.
Bała się ruszyć. Jego pocałunki powodowały, że dech piersi ustawał. Nie potrafiła racjonalnie myśleć.
A kiedy to się kończyło. Kiedy kończyła się chwila uniesienia. Chwila rozkoszy czułą się z brukana. Nie czysta. Chciała z siebie z myć ten brud. Nie mogła. Po każdej kąpieli czuła się tak samo brudna.
Jej kac moralny pogłębiał się każdego dnia. Z dnia na dzień czuła się coraz gorzej.
Pod maską arogancji, bezczelności, ironii i sarkazmu chowała się każdego ranka, wieczoru i popołudnia.
Nie okazywała innych uczuć niż nienawiść, niechęć i wstręt do „szlam”
Szlamy nic nie warte szlamy. Świat byłby piękniejszy bez nich- Palcami rozczesała długie, czarne włosy. Te zasady wpajane jej od dziecka nie dawały jej spokoju. Żyła nimi.
Nie miała własnego życia. To jej rodzice decydowali za nią o wszystkim. To było nie do zniesienia.
Czasami miała ochotę się im przeciwstawić, ale co by tym osiągnęła? Jedynie rodzice wydziedziczyli by ją i zrzekli się jej.
A tego nie chciała. Nie chciała stracić rodziców. Mimo wszystko darzyła ich jakimś uczuciem, zupełnie innym niż nienawiść, wstręt i niechęć.
To było pozytywne uczucie. Nie chciała mówić, że ich kocha bo tego nie była pewna.
Ona przecież nie wie co to „Miłość”. Dla niej coś takiego nie istnieje.
~
-Jesteś zwykłą szlamą, Granger- blond włosy chłopak jak zwykle rozśmieszył swoje towarzystwo.
Po korytarzu rozniósł się śmiech ślizgonów, a upokorzona gryfonka miała ochotę zapaść się pod ziemię.
-A ty Malfoy jesteś prymitywną postacią mężczyzny. Jesteś impotentem- zjadliwy uśmiech pojawił się na jej ustach. Draco nie zdołał zareagować. Wyprzedziła go jego „dziewczyna”.
-A ty uważasz się za kobietę, Granger? Bo ja bym jednak polemizowała na ten temat- sarkastyczny głos. Zimne oczy, przepełnione ironią.
- Parkinson, jak ty byś mogła polemizować jak ty nie myślisz- czara się przelała.
Pansy nie powstrzymała swojej wściekłości. Podeszła do głupio-mądrej Hermiony i z policzkowała ją. Nie pozwoli się obrażać. Na pewno nie tej cholernej szlamie.
-Uważaj Granger na słowa- odeszła. Odeszła nie mówiąc nic więcej.
A jej czarne włosy opadły na jej twarz, przykrywając pojedynczą łzę.
To zabolało. Bardzo zabolało. Może nie należała do najmądrzejszych, ale inteligencję posiadała. Nie była słodką idiotką. Może i na taką wyglądała, ale przecież pozory mylą.
~
Siedziała na wygodnym, miękkim łóżku i wpatrywała się pustym wzrokiem w przestrzeń.
Czuła się taka samotna. Potrzebowała bliskości drugiego człowieka.
Nie chodziło tu jej o sex, ale o zwykłego całusa w policzek i czyichś silnych ramion na swojej tali.
Do Dracona na pewno nie pójdzie. Wyśmiałby ją. Jak zwykle.
Potrzebna mu była tylko do zaspokajania jego seksualnych potrzeb, ale i do tego, jak to on określił „się nie nadawała”. Dlaczego los był taki niesprawiedliwy? Wszystko waliło jej się na głowę. Jej „kochany” Dracuś nigdy nie okazał jej zrozumienia, ba on w ogóle jej nic nie okazywał, a ona tego potrzebowała. Była tylko młodą kobietą, pragnącą jego wsparcia.
Nie wyobrażała sobie życia z nim. Nie potrafiła sobie tego wyobraźić.


ROZDZIAŁ I
Gubiąc się w uczuciach

Siedziała dumnie wyprostowana. Jej spojrzenie było przepełnione kpiną i ironią.
Na jej ustach błąkał się drwiący uśmiech. Wyglądała na pewną siebie dziewczynę.
Ale czy taka była? Nie potrafiła sobie na to pytanie odpowiedzieć.
Kiedy miała do czynienia z gryfonami drwiła z nich.
Nie zostawiała na nich suchej nitki, ale kiedy to Draco z niej kpił nie potrafiła się obronić.
Nie potrafiła nic powiedzieć. Kurczyła się w sobie. Nie potrafiła mu się przeciwstawić.
On miał nad nią kontrole. Pełną kontrole. Co by jej kazał zrobić ona by to wykonała. Nawet jeśli miałaby zrobić coś obleśnego, perfidnego.
Bała się go jak nikogo innego. Wystarczyło jego groźne spojrzenie, a już robiła to co chciał.
Poczuła na swoim kolanie czyjąś rękę. Odwróciła głowę w stronę Dracona.
Uśmiechał się zalotnie, a jego ręka zwinnie podchodziło coraz wyżej. Nie wiedziała jak ma się zachować. Jego ręka spoczywająca teraz na jej udzie peszyła ją. Na jej policzki wypełz rumieniec zażenowania.
Próbowała delikatnie ztrząsnąć jego dłoń ze swojej nogi. Nic nie zdały się jej starania.
Jego ręka powędrowała jeszcze wyżej zatrzymując się na pachwinie i delikatnie palcami ją pieszcząc.
Pansy cichutko westchnęła i dłońmi zakryła oba policzki.
Spojrzała na niego błagalnie, ale sama nie wiedziała czego chce.
Merlinie do pomóż, bo ja zaraz zwariuje- jeszcze raz westchnęła z rozkoszy.
Musiała coś wsadzić sobie do ust by nie jęknąć z rozkoszy. Położyła głowę na blacie stołu i w gryzła się w ciepłą bułeczkę. Draco przyspieszył minimalnie swoje ruchy dłonią.
Pansy była na pograniczu wariactwa gdy wysunął swoją dłoń z pod jej spódniczki.
Wstał i wyszedł z Wielkiej Sali. Pansy powoli podniosła głowę i palcami rozczesała swoje czarne włosy. Wstała od stołu i obciągnęła spódniczkę. Targały nią różne uczucia. Nie wiedziała co ma ze sobą począć. Wzięła głęboki wdech i wyszła z prawie pustej Wielkiej Sali.
~
Lekcje były dla niej katorgą. Nie mogła się na niczym z kupić.
Wszystko wypadało jej z dłoni. Z traciła chyba z pięćdziesiąt punktów. A to wszystko przez tego padalca.
Z darzenie ze śniadania powracało do niej na każdej lekcji przez co nie mogła się z kupić.
Wszystko ją drażniło i chodziła jak z truta.
Obślizgły gumochłon! Niech ja go dorwę!
No i co wtedy? Nic mu nie zrobisz.
Zabije padalca!
Już widzę, jak jego dłonie zaciskają się na twojej szyi.
Kłóciła się z własnymi myślami. Potrząsnęła głową i ustała na chwile podtrzymując się ściany.
Wyjęła z torby ciemno zieloną gumkę i związała włosy w wysokiego kucyka.
Wzięła kilka głębokich wdechów i chciała pójść dalej, ale na jej drodze stanął...
Do k*rwy nędzy! Czego on chce?
Spojrzała na wysokiego bruneta ironicznie i zacmokała.
-Czego Potter?- jej „życzliwy” głos mógłby zamrozić głaz.
-Nasz mops jest nie uprzejmy- zadrwił przystojny gryfon.
Pansy nie czekając na nic przyłożyła koniec różdżki do gardła Pottera.
Jej oczy mówiły jedno „zabije”. Potter przełknął głośno ślinę i spojrzał na dziewczynę uważnie.
-Prosisz się o krzywdę, Potter. Tak samo, jak twoja szlamowata przyjaciółeczka- jej głos był cichy i przerażający. Tak jakby ktoś wyprał go ze wszystkich uczuć. Powoli odsunęła różdżkę od gardła chłopaka i uśmiechnęła się wywyższająco.
-Nie nazywaj jej tak Parkinson, bo...
-Bo co, Potter? Uderzysz mnie? A może walnieś jakimś zaklęciem?- zaśmiała się szyderczo i odeszła kołysząc uwodzicielsko biodrami.
~
Wszedł po cichu do jej dormitorium. Miał zamiar dokończyć to co zaczął na śniadaniu.
Rozejrzał się po pomieszczeniu i zlokalizował ją na jednym z łóżek.
Podszedł do niej i dotknął jej ramienia. Potrząsnął nim. Zero reakcji.
Wzruszył ramionami i delikatnie zdjął z niej kołdrę.
Leżała w majtkach i podkoszulce. Usiadł na brzegu łóżka i pogładził jej nagie udo.
Brunetka zamruczała przez sen. Jego ręka dotknęła jej kobiecości. Otworzyła natychmiast oczy. Popatrzyła na niego z niemym wyrzutem. Nie miała ochoty na nic.
Pocałował jej szyje. Jego ręce błądziły po jej szczupłym ciele. Nic nie mówiła. Miała cichą nadzieje, że przestanie, ale nic na to nie wskazywało. Włożył dłonie pod jej podkoszulek.
-Draco, nie- wyszeptała cichutko czując jego usta na swoim dekolcie.
Nie zareagował. Nadal całował jej delikatną skórę. Chciała go odepchnąć , ale przytrzymał jej ręce lewą dłonią. Prawą zaś zerwał z niej bluzkę.
Całował jej nagie piersi. Nie chciała tych pocałunków. Po prostu nie chciała. I tak brzydziła się sobą.
-Przestań!- z jej oczu pociekły łzy. Nie przestał.
Podkuliła nogi i go odepchnęła. Przykryła się kołdrą i z kuliła się.
Za szlochała cichutko. Młody Malfoy patrzył na nią z pogardą.
Prychnął i wyszedł, a ona leżała i płakała cichutko. Nienawidziła go z całego serca. Tak bardzo go nienawidziła.
Kiedyś Cię zabije, a wtedy poczujesz co to ból- zamknęła oczy i pogrążyła się w błogim śnie, który chociaż na chwile przyniesie jej ukojenie.



Toskana
Zacznę od plusów. Ciekawy pomysł; przedstawienie Pansy nie jako słodkiej idiotki, ale człowieka, który posiada uczucia i coś takiego jak rozum tongue.gif Za to brava... Ale, zawsze jest jakieś. W opowiadaniu jest za dużo literówek co razi, oraz przeskakiwanie akcji. Tu jej rozmyslania, za chwilę bójka z Granger, potem znowu jest w pokoju, to trochę męczy.
Dobra nie marudzę więcej, ale ogólnie pomysł mi się podoba.
Dla Ciebie nutella.gif
Pozdrawiam
Toskana
EnIgMa
Błędy, błędy i jeszcze raz błędy! Radziłabym znaleźć porządną betę, a nie przepraszać na wstępie i wklejać tekst z bykami - bo trochę ich jest i chwilami ciężko się czyta. Poza tym znalazłam chyba dwa albo trzy powtórzenia. Jednak tym, co mi najbardziej przeszkadza, jest częstotliwość wsytępowania zaimka 'jej'. Takie najbardziej drażniące to:
QUOTE
Te zasady wpajane jej od dziecka nie dawały jej spokoju.
oraz:
QUOTE
A jej czarne włosy opadły na jej twarz, przykrywając pojedynczą łzę.

Co do fabuły: Pomysł napisania czegoś z perspektywy Pansy i to w dodatku inteligentnej Pansy <kto by się spodziewał?! wink2.gif> jest dość ciekawy. Chyba nie spotkałam się jeszcze z takim fickiem, więc chociażby dlatego ucieszyłam się, gdy zobaczyłam wstęp. Jednak moja radość nie trwała długo. Nie spodobał mi się ten tekst - chodzi mi głównie o styl, który naprawdę nie zachwyca. A do tego jeszcze, jak napisała już Toskana, akcja strasznie skacze, więc trochę trudno wczuć się w jakąkolwiek sytuację, bo nim ona się choć trochę rozwinie, nagle pyk i już jesteśmy gdzie indziej.

Ogólnie rzecz biorąc, koleje party będę czytać głównie po to, żeby zobaczyć, co dalej wykombinujesz, bo jak już wspominałam pomysł jest ciekawy, ale na pewno nie będę na nie czekać z niecierpliwością.
Anoraj
I o to drugi rozdział. Jak zwykle dziękuje mojej becie za korekte.
A was prosze o komentarze:) Dziękuje za krytykę. Miejmy nadzieje, że mój styl się poprawi. Staram się go "trenować' na tyle i ile mi czas pozwala.


ROZDZIAŁ II
Wymazać z pamięci

zmywam z siebie Ciebie to co pozostało
z nocy nieprzespanej gdy do ciała-ciało
zmywam po kolei palców twych odciski
byłeś mi bliski
[Kasia Klich – „Toksyczna Miłość”]


Zapach bulgoczących eliksirów rozchodził się po całych lochach. Zagęszczone powietrze, mieszające się z mgiełką, wyłaniającą się z kociołków, przyprawiało o zawroty głowy.
Wszyscy siedzieli jak na szpilkach zerkając nerwowo raz na tablice, a raz w głąb kociołka.
Mistrz Eliksirów przechadzał się po klasie i z ironicznym uśmiechem przyglądał się zawartościom kociołków.
Uczniowie byli tak bardzo zdenerwowani i zestresowani, że nie mogli skupić się na tym co robią. Gdyby chociaż ktoś wywietrzył ten loch...
Ale tu przecież wszystkie okna mają kraty. Lochy były najmniej lubianym miejscem w Hogwarcie.
-Finnigan, co to, na Merlina, jest?- wszystkie pary oczu zwróciły się na gryffona.
Seamus przełknął ślinę i ze strachem spojrzał na nauczyciela.
-Eliksir Nieczystych snów?- głos chłopaka drżał. Postrach Hogwartu zwrócił się do całej klasy, a jego głos był przepełniony kpiną.
-Pan Finnigan uważa, że ta kupa łajna, to eliksir nieczystych snów. Imponujące. Minus dziesięć punktów dla Gryfindoru- uczniowie Domu Lwa jęknęli. W tej samej chwili zadzwonił dzwonek. Wszyscy byli szczęśliwi, że to koniec ich wspólnego piekła.
-Fiolki z eliksirami zostawić na moim biurku- Mistrz Eliksirów wyszedł z klasy szeleszcząc szatami.
-Wstrętny nietoperz- Hermiona spojrzała na Rona z lekką naganą.
Chłopak wzruszył ramionami i wyszedł z klasy razem ze swoimi przyjaciółmi.

Pansy, jak zwykle przeczesała palcami włosy. Spakowała swoje książki i oddychając z ulgą wyszła z klasy.
Marzyła tylko o ciepłej kąpieli i milutkiej pościeli. Chciała z siebie zmyć wszystkie ślady Malfoy’a.
Chciała zapomnieć o nim i o tym co ją czeka w przyszłości.
Następnym razem walnie go jakąś okropną klątwą, albo zabije go na miejscu.
~
Jej ciało zanurzyło się w gorącej wodzie. Powolutku każdy jej mięsień zaczynał się rozluźniać.
Było jej tak bardzo dobrze, że aż nie do pomyślenia.
Kąpiel pozwoliła jej na chwile zapomnieć o wspomnieniach wczorajszego wieczoru.
Nabrała na dłoń miętowo- cytrynowego szamponu i napieniła nim włosy. Delikatnie masowała skórę głowy.
Do jej nozdrzy doleciał delikatny zapach mięty i cytryny. Westchnęła cichutko. Tak samo pachniała Margarett.
Margarett...
Otarła dłonią pojedynczą łzę i pisnęła. Oko zapiekło ją nie miłosiernie.
-Cholera- na oślep zaczęła macać brzeg wanny w poszukiwaniu miękkiego i puszystego ręcznika.
Kiedy już otarła piekące oko, zmyła z głowy szampon. Poczuła na swoich plecach strumień letniej wody.
To było ochłodzenie. Musiała czymś ochłodzić swojej myśli krążące przy Margarett.
Wyszła z wanny i owinęła się zielonym ręcznikiem.

W pokoju panował niesamowity bałagan. Książki i ciuchy walały się po czterech łóżkach, a skórki po bananach i inne śmieci leżały na podłodze.
Przeklęła współlokatorki w myślach i ruszyła slalomem do swojego łóżka.
Droga była trudna. Musiała omijać wszystkie niezidentyfikowane paskudztwa.
O mało co nie weszła w przeterminowany serek waniliowy. Na jej twarzy pojawił się grymas obrzydzenia.
Kiedy w końcu dotarła do swojego ukochanego łóżka, wolną ręką (w drugiej przytrzymywała ręcznik) walnęła na podłogę książki i kilka swoich ciuchów oraz pidżamkę.
Z westchnieniem schyliła się po swoją nocną, satynową koszulkę.
W takiej pozycji zastała ją Milicenta. Uśmiechnęła się drapieżnie, a w jej oczach zapłonęło pożądanie.
Bardzo cicho i ostrożnie podeszła do ładnej brunetki i klepnęła ją w pośladek.
Pansy przestraszona odskoczyła do tyłu i poślizgnęła się. Z wielkim hukiem upadła w sam środek okropnego bałaganu.
Spojrzała z wyrzutem na swoją koleżankę.
-Mogłabyś mnie więcej nie dotykać?- spytała panna Parkinson, wstając z podłogi i masując sobie swoje cztery obolałe litery.
-A czemu mam ciebie nie dotykać? Nie podoba Ci się?- Bulstrode uśmiechnęła się szeroko ukazując swoje białe ząbki. Pansy była rozdrażniona. Ona była wściekła.
Nie lubiła tej przerośniętej niedźwiedzicy.
-Bo nie każdy jest inny. I ja wole CHŁOPCÓW- ostatnie słowo zaakcentowała.
Milicenta wzruszyła ramionami i podeszła do swojego łóżka.
-No tak, zapomniałam. Ty Parkinson pieprzysz się tylko i wyłącznie z Malfoy’em- Pansy tego nie skomentowała.
Nie miała siły nic mówić. A może miała, ale nie chciała?
Wszyscy byli przeciwko niej- bez wyjątku.
Usiadła na łóżku i rozpłakała się jak małe dziecko. Musiała dać upust swoim emocjom i uczuciom.
Po raz pierwszy ktoś widział jej łzy. Nie hamowała ich. No bo po co?
Extra! Rozkleiłam się przy tej chorej, psychicznie lesbijce- zaśmiała się gorzko.

Bulstrode patrzyła na nią z niemym strachem. Po raz pierwszy widziała, by ta zadufana w sobie arystokratka płakała. Nie była dobra w pocieszaniu.
Nie wiedziała co ma powiedzieć. Praktycznie nie wiedziała nic.
-Nie rycz, Parkinson. Przecież to prawda- Pansy zaśmiała się po raz kolejny gorzko.
Podniosła załzawiony wzrok na drugą ślizgonkę.
-Prawda? Tak uważasz? Bo ja mam inne zdanie na ten temat. I nie płacze z tego powodu- powiedziała podnosząc się z łóżka. Wzięła nocną koszulkę i skierowała się do łazienki.
-Chodzi o Margarett?- Milicenta zapytała cichutko, bojąc się reakcji Pansy.
Dziewczyna nie spojrzała na nią. Zatrzasnęła tylko głośno drzwi.

Mrgarett... siostrzyczko- łzy popłynęły z jej ciemnych oczu.
Tak bardzo za nią tęskniła. Miała ochotę wykrzyczeć całemu światu jak jest jej źle, że nie chce tak żyć.
To wszystko zaczęło ją przerastać. Nie miała już nikogo, kto by ją zrozumiał.
Gdybyś żyła wszystko byłoby łatwiejsze
Tylko ona ją rozumiała. Tylko ona była jej podporą życiową. Tylko ona przeszła to, co czeka ją.
Kolejny wodospad łez trysnął z czarnych tęczówek dziewczyny. Ześlizgnęła się po ścianie.
Zakryła twarz w dłoniach.
Wspomnienia uderzyły w nią, jak Ford Anglia w Wierzbę Bijącą.


Obskurne pomieszczenie pozbawione okien i drzwi. Zakryte twarze śmierciożerców.
I ona, Margarett. Stała na środku i patrzyła zlęknionym wzrokiem po zebranych.
Wiedziała co ją czeka. Najgorsza była świadomość, że Pansy to zobaczy.
Zobaczy jej śmierć.
Głos, jak płynny lód przeszył jej ciało.
-Wiesz czemu tu jesteś, prawda? Twój mąż nie jest z ciebie zadowolony- cichy szmer przeszedł po pomieszczeniu. Wszyscy śmierciożercy zdjęli maski. Rozpoznała większą część zebranych.
Jej wzrok spoczął na ojcu, mężczyźnie, który ją spłodził.
-Tak, Panie- była spokojna. Wiedziała, że przy nim nie może okazywać emocji.
Nauczyła się tego przez te wszystkie lata.
-Więc zaczynamy. Teodorze, ty pierwszy- z kręgu wyszedł jej ojciec.
Uśmiechnął się ironicznie i wycelował w nią różdżkę. Jedno słowo zadało jej tyle bólu.
-Crucio- upadła na zimną podłogę wijąc się i krzycząc z bólu.
Ból szybko minął. Otarła krew z ust i spojrzała na swojego ojca z pogardą.
-Teraz ty Avery- kolejny mężczyzna wyszedł z kręgu. Jej mąż. Cholerny maż, który pozwolił ją zabić.
Podszedł do niej i uklęknął. Pogłaskał jej policzek i... wycelował w jej pierś różdżkę.
-Tormento- ból był taki sam jak poprzednio. Tylko teraz krew buchnęła jej z nosa i uszu.
Krzyknęła tylko raz.
-Koniec zabawy- wyrok. Koniec.
Spojrzała ostatni raz na siostrę.
-Nie wolno być złym. Zło nas zabije- to były jej ostatnie słowa skierowane do Pansy.
Potem tylko strumień zielonego światłą ugodził ją w pierś i wszystko znikło.
Zniknął ból.


Otarła twarz i ubrała na siebie satynową koszulkę. Złe wspomnienia z wakacji powróciły.
Znów czuła to samo co w tedy. Te niechciane uczucia powracały do niej za każdym razem, gdy wspomnienia powracały.
Żal, smutek, wściekłość, litość i rozczarowanie.
Za bezpłodność też się płaci- tak skwitował śmierć swojej córki jej ojciec.
Sam zadał dziewczynie ból. Nie zrobił nic by jej pomóc, albo ulżyć. Nic.
A ona chciała jej pomóc, nawet umrzeć za nią, ale była bezsilna. I to było najgorsze.
Drzwi łazienki wypadły z nawiasów, a w nich ustał nie kto inny, jak...

WeEkEnD
Ple ple ... Przeczytałem opo i sądze, że może być. Kilka błędów się znalazło, ale "błądzić rzecz ludzka" < wink2.gif >

QUOTE
Jego pocałunki powodowały, że dech piersi ustawał.

Nie lepiej byłoby napisać "Jego pocałunki zapierały dech w piersiach" ? smile.gif

Kilka błędów z tzw. odstępami, min.
QUOTE
za szlochała

Jak napisać takie coś powinien wiedzieć każdy smile.gif Ale to tylko nieliczne błędy, na interpunkcję nie miałem ochoty patrzec, bo mam za mało czasu. Ale teksty typu
QUOTE
Nie zareagował. Nadal całował jej delikatną skórę. Chciała go odepchnąć , ale przytrzymał jej ręce lewą dłonią. Prawą zaś zerwał z niej bluzkę.  Całował jej nagie piersi. Nie chciała tych pocałunków. Po prostu nie chciała. I tak brzydziła się sobą.

Ile tu tych zdań? Ojć nie chce mi się liczyć. Mogłaś po prostu zapisać to w kilku zdaniach złożonych, przynajmniej wg mnie, bo mogę też przyjąć, że masz taki styl pisania. Ale co tam, pisz dalej tongue.gif
em
Nie każdy może i nie każdy powinien pisać opowiadania.
Pomysł oryginalny, tu się mogę zgodzić. Szkoda, że się z nim bliżej nie zapoznałam, odrzucona przez błędy w pierwszej części.
Masz betę? Daj jej kopa w tyłek. Słaba z niej beta, skoro te wszystkie babole przepuszcza bez mrugnięcia okiem.
wnenkowa
PODOBA MI SIĘ !
Mimo błędów, PODOBA MI SIĘ!
To jest coś nowego, coś innego od ciągle tych samych tematów.
Proszę, ładnie i szczerze proszę -pisz dalej.
Błędy da się poprawić. Nie przerywaj i pisz!

Pozdrawiam:)
Lupek
Fick mi się podoba jeśli chodzi o fabułę, bo jestem wielkim zwolennikiem odejścia od szarej codziennej rzeczywistości (czyli w kółko ficki o Malfoyu i Hermionie). Rzeczywiście jak tu wspomniała emoticonka powinnaś załatwić sobie lepszą betę. Czyli fabuła ok, ale bardzo psują czytanie literówki. No cóż zobaczymy, ale jakoś mi się zdaje, że nic z tego poza dobrym wstępem fabularnym nie będzie (no może, że znikną te błędy wink2.gif)

A na koniec jedna z wielu literówek (ta jest z pierwszego rozdziału):
QUOTE
Lekcje były dla niej katorgą. Nie mogła się na niczym z kupić.


Pozdrawiam i życzę lepszej bety :>
dominisia888
Treść ciekawa, oryginalny pomysł, ale te błędy. Unikaj zdań pojedynczych i jak juz większosć sugerowała poszukaj sobie lepszej bety.

Pozdrawiam i życzę weny.
Toskana
Pomysł naprawdę mi się podoba. Jest oryginalny i ciekawy, ale rany boskie błędów w cholerę!!!!
Anoraj... daj tekst komuś kto dobrze betuje.
Toskana
psychodeliczna
Świetna koncepcja w marnym opakowaniu. Niektóre błędy są wręcz, wybacz, żałosne. Co z tą betą? Może odrobinę dopomogła Ci w drugim rozdziale, odrobinę. Przyczepię się jeszcze do błędów z pierwszej części, bo wcześniej nie miałam okazji skomentować:
QUOTE
Z darzenie

Co jak co, ale takiego sformułowania wybaczyć nie mogę. Nie ma takiego czegoś jak "z darzenie". Owszem, zdarzenie, znam takie pojęcie, a co to "z darzenie"?
QUOTE
Pocałował jej szyje.

Miała dwie szyje?
QUOTE
nie mogła się z kupić.

Skupić, skupić!!!
QUOTE
nie uprzejmy

"Nie" z przymiotnikami piszemy łącznie.
Najgorsza jest u Ciebie ta tendencja do odzielania pierwszej litery słowa od dalszej jego części. To trochę razi, tym bardziej jeśli trafia się na niebanalną, dość ciekawą fabułę. Co do wielu krótkich zdań pojedynczych, to moim zdaniem w tym tekście jak najbardziej pasują. Zwracaj większą uwagę na byki, to moja rada na przyszłość.
Anoraj
I o to kolejny parcik. Za korektę dziękuje Dominice:)
Miejmy nadzieje, że Dominika okaże się leprzą betą niż poprzednia. Ach! Zapomniałabym: od tego rozdziału zaczynają się erotyczne sceny :twisted:


ROZDIAŁ III
Chwila uniesienia

To za toksyczna miłość
bym mogła z nią wytrzymać
to miłość za toksyczna
bym mogła przy niej wytrwać

Siedzę zanurzona w oceanie wanny
zmywam z siebie Ciebie dotyk Twój poranny
zmywam pocałunki resztą silnej woli
powoli
[Kasia Klich „Toksyczna Miłość”]


Otwierał i zamykał oczy. Ręką przeczesywał swoje złote włosy. Wyglądał jak Anioł.
Upadły anioł.
Tak. Był przystojny i co z tego? Wygląd to nie wszystko, trzeba mieć piękną dusze, którą druga osoba pokocha. A on nie miał pięknego wnętrza.
Był okrutny. Taki człowiek nie zasługuje na miłość, na ciepłe uczucia.
Powinien umierać w męczarniach
Nie słuchała co mówiły do niej koleżanki, nie patrzyła na nie. Pansy była pogrążona we własnych myślach, własnych nadziejach, marzeniach, pragnieniach.
Chciała kochać i być kochana. Tylko czemu tak nie było? Dlaczego ona musi tak cierpieć?
Bo jestem Ślizgonką. A Ślizgoni nie zasłużyli na ciepłe uczucia. Nam nie wolno kochać.
Miała ochotę zaśmiać się gorzko.
- ...no i powiedział dwa słowa: Kocham Cię- Pansy spojrzała na Ashlee i prychnęła pogardliwie. Dziewczyny nie zwróciły na nią uwagi, były pogrążone w rozmowie o „cudnym i boskim Malfoyu”.
Brunetka zapatrzyła się w piękny obraz wiszący na przeciwległej ścianie, przedstawiający kobietę z dzieckiem, u której nóg spoczywał wąż.
Nagle poczuła na lewym ramieniu mocny uścisk, odwróciła się by krzyknąć na sprawcę bólu.
Jej wzrok zatrzymał się na jasnej, porcelanowej twarzy, na której widniał ironiczny uśmieszek. Nie wydobyła z siebie żadnego dźwięku., coś nie pozwało powiedzieć jej ani jednego słowa, a bojowe nastawienie poszło się kochać.
- W mojej sypialni o dwudziestej. Nie spóźnij się Pansy- dziewczyna skinęła tylko głową.
Blondyn nachylił się nad nią i pocałował w policzek. Nie wiedziała co ma począć. Odzyskała zdolność mówienia, gdy jego już nie było.
Niesamowite.
Dotknęła opuszkami palców swojego policzka. Westchnęła cichutko i spojrzała na zegar wiszący na tej samej ścianie co obraz.
Była osiemnasta, miała jeszcze dwie godziny do „rozmowy” z Draco.

***
- Zabini, zamknij się- Brunet spojrzał na przyjaciela z dziwną miną,
przeczesał palcami włosy i usiadł koło Malfoya na łóżku.
- Czyżby Pansy nie pozwoliła ci rozładować swojego napięcia seksualnego?
A może po prostu już nie możesz?- Draco patrzył na niego wzrokiem rozwścieczonego hipogryfa- mordercy. Blais umilkł na chwile, przybrał poważny wyraz twarzy.
- Mów co cię gryzie- Malfoy wzruszył ramionami i zapatrzył się pustym wzrokiem w baldachim.
- Jak myślisz czym udusić Pottera? Wstążką? Sznurówką? A może wężem?- brunet prychnął i wydął pogardliwie wargi.
-Wężem? Tym co masz w spodniach? Dobry pomysł- Blais ponownie zachichotał, a Malfoy junior wstał gwałtownie i rzucił lampką nocną w drzwi. Drugi Ślizgon o ciemnej karnacji zbladł i niepewnie spojrzał na drzwi, o które przed chwilą rozbiła się ciemnozielona lampka.
- O co ci do cholery, chodzi?- wkurzył się Zabini, wstał z łóżka stając twarzą w twarz ze swoim przyjacielem.
- O co mi chodzi? Ta dzi*ka nie pozwala mi się dotknąć! A mnie jasny szlag trafia. - Blondyn oddychał ciężko, ciskając błyskawicami.
- Aha, rozumiem. Nie, nie rozumiem.
- A co tu jest do rozumienia? Tylko tyle, że moje napięcie seksualne doprowadza mnie do szaleństwa, a jeśli dzisiaj mnie odepchnie to ją zgwałcę. I tyle!
Draco już nie mówił. On krzyczał. Miał już tego dosyć. Nie dość, że od dłuższego czasu nie spał z żadną dziewczyną to jeszcze Potter śmiał robić mu aluzje do tego, że jest prawiczkiem.
A to nieprawda! On jeszcze pokaże temu dupkowi, który z dnia na dzień robił się coraz bardziej arogancki i wtyka ten swój nochal w nie swojej sprawy.
- Draco nie przesadzaj. Możesz mieć każdą.- ciemnowłosy Ślizgon zirytował się, nie miał już siły do arystokraty. Wiecznie coś mu się nie podobało.
To było wkurzające. Przelotnie spojrzał na kumpla, wstał po raz drugi z wygodnego łóżka.
- Ja musze iść. Pogadamy kiedy indziej- i wyszedł.
Z frustrowany Dracon klapnął na łóżko i policzył do dziesięciu, mając nadzieję, że to go uspokoi.
Niestety chłopak miał pecha i wcale mu to nie pomogło.

DZIEŃ WCZEŚNIEJ.
Kiedy wycierała mokre od łez policzki drzwi do łazienki wypadły z zawiasów, a w nich stał nie kto inny, jak....Draco Malfoy.
Pansy spanikowała, próbowała ominąć wysokiego chłopaka. Na nic jednak to się zdało, blondyn złapał ją w talii i przyciągnął do siebie.
Zlustrował ją wzrokiem i zamruczał, jak nie najedzony tygrys. Brunetka przestraszyła się nie na żarty i próbowała wyrwać się z mocnego, męskiego uścisku.
Malfoy nie zważając na protesty pocałował ją.
Ten pocałunek dla dziewczyny był nieprzyjemny. Draco złączył ich usta brutalnie, co sprawiło jej ból. Jęknęła i próbowała się wyrwać.
Młody mężczyzna przytrzymał jej ręce i przycisnął do ściany.
Miał ochotę na sex. I to straszną ochotę. Oderwał się od dziewczyny na chwile. Jego dłoń powędrowała do piersi i brutalnie ją przygniotła. Pansy jęknęła ponownie, a raczej zawyła.
-Odwal się ode mnie! Zostaw!- jej krzyki nie mogły zostać zignorowane.
Milicenta podeszła do chłopaka i złapała go za blond czuprynę. Malfoy jęknął z bólu.
- Odpiep*yło ci?- warknął gdy „wyrośnięta niedźwiedzica” go puściła.
-Mi nie. Tobie tak- powiedziała cicho. Draco nic nie odpowiedział. Wyszedł. Jutro ta czarna dzi*ka mu za to zapłaci.

Milicenta podeszła do Pansy i próbowała ją przytulić. Jednak dziewczyna odepchnęła ją i wskoczyła do swojego łóżka, zasłaniając je zasłonami.
***
Drżącą dłonią zapukała do JEGO dormitorium. Przez kilka minut nikt nie otwierał i miała cichą nadzieje, że go nie ma, że zapomniał o ich spotkaniu.
Nadzieja matką głupich. Drzwi przed nią otworzyły się, a w progu stanął ON. Anioł ciemności. Człowiek, którego się obawiała.
Przepuścił ją w progu, a ona weszła z duszą na ramieniu. Czuła się jakby szła na ścięcie.
Przełknęła głośno ślinę odwracając się do chłopaka. Był boski.
Miał na sobie czarne sztruksy, a zielony podkoszulek uwydatniał jego mięśnie. Wyglądał bardzo pociągająco.
Na jego widok serce zabiło jej szybciej. Nie wiedziała czy ze strachu, czy może z zupełnie innego powodu.
Ratunku!
Histeryczka.– cichy głosik odezwał się w jej głowie. Potrząsnęła szybko bujną grzywą.
Miała ochotę uciec z tego miejsca. Jak najdalej stąd, byle daleko od niego.
- Jednak przyszłaś. Już myślałem, że dostałaś cykora- przy tych słowach uśmiechnął się szelmowsko i zarazem uwodzicielsko. Jego głodne oczy błądziły po jej szczupłym ciele.
- Nie dostałam. Ja to nie TY- ostatnie słowo wypowiedziała z drwiną. Na jej ustach pojawił się wredny smirk. Draco pobladł na te słowa. Nienawidził gdy stawała się taka pewna siebie.
Podszedł do niej powoli, a jej z każdym jego krokiem robiło się słabo. Skuliła się w sobie i przeklinała na czym świat stoi.
-Uważasz mnie za cykora?- jego szept był niemalże łagodny, ale błyski w jego oczach zdradzały, że jest wściekły.
- Ja? No co ty. Nigdy w życiu- kłamała jak najęta. Inaczej nie mogła, on by ją zabił albo skatował. Był nieobliczalny, wolała być pokorna tym bardziej, że od kilku dni nie zaspokoiła go. Nawet oralnie.
Dotknął jej policzka. Pod wpływem tej pieszczoty zamknęła oczy. Pragnęła by ciągle ją tak dotykał, by był taki czuły. Odsunął dłoń od jej twarzy i wymierzył jej policzek.
Zachwiała się i upadła na miękki dywan. W oczach zebrały się jej łzy bólu i upokorzenia.
Podszedł do niej, ukucnął i zaczął rozpinać guziki jej bluzki. Nie protestowała. Wiedziała, że ten policzek to tylko ostrzeżenie.
Merlinie dopomóż
Odpiął ostatni guzik i nie bawiąc się zerwał z niej bluzkę. Pisnęła cichutko.
Bała się i to cholernie.
Nie będę klęła...
Zdjął jej biały stanik i pogładził nagie piersi. Jej ciało od razu odezwało się na tą pieszczotę. Przeszedł ją dreszcz podniecenia, a sutki stwardniały.
...będę uprzejma dla Ślizgonów...
Pochylił się nad nią i polizał zagłębienie szyi, Pansy zamruczała cichutko.
Językiem zszedł niżej, bawił się jej pępkiem, zataczał wokół niego małe kółeczka.
Jęki dziewczyny stały się głośniejsze. Starała się stłumić swoje reakcje na pieszczoty blondyna, ale nic jej to nie dało.
...dobrze, będę uprzejma dla Puchonów i Krukonów...
Prawą rękę wsadził pod jej spódniczkę, gładził wewnętrzną stronę ud, Ślizgonka jęknęła głośno, wbijając paznokcie w barki Dracona.
Pieścił palcami jej pachwinę, a językiem brzuch co dawało znakomite efekty. Pansy zaczęła wić się pod nim i jęczeć z rozkoszy, jaką jej dawał.
...No dobra, będę miła dla Gryfonów...
Zsunął z niej spódnice. Dotknął opuszkami palców jej kobiecości i z satysfakcją stwierdził, że jest wilgotna. Jednym szarpnięciem pozbawił ją majtek.
Przestał na chwile obdarzać dziewczynę pocałunkami i sam się rozebrał. Kiedy jego ciuchy leżały już w odległym kącie znów rozpoczął słodkie tortury.
Jego usta pieściły jedwabistą skórę ud, zataczał na nich małe kółeczka. Na przemian gryzł i lizał jej uda, a jego dłonie bawiły się małymi, jędrnymi piersiami.
Pansy krzyczała z rozkoszy błagając go o więcej i więcej. Ciało dziewczyny przechodziły przyjemne dreszcze.
...niech tylko nie przestaje!
Draco nie miał zamiaru przestać. Coraz bardziej podobały mu się reakcje Pansy.
Kochali się ze sobą dużo razy, ale ten był inny. Lepszy, czulszy i delikatniejszy. Pozwalał im zrzucić na chwilę maski życia. Pokazać prawdziwe twarze.
Jego język zagłębił się w niej smakując esencji kobiety. Pansy krzyknęła i uniosła biodra do góry pozwalając tym zagłębić się Malfoyowi jeszcze bardziej.
Jej ciało przeszyła fala rozkoszy, a z jej ciemnych oczu poleciały łzy. Po raz pierwszy przeżyła tak wspaniały orgazm. Była zmęczona i chciała odpocząć lecz to nie było jej dane.
Draco był bardzo mocno pobudzony, a reakcje dziewczyny podniecały go coraz bardziej.
Wszedł w nią jednym silnym pchnięciem. Pansy krzyknęła z rozkoszy i zanurzyła palce w jego włosach. Poruszał się w niej szybko i gwałtownie, ale nie brutalnie.
Jęczał w raz z nią. Kiedy poczuł, że za chwile dojdzie do szczytu rozkoszy, pocałował swoją kochankę. Pansy oddała mu pocałunek i przyciągnęła go do siebie.
Jego orgazm był tak silny, że Pansy aż krzyknęła czując jak jego nasienie tryska w jej wnętrzu. Młody mężczyzna opadł na nią, ale po chwili położył się koło niej na dywanie i przygarnął ją do siebie.
Leżeli w uścisku przez kilka minut, poczym Draco odsunął ją od siebie i wstał.
Założył spodnie i powiedział chłodnym tonem.
-Spadaj Parkinson. Jutro o tej samej porze.
Brunetka wstała powoli i zarzuciła na siebie bluzkę i ubrała spódnice. Ze łzami w oczach wyszła z jego sypialni.
Czuła się jak zużyta zabawka, jak śmieć. On uważał ją za dziwkę, którą możesz piep*yć ile chcesz. I to ją bolało. Słone łzy potoczyły się po jej zaróżowionej twarzy.
To była tylko chwila uniesienia, rozkoszy i nic więcej. Zawsze w jego oczach będzie nic niewartym śmieciem.
wnenkowa
Wiesz co ja myślę? Nie? To powiem Ci...
Wreszce ale to wreszcie ktoś pokazał Ludzką stronę ślizgonów.
CHWAŁA CI ZA TO!
To, że sie mi podoba, mówić już chyba nie muszę biggrin.gif
Pozdrawiam
Toskana
Nioooo .... błędów o wiele mniej, beta się spisała choć do paru rzeczy można by się doczepić. Ale nie będe się czepiać. Jak wcześniej pisałam opowiadanie i pomysł bardzo mi się podobają. Aż miło czytać o Pansy, która ma ludzie uczucia, rozum i nie jest taka jak postrzegają ją inni.
Pozdrawiam Toskana
Dla Ciebie nutella.gif
dominisia888
Przyznaję się bez bicia pare błędów przeoczyłam, ale obiecuję, że się poprawię wink2.gif
Toskana
I tak masz dużego plusa za ,, kawał dobrej roboty'' smile.gifsmile.gif
Dla Ciebie landrynki.gif
Tasha13
Musze przyznać, że nie ciekawią mnie paringi tego typu :>
Ale o dziwo zaciekawił mnie ten fick. Pisz dalej opowiadanko jest śliczne :>
Hm.. Mam jedno pytanie :> To Pansy będzie z Draco czy z Potterem?:>
Mam tylko jedno zastrzeżenie i wydaje mi się, że tu jest błąd..
QUOTE
Czuła się jak zużyta zabawka, jak śmieć. On uważał ją za dziwkę, którą możesz piep*yć ile chcesz.

Tu nie powinno być w drugiej osobie :>
Raczej powinno być tak..
On uważał ją za dziwkę, którą może piep*yć ile chce...
Rozumiesz?
Z niecierpliwością czekam na następnego parta
Pozdrawiam i Życzę weny :>
Kara
SUPER!!! Jeszcze nigdy nie czytałam ficka z perspektywy Pansy i to w takim wydaniu... Ludzie już wytkneli Ci strasznie rażące błędy więc nie będę sie powtarzac ale to...

QUOTE
uśmiechnęła się wywyższająco.


Chyba z wyższością??

Kara
WeEkEnD
Nie no muszę Cię pochwalić ;] W ostatnim komentarzu przeoczyłem fakt, ze wreszcie ktoś oderwał się od świętej trójcy i świętego parringu HG/DM ;]

Nie to żebym się czepiał ale:
QUOTE
- W mojej sypialni o dwudziestej. Nie spóźnij się Pansy- dziewczyna skinęła tylko głową

Tutaj miałem zamiar wytknąć tylko jeden <jakby to powiedzieć> estetyczny <?> błąd, ale znalazłem i brak przecinka (więcej interpunkcji nie chce mi się szukać, a z resztą- nie jest ona moją mocną stroną). To wygląda jakby mówiła Pansy. Lepiej wyglądałoby to w ten sposób:

- W mojej sypialni o dwudziestej. Nie spóźnij się, Pansy.
Dziewczyna skinęła tylko głową.

Teraz widac, ze nie mówi tego ślizgonka ;]
QUOTE
Z frustrowany

A czy tu nie powinno być "sfrustrowany"?
QUOTE
zasłaniając je zasłonami

Masło maślane. Nie lepiej byłoby : Zakrywając je zasłonami? Zasłaniając je kotarami?

Więcej błędów nie zauważyłem, nie licząc kilku interpunkcyjnych. W porównaniu z ostatnim partem jest naprawde dobrze ;]

Pozdro




Tara***
No, nie. Super opowiadanie. Właśnie o takie coś mi chodziło. Pansy w końcu nie jest cukierkowatą idiotką. Nie wiem czemu, ale bardzo lubię jej postać. Szkoda, że tak mało o niej ficków. Ale wracając, to czekam na dalszą część. Mam jeszcze jedno pytanie: czy jest to twoje własne opowiadanie czy tłumaczenie?
Anoraj
Opowiadania jest moje. Nie tłumacze jego tylko sama je pisze. Nie jest najwyższych lotów, ale się staram.
Może kiedyś wymyśle coś lepszego a narazie "trenuje" swój styl.
Co do kolejnego rozdziału to jest napisany, ale teraz ma go Dominika.
Z pretensjami do niej:P
Ja robie takie byki, że trzeba się troche namęczyć nad korektą.
czekolada.gif to na zachęte dla mojej cudownej bety, Dominiki wink2.gif
Neffi
opowiadanko mi sie podoba , nie powiem złego słowa(przynajmniej narazie;p ) , mam pytanie: czy to bedzie parin PP/DM? osobiście uważam, że Pansy bardziej pasowałaby w tym opowiadaniu do Harry'ego. ;D
Anoraj
Co do tego czy to jest paring PP/DM. Niewiem czy można to tak nazwać.
Przeczytajcie sobie jescze raz prorok i przemyślcie sam początek:D
I jeśli ktoś liczy na szczęsliwe zakończenie, to się przeliczył. tongue.gif
Dobra więcej nie mówie, bo sami sobie przeczytacie w kolejnych parcikach.
I nie wiem kiedy będzie następny rozdział, bo znów szkołą i sami rozumiecie.
Nauka cry.gif Już mi jest niedobrze. Ijescze krótka dedykacja:
Dla Poici (Dalijki) za to, że jesteś przymnie teraz gdy tego potrzebóje. Teraz gdy ON okazał się cholernym dupkiem i tchórzem. To dla ciebie.


ROZDZIAŁ IV
when there's no other way


Każdy z nas powinien dotrzeć tam
by zrozumieć, że w tej walce sensu brak
może to odbierze nam naszą głupią manię wielkości
i zamiast tylko gadać zaczniemy kochać
[Ich Troje- „Keine Grenzen“]


Patrzyła na niego wyczekując tych dwóch słów, ale on nie potrafił się odezwać.
Nie umiał tego powiedzieć, nie był pewny czym tak naprawdę jest miłość.
Jego myśli krążyły wokół czekoladowych oczu i miękkim kobiecym głosie wypowiadającym „kocham Cię”. Te słowa wbiły go w sofę, sparaliżowały całe ciało. Przestał głaskać jej rudą czuprynkę, a ona patrzyła mu w oczy z tak wielką nadzieją, że nie potrafił wydusić z siebie ani jednego słowa.
Nie chciał rzucać ich na wiatr.
- Harry, powiedz coś!- Jej szept przerwał panującą ciszę, chłopak odzyskał zdolność mówienia i pogłaskał jej jedwabiste włosy.
- Kocham cię...oczywiście, że cię kocham.- Ucałował jasne czoło dziewczyny, a ona położyła głowę na jego kolanach. Mruczała cichutko jak rozleniwiona kotka ciesząca się bliskością ukochanego, a on czuł się dziwnie. Nie wiedział czy zrobił dobrze mówiąc jej tak ważne słowa, nie był pewny swych uczuć, ale nie potrafił jej zranić mówiąc, że nie wie. Jej czekoladowe oczy patrzyły na niego z tak wielką miłością i oddaniem, nie umiał postąpić inaczej. Tylko, że jego słowa zostały wypowiedziane melancholijnie, a ona to usłyszała, ale wolała udawać, że powiedział to z takim samym entuzjazmem i zapałem jak ona. Naiwnie wierzyła, że Chłopiec-Który-Przeżył kocha ją tak samo jak ona jego. Ginny za bardzo go kochała by mu nie ufać.
***
Nie poszła do niego, nie pójdzie już nigdy. Nie pozwoli mu na takie traktowanie.
Nie miał żadnego prawa do niej. Nie była jego własnością, z którą mógł robić co mu się żywnie podoba. Ona była wolnym człowiekiem.
A jeśli do kogoś należała to na pewno nie do tej zapyziałej tchórzofretki.
Otworzyła „eliksiry zaawansowane” na stronie 759 i zaczęła przygotowywać potrzebne składniki do wywaru, kiedy wszystko miała przygotowane, zaczęła rozgniatać róg jednorożca, dopóki nie uzyskał konsystencji proszku. Przygotowany róg wsypała do kociołka i odliczyła trzy krople jadu czarnej wdowy, do ręki wzięła tasak i zaczęła siekać ogon smoka czerwonego wyobrażając sobie, że to kończyna Malfoy’a. Dziwiła się sobie, że sprawia jej to tak ogromną satysfakcje. Na ustach Pansy pojawił się jadowity uśmiech.
Pokroiła ogon na równe części i wrzuciła do bulgoczącego kociołka.
Kiedyś cię tak potraktuje. Ciekawe czy będziesz błagał o litość.
. - W jej głowie zaczęły rodzić się chore myśli, które bardzo szybko odsunęła od siebie, kiedyś do nich wróci, a wtedy blond włosy arystokrata będzie błagał ją o litość.
Zamieszała pięć razy chochlą w przeciwnym kierunku do ruchu wskazówek zegara. Eliksir zabulgotał, zmienił kolor z wściekle różowego na wściekle żółty, a nad kociołkiem uniosła się złotawo- srebrna mgiełka, eliksir udał się.
-Panna Parkinson właśnie zarobiła dwadzieścia punktów dla Slytherinu, a reszta niech zobaczy jak powinno wyglądać Antidotum na każdą Truciznę.- W tym samym czasie zadzwonił dzwonek, uczniowie zaczęli podchodzić do biurka Mistrza Eliksirów by zostawić na nim swoje antidota. Kiedy wkładała wielkie tomisko do torby usłyszała brzęk rozbijającego się szkła. Podniosłą głowę i spojrzała na Granger, która stała i patrzyła z wściekłością na Dracona.
-Ups. Przykro mi szlamo. - Jadowity syk rozszedł się po lochach, a Ślizgoni ryknęli śmiechem jak jeden mąż.
Dziewczyna z burzą loków na głowie wybiegła z klasy ze łzami w oczach, a jej dwaj narzeczeni wylecieli za nią.
Pansy poprawiła swoją grzywkę i uśmiechnęła się kpiąco.
Dobrze tak tej szlamowatej dziwce.
***
Po zajściu na eliksirach Draco miał wyśmienity humor i nic, ani nikt nie mógł mu go zepsuć.
Pokazał tej szlamowatej Gryffonce gdzie jej miejsce.
Najgorsze było to, że pociągała go fizycznie, jej zaokrąglone tam gdzie trzeba ciało. Czasem zastanawiał się jak zaciągnąć ją do łóżka, bo w jego mniemaniu do niczego innego się nie nadawała.
Uśmiechnął się sam do siebie i za cel postawił sobie przelecenie Grangerówny.
Wszedł krętymi schodami do swojego dormitorium i klapnął na łóżko.
Nie chciało mu się iść na resztę lekcji, więc postanowił się przespać. Przynajmniej będzie wypoczęty i będzie miał siły by pomęczyć Pansy. Nadal był na nią wściekły, że nie przyszła do niego na drugi dzień.
***
Jego zielone oczy błądziły po jej zgrabnym, zaokrąglonym ciele. Pociągała go i to bardzo.
Nie powinien nawet na nią spojrzeć, ale nie potrafił oderwać od niej wzroku. Była zbyt pociągająca i intrygująca. Może nie była pięknością, jej twarz nadal przypominała mopsa, ale długie czarne włosy i prosta grzywka opadająca delikatnie na oczy oraz wpięty w nie zielony kwiatuszek- spineczka, dodawały jej uroku. Ach te kształty. Małe, jędrne, okrągłe piersi schowane pod zielonym topem i wypięte pośladki odziane w czarne sztruksowe biodrówki.
I jak on miał spuścić z niej wzrok. No jak? Był tylko spragnionym seksu samcem.
Miał dziewczynę i to jeszcze jaką. Śliczną, zgrabną i powabną, ale to właśnie ta cholernie wredna Ślizgonka go pociągała. Ginny nie była aż tak pociągająca jak ona.
Ciekawe czy jest dobra w łóżku...
Kosmate myśli zagościły w jego głowie. Przestał słuchać profesorki od transmutacji i zatopił się w marzeniach co by było gdyby....
..a jej pocałunki są zachłanne czy delikatne...
Jaką on miał ochotę podejść do niej i zerwać z niej te ciuchy, by móc całować i pieścić jej ciało, skórę. Rozpalić ją do granic wytrzymałości.
...przestań! Co by na to Ginny powiedziała? Zabiłaby mnie!
Odsunął od siebie widok nagiej Pansy i spróbował skupić się na lekcji co mu zbytnio nie wychodziło.

- Gdzie jest Pan Malfoy?- Czarnowłosa Ślizgonka podniosła nieprzytomny wzrok na profesorkę.
- Nie wiem- powiedziała półprzytomnym głosem. Ziewnęła szeroko pokazując swoje migdałki wszystkim dookoła.
Opiekunka domu lwa spojrzała na nią z niesmakiem i zimnym głosem kazała jej znaleźć Malfoy’a.
Pansy tylko jęknęła. Dobrze wiedziała gdzie jest ta tchórzofretka. Oczywiście siedział w swoim dormitorium, bo jakby inaczej?
W duchu modliła się, żeby tam go nie było. Nie chciała go widzieć, a co dopiero z nim rozmawiać.
***
Nawet nie znasz mnie a oceniać chcesz
Jak to jest
Nie rozumiesz, że to sprawia ból
A to przecież tylko kilka słów
Nie obchodzi Cię, to że ranisz mnie
Jak to jest
Pozwól mi być tym kim chce
[Gosia Andrzejewicz- „Pozwól żyć”]


Cicho zapukała. Nikt się nie odezwał. Zapukała jeszcze raz, tym razem głośniej. Zero reakcji. Z irytacją otworzyła mahoniowe drzwi i weszła do środka.
Rozejrzała się po pokoju w odcieniach zieleni i srebra. Wszystko było idealnie poukładane, na podłodze nie walały się śmieci. W pomieszczeniu panowała nieskazitelna czystość.
Jej wzrok zatrzymał się na dużym łożu z satynowo-zieloną pościelą, na której smacznie spał
On. Draco Malfoy wyglądał tak niewinnie i słodko, tak pociągająco z rozchylonymi delikatnie wargami. I dopiero teraz zrozumiała co naprawdę do niego czuje.
Kochała go i nienawidziła zarazem. Podeszła do łóżka i usiadła na skraju.
Wszystko było takie skomplikowane, takie niesprawiedliwe i trudne do zrozumienia.
Czy każdy przeżywa to co ona? Z pewnością nie. Bo ona była jedną z nielicznych, które obdarzyły człowieka dwoma tak skrajnymi uczuciami. I to było tak piękne, ale też cholernie bolesne.
Drżącą dłonią odgarnęła kilka kosmyków z czoła. Pochyliła się nad nim i musnęła jego rozchylone, malinowe wargi. W jej mniemaniu pocałunek miał być krótki, ale taki nie był. Przyciągnął ją do siebie i pogłębił pocałunek, a ona posłusznie rozchyliła usta , pozwalając tym wtargnąć szorstkiemu językowi do środka. Jęknęła cicho gdy ssał delikatnie jej dolną wargę, a jego ręce zacisnęły się na pośladkach.
W tej chwili nic się nie liczyło. Nawet to, że kiedy oderwą się od siebie znów ją poniży, po raz kolejny zrani.
Zatopiła się całkowicie w pocałunku, pozwalając słonym łzom toczyć się po policzkach.
Oderwali się od siebie z cichym mlaśnięciem. Nie patrzyła na niego, odsunęła się i podeszła do drzwi. Wzięła głęboki wdech i odwróciła się w jego stronę. Spojrzała nieśmiało w jego oczy i zobaczyła w nich tylko i wyłącznie pogardę. Poczuła jak jej serce rozsypuje się na tryliony malutkich kawałeczków.
Przywołała na twarz jak najbardziej kpiący uśmiech.
-MacGonagal kazała cię przyprowadzić.- Jej noga była już za progiem gdy usłyszała zimny głos chłopaka.
-Jesteś zwykłą dziwką, niczym więcej. – Słone łzy płynęły jej z oczu, jak krople deszczu po szybach. Te słowa zabolały ją jak jeszcze nigdy. Nie zagojone rany znów zaczęły krwawić.
Głupie słowa bolą bardziej niż czyny, zostawiając wieczne skazy na duszy. Nie pozbędziesz się ich dopóki osoba, która ci wyrządziła krzywdę będzie żyć.
***
Niszczyć łatwo trudniej wszystko znieść
Gorzkie chwile dają jednak sens
Dzięki tobie już wiem, nie pokona mnie, Twoje zło
Teraz kiedy siłę w sobie mam
Teraz kiedy los mi tworzę ja
Już Wyrzucam gniew i oddalam lęk..
Wierzę że.. Nadszedł czas by mówić nie
[Gosia Andrzejewicz- „Pozwól żyć”]


Zimna woda spływa po jej nagim ciele, które drżało z zimna i z płaczu.
Widok mąciły łzy, wszystko było bez sensu. Wystarczyło tylko przeciąć żyletką żyły i było by po wszystkim.
Przestała by czuć, cierpieć. Nikt by już jej nie ranił. I co najważniejsze spotkała by Margarett.
Jej siostrzyczkę. Przyłożyła ostre narzędzie do nadgarstka. Żyletka dotknęła delikatnej skóry i gdy już miała przeciąć sobie żyły przypomniały jej się słowa siostry. Była jeszcze wtedy młoda i głupia, zaślepiona ideami swojego ojca i Czarnego Pana. Margarett poznała już co to ból i prawdziwe życie.

Nie daj zwieść się cierpieniu. Przeciwstaw się złu i zwycięż.

Kilka lat temu wyśmiała ją. Wtedy nie wiedziała co to zło i cierpienie, teraz znała je aż za dobrze. Upuściła potencjalne narzędzie zbrodni i skuliła się.
Jak ona teraz potrzebowała rad siostry, jak bardzo pragnęła by ona tu była, przy niej.
Ale to nie możliwe.
"Przeciwstaw się złu..."postaram się Margarett.
Otarła twarz i zakręciła wodę. Zwycięży nie dla siebie lecz dla siostry, będzie silna dla niej.





Tasha13
Wow.. Tym razem nie mam żadnych zastrzeżeń.
Cudnie, jak już mówiłam ten fick jest ciekawy, a nawet bardzo ciekawy:>
Dlatego go czytam:D
Czekam na następną część, ale nie popędzam:>
Byleby był taki dobry jak poprzednie rozdziały:P
Ok. Kończę, bo do szkoły czas...
Pozdrawiam i weny życzę:>
Neffi
ładnie, ale smutno. Szkoda, że planujesz także smutne zakończenie, nawet gdyby całe opowiadanie miało być smutne, to lepiej żeby konczyło się dobrze.Czyzby Pansy z nienawiści chciała zabic Draca?;> Pomysl jeszcze nad zakończeniem wink2.gif oczywiście to twoje opowiadanie i ty decydujesz. Pozdrawiam. smile.gif
Toskana
Dołączę się do pochwał. Bardzo mi się podoba ten fick smile.gif nawet nie znalazłam błedów, tak się zaczytałam. Pozostaje mi tylko życzyć weny i dużo wolnego czasu.
Toskana
Tara***
Nie chcę cię poganiać, ale kiedy następny rozdział? Bo mnie tu ciekawość zżera.
Anoraj
[color] UWAGA! W tym rozdziale ukażą się sceny brutalne (jeszcze nie są aż dokładnie opisane, ale w kolejnym będzie już bardzo, ale to bardzo dokładnie opisane). Jeśli macie słabe nerwy to lepiej byście nie czytali kolejnych rozdziałów (ten jeszcze możecie). [/color=red]


ROZDZIAŁ V
...bo TY nie jesteś wart ani jednej MOJEJ łzy...


To było seksowne. Ten język jeżdżący po suchych ustach, by załagodzić pragnienie.
Te zmrużone oczy biegające po stronach książki. Długie, smukłe, zadbane palce przeczesujące lśniące włosy. I to wiercenie się na niewygodnym krześle.
Rozluźnił krawat i rozsiadł się wygodnie, opierając łokcie na blacie stołu.
Westchnął cicho. Jego spodnie były teraz o wiele za małe. Jak w jakimś transie patrzył na te piękne, proste plecy, przykryte długimi, czarnymi włosami.
To podniecenie wywołane zgrabnymi, kobiecymi kształtami doprowadzało go do zimnej furii.
Nie miał już siły, musiał wyładować swoje napięcie seksualne.
Na początku myślał o Ginny, ale bardzo szybko odgonił tę myśl od siebie.
Nie skrzywdzi jej, nie odbierze jej dziewictwa dopóki nie będzie pewny swoich uczuć. Nie chce jej zranić swoim postępowaniem.
Jeśli tak dalej będzie poprosi Hermione o „pomoc”. Oczywiste było to, iż odmówi i się obrazi. Czasami nawet chciał podejść do Pansy i zaproponować wspólną noc. Był jednak zbyt dumny by przyznać się do tego, że pociąga go Ślizgonka, zresztą ona i tak by się nie zgodziła.
Jednym słowem miał „przepiękne” życie erotyczne.

Wbiły się w niego ciemne oczy, przeszedł go miły dreszcz podniecenia, nawet ta drwina w jej spojrzeniu nie zniechęciła go.
-Co się tak gapisz?- lekko zachrypnięty głos dziewczyny doprowadzał go do szału.
-Staram się zdefiniować do jakiego gatunku ludzi należysz. Bo do kobiety nie jesteś podobna- wydął usta w dziób i patrzył na jej reakcję. Nie uważał tak, ale przecież nie powiedziałby jej prawdy, co to, to nie. Na jej usta wpłynął kpiący uśmiech.
-Mogłabym powiedzieć to samo o tobie, ale jeśli uważasz, że nie jestem kobietą to mogę ci to udowodnić.- to co usłyszał osłupiało go na moment. Czy ona mówiła serio?
-No na co czekasz Potter?- podeszła do niego i pochyliła się nad nim. Musnęła swoimi wargami jego, nie wytrzymał i przyciągnął ją do siebie, całując zachłannie.
W głowie zaczęło mu szumieć. Czuł się jak po jakimś narkotyku dostał niezłego „kopa”.
Dłonią przejechał po jej plecach i zjechał do pośladków ściskając je delikatnie. I tu popełnił błąd, odepchnęła go i spoliczkowała. Na jej twarzy wykwitły dwa rumieńce i nie były to bynajmniej rumieńce wstydu. Była wściekła.
-Za dużo sobie pozwalasz. Dotknij mnie jeszcze raz, a wtedy nie ręczę za siebie. Zginiesz nieprzyjemną śmiercią. – cedziła każde słowo.
Starała się mówić spokojnie, co prawie się jej udało. Zdenerwowanie zdradzały jedynie drżące ręce. Wyszła z biblioteki nie odwracając się.
Kolejny pieprzony samiec
Westchnęła cichutko i skierowała się do lochów.
***
Hermiona rozluźniła krawat i odpięła dwa pierwsze guziki bluzki.
Było jej strasznie duszno i sama nie wiedziała dlaczego. Może powodem był boski blondyn, który właśnie stał nad nią? Nie, to niemożliwe, po prostu jest gorąco.
-Szlama Granger, jak miło.- zadrwił odsuwając się od niej. Dziewczyna popatrzyła na niego nieprzychylnie i odchrząknęła.
-Tchórzofretka Malfoy, jak miło- przedrzeźniała go. W oczach dwojga młodych ludzi odbijała się nienawiść.
-Przymknij się. Teraz ja mówię- powiedział lodowato. Zaśmiała się perliście i puknęła się w czoło. Ten gumochłon rozśmieszał ją, jak nikt inny. Uważał się za Bóg wie kogo.
-Tchórzofretki i dzieci głosu nie mają. Ty zaliczasz się do tych pierwszych, więc zamknij się z łaski swojej. - Zamurowało go. Dziewczyna wyminęła Dracona i nie zatrzymując się szła przed siebie. Nie zatrzymała się nawet gdy mówił do niej, a raczej syczał.
-Nauczę cię pokory, szlamowata dziwko.- nie odpowiedziała , co spotęgowało jeszcze bardziej jego wściekłość.
Nikt, nigdy nie potraktował go jak powietrze. Nikt, nigdy nie ignorował Malfoy’ów.
Ta głupia szlama musi się dowiedzieć gdzie jej miejsce, a on jako wspaniałomyślny człowiek pokaże jej drogę.
Odgarnął kosmyk włosów z czoła i poszedł wyżyć się na Bogu ducha winnej czarnowłosej ślizgonce.
***
Bardzo bolało, piekło i szczypało. Wolała nie dotykać, ani nie patrzeć na swoje plecy. Wiedziała co zobaczy, jedną wielką ranę, która krwawiła niemiłosiernie.
Już nie płakała nie miała siły albo po prostu skończył jej się zapas słonych kropel.
Nie prosiła ani nie błagała go aby przestał. Było jej wszystko jedno co z nią zrobi.
Z każdym uderzeniem traciła wiarę w to, że on posiada serce. Był zwyczajnym potworem znęcającym się nad niewinnymi. Ale czy ona była niewinna? Czy można było o niej powiedzieć, że była osobą, która posiada ludzkie uczucia? Kiedyś ich nie miała i z pewnością nadal ich jej brakowało. Kilka lat temu była taka jak on, cyniczna i bez uczuć.
Podniosła się, a on uderzył ją z całej siły w twarz tak mocno, że upadła. Pisnęła cicho opadając na plecy. Skomlała jak zbity pies.
Przewrócił ją kopniakiem na brzuch, krzyknęła z bólu.
Podniósł różdżkę i rzucił zaklęcie maskujące. Rany z jej pleców znikły, ale ból był wciąż taki sam. Złapał ją za ramiona i podniósł. Popatrzyła załzawionymi oczyma na jego anielską twarz. Tak piękną i niewinną, czy ten człowiek mógł być aż takim potworem.
-Nigdy więcej się mi nie sprzeciwiaj.- Pansy pokiwała głową. Teraz na pewno już mu się nie sprzeciwi. Na pewno nie po tym jak ją zbił.
–Ubierz to i kładź się spać- rzucił w jej stronę swoją bawełnianą koszulę. Zarzuciła ją delikatnie na siebie i powolutku wślizgnęła się pod satynową kołdrę.

Patrzył na nią z pod półprzymkniętych powiek, wyglądała jak wcielenie niewinności, sexowne wcielenie niewinności. Popatrzył na jej zapuchniętą od płaczu twarz i poczuł niemiły skurcz w żołądku. Wyżył się na niej tylko dlatego, że miał scysje z Granger. No ale przecież podważyła jego zdanie, znieważył go i jego ród.
Rozebrał się do bokserek i położył się koło niej, odwróciła się do niego plecami. Objął ją w tali dłonią i w tulił twarz w jej włosy.
-Auł!- krzyknęła cichutko czując jego dotyk na swoich plecach. Zapiekło ją i krzyknęła, teraz przestraszyła się swojej reakcji, bała się, że znów ją uderzy, ale nic nie zrobił. Jedynie jego ręka zsunęła się z jej pleców. Odetchnęła z ulgą.
***
-Ron widziałeś Ginny?- Harry wparował do Pokoju Wspólnego Gryfonów i rozglądał się za swoją dziewczyną. Zapytany potrząsnął przecząco głową, a brunet zaklął obrzydliwie pod nosem.
Szukał jej od dobrej godziny, a jej nigdzie nie było.
Zapadła się pod ziemie, czy co?
Podrapał się prawą dłonią po brodzie i wszedł po schodach do swojego dormitorium.
Na samej górze zatrzymał się i powiedział, a raczej krzyknął do swojego przyjaciela.
-Jak ją spotkasz to powiedz jej, że czekam na nią w dormitorium!
-Okey!- Odkrzyknął rudowłosy chłopak i wrócił do wypracowania z Zaklęć.

Zza portretu Grubej Damy wpadły dwie roześmiane dziewczyny. Były umazane błotem, lepiły się od jakiegoś śluzu, włosy miały skołtunione, a na twarzy widniały dwa duże uśmiechy.
Ron pokiwał głową , tłumiąc w sobie śmiech.
Hermiona i Ginny wyglądały przezabawnie. Kiedy się już troszkę uspokoił zwrócił się do swojej siostry, starając się nie wybuchnąć śmiechem.
-Virgino*, moja Ty droga siostro, Harry czeka na ciebie w dormitorium.- rude coś uśmiechnęło się jeszcze szerzej, o ile to możliwe i wbiegło po schodach prowadzących do dormitorium chłopców,
-Nie idziesz się najpierw wykąpać?- Hermiona ze zdziwieniem popatrzyła na swoją młodszą koleżankę. Ta zaś uśmiechnęła się tajemniczo.
-Wykąpie się z Harry’m! Nago!- i szybciutko schowała się za drzwiami, chowając się przed nad opiekuńczym bratem.
-C-co? Czy ja dobrze słyszałem?- wielkie zdziwienie malowało się na twarzy piegowatego syna Wesley’ów.
-Dobrze słyszałeś.
Moja siostra stała się wyuzdana. I to przez kogo! Przez wielkiego Harre’go Potter’a!
***
Brudna rzuciła się na łóżko, a raczej na chłopaka na nim leżącego i przygniotła go do materaca.
Brunet z zaciekawieniem wpatrywał się w brudną dziewczynę. Kiedy w końcu rozpoznał w niej swoje maleństwo uśmiechnął się szeroko i cmoknął ją w nosek, który jako jedyny był czysty.
Ta zaś roześmiała się szczerze i głośno. Jak ona go kochała.
I właśnie miała zamiar się mu oddać. To on miał prawo stać się mężczyzną, który odbierze jej niewinność.
Przejechała drobną rączką po jego klatce piersiowej i zjechała niżej. Dotknęła jego krocza, a on jękną cichutko na tą delikatną i subtelną pieszczotę.
Nachyliła się nad nim i wymruczała cicho do jego ucha.
-Chodź wykąpać się ze mną.
Wstała z niego i zaczęła się rozbierać, pokazując Harre’mu swoje ciało, które było...takie...wspaniałe.
Kiedy była już naga wbiegła do łazienki i weszła pod prysznic czekając na swojego chłopaka.
Zielonooki brunet był tylko samcem i potrzebował relaksu, więc długo się nie zastanawiając poszedł za swoją dziewczyną. W pośpiechu zerwał z siebie ciuchy i zaraz znalazł się koło Ginny.
Długo się nie namyślając przyciągnął ją do siebie i pocałował. Pocałował ją z taką pasją i namiętnością, jak jeszcze nigdy w życiu. Dłońmi przejechał wzdłuż jej ciała.
Jego smukłe palce zacisnęły się na jej pośladkach. Ginny jęknęła cichutko wtulając się w szyję chłopaka.
Harry jednak nie miał zamiaru próżnować. Odchylił głowę Virgini do tyłu i począł całować jej szyję i dekolt. Dziewczyna jęczała i wiła się z rozkoszy. Po raz pierwszy czuła się tak cudownie. Było jej jak w niebie. Nie, jej było lepiej niż w niebie.
Dłonie Harry’ego pieściły każdy zakamarek jej skóry, starając się zapamiętać mapę ciała dziewczyny.
Niespiesznie wszedł w nią, a Ginny krzyknęła zarazem z bólu i rozkoszy.
Chłopak spojrzał na nią z troską w zielonych oczach i pogłaskał ją po drobnej twarzyczce.
-Mam przestać?
-Nie, nie przestawaj. Proszę
Nie przestał. Poruszał się w niej powoli, nie spiesząc się nigdzie. Było mu dobrze, bardzo dobrze.
Kochali się ze sobą tak jakby mieli się za chwile rozstać. Delikatnie i subtelnie, tak by żadne nie odczuwało dyskomfortu.
Po wszystkim opadli bez sił. Wtuleni w siebie siedzieli milcząc i upajając się tą wspaniałą chwilą. Tą pierwszą chwilą uniesienie, tak piękną, jedyną w swoim rodzaju.



[color]
*Wiem, że Ginny tak naprawdę ma na imię Ginerva, ale uważam, że Virginia ładniej brzmi. Tak bardziej kobieco i delikatnie. Te imię kojarzy mi się z jednym z seriali brazylijskich (uwielbiam te seriale), w którym była taka delikatna, śliczna dziewczyna o imieniu Virginia i właśnie nasz rudasek bardzo mi ją przypomina.[/color=red]
Kara
Ogolnie bardzo mi sie ten fick podoba... Ale to co zrobiła ginny jakos do niej nie pasuje... No cóż może to tylko moje zdanie...
Neffi
hmmmm... I'm love it ;] mam nadzieje, że nastepny part juz blisko. smile.gif
WeEkEnD
Hu hu hu! Włażę, a tu nowy part!
Błędziki:
QUOTE
Tak piękną i niewinną, czy ten człowiek mógł być aż takim potworem.

To zdanie jest trochę bez sensu. Możnaby je było rozbić na dwie częsci (" (...) Tak piękną i niewinną. Czy ten człowiek mógł być aż takim potworem?(!)" Innego pomysłu na zmianę nie mam, no chyba że "Tak piękną i niewinną, że aż cięzko było uwierzyć, że ten człowiek mógł być aż takim potworem"
QUOTE
-Nigdy więcej się mi nie sprzeciwiaj

Ładniej by wyglądało "Nigdy więcej mi się nie sprzeciwiaj"
QUOTE
No ale przecież podważyła jego zdanie, znieważył go i jego ród

"(...) znieważyła go i jego ród"
QUOTE
jękną

jęknął
QUOTE
Tą pierwszą chwilą uniesienie

uniesienia

Trzeba przyznać, że jestem BARDZO zadowolony. Treść ciekawa, błędów mało i w dodatku połowa z nich tak bardzo nie przeszkadza. Oby tak dalej!

//edit:
P.S. Neffi, mogłabyś nie nabijać sobie postów, tylko oceniać ficki w jakiś inny sposób niż w jednym zdaniu? Z góry dziękuję za wysłuchanie mnie ;]
Princessa
siemka!

ja też się dołaczam,
Fick mi się bardzo podoba,
to chyba pierwszy, w którym spotkałam Pansy jako normalną dziewczynę potrzbującą uczucia, delikatności, przyjaźni, zrozumienia, a nie jako sztuczna lalę, która zastanawia się tylko jakie jest to nowe zaklęcie na powiększenie biustu, albo jak zaciągnąć Malfoya do łóżka. Ta dziewczyn au ciebie duzo przeszła i próbuje żyć inaczej, ale przy takim chamie jak Malfoy to nie jest łatwe.
Bardzo ciekawy pomysł na opowiadanie,
Ta cała zmiana panny Parkinson jest fascynująca, wyjasnia jak wiele może się zmienić w naszym życiu, zachowaniu, albo charakterze, przez jedno wydarzenie silnie działające na naszą pychike. (kurde, ale ja gadam, sama siebie nie poznaje blink.gif)
Kolejna potać, Draco
lubie tą postać jako bohateraz ff, szczególnie w roli głównej z Hermioną, dlatego też szczerze mówiąc (pisząc) tutaj weszłam, u ciebie ta postać wywiera na mnie mieszane uczucia, w chwilach gdy poniża Pansy jest dla mnie niczym więcej jak zwykłym bydlakie, a jak ją bił, wrr... może lepiej nie mówie
ale pasuje mi zupełnia jako prawdziwy Malfoy
Hermiona:
dobrze że nie daje się łatwo sprowokować blondynowi, takie zachowani jest OK
Harry:
ten to już zupełnie przeszdłd metamorfoze biggrin.gif
niby cały czas szlachetny, ale to zachowanie z całowaniem Panscy itd. nono
zaczyna dorastać,
najwyższy czas, JK Rowlin przedstawia go cały czas, jako bohatera dla którego liczy się tylko dobro świata, poświęca się na każdym kroku, dobrze, ze u ciebie tak do końca nie ma,
przecież jest tez normalnym natolatkiem, który ma swoje potrzeby, nieźle zabawił się z Ginny swoją drogą,
która z koleji nie jest takim niewiniątkiem, jak by się mogło wydawać
hehe
pewnie póxniej Potter bedzie miał wyrzuty sumienia,
a jak dziewcyna zreaguje jak się okaze że wkońcu z nią zerwie, bo chyba tak się kiedyś stani? prawda?
jestem za tą parą, ale w książce, w ff wole inne, bo coś zupełnie innego, byle nie Harry/Hermiona to przeczytam chętnie

nie uważam że opisujesz za brutalnie, te sceny które były w tej części były spoko, ale ja nadwrażliwa nie jestem, do czytanie, bo do ogladania wręcz odwrotnie, wiem, wiem, dziwna jestem biggrin.gif
czekam na kolejny rozdział, bo skoro mają być bardziej, to ja nic narazie nie mówie tongue.gif

pozdrawiam i życze weny
mam jeszcze pytanko,
nie wymagam żeby od razu pojawiła się nowa część, bo to jest pracochłonne, ale kiedy mniej-więcej ją przewidujesz? byłabym wdzięczna za opowiedź

kurde, ale się rozpiasałam biggrin.gif

PS:
WeEkEnD, zgadzam się z toba w 100% takie nabijanie posów, których napisane jet tylko kiedy kolejny part, albo super pisz dalej, mnie strasznie wnerwia
ja się nie uważam za jakąś ekspertke i nie mam prawa na tym forum nic zmieniać, ale wypowiadam tylko swoje zdanie
koala
Anoraj, na wstępię grauluję pomysłu. FF jest naprawdę oryginalny. Podoba mi się zwłaszcza:
a) przedstawienie Pansy jako normalnej, uczuciowej dziewczyny, a nie słodkiej idiotki z przerostem ego.
b) nie wybielasz Harry'ego, ani nie robisz z niego tragicznego bohatera - to się chwali.
A co do szanownych komentujących: proszę nie męczyc kochanej autorki! To niczego nie przyspieszy! Post będzie, kiedy będzie i koniec!

czekolada.gif na wenę "tfurczom" biggrin.gif
Summer
Ten fick strasznie mi się spodobał. Błędów ortograficznych i stylistycznych było mało. W ogóle pomysł na pokazanie Pansy jako dziewczyny która ma uczucia i nie ma mózgu wiekości orzecha:D - BEZBŁĘDNY
Właśnie myślałam, że tak sie zachowuje Malfoy kiedy jest z nią sam.
Po prostu czekolada.gif zelka1.gif dla ciebie na dlaszą wene.smile.gif
Anoraj
Wiem, że jestem wredna, paskudna itp., ale ja naprawdę nie sądziłam, że tak to się z kończy. Nie sądziłam, że zabraknie mi czasu. Kiedy w końcu prawie uporałam się ze wszystkim i mam czas by usiąść i coś napisać to nie wiem co. Niby mam pomysły, ale nie potrafię ubrać ich w słowa, w zdania, w wyrazy...
Jak na razie nie spodziewajcie się nowego rozdziału, musze trochę ochłonąć, odpocząć i z zregenować siły. Potrzebuje czasu by wszystko przemyśleć i zdecydować się co dalej zrobić.
Jak na razie to nie chcę usuwać tego opowiadania z forum, może poproszę moderatorów by tymczasowo je zablokowali. Naprawdę was przepraszam, może powróci do mnie wena i coś naskrobie. Nie wiem ile to będzie trwało.
Przepraszam.
WeEkEnD
Jakoś wytrzymamy... ;] Każdy ma czasem jakiś zastój ;]
koala
Widzę, że cię koleżanki Muzy opuściły. Znam ten ból... blush.gif Osobiście nie mam zadatków na pisarza, ale jestem zapaloną malarką. Jak mnie tak czasem wena opuści to ech...zapominam jak się sztalugi składa tongue.gif

Pozdrawiam i zostawiam czekolada.gif czekolada.gif jedna dla ciebie, a jedna, żeby skusic te złośliwe Opiekunki Artystów wink2.gif
Anoraj
Wracam! Tak w końcu napisałam szósty rozdział i już zabrałam się za siódmy. Mam nadzieje, że szybko uporam się z kolejnym rozdziałem. Tym razem za korektę dziękuje Jupce, która podjęła się tej ryzykownej robocie. Brawa dla tej Pani.

ROZDZIAŁ VI
Dla zemsty poświęcisz wszystko.

Promienie wschodzącego słońca padły na perłową twarz, oświetlając ją pięknym, złotym światłem; malowniczo układając się w mozaikę na policzkach, tańcząc wesoło na czole, chcąc pokazać, że życie jest piękne, przekonać do niezmąconego szczęścia, czającego się w zakamarkach szarej rzeczywistości. Błagając o to, by otworzyła oczy i uśmiechnęła się.
Pragnęły zapalić w jej sercu nadzieję na „leprze jutro”. Pokazać, że nie wszystko musi być straszne i przytłaczające, że są chwile lepsze od marzeń. Bo czy marzenia warte są tyle cierpienia? Te małe iskierki, goszczące na jej buzi, rodziły wszystko to, co najlepsze dla niej. Tylko… co one mogły? Dać kolejną nadzieję, która i tak z czasem wygaśnie? Znów pozwolić marzyć o czymś, co nie może się spełnić, zadając jeszcze więcej bólu? Karmić ją kolejnymi kłamstwami o szczęśliwym życiu, o kochającym mężu i ślicznych dzieciach? O tym wszystkim, co było dla niej odległe i nieprawdziwe?
Wszystko straciło wartość, nawet wspomnienia, które były tylko jej, sprawiały, że czuła się chociaż przez chwilę szczęśliwa. Zabawne. Cholernie zabawne są te promyczki.
Tylko szkoda, że ona nie widzi w tym nic śmiesznego.
Otworzyła zaspane oczy i przewróciła się na plecy, ale od razu zmieniła pozycję. Ból, jaki odczuła, nie pozwolił jej leżeć na tylnej części ciała. Syknęła cicho, czując nieprzyjemne mrowienie i pieczenie. Powróciła na bok. Zamknęła oczy i próbowała znów zasnąć. Udać się do krainy snów, bajek. Tam, gdzie wszystko jest dobre i gdzie panuje niezmącone szczęście.
Gdzie ludzie nie wiedzą, co to ból i cierpienie. Nie znają takiego uczucia jak nienawiść. Dla nich jest odległe, tak samo jak dla niej odległe jest życie pełne ciepła i czułości, w gronie przyjaciół i w kochającej rodzinie.
Znów poddawała się, pozwalała, by marzenia i nadzieje brały górę nad prawdziwym życiem – jej życiem.
Chciała wstać i zasunąć zasłony, by tylko te cholerne promyki przestały razić ją w oczy.
Nie chciała ich na swojej twarzy. Po prostu nie chciała.

***

Dni, tygodnie, miesiące ciągnęły się w nieskończoność. Z dnia na dzień za oknami robiło się coraz ciemniej i brzydziej. Pogoda zaczęła się pogarszać. Pluchy na dworzu zaczęły powoli znikać, a na ich miejscu pojawiała się biała, puchowa pierzyna, która zaczęła otulać swoim chłodem cały Hogwart.
Uczniowie, wychodząc na błonie, otulali się szczelnie płaszczami i owijali szalikami. Słońce na niebie raz było przysłonięte chmurami, z których padał śnieg, a raz świeciło wysoko na niebie. Pod koniec listopada całe błonia były obsypane białymi płatkami śniegu, a uczniowie lepili bałwany i rzucali się śnieżkami, raz po raz wybuchały wojny śnieżne. Wszyscy cieszyli się, śmiali - nawet nauka nie zdołała ich zasmucić.

Pansy patrzyła przez okno na roześmiane twarze czerwone od mrozu. Zazdrościła im tego, co mieli, co posiadali, co przeżywali. Szczęścia i spokoju, czułości i miłości. I, co najważniejsze, posiadania przyjaciół. Nawet taki cham, jak Malfoy miał przyjaciela na dobre i na złe. A ona nie miała. Była sama jak palec. Nie miała komu się wyżalić, nie miała nikogo, komu powierzyłaby swoje sekrety, najskrytsze tajemnice.
Nie miała nawet zwierzaczka. Była samotna, niczym jakiś odludek społeczeństwa. Nie posiadała niczego, co miałoby jakąś wartość. Nie liczyła, oczywiście, pieniędzy, jakimi dysponowała jej rodzina, bo to nie miało żadnego większego znaczenia, bo przecież pieniądze to nie wszystko.
A może jednak? Może gdyby porozdawała pieniądze Ślizgonom, to w końcu znalazłaby prawdziwą przyjaciółkę?
Bzdura! Większości Ślizgonom nie brakuje kasy. Nie jestem Malfoyem...
Znów o nim myślała. Po raz kolejny zadręczała się, po raz któryś zaczęła nienawidzieć samej siebie za to, co czuła do tego blond bałwana.
Gdybym tylko mogła go wyrzucić ze swojego serca... gdybym mogła! Ale nie mogę!
Jej myśli płakały razem z nią. Wyły i krzyczały o pomoc. O ratunek.
Tylko dlaczego nikt nie słyszał ich, czemu nikt jej nie pomógł? Przecież niemy krzyk też można usłyszeć, zobaczyć. Wystarczy spojrzeć głęboko w oczy i już odkrywa się najskrytsze myśli. Więc czemu nikt tego nie zrobił?
No czemu?!
Ludzie nie chcą znać prawdy, bo później sumienie zjadłoby ich od środka. Wolą żyć w słodkim stanie nieświadomości - cichy głos odezwał się w jej głowie, wyjaśniając jej krótkowzroczność ludzi, aczkolwiek ona nie wierzyła w to. Nie chciała w to wierzyć. Udawała sama przed sobą, że tak nie jest.
Niedorzeczność!
Sama w to nie wierzyła. Już w nic nie wierzyła. Wszystko było inne, niż sobie wyobrażała.
Nic nie przypominało jej tego szczęśliwego życia, o którym tak marzyła. To dopiero była niedorzeczność!
- Zaraz zaczynają się lekcję. Idziesz? – brunetka odwróciła się w stronę, skąd dochodził głos. Milicenta stała koło drzwi, opierając się o framugę. Pansy oderwana od swoich niemiłych myśli, zamrugała kilka razy powiekami, rozczesała palcami włosy i wzięła swoją torbę. Przeszła koło postawnej Ślizgonki i, czując dotyk jej dłoni na pośladkach, odwróciła się do niej.
- Nie dotykaj mnie! Nigdy więcej, rozumiesz? – patrzyła jej prosto w oczy, w te turkusowe oczy. On ma podobne. Szaro – niebieskie. I znów o nim myślała. Popchnęła dziewczynę i zbiegła ze stromych schodów. Biegła, ile sił w nogach. Popychała uczniów, szturchała pierwszaków, nie patrzyła pod nogi. Nieważne, czy się przewróci, czy staranuje nauczyciela – ważne, by dotarła do celu – na błonia. Potrzebowała świeżego powietrza.

***

Płakać już nie potrafiła. Zapomniała o marzeniach, o dobrym świecie. Pogodziła się ze swoim życiem, ale nie zapomniała o obietnicy, którą złożyła sobie i siostrze.
Za życiowy cel obrała sobie śmierć Malfoy’a. I jeśli sam nie zginie w ostatnim starciu, sama go zabije, nie patrząc na konsekwencje. Mogła trafić do Azkabanu, ale to już jej nie interesowało. Wiedziała, że sama tego nie zrobi, nie da rady. Będzie potrzebowała pomocy i potrzebny jest jej ktoś, kto nienawidzi Dracona tak samo, jak ona.
I chyba już wiedziała, do kogo zwróci się z pomocą. Wiedziała jednak, że Potter na początku nie zgodzi się, dlatego obierze inną taktykę. Uwiedzie go.
Pierwszą część zadania miała zamiar zacząć od razu. Już za dwa tygodnie zakochany w sobie sadysta odejdzie na tamten świat. I nikt mu nie pomoże.
Stanęła przed dużym lustrem i uśmiechnęła się kpiąco do swojego odbicia. Zdjęła gumkę, a jej włosy rozsypały się kaskadą na plecy. Sięgały już pośladków. Nie podobały się jej. Wzięła do ręki różdżkę i jednym prostym zaklęciem ścięła włosy i je wycieniowała. Bardzo mocno wycieniowała, a grzywkę całkowicie usunęła. Włosy sięgały teraz do ramion. Fryzura, jaką stworzyła, nadawała jej charakteru i elegancji.
Zdjęła szkolną szatę, poluźniła krawat i rozpięła dwa guziki bluzki. Jeszcze tylko skróciła szkolną spódniczkę i była gotowa na „podbój Pottera”.

***

Szukała go dobrą godzinę i z każdą kolejną minutą robiła się wściekła.
Zostało jej tylko jedno miejsce do sprawdzenia – biblioteka. Nie miała ochoty tam iść. Jak na Ślizgonkę przystało, wiedziała, że środowe popołudnia spędza tam Malfoy, czytając o wszystkich możliwych eliksirach. Nie chciała się z nim spotkać, bo wiedziała, co się z tym wiąże. Z pewnością ją poniży – już dawno przestało go interesować, że należy do domu węża.
Zbierając w sobie odwagę, weszła do biblioteki.
Na szczęście nie zauważyła nigdzie Malfoy’a, za to szybko wyłowiła wzrokiem Pottera.
Czas na „podryw wieków”.
Oblizała usta i seksownym krokiem podeszła do stolika, który zajmował Potter wraz z Łasicą i szlamą.
Przywołała niewinny uśmiech na twarz.
- Cześć, Harry – usiadła naprzeciwko chłopaka, nie zważając na oburzoną minę szlamowatej wywłoki i na pogardliwy wzrok Łasicy
- Cześć, Parkinson. Chyba pomyliłaś stoliki… Ślizgońskie dziwki siedzą tam - mówiąc to, wskazał na grupę dziewcząt ubraną bardzo… wyzywająco.
Pansy policzyła w duchu do dziesięciu i postanowiła mówić dalej.
- Nie pomyliłam stolików. Chciałam z tobą pogadać, Potter - spostrzegając otwartą buzię i zamglone oczy rudzielca, dodała szybko: – na osobności.
Czarnowłosy spojrzał na nią podejrzliwie i w końcu kiwną głową twierdząco. Pansy wstała i ruszyła do wyjścia z biblioteki, a za nią roztrzepany chłopak.
Dziewczyna była pewną siebie osobą i wiedziała, że Gryffon nie zostanie obojętny na jej wdzięki. Wiedziała to od pocałunku w bibliotece, musiała mu się chociaż trochę podobać. On tez był całkiem, całkiem ale nie mógł równać się z Draconem Malfoy’em.
I znowu o nim myślisz. Wyluzuj, dziewczyno!
Skarciła się w duchu, stanęła i odwróciła się twarzą do chłopaka.
- Więc czego chcesz?
- Nie zaczyna się zdania od „więc”. Przejdźmy od razu do rzeczy. Mam do ciebie pewną sprawę i mam nadzieje, że się zgodzisz. Mianowicie chcę, byś pomógł mi wykończyć pieprzonego Malfoy’a.
Dziewczyna spojrzała się na niego z wielką nadzieją, że się zgodzi, bo nie była pewna, czy tak naprawdę chce pójść z nim do łóżka.
Jeśli odmówi - nie będzie miała innego wyjścia, ale można w końcu najpierw zapytać, a potem działać.
- I co ja bym z tego miał? Załatwione miejsce w Azkabanie? Dzięki, ale nie skorzystam.
Potter był trochę zirytowany jej prośbą. To, że nienawidzi Malfoy’a, wiedzą wszyscy i byłby głównym podejrzanym. Nie jest taki głupi, jak ta przebiegła żmija myślała. Nie da się w nic wrobić.
- Mylisz się. Miałbyś z tego więcej korzyści niż ja.
Ślizgonka miała zamiar wykorzystać każdy argument, a trochę ich było.
- Tak? A to ciekawe.
- Po pierwsze pozbyłbyś się największego wroga, po drugie, w zamian za pomoc, powiedziałabym ci o najbliższych planach Czarnego Panna, a po trzecie uratowałbyś cały Hogwart. I znów dostałbyś miano bohatera roku - jej chłodny uśmiech i zimne spojrzenie powinno go już dawno zamrozić.
Fakt faktem, ale ta propozycja była kusząca. Jednak dobrze wiedział, że za morderstwo wylądowałby w więzieniu. A z pewnością nie chciał się tam znaleźć.
Analizując za i przeciw odpowiedział krótko:
- Nie - odszedł, nie czekając na jej reakcję.
A biedna Pansy musiała zacząć działać w inny sposób, gdyż Złoty Chłopiec musiał jej pomóc. Poświęci nawet swoje ciało dla słodkiego smaku zemsty.
szelma
Mm... to jest świetne! Pansy pokazana tak... ludzko... I do tego mająca zamiar uwieść Harry'ego. Coś nowego i na serio dobrego! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział smile.gif Pozdrawiam i czekolada.gif dla Ciebie wink2.gif
Jess
no to bardzo miło żę wróciłaś:) bo bardzo chętnie doczytam tego ff do końca;)
wnenkowa
Witaj znowu! biggrin.gif
Już kiedyś pisałam, ale chyba nie na tym forum.... mniejsza z tym-
Twoje opowiadanie ma coś NOWEGO w sobie. Pansy jest raczej nie doceniana przez autorów. Wspaniale, że się za to wziełaś. I Boże! Mam nadzieję, że będzie z Potter'em ostatecznie, bo to było by niespotykane w polskich FF. Po angielsku czytałam zaledwie trzy FF-y z tym paringiem i naprawdę mi się podobały. Pisz! Pisz dalej!!!

Rozdział ciekawy. Akcja się rozkręca. Mam nadzieje że następne bedą szybciej;)
Pozdrawiam i weny życzę:)

P.S.
zelka1.gif Napij się!
krowki.gif Zjedz coś!
czekolada.gif Pożyw się jeszcze!

I PISZ DALEJ!!! biggrin.gif
Annik Black
Ło... nie wiem co powiedzieć. Fajnie że któś wpadł na taki... taki.. super pomysł, żeby napisać ff o Pansy. A nie dość że o Pansy, to jeszcze ukazać, że też ma uczucia i nie jest wcale taką pustą, głupią... <wylicza>. Gratuluję pomysłu i czekam na następne części z niecierpliwością xD Kiss... ;*
Aylet
Szczerze, to zaskoczyłaś mnie postacią Pansy. Nigdy jeszcze o niej nie myślałam w taki sposób w jaki ona jest to przedstawiona. No ale może i niepowinnam? w końcu w ksiązce też zupełnie inaczej się zachowuje. Ff bardzo mi sie podoba, chcętnie przeczytałabym już kolejnego parta. Życzę przyjemnego pisania i mam nadzieję, że uraczysz nas kolejnym rozdziałem swojej twórczości. cheess.gif
Ciasteczko
no to czekamy na dalsza czesc.
mam nadzieje ze pojawi sie w najblizszym czasie smile.gif).
ale powiem szczerze, że takiej pansy to jeszcze nie widziałam.
i dobry pomysł z zabiciem malfoya smile.gif)
WeEkEnD
Wreszcie kontynuacja jednego z moich ulubionych FF.
Ocenie iście po Weekendowsku:
Błędy:
QUOTE
leprze jutro
Lepsze
I to w sumie jedyny który zwrócił moją uwagę.
Zalety:
Podoba mi się postać Pansy przedstawiona w tym rozdziale. Niby mściwa i chłodna, ale tak naprawdę pragnąca odrobiny miłości i przyjaźni. Znakomicie to przedstawiłaś. Należą się brawa.
Czekam na kolejnego parta i pozdrawiam.
Anoraj
Dziękuje za komentarze.
Co do nowego rozdziału. Pisze się powolutku, ale jednak. Chyba troszke będziecie musieli na niego poczekać, bo narazie jestem rozkojarzona i nie moge skupić się na pisaniu.
Zakochałam się i tym razem niechcem pzrepuścić tego, chcem bronić tej miłości jak lwica swoje potomstwo.
Ciesze się, że spodobała się wam moja Pansy. Zawsze uważałam ją za inteligentną osobę. A jesli Malfoy potrafi w opowiadaniach czuć, to Pansy także potrafi XD
Ailith
Ten fick jest taki... inny. Nieczęsto można przeczytać o myślącej i inteligentnej Pansy, a już na pewno nie o Pansy przeżywającej tak silne emocje.
Zabierałam się do przeczytania tego ficka i zabierałam, ale jakoś nie miałam ochoty... cóż, teraz mogę napisać tylko jedno - naprawdę bardzo mi się podoba.
Wydaje mi się, ż Draco jest dość mało brutalny, nie wiem dlaczego... Czekam na następnego parta. smile.gif
Kara
Nareszcie wróciłas... Juz mnie strach ogarnął że odeszłas bez powrotnie. Dobra cześć...
Rosssa
Wreszcie ktoś wpadł na pomysł przedstawiając Pansy jako nie słodką idiotkę. Ciekawe opowiadanie i dosyć zgrabne. Oby tak dalej biggrin.gif Z niecierpliwością czekam na następny rodział smile.gif Pozdro i weny życzę smile.gif czekolada.gif na zachętkę do dalszego pisania tongue.gif
Jenny
Na poczatku bylam troche zniechecona czytajac to opowiadanie, ale ciesze sie przeczytalam do konca! Jest swietna!! biggrin.gif
Ciekawe czy go zabije?
Cos mi sie wydaje ze Harryego do tego nie namowi! tongue.gif
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.