Harry Potter i Aethernus, Wielki powrót...
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | Pomoc Szukaj Użytkownicy Kalendarz |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Harry Potter i Aethernus, Wielki powrót...
Merkury |
07.04.2003 17:29
Post
#1
|
KAFEL Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 136 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: Gdańsk |
Harry Potter i Aethernus
Pewnego dnia Harry wraz z Ronem jechali do szkoly. Podczas ich rozmowy na temat quidditcha drzwi przedzialu nagle sie otworzyly i weszla do niego wysoka postac. Czlowiek odchylil kaptur i oczom chlopców ukazal sie mlodzieniec, który mial do szaty przyszyta naszywke z imieniem. Harry zapytal go: -Jak masz na imie? -Aethernus-odpowiedzial mlodzieniec -Do której klasy idziesz w budzie?- zapytal Ron -Ja nie jestem uczniem, tylko nauczycielem- odpowiedzial Aethernus -Taa...pewnie...A ja jestem MUGOLEM- powiedzial Harry -Myslcie jak chcecie ja musze isc. Postac zarzucila kaptur i wyszla z przedzialu. Kiedy Ron zamknal drzwi obaj zaczeli sie smiac. Okolo godziny dwudziestej cala szkola zebrala sie w Wielkiej Sali, aby rozpoczac uczte i poznac nowych nauczycieli. Przy stole Gryffindoru slychac bylo bardzo glosne rechotanie poniewaz caly dom wiedzial juz o rozmowie Harry'ego i Rona z Aethernusem. -"Ja nie jestem uczniem, tylko nuczycielem"...Hahaha...Juz mu wierze- powiedzial Semus -Ty Harry, jak wygladal ten gosc?- zapytala Lavender -Mial takie dlugie, biale wlosy mniej wiecej do pasa.- powiedzial Ron -Czy wygladal tak jak ten obok Dumbledora? -Ja nie moge. Harry patrz, to ON. Rzeczywiscie. Obok dyrektora Hogwartu siedzial Aethernus. O godzinie dziesiatej wszystcy uczniowie rozchodzili sie do swoich domów. W czasie chodzenia po zamku Ron i Harry rozmawiali o dziwnym przybyszu. -Ciekawe czemu dyrcio nie powiedzial nam czego on bedzie uczyc.- powiedzial Harry -No wlasnie. Morze ten caly Aethernus kitowal, ze jest nauczycielem. -Morzliwe, ale jesli nawet wciskal kit to czemu siedzial przy stole -nauczycielskim? -Czy ja wiem. Moze przekupil Dumbledora? -Raczej nie. On by sie nie dal przekupic. -No nie wiem. Za odpowiednial sumke, Kazdy jest przekupny. -Mozliwe, ale on chyba taki nie jest. Rano Harry i Ron wstali wczesnie i poszli na sniadanie, a skoro byla to sobota obaj postanowili odwiedzic Hagrida. W jego chacie zastali Aethernusa, który pograrzony byl w rozmowie z nim na temat dalszego uczenia sie Hagrida w Hogwarcie. -Mówisz serio?- spytal olbrzym -Oczywiscie- odpowiedzial Aethernus -No...to...od kiedy mogie zaczac? -Od poniedzialku. Twoja pierwsza lekcja to bedzie transmutacja. -Bardzo fajnie. Moze w koncu bede mógl legalnie uzywac czarów- powiedzial Hagrid ze lzami w oczach. -Szkoda, ze mój tatus tego nie zobaczy- dodal po chwili po czym halasliwie wydmuchal nos. Aethernus porzegnawszy sie z Hagridem wyszedl z jego domku. Kiedy drzwi chaty sie zamknely, Harry i Ron natychmiast obrzucili przyjaciela pytaniami: -Skad go znasz Hagridzie? -Kim on jest? -Skad pochodzi? -Spokojnie, spokojnie- powiedzial Hagrid. -Znam go od wczorajszej uczty. Nie wiem skad wiedzial, ze mnie wyrzucono, ale bardzo sie ciesze, ze bede mógl wreszcie ukonczyc szkole. -A kim on jest w Hogwarcie?- zapytal Harry -Do konca nie wim, ale chyba kims w rodzaju...hmmm...korepetytora. -Korepetytora???- zapytali chórem chlopcy. -Tak. Bedzie pomagal innym nauczycielom w nauce. -Wiec jednak nie klamal- powiedzial Ron. -Najwidoczniej. -A co was tak interesuje ten Aethernus?- zapytal olbrzym. -Nie interesuje nas, ale rozmawialismi z nim w pociagu- powiedzial Harry. -A o czym?- -O niczym ciekawym.- powiedzial wymijajaco Ron. -No...skoro tak mówicie, to chyba tak jest. -No wlasnie, a jak narazie do zobaczenia Hagridzie. -Taaa...nara- odpowiedzial zdziwiony olbrzym. Po powrocie do szkoly chlopcy bedacy w drodze do gabinetu Dumbledora spotkali Hermione, która wracala z biblioteki. Ron zobaczywszy dziesiatki ksiazek zaczal sie smiac: -Hahaha. Jeszcze nie bylo lekcji, a ty juz sie uczysz. -Tak, a co, dziwisz sie? Przeciez ja zawsze sie duzo uczylam. -Tak, to prawda, ale czasami troche przesadzasz- powiedzial ostroznie Harry. -No trudno. Myslcie jak chcecie, ale wam powiem, ze Aethernus chce was widziec. -Chyba ma wam cos waznego do powiedzenia- dodala z dziwnym usmiechem -Czego on moze od nas chciec?- zapytal Ron. -Skad mam to wiedziec? Nie jestem wrózka- odpowiedzial Harry. Po wejsciu do gabinetu Aethernusa nikogo nie zastali wiec pomysleli, ze Hermiona sobie z nich zazartowala i wlasnie chcieli wyjsc kiedy nagle drzwi otworzyly sie i do pokoju wszedl Aethernus. -Siadajcie- powiedzial na wstepie. Harry i Ron zapadli sie w fotele poniewaz w jego gabinecie bylo straszniej niz w gabinecie Snape'a. -Doszly mnie sluchy, ze nie tolerujecie mojej obecnosci w Hogwarcie- powiedzial mlodzieniec -No cóz, nie zalezy mi na tym , abyscie mnie lubili, ale uwiezcie mi, ze wplynie to negatywnie na wasze oceny na koniec roku. Powiedzial to takim tonem, ze chlopcy po prostu sie przeztraszyli. -Widze, ze nie chcecie nic mówic... hmmm... trudno. Pamietajcie o jednej zeczy: profesor Dumbledor jest moim starym kumplem i powiedzial mi, abym mial na was oko- powiedzial to bardzo jadowitym glosem, a kiedy skonczyl usmiechnal sie zgryzliwie. -No dobrze. To wszystko co chcialem wam powiedziec. Mozecie wyjsc. Podczas powrotu do wiezy Gryffindoru Harry i Ron pograzeni byli w rozmowie na temat zachowania Aethernusa. -Widziales jak on na mnie patrzyl?- spytal przerazony Harry. -Taaa...Ale od kogo on sie dowiedzial, ze go nie lubimy? -Nie wiem. Bardzo mozliwe, ze od Hermiony. -Tak. To jest bardzo mozliwe. W pokoju wspólnym Gryfonów bylo tloczno i chalasliwie poniewaz Fred i George odpalili parenascie sztucznych ogni doktora Fillibustera. Podczas kolacji wszystcy uczniowie pograzeni byli w rozmowie na temat Aethernusa. -Widzieliscie jaki on ma ladne wlosy?- zapytala Hermione jakas Puchonka -Taak, a jaki on madry. Profesor Sprout mówila, ze pomógl zrobic jej wywar z mandragor i nawet bez pomocu wyszlo mu to bardzo dobrze- powiedziala Paravatti. -O mój Boze...- powiedzial Ron. -Jak mozna sie zachwycac kims takim??? -Nie wiem. Jestem ciekaw co one w nim widza- powiedzial Harry. -Ja tez. -Zobaczymy co on potrafi. Rzuce na niego zaklecie i ciekawe jak zareaguje. -Nie radze wam tego robic...- powiedziala Hermiona -Tak? A to niby czemu?- zapytal Ron. -Bo to jest najlepiej wyszkolony czarodziej na swiecie. -Oczywiscie, a ja jestem Super Man'em- odpowiedzial Harry. -Skoro nie chcecie mnie sluchac to nie , ale potem nie mówcie, ze was nie ostrzegalam- powiedziala Hermiona i przesiadla sie w inne miejsce. -Wiesz Harry moze jednak tego nioe róbmy. -Co strach cie oblecial?- zapytal wrednie Harry. -Nie, ale boje sie, ze Hermiona znowu moze miec racje. -No chyba masz racje- powiedzial Harry i spojrzal z lekiem na stól nauczycielski przy, którym siedzial Aethernus. Nastepnego ranka Harry i Ron zeszli na sniadanie dosc pózno. W Wielkiej Sali przy stolach siedzialo tylko dwudziestu uczniów. Chlopcy szybko zjedli posilek i poszli do gabinetu Sethernusa, aby z nim pogadac. Pod drzwiami obaj zastanawiali sie co maja mu powiedziec i w koncu Harry zaproponowal, zeby wyzwac go na pojedynek. -Chyba cos ci odbilo. Przeciez on moze cie zmiesc bylejakim urokiem- powiedzial Ron, który bardzo sie przestraszyl na mysl o pojedynku. -To zaproponuj cos innego- odrzekl zdenerwowany Harry. -Wyzwiemy go na turniej szachów- powiedzial po namysle. -OK, ale jesli przegrasz to wtedy bedzie pojedynek. -No... Niech ci bedzie. Obaj weszli do gabinetu Aethernusa. W srodku zastali jeszcze Lupina pograzonego w rozmowie na temat Quidditcha. -Ooo. Witaj Harry. Dawno sie nie widzielismy- powital go Lupin. -Ciebie, takze milo widziec Ron. -Tak. Dzien dobry panie profesorze- odpowiedzieli chórem. -Co was tu sprowadza?- zapytal Aethernus. -Chcielismy wyzwac pana na turniej szachów- powiedzial niesmiale Ron. -Dobrze. Przyjmuje wyzwanie- dpowiedzial z usmiechem. -Tylko powiedzcie gdzie i kiedy to sie odbedzie. -Hmm... Za tydzzien w sobote w pokoju wspólnym Gryffindoru?- zapytal Harry -Dobrze. Odpowiadaja mi te warunki. -To fajnie- odpowiedzial Ron. -No, a teraz zostawcie nas samych, bo musimy porozmawiac. -Dobrze, i do widzenia. Po wyjsciu z klasy obaj chlopcy zgodzili sie ze soba, ze chyba Aethernus lubi ich bardziej niz wczoraj. W pokoju wspólnym bylo cicho i spokojnie wiec Harry i Ron obwiescili wszystkim, ze za tydzien jest turniej szachów. -Co? Wyzwaliscie go na pojedynek?- zapytal przestraszony Lee. -Chyba was cos w glowy rabnelo- powiedzial Fred. -Wlasnie. Nie mamy z nim szans- powiedzial George. -No trudno. Nie zaszkodzi spróbowac. W czasie obiadu nikt sie do Harry'ego i Rona nie odzywal. Chlopcy podejrzewali, ze to z powodu turnieju. Przy stole nauczycielskim Aethernus rozmawiel z Hagridem. "Pewnie w zwiazku z tym dalszym nauczaniem Hagrida"- pomyslal Harry. "Zreszta, nie moja sprawa". Po obiedzie wszystcy uczniowie mieli stawic sie u swoich opiekunów w zwiazku z ich planami zajec. W gabinecie profesor McGonagal Gryfoni bardzo sie zdziwili sie poniewaz w ich planach zajec byl tytul "Szkolenie Szczególowe". -Co to jest, pani profesor?- zapytal Dean. -To jest przedmiot, który ma za zadanie szczególowo przygotowac do tegorocznych egzaminów- odpowiedziala McGonagal. -Aha. Nastepny przedmiot- powiedzial Semus. -Wszystcy juz wiedza o co chodzi? No to juz, do wiezy. Caly dom Gryffindoru, i nie tylko pograzony byl w smutnych myslach. -Przeciez ten Aethernus nas zameczy- szlochala Lavender. -Teraz juz wiemy co on mial na mysli mówiac nam, ze jesli nie bedzie nas lubic to wplynie to zle na nasze oceny- powiedzial Harry do Rona. -Najwidoczniej- odpowiedzial Ron. -------------------- "Czarny Pan powrócił,
i teraz nikt go nie powstrzyma!" |
Atlashia |
07.04.2003 18:26
Post
#2
|
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 79 Dołączył: 05.04.2003 Skąd: Ja tu tylko na chwilę. |
znasz moją opinię ^^
A nu nu nu (grozi palcem ) zakosiłes buziunie aethernusowi... a nu nu nu -------------------- Poszła, aha! ;D
|
Mara |
07.04.2003 20:14
Post
#3
|
Szukający Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 485 Dołączył: 05.04.2003 Skąd: Słupsk ;D |
A mi się b.b.b.b. nie
podoba!!!!!!!! To jest kicz.
Straszne....dialogi są tak sztywne, że czułam jakby harry zamiast z ronem
rozawiał z miotłą...
-------------------- 'Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą'
Profesorze Włodku... na zawsze w naszych sercach ;* Give me a whisper And give me sigh Give me a kiss before you tell me godbye Don't you take it so hard now And please don't take it so bad I'll still be thinking of you And the times we had ... Baby 'Don't cry' Guns N'Roses "Bo w życiu chodzi o to by być trochę niemożliwym" |
Tajemnicza |
07.04.2003 20:20
Post
#4
|
Prefekt Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 385 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: Tureeeek/Poznań Płeć: Kobieta |
Nio Merkury! Powróciłeś! Super!
Wiem (chyba) że tio jush było. Nio napish cosik nowego a gdzie sie podziała
dziewczyna Harrego . Napisz szybciutko coś bo siem mi i
nietylko mi nudziii!!!!!!!!!
-------------------- |
Kiniulka |
07.04.2003 21:20
Post
#5
|
Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 135 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: Mocherowo ;-) Płeć: Kobieta |
Merkury .. hura ... Znowu tu jesteś i
znasz chyba moją opinię ... Super fick !!!!
-------------------- Miłość nie jest wcale ogniem jak zwykło się mawiać. Miłość to powietrze. Bez niej człowiek się dusi, a z nią oddycha lekko. To wszystko.
Wasilij Rozanow |
Psychopatka |
07.04.2003 21:26
Post
#6
|
Prefekt Naczelny Grupa: czysta krew.. Postów: 518 Dołączył: 05.04.2003 Skąd: Glajwic Płeć: Kobieta |
Ten fick jest... no nie bede owijac w
bawelne... ZA DUZO DIALOGOW!!! i sie robi pomieszanie z
polataniem... chlopie, przedstaw wiecej akcji... opisy, odczucia... nie
wiem, wymysl cos... bo sie robi sztywno i plastikowo.
Sory za brak polskich liter... klawiatura =( -------------------- Hey you little Jesus bride why have you smiled to me ?
Hey you little Jesus bride why have you sang to me ? They say that God is inside us all, and sometimes He is not in the way that I have preached for to wish to but God is my lover and I love him too //F.Ribeiro// |
Merkury |
08.04.2003 13:26
Post
#7
|
KAFEL Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 136 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: Gdańsk |
Na poniedzialkowym sniadaniu w Wielkiej
Sali bylo wesolo i chalasliwie. Pierwsza lekcja Harry'ego i Rona bylo
zielarstwo razem z Puchonami. Po dzwonku cala klasa zebrala sie pod
cieplarnia numer trzy.
- Dzisiaj bedziemy zapoznawac sie z teoria leczeniem roslin.- oznajmila dziarsko profesor Sprout. - Zapewne, kazdy z was widzial juz Wierzbe Bijaca. - Przez nastepne szesc tygodni, kazdy z was bedzie musial wyleczyc minimum piec roslin. - Pani profesor- odezwala sie Hermiona- Czy bedzie trzeba leczyc ta Wierzbe? - Nie wiem. - To zalezy od tego czy cos sie jej stanie czy nie.- powiedziala po namysle. Po tym zdaniu cala klasa odetchnela z wielka ulga. Nastepna lkcja byla podwójna transmutacja. - No nie!!!- krzykna ze zloscia Ron- Czy nie mozemy miec w tym roku troche ulgi??? - Najwyrazniej nie. - Kurde. Mam nadzieje, ze nie zadadza nam pracy domowej. - Juz dzwonek. Musimy sie spieszyc.- powiedzial Harry. W sali od transmutacji byla juz cala klasa. Ron, Harry i Dean usiedli w ostatniej lawce, wyjeli ksiazki i pograzyli sie w rozmowie na temat quidditcha. - Profesor McGonagal nigdy sie nie spóznia. Ciekawe co sie stalo.- powiedzial Nevil. - Nie nawijaj. Im bardziej sie spózny tym mniej bedziemy mieli lekcji.- powiedzial Semus, ale kiedy skonczyl drzwi sali sie otworzyly i weszla najmniej oczekiwana osoba. - Szybko. Pakujcie swoje rzeczy i wracajcie do dormitorium.- rzekl Snape. - Czy nie bedzie lekcji?- zapytala z nadzieja w glosie Lavender. - Tak, a teraz uciekac do wiezy. Ale juz. W pokoju wspólnym bylo "gesto". Wszystcy Gryfoni chcieli wiedziec co sie stalo, co sie dzieje i co sie stanie. Nikt nie mógl wychodzic z wiezy wiec nie wiedzieli co dzieje sie w zamku. Okolo godziny pietnastej do salonu weszla profesor McGonagal i powiedziala, ze lekcje sa zawieszone do konca tygodnia poniewaz w piatek do szkoly przybywa delegacja z Durmstrangu. - Juhuuuu. Nie ma lekcji.- krzyknal Fred i odpalil z piec lajnobomb. - Ale od nastepnedo poniedzialku lekcje beda przedluzone.- powiedziala opiekunka, na co wszystkim Gryfonom usmiechy spelzly z twarzy. kiedy profesor McGonagal wyszla z pokoju wspólnego uczniowie nie wiedzieli czy cieszyc sie z wolnego czasu. Ostatecznie opiekunka nie powiedziala dlaczego musieli siedziec przez tyle godzin w wiezy. - Harry, moze pójdziemy zobaczyc co sie tak naprawde dzieje w zamku?- zaproponowal Ron. - Dobra, ale musimy wziac peleryne-niewidzke. Przyjaciele chodzac po zamku nie dostrzegli niczego nadzwyczajnego wiec postanowili wrócic do Gryffindoru. Kiedy byli na czwartym pietrze zobaczyli, ze wiekszosc nauczycieli przyglada sie czemus na ziemi. Ostroznie podeszli i zobaczyli wielka dziure. Nauczyciele rozmawiwli o jakims trollu, który wtargnal do szkoly. - Zobaczcie. Po sladach maczugi mozna wnioskowac, ze ten troll musial miec przynajmniej szesc metrów wzrostu.- powiedzial Snape. - Severus ma racje.- powiedzial spokojnie Dumbledor. - Czy nikt go nie widzial?- zapytal po chwili. - Niestety nie.- odpowiedziala profesor Sinistra. - Wiec trzeba zabronic uczniom walesac sie po szkole.- powiedzial z rozwaga. - Natychmiast poinformujemy swoich podopiecznych.- rzekla McGonagal. - Dobrze. Prosze was o jedna rzecz: powiedzcie im prawde. Nauczyciele i dyrektor powoli rozchodzili sie w swoje strony i Harry i Ron postanowili wrócic do wiezy. Po powrocie obaj nie duzo ze soba rozmawiali, bo bardzo sie przestraszyli slyszac o olbrzymim trollu. - Harry.- zaczal Ron, ale nie wiedzial co powiedziec lecz Harry wiedzial o co chodzi. - Wiem, wiem. Nie bedziemy sie walesac po budzie.- powiedzial i schowal peleryne gleboko do kufra. Przez nastepne dni Harry bardzo zalowal, ze obiecal sobie nie walesac sie po zamku. Na kazdy posilek byli prowadzeni przez nauczycieli, a kiedy ktos musial skorzystac z toalety musial czekac, az ktos inny, takze bedzie musial skorzystac. Gryfoni znudzeni ciaglym siedzeniem w salonie przygotowywali sie do turnieju szachów, uczyli sie eliksirów lub cwiczyli zaklecie. - Normalnie nie moge.- powiedzial Ron kiedy podczas nauki eliksirów na jago notatki spadl kalamarz. - Który to rzucil???- wrzasna z calej sily. - Ja. Przepraszam Ron, ale cwiczylem zaklecia. - Aha. Nastepnym razem badz ostrozniejszy.- powiedziawszy to wrzucil pergamin do kominka i sam zaczal sie uczyc czarów. Po poludniu, do pokoju wspólnego weszla profesor McGonagal, zeby im obwiescic, ze jutro jest wypad do Hogsmedes. Gryfoni bardzo ucieszyli sie slyszac ta wiesc i natychmiast pobiegli do dormitoriów szukac pieniedzy. Harry i Ron doszli do wniosku, ze to wspaniala okazja, aby troche poweszyc. W czwartek z samego rana obaj udajac, ze ida do sowiarni wymkneli sie z wiezy i pognali do biblioteki. Niestety pod samymi drzwiemi spotkal ich Snape. - No,no,no. Slynny Harry Potter i jego towarzysz Weasly. Co tu robicie?- zapytal. - My wlasnie szlismy do sowiarni, panie profesorze. - Tak? Czy profesor McGonagal nie mówila wam, ze nie wolno chodzic po zamku bez nuczyciela?- zapytal dziwnym tonem. - Mówila, ale my chcielismy... no... tego...- zaczal Harry, ale nie zdarzyl skonczyc bo Snape juz prowadzil ich do wiezy Gryffindoru. - Macie szczescie, ze jestem w dobrym humorze bo inaczej zaprowadzil bym was do dyrektora.- to powiedziawszy odwrócil sie na piecie, "a czarna szata powiewala za nim jak skrzydla nietoperza". - Ciekawe z czego on sie tak cieszyl?- zdziwil sie Ron. - Czy to wazne? Nie zaprowadzil nas do Dumbledora, nie odjal punktów i nawet nie dal szlabanu.- powiedzial Harry. - Co prawda to prawda, ale i tak chcialbym wiedziec co go tak ucieszylo. W Hogsmedes Harry, Ron, Semus i Dean poszli do sklepu Zonka, aby zakupic sobie lajnobomby i inne rzeczy. Na ulicy bylo tloczno poniewaz z niewiadomej przyczyny do wioski zjechaly sie hordy czrownic i magów. - Po co oni tu przyjechali?- zapytal zdziwiony Ron. - Nie wiem. Moze dlatego, ze jutro przyjezdzaja ci z Durmstrangu?- powiedzial Dean. - Bardzo mozliwe.- podsumowal Harry. - Zreszta, kogo to obchodzi?- zapytal Semus. - Yyy... Nie wazne. Chocmy do Zonka bo wszystko wykupia. W sklepie pelno bylo nie tylko uczniów Hogwartu, ale takze malych dzieci, które nawet nie chodzily do szkoly. Po wyjsciu wszystcy przyjaciele mieli po trzy woreczki lajnobomb i proszków na bekanie. - No. Jeszcze sie udalo cos kupic.- powiedzial zadowolony Semus. - Taa, a teraz kto pierwszy w Miodowym Królestwie ten jest mistrzem. Pierwszym, który dobiegl do cukierni byl Dean, a zaraz po nim Ron, Harry i Semus. - Bylem ostatni tylko dla tego, ze sznurówka mi sie rozwiazala.- powiedzial za zloscia. - Nie wazne, wchodzimy do srodka.- rzekl Harry otwierajac drzwi. W tym sklepie równiez pelno bylo uczniów i innych czarodzieji. Jesli Ron nie pomylil sie w obliczeniach to przed nimi stalo trzydziesci osób. - Zanim dojdziemy do lady to zabraknie owaru.- rzekl. - Co ty. Przeciez oni maja jeszcze cala piwnice.- powiedzial zadowolony Dean. - Tez racja. - No wlasnie. Teraz sie pytam co kto kupuje? - Ja jeszcze nie wiem.- powiedzial Harry. Przy ladzie kazdy z nich kupil to samo, a po wyjsciu zauwazyli, ze zaczal padac snieg. Wszystcy zgodzili sie z Ronem, ze pójda do Trzech Miotel, aby napic sie grzanego, kremowego piwa. W gospodzie jak zwykle pelno bylo ludzi i magicznych stworzen. Przyjaciele usiedli przy stole obok wielkiej choinki, a Harry poszedl zamówic piwo. Siedzacy przy oknie Ron zobaczyl Aethernusa, który zmierzal ku gospodzie. - Harry.- krzyknal.- Idzie Aethernus. - No i co z tego?- zapytal. - Nic. Tak tylko powiedzialem. Kiedy Harry podszedl do stolu i postawil na nim cztery kufle do baru wszedl Aethernus i Ludo Bagman. Obaj panowie zajeli stól obk lady i zamówili napoje. Ron pomyslal, ze skoro Aethernus przyszedl z Bagmanem to znaczy, ze i on musi pracowac w ministerstwie. Powiedzial o tym Harry'emu, a on sie z nim zgodzil. - On pewnie jest aurorem.- rzekl. - Mozliwe.- odpowiedzial Ron. - Lub pracuje w tych specjalnych oddzialach. - Niom.- powiedzial Ron saczac swoje piwo. Po wyjsciu z Trzech Miotel wszystcy udali sie do zamku. Sniegu napadalo juz do pasa, a oni nie mieli kurtek. W pokoju wspólnym cala czwórka usiadla przed kominkiem i zaczela grac w szachy. Bez zadnych watpliwosci i sprzeciwów uznali, ze to Ron jest najlepszy. - Skoro jestes najlepszy.- powiedzial Harry.- To ty grasz pierwszy. - Cooo?- zdziwil sie Ron, ale nie mógl sie sprzeciwic wiec tylko skinal glowa. Mijal piatek, a Ron coraz bardziej sie denerwowal.a Harry byl tak zaangazowany w nauczenie sie grania w szachy, ze zapomniel, zreszta nie tylko on, ze dzisiaj przyjezdza delegacja z Durmstrangu. Po obiedzie on i Ron postanowili sie troche rozerwac i pójsc do Hagrida. Drózka prowadzaca do jego chaty byla odsniezona wiec starali sie isc w jak najglebszym sniegu. Kiedy zapukali do drzwi nie otworzyl ich Hagrid, tylko Dumbledor. - Witajcie chlopcy.- powital ich cieplo dyrektor. - Dzien dobry.- odpowiedzieli z uklonem. - Panie profesorze,. Chcieli bysmy zobaczyc sie z Hagidem.- powiedzial Harry. - Domyslam sie.- odpowiedzial z usmiechem.- Prosze, wejdzcie.- mówiac to odslonil drzwi, aby ich wpóscic. W srodku panowal zaduch i smierdzialo jakims dziwnym plynem, który stal w przezroczystym dzbanku. - Co to jest panie profesorze?- zapytal Ron pokazujac na dzban. - To jest lek dla Hagrida.- odpowiedzial. - Coo? Hagrid jest chory?- zapytal Harry. - Niestety tak.- odpowiedzial Dumbledor z zatroskana mina. - A co mu jest? - To bardzo zadka odmiana grypy, na która choruja tylko olbrzymy. - Przeciez Hagrid jest pól-olbrzymem.- zauwazyl Ron. - Ale jego matka byla olbrzymka, prawda? - No... Prawda.- odpowiedzial z zaklopotaniem Harry. - Wlasnie. Lecz nie martwcie sie, przeciez juz mamy lekarstwo, prawda? - To bardzo fajnie.- rzekl Ron.- A kiedy Hagrid wyzdrowieje?- zapytal. - Powinien wyzdrowiec za...hmmm... Jakis tydzien. - To dobrze.- powiedzial Harry.- A gdzie on jest?- zapytal spogladajac na lózko, które bylo puste. - Lezy w skszydle szpitalnym na sali dwa. - Mozna go odwiedzac?- zapytal. - Obawiam sie, ze nie Harry. Mimo tego, ze ta choroba dotyczy olbrzymów, ludzie, takze moga sie zarazic.- powiedzial dyrektor. - Wiec mozemy go odwiedzic dopiero za tydzien?- zapytal zmartwiony Ron. - Niestety tak. Nie martwcie sie.-powiedzial widzac, ze Harry i Ron spuscili glowy.- Mnie tez pani Pomfrey nie chce do niego wpuscic. - A jesli mozna zapytac, dlaczego pan tu jest? - Musze zaniesc do szpitala ten lek, bo Hagrid zapomnial go wziac.- odpowiedzial z usmiechem. - A czy to prawda, ze dzisiaj ma przyjechac delegacja z Durmstrangu?- zapytal niesmialo Ron. - Tak. To prawda. To wszystko co chcieli byscie wiedziec?- zapytal. - Tak, panie profesorze.- odpowiedzieli chórem. - To bardzo dobrze. Sluchajcie.- powiedzial cichym tonem.- czy profesor McGonagal powiedziala wam o wielkim trollu, który buszuje po szkole? - Tak. - Aha. Wiec mnie posluchala. Swietnie. Harry, Ron wiecie, ze nie mozna chodzic po szkole?- zapytal spokojnie. - Tak, ale przeciez my nie jestesmy w szkole, prawda? - Prawda.- powiedzial z usmiechem dyrektor.- Bystry z ciebie chlopak. Zobaczysz, w przszlosci bedziesz kims wielkim.- mówiac to wzial za stolu lek, otworzyl drzwi, powiedzial im "Do widzenia" i odszedl w kierunku Hogwartu. Harry i Ron równiez postanowili, ze juz wróca do zamku kiedy nagle przypomnieli sobie o Kle. Pies siedzial przestraszony pod stolem, a chlopcy dzieki wspólnemu wysilkowi zalozyli mu smycz i wyciagneli na dwór. Po spacerze wrócili do salonu zzebnieci i mokrzy poniewaz Kiel wpedzal ich w najglebszy snieg. - Ron, nie uwazasz, ze ten troll i choroba Hagrida jest powiazana? - Nie mam pojecia.- odpowiedzial wyzynajac skarpetke.- Mozliwe. - Mi sie wydaje, ze ten kto wpóscil do szkoly trolla, musial tez podsónac chorobe Hagridowi.- powiedzial po namysle Harry. - Czemu tak uwazasz?- zapytal zdziwiony Ron. - Bo tylko Hagrid móglby poradzic sobie z tak wielkim trollem. - Wiesz, chyba masz racje.- rzekl Ron. Kiedy on i Harry juz wyschli poszli do dormitorium, a poniewaz byla to godzina jedenasta to ubrali sie w pizamy i poszli spac. W nocy Harry jeszcze dlugo myslal nad tym co powiedzial w salonie, a, ze nie mógl nic wymyslic obrócil sie na drugi bok i usnal. Kiedy tak spal i spal przysnilo mu sie, ze to mógl byc Voldemort, a kiedy zobaczyl obraz Voldemorta zabijajacego Hagrida obudzil sie gwaltownie, wytarl spocone czolo i polozyl sie spowrotem. -------------------- "Czarny Pan powrócił,
i teraz nikt go nie powstrzyma!" |
Bunny_Kou |
08.04.2003 13:28
Post
#8
|
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 51 Dołączył: 08.04.2003 Skąd: Z Kinmoku (gwiazdki Seiyi^^) |
heh a ja koffam ten Fick )
Tylko brakuje mi jakos dziewczyn.... oprocz Hermiony i profesorek nie widac ich na razie Czekam na moj romans z Deanem Czółko !!! PIIISZ Merkury pisz -------------------- Olałam to forum.... nie ma mnie..
|
Merkury |
08.04.2003 13:29
Post
#9
|
KAFEL Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 136 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: Gdańsk |
Rano kiedy Harry wstal zamierzal
powiedziec Ronowi o swoim snie. W czasie drogi do Wielkiej Sali wpadl na
jakas dziewczyne, której wczesniej nie dostrzegal. Nie wiadomo dlaczego w
jego rzoladku zaczelosie cos dziac.
- Czesc.- powiedziala dziewczyna.- Jestem Tajemnicza Monlightshadoow, ale przyjaciele mówia mi Taj.- powiedziawszy to wyciagnela reke do Harry'ego. - Yyyy... Czesc.- odpowiedzial z zaklopotaniem i uscisnal jej dlon. - Jesli szukasz swojego przyjaciela Rona to jest w gabinecie profesora Aethernusa.- powiedziala i poszla w kieunku swojego dormitorium, a Harry patrzyl za nia tak dlugo dopuki nie zniknela na schodach. - Czemu ja jej wczesniej nie zauwazalem?- pytal sam siebie. "Przeciez ona jest taka piekna." pomyslal i zwalil sie ze schodów. Kiedy sie podnosil ktos klepnal go w ramien. Harry byl przekonany, ze to Ron, ale kiedy sie odwrócil zobaczyl, ze to nie on, to byl... - Czesc Potter.- powiedzial. - Nie zanam cie.- odpowiedzial chlopiec. - Nie przedstawilem sie? Mam na imie Sonar, a to moja dziewczyna, Vitari. - Milo mi.- powiedzial Harry przeslodzonym tonem. - Widze, ze nie lubisz Slizgonów. Twój blad: Rictusempra. Harry odlecial na dobre osiem metrów, polamal sobie okulary i co najgorsze nie mógl sie podniesc. Gryfoni przestraszyli sie kiedy Sonar i Vitar podchodzili do lezacego plackiem na posadzce Harry'ego. - Co tam Potter, ucioles se drzemke?- zapytal. - A zebys wiedzial.- odpowiedzial Harry. - To spij. Nie bede ci przeszkadzac.- powiedziawszy to kopnal Harry'ego w zebra, powiedzial innym, zeby mnie nie dotykali, zasmial sie zimno i odszedl w kierunku lochów. Kirdy zniknal na schodach wszystcy Gryfoni podbiegli do niego, a Taj pomogla mu wstac. - Dziekuje.- powiedzial Harry, a kiedy zobaczyl kto mu pomógl zaczerwienil sie. Nagle z Wielkiej Sali wybiegl Ron, a kiedy zobaczyl poobijanego przyjaciela ruszyl za Sonarem. Uczniowie slyszeli jakas klutnie, potem bluzgi Rona i niespodziewanie Ron wyladowal na ziemi tak jak uprzednio Harry. - Ron.- krzyknal i podbiegl do niego.- Nic ci nie jest? - Nie.- powiedzial ze zloscia. Po czym wstal z podlogi pobiegl ponownie w kierunku lochów i tak jak przed chwila wylecial z korytarza i calym cialem gruchnal w posadzke. - Ron. Daj sobie spokuj.- powiedzial Harry.- Nie wygrasz z nim. - Wlasnie, ze wygram, ale na pewno nie teraz.- rzekl ze zloscia. Na sniadaniu Harry przypomnial przyjaciolom, ze dzisiaj jest turniej szaczów. - To juz dzisiaj?- zapytal Dean. - Niestety tak.- powiedzial Ron.- A ja gram pierwszy. Kurde, czemu zaproponowalem ten turniej?- zapytal Harry'ego. - Poniewaz nie chciales, zebym z nim walczyl.- przypomnial mu Harry. - Ron, Harry, widzieliscie kiedys tego Sonara?- zapytal Semus. - Nie, a dlaczego pytasz?- zdziwili sie koledzy. - Bo on jest od nas o rok starszy. Jest w piatej klasie. - Skad to wiesz?- zapytala Taj, która przez dluzszy czas przysluchiwala sie rozmowie. - Od Malfoya.- odpowiedzial. Po sniadaniu cala czwórka udala sie do salonu, aby przygotowac sie do turnieju. Harry postanowil, ze to on pójdzie po Aethernusa. Zdziwil sie kiedy Taj powiedziala, ze pójdzie z nim, jednak uieszyl sie z tego bo bedzie mógl ja zapytac czy moze byc jej chlopakiem. Kiedy powiedzial jej to o czym myslal od samego rana ona odpowiedziala tylko: "Jesli chcesz to prosze bardzo". Harry nie mógl sie powstrzymac, walnal czarek w jakis posag, który rozpadl sie na kawalki. Taj usmiechnela sie i poszli dalej. Na drzwiach gabinetu profesora byla kartka. - Co na niej pisze?- zapytala Tajemnicza. - "Bardzo mi przykro, ale nie moge wziac udzialu w waszym turnieju poniewaz musialem wyjechac do Albanii. Zagramy kiedy indziej. Przepraszam, Aethernus." - Bardzo dziwne. Od kiedy nauczyciele wyjezdzaja do innych krajów podczas roku szkolnego?- zdziwil sie Harry. - Moze mial cos waznego do zalatwienia?- powiedziala Taj. - Mozliwe.- zgodzil sie chlopiec. - Patrzcie, patrzcie. Potter ze swoja dziewczyna ida poskarzyc sie nauczycielowi. Na koncu stal Sonar wraz z Vitari i paroma Slizgonami. - Wiesz co Potter, chyba dam Ci jeszcze jedna lekcje.- mówiac to wyjal rózdzke, ale Taj byla szybsza. - Dretfota .- krzyknela, a Sonar poprostu odlecial. - Dziekuje za uratowanie moich pleców.- powiedzial Harry. - Nie ma za co. Przeciez jestes moim chlopakiem. Harry usmiechnal sie i oboje wrócili do wiezy Gryffindoru. -------------------- "Czarny Pan powrócił,
i teraz nikt go nie powstrzyma!" |
Merkury |
08.04.2003 13:32
Post
#10
|
KAFEL Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 136 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: Gdańsk |
Kiedy Harry i Taj weszli do salonu Ron
krzyknal:
- Gdzie jest Aethernus? - W Albanii.- odpowiedzial Harry bez emocji. - Co z turniejem?- zapytal Ron. - Bedzie kiedyindziej.- odpowiedzial Herry i razem z Taj usiadl w rogu i czyms ja zaja. - No swietnie. Od kiedy Harry ja poznal spedza z nia wiecej czasu niz ze mna.-powiedzial ze zloscia. - Co dziwisz sie?- zapytali Dean i Semus.- My tez mamy dziewczyny. - COO??? - To. Moja jest Lavender.- powiedzial Semus.- A moja Bunny. - Kto?- zapytal adziwiony Ron. - Taka dziewczyna z Ravenclawu. W tym momencie chlopcy spojrzeli na swoje zegarki i rzekli: - Narazka Ron. Musimy isc z naszymi dziewczynami na spacer. Kiedy to powiedzieli Semus podszedl do Lavender i cala trójka wyszla z salonu. - Co tu sie dzieje?- zapytal oszolomiony Ron. - Moda na dziewczyny.- odpowiedzial Nevil. - Aha. Ron bardzo zaskoczony obecna sytuacja postanowil pójsc do wyrka. Bedac na schodach spojrzal w kierunku Harry'ego i Taj, ale juz ich tam nie bylo. - Za chwile chyba pójde sie splókac. Okolo godziny dwunastej wrócil Harry,Taj, Dean, Lavender i Semus. W salonie bylo cicho i spokojnie. Cala piatka usiadla przed przygasajacym kominkiem i zaczela dyskutowac kto z nich ma najlepsza dziewczyne. - Ja, na to procent mam najladniejsza dziewczyne.- zapuszyl sie Dean. - Co ty chrzanisz.- zdziwil sie Sumus.- To Harry ma najladniejsza. - Mów jak chcesz, ale to moja dziewczyna jest najladniejsza- powiedzial. - Wiecie co wam powiemy?- zapytaly sie nagle Lavender i Taj. - Nie a co?- zdziwili sie chlopcy. - Jestescie glupi!!!- powiedzialy to, wstaly z wylenialych foteli i poszly do swojej sypialni. Chlopcy , takze uznali, ze jest juz pózno i poszli do dormitorium. W sypialni, tak jak w salonie bylo cicho i spokojnie. Cala trójka przebrala sie w pizamy i weszla do lózek. W calym zamku panowala cisza i spokuj tylko jedynie Filch i Ron nie mogli zasnac. W piekny niedzielny ranek Ron nie spojrzawszy nawet na loze Harry'ego udal sie samotnie do Wielkiej Sali. Kiedy juz sie tam znalazl zobaczyl swoich przyjaciól, którzy calowali sie ze swoimi dziewczynami. Ron usiadl w polowie stolu obok Nevila. - Czesc.- powiedzial chlopiec wciagajac trzeci talesz jajecznicy. - Czesc.- odpowiedzial Ron bez entuzjazmu. - Dlaczego jestes w takim humorze? - Nie domyslasz sie? - Chodzi o Harry'ego?- zapytal, a Ron skinal glowa. - Nie martw sie. Im to przejdzie. - Obawiam, sie ze nie. - Czemu? - Przeciez oni sie caluja.- powiedzial z odraza. - No i co z tego? Nie tylko oni. - Tak, a kto jeszcze? - Sonar i Vitari, Aethernus i Atlashia. Podawac dalej?- spytal. - Nie. Wez mnie nie dobijaj. - Dobra, dobra. Ron, który bez zapalu jadl jajecznice doszedl do wniosku, ze i on musi miec jakac dziewczyne. "Tylko, która zechce, abym byl jej chlopakiem?" - Nevil. Znasz jakas laske, która nie ma chlopaka? - Tak. Znam. - Kto to jest? - Ta któta wlasnie weszla. Ron spojrzal na drzwi i nie mógl uwierzyc wlasnym oczom. Do Sali weszla Fleur Delacur. Piekna blondynka o niebieskich oczach. Usiadla przy stole Gryffindoru, pomachala Ronowi i pokazala, aby obok niej usiadl. - No tak. Nastepny, Który ulegl milosci.- powiedzial Nevil patrzac jak Ron siada obk Fleur i zajmuje ja rozmowa. - Fleur czy bedziesz chodzic do Hogwartu?- zapytal Ron willowata dziewczyne. - Tak, a co? - Nic. Pytam z ciekawosci.- odpowiedzial z zaklopotaniem. - Ty jestes w Gryffindor, prawda?- zapytala dziewczyna. - Tak. - No to bedziemy w jednym domu. - Naprawde?- zapytal uradowany Ron. - Tak. Chcalbys mnie o cos zapytac, Ron? - Yyy... Tak... Czy masz chlopaka?- zapytal czerwieniac sie jak burak. - Nie, ale ty mi sie podobasz.- odpowiedziala z usmiechem. Chlopiec nie mogac uwierzyc we wlasne szczescie rabnal w stól Slytherinu zakleciem. Wszystcy Slizgon bardzo sie zdziwili kiedy ich stól malo nie przygniótl uczniów do sciany. Ron zaczerwienil sie, ale bylo to nic w porównaniu z kolorem jego twarzy kiedy Fleur pocalowala go w policzek. - Jesli chcesz byc moim chlopakiem to bardzo sie z tego uciesze.- powiedzial z usmiechem. Ron nie dbajac o pozory wyrzucil w powietrze caly stól Hufflepuffu w powietrze razem z jego uczniami. Ron czerwony po uszy razem z swoja nowa dziewczyna wyszedl z Wielkiej Sali, a kiedy byli juz w polowie schodów uslyszal glosny trzask swiadczacy o tym, ze stól Puchonów spadl juz na ziemie i roztrzaskal sie w drzazgi. Przy portrecie Gróbej Damy spotkal Harry'ego i Taj, którzy wlasnie wychodzili z salonu, a poniewaz byli tak bardzo zajeci soba, ze nawet nie zauwazyli Rona i Fleur. Kiedy Ron i willa weszli juz do salonu wszystcy chlopcy zwracali glowe w kierunku dziewczyny Rona. - Ty Ron, ale masz zagrzebista dziewczyne. - Ty to masz zawsze szczescie Ron. Cholera, odkad zyje nie widzialem takiej laski.- powiedzial Lee. - Dzieki. Ron nagle zwrócil sie do Fleur. - Moglabys nie rzucac swoich czarów na moich kumpli?- zapytal. - No dobrze.- odpowiedziala i cofnela czar.- Teraz lepiej? - Tak. Duzo lepiej.- powiedzial Ron i wskazal pusty kat z mosieznym zegarem na scianie. - Zobacz Dean.- powiedzial Nevil.- Ron tez ma dziewczyne. - No i co z tego?- zapytal. - To z tego, ze nie bedziesz mógl sie chwalic swoja dziewczyna bo on i tak ma lepsza.- powiedzial zlosliwie Nevil. - Wiesz co Nevil? - Nie.- odparl chlopiec. - Cos dziwnego sie tu dzieje. - Gdzie? W Gryffindorze? - Nie. W calym zamku.- odparl Dean. Kiedy skonczyl zegar na scianie wybil dziesiata, a wiekszosc Gryfonów udala sie na blonie, aby urzadzic wielka bitwe na sniezki. Na bitwie wiekszosc uczniów odniosla rany, a ponad polowa lezala plackiem na sniegu. Ci którzy mogli podnosili sie i szli w kierunku szpitala, tch którym nie udalo sie wstac o wlasnych silach trzeba bylo tam zaniesc. - Gdyby nie Slizgoni nikomu nic by sie nie stalo.- zauwazyl pooptlukiwany Semus, który mial podbite oko i zlamana reke. - Zgadzam sie z toba.- rzekl Dean idacy za nim z wybitym zebem i rozcietym policzkiem. Na sniegu pelno bylo krwi, zebów i kawalków ubran. W szpitalu prawie wszystkie sale zapelnione byly narzekajacymi uczniami. - Nie wyjcie!- krzyczala raz po raz pani Pomfrey.- Jesli mieliscie odwage brac udzial w tej bitwie to teraz miejcie odwage zniesc pare zastrzyków. - Patrz, a Harry i Ron wogle nie wyszli z zamku.- powiedzial Dean. - Taa. Pewnie zajeci byli calowaniem sie z Tajemnicza i ta cala Fleur. - Pewnie masz racje. Jednak kiedy obaj chlopcy znalezli sie w salonie zobaczyli, ze nikogo w nim nie ma, a kiedy sprawdzili dormitoria odniesli wrazenie jakby ktos wytlukl wszystkich Gryfonów. - Gdzie wszystkich wywialo?- zapytal Fred, który dopiero co wszedl. Zobaczywszy, ze chlopcy wzruszyli ramionami powiedzial: - Pewnie poszli do Hogsmedes. - Co ty.- powiedzial Dean.- Przeciez McGonagal powiedziala byn nam o wypadzie do wioski. - Wiesz, ze chyba masz racje.- rzekl George.- Ale nie wazne gdzie sa wszystcy. - Teraz przynajmniej mamy caly salon dla siebie.- powiedzial zadowolony Lee rzucajac na podloge charczaca glizde. Fred, George, Dean i Semus poszli w jego slady i nagle caly pokuj wspólny pokryl sie smierdzacym dymem, a podloga byla obchakana przez glizdy. Po godzinie cala czwórka zmeczona rozrabianiem zaczela sie niepokoic o przyjaciól. W koncu Fred powiedzial to o czym wszystcy mysleli: - Lepiej chodzmy ich poszukac bo jesli tu wpadnie McGonagal i ich nie bedzie to beda mieli ogromne klopoty. Pozostawiajac salon w nieladzie i smrodzie chlopcy wyruszyli na poszukiwanie przyjaciól. -------------------- "Czarny Pan powrócił,
i teraz nikt go nie powstrzyma!" |
Bunny_Kou |
08.04.2003 13:32
Post
#11
|
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 51 Dołączył: 08.04.2003 Skąd: Z Kinmoku (gwiazdki Seiyi^^) |
heh o wilku mowa a wilk tu
Wlasnie pojawila sie Taj To wstaw od razu wszystkie czesci bo my czekamy na nowe -------------------- Olałam to forum.... nie ma mnie..
|
Merkury |
08.04.2003 13:33
Post
#12
|
KAFEL Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 136 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: Gdańsk |
Nastaly Swieta, a Hogwarcie zostali sami
chlopcy oraz cztery dziewczyny: Taj, Bunny,
Vitari i Atlashia. Chlopcom powoli wychodzilo z glowy, ze kazdy musi miec dziewczyne. - Zreszta Ron, po co komu dziewczyna?- zapytal Semus. - Nie wiem.- odpowiedzial obojetnym tonem. - Mam wrazenie, ze to byla sprawka czarów.- dodal po namysle. - Chyba masz racje. - Niech, ci którzy maja dziewczyny to niech je maja bo ja daje se spokuj. - Ja tez.- powiedzial Semus.- Z dziewczynami nie mozna robic nic fajnego. - No. - No to dobra. Kto gra w szachy?- zapytal wesolym tonem. W calej szkole byly juz tylko ctery pary: Harry i Taj, Bunny i Dean, Vitari i Sonar oraz Atlashia i Aethernus. Na korytarzach przestalo byc romantycznie, a reszta uczniów wracalo juz do stanu normalnosci, ale czy napewno? Pewnego dnia Harry spacerujac wraz z Tajemnicza i Ronem zauwazyl, ze Hermiona, której tak dawno nie widzial, wchodi do jakiejs pustej klasy i ostroznie zamyka za soba drzwi. Chlopiec powiedzial o tym przyjaciolom i cala trójka wpadla do sali jak burza z piorunami, ale nie zastali w niej nikogo. - Jak ona to zrobila?- zdziwil sie na glos Harry. - Moze znalazla tu gdzies tajne przejscie?- podsunela Taj. - Raczej nie.- powiedzial Ron.- Jesli wierzyc Mapie Huncwotów to w tym pokoju nie ma rzadnego przejscia. - Czemu wierzyc?- zapytala dziewczyna. - Niczemu.- rzekl wymijajaco Harry. - Pewnie weszla do innej klasy.- powiedzial przyjaciel i wyszedl na zewnatrz. - Mozliwe, ale jestem prawie pewien, ze weszla tutaj.- rzekl Harry po czym wzruszyl ramionami i równiez wyszedl z pokoju. Kiedy drzwi klasy sie zamknely spod stolu wyszla Hermiona, a w ramionach trzymala ksiazke "Najsilniejsze Eliksir", kociolek oraz pare skladników. - Cale szczescie, ze mnie nie zauwarzyli.- mruknela do siebie i z nosem w ksiazce zaczela wazyc eliksir. - Jesli nie sporzadze Eliksiru Milosci do powrotu innych dziewczat to szkola przestanie byc romantyczna.- powiedziala szeptem, a kiedy skonczyla uslyszala za soba glos... - Wiec to ty wazysz Eliksir Milosny, tak? Zamiast odpowiedziec na pytanie Hermiona zapytala przestraszonyn tonem: - Kto tu jest? - Nie musisz tego wiedziec, ale pokaze ci.- odpowiedzial glos. Hermiona uslyszala, ze ktos zesliznal sie z lawki i zmierza w jej kierunku. - Avernatus.- powiedzial glos i oczom przerazonej dziewczyny ukazal sie nie kto inny niz sam Aethernus. - Dzien dobry Hermiono.- powiedzial bardzo przeslodzonym tonem. - O co panu chodzi?- zpytala odsylajac ksiazke pod lawki. - O ten eliksir, który wazysz.- odpowiedzial jadowicie. - Ja tu nic nie waze.- sklamala dziewczyna. - Tak? A te rzeczy to moze drugie sniadanie?- zapytal wrednie. Pierwszy raz Hermiona nie potrafila niczego wymyslic wiec tylko spuscila glowe. Aethernus podszedl do lezacych na ziemi skladników i na pierwszy rzut oko stwierdzil, ze to Eliksir Milosci. - Hermiono.- powiedzial dziwnym tonem.- Obawiem, sie ze Dumbledor bedzie zmuszony wyrzucic cie z Hogwartu.- rzekl ze wstretnym usmiechem. Dziewczyna przestraszona tymi slowami zgarnela skladniki i pomknela w kierunku drzwi. - Nie uciekniesz mi.- krzyknal Aethernus.- Expecto Rami.- zawolal celujac w drzwi, które natychmiast zamienily sie w sciane. Hermiona, która nie spostrzegla tego dosc wczesnie uderzyla w nia i zostala z walona z nóg, a rzeczy, które niosla rozsypaly sie po calym pomieszczenie. - Wingardum Leviosa.- powiedzial Aethernus celujac w kulaca sie na zimnej posadzce dziewczyne.- Teraz idziemy do dyrektora moja droga.- powiedziawszy to rzucil przeciw zaklecie i wyszedl przez drzwi, które spowrotem sie pojawily. Przy Kamiennej Himerze Aethernus zdjal zaklecie z Hermiony i powiedzial haslo: - Czekoladowy Blok. Potwór orzyl i odsunal sie na bok ukazujac piekne, ruchome schody. Nauczyciel spojrzal na dziewczyne z odraza i powiedzial: - Twoi rodzice sa mugolami, prawda. Przestraszona Hermiona tylko kiwnela glowa, a Aethernus nie mógl jej bardziej dokuczac poniewaz staneli juz pod debowymi drzwiami od gabinetu Dumbledora. Mlodzieniec spojrzal na uczennice i rzekl: - Porzegnaj sie ze szkola, glupia szlamo.- Kiedy to mówil w jego oczach plonal ogien nienawisci. - Prosze wejsc.- dobiegl glos z wnetrza pokoju. Aethernus wszedl do gabinetu i wprowadzil przestraszona Hermione. - W czym moge pomóc?- zapytal uprzejmie staruszk zerkajac to na mlodzienca to na dziewczyne. - Albusie.- powiedzial Aethernus.- Przylapalem panne Granger na wazeniu Eliksiru Milosci. - Czy to prawda, Hermiono?- zapytal dziewczyne dyrektor, a ona tylko skinela glowa. - Aethernusie, prosze cie, abys zechcial wyjsc i zostawic mnie z Hermiona.- rzekl uprzejmie Dumbledor. - Ale...- zaczal, a kiedy zobaczyl, ze w oczach dyrektora plonie ogien, kiwnal glowa i wyszedl z okraglego gabinetu. - Powiedz mi, dlaczego to robilas?- zapytal profesor. - Poniewaz w Hogwarcie nigdy nie obchodzi sie Walentynek, a ja myslalam, ze kiedy w szkole bedzie pelno par to wreszcie zacznie sie ten dzien obchodzic.- powiedziala dziewczyna i spuscila swa glowe. - Chodzilo ci tylko o Walentynki?- zapytal Dumbledor. - Tak, panie profesorze. - Wiec najwidoczniej bede musial spelnic twoje zyczenie.- rzekl z usmiechem, a kiedy zobaczyl, ze Hermiona chce cos powiedziec podniósl reke i powiedzial: - Nie martw sie. Nie wyrzuce cie ze szkoly tym razem, ale nastepnym bede musial to uczynic. Kiedy skonczyl porozmawial z dziewczyna na temat jej ocen i kazal wrócic do wiezy Gryffindoru. Na dole czekal na nia Aethernus najwyrazniej bardzo z siebie zadowolony. - I co?- zapytal.- Idziesz zapakowac swój kufer? - Nie.- odpowiedziala Hermiona.- Profesor Dumbledor powiedzial, ze daje mi ostatnia sznse. Aethernus zrobil taka mine jakby dowiedzial, sie ze odwolali Swieta, a Hermiona z podniesiona glowa ruszyla w kierunku swojej wiezy. W salonie nikt nie zwrócil na nia uwagi wiec postanowila pójsc po ksiazki i troche sie pouczyc. Pod koniec kolacji Dumbledor wstal i poprosil o uwage, a kiedy wszystcy uczniowie sie uciszyli oglosil, ze na prosbe Hermiony w tym roku szkolnym odbeda sie Walentynki. Kiedy skonczyl cala sala wypelnila sie oklaskami i okrzykami radosci. Uczniowie mijajacy stól Gryffindoru zwracali sie do Hermiony: - Dzieki, ze wyblagalas Walentynki. - Dzieki tobie moge napisac do pewnego chlopca. Dzieki. Gdy Hermiona konczyla swój posilek i zamierzala wyjsc z Wielkiej Sali wszystkie Gryfonki podbiegly do miejsca, w którym stala i zaczely ja przepraszac. W drzwiech Ron zaczepil Harry;ego. - Jak widac wszystko wraca do normy.- powiedzial z usmiechem. - Najwyrazniej.- odpowiedzial chlopak. W salonie kazda dziewczyna chciala wiedziec jak Hermionie udalo sie wyblagac Walentynki, a chlopcy grali w szachy lub w gargulki. Nastepnego dnia Harry'ego obudzil chalas, który robila Hedwiga dobijajac sie do okna. - O, witaj Hedwigo.- powiedzial nieprzytomnie chlopiec.- Co tam dla mnie masz? Sowa dala mu do zrozumiena, zeby sam sobie przeczytal list. Harry rozpoznal na kopercie pismo Syriusza i natychmiast zerwal sie z lózka. Liat byl dosc krótki wiec chlopiec szybko go przeczytal i nie mógl uwierzyc we wlasne szczesci. Polozyl list na nocnej szawce, podszedl do lózka Rona i obudzil go mówiac: - Ron wstawaj szybko. - Po co?- zapytal chlopak. - Syriusz napisal, ze juz nie jest scigani, i ze mianowano go ministrem magii. - Co? - Wlasnie to. Zreszta sam sobie przeczytaj.- powiedzial i podal mu list. Ron, tak jak uprzednio Harry bardzo ucieszyl sie z tej wiadomosci i zaproponowal, zeby powiedziec o tym Hermionie. - Dobry pomysl.- zgodzil sie chlopiec.- Tylko musimy sie ubrac bo w pizamach chyba nie pójdziemy. - No pewnie, ze nie.- powiedzil chlopiec z promiennym usmiechem. Hermione zastali w salonie kiedy uczyla sie transmutacji. - O czesc.- powiedziala, gdy tylko podeszli do jej stolika. - Hermiono.- powiedzial waznym tonem Harry.- Lepiej zlap sie czegos bo jak powiem ci jedna nowine to spadniesz z krzesla. - Pewnie chcesz powiedziec mi o tym, ze Syriusz zostal ministrem magii.- powiedziala Hermiona. - Ty...Ty juz wiesz?- zdziwil sie Ron. - Tak wiem.- odpowiedziala mu sceptycznie. - Skad?- zapytal Harry. - Z Proroka Codziennego.- odpowiedziala i pokazala im najnowszy numer. - Aha.- rzekl Ron i wskazal przyjacielowi portret Gróbej Damy. Na zewnatrz obaj chlopcy poruszyli temat Quidditcha. - Dziwie sie czemu w tym roku go nie bylo. - No. Moze nie moga znalezc nowego kapitana?- podsunal Ron. - Mozliwe. Obaj byli glodni wiec postanowili, ze pójda na sniadanie. W drodze do Wielkiej Sali spotkali profesor McGonagal. - Potter. Weasley. Natychmiast do wiezy.- krzyknela i pobiegla dalej do góry. - Co sie dzieje?- zapytal Harry, ale jego przyjaciel tylko wzruszyl ramionami. W salonie zastali wszystkich Gryfonów i Gryfonki stloczonych wokól pani profesor wiec i oni podeszli blizej. - Mam dla was bardzo zla wiesc.- powiedziala.- Troll, o którym wam kiedys mówilam powrócil do szkoly i znowusz sieje spustoszenie. Rozleglo sie pare okrzyków przerazenia, a jakas dziewczynka z pierwszej klasy zrobila sie biala i zemdlala. - Wiec tak jak wtedy zabrania sie wam walesania, a nawet wychodzenia z pokoju wspólnego.- powiedziala groznym tonem, a kiedy wyszla rozlegly sie krzyki przerazenia oraz gniewu. - W Hogwarcie dzieje sie cos dziwnego.- powiedzial Ron, a Harry sie z nim zgodzil.- Ciekawi mnie kto go tutaj wpóscil. - A kogo nie?- zapytal chlopiec. - Mam wrazenie, ze ten caly Sonar i ta Vitari maczali w tym palce. - Mozliwe, ze masz racje.- powiedzial Harry i pokazawszy Ronowi pusty stolik, na którym staly szachy zapytal: - Gramy? - Skoro nie mozemy wychodzic to mozemy zagrac.- powiedzial chlopiec i zaczal ustawiac figóry. W Wigilijny ranek Harry zostal obudzony przez Rona, który cisnal w niego poduszke mówiac: - Wstawaj spiochu. Prezenty dostales. - Niom.- odpowiedzial.- Ty tez. Harry dostal paczki od Rona, Hermiony, Hagrida, Dumbledora i Syriusza. Ten ostatni ucieszyl go najbardziej poniewaz przy nowej miotle, która dostal byl liscik. "Drogi Harry. Wszystkiego najlepszego z okazji Swiat. Ta miotla, która Ci przysylam to Piorun Dwa Miliony. Pomyslalem sobie, ze kiedy dostaniesz nowa to Blyskawice oddasz Ronowi. Pozdrów ode mnie go i Hermione. Pozdrawiam Syriusz. P.S. Dzisiaj przybede do Hogwartu, aby porozmawiac z Dumbledorem, a przy okazji zjem z wami Wigilijna kolacje." Chlopiec po przeczytaniu listu byl tak szczesli jak jeszcze nigdy w tym roku, a kiedy przyjaciel zapytal go z czego sie cieszy to Harry tylko podal mu list i powiedzial: - Jak przeczytasz to sie dowiesz. Ron przeczytawszy go ucieszyl sie niemal tak jak Harry, a po chwili zapytal sie przyjaciela: - I co, oddasz mi Blyskawice?- zapytal z nadzieja w glosie, a chlopiec tylko skinal glowa. - Naprawde? - Tak. Na sniadaniu zapytamy sie Dumbledora czy mozemy pójsc po twoja miotle. Ron byl tak szczesliwy, ze wybiegl z dormitorim z wrzaskiem wariata, a Harry tylko spojrzal na drzwi, zasmial sie pod nosem i zaczal rozpakowywac inne prezenty. Kiedy otwierzl osstatni prezent zauwazyl Hedwige i Erola, które wlasnie wlecialy do sypialni i rzucily prezenty od pani Weasley na lózka przyjaciól. W paczce od matki Rona tak jak zwykle byl sweter, krówki domowej roboty oraz swiateczny placek ze sliwkami. - Pycha.- powiedzial Harry do siebie i zabral sie za jedzenie cukierków. Kiedy chlopiec ubral sie i zamierzal zejsc na sniadanie do dormitorim wpadl Ron. - I co, juz wszystcy Gryfoni wiedza, ze dostales Blyskawice?- zapytal, a chlopak zaczerwienil sie jak piwonia i pokiwal glowa na tak. - No trudno. Zreszta nie moja sprawa.- powiedzial i zobaczyl, ze jego przyjaciel zaczyna sie ubierac.- Tylko sie pospiesz, bo nie zdazymy na sniadanie.- popedzil go Harry. - Dobra, dobra. Juz jestem gotów, jak chcesz to mozemy isc. W Wielkiej Sali siedzieli juz prawie wszystcy uczniowie Hogwartu wiec Harry i Ron poszli na swoje miejsca przy stole Gryffindoru. Kiedy usiedli do sali wszedl Aethernus, Dumbledor i... - Patrz Ron.- powiedzial podniecony Harry.- To jest Syriusz. Rzeczywiscie. Obok dyrektora szedl jego ojciec chrzestny. Chlopiec wstal i pomachal do Syriusza, a ten sie usmiechnal, powiedzial cos do Dumbledora i ruszyl w kierunku dwóch Gryffonów. - Witaj Harry.- rzekl z usmiechem.- I ty tez Ron. - Czesc.- odpowiedzieli chlopcy.- Nie zle miejsce dostales w Ministerstwie, nie. - No. Nie wiem jak to sie stalo, ale mam wrazenie, ze Albus maczal w tym palce. Ale dosc juz o mnie. Lepiej powiedzcie co tam u was.- powiedziawszy to usiadl obok Harry'ego. - U nas nic sie nie dzieje. - A ten troll?- zapytal mezczyzna. - Ten troll?- zapytal Ron.- Przeciez to nie jest ciekawe. - No...W gruncie rzeczy to masz racje.- mówiac to podal Ronowi dyskretnie sakiewke pelnal galeonów. Chlopiec spojrzal na niego dziwnie i próbowal oddac mu pieniadze, ale on pogrozil mu palcem i kazal schowal woreczek do kieszeni. - To dla ciebie z okazji Swiat.- powiedzial tak, aby tylko Ron go uslyszal. - No chlopcy. Musze juz isc i porozmawiac z dyrektorem. Po posilku chlopcy poszli do salonu pograc w szachy, a Ron powiedzial glosno: - Cos mi sie wydaje, ze ten rok bedzie o wiele lepszy niz wszystkie poprzednie.- powiedzial to i potrzasnal kieszenia szata, w której spoczywala cala sakiewka galeonów. Harry spojrzal na niego dziwnie, ale musial oderwac wzrok od kolegi bo on zrobil juz pierwszy ruch. -------------------- "Czarny Pan powrócił,
i teraz nikt go nie powstrzyma!" |
Merkury |
08.04.2003 13:34
Post
#13
|
KAFEL Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 136 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: Gdańsk |
Przez caly czas, który poswiecili na
granie w szachy Ron wygrywal z Harry'm, ale pod koniec przerwy miedzy
sniadaniem, a obiadem bohater pokonal swojego kolege i mówiac prosto
zbzikowal.
- Hura. Pokonalem Rona.- wrzeszczal na caly salon, az w koncu pewien Gryfon z siudmej klasy walnal w niego zakleciem: - Dretwota.- powiedzial, a Harry;ego odrzucilo na drugi koniec pokoju wspólnego. - Co ty sobie myslisz?- krzyknal na chlopaka Ron.- Jesli chcesz sie bawic w pojedynki do stan do uczciwej walki, a nie strzelaj w plecy. - Pojedynek? Hmm... Wiesz co Weasley wyzywam cie na pojedynek.- rzekl z paskudnym usmiechem, Ronowi pozostalo tylko przelknac glosno sline. - Tu i teraz.- powiedzial Gryfon. - Tu i teraz?- zapytal przestraszony chlopiec. - Co Weasley, strach cie oblecial? - Nie, ale jesli chcesz walczyc z nim to musisz tez walczyc ze mna.- powiedzial Harry wstajac i masujac sobie zebra. - Ty tez chcesz dostac w leb, Potter? - On na pewno nie chce tlusciochu.- powiedzial Dean i razem z Semusem stanal obok Harry'ego i Rona. - Co? Czterech na jednego?- zapytal Gryfon, a chlopcy zobaczyli, ze w jego oczach pojawil sie strach. - Siedmiu, kolku.- dodal Fred i wraz z Georgem i Leem podeszli z drugiej strony. - Do was nic nie mam.- rzekl zlekniety mlodzieniec. - Ale masz do Rona i Harry'ego.- powiedzial Dean z ogniem w oczach. - A kto zaczyna z nimi zaczyna, takze z nami.- rzekl Leei wyjal swoja rózdzke, a inni zrobili to samo. - I co spaslaku, teraz sie bojisz, co.- powiedzial Semus celujac w glowe chlopca, ale w tym momencie do salonu wszedl Syriusz i Aethernus, a za nimi Bunny.- dziewczyna Deana. - Czesc Dean.- krzyknela do chlopca, a ten zaczerwienil sie i tylko burknal niewyraznie: - Czesc Bunny. - Co tu sie dzieje?- zapytal Syriusz, który dostrzegl, ze Harry i jego przyjaciele celuja w Gryfona stojacego na srodku salonu. - Czy wy robicie tu jakis turniej?- zapytal podejrzliwe Aethernus. - Nie panie profesorze, ale on obrazil Harry'ego i Rona.- rzekl niesmiale Semus. - Aha. Wiec ja wyzywam cie na pojedynek, spaslaku.- powiedzial profesor z nienawiscia w oczach. - Ja nie moge pana uderzyc zakleciem.- powiedzial przerazony. - Tak, a to niby czemu? - No bo nie chce wyleciec ze szkoly. - Jako minister magii obiecuje, ci ze nie zostaniesz wyrzucony z Hogwartu.- powiedzial z powaga Syriusz. - Panowie, panie.- powiedzial Lee.- Zaczyna sie turniej miedzy profesorem Aethernusem, a spaslakiem. - Nie truj.- powiedzial Syriusz. - Przekraszam panie ministrze. Nagle do pokoju wspólnego weszla dziewczyna Aethernusa-Atlashia. - Witaj Aethernusie.- powiedziala z promiennym usmiechem. - Syriuszu. Przeciez ona jest ze Slytherinu.- zaperzyl sie Harry. - No i co z tego. - Nic, nic. - Na kolacje przyjedzie moja narzeczona.- powiedzial Syriusz lekko sie rumieniac. - I pewnie chcesz zebym byl dla niej mily co?- zapytal chlopiec, a jego ojciec chrzestny pokiwal glowa. - Aethernusie, móglbys chwile poczekac bo chcialbym przyprowadzic Taj. - Dobra, ale sie pospiesz bo mam wrazenie, ze ten gnojek zaraz narobi w galoty.- rzekl profesor z pokretnym usmieszkiem. Kiedy wszystkie dziewczyny i chlopcy z Gryffindoru i nie tylko usiedli na fotelach, a pojedynek mial sie zaczac do pokoju wspólnego przez otwarty portret wszedl Sonar i Vitari. - Co tu sie dzieje? - Nie twoja sprawa Sonar.- odpowiedzial mu Ron. - Ron. Kazdy ma prawo do obejrzenia pojedynku. - Dziekuje panie ministrze.- powiedzial Sonar, objal Vitari ramieniem i poszedl do wolnego fotela w rogu. - Zaczyna sie pojedynek!!!- krzyknal Lee, a wszystcy zaczeli bic brawo. Syriusz usiadl obok Rona i Harry'ego. - To bedzie fascynujacy pojedynek.- powiedzial podnieconym tonem, a Gryfon i Aethernus uklonili sie i wyjeli swoje rózdzki. - Dretwota.- wrzasnal chlopiec. - Crucio.- krzyknal Aethernus. - Syriuszu. Chyba nie powiesz o tym w ministerstwie, co?- zapytal zaniepokojony Harry. - Nie martw sie.- powiedzial spokojnie.- Zaklecia Niewybaczalne juz sa legalne i kropka. - Mówisz serio???- zapytal Ron. - Absolutnie. - Czyli nie mamy sie o co bac? - Nie, ale siedzcie cicho bo chce obejrzec pojedynek. Gryfon nadal turlal sie po podlodze, a Atlashia krzyknela do nareczonego: - Zdejmij to zaklecie bo go zabijesz. - Jak chcesz.- rzekl Aethernus, a kiedy zdjal czar chlopiec rozlozyl sie plackiem na czerwonym dywanie. - Wstawaj bekonie.- wrzasnal Dean.- Nie udawaj, ze zemdlales. - Dean.- powiedziala Bunny.- Daj mu spokuj. I tak juz mocno oberwal. - No dobrze. - No, a teraz siadaj i patrz na walczacych. - Nie moge usiasdz bo ty bedziesz stac.- rzekl.- Ty usiadz. - Usiade ci na kolanach.- powiedziala z usmiechem. - Jesli tak no tousiade.- rzekl Dean i oblal sie rumiencem, kiedy Bunny usiadla na jego kolanach. Nagle do pokoju wspólnego wszedl Snape, a kiedy ujrzal walczacych ze soba krzyknal: - Teraz przesadziles Aethernus. Jeszcze dzis opuscisz Hogwart. - Obowiam, sie ze nie masz racji Severusie.- powiedzial Syriusz. - Wiec i ty tu jestes. Znakomicie.- rzekl Snape z ogniem w oczach. - Jestem, tu ale wiedz, ze Dumbledor nie wyzuci Aethernusa ze szkoly. - A to niby czemu? - Bo ja jestem nowym Ministrem Magii i to ja zorganizowalem ten pojedynek, a teraz jesli chcesz to usiadz sobie wygodnie i poogladaj. Snape mimo tego, ze nie nawidzil Syriusza musial usadowic sie na krzesle bo nie wypadalo odmówic ministrowi. - Dzien dobry panie profesorze.- powiedziala Atlashia. - Zalerzy dla kogo.- rzekl Snape oblesnym tonem. - Syriuszu czy moge go zabic?- zapytal Aethernus przyjaciela. - Wolalbym nie. - Przeciez pani Pomfrey ma lek na to zaklecie. - Reczywiscie. Jak moglem zapomniec. W takim razie masz moje pozwolenie. - Avada Kedavra.- Krzyknal Aethernus. Gryfon oberwawszy smiertelnym zakleciem zgial sie w pól i padl jak kloda na podloge salonu. - Nie wieze.- powqiedziala ze strachem Bunny.- On go zabil. - Teraz go zamknal w Azkabanie.- rzekl triumfalnie Snape. - Jak zwykle sie mylisz Severusie.- powiedzial spokojnie Syriusz.- Zaklecia Imperius, Cruciatus i Avada Kedavra sa juz legalne i nikogo nie mozna zamknac za urzywanie tych czarów. Kiedy Snape uslyszal zdanie wypowiedziane przez ministra zrobil mine jakby odwolano Gwiazdke, obrucil sie na piecie i wyszedl z salonu. - Harry. Ron.- zwrócil sie do nich Syriusz.- Zaniescie go do skrzydla szpitalnego. - Dobrze.- odpowiedziali chórem chlopcy. - Co z nim teraz bedzie?- zapytala z niepokojem Bunny. - W szpitae go orzywial. - Jak? Przeciez on go zabil.- powiedzial dziewczyna wskazujac palcem na Aethernusa. - Nie martw sie Bunny.- rzekl Dean, który wlasnie do nich podszedl.- Wymyslono juz eliksir na to zaklecie. - Czy to prawda?- zapytalas Bunny. - Tak.- odpowiedzial Syriusz. - No widzisz.- rzekl Dean.- Chodz. Pójdziemy na spacer. Kiedy wszystcy uczniowie sie uspokoili Syriusz powiedzial: - Do zobaczenia na kolacji. Wszystkie dzieci tylko pokiwaly glowami, a minister wyszedl z salonu. -------------------- "Czarny Pan powrócił,
i teraz nikt go nie powstrzyma!" |
Merkury |
08.04.2003 13:35
Post
#14
|
KAFEL Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 136 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: Gdańsk |
W czasie kolacji Harry i Ron czekali na
przybycie dziewczyny Syriusza az tu nagle Syriusz podchodzi do nich ze swoja
narzeczona.
- Czesc chlopcy.- powiedzial do nich.- To jest Karolina.- rzekl wskazujac na wysoka ,szczupla, ciemno wlosa blondynke. - Czesc chlopaki.- zwrócila sie do nich uprzejmym tonem. - Czesc.- dpowiedzieli. - Slyszala Harry, ze Syriusz jest twoim ojcem chrzestnym. Czy to prawda? Bohater pokiwal glowa na "tak", a Karolina usmiechnela sie. - No to narazie chlopaki.- powiedzial Syriusz i zaprowadzil narzeczona do stolu nauczycielskiego, aby przedstawic ja nauczycielom i dyrektorowi. - Nie zla, co Ron?- zapytal Harry. - Niom.- odpowiedzial przyjaciel.- Co ja bym dal, zeby miec dziewczyne. Nagle do chlopców podeszla Taj i zapytala Harry'ego czy ma czas, aby z nia porozmawiac. - A o czym?- zapytal. - To tajemnica i nie chce, zeby ktos sie o tym wiedzial prucz nas.- odpowiedziala zerkajac z ukosa na Rona, który sie jej przygladal. - No dobrze, ale chce potem tu wrócic.- rzekl Harry i wstal od stolu. - Zaraz wracam Ron. - Tak. Jasne. Na korytarzu Taj zaczela wypytywac chlopaka czemu miedzy nimi nie jest tak jak dawniej. - Nie wiem.- powiedzial Harry.- Tak sie zlorzylo. - Jesli chcesz, zebym nadal byla twoja dziewczyna to musisz teraz ze mna pójsc do salonu i sie calowac.- powiedziala z usmiechem goblina. - Ale Ron... On tam na mnie czeka... - Wybieraj, albo ja, albo on. - No dobrze choc, ale nie na dlugo.- powiedzial Harry, wzial ja na rece i zaniusl do wiezy Gryffindoru. - Dean! Nie widziales Harry'ego? - Widzialem. Szedl do wiezy z Tajemnicza. - Aha. Dzieki.- odpowiedzial Ron, wstal i ruszyl w kierunku wyjscia. - No pewnie.- powiedzial ze zloscia.- Znowu sie zaczyna. Kiedy byl juz w polowie schodów zobaczyl jak Aethernus i Atlashia wychodza z Wielkiej Sali bardzo soba zajeci. - Moze pójdziemy do twojego gabinetu?- zapytala. - A po co?- zdziwil sie mlodzieniec, a kiedy Atlashia spojrzala na niego od razu zrozumial o co chodi. - W takim razie prosze bardzo. Panie przodem. - Co tu sie do diabla dzieje? Mam nadzieje, ze Hermiona nie wazy juz tego Eliksiru Milosci.- powiezial do siebie i ruszyl do góry w kierunkiu salonu Gryfonów. Po wojsciu do cieplego salonu Gryfonów Ron odrazu zobaczyl Harry'ego i Taj calujacych sie w rogu pokoju. - Dzieki, ze wróciles.- rzucil ze zloscia. - Ron?- zdziwil sie chlopiec i natychmiast wstal. - Czemu juz wruciles? - Bo kolacja sie skonczyla tluku.- powiedzial. - Tak? No to troche mi zlecialo.- odrzekl z zaklopotaniem Harry. - Troche? Troche? Stoje tu od pól godziny i jak widze ty nawet nie miales zamiaru wrócic do Wielkiej Sali. - Ron to nie moja wina.- powiedzial Harry bez zastanowienia. - Jesli nie twoja to czyja?- zapytal rudy chlopak, a kiedy odpowiedzialo mu milczenie to dodal ze zloscia: - Uwarzam, ze powinnismy zakonczyc nasza znajomosc tu i teraz. - Nie. Ron. Wszystko ci wytlumacze.- powiedzial z zaniepokojeniem Harry. - A co tu jest do tlumaczenia?- krzyknal Ron. - Dasz mi ostatnia szanse? - Nie wiem.- odpowiedzial z zastanowieniem.- Musze sie zastanowic. Kiedy chlopak skonczyl Harry otarl czolo i podszedl do przyjaciela z wyciagnieta reka i zapytal: - To jak? Zgoda? Ron zastanawial sie przez dluzszy czas, ale w koncu uscisnal wyciagnieta dlón kolegi. - Niech ci bedzie, ale to jest twoja ostatnia szansa. - Dzieki.- odpowiedzial Harry i obaj wyszli z salonu, a kiedy byli na schodach Taj podbiegla do Harry'ego i zapytala: - A kiedy skonczysz ze mna? - Co? Calowanie? - Tak.- odpowiedziala piekna dziewczyna. - Moze pózniej.- odpowiedzial chlopak i z Ronem udal sie w kierunku gabinetu Aethernusa. Pod drzwiami obaj uslyszeli glosu dwuch osób i natychmiast doszli do wniosku, ze to Aethernus i Atlashia sa w gabinecie i na pewno nie chcieli by im przeszkadzano. - Ciekaw jestem co oni tam robial.- powiedzial Ron do Harry'ego, a kiedy ich oczy sie spotkaly obaj wybuchneli smiechem. Po drodze do Wielkiej Sali spotkali Deana i Bunny, którzy równiez byli bardzo zajeci soba. - Widziales?- zapytal naburmuszony Ron.- Nawet nam nie powiedzieli "czesc". - No i co z tego? - Nic.- odpowiedzial.- Tak tylko powiedzialem. - Ciekawe gdzie jest Syriusz i Karolina. - Pewnie u Dumbledora.- rzekl Ron. - Chyba masz racje. Moze tam pójdziemy?- zaproponowal. - Dobra, ale teraz musze ci sie odplacic. - Coooo? - Rictusempra.- krzyknal chlopiec, a Harry zostal uniesiony w powietrze, a potem calym ciezarem runal na zimna posadzke bolesnie obtlukujac sobie siedzenie. - Teraz jestesmy kwita i mozemy isc do Dumbledora.- powiedzial z usmiechem. - No dobra, ale nastepnym razem wyzwij mnie na pojedynak, a nie wal w plecy bez zapowiedzi. - Postaram sie.- odpowiedzial Ron i obaj udali sie do posagu kamiennej chimery. Kiedy Harry i Ron staneli przed kamienna chimera spojrzweli na siebie i powiedzieli jednoczesnie: - Jakie jest haslo? - Nie wiem.- odpowiedzial Harry. - Ja tez.- odrzekl Ron. - No to musimy poprubowac.- stwierdzil czarno wlosy chlopiec.- Mamy jedna wskazówke. - Jaka? - Dumbledore lubi slodycze. - No i co z tego? - Zastanów sie tluku.- rzekl ze zloscia Harry.- Jego hasla to zawsze nazwy róznych slodyczy. Przez pietnascie minut obaj na zmiane wymieniali nazwy slodkosci i przysmaków. - Czekoladowa zaba. - Cytrynowy sorbet. - Guma Droplesa. - Czekoladowy blok. Az w koncu Ron powiedzial bez entuzjazmu: - Fasolki wszystkich smaków.- i ku zdziwieniu chlopców chimera ozyla i odskoczyla w bok ukazujac przejscie, w którym widnialy piekne ruchome schody. Obaj weszli na nie i natychmiast stopnie zaczely sie przesówac w góre. Przed pieknymi, debowymi drzwiami chlopacy zeszli ze schodów i zastukali w nie zlota koladka. Drzwi otworzyly sie, ale nikogo tam nie bylo. Powoli i bardzo ostroznie Harry i Ron weszli do okraglego gabinetu i zajeli sie ogladaniem przedmiotów i obrazów ze starymi dyrektorami Hogwartu. Nagle z robu pokoju dobieglo ich geganie i obaj odwrócili sie natychmiast. Na zlotej rzerdzi siedzial feniks dyrektora- Fawkes. - Ron pamietasz Fawkesa prawda. - Tak. - Dobra. Skoro nikogo tu nie ma to mozemy stad wyjsc. Przyjdziemy tu pózniej.- powiedzial Harry i zmierzajac ku drzwiom spojrzal na Rona, którego oczy utkwione byly ponad ramieniem Harry'ego. - Co ci jest?- zapytal. - Nic mu nie jest.- odpowiedzial mu jadowity glos, a chlopiec natychmiast sie odwrócil i stana twarza w twarz z mistrzem eliksirów. Ron podszedl do Harry'ego i obaj jednoczesnie przekneli glosno sline. -------------------- "Czarny Pan powrócił,
i teraz nikt go nie powstrzyma!" |
Bunny_Kou |
08.04.2003 13:37
Post
#15
|
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 51 Dołączył: 08.04.2003 Skąd: Z Kinmoku (gwiazdki Seiyi^^) |
heh.. wlasnie wstawiles mojego ulubionego
parta ^^^
Dobra.... ja poczekam- wstaw wszystko i przede wszystkim napisz cos nowego OK? -------------------- Olałam to forum.... nie ma mnie..
|
Merkury |
08.04.2003 13:38
Post
#16
|
KAFEL Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 136 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: Gdańsk |
- No, no, no.- powiedzial Snape z
jadowitym usmiechem.- "Slynny Harry Potter i jego towarzysz
Weasley." Co tu robicie?
- Przyszlismy, zeby porozmawiac z dyrektorem.- odpowiedzial Ron. - Taak? Przeciez dyrektora tu nie ma. - Tez to zauwarzylismy.- mruknal Harry pod nosem. - Co powiedziales Potter?- zapytal szybko Snape. - Nic, panie profesorze. - Teraz, kiedy zlapalem was na goracym uczynku moge was pomeczyc zakleciem Cruciatus.- rzekl z usmieszkiem wyciagajac rózdzke. - Expelliarmus. - Co do...- zaczal Snape, ale nie zdazyl skonczyc bo wyladowal na przeciwleglej scianie pokoju i osunal sie po niej nieprzytomny. - Aethernus? - Tak Harry.- odpowiedzial nauczyciel i wszedl do gabinetu z Atlashia. - Milo cie widziec.- powiedzial Ron i wyciagnal do niego dlon. - Ciebie tez.- odpowiedzial uscisnawszy dlon chlopca. - Widze, ze nie lubisz Snape'a.- zauwazyl trafnie Harry patrzac na lezacego pod sciana mistrza eliksirów. - Jakbys zgadl.- odpowiedzial Aethernus z pokretnym usmieszkiem. - A co u ciebie?- zapytal Harry Atlashie. - Nic ciekawego.- odpowiedziala dziewczyna. - No... A co...- zaczal Ron, ale przerwal kiedy dostal kopa od Harry'ego. - Co co?- zapytala zywo Atlashia. - Nic.- odrzekl wymijajaco Ron. - Aha.- odpowiedziala zawiedziona dziewczyna. - Skoro Snape juz "spi" to moze stad wyjdziemy? - Dobra.- zgodzila sie trójka i wszystcy wysli z gabinetu Dumbledore'a zostawiajac nauczyciela rozlozonego pod sciana. Na dole Harry i Ron zaczeli dziekowac Aethernusowi za ocalenie skór: - Dzieki. - Wlasnie. Gdyby nie ty to bysmy sie tam wili po podlodze. - Nie ma za co.- odpowiedzial mile polechtany mlodzieniec.- Przeciez jstesmy kumplami no nie. - Zgadza sie. Jeszcze raz dzieki. - No. A teraz was zostawimy sam na sam.- dodal Ron i póscil oko do Atlashii. - O co mu chodzilo?- zpytala zdziwiona. - Nie mam pojecia.- odpowiedzial krzyzujac palce w kieszeni szaty. - To moze pójdziemy do ciebie? - Jesli chcesz.- odpowiedzial, a potem wzial ja na rece i poszedl do swojego gabinetu. W cieplym i schludnym pokoju wspólnym Harry i Ron zobaczyli, ze wszystcy Gryfoni zgromadzili sie wokól tablicy ogloszeniowej. - Co tu sie dzieje?- zapytal Harry'ego Ron. - A skad mam wiedziec?- odpowiedzial ironicznie. - Moze pójdziemy i zobaczymy o co chodzi?- zaproponowal chlopiec. - Panie przodem.- powiedzial Harry i z uklonem wskazal droge do tablicy. - Bardzo smieszne.- odrzekl Ron i poszedl w kierunku ogloszenia. "PRAGNIEMY PRZEKAZAC SZNOWNYM UCZNIOM, ZE JUZ JUTRO O GODZINIE 20.00 W WIELKIEJ SALI ODBEDZIE SIE PIERWSZE SPOTKANIE CZLONKÓW KLUBU AURORÓW. JEZELI KTOS NIE BEDACY CZLONKIEM PRAGNALBY SIE ZAPISAC TO NIE MA ZADNYCH ZAKAZÓW. ZAJECIA POPROWADZA PROFESOR AETHERNUS, MINISTER MAGII SYRIUSZ BLACK ORAZ WSPANIALY AUROR SZALONOOKI MOODY. SERDZECZNIE ZAPRASZAMY" - To co Harry? Pójdziemy? - No pewnie, ze tak. Przeciez ostatni Klub Pojedynków byl w drugiej klasie. - To bedzie Klub Aurorów.- powiedzial Ron. - No i co z tego?- zaperzyl sie Harry.- Przeciez nie ma róznicy. - Ok. Ciekaw jestem co tam bedziemy robic. - Uczyc sie zaklec i przeciw zaklec.- uslyszeli glos. - Czego chcesz?- zapytal Ron Hermione, która wlasnie do nich podeszla. - Chce wam powiedziec, ze jezeli ktos taki jak wy ma zamiar na to pójzdz to nie ma tam szans. - Szans, na co? - Na przejscie eliminacji.- odpowiedziala zdumiona. - Skad o tym wiesz?- zapytali chlopcy. - Bo ja jestem czlonkiem Klubu Aurorów. - COO? - TO. I nie rób takiej miny bo wygladasz jak szympans.- powiedziala i odszla. - Nie wieze. - Ja takze. - Wiesz co Harry? - Co? - Powinnismy pójsc do jakiejs pustej klasy i uczyc sie zaklec. - Chyba masz racje. Ja ide po peleryne, a ty wez ksiazki z zakleciami.- odpowiedzial Harry i popedzil do dormitorium po swa cudowna peleryne-niewidke. Po okolo kwadransie chlopcy znalezli pusta, ciemna i zimna klase. - Ta jest dobra.- mruknal Ron.- Wchodzimy. Kiedy juz znalezli sie w srodku zrzucili peleryne, wyczarowali stól, polozyli na nim ksiazki, rózdzkami rozpalili w kominku i rzócili sie na fotele. - No to od czego zaczynamy?- zapytal Ron. - Moze od...- zaczal Harry, ale zamilkl bo uslyszal za drzwiami jakis halas. - Szybko. Pod peleryne.- powiedzial i obaj ukryli sie pod plaszczem, a kiedy stopa Harry'ego zniknela pod peleryna zobaczyli, ze drzwi sie otwieraja. -------------------- "Czarny Pan powrócił,
i teraz nikt go nie powstrzyma!" |
Bunny_Kou |
08.04.2003 14:09
Post
#17
|
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 51 Dołączył: 08.04.2003 Skąd: Z Kinmoku (gwiazdki Seiyi^^) |
heh.. no to doszlismy do punktu wyjscia
Sa juz wszystkie stare party a z tego co wiem, to jutro albo w czwartek powstana nastepne -------------------- Olałam to forum.... nie ma mnie..
|
Merkury |
09.04.2003 14:59
Post
#18
|
KAFEL Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 136 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: Gdańsk |
- Jesteś pewna, że coś słyszałaś,
kochana?- usłyszeli głos, a po chwili ukazała im się facjata
Filch'a.
- Cholera. - Co znowu?- zapytał Rona Harry. - Zostawiliśmy książki na stole.- odpowiedział zdenerwowny. - Najwidoczniej jakiś nauczyciel ty był. Chodź kochana, musimy sprawdzić resztę zamku.- rzekł Filch to kocicy i wyszedł z pomieszczenia. - Uff.- Harry wypuścił głośno powietrze.- Mieliśmy szczęście. - No. Jak nigdy. Od teraz musimy być ostrożniejsi. Po dwóch godzinach ćwiczeń obaj chłopcy z piachem w oczach postanowili, że skończą i pójdą się położyć. Kiedy już znaleźli się w dormitorim, nie przebierając się położyli się do łóżek i zasnęli. Rano Harry i Ron z worami pod oczami ruszyli na śniadanie. Pomimo tego, że po wczorajszym ćwiczeniu byli zmęczeni i niewyspani cieszyli się, że teraz mają jakieś szanse, aby dostać się do Klubu Aurorów. Kiedy chłopcy zajęli swoje miejsca przy stole Gryffindoru do Wielkiej Sali weszły trzy osoby: profesor Aethernus, Syriusz Black oraz słynny auror Szalonooki Moddy, a gdy zobaczyli ich inni uczniowie rozległy się głośne brawa i okrzyki radości. Profesor tylko pokiwał głową, minister uśmiechną się do wszystkich studentów natomiast Moody rzucił dzieciom spojrzenie, które sprawiło, że wszystcy zamilkli i zajęli się jajecznicą na bekonie. Kiedy trója zajęła miejsca przy stole nauczycielskim profesor Dumbledore zajął rozmową ministra magii. - Mam nadzieję, że ten Klub będzie lepszy od tamtego w drugiej klasie.- powiedział Semus, który siedział na przeciwko Rona. - Napewno. Przecież Lockhart to był oszust, nie.- odrzekł Dean siedzący obok Semusa. - Nie prawda.- zaperzyła się Hermiona, która przysłuchiwała się rozmowie.- Po prostu nie daliście mu szansy, aby pokazał to co umie. - Co ty chrzanisz?- zapytał zdziwiony Dean. - To ty nie wiesz o tym, że ona się kocha w tym patałachu? - Nie wiedziałem, ale skoro wiem to moge zacząć się śmiać.- powiedział Dean i zaczął się śmiać tak mocno, że spadł z ławy i gruchną o posadzkę, a zaraz za nim spadł talerz z jajecznicą. - Co tu się dzieje Thomas?- zapytała chłopca profesor McGonagall. - Nic pani profesor.- odpowiedział, podniusł się z zimnej posadzki i otrzepał się z kurzu. - I tak ma być. - Już nie mogę się doczekać 20.00, a ty? - Ja także.- powiedział Harry i zaczął grzebać bez entuzjazmu w jajecznicy. -------------------- "Czarny Pan powrócił,
i teraz nikt go nie powstrzyma!" |
Bunny_Kou |
09.04.2003 15:51
Post
#19
|
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 51 Dołączył: 08.04.2003 Skąd: Z Kinmoku (gwiazdki Seiyi^^) |
heh fajne
Tylko jak na moj gust mogloby byc dluzsze- kurde co ma byc o tej 20.00?? No móww !!!! -------------------- Olałam to forum.... nie ma mnie..
|
Abaska |
11.04.2003 22:53
Post
#20
|
Uczeń Hogwartu Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 240 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: a nie wiem, tak z powietrza. Płeć: Kobieta |
Masz fajniutkie pomysly, ale troszke za
szybko przechodzisz od jednego do drugiego. I do tego co cie, jakas mania
napadla na to lizanie na korytarzach?? Ciagle tylko: byli zajeci soba...
Niemalo czasu mi zajelo, zeby to przeczytac...I tak w ogole, to co z tymi z
Durmstrangu???? Co z Hagridem? Mial przeciesh wyzdrowiec po tygodniu... W
jaki sposob Syriusz zostal Ministrem Magii bez przechodzenia ze szczebla na
szczebel?? Czemu jush nie jest scigany?? Czemu, Czemu... CZEMU??!!
Chyba sie troszke w tej calej fabule pogubiles ^^ I dlaczego Hermi
pogniewala sie na Rona i Harry'ego? Jakas taka apatyczna siem stala... I
w ogole rzadko o niej piszesz... POPRAW MI SIE TU!!
-------------------- uhm.
|
Aethernus |
12.04.2003 19:28
Post
#21
|
Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 2 Dołączył: 11.04.2003 |
gdzie tam za mało o hermionie? Zamało o
Elias i o mnie =P
|
Abaska |
12.04.2003 20:39
Post
#22
|
Uczeń Hogwartu Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 240 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: a nie wiem, tak z powietrza. Płeć: Kobieta |
No, wiesh, Aethernus... O Tobie to akurat
jest duzo... Prawie caly fick jest poswiecony twojej osobie <p.
tytul>. Chyba ze chodzi ci o ciebie i o elias jako pare, a tu jush inna
para kaloszy
P.S. Merkury, co z tym pisaniem?? Opusciles siem... -------------------- uhm.
|
Abaska |
12.04.2003 20:41
Post
#23
|
Uczeń Hogwartu Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 240 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: a nie wiem, tak z powietrza. Płeć: Kobieta |
Acha, Bunny, Merkuremu chyba chodzi o ten
Klub Aurorow z ta 20.00. A jak nie, to jush nie wiem
-------------------- uhm.
|
Merkury |
12.04.2003 21:10
Post
#24
|
KAFEL Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 136 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: Gdańsk |
Jeśli chodzi o pisanie to nie zbyt mam
czas.
A jeśli chodzi o 20.00 to Abaśka ma rację. O tej godzinie odbędzie się Klub Aurorów. Mam wrażenie, że niektórzy ze starego forum nie pamiętają mojego ficku. Mam nadzieję, że znajdę czas na next part w niedzielę wieczorkiem. -------------------- "Czarny Pan powrócił,
i teraz nikt go nie powstrzyma!" |
Aethernus |
13.04.2003 12:54
Post
#25
|
Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 2 Dołączył: 11.04.2003 |
Marek odwal sie od mojej buzki łaskawco
co?
|
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 01.11.2024 00:46 |