Harry Potter i Aethernus
Pewnego dnia Harry wraz z Ronem jechali do szkoly. Podczas ich
rozmowy na temat quidditcha drzwi przedzialu nagle sie otworzyly i weszla do
niego wysoka postac. Czlowiek odchylil kaptur i oczom chlopców ukazal sie
mlodzieniec, który mial do szaty przyszyta naszywke z imieniem. Harry
zapytal go:
-Jak masz na imie?
-Aethernus-odpowiedzial mlodzieniec
-Do której klasy idziesz w budzie?- zapytal Ron
-Ja nie jestem
uczniem, tylko nauczycielem- odpowiedzial Aethernus
-Taa...pewnie...A ja
jestem MUGOLEM- powiedzial Harry
-Myslcie jak chcecie ja musze isc.
Postac zarzucila kaptur i wyszla z przedzialu. Kiedy Ron zamknal drzwi
obaj zaczeli sie smiac. Okolo godziny dwudziestej cala szkola zebrala sie w
Wielkiej Sali, aby rozpoczac uczte i poznac nowych nauczycieli. Przy stole
Gryffindoru slychac bylo bardzo glosne rechotanie poniewaz caly dom wiedzial
juz o rozmowie Harry'ego i Rona z Aethernusem.
-"Ja nie jestem
uczniem, tylko nuczycielem"...Hahaha...Juz mu wierze- powiedzial Semus
-Ty Harry, jak wygladal ten gosc?- zapytala Lavender
-Mial takie
dlugie, biale wlosy mniej wiecej do pasa.- powiedzial Ron
-Czy wygladal
tak jak ten obok Dumbledora?
-Ja nie moge. Harry patrz, to ON.
Rzeczywiscie. Obok dyrektora Hogwartu siedzial Aethernus. O godzinie
dziesiatej wszystcy uczniowie rozchodzili sie do swoich domów. W czasie
chodzenia po zamku Ron i Harry rozmawiali o dziwnym przybyszu.
-Ciekawe
czemu dyrcio nie powiedzial nam czego on bedzie uczyc.- powiedzial Harry
-No wlasnie. Morze ten caly Aethernus kitowal, ze jest nauczycielem.
-Morzliwe, ale jesli nawet wciskal kit to czemu siedzial przy stole
-nauczycielskim?
-Czy ja wiem. Moze przekupil Dumbledora?
-Raczej nie. On by sie nie dal przekupic.
-No nie wiem. Za
odpowiednial sumke, Kazdy jest przekupny.
-Mozliwe, ale on chyba taki
nie jest.
Rano Harry i Ron wstali wczesnie i poszli na sniadanie, a skoro
byla to sobota obaj postanowili odwiedzic Hagrida. W jego chacie zastali
Aethernusa, który pograrzony byl w rozmowie z nim na temat dalszego uczenia
sie Hagrida w Hogwarcie.
-Mówisz serio?- spytal olbrzym
-Oczywiscie-
odpowiedzial Aethernus
-No...to...od kiedy mogie zaczac?
-Od
poniedzialku. Twoja pierwsza lekcja to bedzie transmutacja.
-Bardzo
fajnie. Moze w koncu bede mógl legalnie uzywac czarów- powiedzial Hagrid ze
lzami w oczach.
-Szkoda, ze mój tatus tego nie zobaczy- dodal po chwili
po czym halasliwie wydmuchal nos.
Aethernus porzegnawszy sie z Hagridem
wyszedl z jego domku.
Kiedy drzwi chaty sie zamknely, Harry i Ron
natychmiast obrzucili przyjaciela pytaniami:
-Skad go znasz Hagridzie?
-Kim on jest?
-Skad pochodzi?
-Spokojnie, spokojnie- powiedzial
Hagrid.
-Znam go od wczorajszej uczty. Nie wiem skad wiedzial, ze mnie
wyrzucono, ale bardzo sie ciesze, ze bede mógl wreszcie ukonczyc szkole.
-A kim on jest w Hogwarcie?- zapytal Harry
-Do konca nie wim, ale
chyba kims w rodzaju...hmmm...korepetytora.
-Korepetytora???- zapytali
chórem chlopcy.
-Tak. Bedzie pomagal innym nauczycielom w nauce.
-Wiec jednak nie klamal- powiedzial Ron.
-Najwidoczniej.
-A co
was tak interesuje ten Aethernus?- zapytal olbrzym.
-Nie interesuje nas,
ale rozmawialismi z nim w pociagu- powiedzial Harry.
-A o czym?-
-O
niczym ciekawym.- powiedzial wymijajaco Ron.
-No...skoro tak mówicie, to
chyba tak jest.
-No wlasnie, a jak narazie do zobaczenia Hagridzie.
-Taaa...nara- odpowiedzial zdziwiony olbrzym.
Po powrocie do szkoly
chlopcy bedacy w drodze do gabinetu Dumbledora spotkali Hermione, która
wracala z biblioteki. Ron zobaczywszy dziesiatki ksiazek zaczal sie smiac:
-Hahaha. Jeszcze nie bylo lekcji, a ty juz sie uczysz.
-Tak, a co,
dziwisz sie? Przeciez ja zawsze sie duzo uczylam.
-Tak, to prawda, ale
czasami troche przesadzasz- powiedzial ostroznie Harry.
-No trudno.
Myslcie jak chcecie, ale wam powiem, ze Aethernus chce was widziec.
-Chyba ma wam cos waznego do powiedzenia- dodala z dziwnym usmiechem
-Czego on moze od nas chciec?- zapytal Ron.
-Skad mam to wiedziec?
Nie jestem wrózka- odpowiedzial Harry.
Po wejsciu do gabinetu Aethernusa
nikogo nie zastali wiec pomysleli, ze Hermiona sobie z nich zazartowala i
wlasnie chcieli wyjsc kiedy nagle drzwi otworzyly sie i do pokoju wszedl
Aethernus.
-Siadajcie- powiedzial na wstepie.
Harry i Ron zapadli
sie w fotele poniewaz w jego gabinecie bylo straszniej niz w gabinecie
Snape'a.
-Doszly mnie sluchy, ze nie tolerujecie mojej obecnosci w
Hogwarcie- powiedzial mlodzieniec
-No cóz, nie zalezy mi na tym ,
abyscie mnie lubili, ale uwiezcie mi, ze wplynie to negatywnie na wasze
oceny na koniec roku.
Powiedzial to takim tonem, ze chlopcy po prostu
sie przeztraszyli.
-Widze, ze nie chcecie nic mówic... hmmm... trudno.
Pamietajcie o jednej zeczy: profesor Dumbledor jest moim starym kumplem i
powiedzial mi, abym mial na was oko- powiedzial to bardzo jadowitym glosem,
a kiedy skonczyl usmiechnal sie zgryzliwie.
-No dobrze. To wszystko co
chcialem wam powiedziec. Mozecie wyjsc.
Podczas powrotu do wiezy
Gryffindoru Harry i Ron pograzeni byli w rozmowie na temat zachowania
Aethernusa.
-Widziales jak on na mnie patrzyl?- spytal przerazony Harry.
-Taaa...Ale od kogo on sie dowiedzial, ze go nie lubimy?
-Nie wiem.
Bardzo mozliwe, ze od Hermiony.
-Tak. To jest bardzo mozliwe.
W
pokoju wspólnym Gryfonów bylo tloczno i chalasliwie poniewaz Fred i George
odpalili parenascie sztucznych ogni doktora Fillibustera.
Podczas
kolacji wszystcy uczniowie pograzeni byli w rozmowie na temat Aethernusa.
-Widzieliscie jaki on ma ladne wlosy?- zapytala Hermione jakas Puchonka
-Taak, a jaki on madry. Profesor Sprout mówila, ze pomógl zrobic jej
wywar z mandragor i nawet bez pomocu wyszlo mu to bardzo dobrze- powiedziala
Paravatti.
-O mój Boze...- powiedzial Ron. -Jak mozna sie zachwycac kims
takim???
-Nie wiem. Jestem ciekaw co one w nim widza- powiedzial Harry.
-Ja tez.
-Zobaczymy co on potrafi. Rzuce na niego zaklecie i ciekawe
jak zareaguje.
-Nie radze wam tego robic...- powiedziala Hermiona
-Tak? A to niby czemu?- zapytal Ron.
-Bo to jest najlepiej
wyszkolony czarodziej na swiecie.
-Oczywiscie, a ja jestem Super
Man'em- odpowiedzial Harry.
-Skoro nie chcecie mnie sluchac to nie ,
ale potem nie mówcie, ze was nie ostrzegalam- powiedziala Hermiona i
przesiadla sie w inne miejsce.
-Wiesz Harry moze jednak tego nioe róbmy.
-Co strach cie oblecial?- zapytal wrednie Harry.
-Nie, ale boje sie,
ze Hermiona znowu moze miec racje.
-No chyba masz racje- powiedzial
Harry i spojrzal z lekiem na stól nauczycielski przy, którym siedzial
Aethernus.
Nastepnego ranka Harry i Ron zeszli na sniadanie dosc pózno. W
Wielkiej Sali przy stolach siedzialo tylko dwudziestu uczniów. Chlopcy
szybko zjedli posilek i poszli do gabinetu Sethernusa, aby z nim pogadac.
Pod drzwiami obaj zastanawiali sie co maja mu powiedziec i w koncu Harry
zaproponowal, zeby wyzwac go na pojedynek.
-Chyba cos ci odbilo.
Przeciez on moze cie zmiesc bylejakim urokiem- powiedzial Ron, który bardzo
sie przestraszyl na mysl o pojedynku.
-To zaproponuj cos innego- odrzekl
zdenerwowany Harry.
-Wyzwiemy go na turniej szachów- powiedzial po
namysle.
-OK, ale jesli przegrasz to wtedy bedzie pojedynek.
-No...
Niech ci bedzie.
Obaj weszli do gabinetu Aethernusa. W srodku zastali
jeszcze Lupina pograzonego w rozmowie na temat Quidditcha.
-Ooo. Witaj
Harry. Dawno sie nie widzielismy- powital go Lupin.
-Ciebie, takze milo
widziec Ron.
-Tak. Dzien dobry panie profesorze- odpowiedzieli chórem.
-Co was tu sprowadza?- zapytal Aethernus.
-Chcielismy wyzwac pana na
turniej szachów- powiedzial niesmiale Ron.
-Dobrze. Przyjmuje wyzwanie-
dpowiedzial z usmiechem.
-Tylko powiedzcie gdzie i kiedy to sie
odbedzie.
-Hmm... Za tydzzien w sobote w pokoju wspólnym Gryffindoru?-
zapytal Harry
-Dobrze. Odpowiadaja mi te warunki.
-To fajnie-
odpowiedzial Ron.
-No, a teraz zostawcie nas samych, bo musimy
porozmawiac.
-Dobrze, i do widzenia.
Po wyjsciu z klasy obaj chlopcy
zgodzili sie ze soba, ze chyba Aethernus lubi ich bardziej niz wczoraj. W
pokoju wspólnym bylo cicho i spokojnie wiec Harry i Ron obwiescili
wszystkim, ze za tydzien jest turniej szachów.
-Co? Wyzwaliscie go na
pojedynek?- zapytal przestraszony Lee.
-Chyba was cos w glowy rabnelo-
powiedzial Fred.
-Wlasnie. Nie mamy z nim szans- powiedzial George.
-No trudno. Nie zaszkodzi spróbowac.
W czasie obiadu nikt sie do
Harry'ego i Rona nie odzywal. Chlopcy podejrzewali, ze to z powodu
turnieju. Przy stole nauczycielskim Aethernus rozmawiel z Hagridem.
"Pewnie w zwiazku z tym dalszym nauczaniem Hagrida"- pomyslal
Harry. "Zreszta, nie moja sprawa". Po obiedzie wszystcy uczniowie
mieli stawic sie u swoich opiekunów w zwiazku z ich planami zajec. W
gabinecie profesor McGonagal Gryfoni bardzo sie zdziwili sie poniewaz w ich
planach zajec byl tytul "Szkolenie Szczególowe".
-Co to jest,
pani profesor?- zapytal Dean.
-To jest przedmiot, który ma za zadanie
szczególowo przygotowac do tegorocznych egzaminów- odpowiedziala McGonagal.
-Aha. Nastepny przedmiot- powiedzial Semus.
-Wszystcy juz wiedza o
co chodzi? No to juz, do wiezy.
Caly dom Gryffindoru, i nie tylko
pograzony byl w smutnych myslach.
-Przeciez ten Aethernus nas zameczy-
szlochala Lavender.
-Teraz juz wiemy co on mial na mysli mówiac nam, ze
jesli nie bedzie nas lubic to wplynie to zle na nasze oceny- powiedzial
Harry do Rona.
-Najwidoczniej- odpowiedzial Ron.
Atlashia
07.04.2003 18:26
znasz moją opinię ^^
A nu nu nu
(grozi palcem
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/happy.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='happy.gif'>) zakosiłes buziunie aethernusowi... a nu nu
nu
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/happy.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='happy.gif'>
A mi się b.b.b.b. nie
podoba!!!!!!!! To jest kicz.
Straszne....dialogi są tak sztywne, że czułam jakby harry zamiast z ronem
rozawiał z miotłą...
Tajemnicza
07.04.2003 20:20
Nio Merkury! Powróciłeś! Super!
Wiem (chyba) że tio jush było. Nio napish cosik nowego a gdzie sie podziała
dziewczyna Harrego
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>. Napisz szybciutko coś bo siem mi i
nietylko mi nudziii!!!!!!!!!
Kiniulka
07.04.2003 21:20
Merkury .. hura ... Znowu tu jesteś i
znasz chyba moją opinię ... Super fick !!!!
Psychopatka
07.04.2003 21:26
Ten fick jest... no nie bede owijac w
bawelne... ZA DUZO DIALOGOW!!! i sie robi pomieszanie z
polataniem... chlopie, przedstaw wiecej akcji... opisy, odczucia... nie
wiem, wymysl cos... bo sie robi sztywno i plastikowo.
Sory za
brak polskich liter... klawiatura =(
Na poniedzialkowym sniadaniu w Wielkiej
Sali bylo wesolo i chalasliwie. Pierwsza lekcja Harry'ego i Rona bylo
zielarstwo razem z Puchonami. Po dzwonku cala klasa zebrala sie pod
cieplarnia numer trzy.
- Dzisiaj bedziemy zapoznawac sie z teoria
leczeniem roslin.- oznajmila dziarsko profesor Sprout.
- Zapewne, kazdy
z was widzial juz Wierzbe Bijaca.
- Przez nastepne szesc tygodni, kazdy
z was bedzie musial wyleczyc minimum piec roslin.
- Pani profesor-
odezwala sie Hermiona- Czy bedzie trzeba leczyc ta Wierzbe?
- Nie wiem.
- To zalezy od tego czy cos sie jej stanie czy nie.- powiedziala po
namysle.
Po tym zdaniu cala klasa odetchnela z wielka ulga. Nastepna
lkcja byla podwójna transmutacja.
- No nie!!!- krzykna ze
zloscia Ron- Czy nie mozemy miec w tym roku troche ulgi???
-
Najwyrazniej nie.
- Kurde. Mam nadzieje, ze nie zadadza nam pracy
domowej.
- Juz dzwonek. Musimy sie spieszyc.- powiedzial Harry.
W
sali od transmutacji byla juz cala klasa. Ron, Harry i Dean usiedli w
ostatniej lawce, wyjeli ksiazki i pograzyli sie w rozmowie na temat
quidditcha.
- Profesor McGonagal nigdy sie nie spóznia. Ciekawe co sie
stalo.- powiedzial Nevil.
- Nie nawijaj. Im bardziej sie spózny tym
mniej bedziemy mieli lekcji.- powiedzial Semus, ale kiedy skonczyl drzwi
sali sie otworzyly i weszla najmniej oczekiwana osoba.
- Szybko.
Pakujcie swoje rzeczy i wracajcie do dormitorium.- rzekl Snape.
- Czy
nie bedzie lekcji?- zapytala z nadzieja w glosie Lavender.
- Tak, a
teraz uciekac do wiezy. Ale juz.
W pokoju wspólnym bylo
"gesto". Wszystcy Gryfoni chcieli wiedziec co sie stalo, co sie
dzieje i co sie stanie. Nikt nie mógl wychodzic z wiezy wiec nie wiedzieli
co dzieje sie w zamku. Okolo godziny pietnastej do salonu weszla profesor
McGonagal i powiedziala, ze lekcje sa zawieszone do konca tygodnia poniewaz
w piatek do szkoly przybywa delegacja z Durmstrangu.
- Juhuuuu. Nie ma
lekcji.- krzyknal Fred i odpalil z piec lajnobomb.
- Ale od nastepnedo
poniedzialku lekcje beda przedluzone.- powiedziala opiekunka, na co
wszystkim Gryfonom usmiechy spelzly z twarzy. kiedy profesor McGonagal
wyszla z pokoju wspólnego uczniowie nie wiedzieli czy cieszyc sie z wolnego
czasu. Ostatecznie opiekunka nie powiedziala dlaczego musieli siedziec przez
tyle godzin w wiezy.
- Harry, moze pójdziemy zobaczyc co sie tak
naprawde dzieje w zamku?- zaproponowal Ron.
- Dobra, ale musimy wziac
peleryne-niewidzke.
Przyjaciele chodzac po zamku nie dostrzegli niczego
nadzwyczajnego wiec postanowili wrócic do Gryffindoru. Kiedy byli na
czwartym pietrze zobaczyli, ze wiekszosc nauczycieli przyglada sie czemus na
ziemi. Ostroznie podeszli i zobaczyli wielka dziure. Nauczyciele rozmawiwli
o jakims trollu, który wtargnal do szkoly.
- Zobaczcie. Po sladach
maczugi mozna wnioskowac, ze ten troll musial miec przynajmniej szesc metrów
wzrostu.- powiedzial Snape.
- Severus ma racje.- powiedzial spokojnie
Dumbledor.
- Czy nikt go nie widzial?- zapytal po chwili.
- Niestety
nie.- odpowiedziala profesor Sinistra.
- Wiec trzeba zabronic uczniom
walesac sie po szkole.- powiedzial z rozwaga.
- Natychmiast
poinformujemy swoich podopiecznych.- rzekla McGonagal.
- Dobrze. Prosze
was o jedna rzecz: powiedzcie im prawde.
Nauczyciele i dyrektor powoli
rozchodzili sie w swoje strony i Harry i Ron postanowili wrócic do wiezy. Po
powrocie obaj nie duzo ze soba rozmawiali, bo bardzo sie przestraszyli
slyszac o olbrzymim trollu.
- Harry.- zaczal Ron, ale nie wiedzial co
powiedziec lecz Harry wiedzial o co chodzi.
- Wiem, wiem. Nie bedziemy
sie walesac po budzie.- powiedzial i schowal peleryne gleboko do
kufra.
Przez nastepne dni Harry bardzo zalowal, ze obiecal sobie nie
walesac sie po zamku. Na kazdy posilek byli prowadzeni przez nauczycieli, a
kiedy ktos musial skorzystac z toalety musial czekac, az ktos inny, takze
bedzie musial skorzystac. Gryfoni znudzeni ciaglym siedzeniem w salonie
przygotowywali sie do turnieju szachów, uczyli sie eliksirów lub cwiczyli
zaklecie.
- Normalnie nie moge.- powiedzial Ron kiedy podczas nauki
eliksirów na jago notatki spadl kalamarz.
- Który to rzucil???- wrzasna
z calej sily.
- Ja. Przepraszam Ron, ale cwiczylem zaklecia.
- Aha.
Nastepnym razem badz ostrozniejszy.- powiedziawszy to wrzucil pergamin do
kominka i sam zaczal sie uczyc czarów. Po poludniu, do pokoju wspólnego
weszla profesor McGonagal, zeby im obwiescic, ze jutro jest wypad do
Hogsmedes. Gryfoni bardzo ucieszyli sie slyszac ta wiesc i natychmiast
pobiegli do dormitoriów szukac pieniedzy. Harry i Ron doszli do wniosku, ze
to wspaniala okazja, aby troche poweszyc. W czwartek z samego rana obaj
udajac, ze ida do sowiarni wymkneli sie z wiezy i pognali do biblioteki.
Niestety pod samymi drzwiemi spotkal ich Snape.
- No,no,no. Slynny Harry
Potter i jego towarzysz Weasly. Co tu robicie?- zapytal.
- My wlasnie
szlismy do sowiarni, panie profesorze.
- Tak? Czy profesor McGonagal nie
mówila wam, ze nie wolno chodzic po zamku bez nuczyciela?- zapytal dziwnym
tonem.
- Mówila, ale my chcielismy... no... tego...- zaczal Harry, ale
nie zdarzyl skonczyc bo Snape juz prowadzil ich do wiezy Gryffindoru.
-
Macie szczescie, ze jestem w dobrym humorze bo inaczej zaprowadzil bym was
do dyrektora.- to powiedziawszy odwrócil sie na piecie, "a czarna szata
powiewala za nim jak skrzydla nietoperza".
- Ciekawe z czego on sie
tak cieszyl?- zdziwil sie Ron.
- Czy to wazne? Nie zaprowadzil nas do
Dumbledora, nie odjal punktów i nawet nie dal szlabanu.- powiedzial Harry.
- Co prawda to prawda, ale i tak chcialbym wiedziec co go tak
ucieszylo.
W Hogsmedes Harry, Ron, Semus i Dean poszli do sklepu Zonka,
aby zakupic sobie lajnobomby i inne rzeczy. Na ulicy bylo tloczno poniewaz z
niewiadomej przyczyny do wioski zjechaly sie hordy czrownic i magów.
-
Po co oni tu przyjechali?- zapytal zdziwiony Ron.
- Nie wiem. Moze
dlatego, ze jutro przyjezdzaja ci z Durmstrangu?- powiedzial Dean.
-
Bardzo mozliwe.- podsumowal Harry.
- Zreszta, kogo to obchodzi?- zapytal
Semus.
- Yyy... Nie wazne. Chocmy do Zonka bo wszystko wykupia.
W
sklepie pelno bylo nie tylko uczniów Hogwartu, ale takze malych dzieci,
które nawet nie chodzily do szkoly. Po wyjsciu wszystcy przyjaciele mieli po
trzy woreczki lajnobomb i proszków na bekanie.
- No. Jeszcze sie udalo
cos kupic.- powiedzial zadowolony Semus.
- Taa, a teraz kto pierwszy w
Miodowym Królestwie ten jest mistrzem.
Pierwszym, który dobiegl do
cukierni byl Dean, a zaraz po nim Ron, Harry i Semus.
- Bylem ostatni
tylko dla tego, ze sznurówka mi sie rozwiazala.- powiedzial za zloscia.
- Nie wazne, wchodzimy do srodka.- rzekl Harry otwierajac drzwi.
W
tym sklepie równiez pelno bylo uczniów i innych czarodzieji. Jesli Ron nie
pomylil sie w obliczeniach to przed nimi stalo trzydziesci osób.
- Zanim
dojdziemy do lady to zabraknie owaru.- rzekl.
- Co ty. Przeciez oni maja
jeszcze cala piwnice.- powiedzial zadowolony Dean.
- Tez racja.
- No
wlasnie. Teraz sie pytam co kto kupuje?
- Ja jeszcze nie wiem.-
powiedzial Harry.
Przy ladzie kazdy z nich kupil to samo, a po wyjsciu
zauwazyli, ze zaczal padac snieg. Wszystcy zgodzili sie z Ronem, ze pójda do
Trzech Miotel, aby napic sie grzanego, kremowego piwa. W gospodzie jak
zwykle pelno bylo ludzi i magicznych stworzen. Przyjaciele usiedli przy
stole obok wielkiej choinki, a Harry poszedl zamówic piwo. Siedzacy przy
oknie Ron zobaczyl Aethernusa, który zmierzal ku gospodzie.
- Harry.-
krzyknal.- Idzie Aethernus.
- No i co z tego?- zapytal.
- Nic. Tak
tylko powiedzialem.
Kiedy Harry podszedl do stolu i postawil na nim
cztery kufle do baru wszedl Aethernus i Ludo Bagman. Obaj panowie zajeli
stól obk lady i zamówili napoje. Ron pomyslal, ze skoro Aethernus przyszedl
z Bagmanem to znaczy, ze i on musi pracowac w ministerstwie. Powiedzial o
tym Harry'emu, a on sie z nim zgodzil.
- On pewnie jest aurorem.-
rzekl.
- Mozliwe.- odpowiedzial Ron.
- Lub pracuje w tych
specjalnych oddzialach.
- Niom.- powiedzial Ron saczac swoje piwo.
Po wyjsciu z Trzech Miotel wszystcy udali sie do zamku. Sniegu napadalo
juz do pasa, a oni nie mieli kurtek. W pokoju wspólnym cala czwórka usiadla
przed kominkiem i zaczela grac w szachy. Bez zadnych watpliwosci i
sprzeciwów uznali, ze to Ron jest najlepszy.
- Skoro jestes najlepszy.-
powiedzial Harry.- To ty grasz pierwszy.
- Cooo?- zdziwil sie Ron, ale
nie mógl sie sprzeciwic wiec tylko skinal glowa.
Mijal piatek, a Ron
coraz bardziej sie denerwowal.a Harry byl tak zaangazowany w nauczenie sie
grania w szachy, ze zapomniel, zreszta nie tylko on, ze dzisiaj przyjezdza
delegacja z Durmstrangu. Po obiedzie on i Ron postanowili sie troche
rozerwac i pójsc do Hagrida. Drózka prowadzaca do jego chaty byla odsniezona
wiec starali sie isc w jak najglebszym sniegu.
Kiedy zapukali do drzwi
nie otworzyl ich Hagrid, tylko Dumbledor.
- Witajcie chlopcy.- powital
ich cieplo dyrektor.
- Dzien dobry.- odpowiedzieli z uklonem.
-
Panie profesorze,. Chcieli bysmy zobaczyc sie z Hagidem.- powiedzial Harry.
- Domyslam sie.- odpowiedzial z usmiechem.- Prosze, wejdzcie.- mówiac to
odslonil drzwi, aby ich wpóscic.
W srodku panowal zaduch i smierdzialo
jakims dziwnym plynem, który stal w przezroczystym dzbanku.
- Co to jest
panie profesorze?- zapytal Ron pokazujac na dzban.
- To jest lek dla
Hagrida.- odpowiedzial.
- Coo? Hagrid jest chory?- zapytal Harry.
-
Niestety tak.- odpowiedzial Dumbledor z zatroskana mina.
- A co mu jest?
- To bardzo zadka odmiana grypy, na która choruja tylko olbrzymy.
-
Przeciez Hagrid jest pól-olbrzymem.- zauwazyl Ron.
- Ale jego matka byla
olbrzymka, prawda?
- No... Prawda.- odpowiedzial z zaklopotaniem Harry.
- Wlasnie. Lecz nie martwcie sie, przeciez juz mamy lekarstwo, prawda?
- To bardzo fajnie.- rzekl Ron.- A kiedy Hagrid wyzdrowieje?- zapytal.
- Powinien wyzdrowiec za...hmmm... Jakis tydzien.
- To dobrze.-
powiedzial Harry.- A gdzie on jest?- zapytal spogladajac na lózko, które
bylo puste.
- Lezy w skszydle szpitalnym na sali dwa.
- Mozna go
odwiedzac?- zapytal.
- Obawiam sie, ze nie Harry. Mimo tego, ze ta
choroba dotyczy olbrzymów, ludzie, takze moga sie zarazic.- powiedzial
dyrektor.
- Wiec mozemy go odwiedzic dopiero za tydzien?- zapytal
zmartwiony Ron.
- Niestety tak. Nie martwcie sie.-powiedzial widzac, ze
Harry i Ron spuscili glowy.- Mnie tez pani Pomfrey nie chce do niego
wpuscic.
- A jesli mozna zapytac, dlaczego pan tu jest?
- Musze
zaniesc do szpitala ten lek, bo Hagrid zapomnial go wziac.- odpowiedzial z
usmiechem.
- A czy to prawda, ze dzisiaj ma przyjechac delegacja z
Durmstrangu?- zapytal niesmialo Ron.
- Tak. To prawda. To wszystko co
chcieli byscie wiedziec?- zapytal.
- Tak, panie profesorze.-
odpowiedzieli chórem.
- To bardzo dobrze. Sluchajcie.- powiedzial cichym
tonem.- czy profesor McGonagal powiedziala wam o wielkim trollu, który
buszuje po szkole?
- Tak.
- Aha. Wiec mnie posluchala. Swietnie.
Harry, Ron wiecie, ze nie mozna chodzic po szkole?- zapytal spokojnie.
-
Tak, ale przeciez my nie jestesmy w szkole, prawda?
- Prawda.-
powiedzial z usmiechem dyrektor.- Bystry z ciebie chlopak. Zobaczysz, w
przszlosci bedziesz kims wielkim.- mówiac to wzial za stolu lek, otworzyl
drzwi, powiedzial im "Do widzenia" i odszedl w kierunku Hogwartu.
Harry i Ron równiez postanowili, ze juz wróca do zamku kiedy nagle
przypomnieli sobie o Kle. Pies siedzial przestraszony pod stolem, a chlopcy
dzieki wspólnemu wysilkowi zalozyli mu smycz i wyciagneli na dwór. Po
spacerze wrócili do salonu zzebnieci i mokrzy poniewaz Kiel wpedzal ich w
najglebszy snieg.
- Ron, nie uwazasz, ze ten troll i choroba Hagrida
jest powiazana?
- Nie mam pojecia.- odpowiedzial wyzynajac skarpetke.-
Mozliwe.
- Mi sie wydaje, ze ten kto wpóscil do szkoly trolla, musial
tez podsónac chorobe Hagridowi.- powiedzial po namysle Harry.
- Czemu
tak uwazasz?- zapytal zdziwiony Ron.
- Bo tylko Hagrid móglby poradzic
sobie z tak wielkim trollem.
- Wiesz, chyba masz racje.- rzekl Ron.
Kiedy on i Harry juz wyschli poszli do dormitorium, a poniewaz byla to
godzina jedenasta to ubrali sie w pizamy i poszli spac. W nocy Harry jeszcze
dlugo myslal nad tym co powiedzial w salonie, a, ze nie mógl nic wymyslic
obrócil sie na drugi bok i usnal. Kiedy tak spal i spal przysnilo mu sie, ze
to mógl byc Voldemort, a kiedy zobaczyl obraz Voldemorta zabijajacego
Hagrida obudzil sie gwaltownie, wytarl spocone czolo i polozyl sie
spowrotem.
Bunny_Kou
08.04.2003 13:28
heh a ja koffam ten Fick
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='smile.gif'>)
Tylko brakuje mi jakos dziewczyn....
oprocz Hermiony i profesorek nie widac ich na razie
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='sad.gif'>
Czekam na moj romans z Deanem
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'>
Czółko !!!
PIIISZ Merkury pisz
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'>
Rano kiedy Harry wstal zamierzal
powiedziec Ronowi o swoim snie. W czasie drogi do Wielkiej Sali wpadl na
jakas dziewczyne, której wczesniej nie dostrzegal. Nie wiadomo dlaczego w
jego rzoladku zaczelosie cos dziac.
- Czesc.- powiedziala dziewczyna.-
Jestem Tajemnicza Monlightshadoow, ale przyjaciele mówia mi Taj.-
powiedziawszy to wyciagnela reke do Harry'ego.
- Yyyy... Czesc.-
odpowiedzial z zaklopotaniem i uscisnal jej dlon.
- Jesli szukasz
swojego przyjaciela Rona to jest w gabinecie profesora Aethernusa.-
powiedziala i poszla w kieunku swojego dormitorium, a Harry patrzyl za nia
tak dlugo dopuki nie zniknela na schodach.
- Czemu ja jej wczesniej nie
zauwazalem?- pytal sam siebie. "Przeciez ona jest taka piekna."
pomyslal i zwalil sie ze schodów. Kiedy sie podnosil ktos klepnal go w
ramien. Harry byl przekonany, ze to Ron, ale kiedy sie odwrócil zobaczyl, ze
to nie on, to byl...
- Czesc Potter.- powiedzial.
- Nie zanam cie.-
odpowiedzial chlopiec.
- Nie przedstawilem sie? Mam na imie Sonar, a to
moja dziewczyna, Vitari.
- Milo mi.- powiedzial Harry przeslodzonym
tonem.
- Widze, ze nie lubisz Slizgonów. Twój blad: Rictusempra.
Harry odlecial na dobre osiem metrów, polamal sobie okulary i co
najgorsze nie mógl sie podniesc. Gryfoni przestraszyli sie kiedy Sonar i
Vitar podchodzili do lezacego plackiem na posadzce Harry'ego.
- Co
tam Potter, ucioles se drzemke?- zapytal.
- A zebys wiedzial.-
odpowiedzial Harry.
- To spij. Nie bede ci przeszkadzac.- powiedziawszy
to kopnal Harry'ego w zebra, powiedzial innym, zeby mnie nie dotykali,
zasmial sie zimno i odszedl w kierunku lochów. Kirdy zniknal na schodach
wszystcy Gryfoni podbiegli do niego, a Taj pomogla mu wstac.
-
Dziekuje.- powiedzial Harry, a kiedy zobaczyl kto mu pomógl zaczerwienil
sie. Nagle z Wielkiej Sali wybiegl Ron, a kiedy zobaczyl poobijanego
przyjaciela ruszyl za Sonarem. Uczniowie slyszeli jakas klutnie, potem
bluzgi Rona i niespodziewanie Ron wyladowal na ziemi tak jak uprzednio
Harry.
- Ron.- krzyknal i podbiegl do niego.- Nic ci nie jest?
-
Nie.- powiedzial ze zloscia. Po czym wstal z podlogi pobiegl ponownie w
kierunku lochów i tak jak przed chwila wylecial z korytarza i calym cialem
gruchnal w posadzke.
- Ron. Daj sobie spokuj.- powiedzial Harry.- Nie
wygrasz z nim.
- Wlasnie, ze wygram, ale na pewno nie teraz.- rzekl ze
zloscia.
Na sniadaniu Harry przypomnial przyjaciolom, ze dzisiaj jest
turniej szaczów.
- To juz dzisiaj?- zapytal Dean.
- Niestety tak.-
powiedzial Ron.- A ja gram pierwszy. Kurde, czemu zaproponowalem ten
turniej?- zapytal Harry'ego.
- Poniewaz nie chciales, zebym z nim
walczyl.- przypomnial mu Harry.
- Ron, Harry, widzieliscie kiedys tego
Sonara?- zapytal Semus.
- Nie, a dlaczego pytasz?- zdziwili sie koledzy.
- Bo on jest od nas o rok starszy. Jest w piatej klasie.
- Skad to
wiesz?- zapytala Taj, która przez dluzszy czas przysluchiwala sie rozmowie.
- Od Malfoya.- odpowiedzial.
Po sniadaniu cala czwórka udala sie do
salonu, aby przygotowac sie do turnieju. Harry postanowil, ze to on pójdzie
po Aethernusa. Zdziwil sie kiedy Taj powiedziala, ze pójdzie z nim, jednak
uieszyl sie z tego bo bedzie mógl ja zapytac czy moze byc jej chlopakiem.
Kiedy powiedzial jej to o czym myslal od samego rana ona odpowiedziala
tylko: "Jesli chcesz to prosze bardzo". Harry nie mógl sie
powstrzymac, walnal czarek w jakis posag, który rozpadl sie na kawalki. Taj
usmiechnela sie i poszli dalej. Na drzwiach gabinetu profesora byla kartka.
- Co na niej pisze?- zapytala Tajemnicza.
- "Bardzo mi przykro,
ale nie moge wziac udzialu w waszym turnieju poniewaz musialem wyjechac do
Albanii. Zagramy kiedy indziej. Przepraszam, Aethernus."
- Bardzo
dziwne. Od kiedy nauczyciele wyjezdzaja do innych krajów podczas roku
szkolnego?- zdziwil sie Harry.
- Moze mial cos waznego do zalatwienia?-
powiedziala Taj.
- Mozliwe.- zgodzil sie chlopiec.
- Patrzcie,
patrzcie. Potter ze swoja dziewczyna ida poskarzyc sie nauczycielowi.
Na
koncu stal Sonar wraz z Vitari i paroma Slizgonami.
- Wiesz co Potter,
chyba dam Ci jeszcze jedna lekcje.- mówiac to wyjal rózdzke, ale Taj byla
szybsza.
- Dretfota .- krzyknela, a Sonar poprostu odlecial.
-
Dziekuje za uratowanie moich pleców.- powiedzial Harry.
- Nie ma za co.
Przeciez jestes moim chlopakiem.
Harry usmiechnal sie i oboje wrócili do
wiezy Gryffindoru.
Kiedy Harry i Taj weszli do salonu Ron
krzyknal:
- Gdzie jest Aethernus?
- W Albanii.- odpowiedzial Harry
bez emocji.
- Co z turniejem?- zapytal Ron.
- Bedzie kiedyindziej.-
odpowiedzial Herry i razem z Taj usiadl w rogu i czyms ja zaja.
- No
swietnie. Od kiedy Harry ja poznal spedza z nia wiecej czasu niz ze
mna.-powiedzial ze zloscia.
- Co dziwisz sie?- zapytali Dean i Semus.-
My tez mamy dziewczyny.
- COO???
- To. Moja jest Lavender.-
powiedzial Semus.- A moja Bunny.
- Kto?- zapytal adziwiony Ron.
-
Taka dziewczyna z Ravenclawu.
W tym momencie chlopcy spojrzeli na swoje
zegarki i rzekli:
- Narazka Ron. Musimy isc z naszymi dziewczynami na
spacer.
Kiedy to powiedzieli Semus podszedl do Lavender i cala trójka
wyszla z salonu.
- Co tu sie dzieje?- zapytal oszolomiony Ron.
-
Moda na dziewczyny.- odpowiedzial Nevil.
- Aha.
Ron bardzo
zaskoczony obecna sytuacja postanowil pójsc do wyrka. Bedac na schodach
spojrzal w kierunku Harry'ego i Taj, ale juz ich tam nie bylo.
- Za
chwile chyba pójde sie splókac.
Okolo godziny dwunastej wrócil
Harry,Taj, Dean, Lavender i Semus.
W salonie bylo cicho i spokojnie.
Cala piatka usiadla przed przygasajacym kominkiem i zaczela dyskutowac kto z
nich ma najlepsza dziewczyne.
- Ja, na to procent mam najladniejsza
dziewczyne.- zapuszyl sie Dean.
- Co ty chrzanisz.- zdziwil sie Sumus.-
To Harry ma najladniejsza.
- Mów jak chcesz, ale to moja dziewczyna jest
najladniejsza- powiedzial.
- Wiecie co wam powiemy?- zapytaly sie nagle
Lavender i Taj.
- Nie a co?- zdziwili sie chlopcy.
- Jestescie
glupi!!!- powiedzialy to, wstaly z wylenialych foteli i poszly
do swojej sypialni.
Chlopcy , takze uznali, ze jest juz pózno i poszli
do dormitorium. W sypialni, tak jak w salonie bylo cicho i spokojnie. Cala
trójka przebrala sie w pizamy
i weszla do lózek. W calym zamku panowala
cisza i spokuj tylko jedynie Filch i Ron nie mogli zasnac. W piekny
niedzielny ranek Ron nie spojrzawszy nawet na loze Harry'ego udal sie
samotnie do Wielkiej Sali. Kiedy juz sie tam znalazl zobaczyl swoich
przyjaciól, którzy calowali sie ze swoimi dziewczynami. Ron usiadl w polowie
stolu obok Nevila.
- Czesc.- powiedzial chlopiec wciagajac trzeci talesz
jajecznicy.
- Czesc.- odpowiedzial Ron bez entuzjazmu.
- Dlaczego
jestes w takim humorze?
- Nie domyslasz sie?
- Chodzi o
Harry'ego?- zapytal, a Ron skinal glowa.
- Nie martw sie. Im to
przejdzie.
- Obawiam, sie ze nie.
- Czemu?
- Przeciez oni sie
caluja.- powiedzial z odraza.
- No i co z tego? Nie tylko oni.
-
Tak, a kto jeszcze?
- Sonar i Vitari, Aethernus i Atlashia. Podawac
dalej?- spytal.
- Nie. Wez mnie nie dobijaj.
- Dobra, dobra.
Ron, który bez zapalu jadl jajecznice doszedl do wniosku, ze i on musi
miec jakac dziewczyne. "Tylko, która zechce, abym byl jej
chlopakiem?"
- Nevil. Znasz jakas laske, która nie ma chlopaka?
- Tak. Znam.
- Kto to jest?
- Ta któta wlasnie weszla.
Ron
spojrzal na drzwi i nie mógl uwierzyc wlasnym oczom. Do Sali weszla Fleur
Delacur. Piekna blondynka o niebieskich oczach. Usiadla przy stole
Gryffindoru, pomachala Ronowi i pokazala, aby obok niej usiadl.
- No
tak. Nastepny, Który ulegl milosci.- powiedzial Nevil patrzac jak Ron siada
obk Fleur i zajmuje ja rozmowa.
- Fleur czy bedziesz chodzic do
Hogwartu?- zapytal Ron willowata dziewczyne.
- Tak, a co?
- Nic.
Pytam z ciekawosci.- odpowiedzial z zaklopotaniem.
- Ty jestes w
Gryffindor, prawda?- zapytala dziewczyna.
- Tak.
- No to bedziemy w
jednym domu.
- Naprawde?- zapytal uradowany Ron.
- Tak. Chcalbys
mnie o cos zapytac, Ron?
- Yyy... Tak... Czy masz chlopaka?- zapytal
czerwieniac sie jak burak.
- Nie, ale ty mi sie podobasz.- odpowiedziala
z usmiechem.
Chlopiec nie mogac uwierzyc we wlasne szczescie rabnal w
stól Slytherinu zakleciem. Wszystcy Slizgon bardzo sie zdziwili kiedy ich
stól malo nie przygniótl uczniów do sciany. Ron zaczerwienil sie, ale bylo
to nic w porównaniu z kolorem jego twarzy kiedy Fleur pocalowala go w
policzek.
- Jesli chcesz byc moim chlopakiem to bardzo sie z tego
uciesze.- powiedzial z usmiechem.
Ron nie dbajac o pozory wyrzucil w
powietrze caly stól Hufflepuffu w powietrze razem z jego uczniami. Ron
czerwony po uszy razem z swoja nowa dziewczyna wyszedl z Wielkiej Sali, a
kiedy byli juz w polowie schodów uslyszal glosny trzask swiadczacy o tym, ze
stól Puchonów spadl juz na ziemie i roztrzaskal sie w drzazgi. Przy
portrecie Gróbej Damy spotkal Harry'ego i Taj, którzy wlasnie wychodzili
z salonu, a poniewaz byli tak bardzo zajeci soba, ze nawet nie zauwazyli
Rona i Fleur. Kiedy Ron i willa weszli juz do salonu wszystcy chlopcy
zwracali glowe w kierunku dziewczyny Rona.
- Ty Ron, ale masz
zagrzebista dziewczyne.
- Ty to masz zawsze szczescie Ron. Cholera,
odkad zyje nie widzialem takiej laski.- powiedzial Lee.
- Dzieki.
Ron nagle zwrócil sie do Fleur.
- Moglabys nie rzucac swoich czarów
na moich kumpli?- zapytal.
- No dobrze.- odpowiedziala i cofnela czar.-
Teraz lepiej?
- Tak. Duzo lepiej.- powiedzial Ron i wskazal pusty kat z
mosieznym zegarem na scianie.
- Zobacz Dean.- powiedzial Nevil.- Ron tez
ma dziewczyne.
- No i co z tego?- zapytal.
- To z tego, ze nie
bedziesz mógl sie chwalic swoja dziewczyna bo on i tak ma lepsza.-
powiedzial zlosliwie Nevil.
- Wiesz co Nevil?
- Nie.- odparl
chlopiec.
- Cos dziwnego sie tu dzieje.
- Gdzie? W Gryffindorze?
- Nie. W calym zamku.- odparl Dean.
Kiedy skonczyl zegar na scianie
wybil dziesiata, a wiekszosc Gryfonów udala sie na blonie, aby urzadzic
wielka bitwe na sniezki.
Na bitwie wiekszosc uczniów odniosla rany, a
ponad polowa lezala plackiem na sniegu. Ci którzy mogli podnosili sie i szli
w kierunku szpitala, tch którym nie udalo sie wstac o wlasnych silach trzeba
bylo tam zaniesc.
- Gdyby nie Slizgoni nikomu nic by sie nie stalo.-
zauwazyl pooptlukiwany Semus, który mial podbite oko i zlamana reke.
-
Zgadzam sie z toba.- rzekl Dean idacy za nim z wybitym zebem i rozcietym
policzkiem. Na sniegu pelno bylo krwi, zebów i kawalków ubran. W szpitalu
prawie wszystkie sale zapelnione byly narzekajacymi uczniami.
- Nie
wyjcie!- krzyczala raz po raz pani Pomfrey.- Jesli mieliscie odwage brac
udzial w tej bitwie to teraz miejcie odwage zniesc pare zastrzyków.
-
Patrz, a Harry i Ron wogle nie wyszli z zamku.- powiedzial Dean.
- Taa.
Pewnie zajeci byli calowaniem sie z Tajemnicza i ta cala Fleur.
- Pewnie
masz racje.
Jednak kiedy obaj chlopcy znalezli sie w salonie zobaczyli,
ze nikogo w nim nie ma, a kiedy sprawdzili dormitoria odniesli wrazenie
jakby ktos wytlukl wszystkich Gryfonów.
- Gdzie wszystkich wywialo?-
zapytal Fred, który dopiero co wszedl. Zobaczywszy, ze chlopcy wzruszyli
ramionami powiedzial:
- Pewnie poszli do Hogsmedes.
- Co ty.-
powiedzial Dean.- Przeciez McGonagal powiedziala byn nam o wypadzie do
wioski.
- Wiesz, ze chyba masz racje.- rzekl George.- Ale nie wazne
gdzie sa wszystcy.
- Teraz przynajmniej mamy caly salon dla siebie.-
powiedzial zadowolony Lee rzucajac na podloge charczaca glizde.
Fred,
George, Dean i Semus poszli w jego slady i nagle caly pokuj wspólny pokryl
sie smierdzacym dymem, a podloga byla obchakana przez glizdy.
Po
godzinie cala czwórka zmeczona rozrabianiem zaczela sie niepokoic o
przyjaciól. W koncu Fred powiedzial to o czym wszystcy mysleli:
- Lepiej
chodzmy ich poszukac bo jesli tu wpadnie McGonagal i ich nie bedzie to beda
mieli ogromne klopoty. Pozostawiajac salon w nieladzie i smrodzie chlopcy
wyruszyli na poszukiwanie przyjaciól.
Bunny_Kou
08.04.2003 13:32
heh o wilku mowa a wilk tu
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='smile.gif'>
Wlasnie pojawila sie Taj
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='wink.gif'>
To wstaw od razu wszystkie czesci bo
my czekamy na nowe
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'>
Nastaly Swieta, a Hogwarcie zostali sami
chlopcy oraz cztery dziewczyny: Taj, Bunny,
Vitari i Atlashia. Chlopcom
powoli wychodzilo z glowy, ze kazdy musi miec dziewczyne.
- Zreszta Ron,
po co komu dziewczyna?- zapytal Semus.
- Nie wiem.- odpowiedzial
obojetnym tonem.
- Mam wrazenie, ze to byla sprawka czarów.- dodal po
namysle.
- Chyba masz racje.
- Niech, ci którzy maja dziewczyny to
niech je maja bo ja daje se spokuj.
- Ja tez.- powiedzial Semus.- Z
dziewczynami nie mozna robic nic fajnego.
- No.
- No to dobra. Kto
gra w szachy?- zapytal wesolym tonem.
W calej szkole byly juz tylko
ctery pary: Harry i Taj, Bunny i Dean, Vitari i Sonar oraz Atlashia i
Aethernus. Na korytarzach przestalo byc romantycznie, a reszta uczniów
wracalo juz do stanu normalnosci, ale czy napewno?
Pewnego dnia Harry
spacerujac wraz z Tajemnicza i Ronem zauwazyl, ze Hermiona, której tak dawno
nie widzial, wchodi do jakiejs pustej klasy i ostroznie zamyka za soba
drzwi. Chlopiec powiedzial o tym przyjaciolom i cala trójka wpadla do sali
jak burza z piorunami, ale nie zastali w niej nikogo.
- Jak ona to
zrobila?- zdziwil sie na glos Harry.
- Moze znalazla tu gdzies tajne
przejscie?- podsunela Taj.
- Raczej nie.- powiedzial Ron.- Jesli wierzyc
Mapie Huncwotów to w tym pokoju nie ma rzadnego przejscia.
- Czemu
wierzyc?- zapytala dziewczyna.
- Niczemu.- rzekl wymijajaco Harry.
-
Pewnie weszla do innej klasy.- powiedzial przyjaciel i wyszedl na zewnatrz.
- Mozliwe, ale jestem prawie pewien, ze weszla tutaj.- rzekl Harry po
czym wzruszyl ramionami i równiez wyszedl z pokoju.
Kiedy drzwi klasy
sie zamknely spod stolu wyszla Hermiona, a w ramionach trzymala ksiazke
"Najsilniejsze Eliksir", kociolek oraz pare skladników.
- Cale
szczescie, ze mnie nie zauwarzyli.- mruknela do siebie i z nosem w ksiazce
zaczela wazyc eliksir.
- Jesli nie sporzadze Eliksiru Milosci do powrotu
innych dziewczat to szkola przestanie byc romantyczna.- powiedziala szeptem,
a kiedy skonczyla uslyszala za soba glos...
- Wiec to ty wazysz Eliksir
Milosny, tak?
Zamiast odpowiedziec na pytanie Hermiona zapytala
przestraszonyn tonem:
- Kto tu jest?
- Nie musisz tego wiedziec, ale
pokaze ci.- odpowiedzial glos.
Hermiona uslyszala, ze ktos zesliznal sie
z lawki i zmierza w jej kierunku.
- Avernatus.- powiedzial glos i oczom
przerazonej dziewczyny ukazal sie nie kto inny niz sam Aethernus.
-
Dzien dobry Hermiono.- powiedzial bardzo przeslodzonym tonem.
- O co
panu chodzi?- zpytala odsylajac ksiazke pod lawki.
- O ten eliksir,
który wazysz.- odpowiedzial jadowicie.
- Ja tu nic nie waze.- sklamala
dziewczyna.
- Tak? A te rzeczy to moze drugie sniadanie?- zapytal
wrednie.
Pierwszy raz Hermiona nie potrafila niczego wymyslic wiec tylko
spuscila glowe. Aethernus podszedl do lezacych na ziemi skladników i na
pierwszy rzut oko stwierdzil, ze to Eliksir Milosci.
- Hermiono.-
powiedzial dziwnym tonem.- Obawiem, sie ze Dumbledor bedzie zmuszony
wyrzucic cie z Hogwartu.- rzekl ze wstretnym usmiechem.
Dziewczyna
przestraszona tymi slowami zgarnela skladniki i pomknela w kierunku drzwi.
- Nie uciekniesz mi.- krzyknal Aethernus.- Expecto Rami.- zawolal
celujac w drzwi, które natychmiast zamienily sie w sciane. Hermiona, która
nie spostrzegla tego dosc wczesnie uderzyla w nia i zostala z walona z nóg,
a rzeczy, które niosla rozsypaly sie po calym pomieszczenie.
- Wingardum
Leviosa.- powiedzial Aethernus celujac w kulaca sie na zimnej posadzce
dziewczyne.- Teraz idziemy do dyrektora moja droga.- powiedziawszy to rzucil
przeciw zaklecie i wyszedl przez drzwi, które spowrotem sie
pojawily.
Przy Kamiennej Himerze Aethernus zdjal zaklecie z Hermiony i
powiedzial haslo:
- Czekoladowy Blok.
Potwór orzyl i odsunal sie na
bok ukazujac piekne, ruchome schody. Nauczyciel spojrzal na dziewczyne z
odraza i powiedzial:
- Twoi rodzice sa mugolami, prawda.
Przestraszona Hermiona tylko kiwnela glowa, a Aethernus nie mógl jej
bardziej dokuczac poniewaz staneli juz pod debowymi drzwiami od gabinetu
Dumbledora. Mlodzieniec spojrzal na uczennice i rzekl:
- Porzegnaj sie
ze szkola, glupia szlamo.- Kiedy to mówil w jego oczach plonal ogien
nienawisci.
- Prosze wejsc.- dobiegl glos z wnetrza pokoju.
Aethernus wszedl do gabinetu i wprowadzil przestraszona Hermione.
-
W czym moge pomóc?- zapytal uprzejmie staruszk zerkajac to na mlodzienca to
na dziewczyne.
- Albusie.- powiedzial Aethernus.- Przylapalem panne
Granger na wazeniu Eliksiru Milosci.
- Czy to prawda, Hermiono?- zapytal
dziewczyne dyrektor, a ona tylko skinela glowa.
- Aethernusie, prosze
cie, abys zechcial wyjsc i zostawic mnie z Hermiona.- rzekl uprzejmie
Dumbledor.
- Ale...- zaczal, a kiedy zobaczyl, ze w oczach dyrektora
plonie ogien, kiwnal glowa i wyszedl z okraglego gabinetu.
- Powiedz mi,
dlaczego to robilas?- zapytal profesor.
- Poniewaz w Hogwarcie nigdy nie
obchodzi sie Walentynek, a ja myslalam, ze kiedy w szkole bedzie pelno par
to wreszcie zacznie sie ten dzien obchodzic.- powiedziala dziewczyna i
spuscila swa glowe.
- Chodzilo ci tylko o Walentynki?- zapytal
Dumbledor.
- Tak, panie profesorze.
- Wiec najwidoczniej bede musial
spelnic twoje zyczenie.- rzekl z usmiechem, a kiedy zobaczyl, ze Hermiona
chce cos powiedziec podniósl reke i powiedzial:
- Nie martw sie. Nie
wyrzuce cie ze szkoly tym razem, ale nastepnym bede musial to uczynic.
Kiedy skonczyl porozmawial z dziewczyna na temat jej ocen i kazal wrócic
do wiezy Gryffindoru. Na dole czekal na nia Aethernus najwyrazniej bardzo z
siebie zadowolony.
- I co?- zapytal.- Idziesz zapakowac swój kufer?
- Nie.- odpowiedziala Hermiona.- Profesor Dumbledor powiedzial, ze daje
mi ostatnia sznse.
Aethernus zrobil taka mine jakby dowiedzial, sie ze
odwolali Swieta, a Hermiona z podniesiona glowa ruszyla w kierunku swojej
wiezy. W salonie nikt nie zwrócil na nia uwagi wiec postanowila pójsc po
ksiazki i troche sie pouczyc. Pod koniec kolacji Dumbledor wstal i poprosil
o uwage, a kiedy wszystcy uczniowie sie uciszyli oglosil, ze na prosbe
Hermiony w tym roku szkolnym odbeda sie Walentynki. Kiedy skonczyl cala sala
wypelnila sie oklaskami i okrzykami radosci. Uczniowie mijajacy stól
Gryffindoru zwracali sie do Hermiony:
- Dzieki, ze wyblagalas
Walentynki.
- Dzieki tobie moge napisac do pewnego chlopca. Dzieki.
Gdy Hermiona konczyla swój posilek i zamierzala wyjsc z Wielkiej Sali
wszystkie Gryfonki podbiegly do miejsca, w którym stala i zaczely ja
przepraszac. W drzwiech Ron zaczepil Harry;ego.
- Jak widac wszystko
wraca do normy.- powiedzial z usmiechem.
- Najwyrazniej.- odpowiedzial
chlopak.
W salonie kazda dziewczyna chciala wiedziec jak Hermionie udalo
sie wyblagac Walentynki, a chlopcy grali w szachy lub w
gargulki.
Nastepnego dnia Harry'ego obudzil chalas, który robila
Hedwiga dobijajac sie do okna.
- O, witaj Hedwigo.- powiedzial
nieprzytomnie chlopiec.- Co tam dla mnie masz?
Sowa dala mu do
zrozumiena, zeby sam sobie przeczytal list. Harry rozpoznal na kopercie
pismo Syriusza i natychmiast zerwal sie z lózka. Liat byl dosc krótki wiec
chlopiec szybko go przeczytal i nie mógl uwierzyc we wlasne szczesci.
Polozyl list na nocnej szawce, podszedl do lózka Rona i obudzil go mówiac:
- Ron wstawaj szybko.
- Po co?- zapytal chlopak.
- Syriusz
napisal, ze juz nie jest scigani, i ze mianowano go ministrem magii.
-
Co?
- Wlasnie to. Zreszta sam sobie przeczytaj.- powiedzial i podal mu
list.
Ron, tak jak uprzednio Harry bardzo ucieszyl sie z tej wiadomosci
i zaproponowal, zeby powiedziec o tym Hermionie.
- Dobry pomysl.-
zgodzil sie chlopiec.- Tylko musimy sie ubrac bo w pizamach chyba nie
pójdziemy.
- No pewnie, ze nie.- powiedzil chlopiec z promiennym
usmiechem.
Hermione zastali w salonie kiedy uczyla sie transmutacji.
- O czesc.- powiedziala, gdy tylko podeszli do jej stolika.
-
Hermiono.- powiedzial waznym tonem Harry.- Lepiej zlap sie czegos bo jak
powiem ci jedna nowine to spadniesz z krzesla.
- Pewnie chcesz
powiedziec mi o tym, ze Syriusz zostal ministrem magii.- powiedziala
Hermiona.
- Ty...Ty juz wiesz?- zdziwil sie Ron.
- Tak wiem.-
odpowiedziala mu sceptycznie.
- Skad?- zapytal Harry.
- Z Proroka
Codziennego.- odpowiedziala i pokazala im najnowszy numer.
- Aha.- rzekl
Ron i wskazal przyjacielowi portret Gróbej Damy.
Na zewnatrz obaj
chlopcy poruszyli temat Quidditcha.
- Dziwie sie czemu w tym roku go nie
bylo.
- No. Moze nie moga znalezc nowego kapitana?- podsunal Ron.
-
Mozliwe.
Obaj byli glodni wiec postanowili, ze pójda na sniadanie. W
drodze do Wielkiej Sali spotkali profesor McGonagal.
- Potter. Weasley.
Natychmiast do wiezy.- krzyknela i pobiegla dalej do góry.
- Co sie
dzieje?- zapytal Harry, ale jego przyjaciel tylko wzruszyl ramionami. W
salonie zastali wszystkich Gryfonów i Gryfonki stloczonych wokól pani
profesor wiec i oni podeszli blizej.
- Mam dla was bardzo zla wiesc.-
powiedziala.- Troll, o którym wam kiedys mówilam powrócil do szkoly i
znowusz sieje spustoszenie. Rozleglo sie pare okrzyków przerazenia, a jakas
dziewczynka z pierwszej klasy zrobila sie biala i zemdlala.
- Wiec tak
jak wtedy zabrania sie wam walesania, a nawet wychodzenia z pokoju
wspólnego.- powiedziala groznym tonem, a kiedy wyszla rozlegly sie krzyki
przerazenia oraz gniewu.
- W Hogwarcie dzieje sie cos dziwnego.-
powiedzial Ron, a Harry sie z nim zgodzil.- Ciekawi mnie kto go tutaj
wpóscil.
- A kogo nie?- zapytal chlopiec.
- Mam wrazenie, ze ten
caly Sonar i ta Vitari maczali w tym palce.
- Mozliwe, ze masz racje.-
powiedzial Harry i pokazawszy Ronowi pusty stolik, na którym staly szachy
zapytal:
- Gramy?
- Skoro nie mozemy wychodzic to mozemy zagrac.-
powiedzial chlopiec i zaczal ustawiac figóry.
W Wigilijny ranek Harry
zostal obudzony przez Rona, który cisnal w niego poduszke mówiac:
-
Wstawaj spiochu. Prezenty dostales.
- Niom.- odpowiedzial.- Ty tez.
Harry dostal paczki od Rona, Hermiony, Hagrida, Dumbledora i Syriusza.
Ten ostatni ucieszyl go najbardziej poniewaz przy nowej miotle, która dostal
byl liscik.
"Drogi Harry. Wszystkiego najlepszego z okazji Swiat.
Ta miotla, która Ci przysylam to Piorun Dwa Miliony. Pomyslalem sobie, ze
kiedy dostaniesz nowa to Blyskawice oddasz Ronowi. Pozdrów ode mnie go i
Hermione.
Pozdrawiam Syriusz.
P.S.
Dzisiaj przybede do Hogwartu,
aby porozmawiac z Dumbledorem, a przy okazji zjem z wami Wigilijna
kolacje."
Chlopiec po przeczytaniu listu byl tak szczesli jak
jeszcze nigdy w tym roku, a kiedy przyjaciel zapytal go z czego sie cieszy
to Harry tylko podal mu list i powiedzial:
- Jak przeczytasz to sie
dowiesz.
Ron przeczytawszy go ucieszyl sie niemal tak jak Harry, a po
chwili zapytal sie przyjaciela:
- I co, oddasz mi Blyskawice?- zapytal z
nadzieja w glosie, a chlopiec tylko skinal glowa.
- Naprawde?
- Tak.
Na sniadaniu zapytamy sie Dumbledora czy mozemy pójsc po twoja miotle.
Ron byl tak szczesliwy, ze wybiegl z dormitorim z wrzaskiem wariata, a
Harry tylko spojrzal na drzwi, zasmial sie pod nosem i zaczal rozpakowywac
inne prezenty. Kiedy otwierzl osstatni prezent zauwazyl Hedwige i Erola,
które wlasnie wlecialy do sypialni i rzucily prezenty od pani Weasley na
lózka przyjaciól. W paczce od matki Rona tak jak zwykle byl sweter, krówki
domowej roboty oraz swiateczny placek ze sliwkami.
- Pycha.- powiedzial
Harry do siebie i zabral sie za jedzenie cukierków. Kiedy chlopiec ubral sie
i zamierzal zejsc na sniadanie do dormitorim wpadl Ron.
- I co, juz
wszystcy Gryfoni wiedza, ze dostales Blyskawice?- zapytal, a chlopak
zaczerwienil sie jak piwonia i pokiwal glowa na tak.
- No trudno.
Zreszta nie moja sprawa.- powiedzial i zobaczyl, ze jego przyjaciel zaczyna
sie ubierac.- Tylko sie pospiesz, bo nie zdazymy na sniadanie.- popedzil go
Harry.
- Dobra, dobra. Juz jestem gotów, jak chcesz to mozemy isc.
W
Wielkiej Sali siedzieli juz prawie wszystcy uczniowie Hogwartu wiec Harry i
Ron poszli na swoje miejsca przy stole Gryffindoru. Kiedy usiedli do sali
wszedl Aethernus, Dumbledor i...
- Patrz Ron.- powiedzial podniecony
Harry.- To jest Syriusz.
Rzeczywiscie. Obok dyrektora szedl jego ojciec
chrzestny. Chlopiec wstal i pomachal do Syriusza, a ten sie usmiechnal,
powiedzial cos do Dumbledora i ruszyl w kierunku dwóch Gryffonów.
-
Witaj Harry.- rzekl z usmiechem.- I ty tez Ron.
- Czesc.- odpowiedzieli
chlopcy.- Nie zle miejsce dostales w Ministerstwie, nie.
- No. Nie wiem
jak to sie stalo, ale mam wrazenie, ze Albus maczal w tym palce. Ale dosc
juz o mnie. Lepiej powiedzcie co tam u was.- powiedziawszy to usiadl obok
Harry'ego.
- U nas nic sie nie dzieje.
- A ten troll?- zapytal
mezczyzna.
- Ten troll?- zapytal Ron.- Przeciez to nie jest ciekawe.
- No...W gruncie rzeczy to masz racje.- mówiac to podal Ronowi
dyskretnie sakiewke pelnal galeonów. Chlopiec spojrzal na niego dziwnie i
próbowal oddac mu pieniadze, ale on pogrozil mu palcem i kazal schowal
woreczek do kieszeni.
- To dla ciebie z okazji Swiat.- powiedzial tak,
aby tylko Ron go uslyszal.
- No chlopcy. Musze juz isc i porozmawiac z
dyrektorem.
Po posilku chlopcy poszli do salonu pograc w szachy, a Ron
powiedzial glosno:
- Cos mi sie wydaje, ze ten rok bedzie o wiele lepszy
niz wszystkie poprzednie.- powiedzial to i potrzasnal kieszenia szata, w
której spoczywala cala sakiewka galeonów. Harry spojrzal na niego dziwnie,
ale musial oderwac wzrok od kolegi bo on zrobil juz pierwszy ruch.
Przez caly czas, który poswiecili na
granie w szachy Ron wygrywal z Harry'm, ale pod koniec przerwy miedzy
sniadaniem, a obiadem bohater pokonal swojego kolege i mówiac prosto
zbzikowal.
- Hura. Pokonalem Rona.- wrzeszczal na caly salon, az w koncu
pewien Gryfon z siudmej klasy walnal w niego zakleciem:
- Dretwota.-
powiedzial, a Harry;ego odrzucilo na drugi koniec pokoju wspólnego.
- Co
ty sobie myslisz?- krzyknal na chlopaka Ron.- Jesli chcesz sie bawic w
pojedynki do stan do uczciwej walki, a nie strzelaj w plecy.
-
Pojedynek? Hmm... Wiesz co Weasley wyzywam cie na pojedynek.- rzekl z
paskudnym usmiechem, Ronowi pozostalo tylko przelknac glosno sline.
- Tu
i teraz.- powiedzial Gryfon.
- Tu i teraz?- zapytal przestraszony
chlopiec.
- Co Weasley, strach cie oblecial?
- Nie, ale jesli chcesz
walczyc z nim to musisz tez walczyc ze mna.- powiedzial Harry wstajac i
masujac sobie zebra.
- Ty tez chcesz dostac w leb, Potter?
- On na
pewno nie chce tlusciochu.- powiedzial Dean i razem z Semusem stanal obok
Harry'ego i Rona.
- Co? Czterech na jednego?- zapytal Gryfon, a
chlopcy zobaczyli, ze w jego oczach pojawil sie strach.
- Siedmiu,
kolku.- dodal Fred i wraz z Georgem i Leem podeszli z drugiej strony.
-
Do was nic nie mam.- rzekl zlekniety mlodzieniec.
- Ale masz do Rona i
Harry'ego.- powiedzial Dean z ogniem w oczach.
- A kto zaczyna z
nimi zaczyna, takze z nami.- rzekl Leei wyjal swoja rózdzke, a inni zrobili
to samo.
- I co spaslaku, teraz sie bojisz, co.- powiedzial Semus
celujac w glowe chlopca, ale w tym momencie do salonu wszedl Syriusz i
Aethernus, a za nimi Bunny.- dziewczyna Deana.
- Czesc Dean.- krzyknela
do chlopca, a ten zaczerwienil sie i tylko burknal niewyraznie:
- Czesc
Bunny.
- Co tu sie dzieje?- zapytal Syriusz, który dostrzegl, ze Harry i
jego przyjaciele celuja w Gryfona stojacego na srodku salonu.
- Czy wy
robicie tu jakis turniej?- zapytal podejrzliwe Aethernus.
- Nie panie
profesorze, ale on obrazil Harry'ego i Rona.- rzekl niesmiale Semus.
- Aha. Wiec ja wyzywam cie na pojedynek, spaslaku.- powiedzial profesor
z nienawiscia w oczach.
- Ja nie moge pana uderzyc zakleciem.-
powiedzial przerazony.
- Tak, a to niby czemu?
- No bo nie chce
wyleciec ze szkoly.
- Jako minister magii obiecuje, ci ze nie zostaniesz
wyrzucony z Hogwartu.- powiedzial z powaga Syriusz.
- Panowie, panie.-
powiedzial Lee.- Zaczyna sie turniej miedzy profesorem Aethernusem, a
spaslakiem.
- Nie truj.- powiedzial Syriusz.
- Przekraszam panie
ministrze.
Nagle do pokoju wspólnego weszla dziewczyna
Aethernusa-Atlashia.
- Witaj Aethernusie.- powiedziala z promiennym
usmiechem.
- Syriuszu. Przeciez ona jest ze Slytherinu.- zaperzyl sie
Harry.
- No i co z tego.
- Nic, nic.
- Na kolacje przyjedzie
moja narzeczona.- powiedzial Syriusz lekko sie rumieniac.
- I pewnie
chcesz zebym byl dla niej mily co?- zapytal chlopiec, a jego ojciec
chrzestny pokiwal glowa.
- Aethernusie, móglbys chwile poczekac bo
chcialbym przyprowadzic Taj.
- Dobra, ale sie pospiesz bo mam wrazenie,
ze ten gnojek zaraz narobi w galoty.- rzekl profesor z pokretnym
usmieszkiem.
Kiedy wszystkie dziewczyny i chlopcy z Gryffindoru i nie
tylko usiedli na fotelach, a pojedynek mial sie zaczac do pokoju wspólnego
przez otwarty portret wszedl Sonar i Vitari.
- Co tu sie dzieje?
-
Nie twoja sprawa Sonar.- odpowiedzial mu Ron.
- Ron. Kazdy ma prawo do
obejrzenia pojedynku.
- Dziekuje panie ministrze.- powiedzial Sonar,
objal Vitari ramieniem i poszedl do wolnego fotela w rogu.
- Zaczyna sie
pojedynek!!!- krzyknal Lee, a wszystcy zaczeli bic brawo.
Syriusz usiadl obok Rona i Harry'ego.
- To bedzie fascynujacy
pojedynek.- powiedzial podnieconym tonem, a Gryfon i Aethernus uklonili sie
i wyjeli swoje rózdzki.
- Dretwota.- wrzasnal chlopiec.
- Crucio.-
krzyknal Aethernus.
- Syriuszu. Chyba nie powiesz o tym w ministerstwie,
co?- zapytal zaniepokojony Harry.
- Nie martw sie.- powiedzial
spokojnie.- Zaklecia Niewybaczalne juz sa legalne i kropka.
- Mówisz
serio???- zapytal Ron.
- Absolutnie.
- Czyli nie mamy sie o co bac?
- Nie, ale siedzcie cicho bo chce obejrzec pojedynek.
Gryfon nadal
turlal sie po podlodze, a Atlashia krzyknela do nareczonego:
- Zdejmij
to zaklecie bo go zabijesz.
- Jak chcesz.- rzekl Aethernus, a kiedy
zdjal czar chlopiec rozlozyl sie plackiem na czerwonym dywanie.
-
Wstawaj bekonie.- wrzasnal Dean.- Nie udawaj, ze zemdlales.
- Dean.-
powiedziala Bunny.- Daj mu spokuj. I tak juz mocno oberwal.
- No dobrze.
- No, a teraz siadaj i patrz na walczacych.
- Nie moge usiasdz bo ty
bedziesz stac.- rzekl.- Ty usiadz.
- Usiade ci na kolanach.- powiedziala
z usmiechem.
- Jesli tak no tousiade.- rzekl Dean i oblal sie rumiencem,
kiedy Bunny usiadla na jego kolanach.
Nagle do pokoju wspólnego wszedl
Snape, a kiedy ujrzal walczacych ze soba krzyknal:
- Teraz przesadziles
Aethernus. Jeszcze dzis opuscisz Hogwart.
- Obowiam, sie ze nie masz
racji Severusie.- powiedzial Syriusz.
- Wiec i ty tu jestes.
Znakomicie.- rzekl Snape z ogniem w oczach.
- Jestem, tu ale wiedz, ze
Dumbledor nie wyzuci Aethernusa ze szkoly.
- A to niby czemu?
- Bo
ja jestem nowym Ministrem Magii i to ja zorganizowalem ten pojedynek, a
teraz jesli chcesz to usiadz sobie wygodnie i poogladaj.
Snape mimo
tego, ze nie nawidzil Syriusza musial usadowic sie na krzesle bo nie
wypadalo odmówic ministrowi.
- Dzien dobry panie profesorze.-
powiedziala Atlashia.
- Zalerzy dla kogo.- rzekl Snape oblesnym tonem.
- Syriuszu czy moge go zabic?- zapytal Aethernus przyjaciela.
-
Wolalbym nie.
- Przeciez pani Pomfrey ma lek na to zaklecie.
-
Reczywiscie. Jak moglem zapomniec. W takim razie masz moje pozwolenie.
-
Avada Kedavra.- Krzyknal Aethernus.
Gryfon oberwawszy smiertelnym
zakleciem zgial sie w pól i padl jak kloda na podloge salonu.
- Nie
wieze.- powqiedziala ze strachem Bunny.- On go zabil.
- Teraz go zamknal
w Azkabanie.- rzekl triumfalnie Snape.
- Jak zwykle sie mylisz
Severusie.- powiedzial spokojnie Syriusz.- Zaklecia Imperius, Cruciatus i
Avada Kedavra sa juz legalne i nikogo nie mozna zamknac za urzywanie tych
czarów.
Kiedy Snape uslyszal zdanie wypowiedziane przez ministra zrobil
mine jakby odwolano Gwiazdke, obrucil sie na piecie i wyszedl z salonu.
- Harry. Ron.- zwrócil sie do nich Syriusz.- Zaniescie go do skrzydla
szpitalnego.
- Dobrze.- odpowiedziali chórem chlopcy.
- Co z nim
teraz bedzie?- zapytala z niepokojem Bunny.
- W szpitae go orzywial.
- Jak? Przeciez on go zabil.- powiedzial dziewczyna wskazujac palcem na
Aethernusa.
- Nie martw sie Bunny.- rzekl Dean, który wlasnie do nich
podszedl.- Wymyslono juz eliksir na to zaklecie.
- Czy to prawda?-
zapytalas Bunny.
- Tak.- odpowiedzial Syriusz.
- No widzisz.- rzekl
Dean.- Chodz. Pójdziemy na spacer.
Kiedy wszystcy uczniowie sie
uspokoili Syriusz powiedzial:
- Do zobaczenia na kolacji.
Wszystkie
dzieci tylko pokiwaly glowami, a minister wyszedl z salonu.
W czasie kolacji Harry i Ron czekali na
przybycie dziewczyny Syriusza az tu nagle Syriusz podchodzi do nich ze swoja
narzeczona.
- Czesc chlopcy.- powiedzial do nich.- To jest Karolina.-
rzekl wskazujac na wysoka ,szczupla, ciemno wlosa blondynke.
- Czesc
chlopaki.- zwrócila sie do nich uprzejmym tonem.
- Czesc.- dpowiedzieli.
- Slyszala Harry, ze Syriusz jest twoim ojcem chrzestnym. Czy to prawda?
Bohater pokiwal glowa na "tak", a Karolina usmiechnela sie.
- No to narazie chlopaki.- powiedzial Syriusz i zaprowadzil narzeczona
do stolu nauczycielskiego, aby przedstawic ja nauczycielom i dyrektorowi.
- Nie zla, co Ron?- zapytal Harry.
- Niom.- odpowiedzial
przyjaciel.- Co ja bym dal, zeby miec dziewczyne.
Nagle do chlopców
podeszla Taj i zapytala Harry'ego czy ma czas, aby z nia porozmawiac.
- A o czym?- zapytal.
- To tajemnica i nie chce, zeby ktos sie o tym
wiedzial prucz nas.- odpowiedziala zerkajac z ukosa na Rona, który sie jej
przygladal.
- No dobrze, ale chce potem tu wrócic.- rzekl Harry i wstal
od stolu.
- Zaraz wracam Ron.
- Tak. Jasne.
Na korytarzu Taj
zaczela wypytywac chlopaka czemu miedzy nimi nie jest tak jak dawniej.
-
Nie wiem.- powiedzial Harry.- Tak sie zlorzylo.
- Jesli chcesz, zebym
nadal byla twoja dziewczyna to musisz teraz ze mna pójsc do salonu i sie
calowac.- powiedziala z usmiechem goblina.
- Ale Ron... On tam na mnie
czeka...
- Wybieraj, albo ja, albo on.
- No dobrze choc, ale nie na
dlugo.- powiedzial Harry, wzial ja na rece i zaniusl do wiezy Gryffindoru.
- Dean! Nie widziales Harry'ego?
- Widzialem. Szedl do wiezy
z Tajemnicza.
- Aha. Dzieki.- odpowiedzial Ron, wstal i ruszyl w
kierunku wyjscia.
- No pewnie.- powiedzial ze zloscia.- Znowu sie
zaczyna.
Kiedy byl juz w polowie schodów zobaczyl jak Aethernus i
Atlashia wychodza z Wielkiej Sali bardzo soba zajeci.
- Moze pójdziemy
do twojego gabinetu?- zapytala.
- A po co?- zdziwil sie mlodzieniec, a
kiedy Atlashia spojrzala na niego od razu zrozumial o co chodi.
- W
takim razie prosze bardzo. Panie przodem.
- Co tu sie do diabla dzieje?
Mam nadzieje, ze Hermiona nie wazy juz tego Eliksiru Milosci.- powiezial do
siebie i ruszyl do góry w kierunkiu salonu Gryfonów.
Po wojsciu do
cieplego salonu Gryfonów Ron odrazu zobaczyl Harry'ego i Taj calujacych
sie w rogu pokoju.
- Dzieki, ze wróciles.- rzucil ze zloscia.
-
Ron?- zdziwil sie chlopiec i natychmiast wstal.
- Czemu juz wruciles?
- Bo kolacja sie skonczyla tluku.- powiedzial.
- Tak? No to troche
mi zlecialo.- odrzekl z zaklopotaniem Harry.
- Troche? Troche? Stoje tu
od pól godziny i jak widze ty nawet nie miales zamiaru wrócic do Wielkiej
Sali.
- Ron to nie moja wina.- powiedzial Harry bez zastanowienia.
-
Jesli nie twoja to czyja?- zapytal rudy chlopak, a kiedy odpowiedzialo mu
milczenie to dodal ze zloscia:
- Uwarzam, ze powinnismy zakonczyc nasza
znajomosc tu i teraz.
- Nie. Ron. Wszystko ci wytlumacze.- powiedzial z
zaniepokojeniem Harry.
- A co tu jest do tlumaczenia?- krzyknal Ron.
- Dasz mi ostatnia szanse?
- Nie wiem.- odpowiedzial z
zastanowieniem.- Musze sie zastanowic.
Kiedy chlopak skonczyl Harry
otarl czolo i podszedl do przyjaciela z wyciagnieta reka i zapytal:
- To
jak? Zgoda?
Ron zastanawial sie przez dluzszy czas, ale w koncu uscisnal
wyciagnieta dlón kolegi.
- Niech ci bedzie, ale to jest twoja ostatnia
szansa.
- Dzieki.- odpowiedzial Harry i obaj wyszli z salonu, a kiedy
byli na schodach Taj podbiegla do Harry'ego i zapytala:
- A kiedy
skonczysz ze mna?
- Co? Calowanie?
- Tak.- odpowiedziala piekna
dziewczyna.
- Moze pózniej.- odpowiedzial chlopak i z Ronem udal sie w
kierunku gabinetu Aethernusa.
Pod drzwiami obaj uslyszeli glosu dwuch
osób i natychmiast doszli do wniosku, ze to Aethernus i Atlashia sa w
gabinecie i na pewno nie chcieli by im przeszkadzano.
- Ciekaw jestem co
oni tam robial.- powiedzial Ron do Harry'ego, a kiedy ich oczy sie
spotkaly obaj wybuchneli smiechem.
Po drodze do Wielkiej Sali spotkali
Deana i Bunny, którzy równiez byli bardzo zajeci soba.
- Widziales?-
zapytal naburmuszony Ron.- Nawet nam nie powiedzieli "czesc".
- No i co z tego?
- Nic.- odpowiedzial.- Tak tylko powiedzialem.
- Ciekawe gdzie jest Syriusz i Karolina.
- Pewnie u Dumbledora.-
rzekl Ron.
- Chyba masz racje. Moze tam pójdziemy?- zaproponowal.
-
Dobra, ale teraz musze ci sie odplacic.
- Coooo?
- Rictusempra.-
krzyknal chlopiec, a Harry zostal uniesiony w powietrze, a potem calym
ciezarem runal na zimna posadzke bolesnie obtlukujac sobie siedzenie.
-
Teraz jestesmy kwita i mozemy isc do Dumbledora.- powiedzial z usmiechem.
- No dobra, ale nastepnym razem wyzwij mnie na pojedynak, a nie wal w
plecy bez zapowiedzi.
- Postaram sie.- odpowiedzial Ron i obaj udali sie
do posagu kamiennej chimery.
Kiedy Harry i Ron staneli przed kamienna
chimera spojrzweli na siebie i powiedzieli jednoczesnie:
- Jakie jest
haslo?
- Nie wiem.- odpowiedzial Harry.
- Ja tez.- odrzekl Ron.
- No to musimy poprubowac.- stwierdzil czarno wlosy chlopiec.- Mamy
jedna wskazówke.
- Jaka?
- Dumbledore lubi slodycze.
- No i co z
tego?
- Zastanów sie tluku.- rzekl ze zloscia Harry.- Jego hasla to
zawsze nazwy róznych slodyczy.
Przez pietnascie minut obaj na zmiane
wymieniali nazwy slodkosci i przysmaków.
- Czekoladowa zaba.
-
Cytrynowy sorbet.
- Guma Droplesa.
- Czekoladowy blok.
Az w
koncu Ron powiedzial bez entuzjazmu:
- Fasolki wszystkich smaków.- i ku
zdziwieniu chlopców chimera ozyla i odskoczyla w bok ukazujac przejscie, w
którym widnialy piekne ruchome schody. Obaj weszli na nie i natychmiast
stopnie zaczely sie przesówac w góre. Przed pieknymi, debowymi drzwiami
chlopacy zeszli ze schodów i zastukali w nie zlota koladka. Drzwi otworzyly
sie, ale nikogo tam nie bylo. Powoli i bardzo ostroznie Harry i Ron weszli
do okraglego gabinetu i zajeli sie ogladaniem przedmiotów i obrazów ze
starymi dyrektorami Hogwartu. Nagle z robu pokoju dobieglo ich geganie i
obaj odwrócili sie natychmiast. Na zlotej rzerdzi siedzial feniks dyrektora-
Fawkes.
- Ron pamietasz Fawkesa prawda.
- Tak.
- Dobra. Skoro
nikogo tu nie ma to mozemy stad wyjsc. Przyjdziemy tu pózniej.- powiedzial
Harry i zmierzajac ku drzwiom spojrzal na Rona, którego oczy utkwione byly
ponad ramieniem Harry'ego.
- Co ci jest?- zapytal.
- Nic mu nie
jest.- odpowiedzial mu jadowity glos, a chlopiec natychmiast sie odwrócil i
stana twarza w twarz z mistrzem eliksirów.
Ron podszedl do Harry'ego
i obaj jednoczesnie przekneli glosno sline.
Bunny_Kou
08.04.2003 13:37
heh.. wlasnie wstawiles mojego ulubionego
parta ^^^
Dobra.... ja poczekam- wstaw wszystko i przede wszystkim
napisz cos nowego OK?
- No, no, no.- powiedzial Snape z
jadowitym usmiechem.- "Slynny Harry Potter i jego towarzysz
Weasley." Co tu robicie?
- Przyszlismy, zeby porozmawiac z
dyrektorem.- odpowiedzial Ron.
- Taak? Przeciez dyrektora tu nie ma.
- Tez to zauwarzylismy.- mruknal Harry pod nosem.
- Co powiedziales
Potter?- zapytal szybko Snape.
- Nic, panie profesorze.
- Teraz,
kiedy zlapalem was na goracym uczynku moge was pomeczyc zakleciem
Cruciatus.- rzekl z usmieszkiem wyciagajac rózdzke.
- Expelliarmus.
- Co do...- zaczal Snape, ale nie zdazyl skonczyc bo wyladowal na
przeciwleglej scianie pokoju i osunal sie po niej nieprzytomny.
-
Aethernus?
- Tak Harry.- odpowiedzial nauczyciel i wszedl do gabinetu z
Atlashia.
- Milo cie widziec.- powiedzial Ron i wyciagnal do niego dlon.
- Ciebie tez.- odpowiedzial uscisnawszy dlon chlopca.
- Widze, ze
nie lubisz Snape'a.- zauwazyl trafnie Harry patrzac na lezacego pod
sciana mistrza eliksirów.
- Jakbys zgadl.- odpowiedzial Aethernus z
pokretnym usmieszkiem.
- A co u ciebie?- zapytal Harry Atlashie.
-
Nic ciekawego.- odpowiedziala dziewczyna.
- No... A co...- zaczal Ron,
ale przerwal kiedy dostal kopa od Harry'ego.
- Co co?- zapytala zywo
Atlashia.
- Nic.- odrzekl wymijajaco Ron.
- Aha.- odpowiedziala
zawiedziona dziewczyna.
- Skoro Snape juz "spi" to moze stad
wyjdziemy?
- Dobra.- zgodzila sie trójka i wszystcy wysli z gabinetu
Dumbledore'a zostawiajac nauczyciela rozlozonego pod sciana.
Na dole
Harry i Ron zaczeli dziekowac Aethernusowi za ocalenie skór:
- Dzieki.
- Wlasnie. Gdyby nie ty to bysmy sie tam wili po podlodze.
- Nie ma
za co.- odpowiedzial mile polechtany mlodzieniec.- Przeciez jstesmy kumplami
no nie.
- Zgadza sie. Jeszcze raz dzieki.
- No. A teraz was
zostawimy sam na sam.- dodal Ron i póscil oko do Atlashii.
- O co mu
chodzilo?- zpytala zdziwiona.
- Nie mam pojecia.- odpowiedzial krzyzujac
palce w kieszeni szaty.
- To moze pójdziemy do ciebie?
- Jesli
chcesz.- odpowiedzial, a potem wzial ja na rece i poszedl do swojego
gabinetu.
W cieplym i schludnym pokoju wspólnym Harry i Ron zobaczyli, ze
wszystcy Gryfoni zgromadzili sie wokól tablicy ogloszeniowej.
- Co tu
sie dzieje?- zapytal Harry'ego Ron.
- A skad mam wiedziec?-
odpowiedzial ironicznie.
- Moze pójdziemy i zobaczymy o co chodzi?-
zaproponowal chlopiec.
- Panie przodem.- powiedzial Harry i z uklonem
wskazal droge do tablicy.
- Bardzo smieszne.- odrzekl Ron i poszedl w
kierunku ogloszenia.
"PRAGNIEMY PRZEKAZAC SZNOWNYM UCZNIOM, ZE JUZ
JUTRO O GODZINIE 20.00 W WIELKIEJ SALI ODBEDZIE SIE PIERWSZE SPOTKANIE
CZLONKÓW KLUBU AURORÓW. JEZELI KTOS NIE BEDACY CZLONKIEM PRAGNALBY SIE
ZAPISAC TO NIE MA ZADNYCH ZAKAZÓW. ZAJECIA POPROWADZA PROFESOR AETHERNUS,
MINISTER MAGII SYRIUSZ BLACK ORAZ WSPANIALY AUROR SZALONOOKI MOODY.
SERDZECZNIE ZAPRASZAMY"
- To co Harry? Pójdziemy?
- No pewnie,
ze tak. Przeciez ostatni Klub Pojedynków byl w drugiej klasie.
- To
bedzie Klub Aurorów.- powiedzial Ron.
- No i co z tego?- zaperzyl sie
Harry.- Przeciez nie ma róznicy.
- Ok. Ciekaw jestem co tam bedziemy
robic.
- Uczyc sie zaklec i przeciw zaklec.- uslyszeli glos.
- Czego
chcesz?- zapytal Ron Hermione, która wlasnie do nich podeszla.
- Chce
wam powiedziec, ze jezeli ktos taki jak wy ma zamiar na to pójzdz to nie ma
tam szans.
- Szans, na co?
- Na przejscie eliminacji.- odpowiedziala
zdumiona.
- Skad o tym wiesz?- zapytali chlopcy.
- Bo ja jestem
czlonkiem Klubu Aurorów.
- COO?
- TO. I nie rób takiej miny bo
wygladasz jak szympans.- powiedziala i odszla.
- Nie wieze.
- Ja
takze.
- Wiesz co Harry?
- Co?
- Powinnismy pójsc do jakiejs
pustej klasy i uczyc sie zaklec.
- Chyba masz racje. Ja ide po peleryne,
a ty wez ksiazki z zakleciami.- odpowiedzial Harry i popedzil do dormitorium
po swa cudowna peleryne-niewidke.
Po okolo kwadransie chlopcy znalezli
pusta, ciemna i zimna klase.
- Ta jest dobra.- mruknal Ron.- Wchodzimy.
Kiedy juz znalezli sie w srodku zrzucili peleryne, wyczarowali stól,
polozyli na nim ksiazki, rózdzkami rozpalili w kominku i rzócili sie na
fotele.
- No to od czego zaczynamy?- zapytal Ron.
- Moze od...-
zaczal Harry, ale zamilkl bo uslyszal za drzwiami jakis halas.
- Szybko.
Pod peleryne.- powiedzial i obaj ukryli sie pod plaszczem, a kiedy stopa
Harry'ego zniknela pod peleryna zobaczyli, ze drzwi sie otwieraja.
Bunny_Kou
08.04.2003 14:09
heh.. no to doszlismy do punktu wyjscia
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='smile.gif'>
Sa juz wszystkie stare party a z tego
co wiem, to jutro albo w czwartek powstana nastepne
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>
- Jesteś pewna, że coś słyszałaś,
kochana?- usłyszeli głos, a po chwili ukazała im się facjata
Filch'a.
- Cholera.
- Co znowu?- zapytał Rona Harry.
-
Zostawiliśmy książki na stole.- odpowiedział zdenerwowny.
- Najwidoczniej
jakiś nauczyciel ty był. Chodź kochana, musimy sprawdzić resztę zamku.-
rzekł Filch to kocicy i wyszedł z pomieszczenia.
- Uff.- Harry wypuścił
głośno powietrze.- Mieliśmy szczęście.
- No. Jak nigdy. Od teraz musimy
być ostrożniejsi.
Po dwóch godzinach ćwiczeń obaj chłopcy z piachem w
oczach postanowili, że skończą i pójdą się położyć. Kiedy już znaleźli się w
dormitorim, nie przebierając się położyli się do łóżek i zasnęli.
Rano
Harry i Ron z worami pod oczami ruszyli na śniadanie. Pomimo tego, że po
wczorajszym ćwiczeniu byli zmęczeni i niewyspani cieszyli się, że teraz mają
jakieś szanse, aby dostać się do Klubu Aurorów. Kiedy chłopcy zajęli swoje
miejsca przy stole Gryffindoru do Wielkiej Sali weszły trzy osoby: profesor
Aethernus, Syriusz Black oraz słynny auror Szalonooki Moddy, a gdy zobaczyli
ich inni uczniowie rozległy się głośne brawa i okrzyki radości. Profesor
tylko pokiwał głową, minister uśmiechną się do wszystkich studentów
natomiast Moody rzucił dzieciom spojrzenie, które sprawiło, że wszystcy
zamilkli i zajęli się jajecznicą na bekonie. Kiedy trója zajęła miejsca przy
stole nauczycielskim profesor Dumbledore zajął rozmową ministra magii.
-
Mam nadzieję, że ten Klub będzie lepszy od tamtego w drugiej klasie.-
powiedział Semus, który siedział na przeciwko Rona.
- Napewno. Przecież
Lockhart to był oszust, nie.- odrzekł Dean siedzący obok Semusa.
- Nie
prawda.- zaperzyła się Hermiona, która przysłuchiwała się rozmowie.- Po
prostu nie daliście mu szansy, aby pokazał to co umie.
- Co ty
chrzanisz?- zapytał zdziwiony Dean.
- To ty nie wiesz o tym, że ona się
kocha w tym patałachu?
- Nie wiedziałem, ale skoro wiem to moge zacząć
się śmiać.- powiedział Dean i zaczął się śmiać tak mocno, że spadł z ławy i
gruchną o posadzkę, a zaraz za nim spadł talerz z jajecznicą.
- Co tu się
dzieje Thomas?- zapytała chłopca profesor McGonagall.
- Nic pani
profesor.- odpowiedział, podniusł się z zimnej posadzki i otrzepał się z
kurzu.
- I tak ma być.
- Już nie mogę się doczekać 20.00, a ty?
-
Ja także.- powiedział Harry i zaczął grzebać bez entuzjazmu w jajecznicy.
Bunny_Kou
09.04.2003 15:51
heh fajne
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='smile.gif'>
Tylko jak na moj gust mogloby byc
dluzsze- kurde co ma byc o tej 20.00??
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>
No móww !!!!
Masz fajniutkie pomysly, ale troszke za
szybko przechodzisz od jednego do drugiego. I do tego co cie, jakas mania
napadla na to lizanie na korytarzach?? Ciagle tylko: byli zajeci soba...
Niemalo czasu mi zajelo, zeby to przeczytac...I tak w ogole, to co z tymi z
Durmstrangu???? Co z Hagridem? Mial przeciesh wyzdrowiec po tygodniu... W
jaki sposob Syriusz zostal Ministrem Magii bez przechodzenia ze szczebla na
szczebel?? Czemu jush nie jest scigany?? Czemu, Czemu... CZEMU??!!
Chyba sie troszke w tej calej fabule pogubiles ^^ I dlaczego Hermi
pogniewala sie na Rona i Harry'ego? Jakas taka apatyczna siem stala... I
w ogole rzadko o niej piszesz... POPRAW MI SIE TU!!
Aethernus
12.04.2003 19:28
gdzie tam za mało o hermionie? Zamało o
Elias i o mnie =P
No, wiesh, Aethernus... O Tobie to akurat
jest duzo... Prawie caly fick jest poswiecony twojej osobie <p.
tytul>. Chyba ze chodzi ci o ciebie i o elias jako pare, a tu jush inna
para kaloszy
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>
P.S. Merkury, co z tym pisaniem??
Opusciles siem...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/dry.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='dry.gif'>
Acha, Bunny, Merkuremu chyba chodzi o ten
Klub Aurorow z ta 20.00. A jak nie, to jush nie wiem
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>
Jeśli chodzi o pisanie to nie zbyt mam
czas.
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='sad.gif'>
A jeśli chodzi o 20.00 to Abaśka ma rację.
O tej godzinie odbędzie się Klub Aurorów.
Mam wrażenie, że niektórzy ze
starego forum nie pamiętają mojego ficku.
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='sad.gif'>
Mam nadzieję, że znajdę czas na next part w
niedzielę wieczorkiem.
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>
Aethernus
13.04.2003 12:54
Marek odwal sie od mojej buzki łaskawco
co?
Tajemnicza
13.04.2003 13:52
Hm.....Merkury. Śiwetny pomysł z tym
klubem
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='smile.gif'>. Wreszcie jakaś dziewczyna sie pojawiła
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'> Jakoś tak pusto było. Cio sie dzieje z
Hermioną. Jakaś taka jest dizwna i małojej jest
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'>
Troche szybko tio sie wszystko dzieje ale io szczegól pisz szybko next parta
!!! Powodzenia
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/happy.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='happy.gif'>
Mam nadzieję, że tym razem nikomu buźki
nie zarąbałem...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>
Jeśli tak to ten kogo była kiedyś wyśle
mi prywatną wiadomość...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'>
Bunny_Kou
16.04.2003 11:48
cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE (Merkury @
12-04-2003 21:10) |
Jeśli
chodzi o pisanie to nie zbyt mam czas.
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='sad.gif'> A jeśli chodzi o 20.00 to Abaśka ma rację.
O tej godzinie odbędzie się Klub Aurorów. Mam wrażenie, że niektórzy ze
starego forum nie pamiętają mojego ficku.
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='sad.gif'> Mam nadzieję, że znajdę czas na next part w
niedzielę wieczorkiem.
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'> |
class='postcolor'>
Wiesz Merkury... ciezko zapamietac
wszystko po kolei co sie dzialo...
Zreszta ze Klub Aurorow to wiem
ale nie zauwazylam nic, co sugerowaloby mi ze jest to wlasnie o 20.00.....
hmm... moze slepa jestem? O_o
Yeah.. Bunny sie starzeje
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='wink.gif'>
Czekamy na next parta !!
A co z FF? już go nie ma?
Niestety dla tych, którzy lubią/lubili
mojego Fick mam nieprzyjemną wiadomość:
Postanowił nie pisać więcej tego
tematu... Jeśli ktoś ma pytanie dlaczego to odpowiadam, że według mnie i
paru osób ze starego forum mój FF wygląda jak scenarisz do jakiegoś filmu o
Harry'm.
Więc skoro tak to wygląda to nie ma sensu go
dokańczać...
Musze albo przeczytać parę książek albo zaczerpnąć rady
Ikara...
Ale jak narazie ten temat nie będzie miał nowych partów...
(przynajmniej do Lanego Poniedziałku)
Jeżeli kogoś zawiodłem to bardzo mi
przykro, ale tak to już jest:
"Life is brutal"
Moje zdanie... Masz swój styl, swoich
fanów... ja bym to na twoim miejscu kontynuował...
Hmm - co do
podobieństwa do scenariusza... myślę, że raczej zaczerpnąłeś pewne wątki -
mi to nie przeszkadza... Heh... Co ja ci tu mam powiedzieć... Denerwowały
mnie trochę te wstawki o dziewczynach itepe itede, no i trochę ta generalna
naiwność... Ale w tym co robiłeś miałeś fanów... Styl... jeśli się
pozbędziesz pewnego grubiaństwa, to myślę, że wyjdzie ci to na dobre... Hmm
- widzę też pewną generalną lekkość pisania i zdolności do rozśmieszania, co
dobrze rokuje na przyszłość... Generalnie - mi się nie podoba, ale uważam,
że powinieneś to dalej kontynuować. Jak to już kiedyś pisałem - ćwiczenie
czyni mistrza, a nie można ćwiczyć zaczynając od doskonałości... Obiecuję
wpadać od czasu do czasu na ten temat i podrzucać jakieś wskazówki ^^. No to
na początek - poza napomnieniem, byś troszkę złagodził kwestie damsko-męskie
(nie potrafię sobie na przykład wyobrazić jak można zostać parą po jednej
rozmowie, a nawet w jej trakcie... Zero realizmu... No, ale spowodowało to u
mnie wybuch śmiechu... a jeśli o to ci chodziło... to się udało...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'>
) - czytaj jeszcze dwa razy to co napisałeś zanim umieścisz na forum - w ten
sposób wyłapiesz sporo literówek i błędów polegających na
zjadaniu/dodawaniu/zamienianiu liter, a i niektóre konstrukcje słowne
zostaną przez ciebie wtedy, jak sądze, poprawione.
Na razie to
byłoby tyle...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='smile.gif'>
hezzu ikar =] Ty zawsze jakieś
wypracowanie napiszesz =]]] (Co nie znaczy, że to źle ;P) Hehe... Może coś
naskrobie to zrobisz osobny temat z uwagami dla mnie co? ;D
Tajemnicza
19.04.2003 14:48
Merkury.....jak możesz....bede
płakać.....nie mozesz....tego....zrobić..........
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'>
buuuuuuuuuuuuuuuuuuuu. Tio co ze tio tak wyglada. Rozkręca sie FF a ty
chcesz przerwac. Nieeeeee noooooo.
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/ph34r.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='ph34r.gif'>
Kiniulka
19.04.2003 15:40
Merkury ... już rozmiawialiśmy na ten
temat ... pisz dalej tego ficka ... widzisz doprowadziłeś mnie i Tajemniczą
do łez
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'>
O godzinie 20.00 wszystcy uczniowie
Hogwartu zgromadzili się w Wilekiej Sali. Po wejściu do niej Harry i Ron
stwierdzili, że nie ma tam długich stołów dla uczniów oraz stołu dla
nauczycieli. Zastąpione je długim podium, na którym zasiadołu już dwóch z
trzech mężczyzn mających nauczać młode pokolenie czarodziejów czarnej magii
jak i obrony przed nią.
- Kogo brakuje?- zapytał Harry, który był za
niski, aby zobaczyć kogo nie ma przez rząd siódmo klasistów.
-
Aethernusa.- odpowiedzaił Ron.
- Ciekawe gdzie się podziewa.
- Pewnie
walczy z wampirami lub z czymś takim.- powiedział Ron z marzycielską
mgłą.
Po dłuższej chwili milczenia uczniowie znudzeni brakiem jakiej
kolwiek akcji pogrążyli się w rozmowach na temat tego co trzej wspaniali
czarodzieje im pokażą i kiedy będzie kolejne spotkanie.
- Już jestem.-
dobiegł chłopców oraz dziewczyny głos, który na pewno należał do
Aethernusa.
- Już??? Chyba dopiero.- odpowiedział mu głos Szalonookiego
Moddy'ego, który na widok nauczyciele wbiegającego do Wilekiej Sali
zszedł z podium.
- Miałem spotkanie z przyjacielem.- odrzekł wymijająco
młodzieniec.
- Tak? Mimo wszystko wyzywam cię na pojedynek.
- Ty?
Mnie?- zapytał Aethernus aurora i zaraz potem wybuchnął okrutnym, zimnym
śmiechem.
- Tak. Ja. Stawaj i walcz kundlu.
- Jak mnie nazwałeś
szumowino?.- zapytał nauczyciel z ogniem w oczach.
- Nazwał cię kundlem
Aethernusie. I jeżeli nie masz nic przeciwko to może wejdziesz na podium i
zaczniesz pojedynek.- dobiegł go głos Syriusza Black'a. Ministra
Magii.
- Nie mam nic przeciwko. Możemy zaczyniać.- odpowidział mu
młodzieniec z lekkim skinieniem głowy.
-
Sonarus.- powiedział
Syriusz celując w swoje gardło, a po chwili przemówił do uczniów, którzy nie
słysząc sprzeczki dwóch mężczyzn zajęci byli rozmową.- Zaraz rozpocznie się
pojedynek między waszym nauczycielem Aethernus, a wspaniałym aurorem
Szalonookim Moddy'm.
- Nareszcie coś się dzieje.- krzykną z radością
Ron.
- Zaraz po pojedynku.- kontynuował Minister - Cała nasza trójka
pokaże wam parę czarnomagicznych zaklęć oraz skuteczne bloki.
- Niech już
zaczynają.- krzyknął Semus na całą Salę.
- Spokojnie panie Finigan.-
rozległ się przy drzwiach miły głos i go Wielkiej Sali wszedł Albus
Dumbledore.
- O Albusie. Właśnie ciebie nam tu brakowała.- powiedział
Moddy posyłając mu serdeczny uśmiech.
- Pojedynek czas zacząć.- rozległ
się zwielokrotniony głas Syrisza Black'a, a Aethernus oraz Moddy
wyciągnęli swoje różdźki i pokłonili się.
- Ale będzie jadka.- odezwał
się do Harry'ego Dean stojący między nim, a jakimś Ślizgonem z szóstej
klasy. Kiedy skończył zdanie obaj mężczyźni poruszyli nie znacznie różdżkami
i krzyknęli:
-
Imperio!!!- zabrzmiał zimny głos
Aethernusa.
-
Crucio!!!- rozległ się jeszcze
chłodniejszy głos Moddy'ego.
Przepraszam, ze tak krótko, ale nie
mam ostatni zbyt dużo czasu. Czekam także na krytyki.
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/cool.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='cool.gif'>
Tajemnicza
27.04.2003 15:03
Nio wreszcie. Myslałam ze jusz nigdy nie
dodasz nastepnego parta który sie tak swietnie zapowiadał. Nio ale jest i
super! Nie widze błedów (nosze okulary )^^ Zaciekawiło mnie tio ze
Moody i Aethernus bedą sie pojednykować. Swienie sie zaczyna. Napisz szybko
next parta
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'>
Monika of Gryffindor
27.04.2003 15:28
Merkury, powiem ci szczerze twój fic
mnie pasjonuje i znieciepliwością czekam na więcej.
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>
"aby zobaczyć kogo nie ma przez rząd
siódmo klasistów." <- kogo nie ma, z powodu zasłaniających mu
siódmoklasistów? nie wiem...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'>
I inne błędy - ale powiem ci jeszcze tylko ten, który chyba
najbardziej rzuca się w oczy - nie ważne, że nie masz czasu - jest bowiem
przycisk "zmień" - ucinasz końcówki wyrazów - to jest tym czymś,
nad czym polecam popracować w najbliższej przyszłości
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='smile.gif'>.
Pozdrawiam
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'>
Kiniulka
28.04.2003 14:55
Merkury ... nareszcie ... nawet nie wiesz
jak się cieszę że jednak zdecydowałeś się pisać dalsze części tego ficka.
... Jednakże zdażają się minimalne błędy ... prawie nie zauważalne
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'>
- Expelliarmus!!!-
ryknął Aethernus.
- Rictusempra!!!- wrzasnął
Moddy.
- Ale się nawalają co nie Harry?- zapytał Semus.
- No.-
odpowiedział i dalej pasjonował się pojedynkiem.
Nagle z nikąd, przy boku
Rona pojawiła się Atlashia i spojrzawszy na walkę czarodzieji zapytała
chłopaka:
- Co tu się dzieje?
- Klub Aurorów.- odpowiedział za niego
Dean.- Pierwsze spotkanie.
- Ale dlaczego oni się biją?- zapytała ze
zdumieniem dziewczyna.
- Ponieważ pan Moddy wyzwał twojego narzeczonego
na pojedynek.- dobiegł ich głos, który niewątpliwie należał do
Hermiony.
- A co ona tu robi?- zapytała Harry'ego Atlashia ze
wstrętem.
- Ona należy do Stowarzyszenia Aurorów i jako członek musi być
na każdym spotkaniu.
- Avada Kedavra!!!- zagrzmiał
głos Szalonookiego Moddy'ego.
Po jego słowach wszystcy zgromadzeni w
Wielkiej Sali spojrzeli szybko na podium. Harry'emu ciarki przeszły po
plecach na słowa zaklęcia uśmiercającego lecz tak jak wszystcy spojrzał na
obu mężczyzn.
- Uważaj Aethernus!!!- krzyknęła przerażona
Atlashia widząc, że jej chłopak nic nie robi, aby uniknąć spotkania z
zaklęciem posłanym w jego kierunku przez aurora.
- Nic mu nie będzie.-
powiedział Ron choć sam w to nie wieżył.
Wszystcy wpatrzyli oczy w
nauczyciela, a on jakby nigdy nic zaczął machać różdżką jakby chciał rzucić
czar blokujący i akurat kiedy wykonał ostatni ruch zaklęcie ugodziło w
brzuch młodzieńca.
- Nieeeeeeeeeeee!!!- wrzasnęła Atlashia i
rozpłakała się kryjąc twarz w swoich pięknych, delikatnych dłoniach.
- On
żyje!!!- krzyknęła Cho Chang, a cała szkoła spojrzała w kierunku
ciała Aethernusa.
- To nie do wiary.- powiedział cicho Moddy przecierając
swoje normalne oko kiedy ujrzał, że jego przeciwnik poruszył się, wstał, a
następnie powolnym i chwiejnym krokiem wkroczył spowrotem na podium.
- To
przecież niemożliwe.- powiedział głośniej patrząc na młodzieńca.- Jak to
zrobiłeś?
- To bardzo proste.- odrzekł nauczyciel.- Jak już powiedziałem
przed pojedynkiem byłem u mojego znajomego, aby przejrzeć pare starych tomów
z zaklęciami używanymi przez założycieli Hogwartu.- kontynuował młodzieniec,
a wszystcy uczniowie i nauczyciele zamilkli, aby usłyszeć co takiego
Aethernus zrobił, żeby nie umrzeć.
- Wertując stronę po stronie
natrafiłem na zaklęcie tarczy i zacząłem czytać jak go się używa. Zauważyłem
także ilustrację i opis pojedynku, w którym jeden z czarodzieji rzucił
zaklęcie uśmiercające na swojego przeciwnika, który szybko wyczarował tą
właśnie tarczę i nic mu się nie stało. Nawet nie został odrzucony.
- To
dlaczego ciebie to zdmuchnęło z podium?- zapytał swojego przyjaciela
Harry.
- Ponieważ ja dopiero od paru godzin umiem to zaklęcie, a tamten
mag uczył się go przez wiele miecięcy.- odpowiedział nauczyciel.
- Więc
jednak istnieje ochrona przed tym zaklęciem?- zapytał Moddy z uśmiechem lecz
w jego oczach Harry i Ron ujrzeci zawód i jakby smutek.
- Tak Moddy.-
odpowiedział młodzieniec.
- Dziękujemy za opowieść i pojedynek, ale
niestety muszę zakończyć to spotkanie ponieważ jest już bardzo późno.-
wtrącił Dumbledore.- Będziesz mógł historię dokończyć za tydzień przy
następnym zebraniu.- dodał z uśmiechem.
- Oczywiście.- rzekł Aethernus i
podszedł do Szalonookiego z wyciągniętą ręką, a on uścisnął ją i powiedział
mu coś na ucho. Młodzieniec spojrzał na niego i po chwili skinął głową na co
Moddy uśmiechną się i zszedł z podium.
- Ale było fajnie co?- zagadnął do
Harry'ego Ron.
- No.- odpowiedział chłopiec.- Mam nadzieję, że za
tydzień będzie tak samo albo i lepiej.
- Możliwe.- odrzekł przyjaciel i
obaj udali się do swojej wieży, aby odpocząć po bardzo ciekawym wieczorze.
"No.- odpowiedział" <-
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/mad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif'>
przeczytaj końcówkę "Porad..."
"nie możliwe"
<- tutaj powinno być jedno słowo - "niemożliwe"
"To
dlaczego ciebie to zdmuchnęło z podium" <- "dlaczego ty
zostałeś zdmuchnięty..."
Trzymajcie mnie bo gryzę
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>
border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'
cellspacing='1'>
QUOTE |
|
id='QUOTE'>Jednakże zdażają się minimalne błędy ...
prawie nie zauważalne
class='postcolor'>
Zdecydowanie się z tobą nie
zgodzę
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>. Ale to już inna historia
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'>
- a Ty Merkury pisz dalej - mniej jest już literówek, ale wciąż jest ich
niestety sporo. Spróbuj wstawiać tekst, przed zamieszczeniem, do Worda - i
popatrz co podkreśla.
Bunny_Kou
29.04.2003 19:01
Strasznie dano mnie nie bylo w necie ale
Fick pieny
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='smile.gif'>
Tylko pisz wiecej o romansach
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'> To fajoskie jest ^^^
No Bunny... Nareszcie wróciłaś...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'>
COOL...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>
Co do romansów to nie wiem jak się do
tego zabrać, ale jeżeli będę mieć jakiś pomysł to zaraz coś naskrobię...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/dry.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='dry.gif'>
Tajemnicza
01.05.2003 12:53
Merkury, ruchy ruchy. Pisz szybko coś.
Ostatni part był bardzo ciekawy. Ta tarcza. Bardzo fajny pomysł. Tak
trzyjamj. Nie widze bledów
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'>
hehe jestem ślepa. Trzymajcie sie i całudy dla wszystkich
:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*
Monika of Gryffindor
01.05.2003 18:56
Merkury ciekawi mnie jak Aethermus
poradzi sobie z Voldemortem a co do ficka. Bombowy tylko tyle mogę
powiedzieć. Pisz dalej i tyle!!!!!
width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE
(Monika of Gryffindor @ 01-05-2003 18:56) |
|
id='QUOTE'> Merkury ciekawi mnie jak Aethermus poradzi
sobie z Voldemortem
class='postcolor'>
Cóż, interesuje Cię wszystko z
Voldemortem? Nie ma innych tematów? A co do opowiadanka. Podoba mi się,
błędy są, ale bardziej interesuje mnie fabuła i inne rzeczy
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'>
Następnego ranka Harry i Ron rozmawiając
o wspaniałym pojedynku wczorajszego wieczora wpadli na pomysł, aby samemu
zorganizować turniej.
- Musimy się zastanowić czy to będzie tylko w
Gryffindorze czy też w innych domach.
- Możemy się zapytać Aethernusa. On
na pewno coś o tym wie.- zaproponował Harry.
- Taa. Na pewno. Pójdziemy
do niego po śniadaniu.
- Ty jak zwylke tylko o jedzeniu.
- Wcale nie.-
odpowiedział oburzony Ron i wszedł do Wielkiej Sali.
Po obfitym śniadaniu
chłopcy udali się do gabinetu swojego przyjaciela. Kiedy podeszli do drzwi
usłyszęli rozmowę między młodym nauczycielem, Albusem Dumbledore'em oraz
Szalonookim Moddym.
- Voldemort wrócił?- rozległ się głos
Aethernusa.
- Jeszcze nie, ale jeżeli jego słudzy znajdą tajny przepis to
mogą go przywrócić.- odpowiedział dyrektor.
- To z jednej strony dobrze.-
powiedział Moddy.
- Z jakiej strony?
- Z takiej, że ja i reszta
aurorów będzie znów miała pracę i zajęcia.
- To także prawda, ale nie
zapomnij o tym, że teraz Voldemort będzie się mścił za tyle porażek.-
przestrzegł go Dumbledore.
- Będzie trzeba uważać, aby Harry'emu nie
stała się żadna krzywda.- rzekł Aethernus z nutą zatroskania w głosie.
-
On sam sobie poradzi.- odpowiedział Moddy.- Sam widziałem jak ćwiczył z
Ronaldem Wealseyem zaklęcia.
- Pamiętaj, że oni nie potrafią tych zaklęć
co my albo Voldemort.- przypomniał mu Albus.
- Skończmy na razie tą
rozmowę bo zgłodniałem.- zakończył młodzieniec, podniósł się i ruszył w
kierunku drzwi, za którymi wciąż stali chłopcy.
- Szybko.- powiedział
cicho Harry.- Zaklęcia niewidzialności.
- Dobra.- odpowiedział przyjaciel
i wyciągnął różdżkę.
- Avernatus.- powiedzieli i zniknęli w tym
samym momęcie, w którym ich przyjaciel wyszedł z gabinetu pozostawiając
otwarte drzwi dla dyrektora i Moddy'ego.
Kiedy plecy trojga mężczyzn
zniknęły za rogiem korytarza przyjaciele wymówili zaklęcie jeszcze raz i
pojawili się. Harry posłał Ronowi wymowne spojrzenie i chłopcy ruszyli w
kierunku swojej wieży zupełnie zapominając o turnieju.
- I co teraz
zrobimy?- zapytał ze strachem rudy chłopak.
- Nie mam pojęcia.-
odpowiedział Harry, który był tak samo przerażony jak jego przyjaciel.- Może
pójdziemy do Dumbledore'a i powiemy mu, że słyszeliśmy tą rozmowę?-
zaproponował po chwili.
- Zrobimy to, ale nie teraz. Pójdziemy do niego
wieczorem.
- Dobra. Mówimy komuś o tym co usłyszeliśmy?- zapytał
chłopak.
- Chyba zgłupiałeś. Po chwili wiedziałaby o tym cała szkoła.-
odpowiedział Ron stukając się palcem w głowę i dając koledze do zrozumienia,
aby zaczął myśleć.
- Dobra, dobra. Tylko tak pytałem.- powiedział i
ruszył szybszym krokiem do wieży Gryffindoru.
- Avernatus.-
zabrzmiał głos, którego Harry i Ron z pewnością nie mogli dosłyszeć.- Co
Aethernus knuje? Czemu nic mi nie powiedział?- zapytała Atlashia sama
siebie.- Jeżeli to co oni mówili jest prawdą to oznacza, że już niedługo
nastanie "ciemność".- powiedziała z niezrozumiałą nutą w głosie i
ruszyła w kierunku lochów.
- Harry.- zaczął Ron.- Może, biorąc pod uwagę
to co nadejdzie, powinniśmy zabrać się za dalsze ćwiczenia.
- Chyba masz
rację.- odpowiedział obojętnie chłopak. Nie myślał teraz o tym. Myślał o
swoich nieżyjących rodzicach. To on ich zabił. Lord Voldemort. Ten zapchlony
drań.- pomyślał Harry lecz, któraś z jego myśli musiała się odbić na jego
twarzy ponieważ Ron zapytał: Nic ci nie jest, Harry?
- Nie. Chodźmy
poćwiczyć.- odpowiedział szybko chłopak i wstał.- Możemy iść do tej samej
klasy co poprzednio.- zaproponował.
- Dlaczego tam?
- Bo tam są nasze
książki.- przypomniał przyjacielowi Harry.
- Racja.- odrzekł Ron i ruszył
w kierunku portretu Grubej Damy.
Mam nadzieję, że tym razem nie ma tylu
błędów i literówek lecz jeżeli ktoś je znalazł to bardzo proszę o napisanie
gdzie ten bląd/literówka się znajduje...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'>
Od razu poprawię to miejsce...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>
Czekam na krytyki...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/dry.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='dry.gif'>
Także...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/cool.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='cool.gif'>
Monika of Gryffindor
03.05.2003 15:30
Merkury ten fick bardzo mi się
podoba. Masz światny styl chciałabym pisać tak jak ty. Czekan z
niecierpiliwością na więcej.
Kiniulka
03.05.2003 19:43
Fick jest super. Jednakże ... zdażają się
błędy ortograficzne tkj : podniusł, Gr
style='color:red'>óbej. Poza tym treść jest bardzo ciekawa. Napisz
coś w najbliższej przyszłości.