Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

Drzewo · Standardowy · [ Linearny+ ]

> Bursztynowe Miasto..., bo celem nie jest ten cholerny gryf XD

iskra
post 21.06.2003 19:29
Post #1 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



Nie wiem czy to to jest dobrym pomysłem, ale jakby co to mówie otwarcie i szczerze, że wszelkie konsekwencje powinien ponieść Momo. To jego wina (jakby co)! tongue.gif wink.gif

________________________________________________________________________________
______

BURSZTYNOWY GRYF


Kiedyś mówiono o nim "milutki chłopaczek". Wszyscy go uwielbiali. Z pobłażliwym uśmiechem spoglądali na psoty jakie wyczyniał. Matka lubiła patrzeć w jego orzechowe oczy, oczywiście póki nie zmarła. Pamiętał jej ciemne włosy powiewające na wietrze, jej zawsze szczere oczy i niezwykle piękny uśmiech. W jego skrawkach dziecięcych wspomnień czarnowłosa kobieta zawsze była przy nim. Potem pojawiła się ta druga, posiadaczka jasnych włosów i niebieskich oczu, wielkiego biustu i równie wielkiego tyłka - Czalka. Śmiała się często, a trzeba przyznać, że śmiech miała niezwykle głośny i irytujący, choć wcale nie złośliwy, a nawet ciepły. Nigdy nie rozumiał jak ojciec mógł pokochać kogoś tak bardzo odbiegającego od wizerunku matki. Wraz z przytyłą blondynką do domu wprowadzili się jej córka i syn. Bardzo chciał ich nienawidzić, albo chociaż przejawiać w stosunku do nich jawną niechęć, jednak skutek był odwrotny. Zawsze wspominał ich z sympatią, roześmianego Sheyda i wzbudzającą instynkt opiekuńczy Leenę. Czuł się z nową rodziną naprawdę szczęśliwy. Nadal był przez wszystkich uwielbiany, nie dano mu zejść na drugi plan. Zawsze wszyscy byli równi. Oczywiście do czasu. Wszystko musi mieć swój koniec. A koniec życiowej sielanki Thanta skończył się w momencie ukończenia 14 lat, kiedy to uwiódł Leenę i pozbawił ją tak zwanego wianuszka. Jeśli ktoś myślał, że koniec jest po prostu końcem to się mylił. Dla Thanta koniec był ostateczny, definitywny i na tyle oczywisty, by rozpoczynał coś nowego. Ojciec był wściekły, Czalka załamana, Leena cały czas płakała, a dorosły już wówczas Szeyd groził mu śmiercią. Jeśli znów ktoś pokusiłby się o przemyślenie sytuacji młodego Thanta, usprawiedliwianie jego postępku i stwierdzenie, że chłopakowi musiało być ciężko pomyliłby się po raz kolejny. Thant wiedział co robi. Wygnanie oznaczało wolność, a dla niej był gotów poświęcić wszystko. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że wolność była dla niego ucieczką. Ucieczką przed niemal idealną przeszłością, harmonią i statecznością.

*

Thant uciekał. Właściwie nie miał innego wybory. Niemal czuł na karku oddech rycerskich koni. Słyszał ich zmęczone chrapanie, które raz za razem były zagłuszane krzykami rycerzy. Mimo, iż cała ta sytuacja zwyczajnie go bawiła dziękował wszystkim Bogom, choć w żadnego nie wierzył, że jego koń był w znacznie lepszej kondycji niż te w pogoni. Gwizdał na szlachtę, rycerzy, wszystkich snobistycznych hrabiów i całą resztę, ale czuł nieprzyjemne mrowienie na plecach, gdy pomyślał co mógłby z nim zrobić najbogatszy kupiec w Dziesiątym Okręgu - Severus de Galdish. Oczami wyobraźni widział kleszcze do wyrywania paznokci, koło do łamania kości i wiele innych zmyślnych urządzeń do zadawania bólu, których nie potrafiłby nawet nazwać. Ale skąd mógł wiedzieć, że Lilith powie wszystko ojcu? Nie chciał krzywdzić dziewczyny, ale potrzebował nieco grosza, a córka bogatego kupca była idealnym materiałem do wyłudzeń. Bez problemów dała się nabrać na tanie słówka pod tytułem "kocham cię". Skąd, do cholery, mógł wiedzieć, że córka Severusa de Galdish powie tatusiowi o swej miłości?! Thant westchnął w duchu. Zdecydowanie wolał, by go nie złapano. Najwyraźniej los wolał inaczej, bo jego koń potknął się nagle i wyrzucił jeźdźca z siodła. Ten wylądował twardo na ziemi. Mógł zginąć, ale szczęście go opuściło, skazując tym samym na powolną śmierć w sali tortur. Thant nie byłby jednak sobą, gdyby nie dobył miecza i nie rzucił się na kilku szlachetnych rycerzy z Dziesiątego Kręgu zamiast uciekać. Nie byłby również sobą, gdyby wykazał choć trochę rozsądku i przewidział nadjechanie kolejnych rycerzy. Młodzieniec stał z obnażonym mieczem naprzeciw dziewięcioosobowej zbrojnej drużyny.
- O kurwa - szepnął do siebie, czując już jak miażdżą mu kości.
Rozeźlone oczy rycerzy łypały na niego gniewnie. Thant był ciekaw czy napawają się już jego przegraną, bo wygrana nie przeszła mu nawet przez myśl. Fakt, że przez siedem lat uczył się władać mieczem nic nie zmieniał. Nawet jego szybkość i zwinność nic by tu nie pomogły. Jedyne o czym marzył to zginąć w walce i to szybko. Los jednak bywa przewrotny, marzenia nie zawsze się spełniają, a pomoc przychodzi, nie dość, że w najmniej oczekiwanym momencie, to jeszcze z najmniej oczekiwanej strony. Dziewięć par rządnych krwi oczu zwęziło się nagle. Będą atakować, przemknęło przez myśl uciekinierowi.
- Przepraszam, ale to chyba niezbyt uczciwa walka?
Wszyscy spojrzeli w stronę nadjeżdżającej kobiety. Niewątpliwie melodyjny głos należał właśnie do niej. Thant jeszcze nigdy nie widział... takiej kobiety. Ubrana była po męsku. Buty do kolan. Spodnie. Lniana koszula. Gruby podróżny płaszcz. Jakby tego było mało jej jasne włosy były ścięte na krótko!
- Proszę się nie wtrącać, panienko - rzekł jeden z rycerzy, a ton jego głosu dobitnie świadczył o tym, że wcale nie uważa jej za panienkę - Mamy tutaj osobiste porachunki.
- Może i osobiste, ale niewątpliwie nieuczciwe - odparła sucho kobieta - Wasz kodeks prawny chyba tego nie dopuszcza. Prawda, panowie rycerze?
Thant miał właśnie teraz okazję, by zabrać swą nienaruszoną cielesność własną i bezpiecznie, acz cicho i bez pożegnania, oddalić się stąd. Pozostał jednak. Fascynacja obcą młodą kobietą, a może nawet jeszcze dziewczyną, skutecznie przytrzymywała go w miejscu. Panowie rycerze nadal milczeli. Najwyraźniej nie w smak im było tłumaczyć się przed kobietą. Masywna dłoń rudawego rymarza, stającego najbliżej młódki zacisnęła się mocniej na klindze miecza. Tym razem oczy niewiasty zwęziły się złowrogo.
- Jak myślisz, panie rycerzu? Ilu Bogów zdołasz wezwać zanim zginiesz? - rzekła powoli, cedząc każde słowo.
Dziewięciu potężnie zbudowanych mężczyzn popatrzyło po sobie. Thant był pewien, że zaraz wybuchną śmiechem. Nie zdążyli. Kobieta wyciągnęła otwartą dłoń w ich stronę. Jej oczy zapłonęły purpurą na krótką chwilę, po czym z jej dłoni wyleciały ogniste strzały. Tańczyły przez chwilę między rycerzami, tak jakby wybierały cel uderzenia. Thant nie wiedział co było dalej. Upadł na ziemię i założył ramiona na głowę. Jedyne co do niego docierało to przeraźliwe krzyki jego prześladowców. "Czy to może być... magia?" myślał gorączkowo. Wokół niego panowała już cisza. Podniósł się pewnie na nogi i otrzepał z pyłu, piasku i liści. Chciał spojrzeć obojętnie i bez wyrazu na trupy rycerzy, ale widok zwęglonych do kości ciał sprawiał tylko, że miał mdłości.
- Nie podziękujesz? - spytała z uśmiechem kobieta.
- Czekaj - warknął, choć nie tak ostro jak zamierzył - Najpierw muszę się otrząsnąć z tego co właśnie zobaczyłem.
Kobieta w odpowiedzi zaśmiała się dźwięcznie, co zirytowało niesamowicie chłopaka. W innej sytuacji odwróciłby się na pięcie, wsiadł na konia i odjechał nie oglądając się na nikogo. Ale to nie była inna sytuacja. Stała przed nim tajemnicza kobieta używająca przerażającej magii, o której słyszał tylko w legendach i nigdy nie przypuszczał, że spotka się z tym diabelstwem. Dziewczyna kaszlnęła i widać było, że chciała ten fakt ukryć. Zaraz jednak rozpromieniła się znowu i podjechała bliżej, a on dopiero teraz zauważył, że jest pół krwi elfką, a może nawet elfką pełnej krwi o nietypowej urodzie.
- Cóżem powiedział, mości panno, żeś taka rozbawiona? - spytał uprzejmie, ale nie udało mu się ukryć nutki ironii w głosie.
- Jestem Shani - odparła ignorując jego pytanie, ani na chwilę nie przestawała się przy tym uśmiechać.
- Dziękuję ci, Shani, za uratowanie mi tyłka - rzekł z udawanym grymasem na twarzy, który miał wyglądać jak uśmiech.
Młoda kobieta imieniem Shani niezwykle go irytowała. Chciał po prostu odjechać, ale fascynacja i ciekawość znów wzięły nad nim górę.
- Ty się boisz - na jej twarzy zagościł uśmiech. Thant nie potrafił określić jego wyrazu, ale widząc go zaczął żałować, że nie odjechał - Boisz się magii.
- A co w tym dziwnego? Od wieków nikt nie posługiwał się magią! A ty...
- Jestem z Zerowego Kręgu - wtrąciła spokojnie.
Chłopak zamilkł. Słyszał o tym obszarze. Podobno tam narodziła się Moc i tam również miała swój koniec, po ty m jak Bogowie ją odebrali. O niektórych istotach jednak zapomnieli i magia przetrwała, choć ludzi, którzy ją praktykują, można liczyć tylko w dziesiątkach. Chłopak nie mógł uwierzyć, że przed kilkoma chwilami miał styczność właśnie z czarami. Była dla niego czymś nieznanym, a człowiek zazwyczaj boi się tego czego nie zna. Nie inaczej było z Tantem. Bał się. Bał się i to bardzo, ale strach sprawiał również, że nienawidził. Nienawidził siebie za swój strach, nienawidził strachu za to, że go opętał, a najbardziej nienawidził magii za to, że w ogóle istnieje. Westchnął i z rezygnacją włożył ręce do kieszeni. Zamarł.
- Coś się stało? - spytała Shani, przyglądając mu się przy tym uważnie.
- Nie ma go - szepnął.
W geście paniki zaczął przeszukiwać wszelkie kieszenie jakie posiadał, a trzeba przyznać, że była ich znaczna ilość. Nic jednak w nich nie znalazł prócz kilkunastu papierowych rureczek z tytoniem w środku i małej buteleczki sake ze wschodu. Rozglądnął się dookoła. Był gotów paść na klęczki w poszukiwaniu bursztynowego wisiorka w kształcie dysku z wygrawerowanym gryfem. Nie żeby tak mu zależało na ostatnim podarunku Lilith, ale był pewien, że dostanie za to sporo złotych monet, w końcu bursztyn był niezwykle wartościowy. Zrozpaczony utratą tak cennego przedmiotu, rozglądnął się bezradnie wokoło. Żaden blask odbitych promieni słonecznych o bursztyn nie przykuł jego wzroku. Shani zsiadła z konia. Nie wiedziała czego szuka ten młody mężczyzna, który nawet się nie przedstawił, ale rozglądnęła się również wypatrując czegoś niezwykłego. Przykucnęła. Może to czego on szuka jest bardzo malutkie, albo coś w tym stylu, pomyślała przelotnie. Thant usiadł zrezygnowany na ziemi krzyżując nogi. Wyciągnął zawinięty w papierek tytoń - niektórzy ze wschodu nazywali to papierosami - i wsadził do ust. Aby oddać się rozkoszy palenia tytoniu potrzebował tylko nieco ognia. Rozejrzał się w poszukiwaniu krzesiwa. Shani uśmiechnęła się tylko i palcem wskazującym zapaliła przy nim niewielkie ognisko. Chłopak aż podskoczył ze zdziwienia. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widział. Przecież ta dziewczyna wznieciła ogień jednym palcem!
- Pieprzona magiczka - warknął cicho, ale nie dosyć, by tego nie usłyszała.
- Tylko nie pieprzona - odparła pogodnie, na co Thant uniósł brwi w geście zdziwienia.
Każda inna niewiasta w najlepszym wypadku wymierzyłaby mu policzek za taką obelgę, a Shani nic sobie z tego nie zrobiła, nawet się uśmiechnęła. Ponadto stwierdził, że ta kobieta kryje w sobie wiele tajemnic i zastanawiał się czy to już przejaw nietypowego szaleństwa, czy może Shani po prostu wychowała się w rodzinie, w której chciano mieć syna. Z rozmyślań wyrwał go entuzjastyczny krzyk dziewczyny.
- Znalazłam! - cieszyła się jak dziecko - Nie wiem czy to o to ci chodzi, ale mniemam, że tak. Klucze do Bursztynowego Miasta nie leżą sobie od tak w lesie.
- Klucze? - zdziwił się i odebrał jej dość brutalnie wisiorek, na co Shani fuknęła obrażona.
- Czy was w pozostałych kręgach niczego nie uczą? - oparła się o pień drzewa - Gryf na bursztynowym dysku jest kluczem do starożytnego Bursztynowego Miasta.
- Brawo! - krzyknął Thant ironicznie i bez specjalnego entuzjazmu - Jesteś uczona kobietą, Shani, doprawdy, ale o fakcie, iż wisiorek jest kluczem do miasta wspomniałaś nieco wcześniej.
Dziewczyna łypnęła na niego wściekle spod oka. Z każdą chwilą zaczynała żałować, że uratowała tego ironicznego cymbała, myślącego tylko o pieniądzach i zawiniętym w podłużne papierki tytoniu. Nie miała również wątpliwości, że młodzieniec mógł wpoić w siebie znaczne ilości alkoholu. I ona dla niego złamała jedenastą zasadę Kodeks Używania Zaklęć Magicznych! Fakt faktem, że łamanie zasad było jej specjalnością, ale za złamanie jedenastej można było spłonąć na stosie. Perspektywa takiej przyszłości wcale nie napawała ją optymizmem.
- No więc? - mruknął Thant, a ona spojrzała na niego pytająco - Co z tym kluczem? Ile może być warty?
- Chcesz go sprzedać? - otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia- Sprzedać?! Zamienić na marne grosze Bursztynowego Gryfa, klucz do Magii, Potęgi, Władzy, Bogactwa?!
- Że co? - chłopak nadstawił uszu na dźwięk słowa "bogactwo".
Shani westchnęła i opowiedziała mu legendę o tajemniczym Bursztynowym Mieście - Amber. To starożytne miasto zostało wybudowane przez samych Bogów dla pierwszych istot, które zostały zesłane przez nich na ziemię. Jako budulcu użyli bursztynu, które podarował im morski smok imieniem Seelion. Bogowie wiedzieli jednak, że Seelion podarował im tak cenny dar tylko dlatego, iż sam bał się go. Bursztyn sprawiał, że zatracał swą moc. Dlatego też, już po stworzeniu Amber, widząc jak Moc smoka wzrasta z każdym dniem zamknęli go w jednej z bursztynowych komnat, by nie mógł im nigdy zagrozić. Seelion nie rozpaczał jednak długo nad tym faktem. Pogodził się ze swym losem, a gdy Bogowie zesłali do miasta istoty obdarzył je Mocą i nauczył jak z niej korzystać. Bogowie zawstydzili się wtedy, bo morski smok nauczał też kim są Pierworodni Świata i jak należy im dziękować za wszelkie stworzenia jakich dokonali. Chcieli więc oswobodzić Seeliona, ale on powiedział, iż kocha istoty i chce umrzeć wśród nich, a na znak swego uczucia podarował istotom bursztynowe wisiorki z zamkniętą w środku smoczą łuską. Amulety zwiększały Moc ich właściciela. Odtąd w samym centrum miasta została wybudowana świątynia Smoka Seeliona, w której nie tylko pamiętano o nim, ale także uczono kapłanki Pierworodnych Świata jak mają wypełniać swe obowiązki. Ale istoty zaczęły się buntować. Wciąż pragnęły Władzy, a ponieważ wiedziały, że tylko Moc Magiczna może ich do tego doprowadzić walczyły między sobą o amulety podarowane im przez morskiego smoka. Seeliona ogarnął wtedy gniew. Wygnał z Bursztynowego Miasta istoty przepełnione złą energią i poprosił Górskie Gryfy by strzegły bram. Wygnane istoty zrozumiały wkrótce swój błąd i błagały Seeliona o zezwolenie na powrót. Smok jednak okazał się nieugięty. Niedługo potem Śmierć zabrała Smoka Seeliona do gwiazd na niebie skąd miał obserwować poczynania ukochanych istot. Przez wiele wieków niegdyś zbuntowane istoty modliły się do gwiazdozbioru Wielkiego Smoka o to, by pozwolił im znów wkroczyć do Amber. Ich przodkowie nie pamiętali już dlaczego pragną dotrzeć do legendarnego miasta, a jedynymi pamiątkami po dawnych czasach świetności pozostały im tylko smocze łuski zamknięte w bursztynie. Czuli jednak, iż czegoś im brak. Seeliona wzruszyła bardzo skrucha istot. Podarował więc im Bursztynowe Gryfy na małym dysku. Były to klucze do Przeszłości istot, do zaginionego miasta Bogów.
- Bardzo pięknie - mruknął dość nieprzekonywująco Thant - Ale jak dostać się do Amber?
- Bursztynowy Gryf jest kluczem. Sprawi, że Górskie Gryfy przepuszczą cię przez bramy. Jest on też zapewne swego rodzaju wskazówką - Shani przymknęła swe szare oczy w kształcie migdałów i zamyśliła się przez chwilę - A może by tak podążyć śladami legendy, hę? Interesuje cię ekscytująca wyprawa, przygoda?
- Gwiżdże na to - wzruszył ramionami - Takie przygody to tylko głupie narażanie życia, a co otrzymuje się u celu? Nic prócz kupki bezwartościowych kamyczków i nauczki na przyszłość, by nie brać więcej udziału w takich eskapadach.
- Aleś ty cyniczny - żachnęła się - To byłaby zwykła podróż. Nic nie stracisz wyruszając na nią, a zyskać możesz niewyobrażalnie dużo!
- Sprzedam ci ten wisiorek za... - zawahał się nieco i zamyślił - powiedzmy 1000 złotych monet.
- Zwariowałeś? - prychnęła - Nie jest war nawet stu.
- Sama powiedziałaś, że może zaprowadzić do niewyobrażalnego bogactwa.
- Tak, ale...
- 2000 złotych monet - przerwał jej w obcesowy sposób.
- Zwariowałeś?! - wrzasnęła tak głośno, że Thant zaczął się zastanawiać czy nie lepiej by było zginąć z rąk rycerzy Severusa de Galdish.
- Więc zaproponuj jakąś rozsądną cenę tak, byśmy oboje byli szczęśliwi, a potem rozejdziemy się każde w swoją stronę.
Shani milczała. Zastanawiała się nad zapłaceniem nawet dość wygórowanej ceny za Bursztynowego Gryfa. Była niemal pewna, że znajdzie w Amber źródło potężnej magii, którą oczywiście posiądzie. Zawsze była niezależna i teraz również nie potrzebowała kompana, ale wiedziała, że młody wojownik z mieczem mógłby się znacznie przydać. Szybko przemyślała wszystkie "za" i "przeciw" co do ewentualnego towarzysza i stwierdziła, że mimo wszystko dobrze by było mieć go ze sobą.
- Pojedziesz ze mną - rzekła stanowczo z lekkim uśmiechem, którego chłopak znów nie potrafił określić.
Thant spojrzał na nią, a jego twarz pokrył cyniczny grymas. Bez słowa schował wisiorek do kieszeni i ruszył w kierunku jednego z koni rycerzy. Nie miał najmniejszej ochoty dyskutować z ta dziwaczną kobietą. Tym razem nawet fascynacja nie mogła go zatrzymać.
- Uratowałam ci życie! - krzyknęła.
- Mam to w nosie - obdarzył ją czymś na kształt uśmiechu - Uratowałaś, ale chyba tylko po to, by pociągnąć mnie ku idiotycznej podróży do, nie mniej idiotycznego, miasta.
Nie zastanawiając się długo spiął konia i odjechał galopem w las. Liczył, że już nigdy nie spotka Shani na swej drodze. Miał nieodparte wrażenie, że ta dziewczyna przyciąga do siebie kłopoty jak padlina sępy. Był jednak również nieświadom, iż sam posiada nie mniej tej ciekawej ukrytej umiejętności.

*

Ten post był edytowany przez iskra: 17.01.2004 19:03


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
4 Strony < 1 2 3 4 > 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi(25 - 49)
Jade^_^
post 28.06.2003 00:44
Post #26 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 124
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z dużej wsi

Płeć: Kobieta



a czy ja mówię od razu o miłości? huh.gif
mówiłam, że mi to wygląda na to jakby miał na nią chętkę tongue.gif
ale jak nie to trudno.. dry.gif
chociaz szkoda unsure.gif
pozdro dla Ciebie i wielkiego Momo... no i ofkors kiss.gif kiss.gif dla wasz biggrin.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 28.06.2003 01:16
Post #27 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



*

Popołudniowe słońce ogrzewało delikatnie dwoje wędrowców. Jasnowłosą młodą kobietę odzianą w męskie ciuchy jadącą na ciemnym koniu i czarnowłosego mężczyznę idącego obok wierzchowca. Oboje milczeli. Żadne nie miało nic do powiedzenia. Czarnowłosy wampir wyciągnął nagle z kieszeni bursztynowy wisiorek i podał go dziewczynie. Ta przyjęła przedmiot bez słowa. Zaraz jednak przerwała ciszę, która z minuty na minutę stawała się coraz bardziej namacalna.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytała nagle Shani.
- Należało ci się - odparł z prostotą i wyciągnął spod płaszcza małą buteleczkę. Czarodziejka pomyślała z niesmakiem, że wampir znów zacznie pić - Uratowałaś go trzy razy, a poza tym... Powiedzmy, że znam powód, dla którego chcesz odnaleźć Amber
- Ale co cię to obchodzi? Co cię obchodzi czarodziejka z Zerowego Kręgu? Dlaczego mi pomagasz?
- Czy twoje życie składa się z pasm nieustających pytań? - rzekł z szerokim uśmiechem - Shani, jesteś najgłupszą kobietą jaką kiedykolwiek w życiu spotkałem.
Czarodziejka spięła cugle i zatrzymała gwałtownie konia. Jej oczy zrobiły się bardzo blade i chłodne. Sagittarius odwrócił się i spojrzał na nią rozbawionym wzrokiem. W odpowiedzi rysy twarzy dziewczyny napięły się jeszcze bardziej. Nie miała ochoty wysłuchiwać obelg od jakiegoś wampira. Na wszystkich bogów, myślała. Czy wszyscy mężczyźni w pozostałych kręgach są aż tak bezczelni? Bez słowa pożegnania uderzyła konia piętami zmuszając go do galopu. Czarnowłosy patrzył w ślad za nią wciąż się uśmiechając.
- Ja też pójdę lepiej w swoją stronę - krzyknął za nią i pociągnął łyk wódki. Spoważniał nagle, a oczy zwęziły mu się lekko - Uważaj na siebie, Shani.
Ale dziewczyna już tego nie słyszała. Gnała przed siebie pozwalając by wiatr rozwiewał jej krótkie włosy. Czuła, że jest wola. Wolna, ale samotna. Myślała, że znalazła towarzyszy do podróży. Prawdą było, że nie wyszukanych, ale zawsze był to ktoś kto pomoże w potrzebie. Nie mogła wręcz uwierzyć, że tak bardzo się pomyliła. Nie myślała, że na świecie mogą żyć tak cyniczni ludzie jak ci dwaj. Nagle poczuła w powietrzu coś dziwnego. Zatrzymała się i rozglądnęła. Dopiero teraz zauważyła, iż w lesie jest niezwykle cicho. Żadnego śpiewu ptaków, szelestu liści czy trawy, brzęczenia owadów. Cisza zdawała się być niemal namacalna. Dziewczyna poczuła delikatne drgania magii. Odwróciła się błyskawicznie i wyciągnęła przed siebie otwarte dłonie splecione kciukami przyzywając moc Wiecznego Wiatru. Czar niewidzialnego przeciwnika był silny tak bardzo, że dziewczynę prawie wyrzuciło z siodła. Odetchnęła z ulgą. Ledwo to uczyniła zza drzew wyszło dwóch mężczyzn i kobieta. Nie przyglądała im się, ale w oczy rzuciła jej się blizna na twarzy kobiety, która biegła od lewego oka, przez policzek aż po żuchwę.
- Trafił swój na swego - zaśmiał się jeden z napastników. Miał włosy białe niczym mleko, a oczy błękitne - Nie spodziewałem się czarodziejki w Dziesiątym Kręgu. I do tego czarodziejki elfiej krwi.
Shani widziała jak oczy pozostałych zwęziły się złowrogo. Nie chciała walki i to nie tylko z tego powodu, że najprawdopodobniej przegrałaby. Jej Moc była wielka, ale nieoszlifowana i nieokiełznana, a tym samym również niebezpieczna. Każde rzucone zaklęcie mogło się w każdej chwili obrócić przeciwko niej.
- Nie zamierzam walczyć - rzekła chłodno.
- Ach tak? - rzucił ironicznie białogłowy - Czyli mam przez to rozumieć, że oddasz wszystkie cenne przedmioty bez mrugnięcia okiem?
- To, że nie chcę walczyć wcale nie oznacza, że tego nie zrobię - syknęła.
Nim zdążyła się zorientować mężczyzna o białych włosach błyskawicznie wyciągnął w jej stronę otwartą dłoń. Zaraz potem poczuła silne uderzenie w klatkę piersiową i upadła z wierzchowca na ziemię. Dławiąc się bólem zadawała sobie pytanie co to za czar. Frekeri zarżał i zaczął tłuc kopytami. Shani modliła się w duchu do wszystkich Bogów, by tym razem zwierzęca natura jej przyjaciela wygrała. Bogowie najwyraźniej posłuchali, gdyż koń zerwał się nagle i ruszył galopem w las. Dziewczyna odetchnęła w duchu z ulgą. Nie chciała by cokolwiek się stało Frekeriemu. Zaraz potem poczuła silne uderzenie w brzuch. Zwinęła się w kłębek i kaszlnęła przeciągle plując krwią. Nawet bała się myśleć co zaraz nastąpi.
- Aislin, daj spokój - warknęła nagle kobieta i odrzuciła z czoła rude loki - Mieliśmy zabrać tylko drogocenne przedmioty, a nie pastwić się nad dziewczyną.
- Mieliśmy ją od razu zabić, ale wybroniła się - poprawił ją równie nieprzyjemnym głosem i zaczął zbliżać się do Shani.
Zatrzymał się nagle. Młoda czarodziejka podniosła się lekko i zobaczyła, że rudowłosa kobieta zagrodziła mu drogę.
- Moja droga Navis - uśmiechnął się cynicznie - Chyba zapominasz kto jest tutaj panem. Nie muszę ci chyba tego przypominać, co?
Shani spostrzegła kątem oka jak kobieta zwana Navis dotyka swej twarzy. Domyśliła się, iż ruda bada opuszkami palców przebieg blizny. Po chwili usłyszała głośny śmiech mężczyzn. Wyraźnie bawiła ich cała ta sytuacja. Dziewczyna nadal czuła przenikliwy ból, ale mimo to zdołała się podnieść na klęczki. Zobaczyła jak białowłosy unosi pięść by ją uderzyć. Jednak rudowłosa o zielonych oczach była szybsza. Ze zwinnością kota chwyciła przypięty do pasa bat i strzeliła nim. Rzemień obwinął nadgarstek Aislina. Ten pociągnął ręką tak mocno, że Navis aż szarpnęło, ale broń trzymała silnie. Drugi mężczyzna wyciągnął miecz i ruszył w stronę kobiety z wyrazem nienawiści na twarzy. Spojrzała w jego stronę oceniając sytuację i zaklęła w duchu. Niespodziewanie zza drzew wyjechał jeździec z obnażonym mieczem na siwym koniu. Mężczyzna, który chciała zaatakować rudowłosą kobietę nigdy już się nie dowie kim był owy jeździec. Srebrny miecz przejechał mu w poprzek twarzy raniąc oczy. Następnie wbił mu się w kark i przekręcił miażdżąc kości. Aislin korzystając z zamieszania wyrwał rękę z rzemienia i złożył dłonie do czaru ofensywnego. Nie uszło to uwadze Shani.
- Thant! - krzyknęła tak głośno na ile pozwalały jej resztki sił i wskazała na białowłosego.
Czarnowłosy młody chłopak ruszył na czarodzieja, a dziewczyna zmieliła w ustach przekleństwo. Niemożliwością jest by miecz pokonał magię. Chłopka zaskoczył ją jednak, jak i również pozostałych. W chwili gdy ognista kula wyleciała z dłoni przeciwnika zeskoczył z konia i przeturlał nieco w stronę Aislina. Wstał błyskawicznie i rzucił miecz w stronę napastnika. Srebrne ostrze wbiło się w bark czarodzieja, a ten wrzasnął przeciągle z bólu. Wyszarpnął jednak miecz, po czym rzucił na wszystkich czar oślepiający. Kiedy pozostała trójka odzyskała wzrok Aislina nie było już w pobliżu. Thant bez zastanowienia chwycił miecz i podbiegł do rudowłosej. Chciał ciąć ją w brzuch, ale Navis odskoczyła, a miecz drasnął ją tylko nieznacznie. Upadła na kolano.
- Co to za idiota?! - rzuciła gniewnie w stronę Shani - Nie widzi, że jestem po twojej stronie?
Dziewczyna usiadła z trudem krzyżując nogi. Ból w dole brzucha nie minął, a z jej płucami też nie było najlepiej. Thant zarzucił miecz na ramię i uśmiechnął cynicznie.
- Aż dziw mnie bierze, że nie narobiłeś w spodnie na widok magii - mruknęła zgryźliwie jasnowłosa.
- Trzy jeden dla ciebie - rzekł do młodej czarodziejki wcale nie przejmując się jej uszczypliwością - Niedługo wyrównam dług.
W odpowiedzi kiwnęła tylko głową i podeszłą do rudowłosej.
- Dziękuję - szepnęła starając się skupić. Zawiesiła nad raną kobiety jaśniejące brązem dłonie. Przecięcie zabliźniło się momentalnie.
- To ja dziękuję - odparła z życzliwym uśmiechem.
- A ja przepraszam za tą ranę - wtrącił nagle czarnowłosy chłopak i uśmiechnął się niezbyt przyjaźnie - Myślałem, że jesteś ze zbójami, bo, prawdę mówiąc, na taką wyglądasz.
- Ty wyglądasz jeszcze gorzej - wlepiła w niego zielone oczy.
Thant zaśmiał się perliście, po czym wytarł zakrwawiony miecz o spodnie martwego mężczyzny i wsadził go do pochwy. Shani nie wiedziała dlaczego wrócił i wcale ją to nie obchodziło, ale teraz przynajmniej miała zagwarantowane towarzystwo czarnowłosego. Jedynym problemem było niedopuszczenie do kolejnych sposobności uratowania jej przed niebezpieczeństwem. Jak długo będzie jego wierzycielką, tak długo będzie przy niej. Nie miała wątpliwości, iż Navia pozostanie w ich drużynie. Wcale jej to jednak nie przeszkadzało. Oczywiście dopóki rudowłosa nie będzie próbowała jej przeszkodzić.

*

Górski Gryf o przenikliwych czarnych oczach odbywał swoją wartę. W jego ciemnych oczach odbijało się rozgwieżdżone niebo. Stworzenie całą swą uwagę skupiło na gwiazdozbiorze Wielkiego Smoka. Zastanawiał się co przyniesie Przyszłość. Rozsądek podpowiadał mu, iż nie będą to czasy dobre, ale serce przemawiało inaczej. W końcu tym który przybędzie będzie potomek jego Shinovy, potomek Kimahriego. Rayel próbował sobie wyobrazić jak będzie wyglądał. Zamknął oczy by przywołać obraz przyjaciela i podopiecznego z dawnych lat. Niewiele pamiętał. Ciemne włosy powiewające na wietrze i piwne oczy, zawsze ciepłe i tak bardzo radośnie nastawione do świata. Gryf nie mógł, bądź nie chciał zrozumieć dlaczego ma takie niepewne uczucia co do posiadaczy Klucza. Czuł, że wokół Bursztynowego Gryfa zebrały się cztery odmienne energie, ale nie potrafił określić, która należy do przodka jego Shinovy.
- Motyl - szepnął nagle, choć nie wiedział dlaczego.
W jego umyśle pojawił się obraz tego owada. Małego z pomarańczowymi skrzydłami. Rayel nie mógł sobie przypomnieć tego symbolu. Wiedział jednak, że jest on dla niego bardzo ważny.

*

________________________________

To tyle tego co posiadam happy.gif Reszte będe pisac na bierzaco, mam nadzieje, ze bedzie dobrze ^^ A jakbym się przypadkiem spozniala, a wy nie moglibyscie wytrzymac to rzuce "zaklinaczy" na uspokojenie wink.gif Ale jak tam sobie chcecie biggrin.gif


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sol z Ludzi Lodu
post 28.06.2003 01:51
Post #28 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 42
Dołączył: 05.04.2003




Droga Iskierko=) Bardzo spodobała mi się dynamika w tym poście. Opisujesz barwnie i ma się wrażenie, że stoisz gdzieś obok i obserwujesz zajścia dotyczące bohaterów z jakiejś odległości. Co tu jeszcze...aha!
To z gryfrm..mmm miodzio=) Posiada swój nastrój, który rzuca się w oczy, nawet jeśli chciałoby się go nie zauważyć. Takie hm...nopo prostu, jasno i zrozumiale, świetne! Jak by Cie tu jeszcze zachęcić...chyba juz nic nie wyprodukuje, także skończe juz moje wywody tongue.gif Pozdro =)


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
ikar
post 28.06.2003 09:39
Post #29 

Mały człowieczek...


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 368
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Wawa :D

Płeć: Mężczyzna



"Jasnowłosą młodą kobietę odzianą w męskie ciuchy jadącą na ciemnym koniu i czarnowłosego mężczyznę idącego obok wierzchowca. Oboje milczeli. Żadne nie miało nic do powiedzenia. Czarnowłosy wampir" <- Ile można? Skończcie wszyscy przesadzać z tym jasnowłosy, czarnowłosy, rudy, pstrokaty!!! Nic tylko jasno-ciemnowłosy! Czy oni nie mają imion? Albo czy nie ma czegoś takiego jak ZAIMKI? Albo nazwy? To nie buduje tu atmosfery, tylko niepotrzebnie wydłuża opisy - wcale nie muszę przeczytać "młodą kobietę odzianą w męskie ciuchy jadącą na ciemnym koniu", żeby wiedzieć, że chodzi o Shani! Sorki Iskra, że to się na tobie skupiło, ale serio jak zobaczyłem "jasnowłosą, ciemnym, czarnowłosego, czarnowłosy", to mnie trochę trafiło. Wymyślcie chociaż coś innego różnicującego postacie, a nie we wszystkim odwołujecie się do kolorów i to właściwie kolorów włosów. Poza tym - nawet jeśli chciałaś się ustrzedz od powtórzeń, to gdzie tam masz inne wyrazy, które mogłabyś powtarzać?

"Na wszystkich bogów, myślała. Czy wszyscy mężczyźni" <- interpunkcja. Lepiej chyba coś w rodzaju - ""Na wszystkich bogów" - myślała - "czy wszyscy mężczyźni..."", a w każdym razie tam zdanie nie powinno się zakończyć po "myślała".

"kto pomoże w potrzebie" <- może raczej "kto mógłby pomóc w potrzebie" - ot taki tryb przypuszczający wink.gif

"Czar niewidzialnego przeciwnika był silny tak bardzo" <- lepiej "był silny na tyle"

"nigdy już się nie dowie kim był owy jeździec." <- umm, w konwencji takie dokończenia pisze się "nigdy już się nie dowiedział..."

"Stworzenie całą swą uwagę skupiło na gwiazdozbiorze Wielkiego Smoka. Zastanawiał się co przyniesie Przyszłość. Rozsądek podpowiadał" <- sprawa jest trochę powikłana, ale to jest kwestia techniki. Pamiętaj, aby dbać o kontynuowanie i czasu, i miejsca, i trybu, rodzaju i tak dalej, u ciebie w pierwszym zdaniu jest "gryf" - rodzaj męski, w drugim "stworzenie" - nijaki, w trzecim i następnym, skoro kontynuujesz opis gryfa, dobrze jest użyty rodzaj męski. ALE - na zasadzie kontynuacji - w zdaniu drugim jest użyty rodzaj nijaki, a potem w trzecim i następnych zdaniach powinien być więc opis w rodzaju nijakim, a "ten stworzenie" nie jest po polsku. Nie wiem, czy zrozumiałaś... mam nadzieję, że tak ^^. Jak toto naprawić? Albo zmienić rodzaj w zdaniach od trzeciego, albo - lepszy - słowo "stworzenie" wyrzucić i zrobić:
"Stworzenie całą swą uwagę skupiło" <- "Całą swą uwagę skupił"

A poza tym historia, narracja i budowanie atmosfery - bardzo dobrze - no nic, czekam na więcej ^^.


--------------------
"At least we had a chance to say... Goodbye"
Nie ma opowiadań doskonałych - są tylko takie, w których jeszcze nie znaleziono błędów... (albo już je poprawiono :D)
Tolerancja, Wolna wola, Miłość (:)), Optymizm :)
Największe polskie forum RPG by Forum: Strefa Forumowych RPG ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 28.06.2003 09:50
Post #30 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii (<--------- nieokreślony pisk, jakby ktoś miał wątpliwości tongue.gif ), ile uwag, ale fajno... Zaczne chodzić z nożami może ktoś się nawinie i się wyżyje happy.gif

A poważnie mówiąc to co to ze mną jest, że im więcej pisze tym więcej robie błendoof? Może to jakaś choroba? Pasowałoby się leczyć może? huh.gif

ps. Co to znaczy "sorki Iskra", bo nie bardzo wiem za co te "sorki" happy.gif


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
ikar
post 28.06.2003 10:03
Post #31 

Mały człowieczek...


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 368
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Wawa :D

Płeć: Mężczyzna



QUOTE
Sorki Iskra, że to się na tobie skupiło


Za to, smile.gif, bo nie ty pierwsza tak piszesz.


--------------------
"At least we had a chance to say... Goodbye"
Nie ma opowiadań doskonałych - są tylko takie, w których jeszcze nie znaleziono błędów... (albo już je poprawiono :D)
Tolerancja, Wolna wola, Miłość (:)), Optymizm :)
Największe polskie forum RPG by Forum: Strefa Forumowych RPG ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Psychopatka
post 28.06.2003 13:06
Post #32 

Prefekt Naczelny


Grupa: czysta krew..
Postów: 518
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Glajwic

Płeć: Kobieta



QUOTE (iskra @ 28-06-2003 09:50)
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii (<--------- nieokreślony pisk, jakby ktoś miał wątpliwości tongue.gif ), ile uwag, ale fajno... Zaczne chodzić z nożami może ktoś się nawinie i się wyżyje happy.gif

A poważnie mówiąc to co to ze mną jest, że im więcej pisze tym więcej robie błendoof? Może to jakaś choroba? Pasowałoby się leczyć może? huh.gif


Iskra przestan wciaz biadolic jakie to bledy robisz.... sama wiesz ze opowiadanie jest dobre...a wytykaja Ci bledy specjalnie, by bylo jeszcze leprze, bo stac Cie na wiele. Ja tam bledow nie wytykam... widze ze inny robai to lepiej, ale czytajac zauwazylam zr czasem tak jak i ja masz klopot z przecinkami... kilka takich bledow znalazlam, ale mi one specjalnie nie przeszkadzaja.

Co do fabuly... nie powalila mnie, ale przyznaje ze ciekawa... pomysl niezly, orginalny a wykonanie dobre. Pisz dalej i bez stresu.


--------------------
Hey you little Jesus bride why have you smiled to me ?
Hey you little Jesus bride why have you sang to me ?
They say that God is inside us all, and sometimes
He is not in the way that I have preached for to wish to
but God is my lover and I love him too

//F.Ribeiro//
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
matoos
post 28.06.2003 14:26
Post #33 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



Wpadłem, myślałem sobie - "powytykam błędy, podobijam iskrę, a na koniec pochwalę coby się kobieta nie zdołowała za bardzo, bo jeszcze następnego parta nie napisze biggrin.gif" a tu co? Wszystkie błędy wytknięte, opowiadanie pochwalone... Grr... Jedyne co moge powiedzieć, to tyle że od technicznej strony ten part był najlepszy jak dotąd. biggrin.gif

Pozdrawiam!


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Mintir
post 30.06.2003 16:47
Post #34 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 30.06.2003




UWAGA, tylko tego nie przegapcie. Oto mój komentarz:







. To był zaś jego koniec. Tak na serio to mi nie wypada komentować takich wspaniałości wink.gif ( pytania o to ile mi Iskra zapłaciła kierujcie do niej ). Co z tego, że zdarzają się jej błędy ortograficzne czy stylistyczne? Normalna powieść przechodzi korektę przed wydaniem, a i tak często można się w niej dopatrzyć różnorakich potknięć. Autor nie komputer, dajcie mu żyć. Liczy sie treść, fabuła, pomysł. Podejście do własnego tekstu. I coś co siedzi w autorze, bliżej niezdefiniowanego, lecz co nadaje sens. Tworzeniu, pisaniu, czytaniu. Radość z tworzenia, pisania, czytania.
Jak już mówiłam nie czuję sie upoważniona do oceniania wybitnych dzieł. Co ja mała, szara myszka ( lub wielki, spasiony szczur jak wolisz ) może o tym wiedzieć? Dlatego zauważę jedynie, że chyba wszystkie dzieła Iskry są wybitne. To tylko moje spostrzeżenia, gwoli jasności. Ponieważ z tego co wiem ona lubi pisać a ja lubię czytać to co ona stworzy. Pozwólcie mi teraz na puentę w trzech słowach:

Podoba mi się


--------------------
We are what we are

I didn't begin it.
I didn't make the world.
It was always there, this evil.
It was in the shadows and it caught me
and made me part of it.
I didn't make evil.
I didn't make myself

- Lestat de Lioncourt
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Psychopatka
post 30.06.2003 16:59
Post #35 

Prefekt Naczelny


Grupa: czysta krew..
Postów: 518
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Glajwic

Płeć: Kobieta



Mintir... czy ty nie przesadzasz? Jasne, zgadzam sie ze Iskra pisze bardzo dobrze... ale nie wybitnie. Nikt z tego forum nei pisze wybitnie.. malo z profesionalnych pisarzy pisze wybitnie... \wiec moze nie z taka euforia... Ale zgodze sie z tym ze to fabula i caloksztalt sa najwazniejsze... mi nie przeszkadzaja pojedyncze bledny interpunkcyjne czy ortograficzne, stylistycznych nie lubie... ale Iskra nie popelnia jakichs okropnistych =)


--------------------
Hey you little Jesus bride why have you smiled to me ?
Hey you little Jesus bride why have you sang to me ?
They say that God is inside us all, and sometimes
He is not in the way that I have preached for to wish to
but God is my lover and I love him too

//F.Ribeiro//
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 30.06.2003 17:10
Post #36 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



Psycho, przecież pisała, że jej za to zapłaciłam tongue.gif

łeeee, a ja jush byłam taka dowartościowana... esz, cholera, nawet człowiekowi na chwile nie dadzą zapomnieć, że popełnia błędy... co za pech wink.gif biggrin.gif

Ale mam teraz motywacje żeby napisać dalszą częśc wink.gif


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
matoos
post 30.06.2003 17:15
Post #37 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



Iskra zez w mordę przyprawiasz biednego matoosa o drżenie serducha na myśl, że nowego parta dałaś, ja wchodzę, a tu nie ma... Jesteś okrutna... buuuuu.... crying.gif

Ja się zgadzam, że mało jest wybitnych opowiadań, ale zgadzam się też że Iskra jest na dobrej drodze do napisania takowego. Poćwiczy, wyrobi się, doszlifuje... Zresztą ja i tak mam już obiecany autograf - co nie iskierko? To był jeden z twoich pierwszych postów <nostalgia> biggrin.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Psychopatka
post 30.06.2003 17:16
Post #38 

Prefekt Naczelny


Grupa: czysta krew..
Postów: 518
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Glajwic

Płeć: Kobieta



Przeciez napisalam ze te bledy nie sa najwazniejsze... i ja ogolnie je olewam, opowiadanei jest na TAk albo na Nie... twoje jest na Tak =-) Ale co bede Ci slodzic? Pisz lepiej dalsza czesc.


--------------------
Hey you little Jesus bride why have you smiled to me ?
Hey you little Jesus bride why have you sang to me ?
They say that God is inside us all, and sometimes
He is not in the way that I have preached for to wish to
but God is my lover and I love him too

//F.Ribeiro//
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
ikar
post 01.07.2003 10:52
Post #39 

Mały człowieczek...


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 368
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Wawa :D

Płeć: Mężczyzna



W sumie - to my tu załatwiamy kwestię korekty tongue.gif - i przy okazji krytyki i motywacji i deprawacji (ups, zapędziłem się tongue.gif ), więc przyjąć krytykę trzeba, a zaraz potem pisać ^^ - i to pisać z parta na part lepiej biggrin.gif


--------------------
"At least we had a chance to say... Goodbye"
Nie ma opowiadań doskonałych - są tylko takie, w których jeszcze nie znaleziono błędów... (albo już je poprawiono :D)
Tolerancja, Wolna wola, Miłość (:)), Optymizm :)
Największe polskie forum RPG by Forum: Strefa Forumowych RPG ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 01.07.2003 20:46
Post #40 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



Oto kolejna część Bursztynowego Gryfa smile.gif Wybaczcie ludu, że to dość niedługi part, ale jakoś tak wyszło. Znikam na 3 dni więc chciałam Wam cosik zostawić smile.gif Fragmencik ten bazuje na wspomnieniach Shani, a dotyczy Flekeriego (robie to dla wszystkich miłośnikoof koni tongue.gif ). Kończy się w dość "chamskim" momencie, ale stwierdziłam, że dobrze Wam to zrobi tongue.gif biggrin.gif (a tak naprawdę nie miałam czasu na dopisanie więcej happy.gif ) Ciąg dalszy wspomnień czarodziejki z Zerowego Kręgu w następnym odcinku happy.gif

___________________________

*

Delikatne promienie wschodzącego słońca przedzierały się przez gęste chmury. Ranek był ponury, ale w pewien sposób przyjemny. Troje wędrowców siedziało przy dogasającym ognisku i dyskutowało ze sobą. Jasnowłosa młoda kobieta z łukiem wydawała się być wzburzona, ruda z batem u boku znudzona, a chłopak opierający się o wbity w ziemię miecz uśmiechał się tylko cynicznie.
- Nazwij jeszcze raz Flekeriego, zapchlonym wierzchowcem, Thant - po lesie rozległ się nagle piskliwy krzyk - To porozmawiamy inaczej, ty...
- Spokojnie, Shani. Odnajdziemy twojego konia - przerwała jej Navia, a potem uśmiechnęła się nieznacznie z ironią - Chyba, że już dawno został rozszarpany przez dzikie zwierzęta.
Thant roześmiał się głośno, a po chwili zawtórowała mu również starsza z kobiet. Czarodziejka zmarszczyła ze złości brwi. Jednak zaraz uspokoiła się szybko. Nie mogła mieć im przecież za złe, że nie wiedzą kim, a raczej czym, jest Flekeri. Zamknęła oczy przypominając sobie tamten pamiętny dzień. Niemal miała przed oczyma samą siebie patrzącą z zaskoczeniem na przybyłego do świątyni mężczyznę. Mógł mieć nie więcej niż 35 lat i naprawdę prezentował się wspaniale, mimo zniszczonego i brudnego ubrania, które zapewne znalazło się w takim stanie podczas długiej podróży z Szóstego Kręgu. Niewątpliwie był wojownikiem Hatterio. Kiedy tylko przybył zażądał od kapłanek Wiecznego Ognia daniny dla nowego mistrza Hatterio - Nemetoda. Najwyższa Kapłanka oczywiście odmówiła, a nawet zaśmiała się przybyszowi prosto w twarz. Shani była wtedy niemalże pewna, iż wojownik wybuch nie gniewem. Myliła się jednak.
- Wiedz, pani, że nie jestem przychylny rozkazom Nemetoda - mówił cicho i spokojnie, acz stanowczo - Nie tego uczył mnie stary mistrz Amnis, ale muszę być posłuszny...
- Lepiej być niegrzecznym niż nieposłusznym - przerwała mu nagle Najwyższa Kapłanka z lekkim uśmiechem - Znam prawa Hatterio.
- Miłe zaskoczenie - wojownik odwzajemnił uśmiech - Zdajesz więc sobie sprawę, pani, iż dane mi rozkazy muszą zostać wykonane. A jeśli odmówisz...
- Domyślam się - przerwała mu, a oczy zwęziły jej się lekko - Ale odpocznij, mój drogi wojowniku Hatterio. Wykąp się, doprowadź do ogólnego ładu. Wieczorem zjesz kolację w naszym towarzystwie. Później udzielę ci odpowiedzi.
Najwyższa Kapłanka skinęła głową na Shani, a ona zrozumiała, że ma zaopiekować się gościem. Milczeli, gdy prowadziła go do komnaty gościnnej. Czuła jednak na sobie baczne spojrzenie mężczyzny. Zastanawiała się wtedy czy ocenia właśnie jej moc. Nie miała oczywiście wątpliwości, że sam posiada umiejętności magiczne. W prawdzie magia rozwinęła się najsilniej w Kręgu Zerowym, ale i w Szóstym stała na zadziwiająco wysokim poziomie. Czarodziejka pamiętała jego wzrok, gdy wychodziła bez słowa z komnaty zostawiając go samego. Ciemne jak smoła oczy wlepione były w jej dekolt, ale nie wyrażały pożądania. Shani dopiero później zrozumiała, że nie chodziło o jej ciało, ale o zawieszony na szyi medalion. Nawet teraz, gdy tamte dni już dawno minęły, Shani zacisnęła odruchowo pięść na swym medalionie. Wróciła do wspomnień. Kolacja przebiegła spokojnie i w miłej atmosferze. Flekeri okazał się być sympatycznym i inteligentnym człowiekiem. Jednak młoda jasnowłosa czarodziejka nie była do tego przekonana. Uniemożliwiały jej to zagadkowe oczy wojownika, z których nie dało się nic wyczytać. Podejrzewała, że to jakieś zmyślne zaklęcie praktykowane w Szóstym Kręgu. Nie myliła się. Po kolacji Najwyższa Kapłanka poprosiła o opuszczenie sali wszystkie dziewczęta z wyjątkiem Shani. Młoda czarodziejka podejrzewała, że to z powodu jej nienaturalnie dużej Mocy. Nigdy jednak nie dane jej było poznać prawdy. Wojownik Hatterio naturalnie też pozostał.
- Jak zadecydowałaś, pani? - spytał, gdy milczenie przedłużało się.
- Nie zgadzam się - odparła stanowczo kapłanka.
Flekeri milczał. Wiedział, że nie zdoła zmienić jej zdania. Próby dokonania tego byłyby tylko stratą czasu. Wojownik wyciągnął w stronę kapłanki otwartą dłoń i przymknął lekko oczy. W jednej chwili jego ciało spowił delikatny płomień. Po wewnętrznej stronie jego wyciągniętej dłoni skóra zaczęła nagle kipieć. Nagle wystrzeliło z niej ostrze koloru skóry mężczyzny. Po chwili uformował się z niego miecz lśniący metalicznym, zimnym blaskiem. Rozjarzył się ogniście, na co młoda czarodziejka uśmiechnęła się do siebie cynicznie. Nie mogła uwierzyć, że wojownik Hatterio jest na tyle głupi, by używać ofensywnych czarów Wiecznego Ognia w jego świątyni. Myliła się jednak. Miecz w krótkiej chwili rozpylił wokół tajemniczą magię. Magię, która nie mogła należeć do człowieka. Shani dopiero teraz zrozumiała, że ciemnooki mężczyzna nie jest zwykłym Hatterio. Nie jest nawet zwykłym człowiekiem. Wybraniec. Jeden z Wybrańców legendarnych broni, zostawionych niegdyś na ziemiach Amnisu przez samych Bogów. Dziewczyna zastanawiała się, którą z broni posiada Flekeri. Posługiwał się mieczem, więc musiał to być potężny Hagal lub harmonijny Raido. Legendarne bronie Hatterio. Wiedziała, że są ulepione z tajemniczego tworzywa przepełnionego pierwotną mocą, zwanego resegium. Nikt nie miał nawet najmniejszego pojęcia kim byli pierwsi, którzy związali swą krew z jedenastoma broniami. Nikt nie wiedział jak... Nie dokończyła własnych myśli. Ze strachem w oczach spostrzegła jak Flekeri zbliża się do Najwyższej Kapłanki. Bez zastanowienia skorzystała z Płonącej Kuli celując w wojownika. To była chyba najgłupsza rzecz jaką kiedykolwiek zrobiła, dzięki której ucierpiała i ona i przybysz z Szóstego Kręgu.

_____________________________________

Dokonałam "małych zmian", a zaraz zaczynam pisać dalszą część happy.gif

Matoos, zmieniłam opis miecza, specjalnie dla Ciebie tongue.gif


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Psychopatka
post 01.07.2003 21:04
Post #41 

Prefekt Naczelny


Grupa: czysta krew..
Postów: 518
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Glajwic

Płeć: Kobieta



tak jak na gg... napisalam Ci ze piszesz fajnie, bo naturalnie, bez jakichs wymyslnosci i przesadnego akcentowania ( noktorzy chac by ich fick mial glebie... ale nie potrafia niestety pisac na tyle dobrze by ta glebie stworzyc i powstaje bagno =) U Ciebie jest napisane jezykiem przyswajalnym i milym dla oka. Kilka literowek bylo ale ja na nie leje. Pisz dalej moaj Iskro. Pisz albowiem psycho czyta Twoj fick.. a to jest zaszczyt =)

pozdrawiam.


--------------------
Hey you little Jesus bride why have you smiled to me ?
Hey you little Jesus bride why have you sang to me ?
They say that God is inside us all, and sometimes
He is not in the way that I have preached for to wish to
but God is my lover and I love him too

//F.Ribeiro//
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sir Momo Mumencjusz Mum
post 01.07.2003 22:21
Post #42 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 154
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




No ja akurat nie wiem, czy to, że ja czytam jest też zaszczytem (raczej zresztą wątpię), ale czytam, i czekam na jeszcze smile.gif


--------------------
W imię Moda, bezczelnym nabijaczom wieczny przynosimy odpoczynek! Amen.

jam ci on gdyżeś aniele wzbił się księżyc świeci w jeziorze pluskają ryby i do tego wcale idę i widzę i słyszę i tak dalej bo w końcu zaiste przeszłość przepowiedziana przeznaczeniem jest zawsze ten obcy co jeździł koleją w armacie widziany huk raz za razem niby on nie ja wy amen

To ja ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
matoos
post 02.07.2003 10:33
Post #43 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



A mi się strasznie nie spodobał ten opis miecza. Miecz był magią, magia mieczem... Masło maślane masłem nakrapiane... Może znalazłabyś sposób, żeby to lepiej opisać? Ale ja się nie czepiam biggrin.gif

A tak w ogóle od tej magii i miecza aż mi się dawne czasy przypomniały... Pamiętacie to? Kraina goblinów rulez...

Niech żyje Mania i Mlecz!


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 11.07.2003 16:19
Post #44 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



Zmieniłam końcówkę ostatniego posta (<--- zawiadomienie, tak na wszelki wypadek tongue.gif)

Ten part tesh nie grzeszy długością, ale jakoś tak dziwnie wychodzi. To nie moja wina, że są wakacje biggrin.gif

Życzę miłego czytania happy.gif

_________________________________


Wszystko trwało niemal ułamek sekundy. Wojownik zamachnął się mieczem i chciał odbić zaklęcie, ale kiedy ostrze zetknęło się z czarem stało się coś niespodziewanego. Miecz rozpłynął się mężczyźnie w dłoniach, a Płonąca Kula zgasła pozostawiając po sobie tylko nikły dymek. Shani i Flekeri spojrzeli sobie w oczy z dezorientacją. Każde szukało odpowiedzi w przeciwniku. Nagle niewidzialna moc szarpnęła ich ciałami i odrzuciła w przeciwne strony niczym szmaciane kukiełki. Oboje uderzyli z niewyobrażalną siłą w przeciwległe ściany. Dziewczyna jeszcze teraz czuła ból przeszywający jej ciało. Pamiętała jak bezwładnie upadła na kamienną posadzkę. Mimo całkowitego braku sił spojrzała w stronę wojownika Hatterio. Ten również leżał pod ścianą. Jego klatka piersiowa poruszała się wolno, acz systematycznie. Był nieprzytomny, ale żył. Shani odetchnęła z ulgą , a zaraz potem poczuła ciepłą dłoń kapłanki na ramieniu. Spojrzała jej w oczy i uśmiechnęła się, mimo, iż kobieta miała srogi wyraz twarzy. Srogi i równie zaskoczony. Ona również nie rozumiała wydarzeń sprzed kilku chwil. Usłyszały szum wiatru. Odruchowo spojrzały w stronę nieprzytomnego wojownika. Wyglądał normalnie. Zaraz jednak jego ciało stało się jakby płynną ciemną masą. Kobiety ze strachem patrzyły jak formuje się z niej sylwetka wilka. Shani przełknęła z trudem ślinę. Nim jednak zdołała zdać sobie sprawę, że lęk jakiego właśnie doświadcza zapamięta do końca życia, szarpnęła się w konwulsjach. Kapłanka przytrzymała ją stanowczo, a dziewczyna po chwili uspokoiła się, po czym kaszlnęła przeciągle i splunęła krwią. Z przerażeniem spojrzała na starszą kobietę, a ona zrozumiała czego boi się młoda czarodziejka. Wilk leżący pod przeciwległą ścianą poruszył się lekko wydając przy tym cichy skowyt. Zwróciły ku niemu swe oczy. Zwierze warknęło pod nosem coś co brzmiało zupełnie jak: "Pieprzony Hagal", a potem wstało niezdarnie i oglądnęło siebie same w miarę możliwości dokładnie. Wściekłe, a zarazem przerażone ciemne oczy spojrzały na Shani.
- Co się stało? - warknął niewyraźnie, siląc się by odzyskać dawny głos.
Żadna jednak nie była wstanie odpowiedzieć mu na to pytanie. Ani wtedy ani w przyszłości.

Choroba Shani znacznie przyspieszyła tępo, a leki, nawet te magiczne, nie odnosiły już żadnych skutków. Flekeri natomiast został uwięziony z ciele wilka. Być może dlatego, iż Hagalowi patronował właśnie ten drapieżnik. Wojownik Hatterio otrzymał zdolność do zmiany postaci w każde inne zwierze. Czarodziejka postanowiła opuścić Zerowy Krąg. Nie widziała żadnej potrzeby w pozostaniu w Świątyni Wiecznego Ognia. Medycy byli bezradni, a ona chciała jeszcze zobaczyć nieco świata. Wyruszyłaby sama, gdyby Flekeri nie zaoferował swej pomocy przyjmując formę kasztanowego wierzchowca. Przystała na tę propozycję. Cóż za ironia losu. Walczyli ze sobą jeszcze poprzedniego dnia, a teraz udadzą się we wspólną podróż. Oboje wiedzieli, że to najlepsza z dopuszczalnych możliwości. Podczas wędrówki stało się jednak coś, co było niezrozumiałe dla nich obojga. Flekeri nie mógł przybrać żadnej innej postaci. Zaraz potem zaczął powoli tracić własną świadomość. Shani zastanawiała się jak długo jej towarzysz będzie się opierał mocy, która wyzwoliła się podczas ich wrogiego wówczas starcia. Jak długo ona będzie zdolna do oporu? Dziewczyna poczuła nagle na ramieniu ciepłą dłoń. Odepchnęła od siebie wspomnienia i odwróciła się, by spojrzeć w parę zielonych oczu. Ujrzała w nich troskę i dopiero wtedy zorientowała się, że nadal kurczowo ściska medalion schowany pod koszulą. Otworzyła już usta by coś powiedzieć, ale Navis uprzedziła ją.
- Mamy przed sobą cały dzień. Bez obaw. Odnajdziemy twego wierzchowca.
Nie odpowiedziała. Thant skwitował wszystko pogardliwym parsknięciem. Najwyraźniej nie miał ochoty na jakiekolwiek poszukiwania. Dziewczyna stanowczo, choć delikatnie, wyzwoliła ramię od dłoni rudowłosej kobiety.
- Ruszajmy więc - rzekła by przerwać przeciągającą się ciszę.

*

Górski Gryf o ciemnych oczach, niczym czarne węgle, wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w bursztynową figurkę przedstawiającą Seeliona. W czarze obok trzaskał ogień. Rayel próbował odnaleźć w pamięci znaczenie małego motyla koloru pomarańczy. Był zły na siebie samego, iż zapomniał o tak wielu znaczących rzeczach. Motyl... Gryf ze wściekłością uderzył łapą w marmurową posadzkę.
- Nigdy nie myślałam, że potrafisz okazywać choć cień złości, a tu proszę, taka niespodzianka - usłyszał za sobą ciepły, melodyjny głos.
- Ihya - rzekł cicho nie spoglądając w jej stronę.
Cisza przedłużała się. Z minuty na minutę stawała się bardziej cięższa i nieprzyjemna. Nie wytrzymał. Zwrócił lwi łeb w jej stronę. Jej jasnobrązowe oczy były roześmiane jak zawsze. Wiedział, że całkowicie pogodziła się ze swoim Przeznaczenie. Czasem zazdrościł jej tego. Wciąż na nią patrzył, gdy płynnym ruchem podeszła i usiadła przy nim.
- To twoja Shinova wkroczy do Amber - rzekła Ihya i zwróciła swe oczy na bursztynowego Seeliona.
- Nie wiem czy tego chcę - odparł bardzo cicho. Ciszej niż zamierzał.
- Nie przejmuj się chaosem jaki panuje wokół Klucza.
- Ale jeśli moja Shinova... - podniósł nieco głos.
- Twoja Shinova postąpi prawidłowo - przerwała mu stanowczo - Nie ma innego Przeznaczenia.

*
_____________________________________

Jeśli ktoś byłby ciekawy to może sobie sprawdzić, co oznaczają nazwy "nematoda" (hie hie, z tym to chamska jestem wink.gif ) "hatteria", "flekeri" happy.gif


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Anna Hermiona
post 11.07.2003 16:45
Post #45 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 52
Dołączył: 12.05.2003




Fick jest super nie mogłam się oderwać od monitora, Przeczytałam wszystko jednym tchem. Naprawdę SUPER. Błędów jest kilka ale przy takim tekście(przyp. zarąbistym) sie o nim zapomina. Życzę Weny i czekam na następne Party.


--------------------
Anna Hermiona
GG5768533
Mój blog:
<A HREF="http://anna-hermiona.blog.pl/">Mój blogasek</a>
Wejdź i wpisz się do księgi proszę.....
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 21.07.2003 19:18
Post #46 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



*

Czarodziejka z Zerowego Kręgu była zła. Nawet bardzo. Do stanu tego skutecznie doprowadziły ją poszukiwania w towarzystwie Navis i Thanta. Chłopak wciąż marudził i kłócił się z rudowłosą kobietą. Jej towarzysze bardziej skupiali się na sprzeczkach niż na poszukiwaniach. Wręcz nie mogła tego znieść. Zaproponowała rozdzielenie się. Zgodzili się ochoczo, a ona wiedziała dlaczego. Thant zapewne uśnie pod drzewem nie przejmując się nikim ani niczym, a Navis... Nie wiedziała co uczyni kobieta. Shani przygryzła lekko dolną wargę. A jeśli pomoc ze strony rudej była pułapką? Może teraz szuka Aislina, by ponownie zaatakować? Może... Nie dokończyła własnych myśli. Przystanęła na chwilę przysłuchując się otoczeniu. Niepewna tego, czy przypadkiem się nie przesłyszała. Cichy szelest powtórzył się. Rozglądnęła się wokoło składając przy tym palce w gotowości do rzucenia zaklęcia. Cisza. Dziewczyna westchnęła cicho. Nie miała ochoty na walkę. Zawsze bała się otwartego starcia. Zaklęła w duchu. Mimo, że posiadała tak wielką moc nie mogła jej wykorzystać nawet w dziesiętnej części. Skazana była na podrzędne, marne zaklęcia. Gdyby spróbowała czegoś silnego zaklęcie mogło się obrócić przeciwko niej. Znów westchnęła. Tym razem z rezygnacją. Zastanawiała się jak długo taki stan rzeczy będzie trwał. Kaszlnęła niespodziewanie dostając ataku. Już niedługo, pomyślała z goryczą. Szelest suchych gałązek. Znieruchomiała. Znów rozglądnęła się po lesie.
- Thant! Jeśli to twoje głupie żarty, to daj sobie lepiej spokój! - krzyknęła wściekle.
Cisza. Tak gęsta, że sprawiająca wrażenie namacalności. Shani wcale się to nie podobało. Walka. Po jej ciele przeszedł zimny dreszcz. Nagle drgnęła. Poczuła jak jakaś obca moc wdziera jej się do umysłu. Zablokowała ją najsilniejszym zaklęciem, na które mogła sobie pozwolić.
- Shani - usłyszała cichy, niemal niedosłyszalny, szept.
Instynktownie ruszyła w jego kierunku. Odgarnęła wysokie krzewy i weszła na małą polankę. Ogarnęła wzrokiem całą przestrzeń. Zamarła. Jej wzrok spoczął na przeźroczystej postaci siedzącej na kamieniu. Obok leżał kasztanowy koń. Wydawał się spać.
- Flekeri? - zaskoczenie niemal dławiło jej krtań.
- Nie nazwałbym tak siebie. Już nie - uśmiechnął się nieco krzywo, a widząc jej pytające spojrzenie dodał - Jestem duchem. Chociaż nie. Nie jestem nawet tym.
Wojownik przechylił się do przodu tak jakby opadł na chwilę z sił. Dopiero teraz spostrzegła krople potu na jego nienaturalnie bladej twarzy. Chciała do niego podbiec. Pomóc mu. Powstrzymał ją jednak gestem ręki.
- Jestem słaby - mówił dalej z wyraźnym wysiłkiem - Słaby i zmęczony ciągłą walką o własną świadomość. Hogal jest potężny, ale nic nie może zrobić przeciw mocy, która się wyzwoliła podczas naszego starcia.
Chciała do niego podejść. Poczuła nagle nieodpartą chęć przytulenia go, pocieszenia. Znów jednak powstrzymał ją ruchem dłoni.
- Ja umieram, moja mała czarodziejko - szepnął cicho z trudem - Ty... Ty masz jeszcze czas. Jeszcze wszystko możesz odmienić. Oszukać Przeznaczenie. Postaraj się tylko jak najszybciej dotrzeć do Amber. Proszę...
- Jeśli tam dotrę, dotrzesz i ty - przerwała mu - Oboje zdołamy się uratować.
- Zawsze tak optymistyczna - uśmiechnął się lekko lecz zaraz spoważniał - Nie tylko ty podążasz do legendarnego Bursztynowego Miasta. Nemetod też tego pragnie. Nie wie jednak, iż posiadasz Klucz. Nie wie o twoim medalionie - odruchowo zacisnęła dłoń na wisiorku schowanym pod koszulą, a wojownik Hatterio ciągnął dalej - Ale dowie się. To nieuniknione. A wtedy...
- Dlaczego mistrz Hatterio miałby pragnąć Mocy zgromadzonej w Amber? - przerwała mu ostro, na co Flekeri zmroził ją lodowatym spojrzeniem. Umilkła.
- Zaiste Nemetod jest mistrzem Hatterio. W walce. Ale nie w charakterze. Pozostali wojownicy będą mu posłuszni.
- Lepiej być niegrzecznym niż nieposłusznym - powiedziała zamyślona przypominając sobie słowa Najwyższej Kapłanki.
Spojrzała na Flekeriego. Zaczął się powoli zamieniać w mgłę. Oczy miał pełne świadomości o nadchodzącej śmierci. Czarodziejka pobiegła w jego stronę, ale nim dotarła do głazu wojownik stał się już tylko lekko widoczną mgiełką. Po jej policzku spłynęła jedna pojedyncza i nieświadoma łza.
"Będę ci pomagał. Dopóki będę miał siły" rozbrzmiało jej w umyśle. Odruchowo zerknęła na konia. Ten otworzył oczy i zerwał się na równe nogi. Shani cofnęła się do tyłu. Kasztanowy koń rozchylił wargi w geście dziwacznego uśmiechu.
- A więc jesteś jeszcze wśród nas, przyjacielu - pogłaskała z uczuciem pysk zwierzęcia.



_______________________________________

Małe audiotele (nieco inaczej)!!!
Jakie znaczenie ma medalion Shani?

Nagrodą jestem ja tongue.gif (Wystarczająco zniechęcające? biggrin.gif )


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sol z Ludzi Lodu
post 22.07.2003 12:19
Post #47 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 42
Dołączył: 05.04.2003




Uuuch^^ Świetne!! Zaraz się rozpłacze wink.gif Dawaj troszq częsciej party, bo to hm...w pewnien sposób stresujące tak długo czekać smile.gif przynajmniej dla mnie długo. To co uważam mówiłam Ci już na gg. Jak podoba mi się pomysł to hm...raczej nie doszukuje się blędów, no że chyba jest jakiś rażący, który od razu widać po zerknięciu na text. Nie widziałam nic takiego^^ Pozdrawiam i namawiam do szybszego dawania części^^


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tajemnicza
post 23.07.2003 12:41
Post #48 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 385
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Tureeeek/Poznań

Płeć: Kobieta



Iskroooooo!!! To jest zajbiste!!! Aż mi coś się robi (miłego coczywiście) Nie jestes profesjonalistką, ale jak na forum to jest świetnie. Nie przyglądam się błędom, ale na pewno kilka jest =D Hhehe. Pisz następneg parta jak naj naj szybciej!!! Nie moge sie doczekać. Twój fick budzi we mnie energię!!!


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
ikar
post 24.07.2003 15:09
Post #49 

Mały człowieczek...


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 368
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Wawa :D

Płeć: Mężczyzna



Najpierw audiotele tongue.gif

odpowiedź: Dużą biggrin.gif
a teraz, skoro już jesteś moja, to co do szczegółów umówimy się na gg tongue.gif

Opowiadanko:
Nio - dajesz iskierki nadziei biggrin.gif Początek ostatniego parta troszkę jakby coś w nim było nie tak (pewnie z powodu zbytniego unikania powtórzeń wink.gif ), ale poza tym - bardzo fajne ^^. Błędy - jakieś tam są, ale mam wakacje tongue.gif.
Pamiętasz jak mówiłem, że będę ostrzej się wypowiadał? tongue.gif - na razie nie miałem okazji... ale już niedługo zabiorę się do innych opowiadań...

Może jeszcze co do fabuły - takie party retrospektywne przedzielaj partami aktualnej akcji - bo wprawdzie fajne i wogóle, ale tak na serio, to w aktualnym czasie powieści niewiele się stało wink.gif.

Pozdrowienia i mniamuśnej weny biggrin.gif


--------------------
"At least we had a chance to say... Goodbye"
Nie ma opowiadań doskonałych - są tylko takie, w których jeszcze nie znaleziono błędów... (albo już je poprawiono :D)
Tolerancja, Wolna wola, Miłość (:)), Optymizm :)
Największe polskie forum RPG by Forum: Strefa Forumowych RPG ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Abaska
post 25.07.2003 20:07
Post #50 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 240
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: a nie wiem, tak z powietrza.

Płeć: Kobieta



Zgodnie z rozkazem daje komenta wink.gif Ten fick jest boski!! Masz bardzo przyjemny styl pisania, prawie tak dobry jak ja laugh.gif (skromnosc rulezz!!). Zartowalam. Ja sie z toba rownac nie moge. Tak mnie to wciagnelo, ze sie oderwac po nutellke nawet nie moglam =) Dlatego pisz!! PISZ!! PPPPPIIIISSSSSSZZZZZ!!!!


--------------------
uhm.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

4 Strony < 1 2 3 4 >
Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 24.05.2024 06:02